WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po skończonej rozmowie i wcale bez przymusu, wysłała smsa z odpowiednim adresem na numer Andrew, który wcześniej zapisała na swojej liście kontaktów. Przygotowanie się do wyjścia i wybranie odpowiedniego miejsca na spędzenie pierwszej drugiej albo drugiej pierwszej randki, zajęło jej chwilę czasu, ale akurat nadeszła wiadomość, że za nią czeka - była gotowa. Zeszła na dół i jak zakładała byli absurdalnie niedopasowani strojami. To znaczy, bądźmy szczerze, Ryker prezentował się świetnie, ale po dwóch-pierwszych spotkaniach, jakie mieli już za sobą całkowicie jasnym pozostawał fakt, że spektakularne wtopy będą ich rytuałem. - Cudownie - nie potrafiła ukryć rozbawienia, zasłaniając chwilowo usta dłonią, żeby najzwyczajniej w świecie się nie roześmiać. - Świetnie wyglądasz - nie skłamała! Przywitała się z nim subtelnie go obejmując. - Poza tym co to za współczesna riksza. Naprawdę? - wskazała ruchem głowy na samochód, o który się opierał, a później raz jeszcze obejrzała się za siebie, jakby szybko analizowała czy warto się przebierać, czy iść na żywioł. Decyzję podjęła szybko, bo kilka chwil, siedząc już w samochodzie, podała mu adres. Droga nie zajęła im przesadnej ilości czasu, a w jej trakcie prowadzili spokojną rozmowę o niczym specjalnym.
Im bliżej byli celu, tym bardziej Aviana wątpiła w swój wybór. To znaczy... była pewna tego, co wybrała, ale w momencie, gdy zaparkował auto na parkingu pod jakimś barem, gdzie wewnątrz grała donośna muzyka, a do mikrofonu wydzierał się jakiś mężczyzna ze zdartym, kiepskim głosem - zmarszczyła brwi. - Jestem pewna, że tutaj miała być restauracja. I to taka, która serwuje homary, które smakują lepiej, niż waciki i w pobliżu nie miało być żadnego przedszkola - nie wychodziła z samochodu, nie odpięła nawet pasów, bowiem wpatrywała się w ludzi wytaczających się na zewnątrz. - To niemożliwe. Nie pomyliłam adresów. Myślę, że zadziała się jakaś magia i wczoraj stała tutaj fajna knajpa, a teraz jest to... coś - i szczerze? Wcale nie dramatyzowała, wręcz chciało jej się śmiać, znowu zresztą, bo czy nie byłoby nudno, gdyby poszło po prostu gładko? - Nie masz przypadkiem w bagażniku jakiejś bluzy na zbyciu? - nie ma mowy, żeby ubrana w ten sposób, weszła do baru. Sama ściągnęłaby na siebie kłopoty, doskonale to wiedziała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po wejściu do mieszkania i otrzymaniu SMSa, uznał, że ma wystarczająco dużo czasu, żeby samemu się ogarnąć. Wskoczył pod prysznic, nawet urządził małą burzę jednego mózgu, zastanawiając się w jaki typ ubrania wycelować. Ostatniego wieczora już jak dla niego wyglądała elegancko, a szpilki uznały się mało trafione do chodzenia po kamieniach i ścieżce w środku lasu. Na logikę założył, że teraz przygotuje się pod warunki poprzedniej ich, pierwszej pierwszej randki i na pierwszą drugą przyjdzie przygotowana na każdą, szaloną ewentualność. Dlatego sam nie przywiązywał aż takiej wagi do bycia eleganckim - ot, założył na siebie jeansy i zwykłą, czarną koszulkę, tak biedną, że nawet nie miała na sobie nadruku. Na to nałożył skórzaną kurtkę, którą nosił już zdecydowanie za długo, bo było na niej prawie tyle otarć, by nie można ich było uznać za zamierzone i designerskie. Jeszcze miał może miejsce na jedno zanim znajdzie sobie nową.
Tak przygotowany, zszedł na dół na parking pod budynkiem, odnajdując po chwili poszukiwań swoje auto. Ostatnio w biurze przesiadywał o wiele za długo, więc przestał przemieszczać się tam własnym samochodem - a z biura jeździł w inne miejsca, więc taksówką. Odkąd wrócił do Seattle prowadził niewiele, ale jakoś siedzenie za kierownicą auta, które towarzyszyło mu od dawna na dobre i na złe, działało pokrzepiająco.
Zajechał pod adres, który podała i wyszedł na zewnątrz, żeby nie musiała chodzić od auta do auta i w ciemności zaglądać ludziom przez szyby. Pewnie w jednej z nich znalazłaby chowającego się Jurgena.
Gdy po raz pierwszy ją zobaczył, nie potrafił się nie zaśmiać i pokręcić głową. To nie tak, że w jej wyglądzie było cokolwiek zabawnego - wyglądała przepięknie. Wyglądała jakby miała z mieszkania wejść do limuzyny, a z niej na czerwony dywan.
Wyglądała, jakby mieli iść w bardzo eleganckie miejsce, a on wyglądał jak ubrany do szemranego pubu.
- Ty jeszcze lepiej - odpowiedział rozbawiony, zresztą w stu procentach zgodnie z prawdą. - Widzę, że ubrałem się stosownie do naszego miejsca docelowego.
Otworzył przed nią drzwi, wpuszczając ją do środka i po chwili byli już w drodze. Miejsce dalej było dla niego niespodzianką, ale spodziewał się niesamowitej restauracji, w której każdy będzie patrzył na niego jak na menela z ulicy.
Gdy zaparkowali, okazało się, że w zasadzie to ubrał się całkiem nieźle.
- Brzmi bardzo wykwintnie - potwierdził, uchylając nieco okno i do środka wdarło się wycie pijackiego karaoke. Obrócił głowę w jej stronę i zmierzył ją oceniająco wzrokiem. - Brzmi też, jakbyś miała stracić naszyjnik zanim dojdziemy do wejścia - dodał, szturchając lekko dłonią zawieszoną na jej szyi biżuterię, która nawet w półmroku auta migotała tak, jak żadna chińska podróba by nie potrafiła.
Westchnął, zerkając do tyłu. Na jej nieszczęście akurat posprzątał auto ostatnio i nie znajdowało się w nim absolutnie nic.
- No patrz, a dopiero wczoraj się stąd wyprowadziłem - zażartował, wskazując na puste siedzenia. - W bagażniku mam kamizelkę odblaskową. Albo mogę pożyczyć ci kurtkę, ale pewnie w niej utoniesz - dodał, wskazując na swoje okrycie wierzchnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Byli komiczni w swojej niezgrabności, trzeba to powiedzieć głośno. Aviana podejrzewała, że kolejnym razem, to Ryker ubierze się w eleganckie spodnie, odprasowane na kant, a ona przywdzieje najzwyklejsze dżinsy i sportowe buty. Tak zwykle na co dzień się nosiła, ale jako, że dzisiaj sama wybierała lokal i - tak, miała zamiar zapłacić za kolację w ramach zadośćuczynienia, że szarpnął się na dobę w burżujskim domu - chciała prezentować się ładnie. Poza tym mówią, że kobieta jest ozdobą mężczyzny, jednak najwyraźniej w tym przypadku to stwierdzenie nieco traciło na wartości i konkretnym sensie.
- Nie byłoby w tym nic złego. To jeden z prezentów od byłego męża, myślę, że z uśmiechem satysfakcji pożegnałabym ten naszyjnik - posłała mu krótkie spojrzenie, na powrót skupiając wzrok na ludziach tłoczących się przed barem. Kiedy drzwi się otwierały wciąż słychać było zawodzenie niespełnionego wokalisty, a zapach setek wypalonych papierosów docierał nawet do nich. Prawdę powiedziawszy była gotowa kompletnie zdezerterować, już nawet siedzenie w samochodzie na przednim siedzeniu i obserwowanie ludzi w jego towarzystwie był lepsze, niż ten bar. Była na to za trzeźwa, a na marginesie, to ustalili już ostatnio, że limit szaleństw został wyczerpany na najbliższy czas. - Czuję się bardzo nieodpowiednio ubrana, żeby wejść tam do środka. Może po prostu... mcdonald's? Albo kebab w bułce zjedzony w samochodzie? - bądźmy szczerzy - Jurgen byłby najmniejszym zmartwieniem Aviany po wieczorze, który spędziliby w tym podmiejskim barze z karaoke. Właściwie może znowu musiałby ich ratować z opałów. - Bo chociaż ubranie się w odblaskową kamizelkę szalenie mnie kusi, to już czuję na sobie nieprzychylne spojrzenia - to dziwne, bo przecież jako modelka powinna być przyzwyczajona do tego, że wpatrują się w nią setki oczu. Nie tylko mężczyzn, ale i kobiet, gdzie bywa oceniania naprawdę krytycznym wzrokiem - albo uprzedmiotowiana, bowiem i takie rzeczy się przytrafiają. Może przemawiał przez nią lekki strach wywołany przeszłością z Abrahamem? Blizny na zewnątrz goiły się szybko, tych w środku może nie wyzbyć się nigdy. - Jednak jeśli bardzo chcesz coś dla mnie zaśpiewać, to jestem skłonna ulec - posłała mu jeden uśmiech, wychylając się po to, aby zajrzeć pod siedzenia z tyłu. - Nie zostawiłeś nawet skarpetki. Duża przeprowadzka. To wszystko za sprawą mojej przepowiedni o krótkim życiu? - wróciła na swoje miejsce i zaczepnie szturchnęła go w ramię. - Jedźmy dalej - uśmiechając się właściwie bez przerwy podziwiała widoki zza szyby, gdy wreszcie oddalili się od speluny i hałasu wokół niej. - Tęskniłeś za miastem, kiedy cię tu nie było? - zapytała nagle i całkiem niespodziewanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przekręcił głowę, przyglądając się naszyjnikowi ponownie gdy powiedziała, że był prezentem od byłego męża, dupka, zupełnie jakby teraz miał wyglądać inaczej. Może i warto było się go pozbyć jak budził nieprzyjemne wspomnienia, ale chyba i tak wolałby, żeby go sprzedała w lombardzie i wydała całość pieniędzy na zapas wina dla siebie, niż patrzył, jak jakiś menel zrywa jej go z szyi. Nie skomentował tego jednak, rozkładając lekko ręce na boki - mogli sobie dywagować, bo i tak wątpił, by w tym stroju pozwolił jej wpakować się w środek niebezpiecznego towarzystwa. Jeszcze co prawda nie skreślił całkowicie wejścia do środka, bo wierzył z całego serca, że to tylko brzmi źle. Że w środku pewnie znajdą sekcję ze stolikami, które na pewno będą czyste i schludne, a cała ta pijana zabawa w karaoke była gdzieś w innej sekcji, a najlepiej zagrodzie. Nie, żeby porównywał tych wytaczających się ze środka ludzi do bydła, ale no.
- Naprawdę? - udał zaskoczenie, gdy wspomniała o swoim mało odpowiednim ubiorze. - Nie zauważyłem. Jak dla mnie wyglądasz świetnie - dodał pokrzepiająco, jakby osobiście jej kibicował w wychodzeniu z auta.
Odgłosy wpadające do nich przez okno razem z dymem jednak nie słabły, choć wola Andrew do spróbowania tego miejsca z całą pewnością. Już gdy zaczęła mówić o tym, że mogłaby się skusić jeśli jego nieodparta wola zaśpiewania karaoke zwycięży, przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Już ustaliliśmy co by się stało, gdybym zaczął śpiewać - przypomniał jej, włączając wsteczny bieg i dwukrotnie w lusterku sprawdzając, czy nikt nawalony nie przetoczył mu się z tyłu auta, gotowy zostać przejechanym. - Z włamania do masowego ludobójstwa? Szybka jesteś.
Parsknął śmiechem, przypominając sobie jego bardzo krótką linię życia, która nawet gdyby faktycznie nią była, to chyba im obojgu niewiele to mówiło. Jednocześnie wyprowadził auto z tej przyjemnej uliczki i chwilę później jechali już w zupełnie inną stronę, zostawiając nieprzyjemne wspomnienie baru karaoke za sobą.
W taką pogodę jazda samochodem była przyjemniejsza niż zwykle, choć noc wcale nie była taka zimna. Pewnie za kilka godzin będą zmuszeni włączyć ogrzewanie, ale na razie mogli mknąć przez wciąż lekko zatłoczone ulice Seattle w świetle ulicznych latarni i billboardów.
Nie odpowiedział na jej pytanie od razu. Nigdy się w zasadzie nad tym nie zastanawiał. Seattle jako miasto znaczyło dla niego tyle, co dla każdej innej osoby, która tutaj dorastała. Wyjeżdżając bardziej uciekał od ludzi i wspomnień niż wyłożonych asfaltem dróg i neonowych reklam. Sam nie wiedział, czy wracając tu czuł się lepiej, czy gorzej, przynajmniej te kilka tygodni temu. Teraz jego dobrego samopoczucia nie mogło nic zakwestionować.
- Może za cywilizacją bardziej niż samym Seattle - odrzucił, gdy wreszcie doszedł do jakiegoś wniosku. - Jestem rozpieszczony i lubię bieżącą wodę.
Uśmiechnął się i obrócił do niej głowę gdy zatrzymali się na czerwonych światłach na skrzyżowaniu. W zasadzie to nie wiedział, gdzie jedzie, a nie wiedział też czy ma traktować jej propozycję kebaba na poważnie.
- To co teraz? - zagadnął, chcąc, żeby mu w tym pomogła. - Restauracja, w której nie będziesz odstawać? Kebab w budce? Road trip?
Nikt nie stroił się do spędzenia godziny w aucie, ale mieli pełny bak i głowy pełne pomysłów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Oczywiście, że wyglądam świetnie - odpowiedziała z rozbawionym uśmiechem i gdyby byli na zewnątrz, gdyby stali na prostych nogach, to najpewniej zakręciłaby się wokół własnej osi, żeby utwierdzić go w tym przekonaniu. Prawda była taka, że Aviana jak każda kobieta lubiła podobać się mężczyznom, nie było w tym nic złego, wydaje się, że płeć piękna miała wpisane to w genotyp. Chociaż często mówiły, że nie zwracają na to uwagi, że stroją się dla samych siebie, to z uśmiechem na ustach przyjmowały komplementy i ona wcale od tego schematu nie odbiegała. Nawet jeśli teraz słowa Andrew mieszały się z wyraźnym rozbawieniem, że jej ubiór był zupełnie nieadekwatny do miejsca jakie wybrała przypadkiem. - Szkoda. Ostatnim razem byłeś bardziej podatny na zaczepki - karaoke kusiło, zwłaszcza, gdy po raz kolejny przypomniał jej, że własnym śpiewem mógłby doprowadzić zgromadzonych ludzi do śmierci. Naprawdę mogło być tak źle?
- Oho, to naprawdę szczyt bycia rozpuszczonym egoistą - skomentowała odnośnie posiadania dostępu do bieżącej wody. Właściwie z góry założyła, że Andrew parał się szeroko pojętym dziennikarstwem całe życie, więc to, że wyjechał i był z dala od cywilizacji... trochę ją zaskoczyło. Nawet nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że mogłaby zacząć randkować z byłym wojskowym, który być może ma, a może nie ma, jakąś traumę za sobą. Za pierwszym razem skończyło się w to w wiadomy sposób. Przysięgła sobie, że następny mężczyzna, którego do siebie dopuści będzie pod tym względem prosty, zero powiązań z wojną, zero krwawych obrazów przed oczami, a tymczasem... here we go again? - Nie wiedziałam, że Holandia pod tym względem jest taka zacofana - uśmiechnęła się, bo czy to nie tak spędził ostatnio czas? Zbiory truskawek w celach zarobkowych brzmiały całkiem sensownie. Żartuję, wcale w to nie wierzyła.
- Nie, jedźmy przed siebie i zatrzymamy się w pierwszej restauracji, która pojawi się na trasie, ok? Bez względu czy będzie to buda, która ma lata świetności za sobą czy jaka fancy restauracja, gdzie do jednej zupy podają 8 łyżek - wyciągnęła w jego stronę dłoń, jak gdyby chciała przypieczętować umowę. Było jej właściwie wszystko jedno, czuła się dobrze w tej sukience siedząc w samochodzie i nawet jeśli miałaby z niego dzisiaj nie wysiąść - nie uznałaby wieczoru za stracony. Podobno liczyło się towarzystwo, prawda? Wszystko inne przy tym bledło. - Więc... nie musisz odpowiadać - z góry zaznaczyła, gdy wciąż nieśpiesznie przemierzali nieco zaspane ulice Seattle. - Gdzie byłeś? - zapytała bardziej dla samej siebie, jakby chciała uspokoić rozbiegane myśli i szczerze? Liczyła, że rzuci jakimś wyświechtanym wyznaniem, że fotografował dziką Afrykę albo inne biedne kraje z Dalekiego Wschodu. Bardzo, bardzo chciała, żeby nie powiedział teraz, że jego przeszłość związana jest jakkolwiek z mundurem - czy to jako żołnierz, czy jako cywil.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Syria może nie była dobrym tematem rozmów na drugą randkę, a szczególnie drugą pierwszą. Kiwnął więc tylko głowa, śmiejąc się na wspomnienie zbierania truskawek w Holandii. Biorąc pod uwagę, że stać go było na wynajęcie tamtego domku z zupełnie nagłym terminem, musiał naprawdę sporo się ich nazbierać.
- Ciężko żyje się na polach truskawek - westchnął, choć niewiele na ten temat wiedział.
Aviana już wywiozła ich, poniekąd, daleko od centrum - w tej okolicy za często nie bywał i jakoś nie zdziwił się, gdy zastali w niej szemrany klub zamiast drogiej i ekskluzywnej restauracji. Pakt, który proponowała tym bardziej wydawał się niebezpieczny, że zbliżali się do drogi wylotowej z Seattle. On nie miał jednak nic przeciwko więc zdjął jedną rękę z kierownicy i chwycił podaną mu dłoń, pieczętując ich wieczór na dobre i na złe.
- Nawet, jeśli grozi nam restauracja motelowa, w której grasują tirowcy i seryjni mordercy? - spytał rozbawiony, ruchem podbródka wskazując na znak informujący ich o tym, że zaraz wjadą na drogę stanową. Wciąż otaczały ich budynki i miasto, ale znajdowali się w tym typie dzielnicy, w którym osiadały wielkie firmy bo mogły wykupić dużą przestrzeń biurową bardzo tanio. Słowem - mało ekskluzywnej.
Minęli nawet plac z jakimiś food truckami, ale wymownie uznał, że go nie zauważył i przejechał dalej, nie reagując nawet jeśli wskazała go palcem. Niby ich pakt miał wyraźne zasady co do tego, ale chyba wolałby karaoke w barze niż zakupowanie hot dogów tam koło siedzących na nadgodzinach robotników czy korposzczurów. Liczyło się towarzystwo, ale ich wzajemne, a nie przypatrujących sięim obcych ludzi.
Nie zdawał sobie sprawy z obaw Aviany i tego, że mógłby je rozwiać lub zaognić, w zależności od tego jak dużo szczegółów opowiedziałby o swoim czasie spędzonym w Syrii. Mimo wszystko, nie wiedział, czy w ogóle chciał o tym rozmawiać. Nie wrócił do Seattle z traumą, w nocy nie spał na ziemi, bo łóżka były dla niego za miękkie, a w głowie nie odtwarzał tych samych, tragicznych wspomnień. Ale nie mógł powiedzieć, że patrzył teraz na tamten region tak samo jak wcześniej. Czuł się też zupełnie innym człowiekiem niż rok temu, ale śmierć przyjaciela i rozstanie z Kenzie zebrało w nim żniwo jeszcze zanim wyjechał z Seattle i nie potrafił rozgraniczyć efektów jednego od drugiego.
- Ratowałem legwany w Indiach - zażartował, nawet nie zakładając, że w Indiach można było znaleźć legwany. W sumie to niewiele o nich też wiedział, więc mało sensowną odpowiedź sobie wybrał. - A może budowałem domy w Afryce? - dodał, obracając do niej głowę na chwilę. Jego brew powędrowała w górę razem z kącikiem ust, wykrzywiającym je w przebiegłym uśmiechu. - Jak wszystko ci opowiem to żadne tajemnice mi nie zostaną. A o tobie nie wiem prawie nic.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Może następnym razem spróbuj z tulipanami? - rzuciła rezolutnie, zadowolona z siebie, jakby co najmniej doradziła mu jak zostać milionerem w pięć dni. Prawda była taka, że wyraźnie zauważyła, iż temat nie był wygodny. Dokądkolwiek pojechał i czymkolwiek się tam zajmował - nie chciał o tym rozmawiać, a Aviana nauczona szacunku dla prywatności drugiej osoby, tematu nie drążyła. Wiedziała, kiedy przestać, bo kiedy sama nie chciała o czymś mówić, a w ciągu ostatnich lat jej własne małżeństwo było jednym z takich tabu, dziękowała w myślach osobom zaniechującym rozmów. Pewnie na poważne tematy było zbyt szybko albo ich czas nie nadejdzie nigdy. Nie była głupia i łatwo wydedukowała, że osoba Rykera skrywa pod powłoką zabawnego faceta sporo cierpienia i jeśli nie chciał się tym dzielić ze światem, to kim była, żeby go oceniać? - Hej właśnie minęliśmy...- nie zdążyła właściwie zareagować, widząc jak celowo omija knajpę numer jeden. Trudno. Szczerze powiedziawszy chyba była mu wdzięczna, bo widok robotników umęczonych wielogodzinną pracą był jeszcze bardziej przerażający, niż wizja wejścia w tej sukience do zadymionego baru z karaoke.
- To jeszcze bardziej tłumaczy, to umiłowanie do Animal Planet - odpowiedziała z uśmiechem, bo podobnie jak on - nie miała pojęcia o tym gdzie żyją legwany, więc równie dobrze mogły to być Indie. Grunt, żeby brzmiały egzotycznie. Byłaby w stanie w to uwierzyć, jeśli rzuciłby tą informacją na pierwszej-pierwszej randce, a nie teraz, gdy pozwolił się już trochę poznać. - Miły, przystojny i ma dobre serce, czy potrzeba czegoś więcej? - wywróciła oczami, bo jeśli oczyma wyobraźni była w stanie zobaczyć, jak biega za mustangami, kopulującymi lwami czy wspomnianymi przed momentem legwanami, tak niestety nie było w jej głowie miejsca na obraz pocącego się, męczącego Andrew w imieniu wyższego celu. Mogła się mylić, jasne, bo chociaż wiedziała o nim odrobinę więcej, niż on o niej, to wciąż był ledwie ułamek skrywanych tajemnic. - Jak to nie wiesz? - obruszyła się, zerkając na niego z ukosa. Poczęła więc wymieniać na placach: - Wiesz, że nie jestem syreną, ale dobrze wróżę z dłoni. Na śniadanie zawsze jem waciki nasączone sokiem pomarańczowym, chociaż jestem pasjonatką owoców morza. Mam tendencję do spotykania się z dupkami i jak widać perfekcyjnie opanowałam nieumiejętność doboru stroju do sytuacji. Dla zabawy uśmiecham się na wybiegach, prezentując nowe kolekcje kimona i... no czy to tak mało? - mogłaby pewnie znaleźć jeszcze kilka rzeczy, ale zabrakło jej palców. Uśmiechnęła się, bo tak, to były absurdy i kłamstwa, ale jeśli chciał cokolwiek wiedzieć - wystarczyło zapytać. - Pytaj. Nie czytam w myślach, chociaż czasami bardzo bym chciała - zerknęła na niego. - Nie jestem przesadnie interesującym egzemplarzem - wzruszyła ramionami, przekręcając się na fotelu tak, aby bez problemu przypatrywać się jego profilowi. Rękę oparła na podłokietniku, a brodę wsparła na dłoni. Co prawda w ten sposób nie mogła obserwować ulicy i prawdopodobnie miną jeszcze większą ilość knajp, a finalnie nie zjedzą niczego, ale zupełnie jej to teraz nie przeszkadzało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieświadomie ją naśladował, wywracając oczami gdy wymieniła jego jakże wspaniałe cechy.
- Brakuje sympatyczny - odrzucił sarkastycznie, bo choć nie było w tym nic złego, na ogół po przypisaniu komukolwiek takiej cechy padały słowa zostańmy przyjaciółmi.
Im dalej odjeżdżali od centrum i bardziej zaludnionych dzielnic Seattle, tym rzadziej wydawały się być rozstawione latarnie. W pewnym momencie faktycznie wyjechali na drogę stanową, jadąc w kompletnie losowym kierunku. Za trzy godziny dojadą za to do parku narodowego, ale wątpił, żeby w tym czasie nie znaleźli żadnego miejsca, w którym mogliby coś zjeść. Swoją drogą, na ich pierwszej, pierwszej randce udało mu się zaciągnąć ją w środek lasu i krzaków, a na pierwszej, drugiej randce wyjeżdżali właśnie z miasta. Pokładała w nim sporo zaufania, biorąc pod uwagę to, że dwa dni temu podawał się za grabarza, ale nie mógł narzekać. Sam by sobie jednak chyba aż tak nie ufał na jej miejscu.
Chyba, że na szybkim wybieraniu miała Jurgena, który nasłałby na niego całą swoją mocą sprawczą policyjny nalot.
- Kradniesz też korkociągi - zaczął dokładać znane mu fakty, skoro jej zabrakło palców do wymieniania kolejnych cech. - Dawno nie randkowałaś. Kiedy się stresujesz, zaczynasz mówić dwa razy szybciej i dwa razy za dużo. - jechali po prostej linii, więc odwrócił na chwilę głowę w jej kierunku i uśmiechnął się, rozbawiony. - W nocy nie zmieniasz się w ogrzycę, ale znikasz o świcie. Może u ciebie to działa odwrotnie? Widujemy się jak na razie tylko w nocy.
Może za dnia stawała się Fioną, albo syreną, a jej zagrywką było przyznanie się do tego na pierwszej randce, żeby wyśmiał ten pomysł.
Minęli stację benzynową, ale jakoś hot dogi go nie interesowały, więc skrzętnie ominął kuszące przyjezdnych światła i nie zwolnił ani odrobinę. Lubił drogi stanowe - jeśli nie szły przez lasy, z których zaraz coś mogło wyskoczyć, człowiek mógł prowadzić w trybie automatycznym. Jechać szybko, prostą linią, nie mając przed sobą niczego poza tajemniczymi budynkami gospodarczymi, czarnym asfaltem i gwiazdami w oddali.
Sporadyczne światła wpełzały jednak do wnętrza samochodu, rozświetlając siedzącą obok kobietę i sprawiając, że uśmiechnął się sam do siebie. Może i lepiej, że nie skusili się na to karaoke.
Nie odpowiedział jej jednak od razu, zastanawiając się nad tym, które pytanie powinno iść jako pierwsze. Dla niego była bardzo interesującym egzemplarzem, ale uznał, że zacznie bardzo podstawowo.
- Lubisz psy?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miałaby serca rzucić tym wyświechtanym teksem o byciu przyjaciółmi. Raz, że znali się zbyt krótko, aby spoufalać się ze sobą tak bardzo (ok, jasne, biorąc pod uwagę ich przeżycia, to w ogóle się nie spoufalali, skądże znowu), dwa, że widziała w nim zbyt interesującego faceta, aby pozostać wyłącznie na stopie koleżeńskiej. - Akurat tego słowa bym nie nadwyrężała. Wciąż nie zapomniałam jak sabotowałeś moją randkę, udając Sebastiana - dwójka mężczyzn o imieniu Seba i Jurgen bardzo często była tematem ich rozmów. O tyle, o ile w przypadku Aviany nie było to nic dziwnego, w końcu była kobietą, tak, gdy rozprawiał o nich Andrew mogło w końcu stać się niepokojące. Może wykorzystywał ją, żeby dobrać się - w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu - do któregoś z nich? Żartuję, hehe.
- Co? Wcale nie - jasne, że mówiła dużo za dużo i czasami plotła bez większego sensu, nie tylko wtedy kiedy zdawała się być poddenerwowana. Chociaż raz sama na głos o tym wspomniała, to teraz nie zamierzała tego robić. Była gotowa walczyć o swoje dobre imię, bo poza faktami oczywistymi, które sama podała blondynowi na tacy, samodzielnie wysnuł kilka wniosków tylko z obserwacji. Właściwie było to całkiem miłe, bo oznaczało, że w pełni angażował się w ich pierwszą pierwszą i pierwszą drugą randkę. - Nie mam nic przeciwko spotykaniu się w dzień. To ty, najpierw jako Sebastian zaproponowałeś kolację późnym wieczorem, a dzisiaj wypad grubo po 21. Naprawdę chcesz dalej dyskutować o tym kto tutaj coś ukrywa? - odbiła zgrabnie piłeczkę, uśmiechając się szeroko. Mogłaby tak bez końca, rzadko w życiu spotyka się osoby, które mają vibe podobny do twojego albo wydobywają z ciebie coś dawno uśpionego. Rykerowi się to udawało, rozmowa szła płynnie i nawet jeśli przez chwilę milczeli, to nie była to cisza z rodzaju tych krępujących albo ciążących. Tak jak teraz, kiedy jechali przed siebie w kompletnie nieznanym kierunku, a Aviana już dawno się pogubiła. Sama nie jeździła autem, bo była kiepskim, stereotypowym-babskim kierowcą, ale takie wypady posiadały swoją magię. Co prawda zachowywali się jak dwójka nastolatków, a nie dorosłych trzydziestolatków, ale nikt nie miał prawa ich oceniać.
Ciszę przerwało jego pytanie. Zerknęła skonsternowana, zastanawiając się czy dobrze usłyszała, a później się roześmiała. - Naprawdę? Masz okazję zapytać mnie o wszystko, a jesteś ciekawy czy lubię psy? Czy to jakiś test? To pytanie ma ukryte dno? - uniosła brwi, a rozbawienie nie znikało z jej twarzy. - Tak, lubię. Tak, koty też. Boję się kury - wzruszyła ramionami, bo może nie była tym wybitnie interesującym egzemplarzem, ale potrafiła zaskoczyć ciekawostką.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i sabotował jej randkę życia, ale nie miał wątpliwości, że wyszła na tym lepiej wychodząc z tego grill baru z nim. Nie, żeby wątpił w gusta jej siostry - na pewno były dobre, skoro dzieliła je krew. Ale Sebastian jakoś pasował do roli grabarza i nie wyobrażał go sobie jako porządnej randki dla Aviany. Ot, zupełnie bez żadnego uprzedzenia, same czyste i pragmatyczne fakty, naturalnie.
- Za dnia śledzę Kardashianów, co ci mogę poradzić - westchnął ociężale, przypominając o brzemieniu, które nosił na swoim karku każdego dnia. Było to i tak lepszą odpowiedzią niż gdyby postanowił podzielić się prawdą.
Ryker był na tyle samoświadomy, że zdawał sobie sprawę ze swojej ucieczki w humor gdy tylko temat miał okazać się zbyt niewygodny. Robił to nawet i bez tego. Nie miał tylko w pełni świadomości co do tego, jak grubą kreską oddzielał wszystko, co problematyczne i wszystko, co sprawiało, że przestawał czuć się ta lekko i dobrze, jak czuł się teraz. Jego praca poniekąd tym była, dlatego i tą praktycznie zrzucił na tylne siedzenie, zapominając o jej istnieniu. Może dla przeciętnego Sebastiana to była norma - praca w końcu była jedynie ośmiogodzinną dziurą, w którą trzeba było się zakopać, a potem jakoś z niej wydostać każdego dnia, ale Andrew miał zupełnie inne podejście do swojej kariery. To ona była dla niego ucieczką, nie tylko od ostatnich kilku miesięcy, ale też od każdego okresu w jego życiu, w którym coś było nie tak. Siedzącą obok niego kobietę znał krótko, ale z jakiegoś powodu sama jej obecność sprawiała, że od tej samej ucieczki chciał... uciekać.
- Kury? - parsknął śmiechem, kątem oka obserwując jakiś motel, na którego parkingu stało z pięć tirów. Jego noga nawet nie dotknęła hamulca, ale na jego obronę, przybytek nie wyglądał, jakby posiadał restaurację. - Koguta jeszcze bym zrozumiał, bo atakują ludzi. Ale co ci złego kura zrobiła?
Westchnął, kręcąc głową. Czyżby zniosła na nią niepostrzeganie jajko? Czy miała w dzieciństwie przyjacielską kurę, z której ojciec potem na jej oczach zrobił rosół? Czy, co gorsza, okazał się pyszny?
- Od urodzenia w Seattle? - zagadnął, łapiąc pytaniowy wiatr w żagle. - Kariera nie wywiała cię do Nowego Jorku, czy gdzie teraz znajduje się Hollywood modellingu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bez dwóch zdań. Łączyła je krew i podobny gust co do facetów - w aspekcie czysto wizualnym. Należało tutaj wspomnieć, że przecież zarówno Aviana jak i Elise wybrały na mężów... braci. W dodatku bliźniaków. I nie, uprzedzając pytanie - nigdy ich nie pomyliły. Za to oni oboje okazali się dla nich pomyłkami. Herschel miała rozwód za sobą, a Elise przed sobą. Aczkolwiek tak jak Andrew nie chciał się podzielić prawdą o swoim zawodzie, tak ona nie zamierzała otwierać tej szuflady. - Czyli to wcale nie były zbiory truskawek w Holandii, ani te legwany w Indiach, ani nawet gorąca Afryka. Biegałeś z aparatem po ulicach Hollywood, żeby strzelić kilka fotek Kim i całej reszcie - pokręciła głową, jakoby była bardzo zawiedziona tym faktem. Bo, hej, co ciekawego było w Kardaszjankach? Naprawdę bardziej imponująco wypadała europejska stolica prostytucji i legalnych używek.
Przechodzenie z lekkich tematów do ciężkich z jednoczesnym wplataniem w to żartów było odświeżające. Mimo, że Aviana czuła, że dzisiejsza randka będzie zdecydowanie odmienna od poprzedniej, to i tak nie bała się tego, jakie pytania mogą paść. Podobnie jak Ryker traktowała czas spędzany z nim jako ucieczka - może nie ucieczka od ucieczki, ale od pogmatwanego, codziennego życia, któremu zdecydowanie daleko było do kolorowej karuzeli. - Tak, kura. Nie rozbierajmy tego na czynniki pierwsze - ludzie mieli różne fobie, z nią nie było inaczej. Nie wiedziała czy przytrafiło się to naprawdę, czy był to jakiś wybryk dziecięcej wyobraźni, ale gotowa jest przysiąc, że kiedyś próbując nakarmić jakąś kurę ta... udrapnęła ją w policzek, aż polała się krew. To dramatyczne doświadczenie na zawsze zmieniło pogląd małej Aviany na te wcale-nie-urocze stworzenia. Pewnie dlatego dzisiaj z takim uwielbieniem rozkoszuje się każdym kęsem zjadanego kurczaka w sosie słodko-kwaśnym. To pewnego rodzaju zemsta.
- Pomidor? - uśmiechnęła się nieco blado, jak gdyby szukała ucieczki od odpowiedzi. Potrzebowała chwili, by ubrać myśli w racjonalnie brzmiące słowa. - Zmarnowałam kilka lat życia na nieodpowiedniego człowieka. Podporządkowałam wszystko pod to czym się zajmował. Niekiedy rezygnowałam z siebie, żeby postawić jego na pierwszym miejscu. Tak, Nowy Jork prawdopodobnie wyniósłby mnie na wyżyny, ale cóż... jestem głupia - wzruszyła obojętnie ramionami, jak gdyby ta chwila szczerości w ogóle jej nie obeszła, co było dość zwodnicze. Z perspektywy czasu żałowała lat, jakie poświęciła Herschelowi, ale nie dało się tego naprawić. Wszystko wydawało się prostsze, kiedy to ludzie wokół ciebie mieli problemy, a ty jesteś od rzucania zbędnymi radami. Sama nie potrafiła się do żadnej zastosować. - Dzieliłam więc czas na mieszkanie tutaj i byciem pod skrzydłami agencji w Nowym Jorku. Wysyłali mnie tu i tam, ot, cała historia. Gdybym miała cofnąć czas, to poprowadziłabym swoją karierę inaczej - dodała jeszcze, aby zwieńczyć odpowiedź w jakiś sensowny sposób. - Ale wtedy nie miałbyś szans, żeby mnie spotkać - próbując rozładować nieco ociężałą wyznaniem atmosferę, pozwoliła sobie na żarcik. - Chce mi się siku - stwierdziła nagle po środku niczego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zgłębiał się w temat kury, ani tym bardziej rozbierania jej, bo zbyt wiele żartów wpadało mu do głowy, których może lepiej nie było wypowiadać. Faktycznie, różni ludzie mieli różne fobie. Niektórzy bali się wysokości, inni huków, inni jadowitych pająków. A Aviana bała się maszyny do wypluwania jajek.
Gdyby był złośliwy, zatrzymałby się teraz na pierwszym lepszym pit stopie w KFC, nieświadom tego, że kurczaka akurat lubiła jeszcze bardziej przez to, że się go bała. Istny tryumf nad własnym strachem.
Ze wszystkich pytań, na jakie wpadł, zadał dwa, które wydawały mu się w miarę bezpieczne do zadania. Nie wiedział, czy chciałby zadawać się z osobą, która nie lubiła psów, bo już kilka takich osób w życiu poznał i prędzej czy później okazały się rąbnięte na kilkanaście innych sposobów, więc zachował to sobie w pamięci jako wskaźnik. A pytanie o pochodzenie wydawało mu się naturalne - w końcu jak już słyszał o modelkach i pokazach mody, choćby z prasy, którą jemu, dziennikarzowi, akurat wypadałoby czytać. Rzadko kiedy było to Seattle, które jako miasto nie było chyba kolebką żadnej kategorii showbiznesu. Grunt, że byli mekką dla miłośników Starbucksa.
Może dlatego tak go zaskoczyła, nie tyle swoją szczerością, co powiązaniem. Może był za głupi, żeby wiedzieć, że wkracza na niebezpieczny teren byłego męża - dupka. Z reguły bywał człowiekiem dość logicznie myślącym - przynajmniej w pracy. W życiu, a szczególnie w rzeczach wymagających empatii, czasem wykazywał dziwne braki.
Może dlatego gdy skończyła mówić, to zamiast od razu to skomentować, to gwizdnął jak ostatni, wiejski prostak. Powinien w bagażniku mieć kurę, pasowałaby.
- Nowy Jork w takim razie nie wie, jaka okazja przeszła mu koło nosa - odpowiedział wreszcie. - A twój były to faktycznie dupek.
Może to dlatego, że sam miał ograniczone poglądy na świat. Dla niego opuszczenie Seattle nie byłoby niczym ciężkim i nie wyobrażał sobie, co tak ważnego musiał robić tutaj jej były mąż, by nie móc przeprowadzić się do Nowego Jorku. Zapominał przy tym, że niektórzy byli przywiązani do miejsc na świecie, które uważali za swoje. Nie uważał jednak, żeby Aviana była głupia za przekładanie rodziny ponad karierę. Sam wielokrotnie gotów był to zrobić, cholernie zakochany.
Ale miłość była skomplikowana i wymagająca, a czasem zwyczajnie przestawała działać, choć nikt w związku nie chciał przyznać się do tego, że to nie był dobry czas i miejsce. Poniekąd, praca była prostsza. Mało się przynajmniej rozpisane zadania i cele, które trzeba było wypełnić i gdy się w tym zawiodło, przynajmniej wiadomo było dlaczego.
Słysząc jej niewypowiedzianą prośbę, rozejrzał się, szukając jakichś znaków. Faktycznie byli po środku niczego. Niemniej, jadąc, zauważył, że są tylko piętnaście minut od miejsca, które akurat mogło nadawać się do spożycia kolacji w nieco lepszym klimacie niż przy food truckach, czy innej remizie. Musieli przejechać co prawda jeszcze kilka minut, ale gdy spostrzegł znak informujący o stacji benzynowej obok, od razu jej go pokazał.
- Znajdę nam coś do jedzenia - poinformował ją, gdy zaparkowali przed budynkiem i udała się w swoją stronę. Sam wszedł do budynku i przez chwilę przechadzał się po wnętrzu sklepu, obserwowany przez bardzo śpiącego i znużonego kasjera, ale wreszcie podjął jakieś decyzje. Z półki na ścianie wziął czerwone wino, którego może on nie wypije za dużo, ale liczył na możliwości Aviany w tym zakresie. Spod baru zgarnął kurczaka z rożna, który może nie wyglądał wybitnie, ale na wszelki wypadek zamówił też dwa hot dogi i zgarnął paczkę chipsów, w najdziwniejszym zamówieniu jakie mógł skonstruować. Całość po zapłaceniu wrzucił na tylne siedzenie, zapakowane w folie, dzięki którym była szansa, że po dojechaniu na miejsce to całe jedzenie wciąż będzie ciepłe.
- Jeszcze pożałujesz naszego paktu - poinformował ją gdy wróciła, nonszalancko opierając się o maskę samochodu, dumny z siebie, że załatwił zakupy w jakieś trzy minuty.
Otworzył przed nią drzwi, zachęcając ją do ponownego wejścia do auta.
- Ale na miejsce konsumpcji musimy jeszcze dojechać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała dlaczego zrobiła, to co zrobi zaraz, ale to pewnie był instynktowny odruch. Jakby doceniała to, że Andrew postanowił nie ciągnąć tematu i jednocześnie uznał wypowiedź brunetki za wystarczającą oraz wyczerpującą. Dodatkowo kilkoma słowami potrafił sprawić, że uśmiech, który przed chwilą był tym z palety wymuszonych, teraz stał się szczery. Co zaś zrobiła? Odpięła pas, by było jej wygodniej, i przede wszystkim łatwiej, pokonać dzielącą ich konsoletę, wspięła się na zajmowanym przez siebie siedzeniu i zupełnie niespodziewanie, tak jak przedwczoraj na pożegnanie - pocałowała go w policzek. Nie przeanalizowała sytuacji pod kątem ryzyka, nie wzięła pod uwagę, że tym małym gestem mogłaby go rozproszyć, kiedy ewidentnie skupiał się na ciemnej drodze przez nicość, ale potrzeba chwili była silniejsza. Poza tym łamali wszelkie schematy i lody w dość szybkim i zaskakującym tempie, toteż najlepszy z byle jakich pocałunków nie powinien dziwić. Po chwili wróciła na swoje miejsce, bezpiecznie oplotła się pasami i nie skomentowała swojej chwili słabości, ani żadnych słów, jakie padły z ust mężczyzny siedzącego obok.
Tak jak on na chwilę pogrążył się w myślach, tak zrobiła i ona. Byli szalenie różni, tak jakby żyli na dwóch różnych biegunach, jednak w tym szaleństwie znajdowały się wspólne cechy. Prozaiczne, to prawda, bo w kwestii uczuć, miłości i przywiązania - Aviana, jak typowa kobieta była bardzo emocjonalna. Nie reagowała chłodno, nie kalkulowała, nie zastanawiała się. Zawsze gotowa ponieść konsekwencje czynów i w wielu kwestiach pójść na ustępstwa. Nie znaczyło to, że z siebie rezygnowała kompletnie, nie miała problemów z prowadzeniem swojej kariery w dowolny sposób, jednak po drodze zawsze coś było ważniejsze. Czas, który Abraham spędzał w domu całkowicie poświęcała jemu. Często pomagał mu wyjść z dołka, kiedy wracał z frontu, gdy zaś wrócił na stałe był obcą osobą, a ona usilnie starała się naprawić to, czego już nie dało się posklejać. Nie brzmi jak typowa kobieta? Gotowa do walki do ostatniej chwili. Były naiwne. Całe szczęście, że powoli się z tego leczyła, proces był długi, ale przynosił efekty.
Widząc znak informacyjny odetchnęła z ulgą. - Jeśli musielibyśmy jechać jakieś piętnaście minut dłużej, to zmusiłabym cię do zatrzymania się w środku lasu. Oboje wiemy, że to jedna z naszych ulubionych miejscówek - uśmiechnęła się, gdy wreszcie zaparkowali i mogła wyskoczyć z auta wprost w zimną już-noc. Ubrana zupełnie niestosownie, w krótkiej sukience i wysokich szpilkach, maszerowała przez szutrowy parking, jak gdyby faktycznie na pokazie Dolce wyskoczyła ubrana w wielobarwne kimono. Rozglądała się strategicznie dookoła, czy nikt jej nie obserwuje, a gdy znalazła się w toalecie zamknęła drzwi na klucz. Przed lustrem poprawiła fryzurę, związując włosy w kitkę i wytoczyła się z przydrożnego wychodku o kilogram płynu lżejsza. Uśmiechała się widząc opierającego się o auto blondyna i niewiele mogła na ten uśmiech poradzić. - Brzmi jak groźba. Trochę niestosowne po środku... gdzie my właściwie jesteśmy? - raz jeszcze rozejrzała się wokół, ale miejsce nic jej nie mówiło. Mógłby ją teraz porzucić tutaj, a biedna nie wiedziałaby jak wrócić. - Nie było tam jakichś koszulek z amerykańskimi flagami albo hawajskich spodenek? Może chociaż japonki? - wskazała ruchem głowy na stację benzynową nim jeszcze wsiadła do środka. - Czy to daleko? Dokąd mnie zabierasz? Cierpliwość to nie jest moja cecha - wciąż nie wchodziła do auta, stała tuż przed nim - przed Rykerem, nie samochodem - jak gdyby świadomie go prowokując. Tym razem na trzeźwo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Być może odruchem, którego się spodziewała, było jego puszczenie kierownicy i ich nieuchronny wypadek, ale wręcz przeciwnie. Ryker mocniej chwycił kierownicę, podświadomie samemu się takiego zakończenia bojąc. Byli na trasie, może nie pędzili dwieście na godzinę, ale każdy gwałtowny ruch z jego strony mógł skończyć się zjechaniem na pobocze w mało elegancki lub spokojny sposób. Oderwał jednak wzrok z drogi przed nimi i spojrzał na nią z zawadiackim uśmiechem gdy z powrotem sadzała się na miejscu i zapinała pasami. Bardzo szybko pożałował, że był kierowcą, który nie mógł niczego z tym wszystkim zrobić, bo w porównaniu do ich wieczoru w domu sprzed dwóch dni, tym razem nie czuł większych oporów przed reakcją na rzucane przez nią, nieme wyzwania. W końcu drugą randkę miał zabezpieczoną i coś czuł, że trzecią też.
- I naszą ulubioną miejscówkę chciałaś zbezcześcić? - zażartował, ale wystrzeliła z samochodu jak rakieta i nie miał okazji usłyszeć jej reakcji na jego pytanie.
Może i powinien znaleźć jej jakieś ubranie, które bardziej nadawało się na planowane przez niego miejsce. Mógłby się założyć, że widział gdzieś tam kącik dla fanatyków wędkarstwa, gdzie była jakaś bluza i może klapki, ale chyba prędzej by umarł, niż pozwolił jej to założyć na ich pierwszej, drugiej randce. Kobieta była modelką, a klapki kubota jakoś mało do niej pasowały. Wątpił, by ją osobiście to obchodziło lub obrażało, ale skoro znów ciągnął ich gdzieś w dzicz, nie chciał jednocześnie zmuszać ją do przebierania się za miłośników rybołówstwa. Poza tym, na zewnątrz nie było wcale tak zimno jak ostatnio, więc przeżyje bezproblemowo jeśli odda jej swoją kurtkę.
- Z lasu awansowaliśmy do szczerych pól - wyjaśnił, bardzo dokładnie opisując ich obecną lokalizację. Sam nie miał pojęcia gdzie byli, ale wiedział gdzie jechać żeby dostać się tam, gdzie planował, więc w sumie nie było tak źle.
Uśmiechnął się pod nosem, nie będąc ślepym na jej kolejne wyzwania. Choć oboje byli trzeźwi i, o dziwo, wiedzieli, kim druga osoba jest, wciąż wydawali się grać w tę samą grę. Nie miał pojęcia kto w niej wygrywał, ale nawet jeśli to nie był on, to nie miał na co narzekać.
- Już w pracy musisz nosić kimona, nie zmuszałbym cię do zakładania tych wędkarskich mundurków - westchnął, przekrzywiając nieco głowę i przyglądając jej się wprost. Wyciągnął w jej kierunku rękę i poprawił ramiączko sukienki, które wcale nie wymagało poprawienia. - Cierpliwość jest cnotą. Słyszałaś?
Otworzył szerzej drzwi do samochodu, pochylając się do przodu i zapraszając ją do wnętrza jak kamerdyner zapraszał do hotelu.
- To niedaleko - obiecał, samemu wsiadając na miejsce kierowcy i odpalając silnik. - I tam policja nas nie znajdzie - dodał grobowym tonem, wcielając się w porywacza i mordercę, trzecie alter ego po Sebastianie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała bladego pojęcia czy przyjmie jej marnego całusa z uśmiechem na ustach, ale podświadomość podpowiadała jej, że może pozwolić sobie na takie spoufalanie. Koniec końców pierwszego mieli za sobą, drugi pierwszy musiał być lepszy, pozostawiający jednocześnie niedosyt. Kiedy więc poprawił uchwyt na kierownicy, a finalnie posłał jej spojrzenie - wiedziała, że osiągnęła cel. Mogła być z siebie zadowolona, chciała wywołać jakąś reakcję, nie do końca wiedziała jaką, ale ją wywołała. Całe szczęście, że pozytywną.
- Zadałam ci pytanie, halo. Nie ma tam jakichś ciuchów - pstryknęła tuż przed oczami Andrew palcami, jak gdyby próbowała zmusić go do myślenia. Nie miała ochoty przekraczać progu stacji benzynowej, bo o ile w jego towarzystwie czuła się bezpiecznie ubrana zupełnie niestosownie, tak gdziekolwiek indziej wstrząsał nią ten nieprzyjemny dreszcz. Jeśli zatem sytuacja jej nie zmuszała - nie ryzykowała. O wiele wygodniej czułaby się w jakiejś koszulce i spodniach, jednak skoro twierdził, że niczego tam nie było, to mu zaufała. Po prostu przebiegła z niego bestia, chciał, żeby wciąż prezentowała wdzięki w błyszczącej kiecce, to jasne, widząc po tym jak wodził spojrzeniem, a później nawet ręką po jej ramieniu. - Absolutnie - pokręciła przecząco głową i ociągając się przemierzała te długie trzy kroki dzielące ją od samochodowych drzwi. - To na pewno nie moja cnota - obróciła się jeszcze, by posłać mu uśmiech i wsiadła wreszcie, gotowa do dalszej podróży, jakkolwiek odległa miałaby nie być. Dla własnej wygody zdjęła szpilki i podciągnąwszy nogi do góry, siadła na nich pupą.
- Jurgen jest wszędzie - skwitowała z rozbawieniem, bo na jego miejscu nie byłaby w tej kwestii taka wyrywna. - Pokażę ci coś - bo jeszcze nie zdążyła, ani wspomnieć, ani pochwalić się tym, jakie wiadomości trafiły do niej tuż przed wyjściem na drugą pierwszą randkę z nieznajomego numeru. Kiedy więc siedziała spokojnie na siedzeniu pasażera, a on nie zdążył wprawić samochodu w ruch, odszukała w torebce telefon i mu go podała. Patrzyła z niemym rozbawieniem, jak zaczytuje się w treść smsów nadesłanych przez ich ulubionego policjanta, a kiedy lektura dobiegła końca, skinęła głową, jak gdyby mówiła tak, to naprawdę się wydarzyło.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”