WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/564x/cd/f4/f5/cdf4 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Był czas kiedy wydarzenia nie wyróżniały się niczym szczególnym. Morderstwo, samobójstwo, zabójstwo w afekcie, przypadkowe zabójstwo lub jego próba. Nic nadzwyczajnego na tle lat doświadczenia, które zdobyła i rzeczy, które oglądała jako wojskowa. Sprawy jednak miały się inaczej, kiedy w grę wchodziła córka Kapitana Wydziału Narkotykowego lub gdy wysyłane od paru miesięcy mini bomby okazują się śmiertelne, co miało miejsce w ostatnim przypadku tajemniczej paczki pozbawiającej życie profesora Seattle Univeristy.
W takich sprawach, jako Kapitan Wydziału, Cabrera miała stały wgląd w ciąg postępowania, progres, o którym teraz nie mogli mówić i wszystkie dane w śledztwie, które osobiście analizowała.
Nie ze wszystkim postępowała w ten sposób. Wiele spraw toczyło się wedle detektywów, którzy składali jej raporty lub prosili o zgody na pewne (czasem wymyślne) działania. Nie interesowała się szczegółami, o ile sama nie musiała się zaangażować.
W tych dwóch sprawach, nawet powinna, dlatego osobiście poprosiła niejakiego Mitcha Browna o stawienie się w jej gabinecie. Profiler, znany w ich wydziale, był przykładem człowieka zaangażowanego w pracę i całe szczęście, jeszcze niewypalonego zawodowo. Chwalili go detektywi oraz sama pani prokurator, z którą mężczyzna aktualnie prowadził sprawę, o czym Astra wiedziała od swoich podwładnych.
Razem z kawą weszła do gabinetu rzucając niezadowolone spojrzenie na kartony pełne jej rzeczy z biura, w którym aktualnie prowadzono remont. Zacieki na suficie okazały się większą wadą w konstrukcji budynku niż wcześniej sądziła. Właściwie olała sprawę, aż do chwili, gdy woda zalała jej biurko.
Ludzie się dziwią, że wolimy zabierać pracę do domu.
Pomyślała siadając przy nieswoim biurku (przez co miała na pieńku z sierżantem O’Malleyem) i pozwoliła sobie odpłynąć myślami daleko od tego miejsca. Potrzebowała chwilowego resetu aby móc spojrzeć na sprawę nieco świeżym okiem z umysłem niezanieczyszczonym innymi myślami.
Coś im umykało, dlatego potrzebowali czegoś lub kogoś, kto rzuci na stół własną teorię.
Kapitan Cabrera nie była z tych, co bała się prosić o konsultacje.
- Zapraszam. – Uniosła spojrzenia na stojącego w drzwiach mężczyznę oraz odprowadzającego go funkcjonariusza, który był łaskaw zapukać w otwarte drzwi. – Dziękuję, że pan przyszedł. – Wstała i choć w normalnych warunkach podałaby dłoń, teraz powstrzymała się przed tym gestem dokładnie przyglądając twarzy Brown’a. Nietypowe.Proszę usiąść – zaproponowała widząc, jak blondyn dotyka opuszkami blatu biurka. - Po prawej – wtrąciła, chociaż nie wiedziała na ile mężczyzna radził sobie w nieznanej przestrzeni. – Kolejny ulewny dzień, to kiepska zapowiedź jesieni – dodała rzucając okiem na rozłożone na biurku teczki. Tę otwartą zamknęła prawie od razu i odsunęła na bok, robiąc nieco miejsca na ewentualny wypadek z wylaną kawą. Nie była pedantką, ale nieraz przekonała się, że kofeina lubiła zdobić teczki i kartki. Coś je do siebie ciągnęło.
- Wszyscy pana chwalą, panie Brown. – Na dobry początek stwierdziła fakt, chociaż nigdy osobiście nie poznała tego konkretnego profilera. – Zapewne nie będę pierwszą, która stwierdzi, że jest pan dość nietypowym gościem w tej branży. – Czym się kierował niewidomy profiler? Opisem innych osób? Trochę to naciągane, ale ten komentarz zostawiła dla siebie, bo nie miała na nie czasu. – Zapytałabym o pana metody, ale przekonam się co do nich na własnej skórze. – W praktyce a nie w teorii, bo tę drugą łatwiej oszukać. – Konsultuje pan już w jednej sprawie. Jak idą postępy? Pani prokurator nie dyszy z niecierpliwości? A może któryś z moich ludzi nie daje z siebie wszystkiego? - dopytała o wszystko, co chciała zanim przejdzie do kolejnej sprawy. Wcale nie były to temato zapychacze, bo w głosie Astry dało się usłyszeć zaciekawienie wraz z powagą, z którą podchodziła do każdego tematu. Niczego nie ignorowała; nie mogła, bo miała na głowie cały wydział.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W swoim fachu czuł się niczym ryba w wodzie. Profilowanie z biegiem lat stało się dla niego niemalże wszystkim - istotą wysoce nadrzędną w środowisku opanowanym przez mrok, bo przecież nie musiał widzieć, aby na krótki moment wedrzeć się do umysłu potencjalnego sprawcy. Wyznaczając skrupulatnie cechujący go modus operandi, starał się zebrać wszystkie rozrzucone elementy układanki w jedność. W ten idealny całokształt. Przewidywał jego kolejne kroki, aby być przed nim - aby udaremnić następny atak.
Mitch miał zaiste specyficzne zainteresowania; nie tylko pod kątem behawioralnej oceny śmiertelników. Pasjonowały go morderstwa, medycyna sądowa, a także seryjni mordercy. Wszelkie pozycje w świecie literatury na ten temat pochłaniał niczym gąbka wodę. Uważał przecież, że od przybytku informacji głowa nie boli, a im większy zasób wiedzy posiadał, tym lepiej przychodziło mu odnalezienie się w tej mrocznej, niekiedy krwistej i brutalnej rzeczywistości. Z tego faktu nie była zadowolona jego matka. Jej nadopiekuńczość niekiedy irytowała Browna, bo co z tego, że był kaleką, skoro dalej mógł wieść z pozoru zwyczajną egzystencję? Oczywiście, było sporo kwestii, które go ograniczały, na które nie mógł sobie kompletnie pozwolić ze względu na posiadany defekt, aczkolwiek zamknięcie pośród czterech ścian wpędziłoby go na powrót w obślizgłe łamy depresji, zamiast gwarantować sposobność rozwoju. Mentalnego rozkwitu i pobierania oddechu pełną piersią.
Mitch chciał żyć - pomimo odczuwalnych przeciwności.
Praca więc zdawała się być zatem swoistą odskocznią od mroku, w którym przyszło mu trwać. Dzięki niej dostrzegał. Wyłapywał konkretne kształty. Nie były one pozytywne, a wręcz przeciwnie, bo któż chciałby się wgłębiać w skomplikowany mechanizm psychiki morderców? Ale on był inny. Na swój osób oryginalny; i nie tylko pod kątem wizualnym, bacząc chociażby na tatuaże, które już za młodu poczęły ozdabiać jego ciało, czy też blizny, będące pamiątką po tragicznej w skutkach nocy - ale także w kwestii tego, co rozgrywało się w jego wnętrzu.
To budziło niekiedy zaufanie, nawet w duecie z nieco sprzecznym wyglądem. Głowę na karku posiadał, wiedzę oraz umiejętności także, lecz i to było czasami niewystarczające.
Dużo osób bowiem spoglądało na niego przez pryzmat niepełnosprawności, szczególnie Ci z zawodowego kręgu. Ociemniały profiler? Jak to możliwe? Kto mu dał uprawnienia? Skoro nie widzi, to jak może pracować?
Mitch uśmiechał się w takowych momentach pobłażliwie, darując sobie jakiekolwiek komentarze. Nie widział sensu z dziecinnych przepychankach słownych. Swą wartość znał i to udowadniał na każdym kroku.
Bo nie trzeba widzieć, aby czuć - te zdanie powtarzał niczym mantrę. Nie musiał być w pełni funkcjonalny pod kątem zmysłów, aby pojąć oraz przede wszystkim zrozumieć specyficzny mechanizm konkretnego sprawcy.
Nie zdziwił się zatem; ani trochę, kiedy wyczuł nutę sceptycyzmu w tonie głosu Pani Kapitan Wydziału Śledczego, kiedy to uprzednio wezwany udał się na spotkanie do jej aktualnego biura. Nie odpowiedział na to, a jedynie w geście czystej grzeczności nieco machinalnie kiwnął głową, by w kolejnej sekundzie zająć ówcześnie wskazane miejsce. Większego problemu nie sprawiło mu zlokalizowanie krzesła, choć nowe miejsca, tudzież pomieszczenia zwykle stanowiły nie lada wyznanie. Musiał przecież pierw rozeznać się w ich wewnętrznym rozkładzie, bo potem już dzięki współpracy z obrazem pamięciowym, zapamiętywał położenie konkretnych przedmiotów czy mebli.
- Póki co, to Pani Prokurator nie ma mi nic do zarzucenia, tak więc mogę się pokusić nawet o stwierdzenie, że nasza współpraca zmierza w bardzo dobrym kierunu - przyznał dość otwarcie, uważając, aby przypadkiem nie powiedzieć zbyt wiele. Pod kątem relacji rzecz jasna, bowiem kobieta jako Kapitan zapewne posiadała wgląd do sprawy Ducha; nie musiała jednakże wiedzieć o tym, że znajomość Mitcha oraz Rain wykracza trochę dalej niż powinna. Że nie utrzymuje się jedynie na służbowym podłożu - A co do Pani ludzi, to póki co nie mam większych zastrzeżeń - skwitował krótko i na temat, a gdzieś z tyłu głowy dzierżył obraz detektywa Perry'ego, który za bardzo wtykał nos w nie swoje sprawy.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bacznie przyglądała się mężczyźnie, który rzeczowo odpowiedział na wszystkie jej pytania i tyle. Nie dodał nic więcej, nie zapytał w jakiej sprawie został wezwany i gdyby teraz zarzuciła mu niekompetencje, zapewne by się tego nie spodziewał. Niemniej jednak nie wezwała go tutaj aby wytykać błędy, o których nie słyszała i dobrze też, że zachował dla siebie relację z panią prokurator. Romanse w trakcie śledztwa łatwo wykorzystać w sądzie jednocześnie podważając kompetencje obu osób, a co za tym szło, również wszystkie zebrane dowody. Dobra obrona zrobiłaby z tego faktu porządną tarczę, dzięki której oskarżony wyjdzie na wolność, bo dwóm ptaszkom chciało się poćwierkać.
Opuściła spojrzenie na otwartą przed sobą teczkę. Analizowała sprawę śmierci córki Kapitana Nasha, ale tę na chwilę musiała odłożyć na bok aby wprowadzić Brown’a w szczegóły czegoś zupełnie innego. Zamknęła więc teczkę, przesunęła na lewą stronę i przysunęła ku sobie stos papierzysk dotyczących sprawy bombiarza.
Pierwszy problem – Mitch nie przejrzy akt.
To pierwsza ciekawa rzecz, która ją zainteresowała, bo niby jak to robił? W jaki sposób zapoznawał się z aktami?
- Słyszał pan o wybuchu bomby w Seattle University? Pierwsze podobne zdarzenie miało miejsce pięć lat temu. Paczka z bombą zaadresowana do doktora Downey’a trafiła do jego rąk w Pacific Sciense Center. Kolejna pół roku później do fabryki pojazdów szynowych. Trzecia, rok później. Czwarta dwa lata temu i znów, piąta, tym razem śmiertelna, zabiła profesora na Universytecie. – Ponownie opuściła spojrzenie na akta. Znała je aż za dobrze aby musieć otwierać każdą teczkę i przeglądając. Wiedziała o tym gościu już wszystko, ale coś im umykało i dlatego wydział potrzebował świeżego spojrzenia (kiepski dobór słów). – Spodziewamy się, że to nie koniec. Jeżeli mogę być szczera, ja wiem – Odpowiednią tonacją podkreśliła ostatnie słowa. – że to nie koniec. Facet zrobił sobie dwuletnią przerwę, może był chory, leżał w szpitalu, matka mu umierała, dostał nową pracę albo poznał panienkę. Cokolwiek robił skończyło się i znów zaczął wysyłać paczki. Na razie jedną, ale jestem realistką i wiem, że pojawi się kolejna. – Oby niezbyt szybko, bo wtedy okaże się, że facet nabrał rozmachu i już nie zamierzał czekać sześciu miesięcy na następne uderzenie. – Potrzebujemy świeżego spojrzenia, jeżeli niefortunnie mogę to tak ująć. Pytanie brzmi, czy jest pan gotów wziąć na siebie drugą sprawę i jak szybko byłby pan w stanie stworzyć profil. – Swój własny i niezależny. Cabrera w swej głowie już miała obraz bombiarza. Wysłuchała wielu spostrzeżeń i wszystkie je zapisywała. Cały wydział wiedział o nim to samo, każdy dokładał własną cegiełkę, która skrupulatnie weryfikowali, ale wciąż im czegoś brakowało. Może Mitch to zmieni? O ile podoła, bo cóż, Astra wciąż była sceptyczna co do współpracy z tym konkretnym profilerem. Nie chodziło tylko o kalectwo, ale osobistą nieznajomość mężczyzny. Każdego nowego traktowała z podobną dozą dystansu.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Police Department”