WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

~ 3 ~
Po rozmowie z Oscarem.

Zegar wybił godzinę dwudziestą. Stella leżała na wznak na swoim łóżku, wpatrując się tępo w sufit. Rozmowa z Oscarem trochę ją uspokoiła. Musiała z kimś porozmawiać o swoim stalkerze i upewnić się, że nie zwariowała. Odetchnęła, kiedy zaproponował, że odprowadzi ją rano do szkoły. Sama nie miałaby odwagi o to poprosić, żeby przypadkiem nie wyjść na histeryczkę, ale była mu za to wdzięczna. Miała nadzieję, że przyjaciel też go zauważy i rozwieje jej wątpliwości.
Westchnęła cichutko, zerkając na książkę od biologii, która wciąż leżała otwarta na zawalonym biurku, jakby chciała ją zachęcić do kontynuowania nauki. Stella nie miała jednak nastroju na dalsze czytanie o mitozie i mejozie (wcale nie dlatego, że nie siedziała w ławce z Edwardem Cullenem, jak niedawno wytłumaczyła Oscarowi). W zasadzie nie miała nastroju na nic innego poza leżeniem na łóżku i wpatrywaniu się w sufit przy ulubionej muzyce. Pewnie było ją słychać na całym piętrze, ale Stella w ogóle się tym nie przejmowała. Splotła dłonie na brzuchu, zamknęła oczy i... jej relaks przerwał dzwonek telefonu. Niechętnie spojrzała na ekran, ale nawet nie wyświetlał się żaden numer. Przyciszyła muzykę i odebrała, siadając na łóżku. - Halo? - Powiedziała niepewnie, ale nikt nie odpowiedział. Była jednak pewna, że słyszy czyjś oddech po drugiej stronie. Szybko się rozłączyła i rzuciła telefon na łóżko jakby miał ją zaraz poparzyć. Chwilowy spokój, który zyskała po rozmowie z Oscarem, prysnął jak mydlana bańka. Nie będziesz panikować przez jeden telefon, to pewnie jakiś żart próbowała doprowadzić się do porządku, ale jeszcze nie wiedziała, że to nie jedyny głuchy telefon tej nocy.
Poszła do łazienki szybko przebrać się w piżamę (dzisiaj były to długie spodnie w niebieską kratę, które faktycznie były dołem od piżamy, oraz nieco wyblakły szary t-shirt z napisem Harry Potter). Przemyła twarz, wyjątkowo nie zwracając uwagi na wszelkie niedoskonałości, które fundował jej nastoletni organizm. Nie miała teraz głowy do takich przyziemnych problemów, nie mogąc zapomnieć o wszystkich podejrzanych rzeczach, które ostatnio działy się wokół niej. W normalnej sytuacji na pewno zeszłaby po jakąś kanapkę z serem i znowu zniknęła w swoim pokoju, ale tego wieczoru wyjątkowo nie chciała siedzieć sama. Zeszła na dół, uważając na ten jeden skrzypiący stopień, rozglądając się za mamą.
-Co robisz? - Rzuciła niby niezobowiązująco z lekko znudzoną miną, ale chciała zagaić rozmowę. Usiadła przy wyspie kuchennej, obserwując ruchy swojej rodzicielki. - Pomóc ci w czymś? - olaboga, Stella Martinez chce w czymś pomóc z własnej woli, zapiszcie tę datę w kalendarzu!

autor

Awatar użytkownika
43
173

młodszy partner

emerald city law group inc.

sunset hill

Post

W związku z rannym, a także nagłym wylotem Harrisona do Nowego Jorku, dzień Claribiel zmienił całkowitą perspektywę, zamiast spędzić go (jak miała w zwyczaju od ponad czterech miesięcy) w kancelarii, postanowiła zerwać się z pracy i przybyć wcześniej do domu. Awans zbliżał się „wielkimi krokami” - z tego względu nieustannie bywała zasypywana papierami, jak i również nowymi sprawami; zapragnęła spokoju, choćby odrobinkę - a w tym przypadku najlepiej w towarzystwie swojej (jedynej!) córki. Od pewnego czasu w obecności szesnastolatki zaczęła odczuwać pewien dyskomfort, jakby z dnia na dzień między paniami pojawiła się dziwna, niewidzialna „nić niezgody” - oczywiście zadawała sobie sprawę, że dziewczyna wchodzi w „okres buntowniczy” - dlatego działała tak jak powinna, albo po prostu tak jej się tylko wydawało? Podczas krótkich, lecz intensywnych sprzeczek pozwalała blondynce na ochłonięcie, wyrażenie własnego zdania, nawet w kwestii własnego związku, który do tej pory (czyli po upływie prawie trzech lat), wciąż nie wpływał na jasnowłosą dobrze. Rzecz jasna - to normalne, że chciała, aby dwójka najbliższych osób w jej życiu w końcu się dogadała, jednak wiedziała, że wymuszanie na latorośli pozytywnego nastawienia względem aktualnego partnera nie jest dobrym posunięciem. Więc starała się być cierpliwa, przyjmować z godnością wszystkie skierowane w nią ciosy od młodej Martinez, akceptowała fakt - jej wybuchów złości, mącenia i ciągłego obrażania się na „cały świat.” Lecz teraz gdy przez kilka dni zostały same - według Clarie utworzyła się idealna okazja na wspólną, spokojną rozmowę wobec ich przyszłości. W końcu nie ma się co oszukiwać, Stella za parę lat (a dokładniej dwa) ukończy szkołę średnią, prawdopodobnie (jeżeli jej wyniki egzaminów będą dobre) wyjedzie na studia, czy naprawdę chciały aby przez jeszcze dwie wiosny w ich domu pałała pełna nienawiść?
Wchodząc do środka w międzyczasie ściągnęła z siebie płacz, oraz szpilki - „od wieków” przyzwyczajona do chodzenia w wysokich butach zupełnie zapomniała jakie to przyjemne czuć zimną podłogę pod swoimi stopami. Chcąc zrobić córce niespodziankę, zdecydowała się nie komunikować jej o swym wcześniejszym powrocie - dlatego pierwsze co skierowała się do kuchni wyciągając wszystkie odpowiednie składniki do przyrządzenia wspólnej kolacji. Skupiona na swoim zadaniu - nie usłyszała pierwszego wołania dziewczęcia - była właśnie w trakcie krojenia cebuli - co automatycznie wywoływało łzy na jej bladej twarzy. - Hm...? - rzuciła przecierając rękawem swoje powieki. - Kolację. - dodała, unosząc swój podbródek by móc spojrzeć na towarzyszkę. - Hummus z pieczonym kalafiorem. Mam nadzieję, że nie będziesz dzisiaj zbyt wybredna. - na twarzy Hannigan pojawił się delikatny uśmiech, lecz poszerzył się przy kolejnym pytaniu blondynki. - Naprawdę? - mruknęła z widocznym zaskoczeniem na buzi. - Ależ oczywiście, małpeczko. Pokroisz kalafior...? Wiesz jak...? - nie była pewna czy dziewczyna zna sposób krojenia, akurat do tego dania.. - Ale nie za dużo, dzisiaj będziemy tylko we dwie. - badawczym spojrzeniem przesunęła po twarzyczce Martinez, jakby w ten sposób próbując cokolwiek z niej wyczytać. Była zła? Zadowolona? Zdezorientowana? Czy obojętna na brak obecności przy stole Harrisona? - Harry wyleciał dzisiaj rano do Nowego Jorku. - skomentowała jednym zdaniem powracając do swej czynności.

autor

-

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Jak zwykle wyglądała nienagannie. Bujne włosy opadały jej na ramiona, układając się w piękne fale. O tej porze dnia (czy też nocy) to było niedopuszczalne, chyba że miało się na imię Claribel Hannigan. Zgrabną sylwetkę (co w mniemaniu Stelli też nie było takie oczywiste, kiedy miało się aż czterdzieści lat) opinała trochę ekscentryczna, ale w sumie ładna sukienka, podkreślająca do tego zgrabne nogi. Po prostu była ładna i do tego miała siłę zawsze o to dbać. Stella, siadając przy wyspie kuchennej w jakimś losowym piżamo-dresie, chyba setny raz uświadomiła sobie, że nie odziedziczyła po matce połowy tych atrybutów. Włosy niby falowane, ale w kolorze jakiegoś masła (a marzył jej się taki piękny, elficki, elegancki blond). Niby szczupła, ale tak naprawdę po prostu chuda, pozbawiona kształtów na górze i na dole. Wydawało jej się, że w tym wszystkim za bardzo wdała się w ojca - jasnowłosego i równie chudego, choć przynajmniej mogącego pochwalić się wzrostem, a Stelli natura nawet tego pożałowała. Jeszcze nie do końca pogodziła się ze swoim losem, więc westchnęła cichutko, rysując palcem jakieś kółeczka i szlaczki na blacie.
- Może być - odparła bez większego entuzjazmu, wracając na moment myślami do tego podejrzanego mężczyzny, który stał dzisiaj przed szkołą (Oscar też go widział, więc przynajmniej miała jakiś dowód na to, że nie zwariowała). Wcześniej trochę go lekceważyła, ale im dłużej to trwało, tym bardziej zaczynała się niepokoić.
Najlepiej zająć czymś myśli i dłonie. - Naprawdę - stwierdziła, zsuwając się z wysokiego krzesła barowego. - Oczywiście, że wiem jak pokroić kalafiora - prychnęła, bo przecież nie miała sześciu lat, żeby nie umieć posługiwać się nożem. Chociaż szybko się zorientowała, że smarowanie sobie kanapki majonezem to jednak inny rodzaj korzystania z noża, więc zawahała się przed pierwszym cięciem. - Tak? - Upewniła się, pokazując w powietrzu coś w rodzaju kostki. Zaczęła kroić dopiero po otrzymaniu instrukcji, trochę nieporadnie, ale w zasadzie nie miała dużego doświadczenia w kuchni, chociaż udawała, że wszystko wie (nie tylko w tej dziedzinie). - A nie można go jakoś rozerwać dłońmi? - No bo aż się prosiło wyłamać z niego te mniejsze główki zamiast robić to nożem.
Wiadomość o wyjeździe Harrisona zaskoczyła ją bardziej niż powinna. Większość czasu spędzał w pracy albo w służbowych rozjazdach, więc powinna być do tego przyzwyczajona, ale ostatnio odniosła wrażenie, że zaczęli się lepiej rozumieć. Nie wie co przez to oczekiwała, że jednak będzie częściej w domu? Nie była pewna czy faktycznie tego chce. Minęły trzy lata, a ona wciąż nie potrafiła znaleźć odpowiedniego miejsca dla Harrisa w swoim życiu. Raz się przed nim otwierała, by chwilę później zatrzasnąć mu przysłowiowe drzwi przed nosem. - Fajnie, dawno nie byłyśmy same - stwierdziła, bo choć Harrison często był poza domem, to Claribel ostatnio wcale nie była pod tym względem dużo lepsza. A akurat dzisiaj Stella potrzebowała jakiejś bliskości, a przynajmniej świadomości, że ktoś jest niedaleko. - Ale w sumie mógł nas zabrać, no nie? Jeszcze nigdy nie byłam w Nowym Jorku - dodała po chwili, zerkając z ciekawością na mamę czy widać po niej złość, że poleciał sam. Poza tym naprawdę chętnie wybrałaby się na wycieczkę, nawet z nim i z mamą. - Założę się, że nie zmieścił się do bagażu podręcznego - westchnęła, wyobrażając sobie jak zabiera te wszystkie bardzo potrzebne rzeczy i wykłóca się o nie z obsługą lotniska, zarzucając ich nazwami odpowiednich artykułów. Zamilkła na chwilę, wrzucając pokrojonego kalafiora do odpowiedniego naczynia. Odwróciła się, opierając pośladkami o tył kuchennej szafki. - Obejrzyjmy jakiś film do kolacji - Zaproponowała, chociaż była pewna, że Claribel wyciągnie kartkę pt. Przecież jest późno, jutro szkoła, idź spać, ale podobno nadzieja umiera ostatnia.

autor

Awatar użytkownika
43
173

młodszy partner

emerald city law group inc.

sunset hill

Post

Owszem, Stella przypominała Elijah, nie tylko pod względem wyglądu, ale również w każdym swoim ruchu, westchnięciu, czy wywracani oczami, gdy sytuacja niekoniecznie przypadła dziewczynie do gustu. Clarie to dostrzegała, praktycznie zawsze widziała te podobieństwo - a szczególnie w chwilach kiedy siedziały same, a młodsza Martinez wpatrywała się w ekran telefonu; wtedy Hannigan mogła ją obserwować i tylko utwierdzać się w przekonaniu, iż jakby zerwali z jej byłego męża „skórę” i przyczepili ją na blondynkę. Jednakże nie była z tego powodu zła, ani tym bardziej (jak się dzieje w niektórych przypadkach) odczuwała niechęć - wręcz przeciwnie, patrzenie na Stelle wprowadzało ją w stan nostalgii - w końcu została stworzona w wyniku ich wielkiej miłości, była owocem (jak i najlepszym tym co ich spotkało) podczas całego małżeństwa. Adwokata była dumna z córki i gdyby tylko wiedziała, jakie mniemanie względem siebie posiada Stella, zapewne zrobiłaby wszystko, by temu zapobiec- a tym bardziej „wybić jej to z głowy” albowiem według brunetki była idealna; malutka, o drobnej budowie ciała, ze śniadą cerą - perfekcyjnie wpasowywała się w poczet dziewczyn w swoim wieku; poza tym wygląd to nie wszystko, z drugiej strony - Claribel doskonale zdawała sobie sprawę z jednego ważnego aspektu - otóż, latorośl posiadała najważniejszą cechę jak na aktualny egoistyczny świat; była inteligenta i bez żadnego problemu potrafiła oprzeć się pokusom - jakby oszukiwanie własnych rodziców, bądź wchodzenie w towarzystwo niekoniecznie dla niej dobre - tak przynajmniej się jej wydawało, choć nie; wolała wierzyć w powyższe, zważając na fakt, iż blondynka podczas swojego krótkiego, lecz intensywnego życia (rozwód rodziców, przeprowadzka, zapoznanie się z aktualnym partnerem matki, jak i również swoim przyrodnim rodzeństwem, uzależnienie-obsesja ojca) - że nie potrzebowała więcej ekscesów, a tak przynajmniej sobie tłumaczyła Bella, niżeli miałaby spojrzeć na córkę z innej perspektywy - prawie dorosłej szesnastolatki, która ma już własne zdanie i właśnie nadszedł czas na popełnianie przez nią błędów, by móc się na nich nauczać - Hannigan wolałaby uniknąć tego okresu, ale bądźmy szczere, na to już było zdecydowanie za późno, nieprawdaż?
Z uśmiechem przez kilka uderzeń wielkiego serducha wpatrywała się w poczynania nastolatki. - Tak, w kostkę jest doskonale. - potwierdziła swoje słowa kiwnięciem głową, aby zaraz wrzucić skrojoną cebulę do odpowiedniego pojemniczka. - Jeżeli Ci tak wygodniej, to możesz rozrywać. - nie zamierzała w żaden sposób krytykować dziewczęcia, zwłaszcza w momencie gdy sama wyraziła chęci w pomocy. - Chcesz później zetrzeć ser? - zapytała, by po chwili kucnąć przy dolnej szafce i wyciągnąć z niej naczynie żaroodporne, następnie ustawiła je na blacie na przeciwko siebie.
- Tak, wiem. Przepraszam. - mruknęła cichszym tonem, albowiem poprzez chęć uzyskania awansu zdecydowanie jej „wolny czas” na tym ubolewał, co równało się z rzadszym widokiem córki - właściwie od czterech miesięcy bezustannie przesiadywania w biurze wracała późną nocą, a wtedy Stella już dawno spała - podobnie było z rankami, wychodziła zanim mała się obudziła, to ją bolało - lecz lepszy byt jest wart czasem takich poświęceń. - To moja wina. - „przyjmowała to na klatę” - była dojrzała, nie mogłaby się wywinąć. - Wydaję mi się, że to jeszcze kwestia kilku tygodni, a zaproponują mi to stanowisko. - przecież sam Harry o tym wielokrotnie wspominał, wszyscy w kancelarii wiedzieli jak bardzo się stara. - Wybaczysz mi? - uśmiechnęła się smutniej, niż miała w zwyczaju - przechylając przy tym ciemną łepetynę. - Musiał wyjechać służbowo, a poza tym masz szkołę, nie mogłabyś jej tak po prostu opuścić. - mimo wszystko dorosła gadka - rodzic jak to rodzic - względem ich wykształcenie jest ważne. - Ale może za dwa tygodnie coś takiego zaplanujemy, huh? - rzuciła z większym entuzjazmem, brązowymi ślepiami omiatając sylwetkę Martinez. - Pewnie chciałabyś zobaczyć „Statuę wolności?” Wjedziemy na nią? - dodała, jeszcze bardziej nakręcona - sama perspektywa spędzenia czasu we trójkę wprowadzała w niej lepszy nastrój, zawsze to jakaś ucieczka/odpoczynek od rzeczywiści. - Och, Stella... - z ust prawniczki wydobył się głośniejszy śmiech. - Też stawiam na to, że się nie zmieścił i pewnie wściekł się, że musi płacić za dodatkowe kilogramy... - żarty, żartami, prawda? - To co myślisz, za dwa tygodnie? - mruknęła, a w jej oczętach ukazały się iskierki nadziei. - Kiedy masz teraz widzenie z tatą? - niestety, jego też musiała o tym powiadomić, nawet jeżeli miała większe prawa opieki nad Stellą - to jednak czułaby się źle, gdyby mężczyzna o niczym nie wiedział. - O! A jak było ostatnio? Dobrze sią bawiłaś? - powracając do blatu, lecz na kolejne pytanie nastolatki - zmrużyła oczy, a jej mina wskazywała na głębokie rozmyślanie. - W porządku, ale jeden film, albo jeden odcinek serialu. Umowa stoi? Jutro musisz rano wstać. - i po tym zdaniu dojść przelotnie musnęła dziewczynę w czubek jasnej głowy. - Wybieraj. - odpowiedziała, by chwilę później włączyć piecyk, aby zaczął się rozgrzewać.

autor

-

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Było już za późno. Stella zawsze miała dość trudny charakter i nigdy nie była potulnym dzieckiem, ale faktycznie z tygodnia na tydzień stawała się coraz bardziej zbuntowaną nastolatką. Nabierała odwagi (często graniczącej z głupotą) i czuła nieodpartą potrzebę próbować. Wydawało jej się, że jest już wystarczająco dorosła, żeby robić wszystko na co ma ochotę. Sytuacja w domu, szkolne obowiązki i wszystkie inne oczekiwania, których nie udawało jej się spełniać (w jej odczuciu), tylko ją do tego wszystkiego podjudzały. Polubiła adrenalinę i to uczucie ekscytacji przemieszanej ze strachem, kiedy robiła coś zakazanego. Fakt, że rodzice niczego się nie domyślali, tylko dodawał temu frajdy.
Poza tym cholernie ciężko było zamieniać się z dziecka w osobę dorosłą. Testowała które granice już jej nie dotyczą, a które wciąż ją stopowały. Bawiła się. Czasem popełniała błędy, ale chyba o to w tym wszystkim chodziło.
A mimo wszystko wciąż miewała dni, które chciała spędzić z mamą na kanapie w koszulce z Harrym Potterem, i udawać, że wcale nie goni ją dorosły świat. - To będę rozrywać - westchnęła, odkładając nóż na bok, trochę się wyżywając na tym kalafiorze. Rwała go na mniejsze kawałeczki, od razu wsypując do naczynia żaroodpornego, by zaraz potem zabrać się za tarcie sera. Nie była pewna ile go potrzeba, ale na wszelki wypadek nie zapytała się o to Claribel, wsypując go naprawdę dużo. Ale kto nie lubi dodatkowej porcji sera?
Tym razem nie chciała jej oskarżać o pracoholizm, po prostu stwierdziła fakt, dlatego trochę ją zdziwiła reakcja matki. Zerknęła na nią, odkładając tarkę do zlewu. - Kilku tygodni? - Westchnęła jednak, bo skoro już zaczęła ten temat, ciężko jej było go zignorować. Chyba minęło pół roku odkąd pierwszy raz usłyszała o kilku tygodniach, a wciąż nie usłyszała szczęśliwej nowiny o awansie. - A Harrison nie może tego jakoś... przyspieszyć? - Skoro już postanowiła się związać ze swoim szefem, to chyba mogła to wykorzystać? Stella wciąż uważała to za trochę dziwny układ, ale skoro powiedziała a, to mogła powiedzieć b.
- Szkoła - wywróciła oczami. - W piątki i tak mam mało lekcji, a poza tym parę dni można łatwo nadrobić - odnosiła wrażenie, że jej postępy w nauce nie są dużo gorsze kiedy wagaruje. Podczas zajęć nie chce jej się słuchać nauczycieli i wychodzi na to samo. - Okej, może być za dwa tygodnie... - odparła, wskakując na blat, bo przecież tam siedziało się najwygodniej. - No pewnie! - Zgodziła się, wykazując przy tym nieco większy entuzjazm, majtając sobie nogami, bo w tej pozycji nawet nie dosięgała do ziemi. - Jakby nie było go na nie stać - westchnęła, bo Harris był pełen sprzeczności, ale na pewno nie zapłacił dodatkowej opłaty z uśmiechem na ustach, chyba że ironicznym.
- Widzenie... To brzmi jakby siedział w pierdlu - stwierdziła, marszcząc przy tym brewki, chociaż faktycznie czasem odnosiła wrażenie, że ich spotkanie przypomina takie widzenie. Ale to ona była tym więźniem na przepustce, który musiał stosować się do zaleceń. - No, było okej - wzruszyła ramionami, bo faktycznie było okej, co już było sporym osiągnięciem. Zazwyczaj wracała z tych spotkań w bardziej wisielczym humorze. - Tata zarezerwował stolik w naszej ulubionej kawiarni, tam niedaleko uczelni, i strasznie się obżarłam słodyczami, a potem uczył mnie jeździć samochodem - w jasnych oczach pojawiły się iskierki podekscytowania, chociaż zrobiła jedynie parę kółek na pustym parkingu, w dodatku w ślimaczym tempie. Dla niej to już było dużo, to był krok w stronę samodzielności i początek nowych marzeń o długich przejażdżkach z przyjaciółmi i karaoke w samochodzie.
- Film - wybór nie był trudny, bo przecież film dłużej trwał, więc później skończą go oglądać. - Możesz dzisiaj wybrać - taka była dzisiaj łaskawa dla swojej zapracowanej matki. Zeskoczyła z blatu i nalała sobie sok pomarańczowy, wędrując ze szklanką do salonu. - Długo to się będzie piec? - Krzyknęła, siadając na kanapie, a Flora i Joker szybko wzięli z niej przykład. - Fuj, nie, nie dla ciebie, mój sok, fuj, Joker! - Próbowała go od siebie odsunąć, ale z marnym skutkiem.

autor

Awatar użytkownika
43
173

młodszy partner

emerald city law group inc.

sunset hill

Post

Niestety, nie ma co ukrywać - Claribel bardzo wiele niezgodnych z jej oczekiwaniami czynności pobłażała Stelli, albowiem wiedziała ile przeszła i że częściowo sama Hannigan jest powodem niektórych przeżyć córki. Jednakże gdyby to zależało od niej; zrobiłaby absolutnie wszystko, by ją przed tym uchronić, ponieważ mimo wszystko, całych poświęceń, walki z Elijah, nowego związku z własnym szefem, przenigdy tego nie planowała. Pragnęła, aby młoda Martinez miała życie pełne (pozytywnych!) niespodzianek, bezpieczeństwa oraz stabilizacji. To się liczyło - bo choć zapewne córka tego nie dostrzegała, Clarie robiła to dla niej; godzinami przesiadywała w kancelarii, w pewnym sensie starała się „zepchnąć na bok” wszelakie niedomówienia z byłym mężem, by mała była szczęśliwa - i nigdy nie stanęła przed wielkim pytaniem „którą stronę powinna wybrać?” Clarie zdawała sobie sprawę, że musi minąć trochę czasu, aby Stella to zrozumiała, dlatego nie naganiała córki, starała się jej słuchać i zawsze odnaleźć rozwiązanie, aby obie były zadowolone.
Takie dni jaki dzisiejszy - rzeczywiście był rzadkością, bunt nastolatki stawał się większy, a na pewno bardziej widoczny, przynajmniej dla mieszkańców. Z tego względu Bella wolała wykorzystać go do ostatniego tchnienia, niżeli rozpocząć temat, który mógłby to doszczętnie zniszczyć. Mogłoby się wydawać, jakby przy córce „chodziła na palcach,” lecz naprawdę potrzebowała aktualnie choćby odrobiny spokoju, poza tym - jeden fakt był oczywisty, od bardzo dawna nie były tylko we dwie. - Masz rację, mógłby mi pomóc... - zaczęła kątem oka spoglądając na blondynkę, a jej kąciki ust delikatnie się uniosły. - ...lecz tego nie chcę. - nie było możliwości, by poprosiła ukochanego o „wciskanie nosa” w sprawy jej awansu; zamierzała sama na niego zasłużyć, niż świadomie pozwolić, aby uzyskała go „przez łóżko” - aczkolwiek takie stwierdzenie nie było poprawne dla szesnastolatki. - Muszę zdobyć go „na własnych” warunkach. - cóż, taka była prawda; Clarie pracowała w świecie pełnym szowinistycznych samców - mało który, nawet jeżeli zauważa w kobiecie potencjał, nagle pozwoli „dojść jej do władzy.” Dlatego walka jest podwójnie trudna - ponieważ na miejsce młodszego partnera startuje dwóch przeciwników płci brzydszej. - Tak, kochanie szkoła. Może teraz tego nie widzisz, ale to ważne, abyś miała dobre wykształcenie. Nie chcę wprowadzać teraz gadki między nami pt. rodzic-dziecko, ale teraz sama się o to prosisz. - kiwnęła głową z dezaprobatą, by po chwili ciężko westchnąć. - Wiesz, że w tym przypadku się nie ugnę. Wyjedziemy w piątek, popołudniu. - skwitowała dość poważnym tonem, lecz zaraz na jej bladej twarzy pojawił się uśmiech. - Huh... - mruknęła, następnie po wrzuceniu wszystkich składników złapała za naczynie żaroodporne i wsunęła je do piekarnika. - Harrisa na wszystko stać i nie tylko w kwestii pieniężnej. - te zdanie nie powinno wyjść na wierzch w towarzystwie Stelli, lecz nie mogła się powstrzymać - Crane był nieobliczalny, w każdym słowie tego znaczenia. Przez moment nawet zastanowiła się, czy jego wyjazd do Nowego Jorku był tylko i wyłącznie „sprawą służbową” czy nagle zdecyduję się postawić ją przed faktem dokonanym, albo już po?
- Och, przepraszam nie chciałam, abyś odczuła to w taki sposób. To w takim razie wróćmy i uznajmy, że powiedziałam „Jak tam spotkanie z tatą?” - ponowny uśmiech, lecz nieco przygaszony. - Uczył Cię jeździć? - poczuła lekkie ukłucie złości, rzecz jasna miał prawo w trakcie ich „widzeń” do decydowania co będą robić, ale nie uzgodnił tego z nią - jak wiele innych spraw(!) Czy powinna „przymknąć na to oko” - aktualnie nie była pewna, ale zapewne po dzisiejszej kilkugodzinnej analizie „dojdzie do jakiś wniosków.” - Chcesz iść na kurs prawa jazdy? - unosząc prawą brew wyżej, ciemnymi ślepiami przesunęła po buzi dziewczęcia. - Niczego wcześniej nie mówiłaś... - a może poprzez swój pracoholizm Clarie tego nie słyszała? Teraz złość adwokatki przeszła na nią samą.
Dwukrotnie kiwnęła akceptująco łepetyną, aby po wyjściu córki wyciągnąć z lodówki białe Chardonnay i wlać do kieliszka, następnie sama skierowała się w stronę kanapy. - Joker! Zejdź! - potężny ton Hannigan sprawił, że labrador szybko zerwał się z miejsca i położył się obok na podłodze. - Wszędzie zostawia sierść. Wyczeszesz go kiedyś po szkole? - westchnęła przeciągle siadając na sofie, po czym chwyciła za pilot i zaczęła przeglądać nagrane filmy. - Może „Pride and Prejudice?” Mrs. Darcy jest tak cudowny... - uśmiechnęła się szerzej, spoglądając w stronę towarzyszki. - Za dwadzieścia minut powinno się upiec. - dodała w międzyczasie oczekując na odpowiedź blondynki. - Mam do Ciebie pytanie Stella, ale się nie złość, dobrze? - poprawiła się na kanapie, po czym obróciła tak - by móc patrzeć na dziewczynę. - Za niecałe dwa miesiące masz bal zimowy „ojców z córkami...” - zaczęła nerwowo przesuwając palcami po puklach swych czarnych włosów. - Czy oprócz taty, byłaby możliwość, abyś zaprosiła również Harrisona? To wiele by dla niego znaczyło... - cóż, Claribiel bezustannie dostrzegała jak jej aktualny partner stara się „wejść w łaski” Stelli, dlatego zamierzała mu trochę pomóc. - Oczywiście decyzja należy do Ciebie... po prostu, wiem że nie ma możliwości, aby Harris miał kiedykolwiek podobne przeżycie. - oczywiście, rozmawiali na temat adopcji, tuż po ślubie, ale zanim na cokolwiek się zdecydują minie sporo czasu, nieprawdaż?

autor

-

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Nie pozostało jej nic innego jak tylko wzruszyć ramionami. Z jednej strony szanowała decyzję matki, żeby zapracować na wszystko samej, ale z drugiej wydawało jej się, że nie warto się tak męczyć. Harrison na pewno byłby w stanie przyspieszyć jej ten awans, przynajmniej Stella tak to sobie wyobrażała, bo na dobrą sprawę nie była pewna jak naprawdę wygląda praca w takiej kancelarii poza zostawaniem w biurze do późna i ślęczeniem nad papierami jeszcze w domu (przypominało jej to mgliste wspomnienia z dzieciństwa o pracy ojca).
- Oj tam, przesadzasz, jeden piątek w tą czy w tamtą... - już i tak kilka ominęła, ale na szczęście posiadała odpowiednich znajomych do pisania lewych usprawiedliwień, o czym Claribel miała się nigdy nie dowiedzieć. Uśmiechnęła się jeszcze do mamy miło, podejmując jeszcze jedną próbę, bo przecież wylatywanie do Nowego Jorku w piątek popołudniu było bez sensu, szczególnie jeśli chcieli wrócić już w niedzielę.
- W sensie...? - Podpytała, przekręcając głowę w bok jak zaciekawiony piesek. Sama zdążyła się przekonać, że Harrison jest nieprzewidywalny, ale i tak chętnie posłucha jakiejś historii ze źródła, bo na pewno nie mówili jej wszystkiego. Chyba to denerwowało ją najbardziej, że rozumiała wszystko jak dorosły, ale i tak traktowano ją jak dziecko. Nie dopuszczano jej do tego elitarnego klubu poważnych, pracujących ludzi. Pewnie najchętniej wciąż by ją sadzali do stoliczka dla dzieci podczas rodzinnych uroczystości. Masakra.
- Nie wiem, nie myślałam jeszcze o tym. Może - wzruszyła ramionami, bo tak naprawdę wcale nie miała ochoty zapisywać się na żaden kurs, bo na pewno byłby długi i musiałaby zapamiętywać mnóstwo nudnych rzeczy, rozwiązywać testy i ślęczeć nad książką. - Po prostu chciałam się przejechać - dodała dla jasności, przecież namiętnie kolekcjonowała wszystkie nowe rzeczy i odhaczała je z wyimaginowanej listy w swojej głowie. Prowadzenie samochodu nie było najbardziej ekstremalną pozycją.
Aż lekko podskoczyła, kiedy w salonie rozniósł się stanowczy głos Claribel, więc nic dziwnego, że Joker potulnie postanowił zejść z kanapy. Stella nie cieszyła się u niego takim posłuchem, ale z drugiej strony to jej najchętniej wskakiwał do łóżka. - No wyczeszę. Jutro - westchnęła w odpowiedzi równie przeciągle. Wlepiła wzrok w jasny ekran, patrząc co tam ciekawego jeszcze mają, co mogłoby im umilić dzisiejszy wieczór. - Widziałaś to chyba sto razy, musiałaś, skoro ja już to widziałam ze trzy - wywróciła oczami, choć z uśmiechem, bo chyba podczas każdego ich wieczora ostatecznie włączały właśnie Dumę i uprzedzenie. - Może być - mimo wszystko zgodziła się na tę propozycję, odstawiając resztę soku na stolik. Zwinęła się w kłębek w rogu kanapy, opierając głowę o oparcie, głaszcząc leżącego przy kanapie psa. Było dobrze. Tym bardziej poczuła rosnącą w niej złość, kiedy Claribel nagle postanowiła przerwać ten miły nastrój. W dodatku takim pytaniem! Ten bal to było ostatnie miejsce w jakim Stella chciała się znaleźć i od dawna zastanawiała się nad porządną wymówką. - Harrison nie jest moim ojcem, a ja nie jestem jego córką - powiedziała, wlepiając wzrok w telewizor, chociaż jeszcze nic w nim nie leciało. Przygryzła od środka wargi, samej próbując się pohamować przed dalszą tyradą, ale nie trwało to długo. - Zresztą jak by to miało wyglądać? Tańczyłabym z nimi jednocześnie? Chyba tylko jakiś weselny pociąg... - dodała z przekąsem i zamilkła na chwilę, przypominając sobie wszystkie scenariusze tej imprezy, jakie udało jej się wymyślić przed snem. - Chociaż z drugiej strony Harrison przynajmniej dobrze by się bawił, bo jakoś nie wyobrażam sobie taty zadowolonego z balu - dodała, po czym uniosła się lekko na łokciu, żeby spojrzeć na Claribel. - Umówmy się, każda konfiguracja stworzy problemy. Zabiorę tatę, to Harrisonowi będzie przykro. Zabiorę Harrisona, to tacie będzie przykro. Chyba. Zabiorę ich obu, to będzie bardzo dziwnie. Dlatego mam zamiar w ogóle tam nie iść - to nie była spontaniczna decyzja, już nie raz o tym myślała, i chyba dało się to wyczytać z jej stanowczego wyrazu twarzy. Chciała sobie darować ten krępujący wieczór, bo była przekonana, że skończyłby się porażką. Miała zamiar odstrzelić głowę osobie, która wymyśliła coś takiego, a przynajmniej wrzucić jej piach z mrówkami do szkolnej szafki.
Wróciła do wcześniejszej pozycji kłębka, choć jakby ciaśniejszego i smutniejszego. - Włączysz? - Miała nadzieję, że postawiła sprawę balu jasno, a teraz wrócą do błogiego lenistwa. Chciała tylko obejrzeć film i zjeść coś dobrego, to tak niewiele.

autor

Awatar użytkownika
43
173

młodszy partner

emerald city law group inc.

sunset hill

Post

Widocznie Stella nie wiedziała jeszcze co to oznacza zapracowanie płci pięknej samej na własny sukces, na dodatek ciężką harówą - szczególnie w obliczu miejsca tak szowinistycznym jak była to kancelaria „Emerald City Law Group Inc.” Claribiel niejednokrotnie znajdowała się w otoczeniu osób, które niekoniecznie pałały energią na jej widok - nie ma co się oszukiwać, świat jest pod władzą mężczyzn i tylko nieliczne kobiety pragną z tym walczyć. Hannigan do nich należała, próbowała udowodnić (sobie jak i innym), że jest w stanie przezwyciężyć te stereotypy - gdzie „niewiasty” są bardziej wrażliwe, nie nadają się do emocjonalnych zawodów - lepiej aby bezustannie „przebywały w kuchni.” Jednakże nic w tym dziwnego, że Martinez nie wliczała się jeszcze w ten etap - była za młoda, co jednocześnie odzwierciedlało brak jakichkolwiek chęci na odmienienie swojej egzystencji, gdzie na dodatek jej motto zapewne brzmiało „robić tak, aby się nie narobić” i Clarie to akceptowała - poza tym nie chciała, by blondynka tak szybko rezygnowała ze swoich „dziecięcych lat” na rzecz walki z obłudnością - nie powinna za szybko poznawać tajników okrutnego wszechświata. - Stello, nie przesadzam. Możesz mi teraz nie wierzyć, ale w przyszłości „wspomnisz moje słowa” kiedy zdasz sobie sprawę, że wykształcenie jest jednym z najważniejszych aspektów życia. Nie mylę się jeśli powiem, że na pewno nie chcesz spędzić ich na kasie w supermarkecie, prawda? - odrzekła pewniej obserwując córkę i choć nigdy nie wymagała od małej samych piątek czy szóstek, ani tym bardziej by poszła śladami własnej matki - bądź co gorsza ojca - ewidentnie widziała dziewczynę w roli ważniejszej niżeli ekspedientka - oczywiście, „żadna praca nie hańbi” lecz zdaniem Claribel, Stella była mądrą dziewczyną i gdyby tylko zechciała to stać by ją na absolutnie wszystko. - Wolałabym ominąć temat Harrisona, jesteś jeszcze troszeczkę za młoda, wiesz? - uśmiechnęła się ciepło, bo doskonale wiedziała, że wprowadzenie Martinez w życiorys ojczyma nie był najodpowiedniejszą metodą wychowawczą. Prawnik był nieobliczalny, „zdolny do wszystkiego” co wbrew pozorom miało swój urok. Gdyby ta rozmowa przebiegała pomiędzy dwiema nastoletnimi przyjaciółkami, wtedy Hannigan mogłaby bez problemu wliczyć go w poczet tych najpopularniejszych oraz najbardziej niegrzecznych chłopców z liceum, trochę jak „kapitan drużyny futbolowej” - tylko, że inteligentniejszy. - W porządku, gdybyś zapragnęła jednak się nauczyć. To wiedz, że możemy zapłacić za ten kurs. - skwitowała z zadowoleniem, bo choć wożenie Stelli do szkoły znajdowało się w punktach przyjemnych obowiązków, to z drugiej strony większość szesnastolatków posiadała już własne auta, także Clarie zwyczajnie nie chciała aby dziewczyna od nich odstawała.
- Po prostu jestem już stara i mam swoje przyzwyczajenia, okej? - zachichotała radośnie, wywracając przy tym teatralnie oczyma - „Duma i uprzedzenie” należał do pierwszej dziesiątki filmów za którymi brunetka wręcz szalała, nic w tym dziwnego, że marzyła by jej córka również obdarzyła go pozytywnymi uczuciami. - Całkowicie pojmuję Twoje spostrzeżenia na tą sytuację. - zaczęła przesuwając wzrokiem po twarzy Martinez, następnie chwyciła za pilot i nacisnęła guzik „stop.” - Jednakże nie po to opłacamy coroczne czesne. - w pewnym sensie utrzymywali tą szkołę. - Byś mi teraz mówiła, że nie zamierzasz uczestniczyć w organizowanych przedsięwzięciach. - skwitowała dość mocnym tonem głosu, bezustannie wpatrując się w blondynkę. - Wcale nie musisz zapraszać Harrisona, na pewno to zrozumie. To była tylko moja propozycja, ale nie ma mowy byś się z tego wykręciła. - powiedziała pewnie, by zaraz usłyszeć dźwięk piekarnika. - Zresztą porozmawiamy o tym przed balem. Zapytaj taty czy jest chętny, jeżeli nie zamierasz, to ja to zrobię. - może z Elijah aktualnie nie mieli najlepszego kontaktu, jednak jeśli chodziło o ich córkę starali się utrzymać neutralny stosunek. - Przemyśl to co Ci teraz powiedziałam, a ja w tym czasie pokroję nam zapiekankę. - i po tych zdaniu ciemnowłosa zniknęła w kuchni, następnie powróciła z dwoma talerzami i wspólnie zjadły kolację.


/ztx2

autor

-

Zablokowany

Wróć do „Domy”