WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Laura & Brooklyn

ODPOWIEDZ
your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#91

outfit

Zima nie była ulubioną porą roku Laury, ale święta od zawsze sprawiały, że grudzień był nieco przyjemniejszy. Krótkie dni, niskie temperatury i wiszące w powietrzu przeziębienie sprawiały, że odliczała dni do wiosny. Natomiast kolorowe witryny, obwieszone światełkami okna i całe ulice, a także zapach unoszącego się aromatu cynamonu, goździków i imbiru jakoś łagodziły tę sytuację. Nie chodziło o sztucznie nakręcaną przez konsumpcjonizm atmosferę i slogany zachęcających do wielkich zakupów, jakby tylko raz w roku można było wręczać bliskim prezenty i jakby tylko te się liczyły. Oraz – czy tylko dobra materialne mogły sprawić drugiej osobie radość?! Chodziło o spotkania z bliskimi jej ludźmi – z rodziną i przyjaciółmi – którzy w święta pozwalali sobie zwolnić i zatrzymać na chwilę, by te dwa dni w roku spędzić z ludźmi, których kochali. Rodzina Laury była duża, a spotkania z lekarzami, prawnikami i studentami rozsianymi po całym kraju nie były łatwe.
Już w listopadzie zaczynała przygotowywać listę prezentów – przemyślanych, przeważnie zero waste, a co najważniejsze od serca, których kupienie i przygotowanie naprawdę sprawiało jej radość. W grudniu pomagała babci Rachel z listą gości, zakupami, dekorowaniem domu i gotowaniem. Poza tym popołudnia spędzała na wolontariacie, pomagając w schronisku dla zwierząt albo organizując zbiórkę ubrań dla potrzebujących. Jej grafik pękał w szwach, ale starała się znaleźć czas dla każdego, w końcu w tym czasie najbardziej zależało jej na tym, by spędzać czas z bliskimi jej ludźmi.
Od kilku tygodni do grona bliskich jej ludzi wliczał się Brooklyn. To dzięki niemu ostatnio czuła się nieco mniej samotna. Wspomnienia spędzanych razem chwil wywoływały uśmiech na jej twarzy, a przez niektóre wiadomości pojawiały się na niej jeszcze rumieńce. Wyczekiwała każdej jego wizyty w kawiarni, każdego smsa, informacji o tym, jak minął mu dzień, a przede wszystkim propozycji kolejnych spotkań.
Miała plan na sobotnie spotkanie i obiecała Brooklynowi, że będzie to niespodzianka. Jedyne, co Brooklyn wiedział o nadchodzącym wieczorze, to że będzie słodko. A Laura miała nadzieję, że spodoba mu się to, co dla nich zaplanowała.
Kończyła właśnie się przebierać po pracowitym dniu, który spędziła na przygotowaniach, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. To był pierwszy raz, kiedy zaprosiła go do siebie i chciała, by wszystko poszło zgodnie z planem. – Witam w moich skromnych progach. – uśmiechnęła się chłopaka, wpuszczając go do środka mieszkania. Prawda była taka, że apartament jej ojca nie należał do skromnych – czteropokojowe mieszkanie z wielką kuchnią i salonem robiły wrażenie nawet na niej samej. Na szczęście kilka zmian w dekoracjach, które poczyniła, gdy ojciec się wyprowadził, sprawiały, że było ono nieco przytulniejsze.
– Mam nadzieję, że spodoba ci się to, co zaplanowałam dla nas na wieczór. – uśmiechnęła się szeroko, prowadzając Brooklyna za sobą w głąb mieszkania.
– Będziemy budować domek z piernika! – wskazała na wyspę kuchenną, na której leżały już wszystkie potrzebne im składniki i elementy budowli. – Myślę, że to ciekawsze, niż ozdabianie ciastek. No i mamy wino, tylko musimy uważać, żeby alkohol nie wpłynął na jakość budowanej przez nas konstrukcji. – dodała z uśmiechem, zapraszającym gestem wskazując Brooklynowi miejsce, na którym mógł usiąść.

Brooklyn Livingstone

autor

oh.audrey

przed rodzicami udaje, że jest lekarzem, przed sobą, że wie, czego chce w życiu
Awatar użytkownika
26
179

filolog

dom

broadmoor

Post

Pierwsze dni grudnia przyniosły wyraźne pogorszenie się pogody. Zima, mimo że chłodna i ponura, rokrocznie przenosiła Brooklyna do krainy nostalgii. W przeciwieństwie do większości społeczeństwa lubił długie wieczory, które najczęściej spędzał pod kocem, z ulubioną książką i kubkiem kakao.
Zimowa aura była także nieodłącznym elementem szczególnego okresu — świąt Bożego Narodzenia. I chociaż Brooklyn również nie popierał wszechobecnego konsumpcjonizmu, przejawiającego się otwieraniem setek zbytecznych kalendarzy adwentowych i kupowaniem kolejnej ozdoby do domu, aromatyczny zapach przypraw korzennych, pomarańczy i goździków wywoływał na jego twarzy szeroki uśmiech. Magiczny nastrój otulał go z każdej strony, sprawiając, że Brooklyn czuł się wyśmienicie; pod pretekstem nawału pracy nie planował wracać na święta do Bostonu, co dodatkowo poprawiało nastrój i dawało uczucie komfortu.
Jesienne wizyty w kawiarni u Laury sprawiły, że nie mógł doczekać się dzisiejszego spotkania i niespodzianki; zmierzając pod wskazany adres, nieustannie zastanawiał się, co wymyśliła dziewczyna. Zdążywszy ją poznać (dzięki codziennym rozmowom wiedział o niej naprawdę wiele), podejrzewał, że nie zaplanowała niczego banalnego — to nie mogło być po prostu zwykłe spędzenie wieczoru; Brooklyn był niemal pewien, że będą robić coś specjalnego.
Meldując się pod drzwiami mieszkania punktualnie, zadzwonił dzwonkiem i niecierpliwie czekał na to, aż w drzwiach pojawi się Hirsch. Gdy tylko ją dostrzegł, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech: — Cześć! — przywitawszy się z Laurą, zrobił krok w jej stronę, by musnąć jej policzek. Chwilę później, wycofał się, wyciągnął z kieszeni małe pudełko i wręczył je Laurze. Rodzinna tradycja niemal zabraniała przyjścia z pustymi rękoma — państwo Livingstone wpoili mu, że idąc w gości zawsze powinien mieć przy sobie mały podarek — tym razem była to ręcznie robiona bombka muffinkaDla Ciebie; mam nadzieję, że nie masz ściśle określonego wyglądu choinki, która co roku jest taki sam. — zażartował, przechodząc w głąb mieszkania; nieskromna przestrzeń bynajmniej nie sprawiała, że czuł się niekomfortowo — wychowując się w podobnych warunkach czuł się tutaj niemal jak u siebie.
Domek z piernika brzmi s u p e r. — przeliterował entuzjastycznie. — I masz rację, jest o wiele ciekawszy niż zwykłe ozdabianie ciastek, ale mam nadzieję, że przejmujesz dowodzenie? — rzucił; mógł odpowiadać za dekorację domku, ale konstrukcję budowli wolał pozostawić Laurze — wszak z ich dwójki to ona miała większe doświadczenie w budowaniu, prawda?
Usiadł na wskazanym miejscu i wlepił spojrzenie w dziewczynę. — Zdecydowałem się, będę rozwijał to opowiadanie. — słowa wywołały wypieki na jego policzkach, ale postanowienie było czymś, czego nie potrafił zataić przed Laurą (szczególnie, że dziewczyna była pierwszą, z którą podzielił się informacją).

Laura May Hirsch

autor

ania

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Kto by pomyślał, że przypadkowa znajomość z kawiarni będzie miała szansę tak się rozwinąć? Laura nie spodziewała się, że będzie widywać Brooklyna niemal codziennie, że jego wizyty z Liberte będą niemal stałym punktem jej dnia oraz czymś, czego wyczekiwać będzie od samego rana. Na początku była przekonana, że to potrawa tylko chwilę, że ich wspólnie spędzany czas przestanie mieć w sobie nutkę tajemniczości, przez co stanie się mniej atrakcyjny. Było wręcz odwrotnie. Po tych kilku jesiennych tygodniach nadal mieli wiele tematów do poruszenia, anegdot do opowiedzenia, opinii do wygłoszenia, a także pytań, które ich nurtowały. A nuta tajemnicy nadal wisiała w powietrzu, bo mimo tych długich godzin spędzonych razem, kilku spotkań poza ścinanymi kawiarni, setek wymienionych wiadomości, balansowali między przypadkową znajomością a rozwijającą się przyjaźnią z iskrzącą w powietrzu chemią.
Laura bała się wykonać pierwszy krok, a więc wszystkie te, które wykonała do tej pory, były bardzo niepewne. Doświadczenie podpowiadało, by za wszelką cenę chronić złamane wcześniej serce, a jednak… ono biło troszkę szybciej, gdy tylko w pobliżu pojawiał się Brooklyn.
Podobnie było, gdy ujrzała chłopaka w drzwiach, poczuła zapach jego perfum, gdy podszedł bliżej, a potem chłód jego skóry na swoim ciepłym policzku. Uśmiechnęła się i odebrała od Livingstona małe pudełko. Otworzyła je i zajrzała do środka, po czym wyciągnęła słodką bombkę i przyjrzała się jej dokładnie. – Jest przeurocza, dziękuję! – na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Nie mam określonego wyglądu choinki, co roku jest nieco inna. Myślę, że to będzie świetny dodatek. – odparła szczerze, kierując się w stronę salony, by na średnich rozmiarów choince, która stała w donicy, powiesić ozdobę, którą podarował jej Brooklyn. Wyróżniała się na tle innych zawieszek, bo większość z nich była drewniana albo materiałowa, oczywiście wykonane były one przez Laurę albo wygrzebane gdzieś z babcinego strychu. Choinka w duchu zero waste była bardzo w jej stylu i choć muffinka nie do końca komponowała się z koncepcją, dodawała jej uroku.
– Mogę przejąć dowodzenie. Szczerze mówiąc… to mam nawet na to jakiś wstępny pomysł. – zaśmiała się. Obejrzała wiele inspiracji przygotowując dla nich ten wieczór i w jej głowie pojawiło się kilka pomysłów, którymi chciała się z nim podzielić. Najważniejsze było jednak to, żeby dobrze się przy tym bawili, a nie głowili się nad skomplikowaną konstrukcją. – Co powiesz na piętrowy domek? – uniosła pytająco brew i uśmiechnęła się. Widać było, że jest podekscytowana. – Chociaż to będzie wyzwanie. – przyznała, chcąc samą siebie nieco uspokoić i nie wariować z ambitnymi projektami.
Obeszła wyspę kuchenną i podeszła do szafki, z której wyciągnęła szklanki, po czym zerknęła na chłopaka. – To wspaniale! – na twarzy Laury pojawił się szeroki uśmiech. Odstawiła szklanki na blat i zrobiła kilka kroków, by stanąć obok Brooklyna. – Bardzo się cieszę. To może być świetne doświadczenie. I przede wszystkim wielka szansa. – miała nadzieję, że Livingstone podejmie taką decyzję i czekała na tę informację od chwili, kiedy powiedział jej o propozycji pierwszy raz.
– Och! Teraz zdecydowanie mamy coś świętować. Propozycję herbaty albo soku zostawiam na później. Ale mam tylko wino, nie przepadam za bąbelkami, więc ich u mnie nie znajdziemy. – szampan był oczywistą opcją, jeśli chodziło o świętowanie, jednak Laura w swoim barku miała dość ograniczony wybór trunków. Między innymi dlatego, że w sklepie nie mogła pokazać dowodu, żeby ktoś jej coś sprzedał i żeby mogła zrobić zapasy.

Brooklyn Livingstone

autor

oh.audrey

przed rodzicami udaje, że jest lekarzem, przed sobą, że wie, czego chce w życiu
Awatar użytkownika
26
179

filolog

dom

broadmoor

Post

W swoich działaniach Brooklyn Livingstone cechował się dużą niepewnością. Nieczęsto decydował się na wyjście przed szereg i wykonanie pierwszego kroku — zazwyczaj jego głowę nawiedzało wiele negatywnych myśli i nie chcąc niczego zepsuć, wolał tkwić w bezpiecznej strefie. Dlatego też, choć niepodważalne było to, że coraz poważniej myślał o Laurze, bał się przekroczyć granicę i otwarcie jej wskazać, że coraz częściej myślał o niej w kategoriach kogoś więcej niż przyjaciółka.
Ucieszył się, że drobny prezent przypadł jej do gustu; nim Laura otworzyła pudełeczko bał się, że mógł nie trafić. Gdy jednak babeczka zajęła miejsce na choince, skinął głową z uznaniem i odetchnął z ulgą. — Masz naprawdę ładną choinkę. — pochwalił. Drzewko znacząco różniło się od tego w jego domu rodzinnym, w Bostonie. Tam panował przepych i na próżno było szukać materiałowych lub drewnianych ozdób.
Jej ekscytacja sprawiła, że jego serce przyspieszyło. Uwielbiał oglądać ją w takim wydaniu: radosną, zaangażowaną i gotową do działania. — Co to takiego? — zapytał żywo, wlepiając uważne spojrzenie w Hirsch. Z niecierpliwością czekał na pomysł dziewczyny, a kiedy go usłyszał, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. — Piętrowy domek brzmi trudniej niż parterowy, ale jestem za. — powiedział. Chciał spędzić jak najwięcej czasu z Laurą, dlatego był gotowy podjąć się wyzwania. A ostatecznie, nawet jeśli by im nie wyszło, liczyła się dobra zabawa.
Zamilkł na chwilę, wyobrażając sobie koncepcję piętrowego domku. — Będziemy musieli zrobić jakieś łączenia? — zapytał, układając sobie w głowie różne pomysły, które pojawiły się w niej pod wpływem słów Laury. — A może wytniemy też jakieś okna? W kształcie innym niż kwadrat? — zaproponował. Nie miał pojęcia, czy było to w ogóle wykonalne, ale gdy znajdowali się w fazie planowania, chciał dorzucić coś od siebie.
Masz jakieś zdjęcie przykładowego domku? — dodał, bo budynki — nawet te z piernika — nie były jego mocną stroną i nie umiał wyobrazić ich sobie od tak.
Gdy Laura przystanęła tuż obok niego, zadarł głowę ku górze, by zlustrować jej twarz i posłać jej szeroki uśmiech. — Tylko mam jedno ale. — zaczął tajemniczo, unosząc brew. Przytrzymawszy Hirsch w chwilowej niepewności, wreszcie wyjawił warunek. — Będziesz musiała je przeczytać. I powiedzieć co myślisz, szczerze. — poprosił. Nie ulegało wątpliwości, że była jedną z osób, które wiedziały o nim najwięcej i którym zaufał. Jej zdanie było dla niego ważne i brał je pod uwagę, dlatego nim wypuści opowiadanie do szerszej publiczności, chciał poznać opinię bliskich.
Nie potrzebował szampana, bo ważniejsze od bąbelków było celebrowanie chwili z Laurą. Aprobata pomysłu, który w ostatnich tygodniach analizował niemal pod każdym kątem, była wystarczającą nagrodą. — Wino będzie okej. — zapewnił z uśmiechem.

Laura May Hirsch

autor

ania

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Ze swoją introwertyczną naturą Laura mogła wydawać się niepewna, wycofana i niezbyt zaangażowana. Dla wielu zaskoczeniem było, że młoda Hirsch miała śmiałe i konkretne opinie na wiele tematów, że angażowała się w dodatkowe działalności, które wymagały od niej wielu interakcji międzyludzkich, a także otwarcie walczyła o prawa najsłabszych. Dojrzała do tego pod wpływem trzech czynników. Pierwszym czynnikiem było rozpoczęcie studiów, gdzie świetnie się odnalazła i poznała ludzi, którzy mieli podobne poglądy na świat. Drugim z czynników była praca w kawiarni, gdzie przywykła do small talku, niecodziennych sytuacji i bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem. Trzecim czynnikiem była relacja z Leonardem, w której trakcie poznała samą siebie i dojrzała, choć w tym przypadku zdecydowanie za szybko. I to właśnie przez to doświadczenie bliskie relacje były dla niej trudniejsze niż te przelotne i mniej znaczące. Nowo poznana osoba nie mogła jej zranić, nie mogła jej nic obiecać, nie mogła jej zwodzić i ranić, bo niewiele dla Laury znaczyła.
Od kiedy znajomość z Brooklynem zaczęła kwitnąć, Laura walczyła sama ze sobą, by nie uciec, nie odsunąć się od niego, nie zacząć go ignorować, bo naprawdę zaczynała go lubić, a to sprawiało, że zaczynała być również w pewnym sensie bezbronna.
– Zdecydowanie potrzebne nam będą łączenia. Przyda się też jakiś plan. Myślałam o tym, żeby na parterze zrobić pokoje, wtedy będą one wspierały piętro konstrukcji. Musimy to jednak przemyśleć, bo… wpadło mi to głowy chwilę przed twoim przyjściem, więc nie jestem przygotowana. – wyjaśniła, dzieląc się z Brooklynem planem, który powoli kiełkował w jej głowie. – Oczywiście, myślę, że jeśli tylko uda nam się je wyciąć, to mogą być w każdym kształcie, który sobie wymyślimy. – uśmiechnęła się i wyciągnęła telefon, by w Internecie sprawdzić jakieś inspiracje. Wyciągnęła dłoń do chłopaka i pokazała mu przykładowe zdjęcie dość sporego i bardzo zdobnego domku z piernika. – Teraz jak tak o tym myślę, to… w mojej głowie wydawało się to, łatwiejsze niż wygląda. – zaśmiała się i wywróciła oczami. Nie mogli jednak wiedzieć jak trudne to było, skoro jeszcze nie sprawdzili. Przy powstawaniu parteru na pewno się przekonają, czy uda im się dobudować piętro, a jeśli nie, to będą się mogli skupić na dodatkowych ozdobach.
Jedno ale? Słucham. – uniosła pytająco brew. Była ciekawa, co takiego chodzi mu po głowie, skoro miał taką tajemniczą minę. Przez myśl przeszło jej, że to może być jakiś problem, który przeszkodzi mu w pisaniu albo ma wątpliwości, jednak szybko okazało się, że chodzi o coś zupełnie innego. – Naprawdę? – była zaskoczona jego słowami. Miała wrażenie, że jej twarz oblały rumieńce. Poczuła się ważna i w pewien sposób przez niego doceniona, skoro to jej opinii chciał. – Oczywiście, będę zaszczycona! Tylko… wiesz, że żaden ze mnie krytyk literacki ani znawca kryminałów… – spojrzała na niego, marszcząc delikatnie nos. – Jednak z miłą chęcią przeczytam twoje opowiadanie i szczerze powiem, co o nim myślę. – dodała od razu, bo nie chciała, by jej wcześniejsze słowa zabrzmiały jak wymówka.
– A więc wino! – uśmiechnęła się szeroko. – Białe, czerwone? Do słodkiego chyba bardziej pasuje czerwone. Mam oba, więc mamy w czym wybierać. – wyciągnęła z lodówki dwie butelki i pokazała je chłopakowi, by mógł podjąć decyzję, po czym nalała do kieliszków to, co oboje wybrali. Podeszła do niego i przekazała mu kieliszek, po czym usiadła obok. – Za twoją powieść. – uniosła szkło w geście toastu. – Czy to znaczy… że teraz będziesz spędzał mniej czasu w kawiarni, bo będziesz musiał się skupiać na pisaniu, czy jak przystało na pisarza, będziesz to robił przy jednym z kawiarnianych stolików? – zapytała, mając nadzieję, że nowe obowiązki nie sprawią, że będzie go o wiele rzadziej widywać.

Brooklyn Livingstone

autor

oh.audrey

przed rodzicami udaje, że jest lekarzem, przed sobą, że wie, czego chce w życiu
Awatar użytkownika
26
179

filolog

dom

broadmoor

Post

Konstrukcja z pokojami na parterze. — mruknął, wyobrażając sobie budowlę. Nigdy nie wpadłby na to, że ściany pokoi będą wspierały piętro, czyniąc domek stabilniejszym. I o ile nie była to wiedza tajemna i po tym, gdy powiedziała to Laura, stało się to oczywiste, sam nie myślałby w takich kategoriach. Podchodził do wszystkiego z bardziej artystycznej strony; nie zastanawiał się nad czynnikami, które miały sprawić, że domek będzie stał, a nad efektem końcowym i nad dekoracjami.
Wyciągając szyję, przyjrzał się inspiracji domku i pokiwał głową z uznaniem. — Zróbmy pokoje na parterze, okna w kształcie serca, a jak nam nie wyjdzie, to przynajmniej zjemy dobry piernik z ozdobami. — puścił wodze fantazji, wyobrażając sobie najpiękniejszą chatkę, jaką było mu dane widzieć kiedykolwiek. Czy wierzył, że uda się im to osiągnięć? Tak! Choć niepowiedziane, że za pierwszym razem. — I wiesz, w razie czego zawsze możemy zaryzykować i pójść na żywioł; co będzie, to będzie. — zauważył, unosząc brew. Niekiedy — co pokazywała historia kinematografii — improwizacja wychodziła lepiej niż skrzętnie zaplanowane działania.
Pokiwał twierdząco głową, uważnie śledząc jej reakcję. — Ale mnie znasz. I powiesz szczerze, co myślisz. — zauważył. Ufał jej i wierzył, że gdyby opowiadanie nie było dobre, powiedziałaby mu o tym wprost. Oprócz niej po historię mieli sięgnąć obcy mu ludzie, ale to zdanie bliskich było dla niego kluczowe.
Celebrowanie mniejszych lub większych okazji winem stawało się ich tradycją, dlatego bez zastanowienia odparł: — Czerwone. — Gdy Laura nalała alkoholu do kieliszków, chwycił za szkło i uniósł je w geście toastu. Cieszył się, że tak pozytywnie odebrała informację; jej reakcja była miłą odmianą dla zachowania większości członków jego rodziny.
Jeśli mnie stamtąd nie wygonisz, to zamierzam przychodzić tak samo często, jak teraz. — powiedział. Nie zamierzał zaniechać odwiedzania kawiarni, bo polubił tamtejszą atmosferę i menu. Prawdę powiedziawszy nie wyobrażał sobie tygodnia, w którym przynajmniej raz nie wpadłby na kawę. — No, może nie zawsze uda mi się być codziennie, ale będę się starał, okej? — dopowiedział, posyłając dziewczynie uśmiech. Jesienne wizyty, podczas których spędzał długie godziny w towarzystwie Hirsch, weszły mu nawyk do tego stopnia i nie chciał się od tego odzwyczajać.
Chyba, że zawalę wszystkie terminy, bo będę za bardzo skupiał się na tobie, wtedy będę musiał rozważyć dłuższą przerwę od kawiarni. — zażartował, czując, jak na jego policzki wkrada się purpura. Mówienie wprost o pojawiających się uczuciach nie było dla niego łatwe, bo był niesamowicie nieśmiały i niepewny.

Laura May Hirsch

autor

ania

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Świetny pomysł. Okna w kształcie serca do mnie przemawiają. Dach możemy udekorować czekoladą. – dorzuciła jeszcze jeden pomysł od siebie. Podobało jej się to, że naprawdę omawiali pomysł na ten domek. Livingtone wydawał się całkiem zaangażowany, co ją cieszyło, bo przez chwilę obawiała się, że pomysł na budowanie domku z piernika mu się nie spodoba albo go znudzi.
– Podoba mi się twoje podejście. – przeniosła spojrzenie na chłopaka. – Potrzebujemy tu trochę więcej pewności siebie i śmiałości, a także otwartości na ewentualne zmiany. – pokiwała powoli głową, uśmiechając się delikatnie. Było to podejście zupełnie inne od tego, jakie miała ona. I choć chodziło o zwykły domek z piernika, to Laura i tak potrzebowała planu, by czuć kontrolę i uchronić się przed ewentualnymi porażkami. Słowa Brooklyna podnosiły ją na duchu i dawały nadzieję, że we dwójkę – z jej inżynieryjną dokładnością i jego artystyczną lekkością – stworzą coś wyjątkowego. Nawet jeśli skończy się to na lukrowaniu elementów, a potem jedzeniu ich.
– Zatem idźmy na żywioł! – brzmiała tak, jakby była bardzo pewna tej decyzji. Ostatecznie i tak zależało jej na tym, by spędzić czas z Brooklynem, a budowanie domku miało być poniekąd ku temu pretekstem albo dodatkowym elementem ich spotkania, który miał umilić im czas.
Kąciki ust Laury drgnęły delikatnie, gdy z ust Brooklyna padły trzy słowa – ale mnie znasz. Była ciekawa, czy było to stwierdzenie zgodne z prawdą i czy tak naprawdę pozwolił jej się poznać. Miała wrażenie, że ten proces nadal trwał i z każdym spotkaniem dowiadywała się o nim czegoś więcej, a nadal nie było to wystarczające. Było jednak miło usłyszeć, że tak właśnie myślał. – Już nie mogę się doczekać! – uśmiechnęła się szeroko. Chciała poznać jego twórczość, zrozumieć nieco inne spojrzenie na świat, dostrzec to, czego na co dzień nie dało się zauważyć, a być może mogło być ukryte właśnie w słowach, które skrupulatnie zapisywał na swoim laptopie. Czy powieść, nad którą pracował, była jedynie wytworem jego wyobraźni, czy może ukrywał w niej cząstkę siebie?
– Twoje wizyty w kawiarni to ostatnio jedne z lepszych momentów w moim dniu. – uniosła spojrzenie i delikatnie przygryzła dolną wargę. Sama siebie zaskoczyła tym wyznaniem, dlatego szybko spuściła wzrok na swoje dłonie. Czuła jak robi się jej ciepło – od wina, którego przed chwilą się napiła, ale też od spojrzenia Brooklyna, które na sobie czuła. – Byłoby świetnie. Powieść jednak musi stanąć na pierwszym miejscu. Jako osoba, która ma ją w przyszłości przeczytać, czuję się po części odpowiedzialna za sukces związany z oddawaniem rozdziałów na czas. – dodała, uśmiechając się delikatnie. Oczywiście, że chciałaby go widywać w kawiarni codziennie, jednak zobowiązanie, którego się podjął, było ważniejsze, a ona doskonale to rozumiała.
– Myślę, że powinniśmy pomyśleć nad rozwiązaniem tej sytuacji… – zaczęła. Lubiła, gdy Livingstone mówił szczerze o tym, co myśli, zwłaszcza gdy chodziło o nią. Wysyłane przez niego sygnały były subtelne, ale na tyle czytelne, że twarzy Laury od razu pojawił się uroczy uśmiech. – Nie chciałabym cię rozpraszać, ale… nie chciałabym też musieć rezygnować z naszych spotkań. – dodała, chcąc zaznaczyć, że rozumiała kwestię terminów i natłoku pracy, jednak nadal była gotowa zrobić coś, by jakoś udało im się dopasować grafiki. Ostatnie czego chciała, to żeby zawalił terminy i nagle zniknął z jej życia. – Możemy… wymienić kilka wizyt w kawiarni na spotkania poza nią… jak już będziesz pewny, że masz wystarczającą ilość materiału? – zaproponowała, sięgając po swój kieliszek z winem. Z trudem przychodziło jej wyrażenie swoich myśli, a przecież jedyne czego chciała, to nie niezobowiązujących wizyt Brooklyna w kawiarni, a spotkań poza nią (choć nie oznaczało to, że chciała całkowicie zrezygnować z tych, które odbywały się w kawiarni).


Brooklyn Livingstone

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”