WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Pięć minut przed czasem.
Jeśli na czymś jej zależało potrafiła być odpowiedzialna i punktualna, więc tylko uśmiechnęła się pod nosem będąc pewną, że Daniel byłby zadowolony z tego faktu. Nie spodziewała się, że sam osobiście będzie na nią czekał, ale przed wyjściem z domu nawet nie wspomniał je kogo ma szukać. W lobby było niewiele osób, jedynie młoda dziewczyna przemknęła obok dużego biurka, więc bez wahania ją zaczepiła.
- Dzień dobry? – uśmiechnęła się do niej ciepło, gdy dziewczyna zatrzymała się i na nią spojrzała – Gdzie znajdę gabinet Daniela Grahama? – budynek był ogromny i była pewna, że nawet gdyby Danny zostawił jej wskazówki sama by się tutaj nie odnalazła – Przepraszam nie przedstawiłam się, Penelope Diaz – wyciągnęła w niej kierunku dłoń, bo chociaż cała ta etykieta nie była jej mocną stroną a jej zachowanie zazwyczaj było podyktowane impulsywnością, jednak starła się z całych sił nie tylko wyglądać ale i brzmieć na profesjonalistkę.
-
Jak została poinstruowana, tajemnicza Penelope miała zjawić się w firmie w samo południe. By przypadkiem nie przegapić tego istotnego momentu (a czynnik prawdopodobieństwa, że może się to wydarzyć był dość wysoki), po porannej rozmowie z Danielem ustawiła w swoim elektronicznym kalendarzu stosowne przypomnienie. I rzeczywiście, kilka minut przed godziną 12 pośpiesznie oddaliła się od swojego biurka zmierzając długim korytarzem w kierunku windy, która miała zapewnić Lii szybkie przemieszczenie się na parter budynku. Tyle, że... Tak właściwie nie miała najmniejszego pojęcia kogo powinna wypatrywać wśród przechodzących ludzi. Owszem, znała imię, ale przecież nie zamierzała tutaj stać z kartonowym bloczkiem i wypisanym na nim flamastrem "Penelope" niczym w hali przylotów miejscowego lotniska. Problemem było to, że nieznane jej były absolutnie żadne detale odnośnie wyglądu zewnętrznego kobiety mogące bezsprzecznie zasugerować, że to jest właśnie ta osoba, na którą czeka. Cóż, nie pozostało jej nic innego jak zbliżyć się do drzwi wejściowych i starać się zlokalizować tam zagubioną duszę, która sprawiała wrażenie dość niepewnej. Z takim właśnie zamiarem ruszyła przed siebie, kiedy...
- Dzień dobry. - jej energiczny chód został przerwany przez dziewczynę, której prawdopodobnie jeszcze nie miała okazji tutaj spotkać. Kąciki ust Lii również drgnęły ku górze - w końcu klasyczne, biurowe porzekadło mówi, że nigdy nie wiesz jak ważna jest osoba, która właśnie z Tobą rozmawia. Tym razem postanowiła się do niego dostosować. Utkwiła w czarnowłosej uprzejme, cierpliwe spojrzenie w oczekiwaniu na pytanie, które spodziewała się usłyszeć lada moment. - Daniel Graham niecałe pół godziny temu rozpoczął spotkanie więc... - śmiało można powiedzieć, że Penelope lepiej trafić nie mogła. Wszak jeśli mowa o tym, gdzie aktualnie przebywał jej narzeczony, Lia stanowiła najlepsze źródło informacji. Jednak nawet nie zdążyła dokończyć rozpoczętej już myśli. Wystarczyła dłoń wyciągnięta w jej stronę, krótkie przedstawienie swoich personaliów by wszystko stało się jasne.
- Ach, to Ty jesteś Penelope! - entuzjazm dwudziestodwulatki natychmiast zwiększył się o jakieś... Sto pięćdziesiąt procent? Świadczył o tym chociażby jej uśmiech, który w przeciągu drobnych sekund stał się o wiele bardziej promienny. - Bardzo miło mi Cię poznać, naprawdę! Jestem Lia i na co dzień pełnię funkcję asystentki Twojego narzeczonego. - nie zwlekając dłużej serdecznie uścisnęła jej dłoń. Miała przy tym ogromną nadzieję, że choć z Penelope uda im się ominąć całą oficjalną otoczkę rozpoczynająca się od Dzień dobry i Do widzenia zamiast zwyczajnego Cześć, a kończącą na zwracaniu do siebie per Pan i Pani. - Całe szczęście, że trafiłyśmy tu na siebie w odpowiednim momencie. Szef nie byłby zadowolony gdybym zgubiła najważniejszą osobę w jego życiu. - stwierdziła z żartobliwą nutą wyraźnie wyczuwalną w głosie. Dokładnie wtedy, kiedy wspomniała o swoim szefie niebezpieczne coś wpadło jej do głowy... Lia była dość spontaniczną osobą i nie potrzebowała wybitnych analiz korzyści i strat by obrać czasami mniej, czasami bardziej odpowiedni nurt (ten który zamierzała obrać właśnie teraz był wyjątkowo rwący). Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana!
- Na żywo jesteś jeszcze piękniejsza niż Pan Graham opisywał mi dziś rano. A możesz mi wierzyć, już same jego słowa wskazywały na to, że będę mieć do czynienia z ósmym cudem świata. - puściła w kierunku Penny "porozumiewawcze oczko". Dobrze, może trochę teraz nakłamała! Ale na pewno było to co najwyżej niewinnym, czystym, białym klamstewkiem, do którego sięga się tylko i wyłącznie w dobrej wierze. Kobieca (niezawodna) intuicja podpowiadała jej, że Daniel jest totalnie b e z n a d z i e j n y w prawieniu komplementów dlatego bardzo chciała mu pomóc. I z pewnością pomogła, o tak...
- Jak już przed chwilą wspominałam, Pan Graham niedawno rozpoczął bardzo ważne spotkanie i dlatego poprosił mnie bym się Tobą zajęła przez ten czas. Trudno mi powiedzieć, kiedy spotkanie się zakończy... - zwłaszcza, że przechodząc obok sali konferencyjnej słyszałam wyraźnie podniesione głosy, czyli na pewno nieprędko. - Jeśli nie masz nic przeciwko mogłabym Cię oprowadzić po firmie, pokazać Twoje biuro? - jako że Lia całkiem niedawno przechodziła dokładnie to samo co Penny w tym właśnie momencie, bardzo dobrze wiedziała, że to istotny element pierwszego dnia w pracy. W gruncie rzeczy dobrze jest wiedzieć, gdzie można zaparzyć kubek owocowej herbaty o poranku by przez dwadzieścia minut nie szukać z irytacją odpowiedniego pomieszczenia, prawda?
-
Była zła, ale czego innego mogła się po nim spodziewać. Sukcesem było, że w ogóle pozwolił jej tutaj pracować, nawet jeśli nie miało to być długoterminowym zobowiązaniem. Bo zapewne tak określiłby ich relację. Nie miała pojęcia, że wcześniej wspominał komuś o jej przyjściu, ale skoro postanowił rzucić ją na głęboką wodę jeszcze bardziej była zmotywowana by pokazać mu, że jest w stanie zaadoptować się do każdej sytuacji. Nie było rzeczy z którą w jakiś sposób by sobie nie poradziła, więc tylko z uśmiechem spojrzała na kobietę jednak ta zaskoczyła ją swoimi kolejnymi słowami. Czyli jednak rzucił jej koło ratunkowe w postaci swojej asystentki? Już chciała ją poprawić by zwracała się do niej Penny, ale coś podpowiadało jej, że Daniel i tak zrobi wszystko by w pracy unikać tego zdrobnienia. Naprawdę nie rozumiała dlaczego mniej formalne zdrobnienia imion tak strasznie go irytowały.
- Miło mi Cię poznać i już teraz muszę Ci pogratulować cierpliwości, praca z moim narzeczonym nie jest łatwą sprawą – zażartowała sobie, czując że dziewczyna jest takim promyczkiem w tym firmie, takim jakiego nie spodziewała się tutaj spotkać. Myślała że wszyscy z otoczenia Grahama są tacy sami; drętwi, sztywni i poważni a stała przed nią młoda dziewczyna pełna życia, dobrej energii i pasji, którą można było od razu wyczuć. Może praca tutaj nie będzie taka zła? Najważniejszą osobę w jego życiu. Z trudem powstrzymała gromki śmiech, bo Lia nie zdawała sobie sprawy jak bardzo była w błędzie. Ale, gdy dodała o komplementach, które podobno padały z ust Daniela roześmiała się i zerknęła na nią z niedowierzaniem.
- Daniel tak powiedział? Mój Daniel? – w jej głosie słychać było rozbawienie i swobodę, bo żartowanie sobie z narzeczonego przychodziło jej nad wyraz łatwo. Ale doceniała starania jego asystentki i będzie musiała zrobić by szef był dla niej łagodny. Skoro ta dziewczyna z nim wytrzymywała i jeszcze tak kreatywnie chciała podbudować jego wizerunek znaczyło, że albo muszą tutaj dobrze jej płacić albo kocha swoją pracę tak mocno, że trudny charakter Daniela w ogóle jej nie przeszkadza. – Moje biuro? Wystarczy mi kawałek biurka, nie potrzebuję własnego biura – nie była przecież w firmie nikim ważnym. Nikt jednak nie wiedział, że Penny za cztery miesiące zniknie nie tylko z życia Daniela Grahama, ale także z pracy, która zawsze była jej marzeniem. Skinięciem głowy zgodziła się jednak na wycieczkę, bo skoro Lia sprawiała wrażenie tak sympatycznej dziewczyny to może dowie się więcej o firmie i ludziach w niej pracujących.
- Na pewno będę potrzebowała więcej czasu by zapamiętać wszystkie pomieszczenia, ale mała wycieczka jest dobrym pomysłem. Przynajmniej zabijemy czas czekając na koniec spotkania. Powiedz mi lepiej kogo powinnam unikać i na kogo uważać – uśmiechnęła się do niej ciepło, bo na firmowym bankiecie sprzed kilku dni zdążyła poznać niektórych członków zarządu czy architektów i o ile męska część była dla niej w miarę możliwości miła i przychylna to kobiety… Cóż, nawet ona sama wiedziała, że nie pasuje do nich i nie należy do ich świata.
-
- Wcale nie wygląda to aż tak źle jakby mogło z pozoru się wydawać. Mam w sobie dużo miłości do świata i ludzi! Jestem też pełna nadziei, że któregoś dnia zaczniemy się rozumieć... Myślę, że nastąpi to za jakieś... Pięćdziesiąt lat? Biorąc pod uwagę, że będę już wtedy staruszką na emeryturze to oznacza... Nigdy. - mimowolnie posłała w kierunku Penny łobuzerski uśmiech wtórując jej w rozbawieniu. Choć bardzo trudno jest wykreować swoją własną opinię na temat drugiego człowieka po zaledwie kilku minutach, tak w tej chwili bez wątpienia mogła stwierdzić, że poczuła między nimi... Nić porozumienia? Nadawanie na podobnych falach w przypadku poczucia humoru? Tak, bez wątpienia to było właśnie to. Drobnym gestem wskazała Penny kierunek, w którym powinny teraz się udać po czym kontynuowała pogawędkę, która zaczęła się w bardzo przyjemny sposób, musiała to przyznać (bo od nabijania się z Daniela!). - I tak, we własnej osobie! - cóż, Lia mogła sobie tutaj brnąć w swoje (samozwańczo) niewinne kłamstewka, a prawda była taka, że Penny i tak doskonale znała całą prawdę. Ale jedno nie wyklucza drugiego, prawda? Mogli zawrzeć "umowę narzeczeńską" i jednocześnie uważać się za atrakcyjne fizycznie osoby. Winny zawsze się tłumaczy. Pozostaje jej tylko modlić się by kobieta nie "doniosła na nią" Danielowi. W takim przypadku to pewnie będzie ich pierwsze, a zarazem ostatnie spotkanie, które zostanie uwieńczone kartonikiem na rzeczy prywatne czekającym na jej biurku. Minąwszy centralny punkt lobby w postaci recepcyjnego blatu oraz kilku krzeseł przeznaczonych dla oczekujących poprowadziła Penny w kierunku jednego z korytarzy.
- W miejscu, w którym pracuję wprawdzie jest jeszcze jedno puste biurko, ale powinnaś dobrze przemyśleć kwestię własnego biura. Ostrzegam, jeśli widzę kogoś znajomego na horyzoncie to nie potrafię wytrzymać więcej niż pięć minut w kompletnej ciszy więc może być tu mały problem z odpowiednim skupieniem. Pewnie dlatego pan Graham ulokował mnie w odpowiednio dalekiej odległości od swojego biura. - zaśmiała się cicho na samo wyobrażenie poirytowanej miny Daniela, kiedy na każdym kroku bombardowałaby go jakimiś "super istotnymi" rewelacjami. W pewnym momencie ich wspólnej wędrówki przez korytarz dotarły do strategicznego punktu w postaci windy. Lia wcisnęła odpowiedni przycisk by sprowadzić ją na ich poziom i przez krótką chwilę oczekiwania delikatnie oparła się o ścianę.
- Wiesz, pracuję tutaj bardzo, bardzo krótko i jeszcze trudno jest mi wypowiedzieć się o kimkolwiek. - winda zjawiła się na parterze o czym świadczył bardzo charakterystyczny, krótki dźwięk. Kiedy zarówno Penny jak i Lia znalazły się w środku, a drzwi zostały zasunięte zapadło magiczne pytanie.
- Chciałabyś by teraz przemówiła ta uprzejma wersja mnie czy ta szczera? - dziewczyna swawolnie przekrzywiła głowę na bok nie przestając się uśmiechać. - Po co ja w ogóle pytam, oczywiście, że ta szczera! Muszę przyznać, że zawieranie nowych znajomości w tym miejscu to wyjątkowo... Żmudny proces. - co zostaje w windzie, to zostaje windzie! - Ale by Cię nie przerazić już na samym wstępie, mogę zaproponować wspólne wyjścia na lunch do pobliskiej kameralnej i bardzo smacznej knajpki. Oczywiście jeśli będziesz chciała spędzać wolne chwile ze swoim narzeczonym, zrozumiem i... Obrażę się tylko odrobinę. - dodała z teatralną dumą i zarazem żartobliwym wydźwiękiem. Jeśli Penelope okaże się tak świetną osobą jak wskazywało pierwsze, a zarazem najważniejsze wrażenie, to z pewnością byłaby genialnym towarzystwem do wspólnych wyjść.
-
- Na jego obronę mogę powiedzieć, że to nie odosobniony przypadek. I część winy na pewno leży w jego trudnym charakterze i tej upartości z którą walczę każdego dnia, ale większość winy leży po stronie różnic wynikających z płci. Kobiety nigdy nie zrozumieją mężczyzn a mężczyźni nie zrozumieją kobiet. Możemy się starać, ale dla nich coś będzie zielone a dla nas… morskie, seledynowe, miętowe albo pistacjowe – kolejny raz roześmiała się, bo jednak wiele nieporozumień wynikało właśnie z takich różnic. Ich mózgi działały zupełnie inaczej, postrzeganie świata było inne, do tego Daniel był wyjątkowo nieczuły jak na statystycznego mężczyznę i w 99% swojego życia zachowywał pełny profesjonalizm. Ten jeden procent zostawiał na szczególne okazje dla szczególnych ludzi i Penny była wręcz pewna, że siedzi w nim wrażliwy i wyluzowany mężczyzny. Oczywiście gdzieś bardzo, bardzo… bardzo głęboko.
- I cudownie! Daniel pewnie będzie nalegał bym miała swoje biuro, ale biurko obok Ciebie również rezerwuje dla siebie. Nie cierpię pracować w ciszy, zamknięta w czterech ścianach czuje się tak źle, że cała moja kreatywność gdzieś ucieka – rozłożyła bezradnie ręce, bo już chciała dodać, że do tej pory najczęściej pracowała w miejscach publicznych, jednak nie wypadało chyba chwalić się tym, że wcześniej nie pracowała w roli architekta krajobrazu a jedyne co robiła to zajmowała się ilustrowaniem książek, zwłaszcza dla dzieci. Z tego i tak nie zamierzała zrezygnować, bo zajęcie te było inspirujące i satysfakcjonujące. Gdy wsiadły do windy przez chwilę przyglądała się dziewczynie i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Lia jest jej rówieśniczką. Obie nieco swoim nastawieniem i pozytywną energią nie pasowały do tego miejsca i miała nadzieję, że życie w korporacyjnym stylu nigdy je nie zmieni. Penny zniknie stąd za kilka miesięcy, ale Lia zostanie i będzie musiała twardo się trzymać by nie utonąć w oceanie tych rekinów.
- Cenię sobie u ludzi szczerość – co nie było czymś popularnym w tym środowisku, w którym obracał się Daniel. Prosto w twarz nikt nikomu nie mówi nic złego. Uśmiechają się w Twoim kierunku a później za plecami planują jak wbić sztylet w plecy. – Użyłaś w jednym zdaniu Daniela Grahama i słowo wolne? – kolejny przyjemnie ciepły śmiech wydobył się z jej ust, bo były to tak dwie kontrastowe rzeczy, że trudno było zachować powagę. – Zresztą Danny i tak nie je większości rzeczy, które ja uwielbiam, więc wychodzenie z nim na miasto jest prawdziwym utrapieniem. Najchętniej chodziłby do tej samej restauracji i zamawiał codziennie to samo. A ja tak bardzo kocham pizzę i makarony, że jesteś skazana na lunche w moim towarzystwie. – uśmiechnęła się do niej a gdy drzwi windy otworzyły się, Penny odetchnęła głęboko bo wejście do biura było nieco stresujące. Zwłaszcza że cały ten budynek robił ogromne wrażenie a jego elegancki wystrój zapierał dech w piersiach.