WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Rosie & Lily | gabinet onkologa
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
A jednak Lily dała przekonać się na zrobienie badań krwi po tym, jak były z Rosie na przymiarce sukni ślubnej Thompson i okazało się, że schudła o dwa kolejne rozmiary, nie bardzo stosując dietę. Dodatkowo, jej ciało było usiane coraz to nowszymi siniakami, a krwotoki z nosa przybrały na sile. Najpierw zrobiła zatem podstawową morfologię i wyszło na to, że miała poteżną anemię i zbyt mało płytek krwi. Nie dobrze jak na kogoś, kto miał kiedyś białaczkę i przeszczep szpiku. Od internisty została odesłana na RTG klatki piersiowej, usg brzucha i całą serię innych gównianych badań które cholernie ją przerażały i teraz weszły do gabinetu onkologa. Lils trzęsła się od rana z nerwów, więc właściwie do gabinetu ledwo weszła. Usiadła przy biurku, trzymając cały czas dłoń Rosie.
- Nie mam dobrych wieści, panno Thompson - powiedział lekarz, dość spokojnie, ale Lily zacisnęła palce mocniej na dłoni Rosemarie. - Wygląda na to, że mamy nawrót choroby. Musimy jak najszybciej zacząć leczenie - dodał jeszcze, przeglądając jej wyniki badan, a ona wstrzymała oddech.
- Leczenie? - zapytała tylko, jakby nie zrozumiała. Bo nie rozumiała. Jakie leczenie, jaki nawrót to… jak to?
- Wszystko wskazuje na to, że to ostra białaczka limfoblastyczna. I to jest jeszcze gorsza informacja, bo rokowanie jest małe. Szczególnie jeśli nie zaczniemy chemii od razu. Musimy doprowadzić do remisji i szukać w międzyczasie dawcy. Od kiedy utrzymują się te wszystkie objawy?
- Od ponad miesiąca - powiedziała cicho, bo teraz do niej dotarło jak bardzo zjebala tym olewaniem problemu. A czuła się istotnie, jak totalne gówno, z każdym dniem coraz bardziej. Kurwa.
- Tym gorzej. Możemy zacząć od przyszłego tygodnia,. Pani jest partnerką? - zapytał lekarz ostrożnie, patrząc na Rosie
broker, agentka nieruchomości
Flower Group
the highlands
Rose delikatnie zrobiła jakieś sztos brownie. Miała nadzieję, że będą mieć wspaniałe życie u boku swoich mężów, a teraz co? Jakaś choroba? No kurwa. Tak czy siak, kiedy słuchała tego wyroku na przyjaciółkę, jej serce zamarło, a dłoń nieco ciaśniej zacisnęła się wokół niej. Odetchnęła głebolo.
– No właśnie, jakie leczenie, jak będzie ono wyglądać i jak będzie przebiegać? Kiedy możemy zacząć chemię mojej Lily? – chciała być – na każdym jednym, drobnym kroku. Tak po prostu. Na każdym kroku i na każdej chemii. [/b] – Miała nadzieję, że doprowadzą do remisji - musiało tak być. Pokręciła głową
- Nawet więcej, pierwszy krwotok miałaś przecież wcześniej - powiedziała spokojnie, patrząc i zwracajac się typowo do niej. – ... i będzie szansa na remisję? – uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała jej i lekarzowi w oczy. – Okej, będzie odpoczywać i leżeć. - dodała cicho.
– Jestem jej przyszłą żoną – odparła w stu procentach z poker facem, bo jednak doskonale wiedziały, że w tej sytuacji tak będzie się najlepiej przedstawić, nie? – Ile będzie trwało leczenie i czy musi być cały czas w szpitalu? - spytała lekarza, bo to jednak były dość istotne kwestie, prawda?
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Zaczniemy od czterotygodniowego kursu chemioterapii. Hospitalizacja jest konieczna, żeby unikać złapania infekcji. Jeśli to przyniesie remisję, będziemy szukać dawcy. Jeśli nie - stosujemy kolejny kurs - wyjaśnił lekarz, a Lily spojrzała na jakieś dokumenty na jego biurku i nadal się nie odzywała. Jak ona to powie Ronniemu i Camille?
- Za półtora miesiąca biorę ślub. Nie chcę stracić włosów. Jest możliwość to ominąć? - zapytała jak totalna blondynka, nagle wlepiając swoje błękitne oczy w mężczyznę.
- Jest, tylko wtedy trzeba się liczyć z…
- To zróbmy to - chociaż tyle mogła chcieć od tego spierdolonego życia, nie? Nie umierać bez włosów. Wziąć ślub z Ronem wyglądając jak człowiek. A może nie powinna brać ślubu?
- W porządku. Na dzisiaj to wszystko, w rejestracji proszę dać to i widzimy się za kilka dni. Proszę o siebie dbać do tego czasu - podał jej jakiś specjalny wypis. A potem dziewczyny wyszły na korytarz i Lily momentalnie usiadła na jakimś krześle, zasłaniajac twarz dłońmi. - Rosie. Zajmiesz się Cami, prawda? Ron sobie z nią na dłuższą metę nie poradzi na pewno. Nie powiemy jej. Albo powiemy. Powinna zacząć rozmawiać z Charlesem, to jej ojciec a jak ta chemia nie pomoże to będzie potrzebowała taty. Bo ty będziesz jej mamą. Będziesz, prawda? - wpadła trochę w tryb panika, ale nawet nie płakała. Po prostu trzęsła się jak pojebana i mówiła w zawrotnym tempie, jakby chciała najpierw znaleźć rozwiązanie na wszystko inne.
broker, agentka nieruchomości
Flower Group
the highlands
– Oczywiście, rozumiem. Oczywiście wszyscy się przebadamy, czy ktoś będzie mógł być dawcą – powiedziała spokojnie, zaciskając nadal dłon na dłoniach przyjaciółki, chociaż czuła, jak jej serce zamiera.
– Lily… – westchnęła mimochodem, patrząc na przyjaciółkę, gdy lekarz powiedział o stracie włosów. Bała się cholernie powikłań, które potencjalnie mogły wyjść po chemii, którą chciała. Odetchnęła jednak głęboko i pewnie objęła przyjaciółkę, kucając przed nią.
– Kochanie, oczywiście, że się nią zajmę, ale nie umierasz, okej? Nie umierasz. I nie umrzesz. Oczywiście, że będę jej mamą, zawsze trochę byłam, ale będzie w porządku. Będziesz mieć chemię, będę się nimi wszystkimi w tym czasie opiekować, wezmę mniej zleceń i będę przy tobie cały czas, w porządku? – powiedziała, patrząc na nią z troską. – Kocham cię i cię nie stracę, bo muszę mieć komu lamentować na moich kolejnych mężów – powiedziała z lekkim uśmiechem, chociaż sama ledwo się trzymała, to musiała… Musiała tego nie okazywać. Dla Lils.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- 50% szans, Rosie, zakładając że wykryjesz to wcześnie. Takie jest rokowanie przy tej białaczce, jeśli jesteś dorosła. O ile nie zabije mnie jakaś grypa - przełknęła ślinę, próbując się trzymać emocjonalnie. Przecież wiedziała o tej białaczce wszystko - przeszła przez to jako dziecko. I całe swoje życie czytała, rozumiała i pilnowała. Pomijając ostatnie pół roku w którym nie pilnowała. - Nie zdążyłam wziąć ślubu. Nie zdążę zobaczyć Cams idącej na bal absolwentów. Nie zobaczę jak będzie wychodzić za mąż. Nie zobaczę Ali jak idzie do szkoły - i nagle zaczęła się z każdym słowem łamać coraz bardziej. Jakby ktoś nacisnął przycisk zwalniający i całe jej ciało się nagle poddało i przestało udawać, że jest dobrze. - Też cię kocham, Ro - powiedziała cichutko, przymykając oczy. - Zawieziesz mnie do Charliego? - zapytała, bo musiała z nim porozmawiać. Najpierw z nim.
broker, agentka nieruchomości
Flower Group
the highlands
– Ale nadal to połowa, słoneczko. Damy sobie radę. Wiesz, że damy radę – Ro siłą rzeczy też wiedziała i pluła sobie w brodę, że bardziej nie zauważyła i nie naciskała na badania, ale skoro mleko się rozlało, to po prostu mogła tylko przy niej być. Ujęła twarz Lils w dłonie i spojrzała jej w oczy.
– Spójrz na mnie. Weźmiesz ślub. Zobaczysz Cams idącą na bal absolwentów, będziemy obie prowadzić ją do ołtarza i zobaczysz jak Als idzie do szkoły i na studia i jest pewnie małym, niewdzięcznym kaszo jadem, którego kochamy tak samo mocno jak Cami – odparła spokojnie, tuląc ją do siebie mocno.
– Kocham cię i cię nie stracę, okej? Nie mogę cię stracić, bo jesteś jedyną stałą w moim życiu. I przejdziemy przez to życie razem. Razem, rozumiesz? – spojrzała jej w oczy i pocałowała w czoło. – Oczywiście, że cię zawiozę, skarbie – powiedziała cicho, delikatnie się podnosząc i wyciągając do niej rękę, a gdy się podniosła to objęła ją mocno i zaczęła prowadzić do samochodu.
– Znajdziemy dawcę, zobaczysz – mruczała cicho do jej ucha, już w głowie powoli układając plan działania.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Charlie powinien prowadzić ją do ołtarza - powiedziała ze smutkiem, bo teraz tym bardziej poczuła potrzebę przekonać Camille, że ją kochał i że powinni mieć kontakt. Jeśli umrze, muszą mieć kontakt. Boże, jak ona powie Camille że może umrzeć? - Alex nie będzie niewdzięcznym kaszojadem. Będzie cudowna - pociągnęła nosem, przytulając się faktycznie do Rosie i pocałowała jej ramię, wtulając się w nią teraz. - Przejdziemy - powiedziała jakby bardziej po to, żeby uspokoić Rosie, a nie samą siebie.
- Okej - szepnęła, mieląc nadal to wszystko w głowie i finalnie pojechały faktycznie do Little Darlings, bo po drodze napisała do Charliego gdzie był.
| ztx2