WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

→ stąd

Nie chciał kwasu. Chciał?
Nie wiedział, czy chce, ale może to była jedyna opcja, aby nie tyle, co uprowadzić Virginie z zakładu pogrzebowego (już łatwiej byłoby ze zwłokami), a spędzić z nią ten przeklęty weekend. W zasadzie Luca nie powiedział, że musi być CAŁY WEEKEND, a on zamierzał to trochę obejść. Ciemnowłosy powinien się przecież ucieszyć, że odda mu dziewczynę szybciej, co nie? Z drugiej strony... ten kwas nie był dobrym pomysłem, bo może i pomógłby mu z nią wytrzymać, ale bladego pojęcia nie miał, jak to by się dla obojga skończyło i w jaki trip by wpadli; niekoniecznie chciał się z nią zaprzyjaźniać, a co dopiero robić inne, bardziej miłe rzeczy.
I tu chyba gdzieś między tymi myślami pojawiły się na jego ciele ciarki zażenowania, a dodatkowo zostały podbite tym, że jego telefon odezwał się zwiastując powiadomienie.
Ktoś go przesunął w prawo.
Virginia.
Zmarszczył czoło z lekkim niedowierzaniem, by w następstwie spojrzeć na nią, a potem swój telefon, który jasno sugerował, że It’s a match!, czego - najprawdopodobniej - blondynka nie była jeszcze świadoma.
- Dobrze, że go wzięłaś... - powiedział szybko, zanim David (bo tak, on chyba też zapomniał coś z karawanu) wparował do środka i nakrył ich na gorącym uczynku rozmowie. Burczał coś o przeklętym plastiku, bez którego ludzie nie mogą żyć, więc Griffith wywnioskował, że chodziło o kartę płatniczą. -...bo okazało się, że do siebie pasujemy. - Te słowa wypluł z siebie już bardziej sceptycznie, bez entuzjazmu, a żeby udowodnić jej co miał na myśli, pomachał jej wyświetlaczem przed twarzą. Ile zdążyła zauważyć i co przeczytać? Pewnie niewiele, tym bardziej, że nawet jego skóra w jej oczach miała dziwną fakturę.
- Skoro z dobrej woli chcesz się podzielić, mogę za to cię gdzieś podrzucić - zaproponował kiedy już wyszli, a gestem wskazał na zaparkowany niedaleko motocykl. - Słyszałem, że całkiem nieźle grają dziś w jednym miejscu - dodał, co było całkowitą ściemą, ale kiedy jechał do SFH, to jakieś neony po drodze zarejestrował, jak i stłumioną muzykę, która unosiła się za mury przeróżnych klubów i barów. W końcu był weekend, a nawet gdyby nie był, to miasto i tak by o tej godzinie jeszcze nie spało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby Virginia wiedziała jak straszliwe, podejrzane i niemożliwe plany żywił wobec niej Blake - w postaci chęci spędzenia czasu razem, to.... to chyba poszłaby na odwyk, byle żeby do tego nie dopuścić. Nie żeby jakiegoś potrzebowała, przecież nad wszystkim doskonale panowała...
Nie miała jednak pojęcia o żadnym spisku jej najgorszego wroga, z jej ukochanym (a na pewno tak by odebrała ten nieszczęsny zakład, przy okazji odwołując do niebytu ten o trzech orgazmach), więc beztrosko pozdrowiła Davida, następnie opuszczając zakład pogrzebowy, wyglądając na zdecydowanie zbyt radosną, jak na miejscówkę. Ulice, jak to o tej porze bywało, nie były specjalnie zatłoczone, ale akurat przejeżdżało obok jakieś sportowe auto i Virginia całkowicie zawiesiła się na niskim warkocie wydobywającym się spod jego maski. Zniekształcone przez narkotyk dźwięki, przywodziły jej na myśl raczej warkot wilka, aniżeli urządzenie, więc nawet postąpiła kilka kroków w stronę ulicy, by móc się dłużej przysłuchiwać.
Jakoś nie przyszło jej do głowy, żeby zwierzę chcieć uwolnić, po prostu umysł podsunął jej niedorzeczny obrazek wilka napędzającego samochód za pomocą kółka. Biegającego, jak chomik.
Nic więc dziwnego, że ta gadanina bez sensu Griffitha, która przewijała się gdzieś w tle, została przez nią skwitowana krótkim
- Hę? - chyba nie była na tyle skupiona, żeby wyłapać aluzję do tindera, zwłaszcza, że przecież wcale Blake'a nie przesuwała w tej aplikacji.
Parsknęła śmiechem, bo doszła do jedynego słusznego wniosku:
- Widzę, że ktoś tu ma dzisiaj chcicę, i nie może się powstrzymać - okręciła się wokół lampy i obdarzyła mężczyznę przeciągłym spojrzeniem - Nieładnie. Naskarżę Luce.
Jak powiedziała, tak zrobiła, biorąc się za skrobanie do Crawforda smsa.
Światło latarni tańczyło hipnotyzująco, mimo tego, kiedy tylko Virginia zorientowała się, że Griffith mówił o podwózce motocyklem, to na pojeździe skupiła całą uwagę.
Nie miała ochoty nigdzie z nim jeździć, może była na kwasie, ale bez przesady.
Ale motocyklem by się przejechała.
Ciekawe czy wywiezie ją do lasu i zabije?
Zacmokała wpychając ręce do kieszeni i ściągając ramiona w górę.
- No doooooooooooooobraaa

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze niedawno mówił Luce, iż ten jest bezlitosny i cholernie złośliwy, aby jemu - facetowi, który pięć lat przesiedział za kratkami - mówić o seksie z dwoma kobietami. Za grosz nie miał wyczucia i taktu (co mu oczywiście w żartach wypomniał), ale... to zupełnie nie tak, że Blake po wyjściu z paki postował i nadal nic z żadną kobietą, bo w jego sercu istniała tylko Ivory, aż tak mu się na głowę nie rzuciło. Korzystał z życia, z tych skrawków wolności które miał, kiedy tylko udawało się umknąć przed jednym z natrętnych fotoreporterów, czy innych pismaków, albo wścibskich spojrzeń ludzi. Mordować wzrokiem jeszcze nie potrafił, a niektórzy z nich zachowywali się tak, jakby nie było to niemożliwe. Okej, może na tym feralnym festiwalu facet, który rzucił się na niego z pięściami szybciej poległ, niż jego knykcie spotkały się z żuchwą Griffitha, a ten śmiał się, że nokautuje bezdotykowo, ale... niestety prawdy w tym nie było. A szkoda, bo zajebiście przydatna moc.
- Koniecznie mu napisz. - Pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów, bo samemu o tym nie pomyślał, za bardzo zajęty wymyślaniem jakiegoś sposobu na wyrwanie się z zakładu z Virginią. Swój telefon zdążył schować, ale skoro blondynka nadal go miała i namiętnie stukała treść wiadomości, postanowił dorzucić jeszcze coś.
- Możesz wspomnieć, że zapowiada mi się intensywny weekend i mogę nie mieć dla niego czasu - dodał, tym samym mając nadzieję, że Luca załapie, że chodzi o weekend z nią i dlatego tego czasu miał nie będzie. No i dodatkowo wszystko, o czym chciała na niego naskarżyć Vi - jego rzekomy podryw - miały w tym swoje uzasadnienie. A przynajmniej miał nadzieję, że ciemnowłosy nie będzie miał do niego o to pretensji, skoro sam tak chujowy zakład wymyślił. Oczywiście w oczach Griffitha, bo moim zdaniem to świetny pomysł; a co, poznęcajmy się nad postaciami jeszcze bardziej, dlaczego nie.
- Czyli zdajesz się na mnie - bardziej poinformował, niż zapytał - świetnie - powiedział szybko, ucinając tym samym temat, tak na wszelki wypadek, gdyby zamierzała zaprotestować. Złapał za kask (jeden, bo po co mu dwa) i po krótkiej chwili zawahania podał blondynce, bo chyba nie chciał w razie czego mieć kolejnej ofiary na koncie, a w przeciwieństwie do niego to ona była po LSD, więc prędzej by coś jej strzeliło do głowy, a nie jemu.
- Jeśli się mnie nie złapiesz, to... nie spadniesz, co nie? - zapytał kontrolnie, gdy usiadł na motocykl i spojrzał na Biondi, by kątem oka zarejestrować miejsce za sobą. Chyba wiadomo, jaką odpowiedź wolałby usłyszeć. I może nawet usłyszał (a może nie), bo gdzieś w międzyczasie odpalił silnik.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakby nie rzucił Virginii, to może teraz miałby te swoje dwie kobiety. Zawsze, jeśli tylko postarałby się o jej sympatię, mogła też go nauczyć, jak to się robiło. Nauczycielka zakładania trójkącików. Brzmi dumnie.
Pewnie gdyby była o jasnych myślach, zastanowiłoby ją to, dlaczego nawet nie drgnął w niepokoju w obawie o opinię ze strony swojego dobrego kumpla, ale obecnie nie miała takich myśli.
Zacięła się jednak na tym weekendzie.
Jak to, intensywny weekend, przecież teraz był weekend, a tymczasem on zamiast przeżywać tę swoją intensywność, to marnował jej czas.
- Nie mam dla ciebie tyle czasu - mruknęła więc bardziej do siebie i bardziej pod nosem, niepewna tego, czy rzeczywiście mówił o ich wspólnych intensywnych przeżyciach, zwłaszcza, że ona to na żadne nie miała ochoty.
Mogła intensywnie przeżywać kwas. To wszystko. Zdecydowanie wolała to robić bez towarzystwa Blake'a przez ten cały czas, chciała tylko przejechać się na motocyklu, a potem zniknąć.
- Nie jestem waszym kalendarzem spotkań - rzuciła więc jeszcze, nawiązując do tego, że Blake nie będzie miał czasu dla Luci.
Od tego stwierdzenia, do robienia za kalendarz spotkań, była daleka droga, ale w jej umyśle - teraz wyjątkowo krótka.
- Jeśli dzięki temu zapunktuję - odparowała mu zaraz, a do jej głowy znowu weszły te umowy pożyczek - Może ja też niedługo będę potrzebowała twojej kasy - parsknęła. Trzeźwa Virginia wyklinała w tym czasie na zbyt długi język Panny na kwasie.
Śmieszne. Zabawne. Absurdalne.
Wzięła ten kask, postukała w niego palcem, jakby chciała upewnić się, że nie połamie się od tak agresywnego podejścia - wydawał jej się dziwacznie lekki i delikatny, ale ostatecznie założyła go na głowę i siadając na ten motocykl (i nie zważając na to, że oprócz luźnej bluzki i kurtki z kieszeniami, miała też na sobie dosyć obcisłą spódniczkę, w końcu była w trakcie imprezowania), rozpostarła ramiona na boki,.
- Prędzej wyhoduję skrzydła i dam się porwać w górę, jak ptak, niż cię dotknę. - obiecała, chociaż jej wewnętrzna złośliwość kazała jej teraz zrobić mu na przekór.
Przechyliła głowę, przymknęła oczy i przez chwilę trwała w tej pozycji, jednak panujac nad sobą na tyle, żeby ostatecznie chwycić się tyłu siedziska.
- Jedź, nie pierdol.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W jego oczach wyglądało to inaczej, w zasadzie... nawet jej nie rzucił, bo nie uważał, aby byli razem (co też nie oznacza, że skoro tego nie zrobił, to jednak razem są). Przez jakiś czas było fajnie, dobrze się dogadywali w różnych tematach i w różnych sferach - tak mu się wydawało - i to byłoby na tyle. Bynajmniej nie planował się angażować w nic poważniejszego przed studiami, bo... nie wiedział jakich ludzi spotka na swojej drodze, jakich sytuacji doświadczy. Bez sensu było się ograniczać związkami...co finalnie dość szybko zrobił. W pełni świadomie i zdecydowanie. Kobietą, z jaką widział swoją przyszłość nie była jednak Virgie, a Ivory, co teraz i tak nie miało najmniejszego znaczenia. Hughes nie żyła, a on... nic nie planował, ponieważ bardzo dotkliwie odczuł, jak to karma z premedytacją potrafi wszystko popsuć.
- A jak dużo masz? - zapytał, zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo nie przemyślał swojego zachowania. Działał spontanicznie, pod wpływem chwili i faktu, że niespodziewanie pojawiła się w zakładzie pogrzebowym. Nic nie wyszło ze sprawdzenia transakcji, ani odszukaniu rzekomo zamówionych i otrzymanych produktów. Nie odnalazł też żadnego spisu zamówień, a zamiast tego... siedział na motocyklu z Virgie za plecami.
Nie ufał jej, a ona nie ufała jemu, zatem ten obrazek był jakąś abstrakcją. Przeszło mu nawet przez myśl to, że niezbyt bezpiecznie mieć ją za plecami, lecz kiedy zdał sobie sprawę z tego, iż jakiś jej nieprzemyślany, niebezpieczny ruch, mógłby zaszkodzić i samej Biondi, od razu krwawe wizje wypadku zniknęły.
- Szkoda, wreszcie mogłabyś się na coś przydać - odpowiedział, a kącik jego ust uniósł się w lekkim uśmiechu. Kpiącym, czy nie, nieważne, skoro i tak nie mogła tego dostrzec. Tak czy inaczej pewnie w jakimś momencie ją złapie (nie dosłownie) na zdjęciu, które prześle Luce, aby miał mocny dowód na to, że ten weekend (w jakimś stopniu) spędzili razem.
...może nawet uda się jeszcze przed katastrofą wiszącą w powietrzu, bo naiwnym było wierzyć, że nic złego się nie wydarzy, skoro byli w swoim towarzystwie.
- Nie będzie ci się to opłacało. U mnie nie ma odsetek, a przysługi - poinformował, spoglądając przed ramię, a później ruszył. Jechali przez około trzydzieści minut, by finalnie przekroczyć znak informujący, że znajdują się w...Woodinville. Parę lat wcześniej parokrotnie odwiedzał te miasteczko ze względu na winiarnię Chateau Ste. Michelle, lecz tym razem nie ona była celem podróży.
- Jesteśmy. - Cichy pomruk silnika przestał wydawać przyjemny dla ucha dźwięk, a Blake spojrzał na obiekt przed nimi. Ok, może nazwa na budynku była nieco inna, ponieważ impreza kręciła się wokół otwarcia nowego lokalu, w którym można było przede wszystkim skosztować alkoholi z tutejszej destylarni, która swoją drogą znajdywała się całkiem niedaleko.
- Nie wiedziałem, że trzeba było się przebrać - rzucił po chwili, kiedy jakaś parka w kowbojskich strojach wychodziła z baru. W środku, specjalnie na tę okazję stworzono wnętrze a'la stodoła, z drewnianymi belkami, stogami siana, mechanicznym bykiem rodeo i innymi, pasującymi w klimat rzeczami. Muzyka też była.
...wszystko tak bardzo nie w jego stylu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała, jak dużo miała w zasadzie dla niego czasu. Chyba tyle tylko, co na przejażdżkę motocyklem i podzielenie się kolejną naklejką z kwasem , bez wnikania w to, co potem zrobi on z pojazdem. Do niczego więcej jej nie był przecież dzisiaj potrzebny.
Nawet mimo tego, że wibrował.
- Niewiele - zdecydowała się więc na taką odpowiedź, dosyć dyplomatyczną (bo przecież nie chciała, żeby ta przejażdżka to tez nie doszła do skutku).
Zwłaszcza, że w czasie jazdy raczej nie będzie mógł mówić zbyt dużo, dzięki czemu Virgie zamierzała, z pełną łatwością, zapomnieć na ten czas, kto był u sterów motocykla.
Nie przyszła jej myśl o porwaniu i o tym, że w zasadzie to siedziała na motorze mordercy nawet wtedy, kiedy wywoził ją z miasta, zresztą ledwo zwracała uwagę na znaki, pochłonięta dźwiękami, obrazami i zapachami, wszystkim, co umykało w przedziale krótkich sekund, mimo że niektóre z tych doznań chciałaby zatrzymać.
Przyszły jej na myśl te dziwaczne myśli o potencjalnym porwaniu i spisku, dopiero kiedy zobaczyła cel podróży. Zeszła z motocyklu i przez chwilę z niedowierzaniem przypatrywała się przybytkowi.
Nie. Nie z nim. On nie pozna jej brudnego, pilnie strzeżonego sekretu. Nigdy.
Czemu ją tu zabrał? a może już wiedział? Może Sao mu coś wspominała, mimo że przecież tłumaczyła jej, że to wcale nie było tak, a teksty piosenek to znała, bo wpadały szybko w ucho...?
Mogłaby się świetnie bawić na tym kowbojskim wieczorku i bardzo chciała.
Ale nie z nim.
On był wrogiem.
Cofnęła się więc i przyzwyczajona do zaprzeczania swojemu hobby o każdej porze dnia i nocy, wyżej uniosła podbródek.
- Gdzieś ty mnie wywiózł? - rzuciła - Wszyscy mordercy mają takie dziwne fetysze?
Pokręciła głową i cofnęła się o kolejnych kilka kroków, bo nie zamierzała tam wchodzić. Nie z nim. Przecież i tak musiałaby się przez cały wieczór powstrzymywać przed dobrą zabawą, wiec to było bez sensu.
Wróci tu później.
Jak już sobie Blake pojedzie.
Idealny plan. Tymczasem sięgnęła po komórkę zdecydowana zamówić jakiegoś Ubera ( i jeszcze po drodze wybadać teren u Sao, czy czasem nie była zdradziecką, spiskującą mendą!).
Musiała się stąd zmyć, zanim porwą ją znane utwory i chęć wskoczenia na byka, tak bardzo, że nie będzie mogła się powstrzymać.
Albo zanim ktoś ją rozpozna.
- Po prostu dam ci trochę tego kwasu i się stąd zmywam

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake nie wiedział, że Virgie ma taki fetysz - jak to zasugerowała - podobny do tego posiadanego przez morderców, czyli chadzanie na wiejskie potańcówki w tym stylu. On prawdopodobnie kiedyś, dawno temu, wielokrotnie pracował nad nagłośnieniem i dźwiękiem w różnych miejscach; począwszy od niewielkich klubów, miejscowego radia, później zdarzały się poważniejsze fuchy - wystawy, teatry, a nawet trafiły się pokazy mody i długie nogi modelek wybiegi, po których kroczyły piękne panie, a on musiał kontrolować, czy nic nie dzieje się z daną nutą. Poza tym przecież nie był sztywniakiem; chodził na imprezy, nawet takie przebierane, choć kowbojski styl, cóż, był mu bardzo daleki. Zmarszczył z konsternacją czoło patrząc w oddal, a potem na blondynkę, aby wybadać jej reakcję na miejsce, w jakie ją dostarczył.
- Możliwe - potwierdził - nie wiem, nie jestem mordercą. - Uniósł dłonie w pokojowym geście, starając się jak najdłużej mieć takie intencje. W końcu to strasznie słabe i niehonorowe, gdyby nie wykonał swojej kary (dotkliwej i niesprawiedliwej), wybranej przez Lucę. Liczył, że Vi nie ma o tym pojęcia, bo nawet na kwasie trudniej byłoby ją utrzymać w jednym miejscu, bo pewnie za bardzo robiłaby mu na złość.
- Wyjechaliśmy z Seattle, pewnie nie zauważyłaś... - mruknął, tym razem sceptycznie unosząc brew.
...coś wibrowało. W kieszeni jego kurtki, więc sięgnął po komórkę, wcześniej rzecz jasna rejestrując serie wiadomości, jakie wypisywała blondynka. Sao... Przeklął pod nosem, zszedł z motocykla, który kulturalnie zaparkował obok i niechcący zahaczył o jednego faceta. A może to on chciał go celowo potraktować barkiem?
- To już się robi nudne - powiedział głośno, w zasadzie do jego pleców. - Zaczepiają, mruczą coś pod nosem i tyle. Kurwa, kiedy trafi się taki, któremu będzie można złamać nos, albo przestawić szczękę, zanim nie uzna, że jednak nie jest chojrakiem i zacznie spierdalać? - zapytał Virgie, ale czysto retorycznie, bo zanim odpowiedziała, machnął nonszalancko ręką w powietrzu i wrócił do wiadomości, kończąc odpisywać Saoirse. A potem i swojej towarzyszce (niedoli), która ewidentnie wolała rozmowy z ludźmi przez sms, niż z nim.
Nie dziwił się, też wolał z nimi pisać, niż z nią rozmawiać. Nawet wolał z nią pisać, niż rozmawiać.
- Myślałem, że potrafisz się bawić, ale jak chcesz, to spierdalaj razem z nimi. -
Ruchem głowy wskazał gościa, który szedł w jakąś leśną ścieżkę, prawdopodobnie był to skrót prowadzący do głównej ulicy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Była trochę przerażona, tym że znalazła się w tym miejscu właśnie z Blakie'm, i że zaraz cały zakład pogrzebowy pozna jej najbardziej wstydliwe zainteresowanie. Albo gorzej. Powie Luce, a on powie Eme i oboje ją zostawią.
Nie mogła przecież na to pozwolić.
Nie widziała tego jego pokojowego gestu, bo zamiast go słuchać, to tkwiła z nosem w telefonie, oddając Sao bardzo wierną relację z tego, co się tutaj działo.
- Uhm - mruknęła tylko bez entuzjazmu na ten wyjazd z Seattle, bo w ogóle nie zanotowała sensu tych słów.
Wpuściła jednym uchem, wypuściła drugim. Dopiero kiedy Blake wplątał się w ten krótki... konflikt? Zdobył na chwilę jej ponowną uwagę.
- A potrzebujesz pretekstu żeby łamać szczęki? - podsunęła uczynnie świetną radę.
Gotowa była iść w swoją stronę, ale raz - dostała smsa. Od Blake'a. Przez chwile zwątpiła, co się działo.
- Kurwa, ten trip to całkiem niezły - skwitowała, poświecając dłuższą chwilę na zastanawianie się co jest omamem - te smsy, czy Blake stojący obok.
Oba te scenariusze były dziwaczne i nie dotarła do odpowiedzi, bo wtedy Griffith wjechał jej na ego.
Co jak co, ale umiejętności dobrej zabawy u niej nikt nie miał prawa podważać. Kurwa, nikt. Dobra zabawa to totalnie i absolutnie wszystko, co kiedykolwiek robiła w swoim życiu.
Schowała telefon. Zmierzyła go spojrzeniem, które pewnie miało wyglądać na to, ze żarty się skończyły.
Smsy z Sao podsunęły jej idiotyczny plan, który mógł się udać.
- Chcesz się dobrze bawić, Blake? Spoko. Wytrzymaj na byku minutę, to nie tylko zostanę, ale nawet będę... - skrzywiła się - miła. Prawie jakbym się tutaj naprawdę zajebiście bawiła, a country to były moje klimaty. Nie poznasz się, jak wtedy, kiedy myślałeś, że naprawdę mam orgazm.
Po pierwsze, nie mogła się powstrzymać od przytyku, jeśli ryzykowała tym, że potem będzie musiała być mila. Po drugie, jeśli nie utrzyma się przez minutę, to jej honor będzie uratowany. Po trzecie, nawet jeśli się utrzyma, to będzie miała świetną wymówkę dlaczego wydaje się bawić tak świetnie.
Była geniuszem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może ciężko w to uwierzyć, ale ludzie miewali gorsze, bardziej wstydliwe zainteresowania, niżeli to, którego ujawnienia tak obawiała się Virginia. W więzieniu poznał wiele historii mnóstwa ludzi, którzy albo przechwalali się nimi, chcąc tym samym pokazać jak groźni są i do czego zdolni, albo żałowali swoich występków. Osobiście... nie wiedział, czy wierzy jednym, albo drugim; często bywało, że po jakimś czasie dowiadywał się, iż okrutny zabójca, który z premedytacją zadźgał swoją matkę, brata, czy partnerkę, tak naprawdę siedzi za włamanie do sklepu monopolowego z atrapą broni, a został zatrzymany na dłużej za posiadanie i zawiasy z kiedyś, za podobne wykroczenia. Innym razem, ten niepozorny młody chłopak z celi obok, określany był jako psychopata, socjopata, idealnie manipulujący innymi. Nie czuł wyrzutów sumienia podczas żadnego z zabójstw, za które został skazany, a wspomniał tylko o ciężkim pobiciu konkubenta matki, rzekomo znęcającego się nad nim. Finalnie? Kompletnych zwłok mężczyzny szukano niecałe dwa miesiące, a i tak nie odnaleziono nadal całości. Podobno był kierowcą, rzadko bywał w domu, a pomimo tego Erick uważał go za zbędnego intruza. Nie dziwił się zatem, kiedy nie wierzono mu, jak mówił, że jest niewinny. Później przestał reagować na zaczepki, nie tłumaczył się, nie wyjaśniał - może poza sądem, podczas tych wszystkich prób wyjścia na wolność.
- Nie biję ludzi tylko dlatego, że mi się nudzi, a ktoś inny nie podoba. W tym drugim przypadku... byłoby za dużo obitych mord na mieście - rzucił, pocierając dłonią kark. - Jak chcę się wyładować, to idę do klubu bokserskiego. Polecam, potem człowiek nie ma siły, żeby bezsensownie szukać zaczepek - zasugerował, dość wymownie osadzając swoje spojrzenie na jej twarzy. Ok, Virgie nigdy raczej nie próbowała mu nic zrobić, poza tymi swoimi kąśliwymi uwagami, do których się już trochę przyzwyczaił, ale bez wątpienia lepiej by się im współpracowało, gdyby przestali kopać pod sobą dołki, żeby kiedyś naprawdę żadne z nich nie musiało tego zrobić, bo jedno posunie się za daleko.
- Co, kurwa? - parsknął automatycznie w odpowiedzi. - Sugerujesz, że zajebiście będę się bawił na byku, a potem w twoim towarzystwie? - zapytał, ale szybko pokręcił przecząco głową i zaśmiał się. Ten zakład, propozycja, cokolwiek - była jeszcze bardziej absurdalna, niż ta akcja z Lucą. Tam chociaż miał za friko dziarkę, a tu nie widział żadnych pozytywów.
...no może poza jednym. Musiał spędzić z nią czas, czego blondyna nie wiedziała, a to dawało mu przewagę.
- Pojebało cię, Biondi. Mówiłem, że jeśli chcesz, to możesz spierdalać z tym gościem - dodał, kontrolnie spoglądając w stronę leśnej ścieżki. Nie była dobrze oświetlona, ale dało się zauważyć, że gość majstrował przy rozporku, więc woląc uniknąć widoków, ponownie spojrzał na Vi. - Poza tym... spaliśmy ze sobą? Chyba rzeczywiście nic spektakularnego się tam nie działo, skoro zupełnie o tym zapomniałem - przyznał, po swoich słowach rozkładając ręce na boki. Wolnym krokiem ruszył w kierunku baru, uznając, że jeśli nie teraz, to może trafi się inny weekend, podczas którego będzie szansa na spędzenie tych strasznych dni z blondynką. Z tym, że...przyszło mu coś na myśl.
- Zrobimy tak: sojusz, jeśli wytrzymam na nim dłużej, niż ty, a wtedy będziesz musiała tu zostać tyle, ile będę chciał. -
Uniósł zadziornie podbródek i zmrużył oczy. To było wyzwanie. Jego, bo nie mógł pozwolić na to, aby dyktowała mu warunki.
Powodzenia w tej spódnicy.
- Pokaż, jak to się robi. Po kwasie odlot będzie jeszcze lepszy. -
Szczególnie wtedy, jak z niego spadnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciało jej się tego słuchać, zresztą zgubiła wątek gdzieś w połowie - to w końcu chciał komuś przywalić, czy nie? Bo wcześniej wydawało się, że chciał, ale "się powstrzymywał", ale teraz zaczął wchodzić na tę bezsensowną, niby moralną, gadkę, zaprzeczając sam sobie i doprowadzając kobietę do jedynego słusznego wniosku - po prostu jęczał bez sensu. Użalał się. Nie było nic bardziej odstręczającego niż użalający się ludzie.
O ja biedny, inni tak mnie wkurzają, a ja nie mogę im przypierdolić!
A według niej, to miał rączki, więc mógł, jak chciał. A jeśli tego nie robił, to po co jęczeć?
Na to całe pierdololo Blake'a, Virginia zareagowała dokładnie tak, jak na dojrzałą, prawie trzydziestoletnią kobietę, zdolną do poważnych, dorosłych zachowań przystało.
Dłońmi zaczęła naśladować gest, który mówił "bla bla bla bla bla" i ostentacyjnie przewróciła oczami. Tak samo to całe unoszenie się, że niby nie chciał spędzić z nią czasu. Przecież...
- Z jakiegoś powodu mnie tu zaciągnąłeś, nie? - rzuciła, zadowolona i nie kryjąc satysfakcji że tym prostym rozumowaniem przyczynowo-skutkowym, tak ładnie się odcięła i zdemontowała całą jego wymówkę, że niby nigdy by się z nią dobrze nie bawił. - Zarozumiały chujek
I to zrobiła to na kwasie!
No bo po co by ją tu zabierał?
Chyba straciła zainteresowanie, chciała się przecież tylko dobrze bawić, a on wrzucał ją w chujowy humor i sprawiał, że się denerwowała. Bez sensu, nie tego oczekiwała, więc przecież nie zamierzała tutaj stać i jęczeć o niedobrym życiu, jak on, tylko wziąć i coś z tym zrobić, bo taki miała styl życia.
Znowu zatrzymał ją w pół kroku rozpoczynającego wielkie odejście, tym nieszczęsnym wyzwaniem.
Ile chciał, czyli niby ile? I czy jeśli przez to przegapi zlecenie, czy dwa, to potrąci jej z wypłaty? Głupia, oczywiście, że nie, idiota pewnie nie umiał liczyć na tyle, żeby zajmować się finansami.
- A co ja niby będę z tego miała, jak już wygram? Zdajesz sobie sprawę, że ćwiczę jogę? - uznała, że to świetna wymówka na przewspaniały zmysł równowagi, jakim mogła się pochwalić.
Nie mogła odmówić wyzwaniu, zwłaszcza jeśli wiedziała, że była na z góry wygranej pozycji i żadne LSD nie moglo jej w tej kwestii powstrzymać, nawet jeśli sprawiało, że światła wokół pulsowały i utrudniały poprawne rozeznanie się w otoczeniu. Dekoncentrowały. Że niby byłby to jej pierwszy raz na rodeo na dragach? Oczywiście, że nie.
- Zrobisz wtedy to, o czym mówiłam ostatnio i powiesz mi, co znalazłeś. I nie będziesz zadawał pytań
Blondynka nie była świadoma, że Blake przyglądał się już finansom firmy, więc uważała to za genialne rozwiązanie, zwłaszcza że ta kwestia cały czas krążyła jej po głowie, a narkotyk sprawiał, że myśli łatwiej i bardziej beztrosko wydostawały się na światło dzienne, bez oceny ryzyka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie niestety nie było tak proste, jak się często wydawało ludziom pod wpływem narkotyków. Ciężkich, lekkich - nieważne. Griffith liczył się z konsekwencjami swoich działań, póki jeszcze był na tyle świadomy i trzeźwy, aby móc logicznie myśleć, a pogadanki typu: jeśli chciał, to mógł... były dla niego niesamowicie wyświechtane i równocześnie mijające się z rzeczywistością. Nigdy nie był typem, który wszczyna bójki, ale brak jakiegokolwiek komentarza również nie był w jego stylu. Oczami wyobraźni widział, co działo się dalej, słyszał komentarze pseudo świadków, którzy ewidentnie widzieli, że to on zaczął. On, bo pierwszy nie dał gościowi w zęby, bo zaczepka tamtego nie była za bardzo widoczna. Może nie przedostałoby się do prasy, choć... pewnie ktoś służbowo również był na miejscu, skoro otwarcie miało być zrelacjonowane w sieci, a nie wiedział, czy gdzieś jeszcze. Bardzo prawdopodobne, a takie smaczki to też jakaś reklama. Kiepska, ale jednak.
A on, cóż, chyba powinien się nauczyć, że przy Virginii za wiele nie ma sensu mówić.
- Może po prostu chciałem zrobić ci na złość i wywieźć na jakieś zadupie, byś musiała się trochę natrudzić w związku z powrotem - rzucił luźno, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu paczki z fajkami. Miał je, czy nie miał? Na kilkadziesiąt sekund to na tym skupił swoją uwagę, a nie na blondynce.
- Albo wyjątkowo, chciałem zrobić ci przysługę i zawieźć w ciekawe miejsce, skoro nie potrafiłaś określić tego, w którym chcesz się znaleźć. Nie mówiłem, że mamy się trzymać razem. - Wzruszył ramionami, finalnie odnajdując trochę wymęczoną paczkę złotych marlboro z pojedynczą fajką. Wsunął ją między wargi, następnie odpalając i zaciągając się dymem.
- Za to ty zajebiście kiepsko radzisz sobie z obietnicami. - Halo, bo chyba obiecała mu coś, a teraz jeszcze wydaje jej się, że może stawiać mu jakieś warunki, no chyba nie. Jasne, w ich relacji nie był szefem, a jedynie w pracy (choć nadal go tak nie traktowała), ale bynajmniej mu się to nie podobało.
- Uhm, w porządku - odpowiedział kiwając przy tym głową, gdzieś między zaciągnięciem się papierosem, a wypuszczeniem z płuc białego dymu. - Mam nadzieję, że z lepiej ci pójdzie z przyłożeniem się do wykonania zadania, jak już przegrasz - dodał jeszcze, zatrzymując się przy koszopopielnicy, a jej gestem wskazał, by szła pierwsza. W końcu był dżentelmenem, co nie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie bardzo wiedziała, co mogło być takiego złośliwego w wywożeniu na kowbojską potańcówkę, ale była na tyle przytomna na umyśle, żeby nie powiedzieć tego głośno. Skupiła się na oglądaniu swoich paznokci, dłoni, palców, jakby widziała w nich coś ciekawego - pewnie właśnie tak było, na pewno było to ciekawsze niż morda jęczybuły Blake'a.
Gadał, gadał, a rzeczy, które mówił wcale się ze sobą nie łączyły. Albo może to Virgie się tak wydawało, bo nie słuchała zbyt uważnie? Wolała jednak pozostać przy tym, że jednak czegoś od niej chciał, a teraz nie potrafił się do tego przyznać.
Wstydzioch.
Naszła ją dziwna, paranoiczna i trochę groźna myśl, że może to ojciec naciskał na niego, żeby poprawił stosunki z blondynką, ale tatuś chyba ogarniał, że była na tyle dorosła, żeby samodzielnie wybierać sobie przyjaciół?
- Z obietnicami...? - powtórzyła z niedowierzaniem.
Jeśli jakąś składała, to zdecydowanie nie potrafiła sobie teraz ani odrobinę o niej przypomnieć, ale chwilowo to było nieistotne, bo mogła się skupić na chwilach triumfu.
Nie mogła nic poradzić na szeroki, zadowolony uśmiech, który wpłynął jej na twarz, gdy dziwnie tanecznym krokiem ruszyła w samo centrum kowbojskiej imprezy, przekonana, że przynajmniej przez chwilę nie będzie musiała nawet za bardzo trzymać emocji na wodzy.
Jej zamiłowanie do wyzwań ostatecznie nie było jakąś ogromną tajemnicą. Akurat to nie. Z każdego czerpała radość, zwłaszcza, jeśli mogła je wygrać, więc w tym, jak entuzjastycznie wystawała, kręciła nogą i stukała palcami w oczekiwaniu na swoją kolej na rodeo przecież nie było nic dziwnego, nie?
A jak strasznie ciężko było nie nucić przy okazji piosenek! Tuż przed wejściem na maty prowadzące do byka, zahaczyła o jakiegoś kelnera, zawijając mu z głowy kowbojski kapelusz, a potem wskoczyła na maszynę.
- Przyzwyczajaj się już do smaku porażki, Blake! - rzuciła, zanim jeszcze "byk" ruszył, a jednego była pewna.
Nie spadnie, kurwa z niego, tak długo że aż pobije własne rekordy, żeby tylko ten dupek nie miał szans.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W wywiezieniu na kowbojską potańcówkę... kryło się czyste zło, ale pewnie tak myślał, bo sam nie był fanem tego typu atrakcji. Problem w tym, że władował w ich to całkowicie nieświadomie, więc ów złośliwość bynajmniej nie leżała w tym, a w fakcie wywiezienia jej gdzieś za miasto w wiadomym stanie i zostawienie na pastwę losu, a przynajmniej tak sobie myślał, że mogłaby mieć problem z powrotem. Nie to, że życzył jej źle i miał nadzieję, że nie wróci wcale, choć bądźmy szczerzy - pewnie i jedno i drugie miało niejednokrotnie takie myśli, że chciałoby, by ta druga osoba magicznie zniknęła i więcej nie pojawiała się w ich życiu. Be careful what you wish for jak na razie nie chciało zadziałać.
- Owszem. Obiecałaś mi... coś - poinformował, nie precyzując konkretnie co, bo ponownie jacyś ludzie pojawili się zdecydowanie za blisko, ale to nic dziwnego, skoro wkroczył w sam środek piekła. Musiał się napić, dość szybko, by to przetrwać, a z drugiej strony lepiej było całkowicie na trzeźwo wsiąść na tego byka i chociaż udawać, że wie, co robi i nie spadnie po trzech sekundach. Nie zamierzał w tym być zajebiście pewnym siebie i swoich umiejętności górujących nad Virgie, ponieważ... no, nawet bez wiedzy o tym, że blondi jest dobra w ujeżdżaniu, to wiedział, że on się z tym bykiem nie polubi.
- Połamania nóg, Vi -
rzucił w jej kierunku, a potem widząc wzrok jakiejś parki z boku, która spojrzała na niego, heh, spod byka, prychnął kpiąco. Niekiedy mówiło się tak w dobrej intencji, więc mógł w takiej mówić, prawda?
Oczywiście, ale nieszczególnie o takie mu chodziło.
Żałował tylko, że przed wejściem blondynki na tę bestię, nie wlał w nią kilku shotów, by jeszcze weselej przeżyła ten krótki trip. Nie do końca rozsądnie zamówił za to szklaneczkę whiskey sobie, i podszedł do lin, którymi była otoczona mata, by przyglądać się temu widowisku.
- Postaraj się tylko nie porzygać, Biondi, bo wtedy nie ma szans, że tam wejdę -
powiedział jeszcze, osadzając na niej złośliwe spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez chwilę nie istniał dla niej Blake, żaden zakład, a już tym bardziej nie obietnica, której przedmiotu i tak już nie pamiętała. Pewnie i tak ściemniał, chciał coś na niej wymusić i nie było to niczego dobrego.
W momencie kiedy wsiadła na tego byka, pod wpływem LSD, poczuła się praktycznie jakby serio była na dzikim zachodzie, nawet miała wrażenie, że czuje zapach świeżego gówna.
Serio.
Jakoś dziwnym sposobem zagrzało ją to do walki, dlatego mocno chwyciła się siodła (choć na samym początku zachwiała się niebezpiecznie, nasuwając świadkom myśl o tym, że pewnie długo na tym byku to ona nie zostanie).
Odcięła się zupełnie, nie zwracała już uwagi na to, co Griffith mówił, co robił, na co patrzył, po prostu pozwoliła sobie na szeroki uśmiech, chwilę śmiechu, kiedy mechaniczny potworek pod nią zaczął się ruszać i obiecała sobie, że da mu popalić.
W pięty mu pójdzie.
Jaja mu się ścisną.
Wyschną, kurwa, na rodzynki.
Uwielbiała te klimaty, wydawały się przynosić taką... wolność. I beztroskę. Chociaż racjonalnie to taki dziki zachód pewnie nie był ani wolny, ani beztroski, było coś magnetycznego, przyciągającego w tamtym miejscu i tamtych czasach.
I to uważała tak nie tylko na LSD.
Wytrzymała niecałe półtorej minuty, zanim maszyna wskoczyła na najtrudniejszy bieg i zaczęła agresywnie wierzgać.
Najpierw spadł kowbojski kapelusz, ale już o nim nie pamiętała.
Złapała się oburącz, odruchowo, chcąc się chronić od upadku, kiedy zaczęła tracić równowagę, ale raz że to było wbrew zasadom, a dwa że i tak jej się nie udało i w końcu blondynka wylądowała na plecach na macie, uniosła rękę nad siebie i zaśmiała się znowu, do własnych myśli, które dały się porwać adrenalinie i radości. Podnosząc się do siadu, odgarnęła włosy do tyłu i puściła oczko jakiemuś obserwującemu ją mężczyźnie, zanim jej wzrok prześlizgnął się na jakąś drobną rudą (śliczna była, zagapiła się na nią trochę), a potem trafił na Blake'a.
Och. Jeszcze tu był.
Szkoda.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie zaskakiwało, co w zasadzie nie było niczym dziwnym, niezwykłym, nietypowym. Wielokrotnie można było usłyszeć już wyświechtany tekst o tym, aby uważać, czego sobie życzymy. Los, karma - jak zwał, tak zwał - bywała zajebiście złośliwa. Dawała, by później, dosłownie po chwili, w akompaniamencie szyderczego śmiechu zabierać. Często było też tak, że dostawaliśmy coś w chwili, w której już tego nie chcieliśmy. Dlaczego więc Griffith rozglądał się z lekkim zażenowaniem, samemu nie rozumiejąc jak znalazł się w tym miejscu?
...głupie, skoro sam do niego przyjechał, ale wiedząc, że za parę chwil - krócej, niż mogło się wydawać - będzie musiał... o Chryste, dosiąść byka, czuł na całym ciele ciarki sugerujące, jak wielki cringe będzie musiał przeżyć. Dopił alkohol, nie przejmując się tym, że to tylko utrudni całe wyzwanie, bo i tak widząc, jak blondi sobie świetnie radzi, zwątpił w swoje powodzenie. Zdecydowanie nie miał takich umiejętności, co mogło być tylko chyba komplementem. A przynajmniej tak to sobie tłumaczyć. Przez całe jej przedstawienie, bawił się telefonem, sprawiając pozorne wrażenie, że wcale się tym nie interesuje.
- Ja pierdolę, czemu się na to zgodziłem, co za, kurwa, idiotyczny pomysł -
rzucił cicho, dodając w myślach, że prawie jak z tym zakładem z facetem Virgie. Tam chociaż plusem było to, że miał darmowy - i do tego całkiem niezły - tatuaż w postaci spluwy, który dobrze się komponował z całością wydziaranego rękawa. Wsunął telefon do kieszeni (wcześniej blokując ofc) skórzanej, czarnej kurtki, którą wcisnął w ręce, kiedy wreszcie Biondi zaszczyciła go swoją obecnością.
- Nieźle ci szło - powiedział całkiem szczerze, bez cienia złośliwości. - Trochę tak, jakbyś dużo ćwiczyła - dodał, a na jego wargi ułożyły się w kpiącym wyrazie. Nie chciał wdawać się z nią w dalszą dyskusję, a z miną zbitego psa (ok, może nie, ale czuł się z tym mega niekomfortowo) poszedł tam, gdzie mu wskazano.
Ciekawe, czy jak z tego spadnę i przypierdolę o matę, to znów uda się stracić pamięć. Ostatnie dwie minuty. Oby.
Tssss. Niestety nie mogło być tak łatwo, bo ani nie wygrał (ok, utrzymał się ledwo ponad minutę, więc wkurwił się jeszcze bardziej, że nie zgodził się na jej pierwszy pomysł), ani nie stracił pamięci, za to szybko ewakuował się z tej areny i trochę chwiejnym krokiem ruszył w poszukiwaniu współpracownicy.
- Ani słowa - pouczył na starcie, wyciągając ręce po swoje rzeczy.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”