WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Ethan & Constance

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
25
189

prawnik

Acument Corp

broadmoor

Post

#1

W rozświetlonym ciepłym światłem wnętrzu, Ethan znalazł się pomiędzy stosem pudeł, który przyozdabiał na ten moment okazały hall. Niektóre wieże sięgały ponad jego wzrost. Ostrożnie stąpał po najwyższej jakości drewnie, wyłożonej na podłodze. Przyjemne ciepło pieściło jego stopy, gdy lawirował w losowo powstałym labiryncie. Uważał przy tym, by nie strącić przypadkowo nawet małej rzeczy, która jak większość, mogła zawierać drogocenną rzecz. Kilka futerałów i pokrowców ustawionych z tyłu i oznaczonych odpowiednimi nalepkami skrywało najbardziej wartościowe rzeczy z kolekcji jego partnerki. Skrywały one w sobie nie tylko źródło jej pasji, zainteresowań i zamiłowań, lecz także były oznaką jej małych słabości, a także symbolem jej siły i możliwości.
Do Ethana należało dużo mniej rzeczy. Odkąd wyprowadził się z Nowego Jorku, okupował dotąd hotelowe apartamenty czy wynajmowane mieszkania. Nigdzie nie urządzał się na stałe, nie spiesząc się z decyzją o osiedleniu się gdzieś na stałe. Do tej pory nie mógł się przyzwyczaić, że odtąd będzie miał swój własny kąt. Nie tylko dlatego, że przyzwyczaił się do luksusów wybudowanych przez innych, za które nie musiał brać odpowiedzialności, lecz także dlatego, iż wszystko zadziało się bardzo szybko. Ich pierwszy wspólny dom, który Constance dla nich kupiła.
Docierając na drugi koniec ścieżki, swobodnie już przeszedł do kolejnego z pokoi, który zdawał się być ich nowym salonem. Cały dom posiadał kilkanaście razy więcej miejsca, niż ich poprzedni apartament. Dlatego zastanawiał się, jak długo zajmie im udekorowanie go w całości.
Wzrokiem odnalazł Constance, stojącą po środku, niemal w nieruchomej pozie, patrzącą z odległości na wiszący obraz. Jej nowe dziecko, które zakupiła jeszcze przed przeprowadzką. Nie zdziwiło go wcale to, że właśnie ta rzecz jako pierwsza dostanie swoje miejsce w nowym domu. Ethan nie ingerował za mocno w cały układ i rozłożenie całego majątku. Nie śmiał zaburzać ładu i harmonii, który najwyraźniej był bardzo ważny dla jego starszej partnerki.
- Chyba musimy wziąć tydzień wolnego, aby to wszystko rozpakować. - odrzekł głośno, podchodząc w stronę Constance. Znalazł się za jej plecami, obejmując jej ciało swoimi rękoma. Swój policzek wtulił w jej i spojrzał na obraz przed sobą. Swoją obecnością nawet nie wytrącił jej z równowagi. Kątem oczu obserwował jej skupiony i kontemplacyjny wyraz twarzy, który pochłaniał dzieło. Nie był pewien, czy po raz kolejny pochyla się nad autorską interpretacją czy też długo wnioskuje na temat słuszności tego obrazu w tym miejscu. - Niedługo mają przywieźć ostatnią partię naszych rzeczy. Za dwadzieścia minut ma się również zjawić ciężarówka z samochodami. - przypomniał jej o planie na najbliższy moment, w tym samym momencie naznaczając jej szyję i linię szczęki swoimi pocałunkami. - Wina? - zaproponował, gdy wypuścił Constance ze swoich objęć, trochę bardziej się prostując. Wyciągnął telefon z kieszeni swoich spodni i ruszył z powrotem w stronę pudeł, odpisując na nowo przysłane wiadomości. - A może zamówimy coś do jedzenia? - zapytał głośno, do czego musiał się chyba przyzwyczajać w obliczu mieszkania na tak dużej posesji tuż przy malowniczym jeziorze.

Constance Carter

autor

-

Awatar użytkownika
42
173

COO

Acument Corp

columbia city

Post

#1
Cry to me

Na jednej ze ścian wisiał już duży, monumentalny obraz Davida Hockney. Przywołujący wspomnienie letniego popołudnia w słonecznej Kalifornii. Niemal można było poczuć ciepły błysk słońce padający na policzku, odbijający się migającymi światłami od tafli wody. Basen był krystalicznie czysty, błękitny. Abstrakcyjne linie wiły się w kontrastującej z błękitem bieli. Im dłużej patrzyła na obraz, tym bardziej odnosiła wrażenie, że woda zdaje się poruszać, lekko kołysać.

Głośno, z uśmiechem i zamkniętymi oczami, zamruczała czując jego miękkie wargi i ciepły oddech na swojej szyi. Pewnie czuł jak jej ciało reagowało na nawet najmniejszy gest z jego strony. Zawsze tak było. Z biegiem czasu wydawało się, że wszystko tylko się nasilało. Jakby nie przyzwyczajała się do tego, a tylko bardziej uzależniała. Mimowolnie lekko napięła mięśnie, plecy wygięła w łuk, by jej biodra wpasowały się idealnie do jego ciała. Nie zostawiła między nimi ani milimetra wolnej przestrzeni.

W domu nie panowała cisza. Na samym środku stał legendarny projekt odtwarzacza płyt winylowych, Beogram 4000. Podłączony do prądu niezgrabnym przedłużaczem, rozciągającym się od środka salonu to jednej ze ścian. Wszystko wciąż było surowe, niezaplanowane. Ale w tym pustym minimalizmie była niesamowita nuta elegancji. Czarny krążek poruszał się rytmicznie, niemal podążając za kolejnymi dźwiękami piosenki Cry to me.

– Mam parę pomysłów jak moglibyśmy spożytkować dwadzieścia minut, ale żaden z nich nie angażuje jedzenia. – powiedziała nieco rozbawiona, kręcąc głową. Na koniec zdania wydała z siebie lekkie, niewinne cmoknięcia. Zwieńczone wzruszeniem ramion okrytych białą, za dużą koszulą. Pewnie Valentino. Była szeroka, z dobrze odszytym, sztywnym kołnierzykiem i mankietami na guziki. Tym razem rozpięte, niestaranie wywinięte góry.

– Chyba, że Ty jesteś moim deserem. – dodała, w końcu odrywając wzrok od obrazu.

– Powiedziałeś auta? – jej oczy zdawały się przez moment rozszerzyć. Błysnęła w nich dziecięca, zadowolona iskierka. Była typem blachary i trudno było to ukryć. W rytm piosenki podeszła bliżej Ethana, gdy ten stukał w ekran komórki. Wsunęła dłonie w kieszenie jego spodni, zmuszając by poruszał biodrami w rytm.

– Kto odrywa Twoją uwagę ode mnie w wolny dzień? – zapytała.

Ethan Hopkins

autor

-

Awatar użytkownika
25
189

prawnik

Acument Corp

broadmoor

Post

Nie potrafił powstrzymać lekkiego uśmiechu, gdy na jej znak jego biodra wprawiły się w ruch. Gładki, przyjemny materiał białej koszuli ocierał się o jego odkryte ręce, gdy w podobnym geście okazywała mu czułość. Przyzwyczaił się do jej elegancji o każdej porze i sytuacji, co absorbowało jego atencję w każdej sekundzie. Długie pasma jej ciemnych włosów łaskotały jego policzki, kiedy on kończył swoją czynność.
- Praca, najdroższa. Ona nie zna takiego słowa, jak ‘’wolne’’. - odrzekł, chowając telefon do kieszeni swoich dżinsów, lekkim wyjaśnieniem zbywając jej dociekliwość. Odwrócił się przodem do niej, by ugasić jej pragnienie jego względów. Tak jak to miał w zwyczaju, z uwagą i satysfakcją przyglądał się jej klasycznej, dojrzałej urodzie. Objął ją raz jeszcze swoimi rękoma. Gest, który nie pozostawiał wątpliwości, do kogo należy. Działało to również w drugą stronę. Czerpał przyjemność, iż konkurencja musiała obejść się smakiem, gdyż on był jej wyborem. Mimo nietuzinkowego charakteru ich związku wynikającego z różnicy wieku, oboje prezentowali się ze sobą więcej, niż dobrze, a co najważniejsze, idealnie zaspokajali swoje potrzeby.
- Dokładnie tak. Jak mniemam, wielka naczepa zatarasuje całą ulicę i może wzbudzić zainteresowanie kilkoro sąsiadów, którym się jeszcze nie przedstawiliśmy. Nie jestem pewien, czy da radę wjechać na podjazd. - zamyślił się na moment, wyobrażając sobie, jak duża musi ciężarówka, transportująca wszystkie ich czterokołowe zabawki. Temat jednak nie spędzał mu snu z powiek.
- Musigny Grand Cru powinien wzbudzić twój apetyt na deser. 1999? - zaproponował niewiele młodsze od niego wino z delikatnym uśmiechem i uniesioną brwią. Kompletnie zmniejszając dystans między nimi kilkukrotnie musnął jej pełne usta, inicjując dotyk, na który nie mieli dzisiaj kompletnie czasu. Oboje zapewne czuli, że ich rutyna została dzisiaj znacznie zaburzona.
Ostrożnie przeszedł między kartonami, docierając do kąta, w którym stały butelki po alkoholu. Pozostałość po małej celebracji zaraz po kupnie posiadłości. Sięgnął po wcześniej wspomnianą butelkę i rozlał burgundowy trunek na jedną-trzecią kieliszków. Wręczył jej jeden, od razu stukając się szkłem, które krótko brzęknęło w powietrzu.

Constance Carter

autor

-

Awatar użytkownika
42
173

COO

Acument Corp

columbia city

Post

– Praca? Co to takiego? – zapytała rozbawiona.

– Poza tym, czy to nie ja jestem Twoim szefem? I decyduje o tym kiedy pracujemy, kiedy mamy wolne… – zmrużyła lekko oczy, uśmiechając się zawadiacko. Poczuła jak zacieśnia swoje silne ramiona wokół jej ciała. To zawsze działało. Zapach jego skóry, ciepło jego ciała. Wzięła głęboki wdech, jakby delektując się doznaniami każdego zmysłu. Obserwowała uważnie jego twarz, kości policzkowe, linię zarostu. Przygryzła dolną wargę, jak naiwna nastolatka spotykająca swojego idola z plakatu. W końcu jednak odwzajemniła pocałunek. I gdyby nie fakt, że Ethan się odsunął, pewnie nabrałby na agresji. Constance zwykle korzystała z każdego pocałunku jakby miał być ostatnim.

– Nic tak nie wzbudza apetytu na deser jak nagi Ethan Patrick Hopkins 1998. Ale Musingny Grand Cru da radę. Wyjątkowo. – zastrzegła, posyłając mu szelmowski uśmiech. Przeszła pomiędzy pudłami, czytając adnotacje na naklejonych metkach. Chwyciła zaraz za niewielki nóż, rozcinając jedno z pudeł. Nie było szczególnie duże, pewnie około metra wysokości. Sztywne, z drewnianą strukturą trzymającą kształt. Ze środka wyciągnęła czerwone, oprawione płótno z pojedynczym nacięciem. Akt czystej agresji, obraz Lucio Fotana.

– To chyba mój ulubiony obraz. – powiedziała, choć nieco ciszej. Trudno powiedzieć czy do siebie, czy do Ethana. W końcu jednak odstawiła płótno pod ścianę, odbierając jeden z kieliszków.

– Podekscytowany nowym domem? Wydaje mi się, że będzie całkiem przyjemnym miejscem… – rozejrzała się po pustym wciąż pomieszczeniu.

– Meble przyjadą jutro. – dodała.

– Ale wciąż… kto nęka się wiadomościami w Twój wolny dzień? – nie mogła pozbyć się tego pytania i wrażenia, że Ethan zbył ją wcześniej. Wypiła nieco większy łyk burgundowego alkoholu, gdy echem rozległ się dzwonek. Dzwonek bramy, który zwiastował nic innego jak przyjazd olbrzymiej ciężarówki z samochodami.

Ethan Hopkins

autor

-

Awatar użytkownika
25
189

prawnik

Acument Corp

broadmoor

Post

Nie mógł się nie uśmiechnąć, kiedy określiła go, a w zasadzie jego ciało najlepszym deserem. Uwielbiał, gdy mu tak słodziła, tak samo jak to, kiedy testował jej cierpliwość i w ten sposób próbował nakręcić ją jeszcze bardziej. Z rozkoszą zaspokajał jej duże potrzeby, seksu i jego samego, lecz nie tak, jak na początku głębszej znajomości, gdy kochali się niemalże w każdym wolnym czasie. Drażnił się z nią, czasem doprowadzając na skraj, aby kulminacja była jak najbardziej intensywna.
Spojrzał na obraz, który Constance trzymała w dłoniach. Chociaż otrzymał jako taką edukację z zakresu sztuki, nie miał jednak takiej wiedzy, jak Carter. Nie przeszkadzało mu to, gdyż uwielbiał słuchać, kiedy opowiadała mu wszystko. Takie zainteresowania współgrały z jej wizerunkiem kobiety z dużą ilością klasy, szyku, stylu i pewności siebie. Był też szczęściarzem, mogąc odkrywać inne, często zaskakujące rzeczy, dalece niewidoczne na pierwszy rzut nieznajomych oczu.
- Oczywiście, że jestem. Wolę tylko nie myśleć ile nam zajmie wyposażenie i udekorowanie tego domu do końca. Ale chyba mamy tyle czasu, ile tylko chcemy. - złapał się za biodra, raz jeszcze rozglądając się po pudłach. Przed nimi było wciąż dużo ustaleń. Poza wspólną sypialnią, miał rzeczy, które nadawały się do jego osobnego pokoju, ewentualnie gabinetu. - Najważniejsze, że jesteś tu ze mną i spotykanie się już nie będzie takie problematyczne. - spojrzał na jej osobę z uśmiechem, znów próbując bardziej przyswoić fakt, że zdecydowali się na taki krok, choć ich związek nie był dla wszystkich oczywisty, a może i nawet akceptowalny.
W czasie małej pauzy w rozmowie wyciągnął telefon z kieszeni dżinsów, czując wcześniej lekkie wibracje. Ethan zaczął stukać palcami w ekran, odpowiadając na wiadomości. Nieświadomie na jego twarzy wymalował się uśmiech, gdy był skupiony na swojej czynności, przez co nie zauważył jej spojrzenia.
- Już mówiłem, Constance... - zdołał wymruczeć początek swojej obrony, gdy w domu rozległ się charakterystyczny dźwięk, informujący o przybyłych gościach przed bramą. Oboje dobrze wiedzieli, kogo się spodziewać.
Ethan porzucił jakiekolwiek czynności, racząc się tylko szybkim łykiem wina. Dołączył do Constance, splatając ich palce razem, gdy wychodzili z domu, zmierzając przez podjazd w stronę bramy.
- Ostatnio dzwoniła do mnie matka. Pytała, czy mam jakieś plany na święta. Chyba chce je spędzić... Rodzinnie. - wspomniał nie stąd, nie zowąd o tym fakcie, który właśnie mu się przypomniał, a który mógł stać się sporą kością niezgody co do obojga dalszych planów, w kontekście jego matki, a jej przyjaciółki.
Zbliżając się do bramy Ethan przywitał się z kierowcą wielkiej ciężarówki, która stała na ulicy. Od razu zaczął otwierać bramę, umożliwiając za moment dostarczenie czterokołowych zabawek Constance, których sam się nie mógł doczekać.

Constance Carter

autor

-

Awatar użytkownika
42
173

COO

Acument Corp

columbia city

Post

– Mamy nielimitowany czas. Ale większość mebli powinna przyjechać jutro. Przynajmniej te podstawowe. – przyznała. Długo zastanawiała się nad stylem, w jakim powinni umeblować dom. Ostatecznie bardzo skrupulatnie wybierała meble, przez co czas remontu i umeblowania znacznie się wydłużał. I wciąż wydłuża.

– Właściwie to nie powiedziałeś mi nic. A zamiast tego uśmiechasz się do telefonu. – rzuciła nieco bardziej, oschle. Niemalże tak samo ostro jak cięcie na czerwonym płótnie. Może jej emocjonalne połączenie z dziełem sztuki wynikało z jej znaku zodiaku? Lwy bywają pamiętliwe, nieustępliwe i mściwe. Nie dają łatwo za wygraną, a gdy ich duma zostaje urażona - stają się agresywne. Podobnie jak malarz, który jednym gładkim ruchem naciął płótno. Czerń wydobywająca się z wnętrza wydawała się groźna. Nieustępliwą i bezdenna.

– Więc kto do Ciebie pisze? – zapytała, chyba nawet nieco rozdrażniona faktem, że dźwięk domofonu przeszkodził im w konwersacji. Jej telefon, podobnie jak telefon Ethana, wibrowały dając znak, że ktoś stoi przed bramą wjazdową.

– Nie dziwię jej się. – pewnie jej pierwsza reakcja była nieco zaskakująca. Ale trudno obwiniać matkę, że chciała celebrować czas z synem. Spędzanie świąt to ważna społecznie czynność. To element kultury, której nie jesteśmy już w stanie przekroczyć. Forma tej celebracji zmienia się z czasem, z każdym pokoleniem. Ale wciąż pozostaje ważna.

– Może zaproponuj im wyjazd do Aspen? Zatrzymam się w tym samym hotelu albo gdzieś… blisko? – od czasu rozwodu nie miała już dużej, górskiej willi w Aspen. Musiała ją oddać swojemu byłemu mężowi, żeby przyśpieszyć procedury rozwodowe. Jej intercyza dotyczyła tylko firmy, a nie własności nabytych w czasie trwania małżeństwa. Rozwód był prawdziwą batalią.

– Z drugiej strony, jesteś dużym chłopcem. Możesz mieć własne plany. – wzruszyła niewinnie ramionami, wyciągając swój telefon. Był połączony z systemem sterowania bramą wjazdową. Bez problemu kilkoma kliknięciami powinna otworzyć bramę. – Znowu się zaciął. – mruknęła, przechodząc przez salon, by w holu użyć panelu sterowania.

– Otwieram też garaż. – powiedziała przez interkom, by kierowcy ciężarówki mogli zacząć sprowadzać samochody z ciężarówki.


Ethan Hopkins

autor

-

Awatar użytkownika
25
189

prawnik

Acument Corp

broadmoor

Post

Położenie, w którym się znalazł, pomiędzy Costance, a swoimi rodzicami było krócej mówiąc bardzo niewygodne i problematyczne. Chociaż pokazywali się razem, co wynikało z faktu pracy w jednej firmie, zapewne trudno było przypuszczać, że ich oboje łączy więcej, niż mogłoby się wydawać. A wszystko zaczęło się jeszcze w trakcie jej rozwodu. Namiętność i pożądanie, której nie mogli się oprzeć stanowiła wyzwanie dla przyjaźni i rodzinnej
- Oczywiście, że mogę mieć własne plany. Wiesz jednak jak to jest. Nie chcę robić im zawodu. - rzucił jeszcze, zanim wyszedł na zewnątrz przywitać kierowców. - Sam byłem zaskoczony tym pytaniem. Sami podróżowaliśmy w czasie świąt, a potem nie mieli problemu, że spędzam ten czas na drugim końcu świata. Nie wiem, skąd nagle pragnienie rodzinnego przeżywania. - westchnął głęboko, czując ciężar decyzji, jaka nagle zaczęła na nim spoczywać. - Wolałbym spędzić je z Tobą. - odparł na koniec, wyobrażając sobie wspólny wyjazd w góry, do ciepłych krajów czy nawet pozostanie w domu, sączenie ponczu i innych trunków oraz seks przy kominku.
Stojąc przy otwartej bramie Ethan uważnie przyglądał się całemu procesowi. Ciężarówka podjęła próbę przedostania się na teren posesji. Sam powoli cofał się w głąb, słuchając powtarzającego się w równych interwałach, który informował wszystko wokół, by zeszli z drogi. Drzwi naczepy zostały otwarte, odsłaniając schowane w głębi samochody, które dobrze zabezpieczone w końcu zostały im dostarczone. W ciągu kilkunastu najbliższych minut po kolei były ściągane z platformy na owalny podjazd. Ethan wypełnił stosowne papiery potwierdzające odbiór auto w nienaruszonym stanie, a następnie pożegnał się z pracownikami firmy.
Oglądając się przez ramię dostrzegł Constance stojącą na środku garażu, który w tym samym czasie otwierała. Powoli zaczął iść w jej stronę, oglądając się krótko za samochodami, za którymi się stęsknił. A raczej za jazdą, w której mógł bezwstydnie gapić się na nią, gdy ujarzmiała sportowe samochody, marzenie wielu mężczyzn i kolejny symbol jej osiągnięć oraz standardów życia, które teraz oboje prowadzili.
- Co jest, Constance? - zapytał, podchodząc bliżej, lecz już z daleka dostrzegł jej pewną, niemal dominującą pozę i wzrok utkwiony gdzieś przed siebie. Wyczuwał to rozdrażnienie i wkurzenie, często wymieszane z zazdrością. Stan, który inni powinni dla własnego dobra unikać, lecz Ethan nie odpuszczał. Stojąc tuż przed nią wymusił na niej to, by spojrzała mu w oczy. Sam tonął przez moment w kolorze jej tęczówek. Nigdy nie miał dość, patrząc się na jej klasycznie piękną, dojrzałą aparycję. Zebrał jej włosy z ramion na plecy. Droga biżuteria na uchu zabłyszczała pod wpływem odbicia światła. Delikatnie się pochylając Ethan zaczął składać długie pocałunki, rozkoszując się miękkością jej skóry i przyjemnym zapachem perfum. Tym razem, nie powstrzymały go kolejne wibracje telefonu, oznajmiające otrzymanie kolejnych wiadomości.

Constance Carter

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „2143”