WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Sekunda. Wystarczyła jedna sekunda, aby Aimee stwierdziła, że nie ma na co czekać, wypadałoby odwiedzić starszego brata. I nie miało żadnego znaczenia to, że dopiero co, o tym pomyślała, że powinna zadzwonić, uprzedzić, zapytać. Przecież nawet nie musiał być w domu. Mógł mieć pierwszą zmianę, mógł wyskoczyć do kina z przyjaciółmi, zrobić jakiś milion innych rzeczy, ale nie. W żaden sposób się na to godziła i tego nie akceptowała. Zresztą, gdyby dała mu znać wcześniej - nie zrobiłaby mu niespodzianki, a tak? Niczego nie będzie się spodziewać, ucieszy się na jej widok, a ona zapunktuje jako ta dobra siostra, która pomimo tego, że obydwoje już dawno opuścili rodzinne gniazdo, wciąż się nim przejmuje, przywozi mu jedzonko i podlewa kwiatki, bo bez tego biedne by pewnie umarły. Oczywiście, jej intencje wcale nie były takie kryształowo czyste. Napędzane były bowiem nie tylko chęcią zrobienia dobrego uczynku, ale też zupełnie egoistyczną potrzebą zobaczenia Shahruza, upewnienia się, że jest cały, zdrowy i zadowolony z życia. Bo kiedy był daleko, a ona nie wiedziała, co się z nim dzieje (i co się u niego dzieje) stawała się jakaś taka rozdrażniona i niespokojna. Przejmująca tęsknota rozrywała jej serce, sprawiając niemalże fizyczny dyskomfort. Niegdyś przecież byli nierozłączni, wszędzie razem, a teraz… zdarzało się, że nie widywała go całymi dniami, może nawet tygodniami?
Potrząsnęła głową, tak, jakby właśnie w ten sposób miała się z niej pozbyć niechcianych myśli. Nie pomogło, ale otrzeźwiło ją na tyle, że dumnie się wyprostowała i energicznym krokiem ruszyła przed siebie, mijając kolejne przecznice. Całe szczęście, że mieszkał niedaleko. Mogła więc dotrzeć do niego w jakichś dwadzieścia minut i to bez zadyszki. Gdy znalazła się już pod drzwiami mieszkania, zapukała energicznie - odpowiedziała jej jednak głucha cisza. Spojrzała na trzymaną w dłoni reklamówkę z darami (ostatnio się jej nudziło, ze skrawków materiału uszyła więc dla niego odjechaną, wielobarwną bluzę, wyczarowała też kilka prostych t-shirtów i niewielką saszetkę na dokumenty), cicho westchnęła i przysiadła na kamiennych schodkach przed wejściem, licząc na to, że Shah zaraz się pojawi i zaprosi ją do środka. Inaczej czeka ją długie i cholernie nudne południe!
Ostatnio zmieniony 2020-10-05, 22:50 przez Aimee Hale, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#8 Na co dzień raczej starał się nie myśleć o Aimee. To nie tak, że nie lubił o niej myśleć - przecież była jego siostrą, w dodatku taką, z którą Shahruz dzielił zażyłą relację odkąd tylko dziewczyna przekroczyła próg ich domu. Troszczył się o nią, chciał widzieć ją uśmiechniętą i cieszył się, gdy szło jej dobrze, ale... nie lubił faktu, iż już nie miał w jej życiu takiego udziału, jak kiedyś. I właśnie to "ale" przekreślało wszystko, bo Shah, mimo swoich lat, nie potrafił zachować się odpowiednio dojrzale i pogodzić się z tym, że czasy, kiedy ich dwójka była niemalże nierozłączna, już dawno minęły.
Dlatego też lepiej było o niej nie myśleć. Skutkiem ubocznym jej magnetycznej osobowości było to, że ilekroć wpadała do jego głowy, przez długi czas nie mógł jej stamtąd wyrzucić, więc starał się skupiać swoją uwagę na innych ludziach. Na Princii, Donnie, na jakichś przypadkowych laskach z klubów, na tym przystojnym typku, którego poznał ostatnio w saunie. Nawet na Wandzie i Emmecie, bo perypetie, jakie przeżywali w tym cyrku zwanym mieszkaniem przynajmniej pomagały mu zaangażować się w coś, co nie wygryzało go od środka niczym najbardziej upierdliwy szkodnik.
Praca również przynosiła jakąś satysfakcję, oczywiście wyłączając te nieznośne momenty po czwartej nad ranem, kiedy w barze zostawali już sami skończeni pijacy, z którymi w gruncie rzeczy miał o wiele więcej wspólnego niż by tego chciał. Na ogół jednak lubił nalewać ludziom piwa czy przygotowywać jakieś bardziej wymyślne drinki - w końcu była to jakaś okazja, aby zagadać do kogoś nowego, a on tego właśnie potrzebował. Szczególnie w chwilach, gdy za bardzo zaczynał przejmować się aktualnym stanem życia swojej młodszej siostry.
Tamtego dnia akurat miał drugą zmianę, co samo w sobie było całkiem wygodne, ponieważ raczej mało ludzi upijało się do nieprzytomności po południu. Po skończonej pracy pogadał jeszcze trochę z drugim barmanem, zawinął sobie piwo z lodówki (oczywiście uprzednio upewniwszy się, że nikt nie patrzył), po czym ruszył w stronę domu, ciesząc się swoją zdobyczą jak dziecko.
Nie spodziewał się, że dochodząc do domu spotka tam swoją ulubioną, młodszą siostrę. Gdy tylko ujrzał ją, wychodząc zza zakrętu, momentalnie zrobiło mu się głupio na myśl, że wyglądał niezbyt wyjściowo w rozczochranych włosach i dzierżąc w ręku kradzione piwo. Niby Aimee wcale nie musiała wiedzieć o tym, skąd je pozyskał, ale czasami wydawało mu się, że znała go lepiej niż on znał samego siebie.
- Nie siedź na schodach bo wilka złapiesz - rzucił żartobliwie jeszcze zanim siostra miała okazję go dostrzec. - Co to za wizyty? Mama przysłała cię na zwiady? Powiedz jej, że odkąd wyrzuciła mnie z domu mam się świetnie, nie musi się martwić - dramatyzował, o czym młodsza Hale prawdopodobnie wiedziała, bo przecież to nie tak, że jakoś pokłócił się z rodzicami. Po prostu nadal nie potrafił do końca pogodzić się z tym, iż odmówili dożywotniego wyciągania go z aresztu i płacenia za jego utrzymanie.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Że niby w rozczochranych włosach nie wyglądał wyjściowo? Kiedy ona najbardziej lubiła go właśnie takiego. Swobodnego, wyluzowanego. Z nieładem na głowie i łobuzerskim uśmiechem błąkającym się po opalonej twarzy. Ubranego w jakiś wyciągnięty t-shirt z logo ulubionego zespołu albo obszerną, sportową bluzę. Z butelką piwa w jednej oraz papierosem w drugiej dłoni. Nie musiał się dla niej wbijać w niewygodne, eleganckie ubrania, czesać na gładko i spryskiwać drogimi perfumami. Był dla niej idealny taki, jaki był. Rodzice nie zawsze się z nim zgadzali, próbowali go na siłę zmieniać, a ona… cały czas widziała w nim tego uśmiechniętego chłopaka, który powitał ją z otwartymi ramionami. Zajął się nią, zadbał, zaopiekował. Sprawił, że z początku skrępowana i onieśmielona szybko zyskała na pewności siebie, a dom Hale’ów przestał się jej jawić jako obce, nieco dziwne miejsce. Zamiast tego stał się dla niej bezpieczną przystanią. Azylem, w którym mogła schować się przed całym złem tego świata i zapomnieć o traumatycznym dzieciństwie. Bo chociaż starała się nie dać niczego po sobie poznać, gdy zjawiła się na progu posiadłości wciąż wszystko bardzo mocno przeżywała, tęskniła za dawnym życiem, za normalnością. A Shah dał jej nadzieję, że jeszcze jakoś się ułoży, że będzie jeszcze dobrze, może przecież na niego liczyć. Nie pozwoli, aby włos spadł jej z głowy.
Naprawdę bardzo chciała wierzyć w to, że tak będzie już zawsze. Właśnie dlatego kurczowo się go trzymała - nie pozwalała mu odejść, ułożyć sobie życia po swojemu. Choć wiedziała, że pewnie powinna. Przecież to naturalna kolej rzeczy. Dzieci dorastają, opuszczają rodzinne gniazdo, ruszają w świat - kontakty między rodzeństwem się coraz bardziej rozluźniają, aż w końcu ograniczają się do świątecznych spotkań przy stole i smsów z urodzinowymi życzeniami. Wiele rodzin w ten sposób funkcjonowało, sama nie musiałaby szukać daleko. Wśród znajomych z łatwością wskazałaby tych, którzy pochłonięci sobą kompletnie zapominali o swoich krewnych, a jednak, nie chciała dzielić ich losu. I nie chciała, aby podzielił go Shah. I to chyba właśnie z tej obawy wpadała do niego czasem pod jakimś głupim pretekstem, czasem bez żadnego pretekstu. Gdyby, któregoś dnia tak po prostu postanowił wymazać ją ze swojego życiorysu chyba by jej serce pękło.
Poruszyła się niespokojnie na sam dźwięk jego głosu. Nie usłyszała, gdy pojawił się na klatce. Oczekiwanie na jego przybycie tak bardzo ją nudziło, że w pewnym momencie specjalnie się nie zastanawiając, wyjęła z torebki przepastny notatnik, dwa ołówki i zaczęła szkicować, kompletnie się w tym zajęciu zatracając. Tyle razy przyglądała się jego pięknej twarzy, że narysowanie jej z pamięci nie sprawiało jej już żadnego problemu.
“Zabawne” mruknęła, wywracając oczami, a następnie podnosząc się z miejsca i pokonując dzielącą ich odległość. Krótki przytulas, cmoknięcie w policzek, a potem znów - bezpiecznych kilkadziesiąt centymetrów. “Mama to się chyba na mnie obraziła, bo powiedziałam, że zamiast wyskoczyć z nią w piątek na kolację wolę spędzić wieczór z Florianem i skończyć prace nad przepiękną, jedwabną sukienką” dodała, wydymając usta. “Materiał jest zbyt delikatny, maszyna nie daje sobie rady. Strzępi brzegi. Będziemy obszywać je ręcznie” wyjaśniła, nie czekając na to aż Shah ją zaprosi, po prostu wbijając do środka. Była tu już tyle razy, jego mieszkanie znała jak własną kieszeń. “Przyniosłam coś dla Ciebie, łap. Przymierz od razu” cisnęła w jego stronę reklamówką, posyłając mu pełne podekscytowania, roziskrzone spojrzenie.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnął się lekko, kiedy udało mu się ją zirytować. Dobrze było ją widzieć. A jeszcze lepiej było ją poczuć, kiedy już przysunęła się do niego, aby obdarować go uściskiem, który tak szybko się skończył.
- Król żarcików, polecam się. – Miejsce na jego policzku, do którego przyłożyła swoje usta, mrowiło lekko, co nie pozwalało mu się skupić. Być może dlatego w ogóle nie zwrócił uwagi na jej wyciągnięty szkicownik – był za bardzo skołowany tą chwilową bliskością.
Kiedy wspomniała o Florianie, przez jego twarz przeszedł jakiś ledwo zauważalny cień. Nie kojarzył typka – nie byli już na tyle blisko, aby znał wszystkich jej przyjaciół – ale sam fakt, że Aimee stawiała go ponad kolację z mamą był wystarczający, żeby Shah go nie lubił. Potrzebował kilka sekund, by zdać sobie sprawę z idiotyczności myśli, które krążyły po jego głowie. Aimee mogła spędzać czas z kim chciała, a on nie powinien czuć się z tego względu zagrożony. Był jej bratem, na Allaha. Co oczywiście nie zmieniało faktu, że powinien mieć na młodszą Hale oko. Tak w razie gdyby ten cały Florian miał wobec niej jakieś złe zamiary.
Nawiasem mówiąc, gdyby Shahruz wierzył w Allaha, a on naprawdę by istniał i przysłuchiwał się wymianie zdań, jaka rozgrywała się w jego głowie, chyba by go ekskomunikował. Niezwłocznie.
- No, musisz jej to jakoś zrekompensować – zdecydował w końcu, uśmiechając się krzywo. – Zaproponowałbym, że ja pójdę z nią na tę kolację, ale chyba by się zakrztusiła gdyby zobaczyła jak manewruję sztućcami. – Bądź co bądź, z całego ich rodzeństwa to chyba on był tym, na którego maniery rodzice narzekali najbardziej.
Było coś kojącego w jej opowieściach o pasji, którą tak uwielbiała. Sam Shah w życiu nie czuł zainteresowania szyciem i przerabianiem ubrań, to nie było dla niego. Zamiast rozczulać się nad delikatnością tkanin, wolał iść do H&Mu i kupić koszulkę ze śmiesznym nadrukiem, którą dzieci z Bangladeszu uszyły dla niego za dziesięć centów. Ale wiedział, że Aimee to lubiła i była w tym świetna, więc analogicznie słuchanie jej opowieści wywoływało na jego twarzy lekki uśmiech. Nawet jeśli uwzględniały one jakiegoś zasranego Floriana, którego nie znał.
- Fajnie, wyślesz mi potem foty? – Nie sądził, aby potrafił zachwycić się jej pracą tak jak inni ludzie z jej branży, ale chciał, żeby wiedziała, że się nią interesował i próbował w jakiś koślawy sposób to pokazać. Bo przecież gdyby chodziło o kogoś innego, tylko zaśmiałby się idiotycznie i rzucił komentarzem w stylu ”tylko się nie potnij, huehue”.
Zaledwie weszli do środka, a Shah przechwycił od siostry torbę z darami, z kuchni wyłoniła się cycata Wanda. Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że wstała dziś lewą nogą, bo miała taki złowrogi wyraz twarzy, ale w rzeczywistości była to jej zwyczajowa, codzienna mina, na widok której Shah uśmiechnął się szeroko.
- Cześć, Wandzia – przywitał się pieszczotliwie, podczas gdy ta wycierała kubek jakąś kraciastą ścierką, która nie widziała pralki chyba od dwóch tygodni.
- Wstydu nje ma! – burknęła na niego już od progu. – Kolijną dziewuchę sprowadza, ledwo wczoraj inna tu było! – Wanda była tradycjonalistką, nic więc dziwnego, że nie nadążała za życiem uczuciowym swojego współlokatora.
- Kiedy to moja siostra jest – jęknął, czując się trochę głupio, że Rosjanka zdradzała przed młodszą Hale szczegóły jego życia intymnego. – Aimee, nie pamiętasz? Była tutaj parę razy.
Wanda zmarszczyła brwi, przypatrując się dziewczynie. Dopiero po chwili jej twarz rozjaśnił lekki uśmiech.
- Ano, pamiętom, tera pamiętom! – przyznała, kiwając głową. – Ale jakoś schudło chyba panjenka, może jo jeść dom? – zaproponowała, kiedy już zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.
Shah zmarszczył brwi, przypatrując się Aimee z namysłem. Serio schudła? Jakoś nie zauważył. Może to dlatego, że zawsze była chudziutka jak przecinek. A może po prostu chodziło o to, że Wanda wszystkich pragnęła nakarmić.
- Jesteś głodna? – zapytał, bo skoro Wanda już sama się oferowała to głupio byłoby nie skorzystać. Tym bardziej, że jego półka w lodówce świeciła pustkami. Ciekawiło go już to, co tam mu przyniosła, ale to przecież mogło poczekać.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasem z poirytowaniem wywracała oczami. Innym razem, głośno prychała z niedowierzaniem kręcąc głową. Tak naprawdę jednak uwielbiała jego poczucie humoru, a gdyby nie wrodzona przekora, za każdym razem, kiedy tylko Shah by się odezwał Aimee zanosiłaby się gromkim śmiechem. Stety albo niestety, kochała się z nim droczyć. Nie chciała mu też na każdym kroku dawać satysfakcji, że jako jeden z nielicznych (jedyny?) potrafił doprowadzić ją do łez ze śmiechu. Wiedział co powiedzieć i jak to powiedzieć, aby poprawić jej humor, wyciągnąć ją nawet z największego dołka. Gdy byli razem, czuła się taka lekka, beztroska. Zmartwienia omijały ją szerokim łukiem, a ona cieszyła się z każdej wspólnie spędzanej sekundy. Nawet jeżeli tak na dobrą sprawę nie działo się nic wielkiego - siedzieli w kuchni, palili siszę i grali w planszówki.
“Jeśli Ty jesteś królem, to kim jestem ja? Księżniczką czy królową?” zapytała, wystawiając mu język, bo choć miała już dwadzieścia trzy lata, niekiedy wciąż się zachowywała tak, jakby miała ich pięć. Bez względu na to, jak mocno by nie obrywała od życia po tyłku - jakimś cudem udawało się jej zachować radość i dziecięcy entuzjazm. Może właśnie dlatego tak dobrze się dogadywali? Bo mieli podobne spojrzenie na świat - chcieli się bawić, próbować nowych rzeczy i poznawać ludzi? Gdy inni woleli siedzieć w domach, czytać książki czy oglądać seriale - ich ciągnęło na zewnątrz.
Widząc ten krótki, przelotny grymas malujący się na jego twarzy nie była nawet bliska tego, co faktycznie go trapiło. Przez myśl jej nie przeszło, że to Florian mógłby budzić w nim tak nieprzyjemne uczucia. Założyła, że to wszystko przejaw troski o relacje z rodzicami, bo… choć coraz częściej kłócił się z Hale’ami, był przecież wspaniałym starszym bratem i na pewno nie chciał, aby poszła w jego ślady. To wydawało się jej takie logiczne i sensowne. W przeciwieństwie do zazdrości, no bo jak to, o nią? Niee… niemożliwe. Wyobraźnię miała wyjątkowo bujną nie dopuszczała jednak do siebie takiej możliwości.
“Wiem, wiem. Wymyślę coś, nie martw się”
zapewniła go z uśmiechem. “Porwę ją któregoś dnia na kawę albo wyciągnę do kosmetyczki czy na zakupy. Po cichu liczę na to, że nie będzie się na mnie długo gniewać. Niby nie znosi jak się jej odmawia, ale… jest pracoholiczką. Liczę z jej strony na odrobinę zrozumienia, w końcu nie wystawiam jej na rzecz szalonej imprezy do piątej nad ranem, a ślęczenia na podłodze z nitką i igłą” skwitowała, błyskając śnieżnobiałymi zębami. Od kiedy St. Verne dał jej angaż, dwoiła się i troiła, robiła wszystko co w swojej mocy, aby wykorzystać daną jej szansę. Gdy więc jej potrzebował, pędziła do niego na złamanie karku i niespecjalnie przejmowała się tym, że omijają ją kolejne nowobogackie atrakcje. Nie chciała całego życia spędzić będąc znaną z tego, że jest czyjąś córką. Zależało jej na tym, aby mieć własne osiągnięcia.
“Hej, kiedy to w sumie nie jest taki głupi pomysł. Sztućce może są i nieco problematyczne, ale… nie wszędzie. Mogłabym zarezerwować Wam stolik w takiej nowej, super knajpce, która organizuje kolacje w ciemności. Na wejściu dostajesz opaskę, która nie przepuszcza jakiegokolwiek światła. Menu jest ściśle tajne, o tym, co zjesz dowiadujesz się dopiero w chwili, w której kosztujesz potrawy” dodała, a w jej oczach zapaliły się pełne podekscytowania iskierki. “Druga sprawa, mógłbyś przy okazji przekonać się na własnej skórze z czym Kenny zmaga się na co dzień. No i zapunktować za troskę i empatię” swoim długim, smukłym palcem dźgnęła go w sam środek klatki piersiowej, posyłając szelmowski uśmiech. Nie chciała go zadręczać swoimi lamentami, nie chciała prawić mu kazań i suszyć głowy, ale… zależało jej na tym, żeby naprawił relacje z rodzicami. Nie mogli przecież drzeć ze sobą kotów w nieskończoność. Im szybciej zakończą swoje waśnie, tym lepiej.
Kąciki jej ust uniosły się ku górze, gdy poprosił ją o zdjęcie sukienki. To, że dopytywał się o szczegóły, prosił o fotki gotowych prac - wszystko to było z jego strony niesamowicie słodkie i kochane. Sprawiało, że Aimee roztapiała się z zachwytu. Tym bardziej, że wiedziała, że krawiectwo nijak go nie interesuje. Robił to dla niej, żeby okazać swoje wsparcie i zainteresowanie.
“Ma się rozumieć” przytaknęła, chcąc dodać coś jeszcze, ale przeszkodziła jej w tym… współlokatorka Shahruza. Dlaczego wolał dzielić kąt z nią, zamiast wprowadzić się do zajmowanego przez nią i Dywana mieszkania? Tego nie wiedziała. Uśmiechnęła się jednak do kobiety promiennie, co trwało jakieś pięć sekund, bo gdy tylko Rosjanka się odezwała brunetce natychmiast mina zrzedła. Czyżby jej brat znalazł sobie dziewczynę i zapomniał ją o tym poinformować? Nikczemnik. Ona też nie spowiadała mu się ze swojego życia miłosnego, no ale do cholery. Miło by było, gdyby ją uprzedził. Przynajmniej nie stałaby wtedy skołowana, na środku jego kuchni, bezradnie rozglądając się na boki i nie wiedząc co powiedzieć. Szczęśliwie, kobiecina po raz kolejny pokusiła się o drobną interwencję, przerywając niezręczną ciszę.
“Tak, tak, głodna” mruknęła, a kiedy zdała sobie sprawę z tego co powiedziała, było już za późno. Cudzoziemka zaczęła buszować po szafkach, wyciągając kolejne półprodukty, garnki i naczynia, a ona podskórnie czuła, że w żaden sposób się z tego nie wykręci. Nie pozostało jej więc nic innego jak robić dobrą minę do złej gry. Zwłaszcza, że Shah wyglądał na takiego szczęśliwego i podekscytowanego wizją domowego obiadu. Nosz kurwa.
“Skoro się wydało, mów szybko. Kim jest Twa nowa wybranka?” zapytała cicho, opadając na drewniane krzesło. “Obrzydliwe szczegóły możesz pominąć, ale cała reszta. No już, już. Zanim się zestarzeję” ponagliła go. “A tak poza tym, to zajrzyj w końcu do tej torby i wszystko przymierz. Chcę zobaczyć jak leży” podsunęła, opierając się łokciami o blat stołu.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pamiętał, że kiedyś potrafił doprowadzić ją do śmiechu jednym durnym spojrzeniem i na myśl, iż już tak nie było, niejednokrotnie ściskał go żal. Wiadomo, zdawał sobie sprawę z biegu życia – oboje dorastali i poważnieli, chociaż po niej prawdopodobnie było to widać o wiele bardziej niż po nim. To jednak nie zabijało jego irracjonalnej tęsknoty za tamtymi czasami, kiedy byli jeszcze dzieciakami i każdą butelkę wódki kupioną przez poczciwego żula ze sklepu traktowali jak największy skarb. Gdyby mógł powrócić do tego chociaż na jeden dzień, żeby zobaczyć jacy byli głupi i pośmiać się przez kilka minut z bezsensownych rozmów, jakie zajmowały im czas… Czasami wydawało mu się, że nawet nie zauważył, w którym momencie przeskoczył z bycia durnym nastolatkiem do dorosłości. To znaczy jasne, wciąż był durny, ale jednak nie mógł olewać sobie wszystkiego tak, jak za tamtych czasów. Miał jakieś tam obowiązki, które musiał wykonywać jeśli nie chciał skończyć na ulicy. Zdarzało się też tak, że zamiast wyskoczyć z kimś na piwo, kłamał, że musiał pracować, chociaż w rzeczywistości zostawał w łóżku z tanim winem w jednej ręce i pilotem od telewizora w drugiej. Czy to już była starość? Shahruz wolał nie znać odpowiedzi – jego wewnętrzny Piotruś Pan raczej by tego nie zniósł. Wciąż pocieszało go jednak to, że zazwyczaj mimo wszystko nie odmawiał dobrej zabawy, co czyniło go całkiem znośnym towarzystwem. Tak przynajmniej twierdzili jego przyjaciele.
Zaśmiał się cicho, słysząc jej pytanie. Księżniczką? Królową? O nie, miał dla niej coś o wiele lepszego.
- Możesz być paziem – parsknął, bo przecież nie zaproponowałby jej niczego normalnego. – O, albo nadwornym błaznem. – To też nie była taka znowu najgorsza opcja. – O, nie, nie! Możesz być koniem! Ale nie takim zwykłym tylko nadwornym rumakiem króla, czaisz bazę – zaproponował z dumą. Teraz mówił już całkiem na serio. Bo przecież królewny i księżniczki były strasznie nudne.
Szczerze mówiąc, jakoś nie obchodziło go to, że jego relacje z rodzicami od pewnego czasu nie należały do najlepszych. Mimo iż był im wdzięczny za adopcję (być może nawet w jakiś tam sposób ich kochał), wiedział, że gdyby był jakimś zwykłym dzieciakiem z lokalnego sierocińca, bez historii z fajerwerkami, prawdopodobnie nawet by na niego nie spojrzeli. Ich głównym celem było odmienianie losów biednych dzieci, przy czym oczekiwali, że wszystkie z nich wyrosną na ludzi sukcesu, którzy będą przynosić im wyłącznie powody do dumy. A tymczasem Shah… no cóż, Shah to Shah. Trochę leniwy, niespecjalnie ambitny, wiecznie pakujący się w kłopoty. Pewnie nawet gdyby Patricia i Leonard byli jego biologicznymi rodzicami, mieliby niezły problem z tym, aby go kochać.
Uśmiechnął się, znowu trochę krzywo. Miał nadzieję, że Aimes mówiła prawdę, i że faktycznie miała zamiar ślęczeć na podłodze z nitką i igłą, a nie gadając z tym całym Florianem. No bo jednak miał co do niego złe przeczucia. No i co to w ogóle za imię? Z niektórymi ludźmi nie wypadało się wręcz zadawać.
Nie spodziewał się, że siostra wyjdzie z jakąś poważną inicjatywą na jego spędzenie czasu z matką. Usłyszawszy jej propozycję, przyjął minę Jezusa, który właśnie miał zawisnąć na krzyżu. Kolacja z Patricią była ostatnim, na co miał ochotę.
- Wiesz co, ja ci bardzo dziękuję za pomysł i za troskę, naprawdę – zaczął powoli. – Ale obawiam się, że gdyby matka miała przepaskę na oczach to siedzielibyśmy w niezręcznej ciszy, bo nawet nie miałaby się jak przyjebać do tego jak wyglądam albo co robię – nawet się zaśmiał, gdy zdał sobie sprawę z tego, że miał rację. – Chociaż dla Kenny’ego zrobiłbym wszystko i to nie jest wcale taki głupi pomysł. Moglibyśmy kiedyś wszyscy spróbować pożyć w jego świecie – zastanowił się, bo nie chciał tak całkowicie skreślać jej planu. Za bardzo się podekscytowała, żeby teraz mógł jej to zniszczyć. – Szkoda tylko, że nie byłby w stanie zobaczyć naszych epickich wywrotek. Ale myślę, że efekty dźwiękowe też będą spoko. – Faktycznie mogliby coś pokminić w tym kierunku, ale to potem. No i uprzednio skonsultowawszy to z Kenaiem, bo trudno przewidzieć jego reakcję na podobny pomysł.
Na wieść o głodzie swojego nowego gościa, Wanda rzuciła Shahruzowi niezadowolone spojrzenie.
- Ty sję w ogóle nje przejmować rodzjiną! – zarzuciła mu, chyba wciąż podenerwowana tym, jak ostatniej niedzieli bezczelnie opuścił podwieczorek z Neilem Diamondem. To była ich mała tradycja, od której Shah zwiewał gdzie pieprz rośnie.
- Oj no, Wandzia, no – jęknął, chociaż faktycznie było mu głupio, że siorka tak do niego wbiła z pustym brzuchem, a on nawet się tym nie zainteresował. No ale dzięki Allahowi za Wandę!
Zmieszał się trochę, gdy Aimee zapytała go o rzekomą wybrankę. Jakoś nie czuł skrępowania, kiedy inni ludzie pytali go o jego randki – zazwyczaj bez skrupułów opowiadał im o swoich one night standach, czując się niczym najlepszy myśliwy w Seattle. Teraz jednak z jakiegoś powodu zrobiło mu się głupio. Podrapał się po karku, patrząc to na siostrę, to na torbę, którą trzymał w dłoniach.
- Nie no, nie ma żadnej wybranki, weź. – Chociaż spotykał się z paroma dziewczynami, żadna nie była tak naprawdę jego. Princia była Jaqa, Donna była Harry’ego, a reszta dziewczyn była po prostu do rozrywki. Nic wielkiego. – Poznałem jakąś laskę w klubie i przyszliśmy do mnie, bo miała daleko do domu. – Skoro kazała pominąć obrzydliwe szczegóły…
W końcu miał chwilę, aby zerknąć do wnętrza przyniesionej przez Aimes torby i… na sam widok kolorowej bomby znajdującej się w środku aż wyszczerzyła mu się ta głupia gęba. Odjechana bluza poszła na pierwszy ogień, oczywiście. Założył ją na siebie, po czym obrócił się, stojąc naprzeciwko siostry.
- I jak wyglądam? – Był taki podjarany tą bluzą, że nawet nie zwrócił uwagi na łypiącą na nich Wandę. – Czekaj, zrobię pozę jak te laski z Instagrama – zdecydował, a potem wystawił lekko ugiętą nóżkę do przodu, wypiął tyłek i odchylił głowę do tyłu. Nie wytrzymał jednak w tej pozie długo, bo zaraz zaczął się śmiać jak debil i tyle z jego instagramowej kariery.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedyś wszystko było prostsze. Nie musieli dzwonić i się umawiać. Shah bez zapowiedzi wpadał do jej pokoju i nieproszony rozkładał się na łóżku, jeszcze zanim Aimee zdążyła się odezwać, a i ona odwdzieczała mu się tym samym. Bez słowa ładowała się do jego sypialni i nie bacząc na to, że dochodzi druga nad ranem, trajkotała mu nad uchem jak katarynka, opowiadając o tym, jak minął jej dzień, kogo poznała, co robiła i dlaczego po raz kolejny uwaliła sprawdzian z matmy. Był jej powiernikiem, najlepszym przyjacielem. Nie miała przed nim żadnych tajemnic i… naiwnie wierzyła, że tak będzie już zawsze. Chciała, żeby tak było już zawsze. Niestety, dorosłe życie okazało się być o wiele bardziej zagmatwane i skomplikowane niż przypuszczała. Pojawiły się pierwsze miłosne rozterki, zmartwienia, problemy, oni widywali coraz rzadziej, a ostatnią rzeczą jakiej pragnęła było to, aby ich rozmowy skupiały się wyłącznie na towarzyszących jej osobie dramatach. Właśnie dlatego raz coś przemilczała, zrobiła to samo po raz kolejny i nim się obejrzała, Shahruz funkcjonował już w błogiej nieświadomości, zupełnie nie zdając sobie sprawy z jej zaburzeń odżywiania czy pociągu do niezbyt legalnych substancji. I choć kiedy tak na niego patrzyła, czuła z tego powodu cholerne wyrzuty sumienia, tłumaczyła sobie, że przecież robi to w dobrej wierze. Aby nie dokładać mu kłopotów, nie zaprzątać głowy. Miał swoje sprawy - mało czasu, dużo pracy - nie potrzebował przejmować się tego typu rewelacjami.
Na jego kolejne słowa posłała mu piorunujące spojrzenie. Paź? Nadworny błazen? Królewski rumak? Dobre sobie. Zwłaszcza, że z wyglądu, zamiłowania do zwiewnych sukienek i błyszczącej biżuterii najbliżej było jej do słodkiej królewny. Z charakteru zaś - do walecznego rycerza pojedynkującego się ze smokiem czy potężnej wiedźmy, w garści trzymającej całe miasteczko. Jakimś cudem jednak w głowie brata Aimes jawiła się jako rasowy śmieszek. Ciekawe dlaczego? Czy to przez te wszystkie żarciki, które wspólnie wycięli młodszemu rodzeństwu? Nie miała pojęcia. Zmrużyła jednak gniewnie oczy i wycelowała palcem w sam środek jego klatki piersiowej, powtarzając pod nosem coś w stylu ja Ci dam, ja Ci dam. Długo jednak nie wytrzymała i już po chwili zaniosła się śmiechem.
“Pieprzony z Ciebie głupek, wiesz?” mruknęła, wystawiając mu język. “Gdybym miała wybierać to na pewno byłabym smoczycą. Ziałabym ogniem i pilnowała mieszkającej w wieży białogłowy” skwitowała, szczerząc się w uśmiechu. Tajemnicą wielką nie było to, że czuła pociąg nie tylko do płci przeciwnej, ale też i własnej. Właściwie, Aimee z jakiegoś powodu chętniej opowiadała bratu o swoich dziewczynach aniżeli o facetach, z którymi się spotykała.
Hej, hej! Może i zdarzało się jej nie mówić całej prawdy, ale nigdy nie kłamała. Kiedy więc zapewniała Shaha, że będzie cały noc ślęczeć nad jedwabną sukienką i ręcznie obszywać jej krawędzie - dokładnie to miało się wydarzyć. Żadne tam świrki nad butelką wina, żadne rozmarzone spojrzenia i ukradkowe spojrzenia. Tym bardziej, że swoją pracę traktowała naprawdę poważnie, a bycie asystentką Floriana uważała za nie byle co. Dziesiątki ludzi zabijało się przecież o tę posadę, a St. Verne wybrał właśnie ją. Wierzył w nią, dostrzegał w niej potencjał - za nim w świecie nie chciała zmarnować raz danej jej szansy. Naprawdę się starała. Dwoiła i troiła. Długie godziny spędzała nad projektami, wprowadzała niezbędne poprawki, ogarniała Instagram. Robiła wszystko, co w swojej mocy, aby pomóc mu rozwijać własną markę, prowadzić modowy biznes.
“Nie byłoby aż tak źle, weź nie dramatyzuj” jęknęła robiąc zbolałą minę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że rodzicielka nie jest wcale łatwa w obyciu, ale przecież. Wyciągnęła do nich pomocną dłoń, ofiarowała im dam nad głową. Należała się jej dozgonna wdzięczność. No i może to, aby nie poddawać się przy pierwszych lepszych przeciwnościach losu, a dążyć do wzajemnego porozumienia, pracować nad relacją. W głębi serca przecież wszyscy Hale’owie bardzo się kochali.
“No to ustalone, pogadamy z Kennym. Wątpię, że będzie miał coś przeciwko. Nie urodził się przecież z kijem w tyłku, nie brakuje mu dystansu” uśmiechnęła się pogodnie, no bo… młodszy brat w życiu nie miał łatwo. Żadne z nich nie miało, ale jemu oberwało się od losu naprawdę wyjątkowo. O ile na co dzień jej blizny specjalnie jej nie wadziły, tak on od lat musiał zmagać się najpierw z częściową, potem całkowitą ślepotą i nie było na to żadnego lekarstwa. Mógł więc albo zaklinać żywot i wołać o pomstę do nieba, albo wziąć ten ciężar na swoje barki, przyjąć go na klatę i z uśmiechem na ustach oznajmić, że nie jest jakimś tam pierwszym lepszym mięczakiem - tak łatwo się nie da. To, że tak dzielnie sobie z tym radził sprawiało budziło w niej nie lada podziw, naprawdę. Wow.
Kiedy Rosjanka przystąpiła do ataku ciemnowłosa naprawdę nie wiedziała co począć. Nie chciała urazić gospodyni, nie miała również zamiaru pozbawiać brata możliwości zjedzenia domowego obiadu, jednak… na samą myśl o obrzydliwie tłustych blinach robiło się jej niedobrze, a żołądek podchodził jej do gardła. Rozpaczliwie myślała o tym, jak wyrwać się z patowej sytuacji i jak na złość - nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Cholera. Co by tu….
“Och, no tak. Zapomniałam już jaki z Ciebie gentleman” mruknęła, wywracając oczami. Nie chciała się wyzłośliwiać - nic, a nic. Po prostu… nie potrafiła w porę ugryźć się w język. Panny kręcące się wokół Shaha nigdy nie spotykały się z jej akceptacją i sama nie mogła zdecydować - czy bardziej nie lubiła tych przelotnych, czy tych, które w jego życiu zatrzymywały się na dłużej. Zupełnie tak, jakby żadna z dziewcząt nie była dla niego wystarczająco dobra. Za mało ładna, za mało inteligentna, za mało słodka, za mało zabawna. Względem przyszłej bratowej Aimes miała naprawdę wygórowane oczekiwania, pewnie większe niż brat w stosunku do potencjalnej żony. Nie mogła jednak nic na to poradzić - nie miała zamiaru oddać go w pierwsze lepsze ręce.
“Tamta laska, spotkasz się z nią jeszcze?” zapytała bez skrępowania, posyłając mu krótkie, aczkolwiek treściwe spojrzenie. Nie musiał się jej ze wszystkiego spowiadać, a jednak, jej wrodzona ciekawość brała górę. Sprawiała, że bez ustanku brunetka próbowała ciągnąć go za język.
Szczęśliwie, zanim mogłoby się zrobić między nimi niezręcznie, starszy Hale przystąpił do przymiarek, na parę chwil odciągając myśli dziewczyny. Zerknęła na niego kątem oka, a potem zlustrowała do od góry do dołu, sprawdzając, czy materiał nigdzie nie odstaje, czy ładnie układa się na sylwetce, a żadna nitka nie troczy się i nie pruje. Szczęśliwie, bluza leżała jak ulał. Nawet wtedy, gdy brunet przyjmował przekomiczne, instagramowe pozy.
“Musisz trochę nad tym popracować, ale kto wie. Może jeszcze będą z Ciebie ludzie” zawyrokowała, zabawnie poruszając brwiami. “A teraz no już, już. Przymierz resztę, zanim Wandzia nakarmi Cię tak, że nie będziesz mógł się ruszać i odejść od stołu” zażartowała, szczerząc się w uśmiechu. “Pomóc Ci w czymś?” zapytała lawirującej między szafkami kobiety, a kiedy ta tylko przegoniła ją ruchem ręki, grzecznie wróciła na swoje miejsce. “Wyjaśnisz mi, dlaczego wolisz mieszkać z nią, zamiast ze mną?” zapytała konspiracyjnym szeptem, nachylając się nad blatem. “Byłoby super, wiesz? Jedyne co by na tym ucierpiało to Twoje życie uczuciowe, ale hej. Mielibyśmy mnóstwo czasu, żeby oglądać głupie filmy i grać w planszówki. Bardzo mi tego brakuje” przyznała, wyginając usta w podkówkę. “Nie chcesz się tłumaczyć przed siostrą ze swoich hook upów to nie, ale obiecaj mi, że w przyszłym tygodniu znajdziesz czas i urządzimy sobie maraton filmów z Di Caprio i upijemy się czymś wysokoprocentowym” jęknęła, robiąc słodkie oczy.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdę mówiąc, nie radził sobie dobrze z tym, w jakim kierunku podążyła ich relacja. Kiedyś był dla niej najważniejszy na świecie, takie przynajmniej odnosił wrażenie. Zawsze był pierwszą osobą, która dowiadywała się o jej nastoletnich dramatach i nawet, jeśli postarał się odpowiednio mocno, potrafił wykrzesać z siebie jakąś durną radę, która w tamtym momencie była dla Aimee niczym lekarstwo na całe zło tego świata. A potem dojrzali, dorośli, poszli w swoje strony i chociaż obecnie w ich relacji nie było żadnego chłodu, istniała pomiędzy nimi jakaś przepaść, której nie mogli przeskoczyć ani za sprawą uroczych, kolorowych koszulek, ani innych cudów wyszytych jej rękami.
Shah był trochę jak nieporadny nastolatek, który, zamiast jasno dać dziewczynie do zrozumienia, że mu się podobała, to jedynie obrażał ją na okrągło i miał nadzieję, iż sama wyciągnie odpowiednie wnioski. Trzeba było przyznać, że śmieszkowanie z Aimee wychodziło mu o wiele lepiej niż rozmowa na serio. Może dlatego, że był już przyzwyczajony do uciekania od poważnych spraw.
Wzruszył lekko ramionami. Pieprzony głupek. No jasne, że nim był. Jego życie w znaczącej większości polegało na byciu błaznem i całkiem mu to odpowiadało. Przynajmniej ludzie, którzy go znali, nie oczekiwali, iż będzie brał cokolwiek na serio.
- No wiem – przytaknął, a potem wyciągnął rękę i pacnął ją po głowie, jakby była irytującym kotem. – O, też fajna opcja – przytaknął. Jakoś nie wpadł na smoczycę. Nawiasem mówiąc, w tej rodzinie to chyba nikt prócz Lindy nie był hetero. No, i oprócz rodziców, chociaż w sumie kto wie, co oni tam odwalali za młodu?
Jakoś nie bał się o jej relacje z dziewczynami w takim stopniu, jak o relacje z facetami. Może dlatego, że do tych pierwszych miał większe zaufanie i wydawało mu się, że gdyby już siostra postanowiła się z jakąś związać to istniałaby naprawdę niewielka szansa na to, iż zostanie zraniona? Bo w sumie to było to, czego bał się najbardziej – że Aimee wykaże się naiwnością i poleci na jakiegoś fagasa, który później zostawi ją bez słowa. Chyba nie zniósłby jej złamanego serca.
Nic już nie odpowiedział w związku z tematem ciemnej kolacji. Kontynuacja rozmowy mijała się z celem, ten plan i tak nie miał szans na realizację.
- Och, na pewno nie będzie miał nic przeciwko. – Machnął lekceważąco ręką. – Opowiadał ci o tym, jak wziąłem go do sklepu z maryśką i kazałem udawać pokrzywdzonego przez życie, żebyśmy mogli trochę nakraść? Zajebista historia – stwierdził nieskromnie. – Bo chciałem jakiś krzaczek, ale chciałem też coś za darmo, więc wcisnęliśmy lasce kit, że Kenai musi podotykać tych sadzonek. No i mi poobrywał trochę liści. – To się nazywa brat na medal! – A gdybyś widziała, jak przekonująco wypadł w swojej roli – zacmokał z podziwem. Miał tylko nadzieję, że Kentigern nie udawał pokrzywdzonego przez życie chłopca tak dobrze dlatego, że w rzeczywistości tak się czuł. To już byłoby smutne.
Nie wziął jej komentarza do siebie, raczej uznał go za przejaw typowo braterskiej sympatii, która momentami bardziej przypominała złośliwość. Uśmiechnął się więc do niej uroczo i zatrzepotał rzęsami, udając poruszonego jej komplementem.
- Cały ja, wszystkim dziewojom udostępniłbym swe łoże. – W sumie czy tu było jakiekolwiek kłamstwo? Gdyby mógł, faktycznie by to zrobił. Bynajmniej nie z dobroci serca. – Znaczy z tą z klubu? – Wszak termin ”tamta laska” mógł odnosić się do wszystkiego. – Nie no, to raczej taka jednodniowa znajomość. – Bardziej pasowałoby chyba powiedzieć ”jednonocna”. Chociaż w sumie nie miałby nic przeciwko ponownemu spotkaniu.
Słysząc jej komentarz, zrobił niezadowoloną minę insta girl, która właśnie straciła dwóch obserwatorów. A tak się starał! Tak sobie żyły wypruwał!
Przymierzanie t-shirtów było o niebo bardziej problematyczne, bo wymagało to od niego pełnego negliżu tułowia, ale nigdy nie należał do tych wstydliwych chłopców pokroju Kenaia, którzy skrzętnie ukrywali swój pierwszy włos na klacie, więc po prostu wyskoczył najpierw z bluzy, a potem ze swojej zwykłej koszulki i wciągnął przez głową tę przyniesioną przez Aimee. Na jego nieszczęście, okazała się nieco za ciasna.
- Do tej będę musiał schudnąć – westchnął z udawanym żalem, a Wanda na samą wzmiankę o utracie wagi rzuciła mu groźne spojrzenie. Shahruz machnął do niej ręką. Tak naprawdę to miał to gdzieś, i tak zamierzał w niej chodzić.
Spojrzał na nią dziwnie, gdy zasugerowała mu wspólne mieszkanie. Nie, żeby jakkolwiek mu się ta myśl nie podobała, przecież mieszkali wiele lat i całkiem spoko się dogadywali, ale… miałby zostawić Wandzię i Emmetta samych? Na pastwę okrutnego losu, w tym bloku pełnym patologii? Gdyby opuścił ten dom na zawsze, utraciłby zasadniczą część swojego jestestwa i już nigdy nie byłby tym samym Shahruzem.
- Mowy nie ma. – Pokręcił kategorycznie głową. – Wanda bez mojej części czynszu weźmie i zbankrutuje, a chciałabyś czegoś takiego dla tak poczciwej kobiety? – zapytał, chyba próbując wywołać w niej jakieś wyrzuty sumienia przez sam wzgląd na to, iż śmiała zasugerować coś podobnego. – Nie mówię, na pewno byłoby fajnie, planszówki i filmy to zajebista opcja – dodał, co by sobie nie pomyślała, że miał coś przeciwko temu. – Ale Wanda mnie dokarmia, a Emmett to mój najlepszy przyjaciel. Poszedłbym do piekła, gdybym ich zostawił – stwierdził dramatycznie. – Wyobrażasz sobie, jak by mnie tam traktowano? Kazaliby mi przerzucać węgiel razem z Hitlerem i klops, to byłby mój koniec. – Chociaż zakładając, że piekło istniało, a Shah naprawdę trafiłby tam po śmierci, spotkanie pierwszego stopnia z Hitlerem mogłoby być całkiem zabawne. Szanownego akwareliście zapewne nie spodobałoby się pochodzenie Hale’a, więc przyjaciółmi by na pewno nie zostali, ale mogliby drzeć koty i przyprawiać o ból głowy samego Lucyfera. Niezła wizja.
- Zresztą ty też masz jakichś swoich współlokatorów, nie? – Nie orientował się za bardzo w reszcie pomieszkujących z nią ludzi, jednak jakoś kojarzył, że nieźle się dogadywali. – Zostawiłabyś ich dla mnie? – zapytał z nadzieją, że takie odbicie piłeczki pokaże jej, przed jak wielkim dylematem moralnym właśnie go stawiała.
Jęknął cicho na wzmiankę o maratonie filmów z Di Caprio. Tylko nie to.
- Ten gość ma minę jak kot srający na pustyni – pożalił się. Zazwyczaj wzdychał do przystojnych aktorów tak samo często jak wzdychał do pięknych aktorek, ale ten tutaj był po prostu niezdatny. – Umrę. Już wolę maraton Zmierzchu. – To zaś było głupie, lecz jednocześnie całkiem zabawne w swej absurdalności. A takie combo Shahruz mógł znieść. – Ale upić się możemy, z filmami czy bez filmów – przytaknął, bo przecież nie mógłby długo marudzić. Jakakolwiek perspektywa spędzenia czasu z siostrą była dobra.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy Shah wyprowadził się z rodzinnego domu, Aimee czuła się trochę tak, jakby ktoś wyrwał jej serce z klatki piersiowej i zostawił z ogromną, pulsującą raną. Przez te wszystkie lata przyzwyczaiła się do tego, że każdego ranka, zaspana, z klejącymi się oczami i nieładem na głowie wpadała na niego w drodze do łazienki, że przed wyjściem do szkoły siedzieli razem w kuchni, w której to on opychał się śniadaniem, a ona małymi łyczkami piła wodę z cytrynką, powtarzając, że zje po drodze, bo wcale nie jest głodna. Mieli swoją rutynę, codzienne nawyki. W chwili, w której one wszystkie tak po prostu przepadły, nie bardzo wiedziała, co zrobić, co ze sobą począć. Jak zapełnić pustkę? Próbowała więc różnych sposobów, mniej i bardziej rozsądnych. Mijały jednak kolejne dni, tęsknota wcale nie mijała, a ona była coraz bardziej zmęczona i nie miała siły dłużej z nią walczyć. Postanowiła się więc z nią pogodzić, oswoić, zaakceptować. Uczynić z niej cząstkę siebie.
Co do bycia błaznem, pewnie, Shahruz miał swoje specyficzne poczucie humoru, uwielbiał się śmiać i żartować, ale w oczach Aimes nie był jakimś tam zwykłym śmieszkiem, który jedyne co potrafi to się wydurniać. Znała go, ze wszystkich ludzi na świecie naprawdę go znała i dostrzegała, że pod tym krzywym uśmiechem kryje się o wiele więcej. Że Shah to nie tylko zabawny gość, ale też bardzo troskliwy, czuły, empatyczny człowiek. Taki, na którym można polegać - i to w każdych okolicznościach. A naprawdę o niewielu osobach ze swojego otoczenia mogła tak powiedzieć. Było w nim coś absolutnie wyjątkowego.
Szczęśliwie, nie musiał obawiać się o to, że jego mała siostrzyczka zostanie zraniona, że ktoś wykorzysta jej naiwność i złamie jej serce. Bo choć lubiła flirtować i ładować się w kolejne romanse, świadomie unikała poważnych związków. Straciła już tyle bliskich osób - biologicznych rodziców, dwie starsze siostry, częściowo i jego, kiedy zostawił ją samą - że nie zniosłaby, gdyby ktoś jeszcze postanowił ją opuścić. A, że każda relacja międzyludzka wiązała się ze swego rodzaju ryzykiem, Aimee wykształciła sobie sprytny mechanizm obronny i ilekroć tylko zaczynało robić się zbyt poważnie, zrywała kontakt i dawała nogę.
“Co?” rzuciła, robiąc oczy jak pięć złotych. Tej historii nigdy nie słyszała. Jakoś Kenny’emu nie przyszło do głowy, żeby się pochwalić (ciekawe dlaczego?), a Shah do tej pory dziwnym trafem trzymał język za zębami. Niedowierzanie odmalowało się na jej twarzy, szybko jednak zostało zastąpione przez autentyczne rozbawienie. Jeżeli ktoś był w stanie wyciąć tego typu numer - byli to właśnie Ci dwoje. “Czekaj, czekaj. Co właściwie zrobiłeś z liśćmi? Kwiaty się suszy i pali, nasiona sadzi. Liście nie są jedynie czymś… no wiesz, dekoracyjnym?” zapytała, unosząc do góry brew, bo chociaż od paru miesięcy eksperymentowała z używkami, zbyt dużej wiedzy w temacie trawy nie posiadała. Ot, jedyne co wiedziała to jak zawinąć porządnego blanta, który nie rozpadnie się po dwóch buchach.
Na wzmiankę o chętnym dzieleniu łoża z przypadkowymi damami wywróciła tylko oczami. Miała jedynie nadzieję, że Shah nie zmajstruje jakiejś przypadkowej pannie dzieciaka, nie zarazi się czymś paskudnym po drodze, no i że nie zostanie okradziony przez jakąś złodziejkę-nimfomankę, która podstępem skłoni go do tego, żeby zabrał ją ze sobą do domu, a gdy ten zaśnie, zabierze cały hajs i wszystkie kosztowności. Oczywiście, mowa o trzech osobnych scenariuszach. Zrobienie dziecka pannie, która z prawem jest na bakier, a w dodatku rozsiewa zarazki to zbyt duży hardkor.
“Mhm, jednodniowa” powtórzyła, kiwając głową, może trochę zbyt energicznie, bo na kilka sekund świat wokół zawirował, a jej zrobiło się ciemno przed oczami. Shah jednak pochłonięty przymierzaniem kolejnych ubrań niczego nie zauważył, a ona odetchnęła z ulgą, bo ostatnim czego chciała to się przed nim tłumaczyć, że za mało je, za mało śpi, zbyt intensywnie pracuje, a jej własny organizm coraz bardziej nie chce się jej słuchać. Wzięła więc głęboki oddech, przywołała na twarz promienny uśmiech i posłała bratu krótkie spojrzenie. Koszulka może i rzeczywiście była nieco obcisła, ale nie na tyle, by brunet musiał katować się drastycznymi dietami. Jeszcze tego by brakowało, gdyby przez nią wpadł w jakąś obsesję na punkcie odżywiania. Jedna bulimiczka w rodzinie wystarczy.
Chciał wzbudzić w niej wyrzuty sumienia? O wiele lepszy efekt by osiągnął, gdyby nie wspominał o przerzucaniu węgla z pewnym niespełnionym malarzem, niemniej jednak, Aimee jego przesłanie złapała w lot i…. zrobiło się jej trochę głupio, to prawda. Mimo wszystko nie na tyle, żeby wycofać się ze swojej propozycji, bo naprawdę za nim tęskniła i wiele by oddała, żeby mogli znowu spędzać razem więcej czasu.
“Chwilowo jesteśmy tylko ja i Dywan. Jeden pokój stoi pusty, znalazłoby się dla Ciebie miejsce” uśmiechnęła się lekko, poprawiając opadające na czoło niesforne włosy. Nie chciała stawiać go pod ścianą, do czegoś naciskać czy zmuszać, ale… byłoby miło mieć go przy sobie więcej niż raz na parę tygodni, podczas trwającego godzinę spotkania. “Mam lepszy pomysł. Maraton High School Musical. Biorę wszystkie kwestie Sharpay, będziesz Ryanem” parsknęła śmiechem, bo choć wizja ta była skrajnie abstrakcyjna, była gotowa coś takiego z nim zrobić. “Znam układ taneczny do Bop to the Top, wszystkiego Cię nauczę” dodała, podrywając się z miejsca zupełnie tak, jakby swój plan miała zamiar wcielić w życie już teraz, zaraz, a nie w jakimś wyjątkowo dalekim, odległym terminie. “Mówisz i masz, załatwię tequilę. Dużo tequili” obiecała, gotowa do wykonania pierwszego tanecznego ruchu, wtedy jednak Wandzia przykazała wrócić jej do stołu i postawiła przed nią talerz z parującymi blinami - drugi stawiając przez Shahem - i nakłaniając ich do jedzenia, a ona znów, zacisnęła usta w wąską kreskę i zbladła niego, w myślach rzucając kurwami.
“Mmm… jak to pięknie wygląda, i jak pachnie” mruknęła tak przekonująco, jak tylko potrafiła, po czym walcząc z narastającym wstrętem i mdłościami, odkroiła kawałek placuszka i wrzuciła go sobie do ust. Jeszcze przed zjedzeniem pierwszego kęsa czując się tłusto i paskudnie.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie da się ukryć, że Shahruz był raczej impulsywny. Robił głupoty, potem ich żałował, potem robił te same głupoty znowu i tak właśnie prezentował się cykl jego życia. Nic więc dziwnego, iż kiedy naćpany i nie w pełni władz umysłowych odwalił na tyle mocno, że napadł na policjanta, postawili mu ultimatum – albo się ogarnie, albo się wyprowadzi. Z racji tego, jak wielkim uczuciem Shah darzył swój styl życia, na tę pierwszą opcję naturalnie nie mógł przystać. Niemałą rolę w tym wszystkim odegrała również duma i chęć pokazania Hale’om, że równie doskonale poradziłby sobie bez nich i bez ich niesamowitych pieniędzy, mających moc rozwiązania każdego problemu. Bo przecież wcale nie potrzebował ani ich, ani ich kasy. Oni też raczej go nie potrzebowali, co kilkukrotnie mu oznajmili. Niewerbalnie co prawda, ale oznajmili. Zresztą kto potrzebowałby syna-nieudacznika życiowego, którego największą ambicją było uchlanie się w trzy dupy w przeciągu najbliższej godziny? Zwłaszcza jeśli syn ten był adoptowany i w pierwotnym zamiarze miał im przynieść szacunek wśród sąsiadów dzięki swojej tragicznej historii rodem z jakiejś poważniejszej wersji Trudnych Spraw. Naturalne więc, że postanowił zademonstrować tej zadufanej w sobie dwójce, iż bez ich pomocy również był w stanie sobie poradzić. A posiadanie u swojego boku Wandy i Emmetta sprawiało, że całe to przedsięwzięcie nie wydawało się aż takie złe. Chociaż oczywiste, że wolałby mieć ze sobą Aimee. To jednak wydawało mu się już zgoła nierealne – oboje mieli teraz inne życia, innych znajomych, inne rutyny. Nawet gdyby spróbowali znów zamieszkać pod jednym dachem, nic nie wróciłoby do tej ich nastoletniej normalności. Ona rano goniłaby do swojej pracy, on zaś odsypiałby nocną zmianę. Później ona wracałaby do domu, a on dopiero by z niego wychodził i tak znowu by się mijali, dopełniając tego przykrego kręgu dorosłego życia. I choć te myśli były jak to jedno nieznośne dziecko w irańskiej podstawówce, które zawsze podczas przerwy obiadowej na stołówce kłuło go widelcem, nie dając mu spokoju, Shah wiedział, że równocześnie składały się na bolesną prawdę. Chociaż kiedyś byli nierozłączni, teraz niemalże nie mieli dla siebie czasu i wspólne mieszkanie raczej na niewiele by się zdało. Tym bardziej, że raczej nie czułby się komfortowo z jakimś obcym facetem, kręcącym się wokół jego siostry we wspólnym mieszkaniu. Nic do jej współlokatora nie miał (może dlatego, że prawie nic o nim nie wiedział, bo on i Aimes stanowczo zbyt rzadko się widywali), ale trzeba przyznać, iż z jakąś osobą trzecią to jednak nie byłoby to samo. Jedyne, co może jakoś ukoiłoby ich tęsknotę, to przeniesienie się w czasie, ale tego ci durni fizycy jeszcze nie wymyślili. Amatorzy.
Jasne, Aimee była dorosła i potrafiła o siebie zadbać, co nie zmieniało faktu, iż Shahruz wciąż traktował ją z przesadną opiekuńczością, nieco za bardzo wczuwając się w rolę typowego, starszego brata. Niemniej jednak interesujące, że oboje postępowali tak samo z ludźmi, którzy postanawiali zbliżyć się do nich nieco za bardzo. Ciekawe, czy ta skłonność do ucieczki w momentach, gdy relacja zaczynała przeobrażać się w coś poważnego, była domeną sierot? Shah nie orientował się w tych kwestiach, ale Kenai na pewno mógłby wypowiedzieć się na ten temat, w końcu studiował psychologię i ogarniał takie złożone mechanizmy umysłowe.
Uśmiechnął się, widząc zaskoczenie malujące się na jej twarzy. No, no, jednak nawet po tylu latach bracia potrafili ją czymś zaskoczyć.
- Noo, zajebista historia – stwierdził nieskromnie. Na wspomnienie całej tej szopki nawet zaśmiał się cicho pod nosem, kręcąc głową. Jeśli kiedykolwiek usłyszy od kogoś, że ślepi ludzie byli nudni to chyba zdzieli takiego delikwenta po łbie. – Miałem zamiar zrobić z nich herbatkę dla rodziców, ale potem stwierdziłem, że już nigdy by się do mnie po czymś takim nie odezwali. Zupełnie nie mają poczucia humoru – westchnął cierpiętniczo. – Więc dodałem tam jakiegoś majeranku i innego gówna, i sprzedałem to jakimś frajerom, bo pachniało całkiem autentycznie – wytłumaczył, niezwykle zadowolony ze swojego tęgiego mózgu. Aimee to musiała normalnie umierać z dumy, że miała takiego zaradnego życiowo brata.
O złodziejkę-nimfomankę raczej by się nie martwił, w końcu jego zdaniem jedyną faktycznie cenną rzeczą, jaka znajdowała się w tym domu, było to, co ukrywał pod gaciami. Chociaż może Wanda miałaby inne zdanie i nieźle by się wkurzyła, gdyby jakaś psycholka podjebała jej pierogi.
Faktycznie był zbyt skupiony na przymierzaniu przyniesionych przez nią cudów, aby zauważyć, że na chwilę jej twarz straciła swój codzienny wyraz. Jak wszyscy faceci, zupełnie nie wyczajał sygnałów niewerbalnych. Gdyby Aimee powiedziała mu, że źle się czuła, zaraz ułożyłby ją na swoim łóżku (uprzednio nawet zmieniwszy pościel, jeśli takie by było jej życzenie!), zrobiłby jej herbatkę i pogłaskał ją po głowie. Ale ponieważ nie dostał żadnego konkretnego komunikatu, tylko uśmiechnął się, niczego nieświadomy, i przymierzył kolejną koszulkę, która była już nieco luźniejsza.
- Dzięki, Aimes, są zajebiste – przyznał, po czym jeszcze raz obrócił się dookoła własnej osi, uradowany z prezentów. – Wiedziałem, że będziesz robiła zajebiste ubrania już kiedy wkurzałaś się na mnie za rozbieranie twoich Barbie i robiłaś im kreacje z papieru toaletowego – przyznał, a jego głupia twarz rozświetliła się na wspomnienie tamtych czasów.
- No… pomyślę – mruknął, drapiąc się po głowie. Tak naprawdę nie sądził, aby w najbliższym czasie mógł zostawić to szalone mieszkanko, tym bardziej że kręcili tu niezły biznes na Airbnb, ale nie chciał ucinać tej rozmowy ostrym ”nie”. Nie zrobiłby jej tego. – O kurwa, tu mnie masz. – Ludzie mogli mieć z niego bekę, ale kochał High School Musical za jego niedorzeczność i Troya Boltona dramatycznie biegającego po polu golfowym. – Dobra, deal – zgodził się na wzmiankę o Bop to the Top. – Ale to będzie zajebiste. Musimy to nagrać i wrzucić na youtuba – dodał zupełnie poważnie. – No i najpierw musisz mi załatwić jakąś gejowską czapkę, żebym serio wyglądał jak Ryan. – To był warunek konieczny.
Tequila brzmiała lepiej niż bliny, ale Shah, w przeciwieństwie do Aimee, nigdy nie narzekał na jedzenie, więc gdy kochana Wanda uraczyła go talerzykiem tych pyszności, usiadł przy stole niczym dzieciak, który właśnie dowiedział się, że dziś na obiad w przedszkolu podadzą jego ulubione danie.
- Dzięki, Wandzia – powiedział czule, na co starsza kobieta poklepała go po ramieniu. Musiała dziś być w dobrym humorze.
- Jedzcie, jedzie, bo wy oboja takie chude, że jo nie wiam. W Rosji ani jednego dnia byścia nie przeżyli. Kaput! – stwierdziła dramatycznie, po czym oddaliła się w stronę kuchni, aby oddać się relaksującej czynności, jaką było zmywanie naczyń.
- Co nie? – zachwycił się, w ogóle nie wyczuwając w głosie siostry niechęci. – Wanda serio dobrze gotuje – powiedział, wpychając sobie do gęby prawie całego placka na raz. – Potem możemy jeszcze iść na deser jak chcesz. Na lody na przykład! Tu niedaleko jest taka zajebista budka, gdzie mają różne dziwne smaki. Jadłaś kiedyś lody marchewkowe? Albo słonecznikowe? – Świat jedzenia był piękny. Gdyby Shah dowiedział się, że Aimee nie potrafiła go docenić, pogrążyłby się w autentycznym szoku.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ktoś, kto go nie znał pewnie pokręciłby głową z niedowierzaniem, ale Aimee… Aimee tylko uśmiechnęła się krzywo i wzniosła oczy ku niebu. Ilekroć opowiadał jej o wszystkich swoich przypałowych akcjach jakaś jej część miała ochotę porządnie go opieprzyć za to, że ryzykuje swoim zdrowiem, a często nawet i życiem i pcha się w niebezpieczne sytuacje. Inna zaś miała ochotę spojrzeć na niego z wyrzutem i zapytać naprawdę, to zrobiłeś? Beze mnie?. Bo może i było mnóstwo takich sytuacji, które się jej nie podobały, ale z miłą chęcią towarzyszyłaby mu w każdej jednej. Wystarczyłoby jedno słowo, przelotna wiadomość. Pewnie, miała swoje zobowiązania. Przynajmniej od czasu do czasu musiała pojawić się na uczelni, Florian solennie rozliczał ją ze swoich zawodowych obowiązków, nie mogła więc sobie pozwolić na obijanie się i ociąganie, ale… potrafiła kombinować. Była mistrzynią w upychaniu rzeczy, przerzucaniu obowiązków, wykonywaniu wielu czynności na raz. A gdyby sytuacja tego od niej wymagała, stanęłaby na głowie i zaklaskała uszami, gdyby tylko to miało jej ułatwić zobaczenie się z bratem i przeżycie u jego boku wielkiej, wspaniałej przygody. Zupełnie tak, jak za starych dobrych czasów, kiedy po kryjomu wymykali się z rodzinnego domu i uderzali na miasto, wracając zanim rozdzwoniły się ich budziki i trzeba było wyjść do szkoły. Naprawdę z wielkim utęsknieniem wspominała tamte chwile, kiedy mieli po tych naście lat, bez ustanku ładowali się w kłopoty, ale dzięki swojej pomocy - z opresji zawsze wychodzili cało. Kryli się przed rodzicami, odwracali ich uwagę, podrabiali sobie usprawiedliwienia i zwolnienia z lekcji. No i przede wszystkim, nie musieli chodzić do pracy. Całymi dniami mogli się śmiać i dobrze bawić.
“Cieszę się, że nie skopała Was grupka drugoklasistów. Widocznie nigdy nie palili zioła i niespecjalnie wiedzieli, czego się spodziewać” zaśmiała się, wystawiając Shahowi język. “Mam nadzieję, że to było Wasze pierwsze i ostatnie podejście do narkobiznesu” dodała, marszcząc brwi, bo w zupełności jej wystarczyło to, że musiała się martwić o Loudaina. Nie chciała dodatkowo stresować się tym, że i jej bracia mogą wylądować za kratkami. Pewnie, byłaby dobrą siostrą. Odwiedzała ich, szmuglowała im fajki, nawet upiekła by jakieś ciasto, do którego wetknęłaby pilnik żelazny, ale…. zdecydowanie, wolałaby jednak od więziennych klimatów trzymać się z daleka. Byli młodzi, mieli całe życie przed sobą. Nawet jakiś krótki, nieznaczący wyrok położyłby się cieniem na ich przyszłości.
“Do usług” rozpromieniła się, gdy brat przymierzył ostatni z t-shirtów, a następnie przeszedł się po mieszkaniu, prezentując swe wdzięki. I cholera, no przyznać musiała, że wyglądał świetnie, absolutnie fenomenalnie. O wiele lepiej niż założyła to we wnętrzu własnej głowy. Posłała mu roziskrzone spojrzenie, a kiedy odwzajemnił się jej podobnym, poziom jej szczęścia gwałtownie się podniósł. “O Boże, tak. Pamiętam” parsknęła śmiechem na wzmiankę o kreacjach z papieru. Start from the bottom, now we’re here. “Shah, nawet sobie nie żartuj. Byłabym mniej zawstydzona wypłynięciem swojej seks taśmy niż upublicznieniem naszych popisów taneczno-wokalnych” jęknęła zbolałym głosem, przybierając cierpiętniczą minę. Że też wtedy nie wiedziała, że ktoś postanowił się włamać na chmurę St. Verne i zrobić mu psikusa, a jej kariera gwiazdy porno stała się o wiele bardziej realna niż kiedykolwiek by tego chciała. Bo przecież to miał być eksperyment, pamiątka, coś bardzo prywatnego i intymnego, nie tani ślizgacz oglądany przez napalonych czterdziestolatków przed ekranami swoich komputerów. Upsi.
Nerwowo przekroiła jeden z placuszków, nabiła na widelec mały kawałek i zaczęła rzuć go powoli, w ten sposób tylko rozwlekając w nieskończoność swoją udrękę. No, ale było to lepsze rozwiązanie aniżeli wcisnąć w siebie trzy naleśniki na raz, a potem w te pędy pobiec do łazienki i w tempie ekspresowym wywołać wymioty, raz za razem nad zlewem opróżniając zawartość żołądka. “Uch, po takim obiedzie nie wiem czy starczy mi miejsca na cokolwiek innego, ale jeśli masz ochotę możemy się przejść. Dotrzymam Ci towarzystwa” zaproponowała, nachylając się nad stołem i dając brunetowi pstryczka w nos. Uwielbiała się z nim droczyć i nie mogła się powstrzymać. No po prostu nie mogła. “Właśnie, zapomniałabym zapytać. Będę potrzebowała modela. Wpadłbyś do mnie na uczelnię? Pochwaliłabym się wszystkim jakiego mam przystojnego brata. Uśmiechnąłbyś się do mojej pani profesor, przymknęłaby oko na to, że nie miałam czasu wszystko ładnie pięknie wykończyć i jest parę niedoróbek?” podsunęła, rozprawiając się z pierwszym blinem. No to jeszcze cztery.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko zdawał sobie sprawę z tego, że była otwarta na takie szalone pomysły, zaprosiłby też i ją. Ale skąd mógł wiedzieć, że po godzinach babrania się w różnych tkaninach, Aimee miała ochotę wziąć udział w kradzieży listów marihuany dla zabawy? To zupełnie nie pasowało mu do obrazu tej jej, która pracowała dla jakiegoś ważnego gościa i zadawała się z jakimiś niewyglądającymi na specjalnie rozrywkowych typkami. Czasami się w niej gubił.
- Ja też bardzo się cieszę, że wyszliśmy z tego bez uszczerbku na zdrowiu – przytaknął poważnie. Atak grupki drugoklasistów w akcji nie był czymś, z czego mogło się wyjść bez szwanku. – I że nie złapała nas policja – dodał po chwili. – Chociaż w pewnym momencie, kiedy kradliśmy te liście, myśleliśmy, że do sklepu weszli tajniacy. – Och, cóż to były wtedy za emocje! Shahruz serio bał się w tamtym momencie o własną przyszłość. A to nie zdarzało mu się często.
Uśmiechnął się szeroko i zrobił przed nią zwinny, kobiecy ukłon, a potem poczochrał ją po włosach. Jeśli faktycznie wyglądał dobrze to była to tylko i wyłącznie zasługa Aimee i jej nieocenionych zdolności krawieckich!
- No ja też pamiętam to rozczarowanie, że wszystkie te barbie miały takie same cycki. – Tak naprawdę to nie patrzył tylko na ich cycki, czasami rzucał też okiem na te tworzone z papieru toaletowego kreacje, ale mimo wszystko, głównie jego ciekawski, dziecięcy umysł zajmowało jedno. – Kiedy ja nie żartuję! – obruszył się gwałtownie. Zaraz zmarszczył brwi. – Czekaj, masz swoją sekstaśmę? – Chciał zapytać, dlaczego on jej jeszcze nie widział, ale to byłoby zbyt kripi, więc tylko jęknął i powiedział: – Na Allaha, gdyby kiedykolwiek wyciekła to powiedz mi, jakich stron unikać. – No bo przecież oglądanie sekstaśmy własnej siostry byłoby dziwne, prawda?... Prawda?!
Nie no, żarcik, taka myśl zdecydowanie nie przeszła mu przez głowę, to tylko moje narratorskie wymysły. Jedyne, co pomyślał, to "ja pierdolę, moja siostra uprawia seks?", bo były to rzeczy, o których na co dzień nie myślał. I o których właściwie dziwnie było mu myśleć. Nie tylko w jej przypadku, ale również w przypadku Pinkie, Kiry i reszty dziewczyn. O życiu seksualnym Kenaia nie było mu z kolei aż tak dziwnie myśleć, głównie dlatego, że był przekonany o braku jego istnienia. No bo jak inaczej wytłumaczyć to, że Kentigern spławiał wszystkich przystojnych kandydatów, jakich załatwiał mu nieoceniony, starszy brat?
- Ale na loda nie musisz mieć miejsca, lody są cieczą przecież – powiedział tonem rasowego naukowca. – No bo wiesz, niby jemy lody, ale czy nie powinniśmy mówić, że je pijemy? One chyba się rozpuszczają jak już dochodzą do brzucha, czyli to w sumie płyn. – Nie ma to jak filozoficzne rozkminy nad blinami od Wandy. Dlaczego on jeszcze nie dostał jakiegoś tytułu naukowego za samo swoje jestestwo? Gdzie podziali się ci wszyscy mądrzy ludzie, walczący o prawa człowieka? Powinien był dostać ten tytuł już w dniu swoich narodzin! – Ała, za co to? – obruszył, gdy pstryknęła go w nos. – Czy ty właśnie mi zasugerowałaś, że mam krzywy nos? – zapytał, przeciągając sylaby jak typowa white girl, mówiąca coś w stylu ”are you calling me fat?”. – Tak go nie wyprostujesz, Aimes. Zresztą ten nos jest najbardziej irańską rzeczą w całej mojej osobie, proszę zachować dystans – droczył się z nią, oczywiście. Bycie udawaną drama queen to jedyne, co mu w życiu wychodziło i nie zamierzał z tego rezygnować. – Co, tak to mówisz mi, że mam brzydki nos, a teraz potrzebujesz modela? – obruszył się, wpychając w siebie resztkę kolejnego blina. – No, zobaczę co da się zrobić. Mam strasznie napięty grafik – westchnął, trzepocząc rzęsami. – Żartuję, przyjdę. Ale powiedz, czy będę pokazywał się nago? Bo jeśli tak to będę się musiał natrzeć jakimiś balsamami Emmetta. Nie chcę zrobić złego wrażenia. – Prawdziwym poświęceniem byłoby, gdyby specjalnie na tę okazję postanowił ogolić sobie nogi, no ale nie przesadzajmy. To nie było aż tak ważne. – A bardzo stara ta profesor? – To było kluczową kwestią. Uśmiechnąć się do niej mógł tak czy siak, ale jeśli była młoda to na pewno byłby to szczery uśmiech i może ich znajomość nie skończyłaby się tylko na nim.
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może kradzież marihuany nie była numerem jeden na jej liście rzeczy do zrobienia, ale hej, Aimee na pewno nie była nudziarą. Pewnie, lubiła te zwiewne tkaniny, galerie sztuki i kwintety smyczkowe, ale to była tylko jedna strona jej osobowości. Bo w jej szafie wisiały nie tylko grzeczne bluzki z kołnierzykiem pod szyję, ale też krótkie kiecki z głębokimi dekoltami. Z jednej strony w równym rządku ułożone stały skórzane pantofelki, a tuż obok szpilki na wysokim obcasie. Uwielbiała sztukę, szeroko rozumianą kulturę, wszystko co związane ze sferą wizualną, ale świat miał do zaoferowania tyle wspaniałości, że aż grzechem byłoby spędzanie całego wolnego czasu z miarką krawiecką w rękach. Właśnie dlatego z lubością biegała po klubach i barach, włóczyła się po mieście, poznawała nowych ludzi, bawiła się, imprezowała. Może w oczach Shaha była o wiele bardziej słodka i niewinna niż w rzeczywistości? Było to całkiem prawdopodobne, zwłaszcza, że nie do końca zdawał sobie sprawę z tym, z kim się zadawała ani z tego, że poza wlewaniem kolorowych drinków zdarzało się jej sięgać po magiczne tabletki czy szczęśliwe proszki. A i ona specjalnie się tym nie chwaliła, bo chyba gdzieś tam głęboko w niej istniała jakaś taka obawa, że gdyby brat wiedział o wszystkim mógłby być nią naprawdę rozczarowany. Bo przecież takie dobre było z niej dziewczę, a teraz chaos na dwóch nogach. Pracoholiczka. Bulimiczka. Ćpunka.
“Tajniacy, skąd to przypuszczenie?” zabawnie zmarszczyła nosek, bo nalot ubranych po cywilnemu agentów federalnych czy policjantów brzmiał dla niej trochę tak, jak czysta abstrakcja. No, ale nigdy nie była fanką kryminałów czy chociażby kina akcji. Miała wrażenie, że każdy film jest prawie identyczny, a główną rolę gra w nim wielki, napakowany, łysy facet. Pościgi, eksplozje, wybuchy. Efekty specjalne rodem z 2010 roku. No nie, zdecydowanie nie. Latające po ekranie flaki budziły w niej tyle ekscytacji co wspólne, rodzinne grzybobranie. Przyprawiały o ciarki wstydu i niezręczny, pełen zakłopotania uśmiech błąkający się po jej bladej twarzy.
O Boże. O tej seks taśmie to było bez większego namysłu, z pośpiechu, nie chcący. Nie zdawała sobie nawet z tego sprawy, dopóki Shah nie postanowił zapytać o domową produkcję porno, w której niesławnie, przyszło jej zagrać główną rolę. A właściwie jedną z dwóch głównych ról, bo był jeszcze Florian. Tak samo jak ona przejęty tym, jak jego goły tyłek będzie się prezentować na małym ekranie. To było tak dawno temu, że Aimes już nawet nie pamiętała okoliczności, w jakich się to zadziało. Ot, pewnie któreś z nich chlapło, że zawsze chciało spróbować, drugie szybko podchwyciło pomysł, umówili się więc na jego realizację, a potem… a potem zaliczyli dość niezręczny i pełen skrępowania numerek, bo zamiast dobrze się bawić myśleli w kółko o tym, czy aby na pewno wyglądają dostatecznie szczupło. Nigdy więcej.
Ale wciąż, nie byłoby to tak żenujące jak wspólny wykon na YouTube.
(Swoją drogą, taki rym mi wpadł do głowy - lepsza pierwsza strona na pornhubie niż milion wyświetleń na jutubie XDDD)
“Um… jakby Ci to powiedzieć. Jeśli tfu tfu, kiedyś to wycieknie, pewnie trafi na wszystkie strony dla dorosłych, co oznaczałoby dla Ciebie dożywotni ban na porno. Wybacz, nie myślałam o konsekwencjach. Właściwie, nie myślałam o niczym. To było dość randomowe” przyznała energicznie potrząsając głową, zupełnie tak, jakby w ten sposób miała się pozbyć z niej niechcianych myśli. Bo rozmawianie z Shahruzem to seksie to było jedno, ale rozmawianie o tym, że oprócz uprawiania seksu się go nagrywa - cóż, to był zupełnie nowy poziom niezręczności. A ona sama wolałaby, żeby nigdy nie zdarzyło się tak, że jakiś jego kumpel podbiłby do niego z perfidnym uśmiechem i jak gdyby nigdy nic powiedział widziałem w akcji twoją młodszą siostrę, niezła jest w te klocki. Co z tego, że byłby to swoisty komplement, jak trauma nieodwracalna.
“Okej, sugeruję szybką zmianę tematu. Ale zanim go zmienimy obiecaj, że nikomu nie powiesz. O wszystkim wiedzą tylko dwie osoby, no teraz już trzy i chciałabym, żeby tak pozostało” mruknęła z nerwowym śmiechem. Jak mogła sama się tak sprzedać, wypaplać? No niepojęta niepojętość. Zdaje się, że przy Shahu czuła się na tyle swobodnie, że ciężko jej było zapanować nad językiem i nawet wtedy, gdy wypadało zamknąć buzię na kłódkę, ona gadała, gadała i gadała.
Czy te nieszczęsne lody miały jakiś wydźwięk erotyczny? Czy to ona była jakaś skrzywiona? Fakt faktem, po rozmowie o kulisach powstawania krótkometrażowej, domowej produkcji jakoś dziwnie było jej słuchać o tych bogu ducha winnych lodach marchewkowych i przez cały czas się zastanawiała, czy to coś jest z nią nie tak, czy to Shah dalej ciśnie z niej bekę, ale jakoś tak głupio było jej zapytać. Siedziała więc z nieodgadnionym wyrazem twarzy, marszcząc brwi i marszcząc czoło, bezwiednie przeżuwając wandziny placek i nim się spostrzegła, talerz był już pusty. Co, ale jak to? No tak to. Gdy zdała sobie z tego sprawę, momentalnie zrobiło się jej niedobrze, no ale, nie było już odwrotu.
“O MÓJ BOŻE, SHAHRUZIE HALE. MASZ SIĘ DO NIEJ UŚMIECHNĄĆ, NIE JĄ PRZELECIEĆ” oburzona aż z podniosła się z miejsca. “Dobra, spadaj na drzewo. Poproszę Kenny’ego. Przynajmniej nie będę się musiała martwić o to, że zacznie się umawiać z moją profesor” burknęła, posyłając mu złowrogie spojrzenie. “Są jakieś granice, nie?” dodała, unosząc do góry głowę i splatając ramiona na klatce piersiowej. “A teraz chodź już do tej cukierni, trzeba ostudzić Twój zapał. Lody to jednak całkiem niezły pomysł” zarechotała, dźgając go palcem pod żebra.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie no, nigdy nie posądzał jej o bycie nudziarą. Po prostu… nawet nie wyobrażał sobie jej w takich okolicznościach. Kiedyś może tak, ale teraz? To chyba przez to, że przestali spędzać ze sobą czas i wspomnienie tego, co kiedyś wspólnie odwalali, zaczęło coraz bardziej blednąć.
- No bo wiesz, weszło dwóch kolesi w garniakach, w czarnych oksach – zaczął zupełnie poważnie. – To się trochę zesraliśmy. Znaczy ja, bo Kenai ich nie zauważył. – Zabawne, jak na przestrzeni tych wszystkich lat wypracował sobie dodawanie ciągłych komentarzy na temat problemu Kentigerna. Zupełnie jakby ludzie mieli zwyczaj zapominać o tym, że był niewidomy. – Ale spoko, jakoś z tego wybrnęliśmy. – Chciałabym tu dodać jakąś bardziej rozbudowaną opowieść, lecz gra jest jeszcze w toku i w sumie nikt nie wie, co z niej wyjdzie, iks de.
- O nie – jęknął na samą myśl o banie na porno. Czy życie bez tego w ogóle było możliwe? Naprawdę trudno było mu to sobie wyobrazić. – No ewentualnie zostanie mi oglądanie gejowskiego porno – zauważył z lekką ulgą. To w jakiś sposób go ratowało. Zdecydowanie tęskniłby za widokiem nagich lasek, ale mógłby rekompensować to sobie w prawdziwym życiu. Taka równowaga.
Przewrócił oczami. Mógłby zacząć ją szantażować, że rozpowie o jej sekstaśmie każdemu z rodzeństwa, ale to byłoby potworne, a skoro już przyniosła mu tyle pięknych rzeczy, postanowił być miły.
- Gęba na kłódkę – obiecał, po czym udał, że zamyka sobie usta na klucz, po czym wyrzuca go gdzieś daleko.
Na Allaha, gdyby poznał myśli kłębiące się w jej głowie, chyba wysłałby ją do jakiegoś ośrodka dla seksoholików. On tutaj rozprawiał na temat stanu skupienia lodów, a ta od razu wyjeżdżała z jakimiś skojarzeniami. Co ten okrutny świat z nią zrobił, żeby własnego brata podejrzewała o takie teksty?
Sam również spałaszował placki od Wandy, pewnie wyprzedzając ją o kilka sekund, bo, w przeciwieństwie do niej, z jedzeniem nigdy nie miał problemów. A kiedy rozchodziło się o to przygotowywane przez jego drogą współlokatorkę to w ogóle zachowywał się tak, jakby wiecznie głodował. No ale czy było coś lepszego niż pyszne jedzonko, za które nie musiałeś płacić, i które było ci podsuwane prosto pod nos?
Słysząc jej oburzenie, westchnął cicho. I pomyśleć, że chciał dobrze.
- No ale jakbym coś tam więcej cimcirimcim to uwielbiałaby cię już do końca świata i jeszcze dalej – stwierdził, wciąż przekonany o genialności swojego planu. Czy Aimee serio nie widziała w tym korzyści? – No chyba że wątpisz w moje umiejętności – dodał nieco oskarżycielsko. Fakt faktem, on żadnej sekstaśmy nie miał, ale może dlatego, że wolał po prostu żyć chwilą i patrzeć na swoich partnerów seksualnych z pierwszej perspektywy. Zresztą czułby się dziwnie, gdyby miał oglądać siebie samego w akcji. – Kenny załatwi to beznadziejnie, nawet nie spojrzy jej na cycki – jęknął, zupełnie załamany planem siostry. Jak mogła w ogóle rozważać obsadzenie w tej roli ich ślepego brata? Równie dobrze mogła już rzucić te studia i zająć się profesjonalnym żebractwem. – Jeśli chcesz coś wskórać z tą profesor to wybierz mnie. Zresztą przecież nie będę się z nią umawiać! – Nie odbiło mu aż na tyle, żeby zacząć randkować z jakąś starszą babką, zapewne nieźle zafiksowaną na temat sztuki, o której on sam nie miał bladego pojęcia.
Ożywił się od razu, kiedy Aimee jednak zgodziła się na te lody. Samemu głupio by mu się było obżerać, ale skoro ostatecznie zmieniła zdanie… Nie czekając na kolejne zaproszenie, poderwał się z krzesła i, krzyknąwszy do współlokatorki coś w stylu ”Wanda, zajebiste placki, dzięki! My już idziemy!”, doskoczył do drzwi. Nawet koszulki nie zmienił – wciąż miał na sobie tę, którą mu podarowała.
Wyszli razem z mieszkania i skierowali się do budki z lodami na rogu ulicy, zapewne dalej kłócąc się na temat shahruzowej moralności, chociaż niewykluczone, że Shahruz zupełnie zapomniał o jej pierwotnym pomyśle, skupiony na opowiadaniu jej o przeróżnych smakach lodów, jakie sprzedawali w miejscu, do którego się kierowali. A potem rozmawiali pewnie jeszcze o tonie innych rzeczy, korzystając z tego wspólnie spędzanego czasu. Tak, jakby nigdy nic się między nimi nie zmieniło.

/zt x2
<center> <img src="https://i.imgur.com/lUuJhQT.png" style="padding:5px; position: absolute; margin-left: 120px; margin-top: -30px;" width="280px"; height="150px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/1b35c8c055e ... a384a.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <img src="https://64.media.tumblr.com/cf370c88776 ... aecc5.gifv" style="border-radius: 0px; position: relative; border: #ca9a0b solid 1px; padding: 2px; margin-top:40px;" width="145px" /> <br>
<div style="font-family: 'Times New Roman', position: absolute; cursive; font-size: 8px; text-align: justify; color: black;padding-top: -40px; margin-top: -22px; letter-spacing: 1px; line-height: 9px; width: 320px; color:#301800;"><center>i felt out so low, felt nowhere to go, but i know you wait for me</center>
</div></center>

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”