WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Po rozmowie z Oscarem.
Zegar wybił godzinę dwudziestą. Stella leżała na wznak na swoim łóżku, wpatrując się tępo w sufit. Rozmowa z Oscarem trochę ją uspokoiła. Musiała z kimś porozmawiać o swoim stalkerze i upewnić się, że nie zwariowała. Odetchnęła, kiedy zaproponował, że odprowadzi ją rano do szkoły. Sama nie miałaby odwagi o to poprosić, żeby przypadkiem nie wyjść na histeryczkę, ale była mu za to wdzięczna. Miała nadzieję, że przyjaciel też go zauważy i rozwieje jej wątpliwości.
Westchnęła cichutko, zerkając na książkę od biologii, która wciąż leżała otwarta na zawalonym biurku, jakby chciała ją zachęcić do kontynuowania nauki. Stella nie miała jednak nastroju na dalsze czytanie o mitozie i mejozie (wcale nie dlatego, że nie siedziała w ławce z Edwardem Cullenem, jak niedawno wytłumaczyła Oscarowi). W zasadzie nie miała nastroju na nic innego poza leżeniem na łóżku i wpatrywaniu się w sufit przy ulubionej muzyce. Pewnie było ją słychać na całym piętrze, ale Stella w ogóle się tym nie przejmowała. Splotła dłonie na brzuchu, zamknęła oczy i... jej relaks przerwał dzwonek telefonu. Niechętnie spojrzała na ekran, ale nawet nie wyświetlał się żaden numer. Przyciszyła muzykę i odebrała, siadając na łóżku. - Halo? - Powiedziała niepewnie, ale nikt nie odpowiedział. Była jednak pewna, że słyszy czyjś oddech po drugiej stronie. Szybko się rozłączyła i rzuciła telefon na łóżko jakby miał ją zaraz poparzyć. Chwilowy spokój, który zyskała po rozmowie z Oscarem, prysnął jak mydlana bańka. Nie będziesz panikować przez jeden telefon, to pewnie jakiś żart próbowała doprowadzić się do porządku, ale jeszcze nie wiedziała, że to nie jedyny głuchy telefon tej nocy.
Poszła do łazienki szybko przebrać się w piżamę (dzisiaj były to długie spodnie w niebieską kratę, które faktycznie były dołem od piżamy, oraz nieco wyblakły szary t-shirt z napisem Harry Potter). Przemyła twarz, wyjątkowo nie zwracając uwagi na wszelkie niedoskonałości, które fundował jej nastoletni organizm. Nie miała teraz głowy do takich przyziemnych problemów, nie mogąc zapomnieć o wszystkich podejrzanych rzeczach, które ostatnio działy się wokół niej. W normalnej sytuacji na pewno zeszłaby po jakąś kanapkę z serem i znowu zniknęła w swoim pokoju, ale tego wieczoru wyjątkowo nie chciała siedzieć sama. Zeszła na dół, uważając na ten jeden skrzypiący stopień, rozglądając się za mamą.
-Co robisz? - Rzuciła niby niezobowiązująco z lekko znudzoną miną, ale chciała zagaić rozmowę. Usiadła przy wyspie kuchennej, obserwując ruchy swojej rodzicielki. - Pomóc ci w czymś? - olaboga, Stella Martinez chce w czymś pomóc z własnej woli, zapiszcie tę datę w kalendarzu!
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
Wchodząc do środka w międzyczasie ściągnęła z siebie płacz, oraz szpilki - „od wieków” przyzwyczajona do chodzenia w wysokich butach zupełnie zapomniała jakie to przyjemne czuć zimną podłogę pod swoimi stopami. Chcąc zrobić córce niespodziankę, zdecydowała się nie komunikować jej o swym wcześniejszym powrocie - dlatego pierwsze co skierowała się do kuchni wyciągając wszystkie odpowiednie składniki do przyrządzenia wspólnej kolacji. Skupiona na swoim zadaniu - nie usłyszała pierwszego wołania dziewczęcia - była właśnie w trakcie krojenia cebuli - co automatycznie wywoływało łzy na jej bladej twarzy. - Hm...? - rzuciła przecierając rękawem swoje powieki. - Kolację. - dodała, unosząc swój podbródek by móc spojrzeć na towarzyszkę. - Hummus z pieczonym kalafiorem. Mam nadzieję, że nie będziesz dzisiaj zbyt wybredna. - na twarzy Hannigan pojawił się delikatny uśmiech, lecz poszerzył się przy kolejnym pytaniu blondynki. - Naprawdę? - mruknęła z widocznym zaskoczeniem na buzi. - Ależ oczywiście, małpeczko. Pokroisz kalafior...? Wiesz jak...? - nie była pewna czy dziewczyna zna sposób krojenia, akurat do tego dania.. - Ale nie za dużo, dzisiaj będziemy tylko we dwie. - badawczym spojrzeniem przesunęła po twarzyczce Martinez, jakby w ten sposób próbując cokolwiek z niej wyczytać. Była zła? Zadowolona? Zdezorientowana? Czy obojętna na brak obecności przy stole Harrisona? - Harry wyleciał dzisiaj rano do Nowego Jorku. - skomentowała jednym zdaniem powracając do swej czynności.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- Może być - odparła bez większego entuzjazmu, wracając na moment myślami do tego podejrzanego mężczyzny, który stał dzisiaj przed szkołą (Oscar też go widział, więc przynajmniej miała jakiś dowód na to, że nie zwariowała). Wcześniej trochę go lekceważyła, ale im dłużej to trwało, tym bardziej zaczynała się niepokoić.
Najlepiej zająć czymś myśli i dłonie. - Naprawdę - stwierdziła, zsuwając się z wysokiego krzesła barowego. - Oczywiście, że wiem jak pokroić kalafiora - prychnęła, bo przecież nie miała sześciu lat, żeby nie umieć posługiwać się nożem. Chociaż szybko się zorientowała, że smarowanie sobie kanapki majonezem to jednak inny rodzaj korzystania z noża, więc zawahała się przed pierwszym cięciem. - Tak? - Upewniła się, pokazując w powietrzu coś w rodzaju kostki. Zaczęła kroić dopiero po otrzymaniu instrukcji, trochę nieporadnie, ale w zasadzie nie miała dużego doświadczenia w kuchni, chociaż udawała, że wszystko wie (nie tylko w tej dziedzinie). - A nie można go jakoś rozerwać dłońmi? - No bo aż się prosiło wyłamać z niego te mniejsze główki zamiast robić to nożem.
Wiadomość o wyjeździe Harrisona zaskoczyła ją bardziej niż powinna. Większość czasu spędzał w pracy albo w służbowych rozjazdach, więc powinna być do tego przyzwyczajona, ale ostatnio odniosła wrażenie, że zaczęli się lepiej rozumieć. Nie wie co przez to oczekiwała, że jednak będzie częściej w domu? Nie była pewna czy faktycznie tego chce. Minęły trzy lata, a ona wciąż nie potrafiła znaleźć odpowiedniego miejsca dla Harrisa w swoim życiu. Raz się przed nim otwierała, by chwilę później zatrzasnąć mu przysłowiowe drzwi przed nosem. - Fajnie, dawno nie byłyśmy same - stwierdziła, bo choć Harrison często był poza domem, to Claribel ostatnio wcale nie była pod tym względem dużo lepsza. A akurat dzisiaj Stella potrzebowała jakiejś bliskości, a przynajmniej świadomości, że ktoś jest niedaleko. - Ale w sumie mógł nas zabrać, no nie? Jeszcze nigdy nie byłam w Nowym Jorku - dodała po chwili, zerkając z ciekawością na mamę czy widać po niej złość, że poleciał sam. Poza tym naprawdę chętnie wybrałaby się na wycieczkę, nawet z nim i z mamą. - Założę się, że nie zmieścił się do bagażu podręcznego - westchnęła, wyobrażając sobie jak zabiera te wszystkie bardzo potrzebne rzeczy i wykłóca się o nie z obsługą lotniska, zarzucając ich nazwami odpowiednich artykułów. Zamilkła na chwilę, wrzucając pokrojonego kalafiora do odpowiedniego naczynia. Odwróciła się, opierając pośladkami o tył kuchennej szafki. - Obejrzyjmy jakiś film do kolacji - Zaproponowała, chociaż była pewna, że Claribel wyciągnie kartkę pt. Przecież jest późno, jutro szkoła, idź spać, ale podobno nadzieja umiera ostatnia.
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
Z uśmiechem przez kilka uderzeń wielkiego serducha wpatrywała się w poczynania nastolatki. - Tak, w kostkę jest doskonale. - potwierdziła swoje słowa kiwnięciem głową, aby zaraz wrzucić skrojoną cebulę do odpowiedniego pojemniczka. - Jeżeli Ci tak wygodniej, to możesz rozrywać. - nie zamierzała w żaden sposób krytykować dziewczęcia, zwłaszcza w momencie gdy sama wyraziła chęci w pomocy. - Chcesz później zetrzeć ser? - zapytała, by po chwili kucnąć przy dolnej szafce i wyciągnąć z niej naczynie żaroodporne, następnie ustawiła je na blacie na przeciwko siebie.
- Tak, wiem. Przepraszam. - mruknęła cichszym tonem, albowiem poprzez chęć uzyskania awansu zdecydowanie jej „wolny czas” na tym ubolewał, co równało się z rzadszym widokiem córki - właściwie od czterech miesięcy bezustannie przesiadywania w biurze wracała późną nocą, a wtedy Stella już dawno spała - podobnie było z rankami, wychodziła zanim mała się obudziła, to ją bolało - lecz lepszy byt jest wart czasem takich poświęceń. - To moja wina. - „przyjmowała to na klatę” - była dojrzała, nie mogłaby się wywinąć. - Wydaję mi się, że to jeszcze kwestia kilku tygodni, a zaproponują mi to stanowisko. - przecież sam Harry o tym wielokrotnie wspominał, wszyscy w kancelarii wiedzieli jak bardzo się stara. - Wybaczysz mi? - uśmiechnęła się smutniej, niż miała w zwyczaju - przechylając przy tym ciemną łepetynę. - Musiał wyjechać służbowo, a poza tym masz szkołę, nie mogłabyś jej tak po prostu opuścić. - mimo wszystko dorosła gadka - rodzic jak to rodzic - względem ich wykształcenie jest ważne. - Ale może za dwa tygodnie coś takiego zaplanujemy, huh? - rzuciła z większym entuzjazmem, brązowymi ślepiami omiatając sylwetkę Martinez. - Pewnie chciałabyś zobaczyć „Statuę wolności?” Wjedziemy na nią? - dodała, jeszcze bardziej nakręcona - sama perspektywa spędzenia czasu we trójkę wprowadzała w niej lepszy nastrój, zawsze to jakaś ucieczka/odpoczynek od rzeczywiści. - Och, Stella... - z ust prawniczki wydobył się głośniejszy śmiech. - Też stawiam na to, że się nie zmieścił i pewnie wściekł się, że musi płacić za dodatkowe kilogramy... - żarty, żartami, prawda? - To co myślisz, za dwa tygodnie? - mruknęła, a w jej oczętach ukazały się iskierki nadziei. - Kiedy masz teraz widzenie z tatą? - niestety, jego też musiała o tym powiadomić, nawet jeżeli miała większe prawa opieki nad Stellą - to jednak czułaby się źle, gdyby mężczyzna o niczym nie wiedział. - O! A jak było ostatnio? Dobrze sią bawiłaś? - powracając do blatu, lecz na kolejne pytanie nastolatki - zmrużyła oczy, a jej mina wskazywała na głębokie rozmyślanie. - W porządku, ale jeden film, albo jeden odcinek serialu. Umowa stoi? Jutro musisz rano wstać. - i po tym zdaniu dojść przelotnie musnęła dziewczynę w czubek jasnej głowy. - Wybieraj. - odpowiedziała, by chwilę później włączyć piecyk, aby zaczął się rozgrzewać.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Poza tym cholernie ciężko było zamieniać się z dziecka w osobę dorosłą. Testowała które granice już jej nie dotyczą, a które wciąż ją stopowały. Bawiła się. Czasem popełniała błędy, ale chyba o to w tym wszystkim chodziło.
A mimo wszystko wciąż miewała dni, które chciała spędzić z mamą na kanapie w koszulce z Harrym Potterem, i udawać, że wcale nie goni ją dorosły świat. - To będę rozrywać - westchnęła, odkładając nóż na bok, trochę się wyżywając na tym kalafiorze. Rwała go na mniejsze kawałeczki, od razu wsypując do naczynia żaroodpornego, by zaraz potem zabrać się za tarcie sera. Nie była pewna ile go potrzeba, ale na wszelki wypadek nie zapytała się o to Claribel, wsypując go naprawdę dużo. Ale kto nie lubi dodatkowej porcji sera?
Tym razem nie chciała jej oskarżać o pracoholizm, po prostu stwierdziła fakt, dlatego trochę ją zdziwiła reakcja matki. Zerknęła na nią, odkładając tarkę do zlewu. - Kilku tygodni? - Westchnęła jednak, bo skoro już zaczęła ten temat, ciężko jej było go zignorować. Chyba minęło pół roku odkąd pierwszy raz usłyszała o kilku tygodniach, a wciąż nie usłyszała szczęśliwej nowiny o awansie. - A Harrison nie może tego jakoś... przyspieszyć? - Skoro już postanowiła się związać ze swoim szefem, to chyba mogła to wykorzystać? Stella wciąż uważała to za trochę dziwny układ, ale skoro powiedziała a, to mogła powiedzieć b.
- Szkoła - wywróciła oczami. - W piątki i tak mam mało lekcji, a poza tym parę dni można łatwo nadrobić - odnosiła wrażenie, że jej postępy w nauce nie są dużo gorsze kiedy wagaruje. Podczas zajęć nie chce jej się słuchać nauczycieli i wychodzi na to samo. - Okej, może być za dwa tygodnie... - odparła, wskakując na blat, bo przecież tam siedziało się najwygodniej. - No pewnie! - Zgodziła się, wykazując przy tym nieco większy entuzjazm, majtając sobie nogami, bo w tej pozycji nawet nie dosięgała do ziemi. - Jakby nie było go na nie stać - westchnęła, bo Harris był pełen sprzeczności, ale na pewno nie zapłacił dodatkowej opłaty z uśmiechem na ustach, chyba że ironicznym.
- Widzenie... To brzmi jakby siedział w pierdlu - stwierdziła, marszcząc przy tym brewki, chociaż faktycznie czasem odnosiła wrażenie, że ich spotkanie przypomina takie widzenie. Ale to ona była tym więźniem na przepustce, który musiał stosować się do zaleceń. - No, było okej - wzruszyła ramionami, bo faktycznie było okej, co już było sporym osiągnięciem. Zazwyczaj wracała z tych spotkań w bardziej wisielczym humorze. - Tata zarezerwował stolik w naszej ulubionej kawiarni, tam niedaleko uczelni, i strasznie się obżarłam słodyczami, a potem uczył mnie jeździć samochodem - w jasnych oczach pojawiły się iskierki podekscytowania, chociaż zrobiła jedynie parę kółek na pustym parkingu, w dodatku w ślimaczym tempie. Dla niej to już było dużo, to był krok w stronę samodzielności i początek nowych marzeń o długich przejażdżkach z przyjaciółmi i karaoke w samochodzie.
- Film - wybór nie był trudny, bo przecież film dłużej trwał, więc później skończą go oglądać. - Możesz dzisiaj wybrać - taka była dzisiaj łaskawa dla swojej zapracowanej matki. Zeskoczyła z blatu i nalała sobie sok pomarańczowy, wędrując ze szklanką do salonu. - Długo to się będzie piec? - Krzyknęła, siadając na kanapie, a Flora i Joker szybko wzięli z niej przykład. - Fuj, nie, nie dla ciebie, mój sok, fuj, Joker! - Próbowała go od siebie odsunąć, ale z marnym skutkiem.
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
Takie dni jaki dzisiejszy - rzeczywiście był rzadkością, bunt nastolatki stawał się większy, a na pewno bardziej widoczny, przynajmniej dla mieszkańców. Z tego względu Bella wolała wykorzystać go do ostatniego tchnienia, niżeli rozpocząć temat, który mógłby to doszczętnie zniszczyć. Mogłoby się wydawać, jakby przy córce „chodziła na palcach,” lecz naprawdę potrzebowała aktualnie choćby odrobiny spokoju, poza tym - jeden fakt był oczywisty, od bardzo dawna nie były tylko we dwie. - Masz rację, mógłby mi pomóc... - zaczęła kątem oka spoglądając na blondynkę, a jej kąciki ust delikatnie się uniosły. - ...lecz tego nie chcę. - nie było możliwości, by poprosiła ukochanego o „wciskanie nosa” w sprawy jej awansu; zamierzała sama na niego zasłużyć, niż świadomie pozwolić, aby uzyskała go „przez łóżko” - aczkolwiek takie stwierdzenie nie było poprawne dla szesnastolatki. - Muszę zdobyć go „na własnych” warunkach. - cóż, taka była prawda; Clarie pracowała w świecie pełnym szowinistycznych samców - mało który, nawet jeżeli zauważa w kobiecie potencjał, nagle pozwoli „dojść jej do władzy.” Dlatego walka jest podwójnie trudna - ponieważ na miejsce młodszego partnera startuje dwóch przeciwników płci brzydszej. - Tak, kochanie szkoła. Może teraz tego nie widzisz, ale to ważne, abyś miała dobre wykształcenie. Nie chcę wprowadzać teraz gadki między nami pt. rodzic-dziecko, ale teraz sama się o to prosisz. - kiwnęła głową z dezaprobatą, by po chwili ciężko westchnąć. - Wiesz, że w tym przypadku się nie ugnę. Wyjedziemy w piątek, popołudniu. - skwitowała dość poważnym tonem, lecz zaraz na jej bladej twarzy pojawił się uśmiech. - Huh... - mruknęła, następnie po wrzuceniu wszystkich składników złapała za naczynie żaroodporne i wsunęła je do piekarnika. - Harrisa na wszystko stać i nie tylko w kwestii pieniężnej. - te zdanie nie powinno wyjść na wierzch w towarzystwie Stelli, lecz nie mogła się powstrzymać - Crane był nieobliczalny, w każdym słowie tego znaczenia. Przez moment nawet zastanowiła się, czy jego wyjazd do Nowego Jorku był tylko i wyłącznie „sprawą służbową” czy nagle zdecyduję się postawić ją przed faktem dokonanym, albo już po?
- Och, przepraszam nie chciałam, abyś odczuła to w taki sposób. To w takim razie wróćmy i uznajmy, że powiedziałam „Jak tam spotkanie z tatą?” - ponowny uśmiech, lecz nieco przygaszony. - Uczył Cię jeździć? - poczuła lekkie ukłucie złości, rzecz jasna miał prawo w trakcie ich „widzeń” do decydowania co będą robić, ale nie uzgodnił tego z nią - jak wiele innych spraw(!) Czy powinna „przymknąć na to oko” - aktualnie nie była pewna, ale zapewne po dzisiejszej kilkugodzinnej analizie „dojdzie do jakiś wniosków.” - Chcesz iść na kurs prawa jazdy? - unosząc prawą brew wyżej, ciemnymi ślepiami przesunęła po buzi dziewczęcia. - Niczego wcześniej nie mówiłaś... - a może poprzez swój pracoholizm Clarie tego nie słyszała? Teraz złość adwokatki przeszła na nią samą.
Dwukrotnie kiwnęła akceptująco łepetyną, aby po wyjściu córki wyciągnąć z lodówki białe Chardonnay i wlać do kieliszka, następnie sama skierowała się w stronę kanapy. - Joker! Zejdź! - potężny ton Hannigan sprawił, że labrador szybko zerwał się z miejsca i położył się obok na podłodze. - Wszędzie zostawia sierść. Wyczeszesz go kiedyś po szkole? - westchnęła przeciągle siadając na sofie, po czym chwyciła za pilot i zaczęła przeglądać nagrane filmy. - Może „Pride and Prejudice?” Mrs. Darcy jest tak cudowny... - uśmiechnęła się szerzej, spoglądając w stronę towarzyszki. - Za dwadzieścia minut powinno się upiec. - dodała w międzyczasie oczekując na odpowiedź blondynki. - Mam do Ciebie pytanie Stella, ale się nie złość, dobrze? - poprawiła się na kanapie, po czym obróciła tak - by móc patrzeć na dziewczynę. - Za niecałe dwa miesiące masz bal zimowy „ojców z córkami...” - zaczęła nerwowo przesuwając palcami po puklach swych czarnych włosów. - Czy oprócz taty, byłaby możliwość, abyś zaprosiła również Harrisona? To wiele by dla niego znaczyło... - cóż, Claribiel bezustannie dostrzegała jak jej aktualny partner stara się „wejść w łaski” Stelli, dlatego zamierzała mu trochę pomóc. - Oczywiście decyzja należy do Ciebie... po prostu, wiem że nie ma możliwości, aby Harris miał kiedykolwiek podobne przeżycie. - oczywiście, rozmawiali na temat adopcji, tuż po ślubie, ale zanim na cokolwiek się zdecydują minie sporo czasu, nieprawdaż?
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- Oj tam, przesadzasz, jeden piątek w tą czy w tamtą... - już i tak kilka ominęła, ale na szczęście posiadała odpowiednich znajomych do pisania lewych usprawiedliwień, o czym Claribel miała się nigdy nie dowiedzieć. Uśmiechnęła się jeszcze do mamy miło, podejmując jeszcze jedną próbę, bo przecież wylatywanie do Nowego Jorku w piątek popołudniu było bez sensu, szczególnie jeśli chcieli wrócić już w niedzielę.
- W sensie...? - Podpytała, przekręcając głowę w bok jak zaciekawiony piesek. Sama zdążyła się przekonać, że Harrison jest nieprzewidywalny, ale i tak chętnie posłucha jakiejś historii ze źródła, bo na pewno nie mówili jej wszystkiego. Chyba to denerwowało ją najbardziej, że rozumiała wszystko jak dorosły, ale i tak traktowano ją jak dziecko. Nie dopuszczano jej do tego elitarnego klubu poważnych, pracujących ludzi. Pewnie najchętniej wciąż by ją sadzali do stoliczka dla dzieci podczas rodzinnych uroczystości. Masakra.
- Nie wiem, nie myślałam jeszcze o tym. Może - wzruszyła ramionami, bo tak naprawdę wcale nie miała ochoty zapisywać się na żaden kurs, bo na pewno byłby długi i musiałaby zapamiętywać mnóstwo nudnych rzeczy, rozwiązywać testy i ślęczeć nad książką. - Po prostu chciałam się przejechać - dodała dla jasności, przecież namiętnie kolekcjonowała wszystkie nowe rzeczy i odhaczała je z wyimaginowanej listy w swojej głowie. Prowadzenie samochodu nie było najbardziej ekstremalną pozycją.
Aż lekko podskoczyła, kiedy w salonie rozniósł się stanowczy głos Claribel, więc nic dziwnego, że Joker potulnie postanowił zejść z kanapy. Stella nie cieszyła się u niego takim posłuchem, ale z drugiej strony to jej najchętniej wskakiwał do łóżka. - No wyczeszę. Jutro - westchnęła w odpowiedzi równie przeciągle. Wlepiła wzrok w jasny ekran, patrząc co tam ciekawego jeszcze mają, co mogłoby im umilić dzisiejszy wieczór. - Widziałaś to chyba sto razy, musiałaś, skoro ja już to widziałam ze trzy - wywróciła oczami, choć z uśmiechem, bo chyba podczas każdego ich wieczora ostatecznie włączały właśnie Dumę i uprzedzenie. - Może być - mimo wszystko zgodziła się na tę propozycję, odstawiając resztę soku na stolik. Zwinęła się w kłębek w rogu kanapy, opierając głowę o oparcie, głaszcząc leżącego przy kanapie psa. Było dobrze. Tym bardziej poczuła rosnącą w niej złość, kiedy Claribel nagle postanowiła przerwać ten miły nastrój. W dodatku takim pytaniem! Ten bal to było ostatnie miejsce w jakim Stella chciała się znaleźć i od dawna zastanawiała się nad porządną wymówką. - Harrison nie jest moim ojcem, a ja nie jestem jego córką - powiedziała, wlepiając wzrok w telewizor, chociaż jeszcze nic w nim nie leciało. Przygryzła od środka wargi, samej próbując się pohamować przed dalszą tyradą, ale nie trwało to długo. - Zresztą jak by to miało wyglądać? Tańczyłabym z nimi jednocześnie? Chyba tylko jakiś weselny pociąg... - dodała z przekąsem i zamilkła na chwilę, przypominając sobie wszystkie scenariusze tej imprezy, jakie udało jej się wymyślić przed snem. - Chociaż z drugiej strony Harrison przynajmniej dobrze by się bawił, bo jakoś nie wyobrażam sobie taty zadowolonego z balu - dodała, po czym uniosła się lekko na łokciu, żeby spojrzeć na Claribel. - Umówmy się, każda konfiguracja stworzy problemy. Zabiorę tatę, to Harrisonowi będzie przykro. Zabiorę Harrisona, to tacie będzie przykro. Chyba. Zabiorę ich obu, to będzie bardzo dziwnie. Dlatego mam zamiar w ogóle tam nie iść - to nie była spontaniczna decyzja, już nie raz o tym myślała, i chyba dało się to wyczytać z jej stanowczego wyrazu twarzy. Chciała sobie darować ten krępujący wieczór, bo była przekonana, że skończyłby się porażką. Miała zamiar odstrzelić głowę osobie, która wymyśliła coś takiego, a przynajmniej wrzucić jej piach z mrówkami do szkolnej szafki.
Wróciła do wcześniejszej pozycji kłębka, choć jakby ciaśniejszego i smutniejszego. - Włączysz? - Miała nadzieję, że postawiła sprawę balu jasno, a teraz wrócą do błogiego lenistwa. Chciała tylko obejrzeć film i zjeść coś dobrego, to tak niewiele.
młodszy partner
emerald city law group inc.
sunset hill
- Po prostu jestem już stara i mam swoje przyzwyczajenia, okej? - zachichotała radośnie, wywracając przy tym teatralnie oczyma - „Duma i uprzedzenie” należał do pierwszej dziesiątki filmów za którymi brunetka wręcz szalała, nic w tym dziwnego, że marzyła by jej córka również obdarzyła go pozytywnymi uczuciami. - Całkowicie pojmuję Twoje spostrzeżenia na tą sytuację. - zaczęła przesuwając wzrokiem po twarzy Martinez, następnie chwyciła za pilot i nacisnęła guzik „stop.” - Jednakże nie po to opłacamy coroczne czesne. - w pewnym sensie utrzymywali tą szkołę. - Byś mi teraz mówiła, że nie zamierzasz uczestniczyć w organizowanych przedsięwzięciach. - skwitowała dość mocnym tonem głosu, bezustannie wpatrując się w blondynkę. - Wcale nie musisz zapraszać Harrisona, na pewno to zrozumie. To była tylko moja propozycja, ale nie ma mowy byś się z tego wykręciła. - powiedziała pewnie, by zaraz usłyszeć dźwięk piekarnika. - Zresztą porozmawiamy o tym przed balem. Zapytaj taty czy jest chętny, jeżeli nie zamierasz, to ja to zrobię. - może z Elijah aktualnie nie mieli najlepszego kontaktu, jednak jeśli chodziło o ich córkę starali się utrzymać neutralny stosunek. - Przemyśl to co Ci teraz powiedziałam, a ja w tym czasie pokroję nam zapiekankę. - i po tych zdaniu ciemnowłosa zniknęła w kuchni, następnie powróciła z dwoma talerzami i wspólnie zjadły kolację.
/ztx2