WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post


Wyznanie miłości sprzed kilku dni pozornie nie zmieniło nic, a jednocześnie zmieniło wiele. Była pewna, że kiedy do niego dojdzie, kiedy głośno przyzna się do swoich uczuć, nie przejdą bez echa, że Ryker odpowie jej tym samym, jeśli nie od razu, to na pewno w niedługim czasie. Jej urodziny był magiczne, bez względu na to, że poprzedziła je rozmowa, ciężka i trudna do udźwignięcia. Poradzili sobie, odpychając od siebie to co złe, zapominając o przeszłości i w pełni skupiając się na tym co działo się tutaj i teraz, bo była to jedyna i słuszna opcja. Rozkoszowali się długim wieczorem, celebrowali piękną noc, a później przez cały dzień nie opuścili mieszkania. To była ta chwila, kiedy kawa pita po raz setny z tego samego kubka smakowała inaczej, kiedy praca nie była przykrym obowiązkiem, a oglądany kolejny raz ten sam film - wciąż śmieszył.
- Nie mam czasu w weekend - powiedziała do niego przez telefon, kiedy rozmawiali ze sobą czwartkowego poranka. Wymawiała się pracą, obiecała, że nadrobią czas w tygodniu, jednak jej plan był zupełnie inny. Postanowiła, zupełnie bez jego wiedzy, zacząć spełniać życzenia z małej listy, którą tworzyli, do której dodawali kolejne punkty - mniej lub bardziej abstrakcyjne. Nie zastanawiała się długo, tak jak wtedy, gdy niesiona impulsem wybrała się na pierwszą ich randkę. Wynajęła samochód - duży, GMC, który był jej marzeniem, chociaż była okropnym kierowcą, i nie ma w tym ani krzty przesady. Zabukowała miejsca i kiedy w piątek z sercem na ramieniu przepchała się przez zatłoczone ulice Seattle, podjechała pod jego mieszkanie, wysiadła z auto i napisała wiadomość. Dała mu pięć minut na spakowanie torby, domknięcie zaczętych spraw i zejście na dół. Kiedy wyjrzał przez okno, pomachała mu z uśmiechem na twarzy, uderzając wskazującym palcem w tarczę zegarka założonego na nadgarstek. - Osiem minut spóźnienia. Właśnie pytałam tamtego mężczyznę - wskazała palcem na bruneta w oddali. - czy nie ma ochoty na to, żebym go porwała - uśmiechnęła się, wciąż opierając się o wielkie auta przy którym wyglądała komicznie. Nie miała zamiaru pokazać mu jak bardzo przeraża ją kierowanie czymkolwiek, a co dopiero takim potworem. - Pocałuj mnie - nakazała niecierpliwym tonem, wyciągając szyję w jego kierunku i kiedy do zrobił, jak prawdziwy, wprawiony kierowca, zakręciła kluczykami na wskazującym palcu, zdradzając przy okazji jak bawiła ją tą sytuacja. - Mam nadzieję, że przeżyjemy - okrążyła samochód, zajęła miejsce za kierownicą, przyglądając się konsolecie ze zbyt dużą ilością przycisków, których przeznaczenia nie rozumiała. - Nie mogę powiedzieć ci dokąd jedziemy, bo wtedy zepsuję niespodziankę. Możesz zgadywać całą drogę. Dam ci... powiedzmy, że trzy szanse? Jeśli ci się uda, będziesz mógł życzyć sobie w ciągu tego weekendu czegokolwiek chcesz. Jeśli nie, to role się zamienią - włączając się do ruchu zapomniała o włączeniu kierunkowskazu, nie spojrzała w lusterka, a kiedy ktoś na nią zatrąbił, zerknęła na Rykera pytającym wzrokiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słysząc o jej planach na weekend, przygotował się już na długie przesiadywanie przy biurku. Lubił wykorzystywać czas, który spędzali osobno na nadganianie tego, co miał w danym tygodniu do zrobienia. Pomimo pieczętującego ich związek wyznania, nie byli papużkami nierozłączkami i choć cieszył się zawsze z jej towarzystwa, nie miał jej za złe, że miała coś innego do zrobienia i nie mogła spotkać się z nim przez ten weekend.
Robiąc sobie drugą już kawę, zdziwił się, słysząc dobiegającą gdzieś z daleka wibrację telefonu. Musiał przetrzepać dwie kurtki zanim wreszcie go znalazł, a jej wiadomość go zdziwiła. Przynajmniej na chwilę. Po jej upłynięciu przeczytał SMSa drugi raz, z większym rozbawieniem, kręcąc z niedowierzaniem głową. To było absurdalne. Nie dawała mu żadnego wyprzedzenia, ani nie informowała, po co tak właściwie miał się spakować ani gdzie pojadą.
Czyli bardzo w ich stylu.
Nie miał żadnej walizki pod ręką, jedynie wojskową torbę, do której spakowany był na ostatni wyjazd. Był pewien, że na samym dnie wciąż znalazłby odrobinę piasku i rzeczy z wyjazdu, o których istnieniu zapomniał, ale nie miał w czym przebierać. Zamknął laptopa z otwartym artykułem, zgarnął z szafek ubrania, wcisnął je do torby i po pięciu minutach był gotowy do wyjścia. Wątpił, by pamiętał o wszystkim, ale w tej chwili to nie miało znaczenia.
Z torbą na ramieniu zatrzymał się wreszcie w wyjściu, chłonąc ten niecodzienny widok i kontrast między kobietą, a wielkie auto, o jakie się opierała.
- To teraz każdego bruneta mam się bać? - odrzucił złośliwie, podchodząc bliżej, zerkając w drodze przez ramię na faceta, którego wskazywała, choćby w żartach.
Odłożył torbę na ziemię, teraz, widząc ją przed sobą już się nie śpiesząc. Nie miał bladego pojęcia co mogła wymyślić, za to miał dużo do powiedzenia na temat auta, które sobie wybrała. Wszystkie te słowa odłożył na później, ujmując jej policzki i unosząc w górę, składając na jej ustach długi pocałunek, w którym pobrzmiewała tęsknota.
- Co ty znowu wymyśliłaś? - mruknął, bardziej do siebie niż do niej, gdy okrążyła samochód i zajęła miejsce kierowcy. Sam wrzucił torbę na tylne siedzenie, pakując się na miejsce obok niej. Pierwszy rzut oka wystarczył by rozpoznał, że nie ukrywała przed nim posiadania takiego auta, tylko było wypożyczone. Chyba, że specjalnie na tę okazję jakieś nowe kupiła i dlatego było w tak nienagannym stanie. - Masz prawo jazdy? - spytał, uśmiechając się pod nosem, nic sobie nie robiąc z sarkazmu, który pojawił się w jej głosie.
Podobnie jak ona, chwilę chłonął widok takiej mnogości przycisków na konsoli, ale niczego nie powiedział. Nie skomentował też tego, jak nie włączyła świateł, jak nie spojrzała w lusterko i dopiero gdy ktoś na nich zatrąbił, oderwał wzrok od drogi i przeniósł go na nią.
- Do szpitala? - spytał niepewnie, poprawiając pas, w strachu, że mógł go źle zapiąć. - Do następnego życia?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przyglądała mu się, kiedy do niej dołączył. Jej oczom nie umknął obraz wojskowej torby, jednak wyparła jej widok z umysłu, uśmiechając się lekko. Uwielbiała w nim to, że kiedy coś mówiła - nie negował. Kiedy coś proponowała - nie zastanawiał się przesadnie długo. Nie szukał wymówek, nie próbował jej zbyć, poddawał się jej spontaniczności, łapiąc za dłoń za każdym razem, gdy chciała wyruszyć w dosłowną albo metaforyczną podróż. Odpłacała mu tym samym już od pierwszej chwili, jakby czuła, że mimo różnic jest wart tego, aby za nim kroczyć. Swoją obecnością budził ją do życia, przypominał o tym kim była kiedyś, co uwielbiała robić i co sprawiało jej przyjemność. Nie ograniczał i nie krytykował, a kiedy musiał nią potrząsnąć - nie bał się tego zrobić. Z każdym kolejnym dniem odzyskiwała utraconą w małżeństwie część siebie, bo to nie tak, że całkowicie ją zmieniał. Nie. Wciąż była tą samą osobą - tą sprzed piętnastu, dziesięciu i siedmiu lat, która przytłoczona wydarzeniami zatraciła gdzieś swoje ja.
- Oczywiście, że mam - odpowiedziała, zerkając na niego z ukosa. Słyszała sarkazm, słyszała rozbawienie i wiedziała, że prawdopodobnie widząc ją przed tym wielkim potworem, a teraz siedzącą za jego kierownicą, powstrzymywał śmiech. Absolutnie do niego nie pasowała, była delikatną kobietą, która idealnie odnalazłaby się w krajobrazie zachodzącego słońca, przemierzającą drogę w kabriolecie z opuszczonym dachem. Prostym i zwykłym, ale eleganckim aucie, jakiego też nie potrafiła prowadzić. Już w wypożyczalni mężczyzna próbował namówić ją na coś mniejszego, coś dopasowanego do jej gabarytów i mogła przysiąc, że kiedy wyjeżdżała z wielkiego parkingu, zauważyła we wstecznym lusterku jak żegna się, oddając ją w opiekę jakiegokolwiek bóstwa, w które wierzył. - Co ty w ogóle insynuujesz? Jesteś takim podłym człowiekiem, który ciągle posługuje się stereotypami. Dlaczego ja w ogóle się tobą interesuję, przypomnij mi, bo chyba zaczynam zapominać - i ona nie ukrywała udawanej zgryźliwości, odpowiadając mu w taki sam sposób w jaki on odzywał się do niej. Nie obrażała się, wiedziała, że to żarty, choć niebezpiecznie prawdziwe, i dlatego pozwalała sobie na to samo.
- Przestań - wywróciła oczami. - Straciłeś dwa strzały, pozostał ci jeden, dobrze to przemyśl - jazda po linii prostej nie sprawiała jej żadnego problemu. Pewnie dlatego w ogóle posiadała uprawnienia do jazdy samochodami. W Stanach łatwo było je zdobyć - wyjeździłeś odpowiednią ilość godzin, zdałeś test teoretyczny, który można było przyswoić na pamięć, a praktyka opierała się na krótkiej przejażdżce niezatłoczoną drogą. Poza tym, bądźmy szczerzy, potrafiła doskonale wykorzystać swoje atuty, jeśli czegoś chciała, świadoma własnej kobiecości. Możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne, że i do egzaminatora uśmiechnęła się raz i drugi, pozując na tą wieczną dziewczynę opałach. - Muszę ci coś pokazać - zbliżając się ruchliwego skrzyżowania prowadzącego na drogę stanową, sięgnęła na tylne siedzenie po swój plecak. Próbowała go namierzyć dłonią, dzieląc uwagę między jezdnię i kanapę. Odnalazłszy go, wyciągnęła z jego wnętrza portfel i pokazała nowy dowód osobisty. Nie widniało na nim nazwisko Abrahama. - Aviana Thornton - uśmiechnęła do niego, czując, że powinna powiedzieć mu o tym od razu. Chcąc zarejestrować jego reakcję, nie zwróciła uwagi na trasę i w ostatniej chwili, dość energicznie odbiła w lewo, w ogóle się tym nie przejmując.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niemal od razu wywrócił oczami, posądzony o podłe stereotypy. To nie tak, że kobiety nie potrafiły prowadzić, a faceci byli w tym naturalnie lepsi. Po prostu widząc Avianę przy takim potworze, zwątpił po raz pierwszy, a ona później tych jego wątpliwość nie rozwiała wciskając na pedał gazu i ruszając z trzeciego biegu, przy smutnym zawodzeniu silnika, które komponowało się z krzykiem, który słyszał we własnej głowie widząc to.
- Daleko jedziemy? Mogę cię zmienić, kiedy się zmęczysz i będziesz chciała odpocząć - zaproponował, łapiąc się uchwytu przy suficie, po swojej prawej stronie, jakby co najmniej był pasażerem auta wyścigowego, a kierowca szykował się do driftu. - Na przykład teraz.
Zaśmiał się, widząc jej udawane obruszenie jego zachowaniem. Chyba zdawała sobie sprawę z tego, jak igrali śmiercią w tym momencie, ale bardzo sprytnie maskowała to niewinnością wymalowaną na twarzy. Takie auta zwykle prowadziło się dość dobrze, było wysoko, więc i widać było całą drogę, i wszystko dookoła, ale też nie miało się świadomości tego, jakie szkody można wyrządzić innym na drodze. A przynajmniej on miał nadzieję, że ona tę świadomość miała, zatrzymując się gwałtownie i ruszając równie ostro, co rusz wpijając go w fotel albo sprawiając, że pasy wbijały się w jego klatkę piersiową.
- Zaraz wymyślę, gdzie jedziemy, tylko muszę wyjść z podziwu - odrzucił, nie mogąc wciąż skupić się na rozmyślaniu nad celem ich wyjazdu. Miał wrażenie, że za każdym razem, gdy odwracał wzrok od jezdni ryzykowali potężnym wypadkiem, choć wątpił, by był w stanie coś zrobić nawet gdyby dostrzegł pędzącego na nich tira. - Jeździsz tak wspaniale, mógłbym jeździć z tobą do końca życia.
Nie dodał, że wyceniał to życie na jakieś dwadzieścia minut. Powoli stres zaczynał z niego opadać i nawet przyzwyczajał się do tego, w jak szaleńczy sposób prowadziła, póki nie wygięła się w drugą stronę, szukając czegoś zawzięcie w torebce.
- Jezus maria - rzucił sam do siebie, sięgając ręką odruchowo do trzymanej przez nią kierownicy, asekuracyjnie, jakby mieli zaraz wjechać w latarnię, znak lub wjechać do rowu.
Chwycił jej dowód osobisty, żeby w trzęsącym się aucie móc jej się przyjrzeć. Z początku uśmiechnął się widząc jej zdjęcie - tak, jak wątpił, by ktokolwiek na tym świecie był zadowolony z tego, jak na takim dokumencie wyszedł, tak jej było ślicznie. W końcu modelka, nie powinien się dziwić.
Kiedy dostrzegł jej zmienione nazwisko, jego uśmiech się poszerzył. Zdążył zapomnieć już o ich kłótni o Abrahama, ale wersja Rykera sprzed kilku tygodni uznałaby to za małe zwycięstwo na swoim gruncie. Odcięcie się od niego, nawet w tak błahej, formalnej kwestii.
- Thornton - powtórzył więcej, niż raz, obracając sobie to nazwisko w głowie. Nie przywykł do niego, ale przywyknie. Dla niego na razie wciąż była jego Herschel.
- Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że to twoje panieńskie - zażartował, uśmiechając się do niej podejrzliwie. - Ale cię znam. Czy dla mnie też masz fałszywy dowód z innym nazwiskiem? Jedziemy do Meksyku autem, którego nie wyśledzą?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie wiem czy daleko - wzruszyła ramionami w odpowiedz, kręcąc głową, jakby zaprzeczała jego pytaniu, chociaż jej słowa sugerowały, że nie miała bladego pojęcia ile zajmie im podróż. Sprawdziła to w mapach na swoim telefonie nim jeszcze wyruszyli, nie mogła ustawić nawigacji ani w samochodzie, ani za pomocą google, bo kiedy tylko przyczepiłaby do szyby gadającego Hołowczyca z miejsca dowiedziałby jaki był cel ich podróży. Nie na tym polegały niespodzianki. Z drugiej zaś strony czy powinna w stu procentach polegać na swojej orientacji w terenie? Co już ustalili, rzadko poruszała się autem poza granice Seattle i na pewno nigdy nie siedziała za kółkiem, więc równie dobrze mogła już trzy razy pomylić skrzyżowania i zamiast na północ, wieźć ich teraz na zachód. - Dowiesz się, kiedy będziemy na miejscu - z każdą chwilą, zupełnie wbrew temu co odczuwał Andrew, była pewniejsza za kierownicą. Prawdopodobnie tylko jej się wydawało, że prowadzi całkiem nieźle, o ile nie dobrze, bo jego mina i zachowanie sugerowało coś kompletnie innego. - Przestań się tak zachowywać. To niegrzeczne, wiesz? - zadarła brew do góry, obserwując go kątem oka. Cieszyła się, że opuszczają miasto i ruch nieco zelżał, bo nie musiała tak bardzo skupiać się na tym co przed nią, a mogła podziwiać to co wokół. Między innymi Rykera ku jego - niestety - wielkim i widocznym utrapieniu. - Przecież potrafię jeździć. Wiem gdzie jest pedał gazu, a gdzie hamulec. Włączyłam światła, rozglądam się w lusterkach - co teraz udowodniła, chociaż prowokująco i celowo, gdy przyglądała się temu co w oddali w tym umieszczonym na przedniej szybie, poprawiła makijaż i fryzurę, wieńcząc to rozbawionym uśmiechem. - Bierz te łapy - strzeliła mu swoją dłonią po jego dłoni, gdy łapał za kierownicę. Niszczył jej marzenia. Czuła się w tym fotelu, za tą kierownicą, w tym piekielnie ogromnym samochodzie zza szyby którego wyglądała jak mała dziewczynka, idealne. Niepewnie, ale idealnie. - Czy ja kiedykolwiek komentowałam jak ty jeździsz? Czy zwróciłam ci uwagę, że zamiast skupiać się na drodze, podglądałeś jak przebierałam się na tylnym siedzeniu? Albo jak gapisz się czasami na moje nogi zamiast patrzeć przed siebie? - bezczelnym zagraniem było porównywanie ich umiejętności, które zwyczajnie były nieporównywalne. Jeśli tylko wystarczająco się skupi, istnieje spora szansa, że do punktu docelowego dowiezie ich w jednym kawałku. Całych, żyjących, oddychających.
- Dla ciebie mam paszport. Wymyśliłam ci nową osobowość i całą historię - odpowiedziała, uśmiechając się, kiedy on wyraźnie się uśmiechnął. Nie skomentował tego w żaden sugestywny sposób, pozwolił sobie na żart, ale znała go na tyle, by wiedzieć, że krok jaki wykonała bardzo go cieszył. Nosiła się z tym zamiarem od dawna, potrzebowała tylko kogoś, kto pchnąłby ją w odpowiednim kierunku, kogoś kto zmusiłby ją do tego, kto pokazałby jej, że powinna to zrobić, aby definitywnie zerwać z przeszłością. Sytuacją jaka ją otrzeźwiła była kłótnia o Abrahama, której sens zrozumiała po czasie i chociaż nie poinformowała blondyna, że to zrobi - zrobiła. I była z siebie dumna, przedstawiając się znowu jako Aviana Thornton. Czuła, jakby grunt pod jej nogami wyraźnie tężał, nie był już tak grząski jak kilka miesięcy temu. - Przykro mi, to nie Meksyk, ale możemy zmienić plan, jeśli bardzo zależy ci na tej rozpuście - czy jakimkolwiek problemem byłoby zawrócenie i całkowite przeorganizowanie dwóch nadchodzących dni? Absolutnie. Meksyk też był na liście miejsc do odwiedzenia, plasował się wysoko, mówili o tym tyle razy, że podróż do niego wydawała się być tak naturalna jak picie rano kawy. - Chcesz? - wyraźnie przyśpieszyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skłamałby mówiąc, że w miarę, gdy upływała ich podróż spoglądał na drogę coraz mniej. Mimo wszystko, początkowy szok zaczął zanikać, a ruch robił się coraz lżejszy gdy wyjeżdżali z miasta, więc też miała mniej okazji na wjechanie w inne auto. Nie, żeby w nią wątpił, czy w pełnym przerażeniu udawał, że nie powinna prowadzić - w takim wypadku kazałby się jej zatrzymać od razu, chyba, że zrobiłaby to na barierce obok. Trochę bawiło go to, jak udawała, że nie wie co robić i prowokowała go poprawiając w lusterku makijaż czy włosy, bo wtedy uznawał, że to najwyraźniej był element ich gry. Że tak naprawdę na pewno była doskonałym kierowcą, po prostu teraz przesadzała, żeby do końca podróży zastanawiał się, czy dojadą w jednym kawałku.
Tak, to wolał sobie powtarzać w głowie.
- Na pewno bardzo ci to przeszkadza - odparł pod nosem, uśmiechając się do wspomnień. Kiedy on prowadził, nie tylko mógł na nie spojrzeć, ale była też na tyle blisko, że na jednym z nich mógł odłożyć rękę, prowadząc drugą i tylko sporadycznie ją puszczając żeby zmienić bieg.
Może gdyby wcześniej prowadziła przy nim samochód, gdyby był pasażerem w czymś, co nie wyglądało na tak potwornie wielkie w porównaniu do niej, byłby bardziej swój. Ale nie dość, że byli w nowej sytuacji, to jeszcze wrzuciła go na głęboką wodę, w której zaczynał się właśnie odnajdywać.
- Jak się teraz nazywam? Mam nadzieję, że nie Sebastian - odrzucił z rozbawieniem, rozglądając się dookoła.
Znał trochę Seattle i drogi, którymi wyjeżdżano z miasta. Jeździł nimi nieraz, czy rekreacyjnie, czy służbowo. Ale poza znajomością kierunku, w którym się poruszali, nie dawało mu to żadnej przewagi czy dodatkowych strzępków informacji. Przez chwilę przyglądał się znakom, obstawiając w głowie, w którą stronę skręci i doszukując się w krajobrazie wskazówek, ale szybko się w tym poddał, zamiast tego przyglądając jej się otwarcie. Z większą pewnością trzymała kierownicę gdy droga była głównie prosta, a aut na niej było niewiele w porównaniu z gęstym ruchem w centrum.
- Nie - odpowiedział po chwili namysłu. - Meksyk może poczekać. Poza tym, ciekawi mnie, co tam wymyśliłaś.
Uśmiechnął się pod nosem, także na jej twarzy szukając dodatkowych informacji. Ale kłamstwo przychodziło im zabawie tak łatwo, jak prawda i wiedział, że jeśli mówiła, że dowie się na miejscu, to dowie się na miejscu. Interesowało go za to ile to potrwa.
- Potrzebuję jakichś wskazówek - oznajmił, jakby winna mu była jakiekolwiek, inaczej każe jej się zatrzymać i wysiądzie na poboczu. - Ile będziemy jechać? Godziny czy dni?
Wyjazd na weekend sugerował miejsce, do którego nie będą musieli przebijać się przez kilka stanów, jadąc przez wiele, wiele dni. Ale jego grafik był luźny, tak jak i jej i oboje byli skłonni do road tripów, bez względu na to jaka była pora dnia i o jakie porze mieli dotrzeć na miejsce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może to było dla niego idealnym rozwiązaniem. Wmawiać sobie, że udawała, że wcale nie miała pojęcia, kiedy zmienić bieg na wyższy, a kiedy powinna go zredukować tak, aby duży silnik pod maską nie dusił się z powodu zbyt małych obrotów. Mogła okłamywać go w ten sposób do samego końca ich podróży, o ile w ogóle dokądkolwiek dojadą, bo zaczynała szczerze wątpić po trzydziestu kilometrach jechania prostą drogą, że nie pomyliła ścieżek. Nie pamiętała nic z trasy, którą prześledziła przed wyjazdem kilkukrotnie. Wiedziała jaki był punkt startowy i który stanowił ich cel, ale ta wiedza, podobnie jak jej umiejętności były totalnie ograniczone.
- Edward - rzuciła pierwszym imieniem jakie przyszło jej na myśl. - Może być? Brzmi bardzo dostojnie. Pasuje do twoich brytyjskich korzeni. Jest takie... takie ważne - gdzieś między słowami być może, a być może wcale, przekazywała mu wskazówki, brzmiące dla niej jak łatwy rebus, jednak dla niego najpewniej zupełnie odwrotnie. - Wiesz, że dawno straciłeś swoją trzecią próbę? Próbujesz oszukiwać - zaśmiała się rozbawiona tym, że wciąż próbował odgadnąć. Wymienił już dużo więcej potencjalnych miejsc do których mieli się udać i poza Meksykiem, który wyraźnie zanegowała, nie powiedziała ani razu tak, ani razu nie. - Nie wiem, skąd mam wiedzieć? Czy wyglądam, jakbym potrafiła oszacować ten czas? Równie dobrze możemy jechać przez równe dwa dni, jeśli postanowimy po drodze zobaczyć coś więcej albo... jeśli nagle zachcę się zatrzymać, bo odczuję wyraźną potrzebę kochania - zbyła go krótkim wyznaniem, podejrzewając, że kolejne ziarno niepewności, poza tym dotyczącym posiadania przez nią prawa jazdy, które w nim zasiewała, dotyczyło tego, że jej plany wyjazdowe były bardzo niesprecyzowane.
- Coś się tutaj świeci od kilku minut - pokazała palcem na deskę rozdzielczą, gdy poddała się w samodzielnych próbach rozwikłania tejże zagadki. Zmarszczyła czoło, przechylając głowę na bok, a kiedy on przysunął się w celu sprawdzenia co miała na myśli, nadstawiła policzek domagając się całusa z naturalnym uśmiechem na ustach. - Zapomniałam zatankować - oznajmiła, widząc malujące się w jego oczach zaskoczenie, gdy pewnie z łatwością rozszyfrował co oznaczała uparcie świecąca się ikonka. Wiedziała, że powinna to zrobić, przypomniał jej o tym nawet mężczyzna wynajmujący samochód, podkreślając kilkukrotnie, że kwestia uzupełnienia baku leży wyłącznie po jej stronie. Zrobiłaby to, jednak podjeżdżając pod mieszkanie Rykera była na tyle zaaferowana ich podróżą, że zwyczajnie wyleciało jej to z głowy. - Taki duży samochód na pewno ma duży bak - zmarszczyła czoło przyglądając się leżącej bardzo, bardzo nisko wskazówce. Niewątpliwie podróżowanie samolotem wychodziło jej znacznie lepiej. Wsiadała w taksówkę, jechała na lotnisko, wysiadała w innym mieście albo kraju, dowożono ją pod hotel. Jedyne o co musiała się martwić, to czy nie zaśpi na lot powrotny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Edward. Brzmiało równie poważnie jak Sebastian, może trochę bardzo brytyjsko. Powinien się najwyraźniej postarać na wejście w swój brytyjski charakter, bo ewidentnie był dla niej zbyt zamerykanizowany. Niestety jego korzenie w Wielkiej Brytanii były tak mocno w nim zarysowane, że nawet sam ich nie widział i wątpił, by cokolwiek było w stanie je w nim obudzić teraz.
- Andrew nie jest ważne? - spytał z rozbawieniem, wiedząc, że niewiele z tego co mówiła miało głębszy sens. - Zapamiętam to sobie. Sebastian, Edward. Masz z moim imieniem problem, musisz to przyznać.
Może i wykorzystał swoje próby, ale nie mogła myśleć, że miała prawo dać mu tylko trzy. Jeśli mieli jechać przed siebie te całe dwa dni, jego cierpliwość wreszcie zostanie nadszarpnięta a ciekawość zacznie grać pierwsze skrzypce. Nadal nie wiedział, gdzie jadą, nadal nie widział nic charakterystycznego w drodze, po której się poruszali i wciąż nie był pewien, czy ona to wszystko wiedziała.
Bo nawet nie zdziwiłby się, gdyby wywiozła ich w szczere pole, z bagażnika wyjęła namiot i rozpoczęła camping. I absolutnie mu to nie przeszkadzało, czy znów jechali nad jezioro, czy w góry, czy w pola, lasy, czy do pięciogwiazdkowego kurortu, który wytrzepie z jego portfela resztę zaoszczędzonych pieniędzy. Tak czy inaczej, poprawił się tylko w miejscu, gotów na każdą z ewentualności bo nie wątpił, że przy Avianie nigdy nie będzie się nudził, choćby byli ze sobą do końca życia.
Przysunął się do niej, wychodząc nieco spod swojego pasa, tylko po to, by móc pocałować ją w tej maksymalnie niekomfortowej pozycji w siłę.
- Na pewno jakoś sobie w tym poradzimy - mruknął, nim wrócił na swoje miejsce, gdzie w razie potencjalnego wypadku nie ryzykował skręceniem karku.
Parsknął śmiechem gdy wspomniała, że coś jej się tam świeci. Skoro podszywała całą ich wycieczkę i swoje umiejętności wartą żartu, nie wziął jej słów na poważnie. Kiwnął głową, zgadzając się, robiąc poważną minę, która odpowiadała potencjalnej powadze sytuacji.
- To znaczy, że auto działa. Jedź dalej - rzekł od razu, inteligentnie, zanim nie zerknął z czystej ciekawości na pulpit i zauważył ikonkę pustego baku.
Dopiero wtedy zaśmiał się głośniej, choć nieco mniej lekko, a bardziej przez łzy.
- To teraz módlmy się o stację benzynową, moja ty królowo szos.
Było zabawnie, przez pierwsze pięć minut. Po kolejnych pięciu zaczęło się robić niepokojąco, a po dziesięciu - nerwowo. Auto jechało dalej, na oparach sunęło do przodu, nie porzucając ich na środku drogi i wreszcie, w pewnej chwili dostrzegli znajomy znak na horyzoncie.
Gdy podjeżdżała na miejsce, odpiął swój pas, wychodząc również na zewnątrz. Powietrze było chłodne, ale dzień wydawał się ciepły i słoneczny. Kontrastował z szarą jesienią, którą widzieli za oknami ostatnio.
- Mogę zatankować, jeśli skoczysz po kawę - zaproponował, słuszną według niego wymianę, obchodząc samochód. Nie śpieszyło mu się jednak do zmiany słów w czyny, zamiast tego objął ją, gdy wyszła ze swojego miejsca. - Ewentualnie kurczaka z rożna, cztery hot dogi i tanie wino, ale wtedy zarzucę ci, że kopiujesz moje pomysły na wspólny wieczór - dodał złośliwie, pochylając się by pocałować płatek jej ucha.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona z kolei nie zdziwiłaby się, gdyby finalnie nie dotarli do miejsca docelowego. Gdyby faktycznie zatrzymali się gdzieś po środku niczego, gdzieś w miejscu, w którym zobaczyć można było co najwyżej wschód i zachód słońca, robiące większe wrażenie z okien ich własnych mieszkań w Seattle. Nie byłoby jej żal wydanych na wynajem samochodu pieniędzy, ani opłaconego hotelu, za który, jak podejrzewała, słono przepłaciła, bukując miejsca na ostatnią chwilę. Z nim mogła pojechać dokądkolwiek, posiadając pewność, że najmniej urokliwe miejsce stanie się pięknym wspomnieniem do którego będą mogli, i co ważniejsze - będą chcieli jeszcze wrócić.
- Jesteś pewien, Edward? - tak, zamierzała go w ten sposób nazywać. Nie, nie miała najmniejszego problemu z jego imieniem, chociaż kiedy zasugerował to w żartach, odpowiedziała obojętnym wzruszeniem ramion, mówiącym ni mniej, ni więcej cóż mogę ci powiedzieć?. - Jak na moje wygląda to na problem, który szybko powinniśmy rozwiązać - nie było jej tak bardzo do śmiechu jak jemu, jednak wciąż w kącikach ust błąkał się uśmiech. Nie potrafiła stwierdzić skąd i jak bierze w sobie ten optymizm, totalnie się na nią nie denerwując. Gdyby sytuacja była odwrotna - najpewniej chciałaby go teraz zamordować, bo przecież jak można zapomnieć zatankować samochód? Tymczasem Andrew zdawał się przednio bawić, dostosowując się do każdej sytuacji, w którą celowo albo zupełnym przypadkiem ich wrzucała. Kochała każdą jego cechę, utwierdzając się w tym uczuciu z każdym dniem coraz mocniej. - Zjeżdżam, uwaga - tym razem wrzuciła kierunkowskaz, zwolniła i zaparkowała tuż obok odpowiedniego dystrybutora. Taką miała nadzieję, zostawiała ten problem jego głowie i rękom, sama wykorzystując okazję, aby wyjść i lekko się przeciągnąć, co skutecznie jej uniemożliwiał, przyciągając do siebie w chwili jej nieuwagi.
- Mijaliśmy motel - odpowiedziała niemal bezwiednie, pozwalając mu się całować. Nie miała nic przeciwko pauzie mimo, że przejechali dopiero kilkadziesiąt kilometrów z czego dużą część stanowiło poruszanie się po zatłoczonym Seattle. - Ewentualnie mamy bardzo dużą kanapę z tyłu - i przyciemniane szyby. Nie bez powodu wybrała takie auto, po prostu czuła co może się wydarzyć i jakie atrakcje mogą spotkać ich w trakcie pozornie krótkiej podróży, jaka zdawała się właśnie niebotycznie wydłużać. I w ogóle jej to nie przeszkadzało. - Nie odczuwam potrzeby, żeby tam iść, w ogóle, tutaj jest mi całkiem dobrze - bezczelnie wsunęła zimne dłonie pod jego koszulkę, niewiele robiąc sobie z tego, że zza szyby sklepu na przydrożnej stacji, zerkały na nich oczy ciekawskiego sprzedawcy. Zajmowali miejsce do tankowania, a właściwie dwa, bo auto było duże i nie poczynili nawet kroku, aby uzupełnić bak. - Mam iść, naprawdę? - wspięła się na palcach wysoko, aby móc szepnąć mu do ucha. Pocałowała wrażliwe miejsce tuż za nim, powielając ten sam gest i z drugiej strony. - Jesteś pewien? - paznokciami przesunęła po nagiej skórze, odsuwając się od niego z triumfalnym uśmiechem na ustach. Właściwie w tym momencie była gotowa oddać mu... niestety nie siebie. Ale miejsce za kółkiem. Była pewna, że o wiele lepiej bawiłaby się jako pasażer, testując jego cierpliwość i to jak daleko w tym bezczelnym flircie mogła się posuwać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z wolna godził się z tym, że do końca co najmniej dzisieszego dnia pozostanie Edwardem. Nie wiedziała jeszcze tylko, że za karę za każdym razem, gdy tak ją nazwie, pokaże jej swój nieudany, brytyjski akcent w pełnej krasie. Poza tym, był już Sebastianem, mógł grać Edwarda. Ich wspólna gra w udawanie od dawna już nie miała żadnych poważnych podłoży w chęci ukrywania tego, kim byli naprawdę. Teraz znali się lepiej niż kiedykolwiek a on wiedział, że pod każdym jej udawanym obliczem znaleźć mógł odrobinę Aviany.
Przywykł do tego, że problemy, które powinny go denerwować, zwykle były naprawdę poważne. Nic innego nie było warte grymasu czy poważniejszego stresu. Koniec końców, nawet, gdyby utkwili na środku drogi, czekając, aż ktoś ze znajomych łaskawie po nich przyjedzie, mieliby więcej czasu dla siebie. Może na przerwę, o której tyle myślała.
Podziwiał jej umiejętności przestrzegania kodeksu drogowego. Nawet kiwnął jej głową z uznaniem, gdy ostentacyjnie kliknęła migacz nim skręciła w prawo. Aviana okazała się doskonałym kierowcą, pod warunkiem, że na jezdni nie było nikogo poza nią. Ale na drodze, na której skończyli, jadąc w złym, a może dobrym kierunku, nie było żadnych aut poza potworem, którego wynajęła, więc wszystko się dobrze złożyło.
Stacja przydrożna była mała. Mógł czuć na sobie spojrzenie pracowników, którzy dostrzegli niebotycznych rozmiarów, bogato wyglądające auto zatrzymujące się przy miejscu do tankowania.
Skutecznie o nich zapomniał w tej samej chwili, w której dostrzegł, jak jej usta wyginają się w podstępnym uśmiechu a w oczach pojawia niebezpieczny błysk.
- Brzmi sensownie - odrzekł elokwentnie, nie precyzując, o którą opcję mu chodziło, choć motel nie brzmiał zachęcająco. Musieliby się do niego wracać, musieliby gdzieś jechać, znów ryzykować tym, że nie dożyją, albo że wjadą w słupek w trakcie parkowania, co mogło zabić ten naturalny klimat. - Mhm.
Schował westchnienie w jej szyi, na krótką chwilę tracąc poczucie przestrzeni, w której się znajdowali. Składając na jej szyi pocałunkiem, wyznaczał ustami szlak, pozwalając, by jego ciepły oddech drażnił jej skórę, domagającą się więcej,
Nie powinna żartować w ten sposób. Głównie dlatego, że w swoje bezczelności mógł posunąć się bardzo daleko. Mógł dłońmi zjechać wzdłuż jej talii i jednej pozwolić zatrzymać się na biodrze, podczas gdy która zahaczała o krawędź jej bluzki, wsuwając się pod spód, idąc za przykładem tego, co robiła jemu.
- Nikt ci nie każe - przyznał, unosząc głowę by następny pocałunek złożyć już na jej ustach. - Możemy jechać bez paliwa - dodał, nie myśląc o tym, jakie słowa dokładnie wypowiadał wprost w jej miękkie i czerwone usta. - I bez kawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nienawidziła tego jak słaba była w obliczu każdego gestu, którym ją obdarowywał. Była pewna, że trzyma go w garści, że jest znacznie bardziej odporna na pocałunki, na ten niewinny i subtelny dotyk pod wpływem którego na jej ciele pojawiała się gęsia skórka i ten stanowczy, wymowny, gdy ciało dosłownie domagało się więcej, całkowicie ją zdradzając. To ona miała w tej chwili trzymać go w garści, ale wyraźnie stęskniona w ułamku sekundy zapominała o grze, w której chciała wieść prym.
- Hm? - zapytała głucho, nie bardzo wiedząc co miał na myśli. Co w tej chwili brzmiało dla niego sensownie? Chciał, żeby wsiadła w tą piekielną maszynę i zawróciła, aby pojechała dalej i dowiozła ich do celu, żeby znalazła wystarczająco odludne miejsce, gdzie mogliby odpocząć, bo droga wyraźnie dała im w kość? Nie wiedziała, nie rozumiała go i wcale nie pomagał jej tym co właśnie robił. Bezwiednie tupnęła nogą, gdy odsunęła się na wyciągnięcie ręki, a on z powrotem przygarnął ją w swoje ramiona. - Jesteśmy na stacji benzynowej w środku dnia - mruknęła między jednym a drugim pocałunkiem ochoczo składanym na jego ustach. - Ktoś przygląda nam się zza szyby - odchylając głowę na bok ułatwiała mu dostęp do szyi, której pieszczoty uwielbiała najbardziej. To było to miejsce, które obdarowywane dużą dozą atencji, odbierało jej poczucie miejsca i czasu, mimo, że upierdliwy głos w głowie nakazywał jej przestać. - Stop - niechętnie, ale odsunęła się z wypiekami na policzkach i jednoznacznym uśmiechem. - Dobrze, że wzięłam pokój z dwoma łóżkami. Albo dwa pokoje? - powiedziała, oddalając się w kierunku stacji benzynowej tyłem do kierunku ruchu. Była właściwie w połowie niedalekiej drogi, gdy nagle zawróciła, podbiegając do niego i oplatając ramiona wokół jego szyi. - Kocham cię - powiedziała prostu w jego usta, raz jeszcze je smakując. - Kupię ci kubeł zimnej wody - oddalając się znowu, zniknęła w sklepie, gdzie starszy mężczyzna posyłał jej wyraźnie zgorszone spojrzenie, na które ona odpowiadała uśmiechem.
Wracając do auta po uregulowaniu rachunku, podała mu parującą kawę i wyciągnęła dłoń, by oddał kluczyki. - Muszę się do czegoś przyznać - oparła się o maskę samochodu, patrząc prosto na niego. - Sprawdziłam mapy tylko dwa razy i przez całą drogę do twojego mieszkania powtarzałam sobie w myślach jak mam się kierować - skinęła głową, czując narastające rozbawienie. - Teraz za nic w świecie nie pamiętam którędy mieliśmy jechać, ale jestem prawie pewna, że jakie dwadzieścia kilometrów temu był zjazd, w który powinnam skręcić - mimo, że się śmiała głośno i żywo, to wcale nie był żart. Nie tłumaczyła mu, dlaczego nie skorzystała z mapy w telefonie, mając nadzieję, że to proste równanie jest dla niego jasne. Wątpiła też, że jakimkolwiek problemem stałoby się dla niego kręcenie się po bezdrożach przez najbliższe dwa dni. - Czy masz ochotę już mnie zabić? - zapytała, przygryzając dolną wargę wciąż lekko opuchniętą od pocałunków, których starała się teraz w myślach nie przywoływać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nienawidził jej upierdliwego głosu, nawet jeśli prawdopodobnie to on ratował ich przed kolejnymi mandatami.
- Hm? - odpowiedział jej tym samym, choć w jego mruknięciu pobrzmiewał fałsz.
Jemu łatwo przychodziło zapominanie to, gdzie byli. To, że potencjalnie cała obsługa stacji, złakniona emocji i akcji, stała teraz pod oknami, przyglądając się blokującej im dwa stanowiska parze. Czuł, że przysuwając się do niego rzuciła mu wyzwanie, a on i tym razem podjął rękawicę. Tyle, że w przeciwieństwie do niej, dla niego równoznaczne było to z zapomnieniem o wszystkim innym naokoło.
Tęsknił za tym, gdy nerwowo próbowała się odsunąć, gdy serce mówiło jej jedno, a umysł nakazywał drugie. Kiedy zdrowy rozsądek kierował jej ciałem, sprawiając, że odstępowała o krok dalej, choć oboje wiedzieli, że chciała, by znów pochwycił ją w ramiona.
- Pewnie zastanawia się kto wynajmuje takie auto, żeby jeździć nim drogami stanowymi - zażartował, znów przyciągając ją do siebie, znów odkładając dłonie na jej talię, wsuwając je pod jej gruby płaszcz. Składając na jej jszyi pożegnalne pocałunki, wyczuwając, że jednak musieli ruszyć dalej. Że mogli poczekać aż dojadą do miejsca, w którym mieli się znaleźć - przynajmniej wedlug niej.
Westchnął cicho, zatrzymany jak zabawka na torze wyścigowym, krótkim słowem stop. Wyprostował się, spoglądając na nią z góry, obracając lekko głowę w bok, gdy przyglądał się temu, jak wiatr muskał jej twarz, chwytając jej włosy w swoje objęcia.
- Będę musiał przechodzić balkonem? - zażartował, tym razem pozwalając jej się odsunąć. Może miała rację. Może tym razem to nie był ten moment, ani to miejsce. Tutaj zatrzymali się tylko po benzynę, a weekend mieli cały dla siebie, nieważne gdzie dokładnie ich wiozła. - Nie rozciągałem się od studiów, ale postaram się dać z siebie wszystko.
Parsknął śmiechem, odwracając się w kierunku dyspozytora. Przyjrzał się oznaczeniom nadrukowanym na przyklejonych na niego naklejkach, zastanawiając się, który rodzaj benzyny pasował do potwora, którego im wynajęła. Przynajmniej do chwili, w której dostrzegł, jak nagle zawróciła, znów znajdując się w jego ramionach, przechwycona w locie.
Wtulił twarz w jej rozpuszczone włosy, gdy z jego ust wydostało się westchnienie. Wiedział, że z czasem kocham cię było zwrotem, do którego ludzie się przyzwyczajali. Ale on jeszcze nie zdołał tego zrobić. Dla niego wypowiedzenie tego, czego byli oboje świadomi, było czymś nowym, ekscytującym. Co zapierało dech w jego piersi.
- Ja ciebie też. I nie opuszczę cię aż do śmierci - z rozbawieniem zacytował przysięgę małżeńską. - Czyli mamy jakieś trzydzieści minut, chyba, że na ulicy pojawi się ruch.
Odprowadził ją spojrzeniem gdy ruszyła do budynku, w którym teraz pewnie ludzie rozpierzchali się na wszystkie strony, udając, że wcale nie obserwowali ich przez szybę. Sam zajął się tankowaniem, po tym, gdy rozwikłał już zagadkę tego, która mieszanka była dla tego auta odpowiednia. Gdy wróciła, stał oparty o zatankowane auto, ciesząc się promieniami słońca, których ostatnio w Seattle ciężko było znaleźć.
Słysząc jej historię, nie był w stanie się nie śmiać.
- Świetnie - skwitował, nie ruszając się nawet z miejsca. Świadomie stał tuż przy drzwiach kierowcy, tym razem nie planując tak łatwo dopuścić jej za kierownicę. - Mam propozycję. Ty sprawdzaj mapy, ja poprowadzę - nachylił się ku niej, myśląc o wielu rzeczach, które mógłby teraz z nią zrobić, ale morderstwo nie było jedną z nich. - Dzięki temu nie zobaczę, gdzie jedziemy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniosła brew do góry, czując przemożną chęć, aby w momencie, w którym usta Rykera z namaszczeniem pieściły jej skórę, unieść do góry dłoń i pomachać mężczyźnie stojącemu w oknie. Powstrzymała się z cichym westchnieniem, rozkoszując się przyjemnymi doznaniami, wiedząc, że nieuchronnie zmierzają do końca. Gdyby to on był rozumem, a ona sercem właśnie lądowaliby na tylnym siedzeniu, niewiele robiąc sobie z faktu bycia na stacji benzynowej w środku dnia. Wziąłby ją bez żadnych zahamowań, bo już teraz przesuwał granicę przyzwoitości dostępnej dla obcego oka niebezpiecznie daleko.
- Myślę, że zastanawiają się bardziej jakim musisz być kiepskim kierowcą, że to ja go prowadzę - odbiła piłeczkę, drżąc pod jego dotykiem. Wstrętne ciało ciągle zdradzało jak bardzo to czego chciała było odmienne od tego co powinna. Nie spodziewała się, że po kilkudziesięciu minutach trasy, kiedy zatrzymają się w określonym celu, nakreślą zupełnie inny. Mimo dwustu kilometrów, które wciąż mieli przed sobą, może trzystu, była w stanie nieco zmodyfikować plany. Zatrzymać się gdzieś na dłużej, dojechać tam trzy godziny później albo nazajutrz rano. Tak, robił w jej głowie szalony bałagan i tylko zgryźliwy humor był w stanie ją otrzeźwić.
- Jesteś taki okropny. O K R O P N Y - wytknęła mu, kiedy w bezczelny sposób przywołał po raz kolejny jej umiejętności, a raczej brak, poruszania się samochodem. Wiedziała, że była w stanie odpłacić mu się pięknym za nadobne, a z każdym krokiem jaki wykonywał, uśmiechając się złośliwie, rzucając sarkastyczne uwagi - nawet jeśli tylko w żartach, nawet jeśli doskonale o tym wiedziała - sprawiał, że była bliższa wcieleniu swojego planu w życie. - Możesz być pewien, że za te wszystkie niemiłe insynuacje zostaniesz ukarany - uniosła prowokacyjnie brew, okrążając samochód, bo nie było siły, która odciągnęłaby ją od chęci ponownego posadzenia tyłka za kierownicą i ruszenia w trasę. - Nie pozwolę ci się dotknąć przez cały weekend. Nie pozwolę ci się nawet pocałować. To przed chwilą było twoim ostatnim momentem, szkoda, że nie sięgnąłeś po więcej, możesz żałować - prychnęła z poważną miną, ale błyskiem rozbawienia w oku. Podążyła za nim, odchylając się do tyłu, kiedy on pochylał się na nią. Stanowczym gestem odsunęła go od siebie, układając dłoń na jego klatce piersiowej, bo znajdował się blisko-za-blisko linii za którą szlag trafiłby każde jej słowo i pozwoliłaby mu zrobić ze sobą wszystko. - Kluczyki - podskoczyła w miejscu, kiedy uniósł rękę do góry i nie zamierzał odpuszczać. Stojąc na prostych nogach, ułożyła dłonie na biodrach, a jej spojrzenie było do przesady wymowne. - Serio? - rozejrzała się dookoła, rozważając dostępne opcje. Niestety każda z nich była nieprzyzwoita albo chociaż niestosowna, by posiłkować się nią tutaj. - Nigdzie z tobą nie pojadę - oparła się o maskę, krzyżując ręce na wysokości piersi. Na nos nasunęła przeciwsłoneczne okulary, wyciągając twarz w kierunku ostatnich ciepłych promieni, ignorując jak chłodny wiał wiatr. Wreszcie widząc kolejny raz patrzącego na nich sprzedawcę, który szacował czy powinien wezwać policję, czy dać im jeszcze kilka chwil - pomachała mu i posłała w powietrzu całusa. - Ignoruję cię - poinformowała szczerzącego się od ucha do ucha blondyna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jej obietnice brzmiały bardzo groźne, szczególnie, że nie miały żadnego pokrycia. Widział, że za złośliwym uśmiechem chowają się zgoła inne emocje. Takie, które nie pozwolą jej wytrzymać tych dwustu, trzystu kilometrów, które mieli przed sobą, bo wybrała taką, a nie inną destynację. Wciąż niczego nie wiedział, więc ciężko było mu myślami skupić się na tym, gdy dotrą na miejsce. W końcu faktycznie, będą pewnie mieli cały czas dla siebie i miejsce pozbawione gapiów, nie blokując żadnych stanowisk na stacji benzynowej i nie ryzykując, że zgarnie ich policja, z Jurgenem na czele.
- O nie - westchnął teatralnie, patrząc, jak obchodzi samochód. Z zewnątrz różnica w rozmiarach była jeszcze bardziej dobitna, co tylko wzmagało jego rozbawienie. Ludzie za szybami musieli uważać tak samo, patrząc, jak wściekła, z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej, maszeruje obchodząc auto dookoła, co zajmowało komicznie dużo czasu przez jego rozmiar.
- I co ja teraz zrobię? - spytał, pochylając się w jej kierunku i widząc, jak skrzętnie i od razu się od niego odsuwa. - Chyba nie mam wyjścia - dodał, obejmując ją dłonią, tylko na chwilę, zanim znów wydostała się spod jego ramienia.
Wsadził palec w kółko kluczyków i obrócił nimi dookoła, tuż przed jej nosem, podrywając rękę w górę gdy tylko po nie sięgnęła.
Może gdyby myślał racjonalnie, zauważyłby, że pewnie mieli jakąś godzinę meldunku w ich hotelu, pensjonacie czy czymkolwiek, co im wynajęła. Że zatrzymywanie się w tej chwili lub robienie pokazu ludziom oglądającym ich zza szyby nie należało do elementów ich wyprawy - ale jakoś dla niego warto było ten cenny czas potracić, bo bawił się doskonale.
- Za takie oszczerstwa i groźby w moim kierunku? - spytał, kręcąc głową, z ręką dumnie uniesioną w górze. Podrapał się po głowie, jakby mocno zastanawiał się nad tym, co powinien teraz zrobić, a klucze brzdęknęły tylko o siebie. - Masz rację, Możesz pojechać sama.
Odwrócił się przodem do samochodu, oceniając jego wysokość, po czym odłożył kluczyki na sam środek jego dachu - tam, gdzie sam musiał sięgnąć, żeby móc je dostać.
- Proszę bardzo - oznajmił jej, bardzo ze swojej przebiegłości dumny. - Skoro nie chcesz mojej pomocy, to sobie je weź.
Jakby nie patrzeć, nie trzymał ich już z daleka od niej, z premedytacją. Teraz grzały się tylko na dachu auta, w jesiennym, ale ciepłym słońcu, gotowe na na prawdziwego kierowcę, który je ściągnie i dane mu będzie ujarzmić auto. NIe sądził, żeby posunęła się do wspinaczki po masce, ale z czystej, bezczelnej ciekawości przyglądał jej się otwarcie, patrząc, jak rozważa następne opcje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, zdawała sobie sprawę jak niewiele robił sobie z każdego jej słowa, które teraz wypowiadała. Podobnie traktował gesty, gdy odsuwała się od niego, kiedy go karciła, kiedy przecząco kręciła głową w przesadnie wymowny sposób. Niczego nie brał na poważnie, bo znowu zupełnym przypadkiem, tak bezcelowo zaczęli grę prowadzącą donikąd. Finał był znany jeszcze przed jej rozpoczęciem - prędzej czy później wylądują w łóżku albo na tylnej kanapie samochodu, nawet nie śmiała w to wątpić. To co robili teraz, w ich prywatnym święcie, którego nikt nie rozumiał, co już dawno ustalili, można śmiało było nazwać długą grą wstępną. Zdecydowane odbiegającą od ram w jakich zazwyczaj była ona określana.
- Nie wiem. Może powinieneś pomyśleć o innym towarzystwie na ten weekend? Jestem pewna, że jeśli się postarasz, to zdobędziesz jakoś numer do tej blondynki z dużym biustem - obojętnie wzruszyła ramionami, uśmiechając się kącikowo. Nie spróbowałby, wiedziała o tym, nie chciałby próbować. Jeszcze nigdy nie pokazała mu jak potrafi być zazdrosna i szczerze? Nie powinien się do tego śpieszyć. - Och - wskazała ruchem głowy na dziewczynę wysiadającą z auta przy dystrybutorze po drugiej stronie. - Albo ona - badawczo mu się przyjrzała, oceniając czy z kolei on nie patrzy w tamtym kierunku zbyt długo.
Niby niezainteresowana, nadsłuchiwała jego kroków i raz po raz, od niechcenia, obracała się przez ramię, aby zobaczyć co robi. Widząc jak kluczyki od samochodu lądują na samym środku dachu, uniosła wysoko brwi w kompletnym zaskoczeniu. Była wysoka, miała ponad sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, a to stanowiło całkiem sporo jak na kobietę, jednak w starciu z ponad dwumetrowym autem nie miała szans. Nie dosięgnie do nich, choćby gimnastykowała się z każdej możliwej strony. Nie wyciągnie po nie swojej ręki nawet jeśli postawi stopę na wysokim progu, który niewątpliwie posiadał GMC, bo wciąż będzie brakować jej paru, jeśli nie parunastu centymetrów. - Chyba sobie żartujesz - zsunęła okulary na czubek nosa, odrywając pupę od nagrzanej karoserii. Wbiła w niego natarczywy wzrok. - Chwytasz się naprawdę tanich zagrywek, wiesz? - rozejrzała się dookoła analizując opcje, jakie miała, a których nie było zbyt wiele. Nie zamierzała czołgać się po masce, robić z siebie jeszcze większej wariatki w oczach skonfudowanego sprzedawcy, ani tym bardziej prosić go o pomoc, bo przewyższała go o głowę. Zresztą szczerze wątpiła, że byłby skory tutaj przyjść i bohaterko wypiąć pierś do przodu, stawiając się Rykerowi, który świetnie się bawił. - Dobrze - łapiąc w dłoń kubek z kawą wątpliwej jakości zrobiła kilka kroków w kierunku drogi. - Nie, to ty jedź sam, ja sobie poradzę - uśmiechnęła się, odwracając się do niego plecami. Ruch jaki nadała swojemu ciału do złudzenia przypominał ten jakim dumnie kroczyła po wybiegu, a wychodząc na drogę uniosła w górę dłoń i pomachała mu. Stając przy poboczu wyglądała nadjeżdżającego samochodu, jakby miała zamiar złapać stopa, choć i ona i on wiedzieli, że tego nie zrobi. Niemniej nie zamierzała być przegraną w tej batalii.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”