autor

[Elias Costas]

- Nie zakładałem nawet, że zrobiłaś to ze względu na mnie - przyznał wprost, bo zakładał to w naprawdę maleńkiej części niestety. Ale mogłaby przez to chcieć na przyklad wyjechać, cokolwiek. No różne myśli miał w głowie, życie mózgowe miał dość bujne i nie można było go za to winić, nie? - Nigdy nie wiesz. Może jeszcze będziesz, różnie bywa w życiu a antykoncepcja tak czy siak jest zawodna - próbował zażartować, chociaż przez to że było mu przykro, bo... planowali mieć dziecko. Kurwa, co mu w ogóle strzeliło do łba tamtego wieczoru gdziekolwiek wychodzić? Powinien siedzieć na dupie i nie cudować, może wtedy nie byliby w tym punkcie?
- To może jutro? - od razu podchwycił, bo why not? Im więcej czasu będą razem tym lepiej, tak mu się wydawało.

[Nesta Rosenthal]

– Po części między innymi też, ale nie całkowicie – wzruszyła ramionami, bo owszem, on też był faktorem i częścią tego równania i chciała, żeby miał tego świadomość. Przechyliła głowę, gdy powiedział, że antykoncepcja bywa zawodna.
– No jest. Miejmy nadzieję, że jednak nie będzie – no i serio taką nadzieję miała. Odetchnęła głęboko i przechyliła głowę. – Jutro mam plany, ale pojutrze przed moim wyjazdem? – uniosła z uśmiechem brwi, bo jutro jednak czekała ją kolacja z Benem. Chyba.

[Elias Costas]

Nie skomentował jej słów o tym, że miała nadzieję, że antykoncepcja nie będzie zawodna, bo to mu dało do myślenia, że prawdopodobnie uprawiała seks. I najpewniej z Markiem. Czyli frajerowi udało się dopiąć swego? Cudownie, żyć nie umierać...
- Bardzo chętnie. Chcesz iść w jakieś konkretne miejsce czy zdasz się na mnie? - zapytał spokojnie, bo mógł im coś fajnego znaleźć, chyba że miała jakąś konkretną wizję tego obiadu, nie? Dla niego satysfakcjonujące było już to, że się w ogóle zgodziła!

[Nesta Rosenthal]

Zasadniczo bardziej chodziło jej w kontekście tego, że miała nadzieję, że oni sami nie wpadli i że jednak jeśli w przyszłości będą uprawiać seks to nie wpadną, bo już jedna wpadka im wystarczy. Jakoś o Marku w tym równaniu nie pomyślała, bo jakoś nigdy nie widziała go jako ojca. Jasne, rozmawiała z nim o tym kiedyś. I się rozjebało. Kurwa, może powinna przestać planować dzieci bo to jebało jej związki ewidentnie.
– Przyjadę po ciebie o piątej, co? – wyszczerzyła się, bo miała pewnie w głowie jakieś konkretne miejsce. – I załóż błękitną koszulę. Podkreśla ci oczy – dodała z rozbawieniem, wzruszając ramionkami niewinnie. Lubiła się rządzić, well.

Ztx2