WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Instrukcje, jakie otrzymała, doprowadziły ja do celu jej podróży. Celu, jaki zachowywał się naprawdę dziwnie. Przecież nie tak, to zawsze wyglądało, a przynajmniej nie pamiętałaby, by ta tak wylewnie się witała. Mimo wszystko, całe to dziwne zachowanie oraz wiadomość otrzymana wcześniej sprawiły, że tak szybko się tu znalazła. Byle tylko być tu i teraz. Z nią? A może jednak chodziło o coś zupełnie innego? Vi tak na dobrą sprawę samą nie potrafiła określić, co nią kierowało, do chwili aż poczuła ten znajomy zapach, później jednak było gorzej. Najpierw słowa o, jej własnym zapachu, a później kolejne przynoszące znajome uczucie wzbierające w jej żyłach. 
-Intrygujace- jedno słowo wydobyło się z ust kobiety w chwili gdy jej dłoń dotknęła, z niepasująca do niej delikatnością policzka sędziny. W oczach natomiast mogła dostrzec coś więcej niż tylko wściekłość. Czyżby był, to zalążek czegoś, co inni nazywają uczuciem? Możliwe. Jednak Irfy nie była kimś aż tak prostym gdy chodziło o uczucia, jednak w chwili gdy jej palce muskały skórę tamtej, wszystko mogło wyglądać inaczej. 
-A bo ja wiem? To nawet nie moje ciuchy- dodała, posyłając jej przy tym rozbrajający uśmiech, tak jakby miał on zmyć wszystkie złe chwile i wspomnienia tamtej. W duchu jednak Irfy odetchnęła. 
-Na kogo wydałaś właśnie wyrok?- słowa mogły zostać odebrane na różne sposoby. Jedno było nawiązanie do pracy jej towarzyszki, a drugie... Cóż mogły odnieść się do wszystkiego związanego, z jej życiem. Nieważne, jaka interpretację wybierze tamta. Ważnym jest fakt tego, że odnosiły się one do ich życia, o ile można tak nazwać stan, w jakim się obie znalazły. Stan przebywania w świecie pomiędzy światami. Ich tak wielce roznych, a mimo wszystko przecinających się w mało komfortowych miejscach. Jednak, z tej dwójki to jedynie Vanitas bywała gościem w nie swoim domu, a nie na odwrót. Teraz jednak i ta granica została zatarta. Wystarczyło jedno podbite oko. Tylko tyle, a może aż tyle by ponownie wyciągnęła telefon, by wysłać jednego SMS-a. 
-Nie wiem, jak Ty sale ja muszę się napic- oznajmiła, chowając telefon ponownie, do kieszeni wiedząc, że teraz pozostaje jej jedynie czekać, a skoro miała nadmiar wolnego czasu, to musiała w jakiś sposób zagadać się nimi, lecz nie tak jak robią to normalni ludzie. Oni przecież zawsze panikują w takich sytuacjach, a ona po prostu chciała dać tej kobiecie odrobinę normalności, na jaką zasługiwała. 
Caitlyn Hirsch

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Nie. Ciatlyn nigdy nikogo wylewnie nie wita oprócz własnych dzieci, a jednak teraz dokładnie tego potrzebowała. Potrzebowała schować się przed swatem w czyichś ramionach, a właściwie to w jej. Tej, która jakimś cudem wciąż wracała do sędziny mimo wszystko. Ta na którą mogła liczyć tak jak teraz. Pojawiła się nawet jeśli przypadkiem spojrzała w telefon widząc jej wiadomość. Mogła przecież równie dobrze to olać i udawać, że nic nie widziała albo miała wyłączony telefon.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Irfy była delikatna, coś czego Cait jeszcze nie uświadczyła, ale było to przyjemne. Na tyle, że główka jej cicho podpowiadała, że może faktycznie Vi zależy bardziej niż jej się wydaje? Że to co mają nie jest tylko tak naprawdę wymysłem sędziny, chociaż może jest i skomplikowane ale jest ich.
-Chyba nie chcę wiedzieć co Ty robiłaś i gdzie byłaś - zmarszczyła lekko brwi, ale zaraz się również uśmiechnęła. Nie zamierzała się teraz zastanawiać co wyprawiała Irfy, bo zaraz zacznie sobie wyobrażać jakieś dziwne rzeczy a tego nie potrzebowała. Zresztą... Vi mogła robić co chciała i z kim chciała. Nie było żadnych dziwnych deklaracji między nimi tak naprawdę.
-Jakiegoś gościa, który handlował - wzruszyła ramionami. Nie zamierzała wyjawiać sprawy, ale przyjemna to ona nie była. Zresztą Caitlyn rzadko kiedy rozmawiała o jakichkolwiek swoich rozprawach. No chyba, że akurat miała gościnny wykład na uczelni. -Nie wiem Vi. Nie wypytywałam gości, którzy mnie zaatakowali, którego z kolegów im zamknęłam. - westchnęła ciężko i odsunęła się od kobiety i usiąść na kamieniu, na którym wcześniej siedziała. Nie powinna panikować tak mocno i przede wszystkim powinna zaszyć się w domu. Niestety jej mózg zaczął działać w sposób bardzo irracjonalny i stąd zadzwonienie po Vi. -Ja nie wiem czego chcę w tym momencie. Przepraszam, że Cię wyciągnęłam tutaj. Spanikowałam - wcale nie obraziłaby się za butelkę jakiegoś napoju procentowego. Jak najbardziej z chęcią by teraz coś wypiła, ale problem w tym, że mogłyby złamać przepisy pijąc na plaży. A tutaj chwilowo czuła się w miarę bezpiecznie. Na otwartym terenie.

Vanitas Irfy

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Kącik jej ust drgnął w chwili gdy usłyszała " Chyba nie chcę wiedzieć". Najwyraźniej obie dobrze znały granice, jakie między nimi były. Granice, gdzie każda żyła w swoim prywatnym świecie z daleka, od drugiej przynajmniej, do chwili, w jakiej znów wracały, do siebie wzajemnie. Dobra, to za wiele powiedziane. Irfy jako jedyna wracała, do Caitlyn pomimo wszystkiego, co mówiło jej "nie rób tego". Mogła przecież odrzucić wołanie, o pomoc jakie jej posłano. Miała naprawdę interesującą alternatywę, a mimo wszystko była tu i teraz. Była, aby w jakiś sposób jej pomóc, pomimo braku informacji, co właściwie się stało. Oczywiście, do chwili, w jakiej jej wszystko wyśpiewa. Zawsze, to robiła mniej lub bardziej świadomie. -Tyle mi wystarczy- Oznajmiła, z dziwnym spokojem zamkniętym w spojrzeniu, czy głosie pomimo całej tej dziwnej sytuacji. Ona jednak miała się zmienić. Ta drobna informacja wystarczyła Vi, do tego, aby miała punkt zaczepienia. Zaraz puści swoje młode watahy, by te wywęszyły tamtych ludzi. Nikt przecież nie posądzi dzieci, o jakieś złe zamiary... One zazwyczaj bywają ignorowane przez świat dorosłych, lecz nie przez nią samą. Vanitas wiedziała jaką wielką siłę mają młode umysły. Pchała je ku lepszemu życiu, pomagała jak dalece potrafiła, ucząc przy tym tego, co sama wyniosła, z dzielnicy cudów. Wszystko miało swoją cenę. Czas, aby część, z jej prywatnej watahy odpłaciło za wszystko, co im dawała. -Może podświadomie potrzebowałaś swojej patologii?- Spytała w ramach odpowiedzi na jej słowa w chwili gdy przykucnęła przed kobieta tylko i wyłącznie po to, aby zamknąć jej dłoń we własnej. Takie drobne gesty nie pasowały, do niej w żaden znany sposób, jednak najwyraźniej robiła wszystko podświadomie tylko i wyłącznie po to, aby w jakiś sposób skupić uwagę Caitlyn na swojej osobie. By oderwać ją, od wydarzeń, jakie miały miejsce najwyraźniej w dość bliskiej przeszłości. -Wiesz, że panika oznacza, że jednak masz uczucia?- zadała kolejne pytanie, posyłając jej ten uliczny cwany uśmieszek i już miała dodać kolejne słowa, lecz przerwał jej sygnał połączenia. Wolną dłonią wyciągnęła telefon i przycisnęła, go głową do barku. Nasłuchiwała przez chwilę, by w odpowiedzi rzucić. "odwet za handel, głupcy, z dzisiejszego poranka. Jeśli są głupi, to będą gadać". Na tych paru słowach zakończyła rozmowę. Schowała ponownie telefon, do kieszeni wstając przy tym na równe nogi. -Zaraz, coś Ci przyniosę- rzuciła w jej stronę, lecz widząc stan, w jakim znajduje, się jej zagubiona znajoma nachyliła się ku niej, by wyszeptać wprost, do jej ucha słowa otuchy w postaci czujki, jaką ściągnęła. Opisała niepozorne dziecko zajmujące się własnymi sprawami niedaleko sędziny. Wiedziała, że nie powinna była tego mówić, jednak na litość świata musiała ją uspokoić, by chwila, w jakiej jej nie będzie nie była czymś strasznym. Następnie odstąpiła, od kobiety i udała się w stronę, gdzie powinien leżeć najbliższy sklep. Robiła, co mogła, aby czas oczekiwania nie przytłoczył kobiety. Jednak kolejki, problemy ludzkie inne takie sprawiły, że trochę jej zajęło, zanim wróciła, do sędziny z dwoma kubkami wetkniętymi w papierową podstawkę, oraz siatką, z jakiej pachniało przyjemnie. - Głodna?- spytała, jak gdyby nigdy nic ponownie przykucając przed kobietą i nie czekając na odpowiedź, podsunęła jej kubki pod nos. Na jej twarzy zagościł po raz kolejny tego dnia uśmieszek mówiący, że właśnie ma zamiar zrobić coś niedobrego, a tym czymś oczywiście było spożywanie promili w miejscu publicznym. Oczywiście wszystko zgodnie, z prawem wysoki sądzie. -Możemy tutaj zostać, przejść się na spacer. Mogę zabrać, Cię w bezpieczne miejsce. Mogę zamknąć, się z Toba w domu. Możemy też spalić pewne miejsce i połamać parę nosów... -Wymieniła wszystkie dostępne opcje, a z każdą kolejną ściszała nieznacznie głos tak, aby przy ostatnich nikt poza jej towarzyszką jej nie słyszał.
Caitlyn Hirsch

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Nie chciała wiedzieć z racji tego, że mogłaby się wkurzyć gdyby usłyszała tego co nie chciałaby usłyszeć. Jasne. Nie były wyłącznością dla siebie. Nigdy o tym nie rozmawiały tak naprawdę i nie stawiały żadnych ultimatum. Ich relacja była na tyle dziwna, że po prostu Cait nawet przez myśl nie przeszło by faktycznie o tym porozmawiać. One po prostu co jakiś czas orbitowały w swoim towarzystwie tworząc taki mały świat do którego dostępu praktycznie nikt nie ma. Dlatego też Caitlyn nie chciała wiedzieć. Nie chciała niepotrzebnie się denerwować i robić wyrzutów, których tak naprawdę nie powinna robić.
-Co Ci wystarczy? - nie dzwoniła po nią by coś z tym wszystkich zrobiła. Sędzina była po prostu przerażona pierwszy raz w życiu i wydawało jej się, że zadzwonienie do Vi było najlepsze. Nie chciała denerwować i stresować córki, a Vanitas była kimś kto potrafił ją jakimś cudem uspokoić. Jakby nie było na tyle jej zaufała, że krążyły po dzielnicy cudów, a to już wiele. Ufała jej, chociaż głowa mocno podpowiadała, że to naprawdę zły pomysł. -Może potrzebowałam kogoś kto potrafi mnie uspokoić i przy kim czuję się bezpiecznie? - rzuciła wpatrując się w dłoń Vi, w której trzymała tą należącą do sędziny. Przeniosła wzrok na kobietę kucającą przed nią. Jak się Cait cieszyła na fakt iż ta jednak postanowiła odpowiedzieć na wiadomość i przyjechać. Uśmiechnęła się lekko. Może faktycznie potrzebowała swojej patologii? Szkoda tylko, że nie uważała za takową Vi. Dla niej była atrakcyjną i wartościową kobietą. -Nie cwaniakuj Irfy - rzuciła z rozbawieniem jednak zaraz zamilkła gdy odezwał się telefon kobiety. Nawet jeśli Hirsch nie chciała by kobieta robiła z tym cokolwiek. To nie do niej należało a do ludzi, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo sędziny, a których nie zdążyła poinformować. Najpierw musiała się uspokoić by móc przed wszystkimi udawać tą zimną sędzinę, której nic nie rusza. Wzrok Cait mówił nie zostawiaj mnie i jedynie uspokojenie przez Vi odrobinę pomogło. Spoglądała co jakiś czas kontrolnie na chłopaczka, który kręcił się nieopodal i chociaż nie do końca była przekonana czy to dobry pomysł zostawienie jej z dzieciakiem to jednak nie pozostało jej nic innego jak cierpliwie czekać na Vi.
Gdy ta ponownie się pojawiła Cait była wpatrzona w telefon przeglądając jakieś służbowe rzeczy na elektronicznej poczcie. -Wcale - może to z nerwów? Tak. Na pewno tak. Wyciągnęła rękę po jeden z kubków cicho dziękując za to wszystko. Troszczyła się o nią co było... dziwne, ale doprawdy mocno przyjemne. -Chwilowo możemy posiedzieć tutaj? Jakoś otwarta przestrzeń gdzie wszystko widać jak na dłoni mnie odrobinę uspokaja - nic nie mogło ich tutaj zaskoczyć. A potem? Potem pozwoli się zabrać w bezpieczne miejsce, poinformuje pracę, że nie pojawi się następnego dnia i chwilowo zniknie z radarów. Częściowo.

Vanitas Irfy

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Wyparcie. Jedyne uczucie, jakie widziała w jej spojrzeniu, oraz odczytywała w zachowaniu. Jakie, to trywialne. Widziała wiele razy te symptomy u innych ludzi. Parę lat temu widziała, to również u siebie samej, jednak spoglądanie w oblicze osoby będącej na swój sposób jej bliskiej sprawiło, że odruchowo przyłożyła kubek, do ust i upiła, z zawartości. Przyjemne ciepło wypełniło przełyk, a następnie żołądek. Jak nic naprawdę potrzebowała promili. Na trzeźwo nie potrafiła patrzeć. Irfy nie odpowiedziała na jej stwierdzenia. Przecież, co mogła powiedzieć? Niewiele. Odruchowo wykonała parę szybkich gestów, a dziecko do tej pory warujące w pobliżu odeszło. Nie było przecież już potrzebne. Nie w chwili gdy była ona tutaj. Jej małe stado miało przecież inne priorytety. Wiedziała, że kwestią czasu będzie pozyskanie informacji. Czasu, jaki będzie musiała przeznaczyć na reanimowanie czegoś, co było ważne w jej małym świecie, a o czym nigdy nie rozmawiały. Nie było przecież, o czym rozmawiać. Prawda?
-Gdy opróżnisz kubek, to zgłodniejesz- rzuciła, z zagadkowym uśmiechem malującym się na ustach w chwili gdy ponownie stanęła na lekko rozchylonych nogach wyciągając, ku niej dłoń w celu pomocy przy wstaniu. Musiała przecież spełnić jej prośbę, a to było równoznaczne, ze spacerem jaki je czekał. Plaża przecież była idealnym miejscem, by oczyścić umysł, ze wszystkiego, co w nim się kryło. -Wiesz, że teraz nie wymigasz się od treningu?- Oświadczyła, a raczej spytała gdy jej stopy dotknęły piasku, a myśli dryfowały w stronę jednej, rozmowy jakie kiedyś odbyły. Rozmów nawiązujących, do przeszłości kobiety. Irfy wiedziała, że wychowała się w miejscu, gdzie obowiązkową służbę wojskową przechodził każdy, jednak najwyraźniej trzeba będzie przeszkolić sędzinę w technikach walki ulicznej. -Przyda Ci się trochę brutalności- dodała, a w jej spojrzeniu ukryta została nuta rozbawienia, która spowodowana była dwuznacznością stwierdzenia. Przecież walki uliczne były brutalne, a zarazem nieprzewidywalne. Prawie tak samo jak walki toczone pomiędzy kochankami na innym bardziej przyjaznym polu. Pytanie brzmi, o jaki rodzaj brutalności chodziło Vanitas? W jej przypadku wszystko było możliwe, a każda ewentualność ewoluowała w jeszcze kolejne mroczne ścieżki. Jej udomowiona patologia planował, jak zagospodaruje wolny czas, który rozdzieli pomiędzy matkę, a córkę. Ostatnio przecież spędzała więcej czasu, z tą dwójką, zamiast skupiać swoją uwagę na tej prawdziwej rodzinie, od jakiej dziś odeszła bez słowa, gdy tylko dostała wiadomość. Porzuciła osoby, których zapach nosiła na sobie na rzecz tej jednej osoby, dla której tutaj była. Gdzieś w trzewiach czuła, że robi źle, odwracając się od rodziny, a z drugiej strony... Z drugiej strony miała ją. Kobietę kroczącą tuż koło niej. Pannę w potrzebie, a ona miała grać w tym przedstawieniu księcia bez konia? Najwyraźniej. -Jak tu spokojnie- podsumowała cały świat je otaczający w chwili gdy jej stopy zatrzymały się tuż przy krawędzi dzielącej wodę, od reszty świata. Powiedzieć, ze spokojnie w wykonaniu Vi jest niedopowiedzeniem, to jak nie powiedzieć nic. Irfy widziała spokój pomimo ludzi, towarzyszącym im na każdym kroku. Hałasu, krzyków głodnych dzieciaków, rozmów prowadzonych między spacerowiczami, odgłosami biegu tych nielicznych osób dbających, o swoje ciało i ducha. Gdzieś na granicy wzroku zauważyła osobę próbującą medytować, a może już po prostu spała? Sama nie miała pojęcia, jednak wszystko to było czymś, co uważała za spokój. Bez burd, krzyków rozwścieczonych ludzi, czy strachu o przeżycie. Inny świat, w jakim przyszło jej przebywać.
Caitlyn Hirsch

autor

-

Awatar użytkownika
46
0

sędzia

King County District Court

sunset hill

Post

Robiła wszystko pod wpływem emocji. Ucieczka, telefon, przyjazd tutaj. Normalny człowiek pewnie zadzwoniłby na policję, pewnie dostałaby dodatkową ochronę, ale nie... ona wolała uciec na plażę i zadzwonić po Vi. Nie chciała jej przeszkadzać, przecież ich relacja i tak była dziwna i same jej nie potrafiły wyjaśnić a jednak o pierwszej osobie o jakiej sędzina pomyślała była właśnie Irfy. Ona jej pomoże, ona ją obroni, a przynajmniej tak jej się wydawało w tym momencie. Zresztą w momencie kiedy ta przyjechała momentalnie Hirsch poczuła się lepiej i odrobinę bezpieczniej.
-Skąd ta pewność, że zgłodnieje. Zapomniałam już z czym tak naprawdę wiąże się mój zawód - westchnęła ciężko. Uchwyciła dłoń towarzyszki by się podnieść i zaraz upiła kilka łyków napoju przyniesionego przez jej patologię. Już od tak dawna nie miała do czynienia z faktycznym zagrożeniem, że poczuła się zdecydowanie za pewnie i w tym momencie mogła mieć pretensje jedynie do siebie. W przeszłości przecież miała już do czynienia z takimi ludźmi. Musiała się posiłkować dodatkowymi ochroniarzami bez których nie ruszała się z domu.
-Jesteś pewna? Nawet jeśli uśmiechnę się uroczo? - spytała z nadzieją w głosie. Wiedziała jak się bronić. Przeszła wojskowe szkolenie, które było narzucone przez obowiązkową służbę wojskową. Jednak to było bardzo dawno temu. Czasy zamierzchłe o których Caitlyn nie zamierzała rozmawiać tak naprawdę. Nie skomentowała faktu, że przyda jej się trochę brutalności, bo w tym momencie jej myśli poleciały w zupełnie w innym kierunku niż powinny. Przecież jeszcze jakiś czas temu mało nie straciła życia, a teraz? Obecność Vanitas jednak sprawiała, że jej myśli pokopytkowały w nieodpowiednie strony. Aż się zrugała w myślach za to.
Przez moment szły w ciszy delektują się spokojem okolicy i szumem wody. -Lubię takie miejsca - gdzie można było się po prostu oddać własnym myślom i nie zwracać uwagi na otaczający je świat. Dlatego też przecież wybrała się z córką za miasto wynajmując domek w lesie gdzie obie mogły po prostu odpocząć od zgiełku wielkiego miasta. -Przepraszam, że oderwałam Cię od wszystkiego. Nie wiedziałam co robić - jeszcze raz przeprosiła za swoje zachowanie. -Jeśli nie masz jakiś ważnych rzeczy do zrobienia... chciałabyś może zabrać mnie gdzieś w bezpieczne miejsce albo pojechać do mnie i spędzić chociaż wieczór? - to było okropnie głupie, ale naprawdę obawiała się, że tych dwóch z dzisiaj zwoła ziomków i mogą jej zrobić nalot na dom.

Vanitas Irfy

autor

-

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Vanitas była prosta kobietą. Nie ukończyła wielkich szkół. Nie miała za sobą lat nauki, czy wielu pieniędzy. Od dziecka musiała wywalczyć wszystko dla siebie. Nawet teraz każdy dzień był dla niej walką, o to by wydrzeć choć chwilę normalności od świata. Jednak mimo wszystko była tu i teraz, z kobietą na jakiej jej zależało, a do czego nie mogła przyznać się nawet samej przed sobą. -Mną się nie przejmuj- przerwała milczenie tym prostym stwierdzeniem. Przecież jej życie nigdy nie należało, do niej samej. Zawsze gdzieś w oddali był ktoś inny. Siostra, dzieciaki, przeszłość, złe wybory, czy walki. Zawsze miała swój cień niezależnie od tego jak bardzo uciekała przed światem. Była, a jednocześnie nie należała, do niego pomimo własnej obecności. -Mogę Cię gdzieś zabrać... jednak miejsce, to nie należy do bezpiecznych, o ile zapuszczasz się tam sama.- Wyjaśniła, z zagadkowym uśmiechem malującym się na jej zatroskanym obliczu. Najwyraźniej już wiedziała, gdzie ją zabierze, a co najważniejsze co zrobi. Jej myśli płynęły szybko i analitycznie. Przede wszystkim musiała zagwarantować jej bezpieczeństwo, a później dopaść tego kto jej zrobił krzywdę. Nic więcej. Bez większych przemyśleń, problemów, czy hormonów. Była przecież starą kobietą. Przez wiele lat musiała martwić, się o innych więc i w tym przypadku wiedziała, co musi zrobić. Jej własne uczucia, czy emocje grały drugą role. -Chodź- Powiedziała jedynie chwytając jej dłoń, dzięki czemu pozwoliła sobie na podejmowanie decyzji za dwie, a nie jedną osbę. Musiała ją gdzieś zabrac. teraz, natychmiast.
2xz/t

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Discovery Park”