WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Joseph & Lilianne

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Joe przez ostatnie miesiące był poza biznesem i kontaktem ze światem, kontemplując, medytując i generalnie próbując zebrać swoje życie do kupy - z bardzo rozmaitym skutkiem szczerze mówiąc. Raz bywało lepiej, raz bywało gorzej, cóż. Teraz, po powrocie zaczął powoli się ogarniać i w związku z tym postanowił odwiedzić Eliasa i Rona w LA - jakież było jego zaskoczenie, gdy domy, które wcześniej były zamieszkiwane przez panów, okazaly się obecnie niezamieszkałe, ba! Kolejnym szokiem było zdecydowanie to, że były wystawione na sprzedaż, a ich telefony nie odpowiadały. Tak więc pojawił się przed domem Lilianne, który namierzył i zacząłn się dobijać do drzwi, a w nich stanął Jay. Zmarszczył brwi.
- Czemu tak napierdalasz, dzieci nam śpią - syknął Jay, na rękach mając pewnie właśnie świeżo uspaną Ellie, która zaczynała się rozbudzać i powoli płakać. Kurwaaaaaaaaaaaaaaaa. Jęknął z udręką.
- Jest Lilianne? Co tu się odpierdala w ogóle? Czyje to? - wskazał na dziecko, marszcząc brwi i próbując zidentyfikować wewnętrznie, do kogo było podobne, ale zawsze był chujowy w takie rzeczy, eh.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Lilianne natomiast ostatnie półtora miesiąca spędziła układając wszystko wkoło siebie. Dobra, prawie układając, bo nadal trochę jednak żyćko komplikowała sobie Jasonem, ale całą resztę względnie posklejała - uczyła się coraz lepiej biznesu, papierki były mniej straszne i troszkę lepiej się trzymała bez Rona, chociaż wieczorami, gdy zostawały same z Nessie czuła, jak bardzo mocno jej go brakuje. Albo gdy siedziała w jego biurze. Eh. I żeby nie było, próbowała dodzwonić się do Josepha, ale wszyscy wiedzieli o jego wakajkach z mnichami i skoro przez tyle miesięcy się nie odzywał... nie wnikała. Teraz już nawet trochę o temacie zapomniała, więc kiedy Jay poszedł otworzyć drzwi, a ona ogarniała jakąś kolację dla golden four 2.0 i Maddie, nie spodziewała się, że to własnie Joe mógłby zrobić im taką niespodziewaną wizytę.
- Kto to? - zapytała szeptem, wychylając się z kuchni, a kiedy usłyszała jak Ellie zaczyna płakać, rzuciła wszystko i do razu podreptała w ich kierunku. - Smoczek, szybko, zanim obudzi Vinniego - powiedziała, smoczek faktycznie małej w buźkę wtykając i wtedy dotarło do niej, kto stał w drzwiach. - Joe, co ty tutaj robisz? Dzwoniłam do ciebie milion razy - powiedziała, podpierając się pod boki. - To dziecko Nessie. I Eliego. - skrzywiła się lekko to mówiąc i bioderkiem przepchnęła trochę Jaya :lol: i szerzej drzwi otworzyła. - Jason, tata Maddie i Joe, przyjaciel Rona i Eliego - przedstawiła ich sobie na szybko, biorąc głęboki oddech. - Wejdź, proszę - uśmiechnęła się do niego delikatnie bo to nie była rozmowa do przeprowadzania w drzwiach, nie?

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Jason natomiast naprawdę świetnie się dofadywał i z bliźniakami i z Lily, a przynajmniej tak mu się wydawało - bo czemu miałoby być inaczej, nie? Generalnie jarał się strasznie tym wszystkim, jarał się tym, że byli taką zgraną ekipą i w ogóle że bliźniaki były takie cudowne. Ah. Mimo to, Jason istotnie podreptał wgłąb domu, bijając małą w ramionach, gdy go tak przepchnęła biodrem.
– Wakacje mi się skończyły – poruszył brwiami Joseph i uśmiechnął się do niej delikatnie, a gdy powiedziała, że to dziecko Ness i Eliego, pokiwał głową, ale brewki zmarszczył. – Widzę, że trochę mnie ominęło – dodał z rozbawieniem, wchodząc do środka. No po całym przedstawieniu się sobie odetchnął.
– Okej, skoro zajmujesz się dzieckiem Eliego i Ness to gdzie Eli? I w ogóle Ron? Nie mogę ich zupełnie złapać, a mam parę tematów – wzruszyłr amionkami i uśmiechnął się do niej sympatycznie.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

Nie no, ogólnie to mieszkanie we czwórkę było całkowicie cudowne i Lily w tym wszystkim była totalnie zauroczona, tylko wiadomo, dla niej i Nesty to i tak do końca nie było to, czego potrzebowały. Inna sprawa, że już nigdy miały tego nie dostać, więc Lilianne powolutku... zaczynała odpuszczać. I żyć z tym, co miała, cóż.
- Dość długo na nich byłeś - posłała mu delikatnie rozbawione spojrzenie, ale ta cała emocjonalna siła którą w sobie nosiła w ostatnich miesiącach w jego obecności osłabła, bo kiedy dotarło do niej, że nie wiedział wiedziała, że trzeba będzie rozdrapywać rany. A tak pieczołowicie je zakleiła, eh.
- To... napijesz się czegoś? Polecam coś mocnego. I wyjdźmy na taras, żeby nie budzić dzieciaków - powiedziała cicho, bo jak mu to łagodnie powiedzieć? Szczególnie, że przyszedł z takim pozytywnym nastawieniem, nie? I zaprosiła go na taras, wzięła to co chciał pić, po czym usiadła na leżaku na przeciwko niego i odetchnęła głęboko. - Joey, ich nie ma. Dzwoniłam do ciebie, żebyś przyjechał na pogrzeb - i zlustrowała go teraz ze smutkiem wzrokiem. Mimowolnie jej się oczka nawet zaszkliły w tym momencie, ale zaraz przymknęła powieki. - Ktoś ich porwał, dostałyśmy nagranie z tego wszystkiego... i pukiel włosów Eliego. I palec. Rona. Z obrączką - nie patrzyła na niego gdy to mówiła, jakby chciała zebrać myśli w całość, ale nagle w jej głowie ogarnął się huragan. Grr.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Julii Roberts w Jedz Módl się Kochaj też to sporo zajęło, więc mnie nie oceniaj – wywrócił oczami, ale uśmiechnął się do niej, lekko rozbawiony. Generalnie widział, że coś było nie tak, ale kiedy powiedziała, że polecała coś mocnego, przechylił głowę.
– W takim razie wódka będzie git – wzruszył ramionami, bo kiedy ktoś polecał mu coś mocniejszego to w grę w jego przypadku głównie wchodziła albo wódka albo whisky i nic pomiędzy. Uśmiechnął się lekko i pokiwał głową. Oh. Kiedy powiedziała o pogrzebie, przysiadł ze swoją szklanką na leżaczku i przechylił głowę.
– Jaki pogrzeb? Wyjebałem telefon jak guru w Indiach mi powiedział, że to źródło problemów, najgorszy pomysł na świecie, nie pytaj nawet – machnął dłonią, ale kiedy jej oczka się zaszkliły i powiedziała o tym, że ktoś porwał chłopaków, że było nagranie, widocznie pobladł, nawet mimo opalenizny widać było, że cała krew z jego twarzy odpłynęła.
– Eli i Ron? Obaj? Nie… Żyją? – wykrztusił w końcu, zaciskając dłoń w pięść. – Mówisz ktoś. Nie wiadomo, kto? – zmarszczył brwi, wzdychając ciężko, bo naprawdę próbował przemielić tę informację emocjonalnie w tym momencie.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Ale ty nie jesteś Julią Roberts, Joey - powiedziała z lekkim rozbawieniem, chociaż rozumiała jego mood i pewnie sama chętnie pojechałaby na taką wyprawę życia, gdyby nie fakt, że miała dzieci i wieczny pierdolnik w codzienności :lol: i wódkę zatem faktycznie przyniosła. Ustawiła dwa kieliszki, bo przecież nie każe mu pić samemu i nalała i sobie i jemu, jeden mu podając. Rzecz jasna, wychyliła go za nim zaczęła mówić najpewniej.
- Pogrzeb chłopaków - powiedziała cicho. - To by wiele tłumaczyło - wzruszyła ramionami, ale nie miała do niego żalu o to, że nie odbierał. Nie musiał. W życiu bywało różnie, nie? Ale dobrze wiedzieć, że nie odbierał przez jakiegoś pojebanego guru czy innego mnicha a nie dlatego, że miał wszystko gdzieś.
- Obaj - potwierdziła, zaciskając mocno usta i rozlała wódkę znowu po kieliszkach widząc jak mielił. - Nie wiemy. Panowie od nas robią co mogą, żeby dowiedzieć się kto to, ale... nic nie mamy. Wszystkie tropy urywają się w jakichś gównianych miejscach, które niczego nie wnoszą - wyjaśniła cicho, szeptem, jakby mówienie o tym na głos pogarszało sytuację, a sytuacji w rzeczywistości już chyba nic nie mogło pogorszyć. - Więc jeśli potrzebujesz czegoś w temacie hoteli, wszystkie są pod ręką Nesty, a jeśli chodzi o kluby Ronniego... ja się nimi zajmuję. Pozostałe kwestie też omawiasz z nami, na to wychodzi - wzruszyła ramionami, wlepiając wzrok w swoje dłonie.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Ojezu, mam bardziej owłosione nogi i penisa między nogami, mogę być męską wersją Julii Roberts – wywrócił oczami teatralnie, chociaż w jego błękitnych tęczówkach widniało ewidentne rozbawienie. Rozbawienie to jednak gasło z każdą chwilą, kiedy mówiła o chłopakach. Bo serce mu się łamało.
– Kiedy? – spytał cicho, bo jakoś musiał wiedzieć. Odetchnął głęboko, wychylając swoją szklankę. Gdyby tylko wiedział, to by odebrał. Spuścił wzrok, wychylając swój kolejny kieliszek.
– Elias zdążył… No wiesz, poznać dzieci? – spytał cicho, bo trochę mu się serce w tym momencie złamało. – Czyli profesjonaliści. Pierdoleni chuje. Nesta ma te nagrania? Może mi się uda coś wychwycić – no bo wiadomo, świeża para oczu zawsze może się przydać. – Rzecz jasna pomogę, jeśli chcecie – dodał cicho, wpatrując się w jej oczy.
– Czyli wygląda na to, że jesteście moimi partnerkami? Kurwa, zawsze chciałem mieć dwie piękne kobiety jako partnerki, ale nie w ten sposób – westchnął ciężko, zaciskając usta. No chujowo maks. :c

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- W zasadzie to możesz być kim chcesz, nie oceniam zbyt mocno - puściła mu oczko bo istotnie, nie oceniała. I ogólnie bardzo go polubiła jako człowieka, pewnie kilka razy się widzieli zanim zrobił sobie wakajki życia - i za pierwszym razem gdy była z Ronem i za drugim, ale wiadomo, w tym momencie nic wesołego nie było, eh.
- Osiem miesięcy temu - powiedziała cicho, ale jakoś wcześniej tego czasu nie odczuła. To było jakby ledwie kilka tygodni temu. Osiem miesięcy. Kurwa. Kiedy to zleciało? - No właśnie nie. Ledwo się o ciąży zdążył dowiedzieć. Pojechali na trzy tygodnie załatwiać jakieś sprawy na Kubie i już nie wrócili - wyjasniła, kiwając zaraz głową. - Tak, na pewno gdzieś ma. I jeśli chcesz to... pewnie. Przyda nam się jakieś dodatkowe wsparcie w tym pierdolniku - pokiwała głową, bo jasne że się przyda. I sama teraz patrzyła mu prosto w oczy, uśmiechając się dość smutno do niego.
- Ale pomyśl o plusach, będziemy ładnie z tobą wyglądać na spotkaniach - powiedziała z lekkim rozbawieniem, wstając ze swojego leżaka i usiadła na tym, na którym siedział on, tuż obok i złapała go za łapkę. - Podeślę ci potem informacje gdzie dokładnie są ich groby, żebyś mógł... ich odwiedzić - oczywiście, po rozbawieniu znowu śladu nie było. Odetchnęła głęboko. - Na długo zostajesz w LA? Jeśli chcesz, możesz się u nas zatrzymać. Nikt nie będzie miał pewnie nic przeciwko, a mamy sporo wolnych pokoi - zaproponowała, ale bez żadnego pdotekstu czy nic w tym rodzaju. Ot, chciała być miła, nie?

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Doceniam – rzucił z lekkim rozbawieniem nadal, mimo to, kiedy usłyszał, że to wszystko miało miejsce osiem miesięcy temu, odetchnął głęboko. Sporo. Bardzo sporo. I poczuł się maksymalnie chujowo z tą wiedzą, bo on medytował w Tybecie, a jego przyjaciele walczyli o życie, eh.
– Rozumiem, Jezus, jak chujowo – skrzywił się nieznacznie, bo mimo wszystko, ostatnim razem kiedy się widzieli pewnie Elias się jarał maksymalnie nową szansą z Nessie, a Ron z Lilianne, eh. Zacisnął usta delikatnie. – Tak, pewnie że chcę, chcę pomóc złapać tych sukinsynów – powiedział od razu, bo istotnie, chciał – i miał nadzieję szczerą, że mu się to uda, eh.
- Nie no, to akurat sztos, już was widzę, jedna po mojej prawej, druga po lewej, wszyscy na spotkaniach nasi – puścił jej oczko i uśmiechnął się do niej delikatnie, gdy złapała go za łapkę. Odetchnął głęboko. – Doceniam to. Poszłabyś ze mną? No wiesz. – zacisnął lekko usta, bo chyba sam nie był gotów iść. – Tydzień, może dwa… Nie wiem. Ale chętnie się z wami zatrzymam – no bo w zasadzie czemu nie? – Jason też tu mieszka? – brwi zmarszczył bo jakoś dziwne to wszystko było.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Trochę w chuj chujowo - przytaknęła, wzdychając ciężko. Było okropnie chujowo i nadal się po tym nie pozbierały. Jasne, pozornie Lily się zebrała, bo przecież normalnie chodziła do pracy, coś tam się działo między nią a Jasonem, ale emocjonalnie... nie było okej. Było maksymalnie chujowo, tylko po prostu nie miała wyjścia i musiała się trzymać. - Ale jak ich złapiesz, to zaprosisz nas, żebyśmy też mogły ich poznać? - i w tych słowach nie było nic miłego, bo osobiście mogłaby z przyjemnością skurwysynów zajebać, grr.
- Prawda? Blondynka i brunetka w seksownych kieckach i ty z nami w jakimś sztos garniturze, ideolo - wywróciła z rozbawieniem oczkami, mocniej palce zaciskając na jego dłoni gdy zapytał, czy pójdzie z nim na cmentarz. - Tak, jasne, że tak. - nie widziała w tym problemu, mogli jechać razem i jej też przyjemniej jednak jeździło się tam z drugą osobą, nie? - To super, przygotuję ci potem pokój. Z widokiem na ocean? - zażartowała lekko, podając mu pełny kieliszek i odetchnęła głęboko słysząc to pytanie. Cóż, podejrzewała, że padnie. Nie, żeby nie rozumiała. - Tak. Mieszkamy we czwórkę: Nessie, Jason, jego przyjaciel Mark. Cholernie nam w sumie pomagają przy maluchach i w ogóle. Jay pomaga mi też przy deweloperce i w ogóle - wzruszyła lekko ramionkami, wychylając kieliszek. I pomagał jej penisem, ale to już zachowała dla siebie :lol:

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Jeśli tylko macie takie życzenie, to osobiście przygotuję specjalny pokój, żebyście mogły ich poznać – uśmiechnął się do niej delikatnie, ale istotnie, problemu w tym nie widział, żeby zajebały obie sukinsynów osobiście. Rozumiał jej frustrację i wkurwienie i chyba chciał nawet, żeby sobie emocjonalnie ulżyła, o.
– No, totalnie to widzę, najlepsze deale nasze – puścił jej oczko, splatając ich palce ze sobą, ale bez jakiegoś podtekstu, widać było – a przynajmniej tak widziało się to Joe – że gest ten był po prostu pokrzepiający. Jason obserwujący to zza okna i dyndający małą Ellie trochę mniej to w ten sposób widział. :lol:
– Jeśli taki jest dostępny, pani manager, to bardzo chętnie – puścił jej oczko. Kiedy wspomniała, że mieszkają we czwórkę, przechylił głowę delikatnie, bo to dla niego było lekko dziwne.
– Czyli mieszkasz z przyjaciółką, ojcem swojego dziecka i eks mężem przyjaciółki? – Marcusa też miał pewnie okazję kiedyś poznać, może nawet za czasów małżeństwa z Ness, dlatego fakty skojarzył? – Cóż, to miło z jego strony, jeśli mnie potrzebujesz to wiesz, że jestem dla ciebie? – bo był i znał się pewnie na tym ciut lepiej niż Jay.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Zdecydowanie mamy, tylko... uważaj na siebie - powiedziała spokojnie, bo wolałaby, żeby jednak jemu się nic nie stało. Nie, żeby był jakiś ważny, ale wiadomo - był człowiekiem, przyjacielem jej męża i... zwykła ludzka troska, nie? Pokiwała głową, uśmiechając się po jego słowach, bo też sądziła, że jak pójdą gdzieś we trójkę to deale będą ich. A na te splecione palce tylko rzuciła okiem i jakoś jakby to zignorowała, bo zupełnie nic to dla niej nie znaczyło. W każdym razie nie w taki sposób, w jaki pomyślał pewnie Jason :lol:
- Jest, dlatego proponuję. Dla ulubionego gościa, będzie najładniejszy pokój - puściła mu oczko. A gościnne sama za pewne urządzała, także wiadomo! I jasne, że dla osób postronnych to było dziwne. Chociaz nie, to dla wszystkich było dziwne :lol:
- Nie oceniaj nas, proszę - powiedziała zupełnie poważnie, bo ocenianie byłoby złe. Ona jego gówno-wyjazdu nie oceniała, tak? - Zginęłybyśmy bez nich w ostatnich miesiącach - dodała, ale całkiem luźno, biorąc głębszy oddech. Spojrzała mu w oczy gdy powiedział, że dla niej był. To miłe. - Jasne, dzięki. Na pewno z tego skorzystam - uśmiechnęła się do niego całkiem uroczo, bo ktoś bardziej doświadczony w tym temacie cholernie się jednak przyda. Oparła głowę na jego ramieniu. - Brakuje mi Rona, wiesz? Kurewsko. Jego głupiego poczucia humoru i uśmiechu i tego, że sprawiał, że całe życie wydawało się takie przyjemnie proste - powiedziała cicho, przymykając powieki.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Zawsze uważam – uśmiechnął się do niej delikatnie, ale w sumie zasadniczo Elias i Ron też uważali, a teraz… Teraz leżeli pod ziemią. Metaforycznie rzecz jasna, bo obstawial, że ciał nie znaleźli i teraz głównie o to się rozchodziło. Odetchnął głęboko i spojrzał na ich splecione ze soba dłonie.
– Och, kurwa, obpłacało się być miłym – zaśmiał się dźwięcznie, puszczając jej oczko. No nie narzekał generalnie w tym momencie. :lol: Kiedy jednak poprosiła, żeby nie oceniał, pokręcił głową.
– Nie oceniam – to po prostu ciekawa sytuacja – powiedział z rozbawieniem lekkim ale gdy wspomniała, że skorzystać zamierza, pokiwał głową, bo wiadomym było, że oczywiście cokolwiek było im trzeba – da radę ogarnąć. Wyjścia za dużego nie miał, prawda?
– Rozumiem to. Mi też ich obu brakuje, Lily, ale znajdziemy tych ludzi, którzy im to zrobili. Obiecuję to tobie, obiecam też Ness - westchnął ciężko i spojrzał jej w oczy. A obietnicy zamierzał dotrzymać.

autor

-

Some mistakes get made, that's alright, that's okay. You can think that you’re in love, when you're really just in pain. Some mistakes get made. That's alright, that's okay. In the end, it's better for me. That's the moral of the story, babe.
Awatar użytkownika
36
174

architekt wnętrz

SkB Architects

belltown

Post

- Już to gdzieś słyszałam - mruknęła tylko, istotnie odnosząc się do tego jak zawsze tak mówili wszyscy panowie w jej życiu, którzy byli w ten pierdolnik zamieszany, eh. - Opłacało ci się przyjechać, lepszego pokoju nie dostaniesz w żadnym hotelu. No dobra, nie ma tylko full serwisu, ale posiłkami cię mogę ugościć - sama się mimowolnie zaśmiała, zabierając w końcu dłoń i lekko go pod bok paluchem dźgnęła. - Nesta pewnie też się ucieszy, że przyjechałeś - dodała, uśmiechając się do niego delikatnie. Obie go lubiły, także raczej bez problemu, nie? Nie była tylko pewna jak zareagują Mark i Jay, ale musieli z tym żyć - dom był wspólny, o. - I skomplikowana, ale tylko odrobinkę - puściła mu oczko. Nie, żeby życie Nessie i Lils kiedykolwiek nie było skomplikowane, ale wiadomo.
- Mi możesz to obiecywać, ale Ness... nie obiecuj jej tego. Nie chcę, żeby w razie czego się zawiodła. Strasznie się wkręciła w te poszukiwania i nic do niej za bardzo nie dociera - powiedziała cicho, bo tak było. Lily się powoli z tym godziła, przestała szukać odpowiedzi, ale u Nesty było trochę trudniej, cóż. - Robiłam właśnie kolacje. Głodny? - zapytała, odsuwając się i zlustrowała go wzrokiem. - Ładnie się opaliłeś, tak w ogóle. Opowiesz co ciekawego robiłeś w tym Tybecie czy gdzie tam byłeś? - poruszyła brewkami. No może teraz pora na milsze rozmowy, nie?

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Ah, domyślam się, ale postaram ysię ich znaleźć, Albo chociaż tych skruwysynów – obiecał jej cicho i spiral w oczka, bo istotnie, tych skurwysynów zamierzał odnaleźć. I sprowadzić na nich gniew obu pań albo swój własny, tak właśnie.
– Mam nadzieję, ze się cieszyć będzie – uśmiechnął się teraz całkiem uroczo, ale gdy wspomniała, że sprawa jest też skomplikowana, pokiwał głową. – Tak jakoś się domyśliłem – uśmiechnąl się do niej sympatycznie i gdy wspomniała, że może jej to obiecywać, ale nie Nessie, pokiwał powoli głową.
– Jasne, rozumiem – skinął głową, bo domyślał się, ze tak będzie. – Jak wilk/b] – bo był cholernie głodny. – Medytowałem i takie tam pierdoły, sama wiesz jak jest – puścił jej oczko. – Dosłownie byłem Julią Roberts – zachichotał nawet sobie w tym momencie!

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „444”