WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
outfit
Moje nowe życie było tak cholernie dziwne, tak strasznie inne, ale jedno w nim wcale się nie zmieniło – wciąż nie chciałam spędzać w domu swojego wolnego czasu, ani najlepiej żadnego czasu. Z mężczyzną, który podobno był moim ojcem, to rozmawiałam może raz, oczywiście, jeżeli rozmową można było nazwać ciche, chłodne dzień dobry, które rzuciłam w jego stronę, gdy opieka społeczna przyprowadziła mnie i Blaze na próg jego domu. Ja… z jednej strony wcale nie chciałam tam być i udawać, że ktoś zupełnie mi obcy, kto przez szesnaście lat mojego życia w ogóle się mną nie interesował, miał nagle stać się kimś mi bliskim, ale z drugiej strony… no… trochę byłam mu wdzięczna za to, że przyjął mnie i moją bliźniaczkę pod swój dach, bo co by się z nami stało, gdyby nie on?
Sms od Jasmine, że idziemy w góry, był dla mnie niczym wybawienie. Wciąż cholernie przeżywałam śmierć mamy, a w nowym domu wręcz się dusiłam, nie mogąc znieść tej całej samotności, nowego miejsca i… musiałam się wyrwać, po prostu. Martwiło mnie to, że mogę zepsuć humor i Jasmine, i Ernesta, który wybierał się z nami na wycieczkę, bo przecież chodziłam z wiecznie smutną miną i zbolałym sercem, ale… ale byli moimi przyjaciółmi, zrozumieją, prawda?
- No… to gdzie jedziemy? – mruknęłam, gdy dwójka nastolatków odebrała mnie spod mojego domu, a wieść o wyprawie w okolice miejsc, w których nagrywany był serial Twin Peaks i podróż tam autostopem… no… w normalnych warunkach pewnie przejęłabym się bardziej, może zaproponowałabym jakiś bezpieczniejszy i bardziej legalny środek transportu, ale dzisiaj tylko wzruszyłam ramionami i ruszyłam za przyjaciółmi, którzy przez kilka minut na drodze łapali stopa, a jak w końcu nam się to udało, to posłusznie wsiadłam do auta, wzrok wlepiając w to, co działo się za oknem.
-
Z każdym kolejnym dniem starałem się oswajać z nowymi czterema ścianami, które były pierwszą rzeczą, jaką widziałem zaraz po przebudzeniu; z nowymi problemami i sytuacjami, przed którymi w sumie to na własne życzenie się postawiłem, bo tak na dobrą sprawę, to nikt mi się z domu nie kazał wyprowadzać. Przez tyle lat świetnie sobie radziliśmy, w domu każdy miał swoje miejsce, swój kąt, jednak stwierdziłem, że dwadzieścia lat to taka okrągła liczba, a jako że okrągła, to najwyższy czas na zmiany. I właśnie jedną z takich wielkich zmian miała być przeprowadzka na swoje, rozpoczęcie dorosłego życia, nabranie doświadczenia. Ale przede wszystkim, chciałem zobaczyć, czy z tego, co robię, można jakoś wyżyć. Znaczy, przeżyć to na pewno się dało, bardziej chodziło mi o rozwinięcie słynnego skrótu mgr inż. można gówno robić i nieźle żyć, chociaż, co śmieszne, to ani magistrem ani inżynierem nie byłem, bo taki tytuł to najczęściej chuj, nie prestiż.
Na wycieczkę z dziewczynami oczywiście zgodziłem się praktycznie od razu, bo trochę czasu poza miastem, w dodatku spędzonego na świeżym powietrzu i w cudownym towarzystwie nieźle mi zrobi. Potrzebowałem chwili przerwy, oderwania się od codzienności, jakiejś inspiracji, napływu ogromnej fali weny, a przekonałem się, że siedząc w mieszkaniu, paląc szluga za szlugiem i pijąc napoje z procentami, nigdy to nie nastąpi. Więc z szerokim uśmiechem na ustach, wraz z Jasmine łapaliśmy tego stopa, a gdy w końcu nam się to udało, zapakowaliśmy się do środka i ruszyliśmy w podróż. Wiadomo, że ten sposób transportu nie należał do najbezpieczniejszych, ale halo, byliśmy w trójkę, w razie co, miałem zamiar bronić dziewcząt zaciekle, więc nie było żadnych powodów do niepokoju, hehe. W końcu były moimi przyjaciółkami, prawda? -Zrobić sobie zdjęcie pod tą słynną tablicą, gdzie kręcili ten jakiś serial- powiedziałem całkiem poważnie. Twin Peaks, serial, który moja mama wprost uwielbiała, tata nienawidził, a ja? Nawet kawałka odcinka nie widziałem szczerze powiedziawszy. W ogóle, jakby się tak zastanowić, to byłem człowiekiem, który w całym swoim życiu obejrzał może... z dwa seriale? Może inaczej, po kilka odcinków z danego serialu, o. Bo potem mi się to znudziło albo po prostu zapominałem. -Ale ja w sumie jestem tu z wami na doczepkę, więc Jasmine, dokąd jedziemy?- spytałem, zerkając w stronę dziewczyny. Cóż, Kim nie wyglądała na szczęśliwą, ale w sumie, wcale jej się nie dziwiłem. Nie miała łatwo w życiu, teraz jeszcze ta cała sytuacja z matką i ojcem.... współczułem jej. W każdym razie, nie wiem, gdzie ja siedziałem w tym samochodzie, ale jeśli gdzieś obok Diaz, to przytuliłem ją delikatnie do siebie, przez moment nie wypuszczając z uścisku. Tak po prostu, bez słowa, po przyjacielsku, nie?
-
Nie chciała dłużej siedzieć w mieście. Nie, gdy nawet Key dał nogę i nie chciał napisać nawet jednej małej wiadomości. Naprawdę tak bardzo nie zależało mu na kontakcie z rodziną? Z nią? Jasmine była na niego wściekła. Potrafiła zrozumieć, że wolał wynieść się z domu i wynająć mieszkanie z kimś innym, ale nie przypuszczała, że zostawi ją całkiem samą. Bez słowa. Ojcu mówiła, że wszystko u niego w porządku ale każdej nocy drżała na myśl o tym, że Key także już nie wróci. Nie mogła spać. Po raz kolejny dręczyły ją koszmary albo bezsenność. Z dwojga złego wolała to drugie. Wychodziła z mieszkania, gdy ojciec smacznie spał po ciężkim dniu i wiedziała, że następnego dnia nie obejdzie się bez kawy. Gdy wreszcie usłyszała, że może wziąć sobie jeden dzień wolny, nie mogłaby spędzić go w domu. Musiała gdzieś wyjść, uciec i zapomnieć o wszystkim. Nawet nie zastanawiała się, czy uciekać sama. Od razu dała znać Kimmie i Ernestowi. Nie wyobrażała sobie wycieczki bez nich i wiedziała, że przyjaciółce przyda się ona równie mocno jak jej. Może nawet bardziej. Jasmine pragnęła, żeby dziewczyna nie myślała o tym co ją spotkało.
- No jak to gdzie? Przed siebie! - Powiedziała z entuzjazmem, bo wychodziła z założenia, że czasami cel podróży nie jest najważniejszy, liczy się sama droga, to czego się na niej dowiadujesz, co robisz. Ile razy to powtarzała, nie sposób było zliczyć.
Złapali stopa stosunkowo szybko i Jasmine wpakowała się ma miejsce obok kierowcy, którą okazał się całkiem sympatyczny facet. Na szczęście Ernest nie musiał stroić groźnych min i prężyć muskułów, bo kierowca nie miał w planach duszenia i ćwiartowania swoich pasażerów. Jasmine wdała się z nim w rozmowę o serialu, ale niestety podróż nie trwała długo, bo mężczyzna jechał w nieco innym kierunku. Wysadził ich prawie u celu, ale mimo wszystko jeszcze trochę drogi musieli przejść.
- Dobra, jak nogi będą was boleć, to zostawiam. - Powiedziała, ale to wszystko było na żarty, bo Jasmine złapała Kimmie za rękę i pociągnęła za sobą. Nie zostawiłaby za nic na świecie. - Patrzcie, tablica powitalna! Możecie robić super zdjęcia na instagrama. - Zachęciła, ale sama konta nie posiadała. Może kiedyś miała, ale szybko zrezygnowała, bo zawsze zapominała, że należy tam cokolwiek aktualizować. Nie chciało jej się, więc skasowała i teraz zawsze przekonywała, że nigdy w życiu tam nie siedziała.
-
- Dzię… dziękujemy. – wydusiłam z siebie w końcu i nawet uniosłam oba kąciki ust ku górze w jakimś niemrawym uśmiechu, gdy kierowca zatrzymał się na poboczu drogi i wypuścił całą naszą trójkę z auta. Musiałam szczerze przyznać, że czułam się znacznie bezpieczniej, gdy postawiłam stopy na twardym asfalcie, niż gdy jechałam samochodem z nieznajomym kierowcą, ale na głos nie zamierzałam zdradzać swoich myśli, szczególnie, że Jasmine już coś mówiła do mnie i do Ernesta, już ciągnęła mnie za dłoń w kierunku pierwszego z przystanków, a ja… a ja naprawdę chciałam chociaż postarać się wyglądać na zadowoloną i względnie szczęśliwą.
- No… no to chodź Erni, zrobimy sobie wszyscy razem selfie. – stwierdziłam, kiwając nawet krótko głową, jakby utwierdzając samą siebie w przekonaniu, że to był okej pomysł, że podczas robienia zdjęcia wystarczy uśmiechnąć się dosłownie na sekundkę, nie dłużej… Zanim jednak Ernest do nas podszedł, to ja przyjrzałam się temu słynnemu znakowi i… może zacznę oglądać ten serial z Chetem, skoro ostatnio i tak widywaliśmy się znacznie częściej, niż zazwyczaj?...
-
Droga minęła nam całkiem miło, Jasmine co chwilę nas zagadywała, a Kimmie, wtulona we mnie, praktycznie się nie odzywała. Praktycznie odkąd pamiętam, starałem się za wszelką cenę być dla niej wsparciem, pomagać w trudnych chwilach. Zawsze jej powtarzałem, że jeżeli coś się będzie działo, to zawsze może do mnie zadzwonić albo przyjść, choćby w środku nocy. Że zawsze jej pomogę, doradzę, bo chciałem, żeby żyło jej się dobrze, by mogła cieszyć się tym życiem jak normalna nastolatka. By nie musiała się przejmować problemami rodzinnymi, chociaż oczywiście było to niemożliwe. Nawet teraz otoczyłem ją swym ramieniem, jakbym chciał obronić ją przed złem tego świata.
W końcu nastał ten moment, kiedy miły pan zostawił nas gdzieś na poboczu i od tej pory musieliśmy sobie radzić samodzielnie. Zaśmiałem się cicho ze słów Jasmine, bo przecież doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że przecież w życiu by nas nie zostawiła. No, ale znajdowaliśmy się już pod tym słynnym znakiem, więc wyciągnąłem telefon, bo uznałem, że ja jakby mam najdłuższą rękę, więc i na fotce będzie więcej widać, niż gdyby miały robić ją dziewczyny. -Dobra, to ustawcie się ładnie - sam stanąłem sobie obok dziewcząt, starając się jakoś objąć je obie. -I ładne uśmiechy proszę! Kimmie, uśmieeeech - sam uśmiechnąłem się szeroko, pstrykając nam kilka selfiaków, w razie gdyby któreś z nich było nie udane. A potem jeszcze odszedłem od nich, robiąc im kolejną serię zdjęć, #ernestfotografowanie.
-
- Co... - Zająknęła się, bo wcale nie chodziło jej o to, żeby trafić do kroniki instagramowych zdjęć! Ale za późno, za późno się zorientowała i już stała pod znakiem a Kavinsky robił zdjęcia. Jasmine nie miała wyboru, więc na pierwszym zrobiła głupią minę z napompowanymi policzkami, na drugim uszka ze swoich palców, wyrastających z głowy Ernesta a na trzecim cmoknęła Kimmie w policzek. Dobra, takie będą idealne!
- Te paparazzi, bo cię skasujemy! - Parsknęła śmiechem na zapędy przyjaciela i zdążyła odwrócić się plecami do ostatniego ze zdjęć. Spojrzała na znak, który nad nią górował i palcami dotknęła starej farby, która jakimś cudem jeszcze nie zeszła. Nieśmiertelny znak.
- Wiecie co, powinniśmy odwiedzić wszystkie takie miejsce. Te znane z filmów czy seriali. Co wy na to? Kimmie, co byś jeszcze takiego chciała zobaczyć? - Spojrzała na dziewczynę i uśmiechnęła się do niej. Najlepiej zapomnieć o teraźniejszości, gdy myśli się o przyszłości. - Nawet te najbardziej szalone! - Rzuciła jeszcze, bo nie było istotne, czy coś było możliwe, czy nie. Mogli przez chwilę się pobawić i roztaczać marzenia, bo tak naprawdę czasem tylko one trzymały ludzi przy życiu.
-
- Erni, no uśmiecham się przecież, uśmiecham! – powiedziałam na głos, jakby chłopak jednak tego mojego uśmiechu na zdjęciach nie widział. Nie umiałam jednak wcale robić takich głupich, śmiesznych i pełnych radości min jak Jasmine, więc prawdopodobnie na każdym zdjęciu wyglądałam totalnie identycznie, ale no… tym najwyżej będę przejmować się później, prawda?
- Ojej, czuję się trochę jak gwiazda. – oznajmiłam i nawet uśmiechnęłam się krótko już jeszcze, pomimo tego, że Ernest przestał nas w końcu fotografować i wcale uśmiechać się nie musiałam. Czas na zdjęcia oficjalnie więc się zakończył i teraz przyszło nam zwiedzać, a przecież pierwszym punktem wycieczki był właśnie ten słynny, stary znak, któremu Jasmine teraz uważnie się przyglądała, a ja stanęłam tuż za nią, nieznacznie zagryzając dolną wargę słysząc pytanie dziewczyny.
- No… ja bym bardzo chciała pojechać wiecie… do Warner Bros Studio w Londynie, albo do Universal Studios w Orlando… albo w Los Angeles chociaż… no i to niby nie są miejsca z serialu, ale wiecie, że tam normalnie cały Hogwart jest odwzorowany tak niemal jeden do jednego? – na pewno wiedzieli, ale i tak rzuciłam w przyjaciół tą ciekawostką. Wiedziałam, że moje marzenia są totalnie nierealne, a ja jestem absolutnie zbyt biedna na takie wycieczki, ale… ale marzyć zawsze można, co nie? – Albo… albo do Covington w Georgii, tam, gdzie kręcili Pamiętniki Wampirów! – dodałam jeszcze, uśmiechając się nawet nieznacznie na samą myśl o zwiedzaniu takich super miejsc, które póki co mogłam oglądać jedynie na zdjęciach.