WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://media-dmg.assets-cdk.com/websit ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zacisnął mocniej ręce na kierownicy. To nie tak, że się bał. Wypadek zdarzył się kilka lat temu, nikomu nic poważnego się nie stało. Gazety trąbiły o tym przez jakiś czas, środowisko sportowe prawie postawiło na nim krzyżyk, idąc w ślad za Mattem, wieloletnim trenerem, powiernikiem i największym kibicem. Nie mógł po prostu zapomnieć, przejść po tym wydarzeniu do życia codziennego. Dokładnie pamiętał okropne uczucie, gdy nie panował ani nad samochodem, ani nad swoim ciałem. Dlatego czuł dyskomfort. Jeździł jedynie wtedy kiedy musiał, a jeśli mógł przemieścić się w inny sposób wybierał tę drugą opcję. Dlatego gdy coś zaczęło stukać i rzęzić pod maską nie przejmował się tym zbytnio. Rzadko używany samochód mógł stać nieruszany aż do dnia gdy rozpadnie się, wreszcie pożarty przez rdzę, Loganowi po prostu nie zależało. Co więcej, niezidentyfikowany problem z silnikiem (bądź czymś zupełnie innym skrytym we wnętrznościach maszyny) był wręcz idealną wymówką, by nie wsiadać za kółko.
Emerald, odkąd pojawiła się w jego życiu zaczęła bezczelnie zaznaczać w nim swoją obecność, bezpardonowo wyciągając Logana ze strefy komfortu, nie pozwalając się zbyć wykorzystywanymi tak często argumentami. Czasem jej towarzystwo uznawał za męczące, nie wiedząc czego się spodziewać, mając przy tym świadomość że jeśli Campbell uczepi się czegoś, będzie wierciła mu dziurę w brzuchu. Jednocześnie nie mógł pozbyć się wrażenia, że znajomość z nią wprowadzała do jego życia pozytywne zmiany. Była siłą, z którą musiał się liczyć, choć pragnął walczyć, ostatecznie często się jej poddawał.
Zerknął na dziecko bawiące się tuż przy ulicy i zacisnął mocniej uchwyt. Kontrola. Nie było w tym niczego złego. W pewnym momencie wbił sobie do głowy rozsądek i zachowawczość. Pomagały mu przez lata, ułatwiały bycie sportowcem, trzymały z daleka od problemów… A przynajmniej części z nich. Kiedyś musiał "dorosnąć", pogodził się z tym, że nie będzie jednym z tych cool staruszków, pełnych wigoru i luzu. Ale miał większe szanse na dożycie późnego wieku, w tym też jest przecież duża zaleta. Nie myślał o sobie w kategorii „nudny”, jedynie wygasła niemal zupełnie iskra spontaniczności. Zastąpiła ją lista zasad, granic nie do przekroczenia. Przyzwyczaił się do tego, nie przeszkadzało mu to.
Podjechał przed warsztat i zwolnił, wjeżdżając na teren Andy’s Auto Repair. Zaparkował samochód w wyznaczonym do tego miejscu, a potem skierował się do budynku, gdzie zapytał o Emerald. Chwilę później pomiędzy drapieżnymi nutami wydobywającymi się z głośników taniego radia rozległ się dźwięk kroków.
- Cześć. – rzucił sucho, gdy zobaczył znajomą twarz. Nie miał zamiaru wyjść na niewdzięcznego dupka, więc przywołał na twarz uśmiech. – Skorzystałem z dobrej rady. – powiedział krótko, wyjaśniając tym powód swojej wizyty.
Oczywiście, to czy rada rzeczywiście okaże się dobra było jeszcze kwestią nierozstrzygniętą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Emerald od małego miała do czynienia z samochodami. To było jej całe życie, to było coś - co kochała, ale również one, jak i jej praca, zabrały jej kogoś, komu ufała, kogo nazywała przyjacielem i kogo kochała. Niesamowicie kochała, na dobrą sprawę i oczywiście straciła to w wypadku na torze w trakcie ćwiczeń, za który obwiniała siebie samą i swoje zdolności. Czuła, jakby to ona wtedy była za kółkiem, jakby to wszystko jej się przydarzyło, tylko, że ona chodziła. A Maxwell nie. Nie potrafili przez to przejść, nie potrafili sobie z tym poradzić jak na parę przystało i niestety - trzeba było coś wybrać, ruszyć dalej (a w wypadku Eme, zatoczyć pieprzone kółko w historii). Postępowała źle. Postępowała tak, jak dawna Campbell i to mogło się skończyć jedynie katastrofą. Coś, czemu ufała ponad wszystko zawiodło ją i choć bardzo starała się przekonać, że tylko ludzie zawodzą, a maszyny dobrze prowadzone nie, to były kłamstwa. Bo wystarczy sekunda i wszystko tracisz w wyniku błędu kogoś, swojego lub maszyny.
Gdy jednak poznała Logana, no cóż. Jej uparta wersja nie zamierzała wysłuchiwać jego marudzenia i jojczenia, że on nie wsiądzie. I choć normalnie powiedziałaby, że z nią będzie bezpieczny za kółkiem, nie powiedziała nic. Po prostu zaczekała aż się upora z rozsądkiem i strachem. Bo albo trafi z nią do szpitala i naprawią jego kostkę, albo będzie musiał cierpieć kolejne minuty w niewygodnym autobusie z innymi ludźmi, zapewne na stojąco i bólem. Wybór dla niej był oczywisty, ale - nie mogła go zmusić (hehe, tak mu się wydawało). I tak zaczęła się seria niefortunnych zdarzeń w ich wykonaniu, a raczej przełamywania strachu, przyzwyczajeń i wyrzeczeń. Frytki z mcdonald's były jedynie początkiem, a jak się przekonała, miały nawet na niego całkiem dobry wpływ, rozchmurzył się - pozwalając sobie na odrobinę luzu.
- No, kogo ja widzę - zaśmiała się cicho i podeszła do mężczyzny, wycierając dłonie w czerwoną szmatkę. Wetknęła ją sobie w tylną kieszeń spodni i przytuliła krótko Logana - i dobrze, czas w końcu podreperować to i owo, poza tym, małe kroczki, a tak przynajmniej będę wiedzieć, że wszystko gra i w razie czego maszyna Cię nie zawiedzie - tu starała się być opanowana. To nie był jej błąd. To nie była jej wina. Ona swoją robotę wykonywała bez zarzutu, przynajmniej to mówił raport. Odetchnęła cicho, starając się nie wracać do tego wspomnieniami. - Zaraz zwolni się miejsce, więc wjedziesz na stanowisko. Czy dzisiaj też masz ochotę na tłustego burgera i dobre piwo po wszystkim? Jesteś chyba ostatnim moim klientem - mrugnęła do mężczyzny.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciągle zdystansowany. Nie dopuszczał do siebie ludzi, których dobrze nie znał. Emerald jednak pokazała mu już nie raz co myśli o jego zasadach, nie miała problemu z ich łamaniem, a jemu w zasadzie nie przeszkadzało to tak jak podejrzewał, że powinno. Przytuliła się do niego, on też odwzajemnił uścisk. Nie wiedział czy się kumplują, czy są znajomymi, czy może natura ich relacji jest zupełnie inna - on, w rękach Emerald, jak eksperyment, jakiś królik doświadczalny, którego los musi być tragiczny, skoro sam zabiega o uwagę szalonego naukowca. Pod jej wpływem zostanie tym ziemniaczkiem... Innego wyjścia nie ma. Ta ocena sytuacji mogła być jedynie mocno subiektywnym skrzywionym spojrzeniem człowieka, który polegał na tym co znajome, by być coraz lepszym w tym, co nadawało mu wartość. Czy skoro tenis zniknął z jego życia zostawiając ziejącą pustką dziurę, można choć trochę przykryć ją frytkami, rzucić w otchłań, mając nadzieję załatać czeluść?
Ufał jej, mimo wszystko. Na pewno jeśli chodzi o jej umiejętności. Wiedział, że jest dobra, znał ludzi, którzy korzystają z jej usług. Nie miał pojęcia natomiast, że Emerald sama borykała się z demonami przeszłości, wydającymi echo ryku silnika. Nie dostrzegł tego, że Campbell w tym momencie odganiała przykre wspomnienia. Może skupił się na upartej myśli, że z samochodami są same problemy? A może kobieta tak dobrze odgrywała opanowaną? Istniała też możliwość, że Logan był zwyczajnie zbyt ślepy, żeby dostrzec drobne niuanse, zmiany w zachowaniu, tonie głosu, innym kształcie uśmiechu czy odbiciu cierpienia, które dosięgło ciemnych oczu.
Przyjął informację skinięciem głowy. Za to pytanie, które wybrzmiało zaraz po tym wywołało lekkie zmieszanie. Logan potrzebował sekundy, żeby sformułować odmowę - Nigdy nie mam ochoty na tłustego burgera... - i dobrze mu szło do tego momentu, ale z jego ust spłynęło jeszcze coś zgoła innego, nieplanowanego - więc nie wiem jak to robisz, że za każdym razem w końcu kończymy z jakimś fastfoodem. - co właściwie było zgodą na propozycję Emerald. Nie będzie teraz walczył, wiedział dobrze jak to się skończy, z zębami zatopionymi w grubej pszennej bułce. Nie ważne jak długo będzie się bronił, może to on sam tego chciał. Jak inaczej wytłumaczyć to, że z taką łatwością się poddawał? Może skryta była w tym jakaś chęć. - Rozumiem, że w takim razie widzimy się jutro na siłowni? Mogę ci później postawić lunch. - i jeżeli to on będzie decydował o tym co zjedzą, na bank zabierze ją na zdrowe jedzenie. We wszechświecie bowiem, potrzebna jest równowaga.
Przyjemny warkot silnika zwiastował, że samochód zajmujący stanowisko zaraz je zwolni. Logan podrzucił sobie lekko kluczyki - Ok, idę po auto.
Wyszedł na zewnątrz, wsiadł do swojego pojazdu i wjechał na zwolnione miejsce. Wyłączył silnik, wysiadł. - Oddaję go w twoje ręce. - rzucił do Emerald, a sam stanął obok z założonymi rękami przyglądając się pani mechanik. - Coś stuka pod maską i hamulce często nie łapią przez chwilę, zaraz po odpaleniu. - podrapał się po głowie. Nie zamierzał wpadać w pozę macho i udawać, że zna się na samochodach. Poza tym, że nie widział w tym sensu, zgrywanie przed Emerald znawcy skończyłoby się totalną porażką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

przepraszam za zwłokę, już wracam, ale mnie praca pogrążyła :c

Nawet jeśli byłby eksperymentem, a wierzyła jednak, że nie jest, po prostu Eme w swojej naturze próbowała mu pomóc, odrobinę bardziej się otworzyć i przekraczać granice, to chyba wcale nie narzekał, prawda? Czuł, gdzieś wewnątrz, fascynację panną Campbell, która wydawała się być wolniejsza od niego, mimo własnych demonów, która potrafiła cieszyć się z drobnostek. Przekraczał z nią powoli granice. I im bardziej w to wchodził, na ile sobie pozwalał, tym chyba lepiej nawet to wychodziło, jakoś tak - na zdrowie. Przynajmniej według niej, bo przecież ile można było siedzieć w tej swojej skorupie. Czasem frytki nie są wcale takie złe, a dodatkowy ser, który i tak potem spali - nikomu jeszcze nie zaszkodził. Tak samo, jak nie szkodziło pojawić się u niej w warsztacie, co by zrobić przegląd. Był to obowiązek każdego, kto miał samochód i przede wszystkim, jeśli chciał zacząć się czuć odrobinę bardziej bezpiecznie - małe kroki.
- Powiedz to osobie, która dziś będzie ze mną go jadła. Tak, właśnie sobie - mrugnęła do Logana, święcie przekonana, że jej nie odmówi. I czy się myliła? Chyba wcale. - I to nie jest fastfood, nie zaprowadzę Cię do McDonald's - nie martw się. Poza tym, to nawet nie jest mięso - wywróciła oczami, bo każdy kto mówił, że burger w maku to super sprawa, mylił się. Ona wolała przeznaczyć taką samą ilość dolców na coś, co będzie miało jakieś wartości odżywcze. - Mam jedno takie miejsce, robią sami bułki, mięso zawsze dobre i świeże i dodatków też nie szczędzą. A przy tym, nie ocieka tłuszczem i nie smakuje jak gąbka - jeśli to go nie przekona do tego, że fastfood można zjeść dobrze i smacznie, to chyba już nic. Ale, warto było próbować. Zwłaszcza, że najwidoczniej miał słabość do pani mechanik. - Ano, możemy iść razem - posłała mu lekki uśmiech - i darmowego lunchu nigdy nie odmawiam - i nie obawiała się tak samo, że za bardzo naje się sałaty czy innych zdrowszych rzeczy. W końcu dbała o siebie, o swoje ciało, wiedziała, jak dostarczyć mu odpowiednich witamin. Gdyby jadła tylko frytki, byłaby właśnie ziemniaczkiem.
Gdy samochód wyjechał, a Logan poprowadził swoje na stanowisko, poprawiła włosy i spojrzała na mężczyznę uważnie. - Okej, dobrze, że mówisz. Pierwsze co, to hamulce, nie chcemy przecież by coś się stało, tak? - To była jedna z ważniejszych rzeczy w samochodzie. Można było nie zapanować nad kierownicą, ale hamulec pomagał w najgorszych sytuacjach, tak jak ręczny. Otworzyła maskę samochodu i zaczęła w nim grzebać, szukając przyczyny. Odpaliła kilka razy samochód, a potem wjechała pod niego z kluczem i innymi narzędziami, trzymając w ustach małą latarkę. - Co tam u Ciebie w ogóle? - Zagaiła głośnym tonem. W końcu wystawały jej tylko nogi, ciekawa konwencja rozmowy.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spoczko, zdarza się :)

Kiedyś przebojowo zdobywał świat, z arogancją i brawurą idąc przez życie, czerpiąc z niego pełnymi garściami. Oczywiście, nakładał sobie pewne ograniczenia. Założył, że jego celem jest bycie sportowcem, najlepszym jakim tylko być może. W związku z tym wszystko podporządkował temu jednemu centralnemu elementowi, trzonowi. Pierwszy wypadek, ten którego był sprawcą wzruszył nim od podstaw. Drugi wypadek, w którym uczestniczył już jako ofiara i który uszkodził go jeszcze dobitniej przypomniał mu o jego śmiertelności. Czuł jakby to była jego kara za wcześniejsze przewinienia, tłumaczył sobie, że to bzdury, ale owe przeświadczenie wciąż w nim siedziało. Nie chciał zasłużyć sobie na kolejną katastrofę. Tylko że zabrnął trochę za daleko w unikaniu potencjalnie złych sytuacji. Burger to nic wielce strasznego, Shepherd ćwiczył i dbał o zdrowie, nie przekreśli tego jeden niezdrowy posiłek. Prowadzenie samochodu niekoniecznie skończy się wypadkiem czy kolizją. Emerald musiała mu o tym przypominać.
- Masz dar przekonywania, inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć. - pokręcił głową. - Niech stracę. Obawiam się czy po takiej zapowiedzi jedzenie nie zawiedzie wysokich oczekiwań. Chwali im się, że nie dają nieświeżego mięsa. - parsknął rozbawiony. Nie brzmiało to jakby Emerald wysoko zawiesiła poprzeczkę. Wolał nie zgadywać jakie kartony zdarzało jej się zjeść wcześniej.
Campbell wiedziała od czego zacząć. Logan absolutnie nie chciał, żeby coś się stało z samochodem, szczególnie gdy był w ruchu, a Shepherd siedział w środku. Pokiwał głową na jej pytanie - Nie chcemy - zgodził się. Zerknął wokół, rozglądając się z ciekawością po warsztacie, po czym oparł się tyłkiem o wolną ławę i skierował uważne spojrzenie na Emerald. Przekrzywił lekko głowę, gdy wjechała pod jego samochód i zniknęła pod maszyną prawie cała.
- Od czego zacząć… Szykuje mi się remont. - zawiesił na moment głos, znów czując irytację względem tej niedogodności. Odbił się lekko od ławy i przeszedł wolnym krokiem do samochodu, by stanąć bliżej Eme i nie być zmuszonym do podnoszenia głosu. - Wszystko się sypie, łazienka się sypie, samochód się sypie… W sumie ja się trzymam nieźle. - wzruszył ramionami patrząc gdzieś w przestrzeń i kontynuował po krótkiej przerwie - Co nie jest odstępstwem od normy, oczywiście. - kłamstwo zwieńczone westchnięciem.
Wbił spojrzenie, z braku lepszej alternatywy, w jej łydki. - A jak mój samochód? Jest już jakaś wczesna diagnoza? - nieco przekornie nie odwdzięczył się pytaniem. Na jego twarzy błąkał się uśmiech.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Najwidoczniej ten dar przekonywania działał tylko teraz na Logana. Emerald miała wrażenie, że owszem - trudno było jej odmówić, ale wciąż brakowało jej tego pierwiastka, który na tyle przekonałby jakiegoś mężczyznę, by traktował ją serio, bardziej na poważnie i nie uciekał, gdy robiło się lepiej. Tymczasem, moc Campbell wyczerpywała się i pojawiała w momencie, gdy rozmawiała z Shepherdem. Upartym i zrzędliwym, ale przynajmniej otwartym na nowość. - Widzisz, najwidoczniej za mało jadasz na mieście - zaśmiała się - poza tym, chciałam porównać świeże mięso do McDonald's, czego nie nazwiesz mięsem, prawda? - Wytknęła mu to palcem, bo niech nie cwaniakuje. Poza tym, musiał sobie chyba zdawać sprawę, że gdzieniegdzie w wątpliwość stawiano świeżość pokarmów, czy to knajpy, bary, czy restauracje. Nie każda ma pięć gwiazdek na yelpie. - Mam wrażenie, że kwestionujesz mój gust, a tak naprawdę to po prostu zgrywasz nadętego bobka na sałacie, bo zazdrościsz, że ja mogę jeść wszystko i wyglądać tak - pokazała mu na swoje ciało - a Ty zamieniasz się w zakręconą frytkę z maczka, czy też innego grubego frytka - tak to właśnie było z tymi ludźmi. Narzekali, kwestionowali i myśleli, że potrafią lepiej, gdy tak naprawdę zazdrościli drugiej osobie czegoś.
- Hmm.. remont, słaba opcja. Masz gdzie zostać podczas niego, czy będziesz żył na gruzowisku? - Zapytała, bo dobrze rozumiała co to znaczy mieć remont i niechciane wydatki jeszcze podczas niego, jak na przykład nocowanie. - Jeśli chcesz, możesz u mnie zamieszkać na ten czas. Mnie i tak mało co jest w domu, mam dodatkową sypialnię - zaproponowała bezinteresownie kompletnie, nawet jeśli by nie przyjął zaproszenia, to Eme po prostu robiła to z dobrej woli, podobno karma wraca i małe uczynki mogą wiele zmienić. Wysunęła się spod samochodu, zerkając na niego z rozbawieniem. - Tak, całkiem nieźle się trzymasz, choć możesz jeszcze mi pokazać to ciałko, które skrywasz pod ciuchami - zagaiła, mrugając do niego, bo widoki z dołu nie byłyby wcale takie złe. Ale by go nie krępować, znów znalazła się pod autem, to hamulce były na ten moment ważne. Chciała je naprawić, by nie miał żadnych problemów. - Masz przepalony przewód, wymienię go, pościerany hamulec, więc potrzeba będzie zamienić na nowy, jak już wymieniamy resztę - ponownie pojawiła się na powierzchni i wstała, podchodząc do maski. Zerknęła jeszcze przez moment, czy wszystko grało i poświeciła latarką.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Dla dobra amerykańskich dzieci, mam ogromną nadzieję, że to jest mięso - zaśmiał się. Nie stołował się często w fastfoodach, a już nie pamiętał kiedy ostatnio jadł burgera w restauracji pod złotymi łukami. Myślał, że może to być kwestia kilku do kilkunastu lat. Może kiedyś pijany zabłądził i wiedziony zapachem jedzenia skusił się na coś co było jawnym pogwałceniem przyjętych chętnie zasad, które tworzyły rodzaj rusztowania podtrzymującego jego ówczesne życie.
W jego oczach mignęły iskierki rozbawienia. Emerald czasami tak bardzo przypominała mu inną bliską mu osóbkę. - Jesteś ewenementem, Em - przyznał obcinając ją spojrzeniem. Mało mechaników, w dodatku odżywiających się w ten sposób mogło się pochwalić podobnym wyglądem. - Pogadamy za dziesięć lat kiedy będziemy się ścigać po schodach. W myślach będziesz tylko liczyć pochłonięte frytki - palnął, nie poświęcając ani chwili na wątpliwość czy znajomość przetrwa próbę czasu. Albo czy jego kolano nie zniweczy lat trzymania się diety, ciężkich ćwiczeń i dbania o zdrowie. Zamiast tego raz jeszcze zadał sobie pytanie dlaczego uparcie szuka kontaktu z kimś kto wciska w niego frytki. Czyżby dotarł do etapu autodestrukcji?
- Miałem się przenieść do przyjaciela, ale uciekł mi na Bora-Bora... - w głosie zadźwięczał zawód. Wiedział, że Jason potrzebował tego wyjazdu, sam też go przekonywał, że tak będzie dla niego lepiej. Trudno mu było jednak przejść do porządku dziennego, kiedy stały element jego życia zniknął tak nagle zostawiając za sobą pustkę i pytania bez odpowiedzi. - Serio? - spojrzał w dół zaskoczony, kiedy zaproponowała użyczenie mu swojego gniazdka. - Doceniam, serio. Obawiam się tylko, że zamawiasz pizzę w środku nocy i pewnie skończyłoby się na tym, że sama byś jej nie jadła. - uśmiechnął się do łydek Emerald. - Mam plan B, ale jak nie wypali to spodziewaj się, że zapukam w środku nocy. Wkopałaś się, bo z desperacji wejdę przez okno, jeśli chciałabyś zmienić zdanie - pokiwał z wolna głową, patrząc w zamyśleniu w nieokreślone miejsce.
Jego brwi podjechały do góry, a usta rozciągnęły się w uśmiechu. Emerald była dość bezpośrednia, co czasem wprawiało go w zaskoczenie. - Chcesz sprawdzić czy nie zmieniłem się w tą frytkę? Możesz patrzeć, nie przeszkadza mi to. Ale nie rozbiorę się w garażu. - mruknął, obrzucając spojrzeniem ściany garażu. - Mogę ci podrzucić mój plakat. Może z większą werwą złapiesz za klucz francuski. - przygryzł policzek i oparł się o bok samochodu.
- Ufam ci, nie musisz tłumaczyć co robisz. - spoglądał na to co robi Emerald, choć nie miał najmniejszej ochoty na uczenie się czegokolwiek o swoim samochodzie. Zależało mu na tym żeby jeździł i nie rozsypał się na drodze, a w jaki sposób wszystko się trzyma pod maską mogłoby być dla niego magią, nie musiał rozumieć. - Przytrzymać ci coś? - spytał ze zwykłej uprzejmości. Nie wątpił, że kobieta poradzi sobie w zupełności sama, ale jeśli do czegoś mógłby się przydać, przyjmie zadanie. - Latarkę? Kabel? Włosy?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jak Ty mało wiesz o życiu, Logan - pokręciła głową z niedowierzaniem - jesteś jak taki nieświadomy, mały szczeniaczek, który wierzy we wszystkie reklamy i słowa ludzi, idąc na stracenie - gdyby mogła, pewnie stuknęłaby go palcem w nos, ale tylko zachichotała pod swoim. Naprawdę, miała wrażenie, że się urwał z innej planety, sądząc, że w McDonald's jest prawdziwe mięso, ale cóż, niejednemu koncerny mogły wyprać szare komórki. Najwyraźniej musiała go nauczyć gdzie zjeść dobrze, gdzie źle i jeszcze tak, by nie liczył sobie kalorii czy użytego tłuszczu. Ten dobry tłuszcz, zawarty w wielu produktach był bardzo ważny, a przecież jakiś stek musi być chociaż trochę smażony na oliwie z oliwek. Nie wszystko, co wydawało się być fastfoodem, wrzucanym do jednego worka z kfc czy burger kingiem, było złe. Trzeba było tylko wiedzieć gdzie zjeść dobrze.
- Uznam to za komplement, bo chciałeś pewnie tym samym powiedzieć, że jestem po prostu niesamowitą istotą, z którą nigdy wcześniej nie miałeś styczności. I gdybyś nie miał kijka w tyłku to pewnie byś mi się oświadczał - wyciągnęła z tego jednego słowa cały elaborat, szczerząc się, czego od niestety nie mógł dostrzec, ale chociażby przez samą barwę głosu brunetki mógł dojść do tego, że nie mówi całkiem serio i nie ma się za najwspanialszą istotę chodzącą po planecie. - Ehe, pogadamy, bo będziesz pewnie już na pierwszym chciał mieć fory - nie doceniał jej ani trochę! To, że pozwalała sobie na jedzenie wszystkiego, nie znaczyło, że zapychała aorty. Uprawiała sport, ćwiczyła w zaciszu swojego domu lub na siłowni - co zresztą też miał okazję zobaczyć i dbała o siebie, swoją kondycję. Myślę, że nie miał co się tak przechwalać! Eme skopie mu tyłek.
- Och, przykro mi. Aczkolwiek, czasem ucieczki są dobre. Wiem z doświadczenia... a raczej z obserwacji. W sumie, sama tylko raz uciekłam, na dodatek wcale nie tak daleko - zaśmiała się cicho - to chyba jednak nie zalicza się do ucieczki - mruknęła pod nosem, bo faktycznie, nie wyjechała ze Seattle w najgorszym momencie swojego życia, więc.. zamknęła się jedynie w swoich czterech ścianach, zmieniła pracę, starała się poukładać to wszystko na miejscu. Nie z drugiego końca świata. Ale jak zauważyła, niektórym takie wyjazdy pomagają. - Moja przyjaciółka też zostawiła mnie na długi okres czasu, bez słowa praktycznie. Było mi źle i ciężko, bo oczywiście jednocześnie się martwiłam o nią. Ale okazało się, że potrzebowała tego, takiej zmiany... Twój przyjaciel pewnie wróci. A jeśli nie, zawsze możesz go odwiedzić. I zabrać mnie ze sobą, nigdy nie byłam na Bora-Bora - wychyliła się w jego stronę, jakby chciała potwierdzić swoje słowa wyrazem. Wpraszała się w jego życie dość udolnie, ale najwyraźniej taki urok panny Campbell. Do tej pory nie narzekał na jej bezpośredniość. - Przeeeeestań! Co z tego, że zamawiam pizzę - wywróciła oczami - masz mnie za jakiegoś fastfoodowego świra? Nawet nie próbowałeś mojej kuchni - gdyby mogła, pewnie rzuciła w niego kluczem, ale tak to brudna szmatka ze smaru wylądowała na twarzy mężczyzny. Karma.
- Wstydniś - pokazała mu język - nie jestem za stara na trzymanie plakatów w swoim pokoju? - Uniosła brew do góry. - Poza tym, wolę na żywo, większa frajda niż karta papieru - wątpiła, by miał się czego wstydzić, skoro taki z niego sportowy i dietetyczny świr. A póki nie stał się fryteczką, to powinna korzystać. - Nie trzeba, dziękuję. Ale postawić możesz mi drinka - jak już skończy oczywiście. Zajęło jej to niecałe półgodziny, przerywane jakimiś komentarzami i gdy było gotowe zatrzasnęła maskę, podała mu kluczyki i umyła ręce. - Powinno śmigać, a Ty nie będziesz już zagrożeniem na drodze - posłała mu lekki uśmiech.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przypatrywał się jej z rozbawieniem. Dawno nikt go nie określił w ten sposób, nie mógł sobie nawet przypomnieć żadnej takiej sytuacji. To raczej on mógł wskazać na osoby z najbliższego otoczenia, które mógłby nazwać "szczeniaczkami". Jedną z nich był oczywiście Jason. Może po prostu każdy miał jakiegoś szczeniaczka wokół siebie, a on przyjął tą rolę w kręgu znajomych Emerald. Bądź, za dużo o tym myślał. Wciąż, bawiło go to, że z perspektywy pani mechanik jawił się jako mężczyzna naiwny. - I pewnie mam niesamowitego farta, że na ciebie trafiłem. Przyjmujesz za misję pokazać mi zło tego świata? - zakpił figlarnie.
- To był komplement - potwierdził, błyskając zębami w uśmiechu - Reszty nie będę komentować.
Z Emerald nie można było się nudzić, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości, słuchając całego jej wywodu. Arogancja była czymś co ich łączyło - oboje z lubością oddawali się tej słabości samouwielbienia.
- Ucieczki... - westchnął i skrzywił się nieco. - Mam nadzieję, że jemu wyjdzie to na dobre. Komuś musi - stwierdził optymistycznie, choć z niewielką w tym dozą wiary - Ale zwykle obrywa się tym, którzy zostają - odpowiedział siląc się na lekki ton, ale w głosie pobrzmiewały nuty goryczy. Miał dziwne wrażenie, że już nie zobaczy swojego przyjaciela. Odganiał tę myśl jak natrętną muchę, lecz w głębi ducha przeczuwał, że Jason zniknął z jego życia. Najbardziej bolało to, w jakim momencie zdecydował się opuścić Seattle, jeszcze mocniej raniąc Logana swoją decyzją.
Oderwał się od przykrej refleksji, zaciekawiony słuchając Emerald. - Wróciła? - domyślił się. - Nie byłaś na nią zła? - Logan próbował się postawić w jej sytuacji i nie wyobrażał sobie, żeby Campbell nie czuła się zawiedziona i skrzywdzona. Jason zdobył się przynajmniej na taką uprzejmość, że uprzedził o swoich planach. - Em, mam wrażenie jakbyś mnie podrywała. - bezczelnie wpraszała się do jego życia, ale jemu to nie przeszkadzało. Rzeczywiście, nie można było jej odmówić uroku, a póki co i przytyki, i prowokacje panny Campbell nie przeszkadzały mu w najmniejszym stopniu, więc nie odczuwał też potrzeby wyznaczania jakichś granic.
- Zależy jakich plakatów - odparł, imitując przy tym jej minę. - Papier będzie łatwiejszy do okiełznania. - nie żeby póki co miała jakieś większe problemy na tym polu, ale dotychczas na jego drodze nie było wiele kobiet na których jedno słowo ściągał z siebie koszulę.
Uśmiechnął się i zwiesił głowę, dusząc śmiech. - Myślę, że tak mogę się poświęcić - zakołysał się lekko i zerknął na Emerald. Pół godziny prześlizgiwania wzrokiem po ścianach, samochodach i samej pani mechanik minęło dość szybko, zwłaszcza że czas ten zabarwiony był przyjazną rozmową. Przyglądał się pracującej Campbell, nie rejestrując specjalnie jakie to czary odprawiała nad maską, wciąż tym tematem będąc mało zainteresowany.
Gdy kluczyki trafiły ponownie w jego ręce, był wręcz z tego faktu nieznacznie, ale jednak, niezadowolony, bo oto stracił wymówkę, która wcześniej ułatwiała mu unikanie siadania za kółkiem. W dodatku im lepsza relacja łączyła go z Emerald, tym trudniej przyjdzie bronienie się przed rolą kierowcy. Jednak jeden drink nie wydawał się być niemiłą perspektywą. - Obawiam się, że to akurat nie zależy tylko od stanu samochodu - odpowiedział z uśmiechem i porwał panią mechanik na miasto, wpierw odstawiając auto pod swój dom.

/ztx2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Andy's Auto Repair”