WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdzie te czasy, gdy biegałam z torbą na słodycze po sąsiadach? Teraz to ja jestem tą sąsiadką rozdającą cukierki, ale dzisiaj wróciłam do domu zbyt późno, żeby dzieciarnia do mnie zapukała. Pozostaje mi tylko zrobić sobie karmelowy popcorn i spędzić jakoś resztę tego wieczoru. Skandal, że tak szybko zmyłam się z imprezy, ale nie mam ochoty budzić się jutro z kacem. Postanowiłam się wyciszyć, co nie znaczy, że zrelaksować. Odrobina pozytywnego stresu dobrze mi zrobi. Wsypuję jedzonko do miski, biorę kota i rozstawiam jednoosobowe kino na kanapie i kawowym stoliku. Odpalam horror - a jakże inaczej. Coś w miarę nowego… Us? Idealne zakończenie Halloween.
Fabuła nie rozkręciła się na dobre, a ja już mam schizy. Coś spadło? Zatrzymuję film, wstaję, nasłuchuję, pocieszając się racjonalnymi myślami, że przecież to ewolucyjna supermoc, by wyostrzać zmysły, gdy jestem przestraszona; że potwory, które na co dzień nie istnieją, nie pojawiają się nagle dlatego, że oglądam jakiś głupi film (albo nawet mądry). Halloween, Wielkanoc czy zwykły wtorek, piątek czy niedziela - to też nie ma znaczenia, Traver. Opanuj się.
Patrzę na Adama, mojego czarnego kota z nadwagą. Spokojnie leży obok. Zwierzak by zareagował, jakby coś było nie tak, choć wolałabym, żeby go tu teraz nie było - mogłabym zwalić na niego winę za zwalenie czegoś w mojej sypialni. Robię głęboki wdech i już mam z powrotem usiąść, gdy kątem oka dostrzegam stojącą obok mnie postać.
Ja pierdolę… Przechodzi mnie zimny dreszcz. Boję się ruszyć. Typ się na mnie rzuca, ale szybko odpuszcza i wybiega. Stoję tak jeszcze chwilę, zastanawiając się, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę. Patrzę na rękę, na której wciąż czuję jego szarpiący dotyk. Widzę otwarte drzwi wejściowe, przerażony Adam pobiegł do sypialni. Równie przerażona lecę za nim i mimo silnych protestów, biorę go na ręce. W biegu łapię klucze, którymi zamykam mieszkanie, następnie lecę piętro niżej do pewnej przyjaznej duszy. Oby była w domu. Walę w jej drzwi z całej siły, kilkakrotnie naciskam dzwonek i klamkę. Bądź w domu, Virgi! Bądź w domu!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#10 ale przed barem z Bryce

Nie dość, że Luca robił jej jakieś głupie żarty, to jeszcze nie mogła sobie spokojnie pooglądać swoich ulubionych komed.... znaczy horrorów. Gdyby ten debil łaskawie jej odpisał na smsa, to pewnie teraz biegałaby z nim i z Eme, zbierając cukierki po sąsiedztwie, zupełnie tak samo jak inne dzieci, ale...
Ale równie dobrze mogła zrobić sobie zakrapiany maraton. Co prawda samotne picie nieprzyjemnie kojarzyło jej się z alkoholizmem, a ona to raczej bez trawki żyć nie mogła, niż bez procentów, ale to nic. Od czasu do czasu można było zmienić uzależnienie, a na coś trzeba umrzeć.
Ale była w trakcie drugiego już filmu, kończył jej się popcorn i kolejny szocik, więc stan upojenia alkoholowego sprawił, że nawet fabuła nie bawiła jej tak bardzo jak zwykle, tylko śledziła ją coraz bardziej wciągnieta, gdy...
Pyk.
Ciemno. Jak w dupie, pewnie tej Blake'a, bo miał ją nadętą i ogromną, więc w środku musiało być szczególnie czarno.
- No kurwa jasna mać - burknęła rzucając w ekran telewizora popcornem, jakby to miało magicznie sprawić, że prąd wróci.
Niespodzianka - nie zadziałało. Wtedy coś zaczęło dziwnie szurać w pokoju obok, a Virginia dreszczyk lęku skwitowała głośnym.
- No nie mogę, znowu myszy - które miało podnieść ją na duchu.
Kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, to już podskoczyła, rozsypując resztę popcornu po podłodze.
- Virgie, ty stara lamo, starzejesz się chyba - parsknęła sama do siebie, a kiedy zebrała się w sobie i otworzyła drzwi, nikogo tam nie było. Brrr, chyba było jej zimno, bo przeszedł ją dreszcz, to przecież nie tak, że się bała, przecież nie miała tego w zwyczaju...
Nie?
Zabrała się więc za szukanie świeczek i właśnie jedną odpalała od zapalniczki, kiedy dzwonek znowu się rozdzwonił.
Teraz była już zdeterminowana odgonić strachy szybko i na temat, więc podleciała do drzwi niemal sprintem (chociaż takim trochę zataczającym się)., a następnie z impetem otworzyła je na oścież, wymachując tą zapaloną świeczką przed twarzą Gretchen i wykrzykując bez sensu:
- Stój, bo strzelam!
A raczej wmawiała sobie, że to wykrzykuje, kiedy w istocie to piszczała jak mała dziewczynka.
Ostatnio zmieniony 2020-11-26, 20:00 przez Virginia Biondi, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Krzyk Virginii nie robi na mnie wrażenia. Wręcz cieszę się okropnie, że na mnie krzyczy; że tu jest. Pakuję się jej bez słowa do domu z kotem na rękach i dopiero wtedy odzywam się podniesionym głosem:
- Zamykaj te drzwi! Już! - Próbuję się rozglądnąć, ale jedyne źródła światła to: to z korytarza i świeczka koleżanki. - Szybko! - ponaglam ją stanowczo, zupełnie olewając, czy robię to potrzebnie.
Adam najwyraźniej ma już dość tego noszenia, ale nie czuję się na razie na tyle bezpiecznie, by go odstawić na ziemię. Znów patrzę w czarną pustkę i zastanawiam się, dlaczego przed chwilą grożono mi strzelaniem i co ma znaczyć ta świeca, ale intuicja podpowiada mi, że to jakiś performance dla niegrzecznych dzieci, które zamiast grzecznie spać, zbierają cukierki w środku nocy. Znam Virkę na tyle dobrze, że spodziewam się po niej takich odpałów.
- Zaświecisz tu? Nie mam nastroju do mrocznych klimatów. Nie uwierzysz, co się stało. - Robię krótką pauzę, która miała być długa, ale jednak nie wytrzymuję. Wciąż się trzęsę po ostatnich wydarzeniach w moim mieszkaniu. - Ktoś u mnie był, jakiś zamaskowany koleś. Prawie mnie zabił!
Może trochę przesadzam, ale mam do tego prawo. Wciąż mam wrażenie, jak by to był sen, jakieś majaki, choć przysięgam, że nic nie brałam, żeby mieć zwidy. Tylko trochę wypiłam na imprezie, ale niedużo, zresztą w tych nerwach zeszła ze mnie resztka odurzenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Całe szczęście, że Gretchen miała kota, nie psa, bo jeszcze napadu alergii jej tutaj brakowało. W każdym razie, kiedy oszałamiające grożenie zapaloną świeczką nie zrobiło na napastniku żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie, wpakował jej się bezceremonialnie do mieszkania, to blondynka odskoczyła jak (he he) oparzona, przy okazji nadziewając się na jakieś rozrzucone w korytarzu buty i prawie skręcając sobie na nich kostkę.
Zgodnie z zasadą "kto krzyczy głośniej, ten ma rację", pijany umysł Biondi ocenił, że to Gretchen była głośniejsza, więc następne, co zrobiła to z impetem zatrzasnęła drzwi. I dopiero jak się odwróciła, doszło do niej, że znała ten głos, że ledwo, bo ledwo, ale rozpoznawała rysy twarzy, nawet jeśli dalej było niemiłosiernie ciemno.
Uff, nikt jej nie zabije, tym razem. Żadna zjawa nie wdarła się do jej mieszkania, to była tylko Gretchen. Chyba, że to był upiór udający jej sąsiadkę...
- Wywaliło mi światło. A ty prawie zatrzymałaś mi serce! - rzuciła z wyrzutem.
Niespecjalnie była zainteresowana w tej chwili powodem wizyty, więc tylko wcisnęła kobiecie świeczkę do rąk (miejmy nadzieję, że nie podpaliła przy tym kota).
- Trzymaj swoje oświecenie
Ruszyła na poszukiwanie kolejnej świeczki i na początku na rewelacje Traver zaczęła się śmiać, bo myślała, że ta żartuje.
- Bujać to my, a nie nas, słuchaj - oznajmiła, krzywiąc się, kiedy nadepnęła na jakieś walające się po podłodze ziarenko popcornu, które swoją stopą zmiażdżyła z nieprzyjemnym chrzęstem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W pierwszej chwili wiadomość o awarii prądu brzmi mi zupełnie neutralnie - bywa, ale po chwili nabieram podejrzeń. Halo! Był u mnie włamywacz! Co jeśli jest teraz u niej?
Ledwo łapię świeczkę, popisując się trenowaną przez lata bezkoszykowych zakupów zręcznością. Wosk może kapie teraz na podłogę, ale trudno jest mi dbać o pion, mając na rękach tego grubasa Adama.
- To ty słuchaj! - odpowiadam mega przejęta. - Typ siedział u mnie w sypialni jakieś pół godziny, może trochę krócej, a potem nagle wyszedł i chciał mi zrobić krzywdę, a potem uciekł. - Próbuję dogonić Virginię, żeby móc szepnąć jej prawie do ucha. - Jesteś pewna, że jesteśmy tu tylko my? Ja też byłam pewna.
Uwielbiam żarty, uwielbiam ekscytujące przygody, ale to już gruba przesada. Nigdy dotąd nie zostałam zaatakowana przez nieznajomego we własnym domu. Przeżyłam toksycznego wujka oblecha, przeżyłam pożar, który spowodował moją przeprowadzkę do innego stanu. Serio. Ale teraz czuję się mega zagrożona. Być może jesteśmy właśnie pod jednym dachem ze świrem okradającym mieszkania w Halloween, nie ma prądu, a moja ostatnia deska ratunku jest w nastroju do żartów.
Nagle docierają do mnie jakieś podejrzane dźwięki z niewiadomokąd. Nie mam pojęcia co to, ale interpretuję je jako powolne otwieranie szuflady. Oczami wyobraźni widzę już creepa wyciągającego nóż, którym zaraz nas zadźga.
- Kurwa, uciekajmy! - drę się szeptem.
Kot zeskakuje na podłogę, świeczka niemal wypada mi z ręki. W ostatniej chwili ją łapię. Jestem przerażona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z drugiej strony, Virgie, nawet pijana, starała się myśleć racjonalnie - po co jakiś typ miałby się włamywać do ciasnej klitki będącej jednym z mieszkań w Chinatown? Sama to raczej wyobrażała sobie, że jak kraść to z przytupem, a nie liczyć na drobniaki skitrane za poduszką od kanapy.
Tak, na pewno tak było, a Gretchen coś się przywidziało, stara baba, a gada bez sensu, no patrzcie panią.
- Hic! - załączyła jej się czkawka pod wpływem wypitych procentów, dając znać, że jeśli trzeba będzie się schować, to ona te panie chętnie zdekonspiruje.
Przy tym Virginia prawie sama siebie, znowu, doprowadziła do zawału tym dźwiękiem, bo mimo tego że na głos i w myślach racjonalizowała, to jakoś puls i serce nie chciały jej się uspokoić i miała ochotę reagować na każdy szelest.
Trzeba znaleźć te pieprzone korki, gdzie ona w ogóle posiała telefon z latarka? Z tymi świeczkami to czuła się jak na jakimś smutnym seansie spirytystycznym....
- Może się znudził czekając aż się nim... - zajmiesz?, chciała się podzielić tym wysokich lotów żartem, żeby dodać sobie otuchy.
Wtedy jednak sąsiadka zaczęła szeptać, że musza uciekać, przez co Biondi wyprostowała się jak struna i zaczęła rozglądać.
- Co? Czemu? - zeszła do tego samego konspiracyjnego szeptu, ale decybele zaraz nadrabiając soczystą kurwą, kiedy zrobiła krok do tyłu i potknęła się o kota, w ostatniej chwili podpierając się o ścianę.
Może jednak taktyczniej będzie przespać się w zakładzie pogrzebowym?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrzucam Virgie spojrzeniem pt. Bardzo śmieszne, bo to zupełnie nie czas na żarty o seksie z psychopatycznym nożownikiem (ani na czkawkę). Może odrobinę zazdroszczę jej beztroskiego podejścia, ale jednak moje jest w tej chwili bardziej przydatne. Zaraz obie zginiemy, chyba że się weźmiemy w garść i załatwimy tego włamywacza. Niech ona to wreszcie pojmie!
Ale jednak ze skradania nici. Adam na podłodze, biegnie do kuchni. Virgie leci, drze się. Ja się kulę z sykiem jak wtedy, gdy cały dom śpi, a ty podjadając w kuchni, tłuczesz szklankę - całkiem odruchowo, to nigdy nic nie daje. Zatapiam dłoń w moich rudych włosach, choć wolałabym ich nie wyrywać, mimo że już na nic mi się nie przydadzą. Żegnaj, okrutny świecie!
- Bierz coś ciężkiego, będziemy się bronić - mówię wciąż cicho, choć naszą konspirację szlag trafił.
Sama sięgam po jakiegoś buta na wysokim obcasie, który znalazł się w zasięgu mojego wzroku. Jestem gotowa wybić włamywaczowi oko szpilką w obronie kota. Może powinnyśmy raczej uciekać, skoro stoimy tuż przy drzwiach, ale nie zostawię tak Adama.
Idę niepewnie w stronę ciemnej kuchni, ale po chwili mocno przyspieszam. Dzieje się tam niezła jatka. Słyszę tłuczone szkło i upadające przedmioty. Cichy, nerwowy stukot, znów coś uderza o podłogę. Zamacham się butem koleżanki i wysuwam przed siebie świeczkę niczym rycerską kopię. Za moment spotkamy się z przeznaczeniem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Virgie po prostu, zwłaszcza w stanie upojenia alkoholowego, wychodziła z założenia, że brzydkie rzeczy to zdarzają się innym, nie jej. Kto niby miałby chcieć ją zamordować? Listonosz? Co prawda ostatnio jak była najarana, to zaczęła udawać, że na niego szczeka, kiedy chciał jej przynieść pocztę, ale to chyba nie był wystarczająco dobry powód, a nikogo innego nie była sobie w stanie wyobrazić.
No chyba że Blake chciał mieć zakład pogrzebowy tylko dla siebie i zamierzał to zacząć od pogrzebania prawowitej-przyszłej właścicielki. Tylko czego on chciałby najpierw od Gretchen?
- Hic! - odpowiedziała merytorycznie na rozkaz Gretchen, ale coraz mniej jej się sytuacja podobała, pomijając już to że w zasadzie to niespecjalnie była jej fanką od samego początku.
Nie zamierzała jednak brać niczego ciężkiego, bez przesady. Siłaczką to ona nie była, a jak dodać jeszcze małą stabilność i chwiejny krok, to się prosiło o tragedię. Wytężyła więc wzrok szukając czegoś przydatnego w tych egipskich ciemnościach i wzdrygnęła się na dźwięk tłuczonego szkła.
- Mój misiowy kubek - jęknęła przyciszonym głosem pełnym rozpaczy, bo była pewna, że właśnie to zakończyło swój żywot w kuchni.
Żarty się w tym momencie już całkowicie skończyły. Biondi obmacała ręką zawaloną absolutnie wszystkim szafkę na buty w poszukiwaniu czegokolwiek choć trochę ostrego.
Natrafiła na śledzia.
Ale nie że rybę, tylko takiego od namiotu. Dzięki Bogu, że lubiła kempingi!
Uzbrojona w tę śmiercionośną broń obejrzała się na wyjście.
W sumie lepiej by było po prostu zwiać, nie?
Czuła się trochę jak jakaś blondynka w horrorze.
Walić to, była blondynką.
Ruszyła za Gretchen, czkając jeszcze raz czy dwa i wpatrując się intensywnie w ciemności szukała jakiegokolwiek ruchu, gotowa przy najmniejszym szeleście rzucić się w tę stronę ze śledziem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Pieprzyć misiowy kubek - tłumaczę jej szeptem. - Zaraz zginiemy, albo zabijemy tego pojeba.
Dla mnie nie ma już żartów. Ruszam do szarży. W nikłym świetle świeczki widzę biegającego po całej kuchni kota, jego ogromny cień, ogólny bajzel - i to nie tylko ten, który zapewne był tu od początku. Kot po prostu przewraca różne rzeczy, wysypuje i wylewa różne substancje, tłucze naczynia... Ruszam świeczką na prawo i na lewo, ale nie widzę żadnego włamywacza. Nindża jakiś?
Zdurniałam.
Ciągle trzymam nad głową buta, gotowa do uderzenia.
- Virgie, gdzie on jest? - niemal krzyczę.
Dopiero po chwili orientuję się, że po kuchni nie biega jedno zwierzę, tylko dwa. Szczur kilka razy dał się zauważyć.
- O nie, czy ty to widzisz? - w moim głosie nie słychać już zdenerwowania. Bardziej znużenie, bo nie wiedzieć czemu, myślę teraz o sprzątaniu, które nas czeka. Opuszczam rękę i odkładam nieszczęsnego buta gdzieś na bok. - Adam, chodź tu. - Jak chciałam mieć posłuszne zwierzę, powinnam była wziąć psa. Próbuję go złapać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie można pieprzyć misiowego kubka. Misiowy kubek znosił dzielnie bycie popielniczką, kubkiem na whiskey, herbatę, kawę, nie chciał się wyszczerbić i był z nią kupę lat. A przede wszystkim, był prezentem od Eme. Misiowy kubek był ważny.
Wiedziała jedno:
- Jeśli ten pojeb stłukł mój misiowy kubek, to ja stłukę je-sic-go
W tym ostentacyjnym szepcie, przerwanym czkawką, jakoś zdołała zmieścić całą determinację i złość spowodowaną potencjalną stratą kubka. Rozglądała się po kuchni, kręcąc głową w taki sposób, że pewnie surykatka by się nie powstydziła, wyciągnęła się nawet do góry, jakby spodziewała się przestępcy chowającego gdzieś na górnych częściach wiszących szafek.
Ale to był tylko kot. Kot i szczur.
Zaczęła się śmiać. Głośno. Boże, ale z nich były idiotki. Przestraszyły się Adama!
Próbowała wycelować śledziem w szczura, ale trafiła tylko w podłogę.
- Jakbyś wzięła psa, to by nie miał tu wstępu - zagroziła Biondi.
Co jak co, ale alergie to były bardzo przekonujące rzeczy. Nienawidziła psów. Sprawiały, że psikała.
Bezradnie obserwowała jak szczur, Adam i Gretchen, ganiając się w kółko demolują w ciemnościach jej kuchnię. W końcu się wkurzyła, w ciemnościach oświetlanych tylko przez świeczki, wymacała szafkę z garnkami i zaczęła uderzać w jego dno, żeby nagły, niespodziewany, metaliczny dźwięk wwiercił się w głowy zwierzaków i je zdekoncentrował.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przewracamy jeszcze kilka rzeczy, mało się nie zabijam, kręcąc się po małym pomieszczeniu. Zwierzęta są nie do złapania. Gdyby Virginia zechciała przyłączyć się do zabawy, miałaby łatwo, bo akurat ze mną nikt nie miałby problemów, nawet pijana, rozbawiona blondynka. Uwielbiam ją. Potrafi rozładować każdą sytuację. Zarażam się śmiechem, przestaję gonić zwierzynę, po czym dostaję po głowie dźwiękiem walenia w garnek. Pewnie nie widać teraz mojej twarzy, ale mocno się krzywię.
- Aaaa, co ty robisz? - drę się. Dlaczego tak bez ostrzeżenia?
Kot stracił z pola widzenia (czy tam czucia/słyszenia) szczura. Gryzoń jakby wyparował. Korzystając z okazji, łapię swojego pupila; świecę uprzednio zgasiłam i położyłam gdziekolwiek.
- Ja nie mogę! - wciąż mam ochotę się śmiać, chociaż uczucia mam właściwie mieszane. - Włączmy w końcu to światło. Przepraszam, że obraziłam misiowy kubek - dodaję jeszcze rozczulona postawą koleżanki - skoro moje nerwy w końcu mi na to pozwalają. - Poszukam go.
Uruchamiam telefonową latarkę i dokładniej oglądam ruiny pomieszczenia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- ODSTRASZAM! - ryknęła, przekrzykując metaliczne dźwięki garnka, które sama przecież generowała, uderzając w jego dno raz po raz.
Jakoś tak nie przyszło jej do głowy żeby po prostu na chwilę przestać, w końcu przekrzykiwanie się z tym, musiało mieć jeszcze potężniejsze odstraszające działanie. Blondynka przestała więc uderzać w ten biedny garnek, który niczym nie zawinił oprócz tego, że akurat jego pierwszego Virgie znalazła, dopiero wtedy kiedy dostrzegła, że sytuacja jest opanowana.
Czyli nie za wcześnie, bo strasznie trudno było to prawidłowo ocenić w tych egipskich ciemnościach. W zasadzie, to dopiero śmiech Gretchen i jej nagłe rozluźnienie dały Virgo sygnał, że pogoń między kotem, a szczurem już się zakończyła. Biondi odstawiła więc ten garnek.
- Misiowego kubka się nie obraża - przestrzegła poważnym tonem, ale potem nie wytrzymała i też parsknęła śmiechem - Może lepiej najpierw znajdźmy korki, to i łatwiej będzie kubka szukać
Ten niezwykły przejaw rozsądku z jej strony połączyła z ruszeniem w stronę korytarza - bo tam, jak strzelała, będzie w stanie najprędzej znaleźć upragnioną skrzynkę.
Nie żeby mieszkała tutaj. Nie żeby powinna to wiedzieć.
Nie wiedziała.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”