WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

veronica & christopher, swedish hospital, 2015r.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
43
188

anestezjolog

Swedish Hospital

belltown

Post

Ryzyko przeprowadzenia tego typu operacji było wszystkim dobrze znane, a jednak cały zespół na bloku od samego rana był w bojowym nastroju pełnym energii i optymizmu, jakby wszyscy spodziewali się opuścić salę z tarczą, nie na tarczy.
Po pierwszych sześciu godzinach operacji sytuacja prezentowała się jeszcze stabilnie.
Po kolejnych czterech godzinach nerwowa atmosfera złowróżbnego końca zabiegu zaczęła udzielać się wszystkim znajdującym się w sali operacyjnej, włącznie z sanitariuszem, który przyniósł z pośpiechu kolejną torebkę z krwią do przetoczenia.
W dwunastej godzinie to już nie była operacja korekcji wady, a intensywna walka o życie dziecka.
W trzynastej godzinie operacji dziewczynka zmarła.
Christopher zerknął na duży zegar analogowy wiszący na ścianie i z dokładnością do jednej minuty przeczytał na głos godzinę zgonu, aby pielęgniarka anestezjologiczna mogła odnotować ją w dokumentacji medycznej. Były to ostatnie słowa, jakie padły na sali operacyjnej, gdy każda osoba z personelu wracała do swoich obowiązków w ciszy i z tym samym dławiącym gardło poczuciu rozczarowania, niesprawiedliwości oraz głębokiego smutku.
Wyszedł z sali pooperacyjnej jako jeden z ostatnich, pomagając sanitariuszom wywieźć łóżko z ciałem operowanej dziewczynki do windy, która miała zaprowadzić ją prosto do kostnicy w piwnicach. Stał na korytarzu dopóki drzwi windy nie zamknęły się za plecami sanitariusza i przez chwilę jeszcze patrzył się tępo przed siebie czując wszechogarniające otępienie i brak sił, aby ruszyć dalej.
Krok do przodu. Pierwszy, drugi, dwunasty, dwieście siedemdziesiąty czwarty…
Zbliżała się północ, kiedy wrócił na blok z kubkiem kawy, pchając metalowy wózek na kółkach ze sprzętem medycznym ze sterylizatorni. Czekał go jeszcze nocny dyżur, a wolał być przygotowany i nie czekać na paniczne szukanie sprzętu, kiedy ten był najbardziej potrzebny. Segregowanie w szafkach nie należało do jego obowiązków, ale było sposobem na wyciszenie myśli po intensywnym i przygnębiającym dniu. O tej porze nie spodziewał się nikogo w gabinecie zabiegowym, więc wszedł do środka z impetem, szeroko otwierając drzwi i na totalnym odruchu sięgnął ręką do włącznika światła. Dopiero gdy duża przysufitowa lampa oświetliła pomieszczenie, dostrzegł postać kulącą się na kozetce lekarskiej.
Christopher westchnął, ale było za późno, żeby się wycofać.
Nie był w nastroju do rozmów, ale po dzisiejszym dniu chyba nikt nie był, szczególnie Veronica. Od kiedy pracował w tym szpitalu, niewiele było zgonów w trakcie operacji na bloku dziecięcym. A ten był pierwszym od trzech lat.
Co oznaczało, że był pierwszym tak poważnym zgonem dla Veroniki Gallagher.
Myers ponownie westchnął, a przed oczami stanęła mu pierwsza osoba, której nie był w stanie uratować mimo najszczerszych chęci i podejmowania coraz bardziej desperackich działań.
Podszedł bliżej i wyciągnął papierowy kubek z gorącą jeszcze kawą w stronę dziewczyny, po czym sam usiadł niedaleko i oparł się zmęczonymi plecami o ścianę.
Nie było dobrych słów do powiedzenia w tym momencie, a z doświadczenia wiedział, że czasem milczenie pełne zrozumienia było skuteczniejszym lekarstwem niż gadanie dla samego gadania, a Myers nigdy nie był dobry w pocieszanie. Tak naprawdę sam nie potrafił znaleźć słów, które uspokoiłyby jego własne zszargane nerwy. Mógł jednak zrobić coś, czego nie robili nigdy inni lekarze, z którymi współpracował.
Przyznać się do tego, co sam czuł.
- Przed operacją narysowała mi długopisem na dłoni serce - to mówiąc spojrzał w dół na wewnętrzną stronę lewej dłoni, a palcem wskazującym prawej ręki narysował na środku duże serce, mniej więcej odwzorowując to, które zrobiła tam kilkanaście godzin wcześniej dziewczynka. - Kazała mi pilnować tego serca przez całą operację, aby mogła je odebrać, jak już się obudzi. - Uśmiechnął się lekko przypominając sobie determinację w głosie dziewczynki, gdy przekazywała w jego ręce swoje serce. Miejsce, w którym znajdowały się kontury kształtu zamrowiły nieprzyjemnie i Myers musiał rozmasować je palcem, żeby pozbyć się tego irytującego wrażenia.
- Zniknęło, gdy umyłem ręce jeszcze przed wprowadzeniem jej do znieczulenia - kontynuował nie patrząc na Veronicę, jakby wcale nie zamierzał jej tym pocieszać, a w ten sposób sam radził sobie ze stratą dziewczynki, która - gdyby operacja się powiodła - mogłaby przeżyć jeszcze kilka wspaniałych lat. - Na logikę wiem, że nie umarła przez to, że zmyłem to serce. Ale nie mogę pozbyć się z głowy tej cholernie upierdliwej myśli, czy przeżyłaby, gdybym zamiast długopisu dał jej marker permanentny. - To było absurdalne. I każdy - nawet szaleniec - przyznałby mu rację. To był tylko rysunek zrobiony długopisem. Nie miał szans przetrwać przez cały zabieg pod lateksowymi rękawiczkami.
Dla niego była to jednak niedotrzymana obietnica.
- Nie mogę przestać myśleć, że to moja wina - powiedział wreszcie na głos to, co chodziło za nim przez ostatnie godziny, a co racjonalna strona jego osobowości próbowała usilnie odepchnąć i dopiero wtedy obrócił głowę w stronę Gallagher, jakby w ten nieco pokraczny sposób chciał jej przekazać, że rozumie, co może teraz czuć ona - asystująca do tak trudnej operacji na tak wczesnym etapie swojej kariery zawodowej.

Veronica Myers

autor

-

Awatar użytkownika
35
167

chirurg dziecięcy, opiekun rezydentów

swedish hospital

belltown

Post

Światło, które nagle rozświetliło salę zabiegową sprawiło, że Veronica automatycznie zamknęła oczy, przykrywając je po chwili dłońmi. Właściwie ile siedziała w tych ciemnościach? Ile czasu minęło od zakończonej operacji? Dawno skończyła dyżur. Inni rezydenci bawili się dzisiaj na urodzinowej domówce a ona nie potrafiła się stąd ruszyć. Była jak sparaliżowana, jakby jej ciało odmówiło posłuszeństwa. Utknęła tutaj. Ze swoimi myślami, analizowaniem każdego kroku podczas operacji i… wyrzutami sumienia. Kilka razy zdążyła w głowie powtórzyć wszystkie kroki. Wszystko zrobili książkowo. Wszystko! Nikt nie popełnił błędu, dziewczynka była na tyle silna by tą operację przeżyć a jednak przeraźliwy pisk aparatury oznaczającej zgon pacjenta wciąż dźwięczał w jej uszach. Dlatego właśnie dłonie z oczu przeniosła na uszy by chociaż na chwilę zagłuszyć ten dźwięk. Jej wzrok ponownie przyzwyczajał się do światła i chociaż już nie płakała, jej policzki wciąż mokre były od łez.
Nie miała ochoty na rozmowy. Jedyne co chciała zrobić to schować się przed całym światem i wyrzucić z głowy wydarzenia ostatnich godzin. Rozmawiała z nią przed operacją. Clara chciała tak bardzo pojechać do wesołego miasteczka jak wszystkie inne zdrowe dzieci. Miała przed sobą całe życie a zamiast tego… Aż zagryzła dolną wargę by znów się nie rozpaść na miliony kawałków. Gorsze od pozostawienia ciała tej małej dziewczynki na stole operacyjnym (chociaż wciąż czuła krew spływającą po jej rękach gdy tak desperacko próbowali utrzymać ją przy życiu) była rozmowa z jej matką. Przez jej przeraźliwie bolesny płacz nie będzie w stanie zasnąć przez najbliższe dni. Za każdym razem jak zamykała oczy miała wrażenie że wraca do tego horroru.
– Słyszysz jak głupio to brzmi? – wymsknęło jej się zanim zdążyła ugryźć się w język. To już nawet nie chodziło o to, że nie miała ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Christopher Myers był ostatnią osobą od której chciała słuchać pouczenia. Nigdy nie był dla rezydentów miły. I cholera, ale Veronica to szanowała. Zmuszał swoich uczniów do jeszcze cięższej pracy, która była potrzeba by stać się lepszym lekarzem. Ale w tym momencie tego nie potrzebowała. Ani rozmowy ani tego, że dokładał jej swoje poczucie winy. I bez tego czuła się fatalnie. – Wszystko zrobiliśmy dokładnie jak powinno to być… - zaczęła wymieniać po kolei wszystkie etapy operacji. Znała je na pamięć. Każdy lekarz je znał, więc co poszło nie tak? Ona tego nie wiedziała, więc może znajdzie się ktoś kto odpowie na dręczące ją pytania? – Co zrobiliśmy źle… Co ja zrobiłam źle… - szepnęła prawie niedosłyszalnie, bo chociaż tylko asystowała bardziej doświadczonym lekarzom to czuła się tak samo mocno odpowiedzialna za małą pacjentkę. Nie raz słyszała, że nie wszystkich da się uratować, ale to była jej pierwsza strata. Pierwszy raz widziała wykrwawiające się dziecko. Żadna ilość pompowanej krwi nie była w stanie zastąpić tego ubytku a oni nie zdążyli znaleźć źródła krwawienia. Czując taką bezsilność uderzyła pięścią w leżącą na kozetce poduszkę, ale to wcale nie pomogło jej wyrzucić z siebie całej złości. Miała ochotę krzyczeć. Albo coś zdemolować. Albo jedno i drugie. Zamiast tego zdjęła ze swoich ramion fartuch ze swoim nazwiskiem i cisnęła nim przez całe pomieszczenie. – Może się do tego faktycznie nie nadaje – stwierdziła na głos, bo mogła nauczyć się wszystkiego, ale nie odporności na stratę pacjentów. Na to był zbyt wrażliwa.

Christopher Myers

autor

-

Awatar użytkownika
43
188

anestezjolog

Swedish Hospital

belltown

Post

Co ja zrobiłam źle…
O tym właśnie mówił przytaczając przykład z narysowanym sercem i obwinianiem samego siebie, ale w tym stanie Veronica tego nie rozumiała, a jej reakcja tylko rozdrażniła Chrisa, który momentalnie się wycofał, rozsiewając wokół siebie wrócą aurę. Nie była wyjątkowa! Każdy z członków zespołu zadawał sobie dokładnie te same pytania. Co poszło źle? Co można było zrobić lepiej? Może gdyby zastosować tę drugą technikę zabiegu, jej rezultat byłby pomyślny? Może za długo zwlekałem z podjęciem decyzji o odstąpieniu kontynuacji zabiegu? Może gdybym wcześniej postawił granicę, udałoby się ustabilizować jej stan i podjąć próbę powtórzenia zabiegu w najbliższym możliwym terminie? Czy jeszcze się do tego nadaję…?
Wszyscy - od instrumentariuszki po doświadczonego szefa oddziału chirurgii dziecięcej - dzisiaj myśleli to samo.
Ale skoro ona zadała pytanie na głos, Christopher - po jej chamskim pytaniu - dał sobie prawo do udzielenia odpowiedzi: - Gdzieś koło trzeciej godziny zabiegu wyślizgnął ci się hak przy trzymaniu jelit, przez co Horowitz zgubił tętnicę nasilając krwotok - pierwszy z błędów, jakie dostrzegł w trakcie tej kilkunastogodzinnej operacji i wytknął go profesjonalnie, lecz bez skrupułów. - Na krótko przed wycięciem zmiany za szybko zacisnęłaś narzędzie na tętnicy i za długo bawiłaś się z elektrodą do przyżegania, co zwiększało ryzyko niedokrwienia narządu. Nie mówiąc o upuszczeniu igły przy szyciu naczyń - dodał po krótkim namyśle. Żaden z tych błędów nie przyczynił się bezpośrednio do zgonu dziewczynki. Czy potrafiłby wskazać błąd krytyczny, który do niego doprowadził? Nie. Tak samo jak pozostali członkowie zespołu. To się stało. Ryzyko było ogromne. Bez operacji przeżyłaby nie dłużej niż kilka tygodni.
Ale tego nikt nie chciał słyszeć, gdy w głowie kotłowało się pytanie co ja zrobiłam źle. A Christopher po pierwszym policzku był już zirytowany i zmęczony psychicznie i fizycznie, a gwałtowna reakcja dziewczyny jeszcze bardziej go rozdrażniła, jakby swoim zachowaniem Gallagher kradła wszystkim innym prawo do przeżywania śmierci dziewczynki.
- Może się nie nadajesz - wzruszył ramionami potwierdzając jej słowa, po czym sięgnął po wzgardzoną przez Veronicę kawę i upił kilka łyków. Starał się nie patrzeć na rzucony na podłogę fartuch, ale zerkanie kątem oka było silniejsze od niego. - W tym momencie Horowitz przegląda nagranie z przebiegu operacji szukając momentu, w którym można było zatrzymać zabieg bez utraty dziewczynki. Murray przeszukuje ogólnoświatowe publikacje naukowe i jutro przedłoży na biurko dyrektora wniosek o zakup nowej aparatury, która pozwoli uniknąć podobnych zdarzeń w przyszłości. Helen, instrumentariuszka, uzupełnia protokoły z użytego sprzętu i zastanawia się, jak usprawnić logistykę na sali operacyjnej, aby jeszcze bardziej ułatwić dostęp do narzędzi i leków ratujących życie. - A ja chcę uzupełnić braki w szafkach, żeby nic nie mogło mnie zaskoczyć, gdy przywiozą mi kolejnego umierającego pacjenta.
Nie wytrzymał.
Odstawił kawę na bok, wstał z kozetki, a przechodząc obok Gallagher rzucił jej spojrzenie spod byka. Po kilku krokach podniósł rzucony przez nią fartuch. Odruchowo go strzepnął, jakby chciał naprostować zagniecenia, po czym odwiesił go na wieszak stojący przy drzwiach.
Zagarniając bliżej siebie stolik ze sprzętem obrócił głowę, spojrzał jej w oczy, przesunął spojrzeniem po jej ciele od głowy do nóg i z powrotem, ponownie nawiązując kontakt wzrokowy.
- A jeśli tak zamierzasz sobie radzić ze stratą - która jest wpisana w ten zawód - i zamiast kierować się dobrem przyszłych pacjentów, myślisz tylko o sobie, może faktycznie się nie nadajesz - powtórzył chłodno, z ironią, zabierając się z frustracją za zbyt energiczne przenoszenie sprzętu z wózka do odpowiednich szafek i szuflad. Był mocno zirytowany, zmęczony ciężkim dniem, zły na siebie, że dał się wciągnąć w tę rozmowę, zamiast zostawić niewdzięczną dziewuchę samą ze swoją złością czy poczuciem straty - Christopher już nie był tego pewien, co nią kierowało, bo dziewczyna miotała się nie wiedząc chyba sama ze sobą, czego w ogóle chciała.

Veronica Myers

autor

-

Awatar użytkownika
35
167

chirurg dziecięcy, opiekun rezydentów

swedish hospital

belltown

Post

Nie mogła przewidzieć, że Christopher tak dosłownie potraktuje jej pytania, które tak naprawdę zadawała sobie od godziny. Co mogła zrobić lepiej, gdzie popełniła błąd? Nie była doskonała. Wiedziała to i ona i lekarz prowadzący operację. Veronica dopiero się uczyła, miała prawo popełniać błędy, ale wciąż nie uważała że akurat one miały jakikolwiek wpływ na końcowy wynik operacji. Zresztą czy było to ważne? Co by teraz sobie nie powiedzieli nie wróci życia tej dziewczynce.
Dlatego nic nie odpowiedziała.
Całe jej ciało aż kipiało złością, ale powstrzymała się przed jakimkolwiek komentarzem w stronę starszego lekarza. A wszystko dlatego że miał rację. Cholera, miał rację dostrzegając i przede wszystkim wytykając jej wszystkie pomyłki. Jej spojrzenie złagodniało. To była jedyna reakcja na jego słowa. Chłodna postawa mężczyzny pomogła jej odzyskać zdrowy rozsądek.
– Może się nie nadaje… – powtórzyła ponownie za nim, jednak znacznie ciszej niż poprzednio. Tym razem w jej głosie można było odnaleźć spokój. Nie mówiła poważnie, każdy kto z nią współpracował od razu zaprzeczył by tym słowom. Bo jeśli ona się nie nadawała to kto? To była jej pierwsza strata tak małego pacjenta. A to bolało i odbijało trwały znak na jej duszy. Veronica była pewna że nigdy nie zapomni tego dnia. Nigdy.
– Czy bywa łatwiej? Czy w ogóle da radę zbudować wokół siebie taki mur by wyjść z sali operacyjnej i po prostu wrócić do swoich obowiązków? Do swojego normalnego życia? – jego postawa wciąż była chłodna, może nawet wyczuwała w nim irytację, ale może to był jego sposób jak po takiej stracie zachować normalność? Zazwyczaj tak się odnosił do wszystkich rezydentów. Chłodno ale konkretnie, i to zawsze w nim podziwiała.
Wzdychając ciężko zeszła z kozetki i bez słowa ruszyła w jego stronę. Musiała się czymś zająć i czy Chris tego chciał czy nie, zamierzała mu pomóc w porządkowaniu asortymentu. Nie miała w tym momencie lepszego pomysłu. Wyjście na domówkę wcale nie poprawiłoby jej samopoczucia. Samotne siedzenie w domu również. Także w milczeniu segregowali medyczne narzędzia, odkładali je do odpowiednich szafek i chociaż czuła że to strata czasu, przestała ciągle myśleć o zakrwawionym, martwym ciele dziewczynki na operacyjnym stole.
– Dlaczego nie chirurgia? – pierwszy raz od kilku minut spojrzała w jego oczy. Nie uważała że anestezjologia jest gorszym kierunkiem a lekarze wybierający tę specjalizację mają niższe ambicje. Szanowałam jego pracę. Chwilami była ona nawet bardziej odpowiedzialna niż samo wykonanie prostej operacji. – Jesteś bardzo spostrzegawczy, masz dużą chirurgiczną wiedzę. Nie brakuje Ci skalpela? – ona sama nie wyobrażała dla siebie innego kierunku. Co prawda długa droga przed nią zanim stanie do samodzielnej operacji, ale już teraz była pewna swojego wyboru. Nie mogłaby bezczynnie stać, ona musiała działać. Dosłownie.
Uzupełniając kolejną szufladę wyciągnęła ręce do góry, by sięgnąć z wyższych półek zaklejony jeszcze karton z bandażami i opatrunkami, i aż jęknęła czując promieniujący ból od kręgosłupa aż do ramienia, za który się złapała. Dyżur był długi. Wielogodzinną operacja dała jej w kość i dopiero poczuła tego skutki.
Nie chciała jednak kolejny raz pokazać swojej słabości. Nie przy nim. Także zaciskając zęby sięgnęła ten cholerny karton i przenosiła opatrunki do podręcznego wózka z narzędziami. Z każdym kolejnym krokiem i ruchem ciała czuła kłujący ból w plecach i nawet dyskretne ich rozciąganie nie przynosiły już ulgi.

Christopher Myers

autor

-

Awatar użytkownika
43
188

anestezjolog

Swedish Hospital

belltown

Post

W gruncie rzeczy Christopher nie zgadzał się ze stwierdzeniem, jakoby się nie nadawała. Zdążył zaobserwować sposób pracy Gallagher, jak rzetelnie podchodziła do swoich obowiązków i to, jak odnosiła się do małych pacjentów, ich rodziców, personelu. Myers od lat wpajał studentom, że umiejętności miękkie i komunikacja z pacjentem są połową sukcesu terapeutycznego, bez względu na wykonywaną specjalizację.
Po prostu wkurwiało go, kiedy ludzie użalali się nad sobą, zamiast przekuć słabości w siłę. A to właśnie w momentach najbardziej bolesnych strat człowiek uczył się najwięcej. Nawet jeśli błąd był gorzki i trudny do przełknięcia.
Po latach wciąż tak samo, dlatego pokręcił głową przecząco w odpowiedzi na wszystkie trzy pytania i pozwolił ciszy trwać, jakby mogła w niej roztopić się cała frustracja, bezradność, złość, niesprawiedliwość, jakie towarzyszyły im obojgu w związku z finałem operacji, jakiego żadne z nich nie chciało doświadczyć.
Nie przerywał milczenia nawet wtedy, kiedy Veronica dołączyła do niego w wykładaniu sprzętu. Nie tłumaczył jej niczego. Każda szuflada była podpisana. Wystarczyło tylko uzupełniać braki odpowiednimi przedmiotami.
- Mam dużą wiedzę w wielu dziedzinach, nie tylko chirurgii - odparł wymijająco - acz bez wywyższania się - tonem ucinającym dalsze dywagacje w kwestii wyboru specjalizacji. A skoro nie chciał rozmawiać o sobie, zastosował strategię odwracania kota ogonem i skupił się na tym, co dotyczyło konkretnie samej Gallagher.
- Wiesz, nad czym musisz popracować? - zapytał wycofując się nagle za jej plecy, kiedy wypakowywała kolejną porcję sterylnie zapakowanych gazików do dużej szafy obok drzwi. - Nad pracą w zespole, gdzie proszenie o pomoc kogoś specjalizującego się w określonej dziedzinie, nie jest uznawane za brak profesjonalizmu - rzucił z przekąsem, po czym lewą ręką z zaskoczenia ustabilizował jej lewy bark, żeby się nie szarpnęła, a chwilę później bez żadnego ostrzeżenia wbił mocno kciuk między jej łopatki, nieco bocznie od samego kręgosłupa, jednak bardzo blisko kości, aby jak najbardziej rozbić zgromadzone w mięśniach i ścięgnach napięcie siłą i bolesnością wbijanego palca, który najpierw powędrował w górę, ku szyi i ramionom, aby zaraz później zjechać niżej, wzdłuż odcinka piersiowego kręgosłupa, cały czas z tym samym mocnym wbijaniem się w ciało i mięśnie.
- Szewc bez butów chodzi, hę? - zagaił z uśmieszkiem satysfakcji odchylając lekko głowę, żeby spojrzeć na jej profil schowany za rozpuszczonymi włosami i powtórzył tę samą czynność na drugą stronę - stabilizacja prawego barku prawą ręką, wbicie kciuka symetrycznie do pierwszej strony i wędrówka po kościach i mięśniach. - Zanim zaczniesz łykać leki przeciwbólowe albo pójdziesz do fizjoterapeuty, polecam wybrać się na siłownię i wzmocnić mięśnie grzbietu, obręczy barkowej i biodrowej. O ile oczywiście planujesz jednak zostać przy tym zawodzie - nie krył złośliwości przeplecionej między jakże mądre rady. - Ruszasz się trochę pomiędzy dyżurami? - dopytał tak, jakby była jego pacjentem. Tym razem objął palcami jej klatkę piersiową po obu stronach dolnych żeber, a kciukami przejechał po obu stronach kręgosłupa niżej od odcinka piersiowego, cały czas z tą samą siłą naciskając skórę i mięśnie, aby mocnym bodźcem wywołać paradoksalny efekt rozluźnienia. - Robi to dobrze nie tylko dla ciała, ale i dla głowy - dodał już z większą powagą, tak w nawiązaniu do jej pytania o budowanie muru pozwalającego powrócić do normalności i skupił się szczególnie na lędźwiowym odcinku kręgosłupa, który przy tak długich operacjach dostawał w kość nie mniej niż odcinek piersiowy.
Był przecież anestezjologiem. Jego pracą było niesienie ulgi w bólu

Veronica Myers

autor

-

Awatar użytkownika
35
167

chirurg dziecięcy, opiekun rezydentów

swedish hospital

belltown

Post

Zaskoczył ją. Chociaż pewnie w innych okolicznościach szybciej zdałaby sobie sprawę z jego nagłym pojawieniem się za jej plecami. Teraz zrzucała to na zmęczenie po wielogodzinnym dyżurze i zamyślenie. Skoro Christopher odpowiadał na jej wcześniejsze pytania tak zdawkowo nie zamierzała kontynuować rozmowy na siłę. Oboje potrzebowali wyciszenia. Każdy ze stratą radził sobie na swój sposób, więc jeśli chciał milczeć to właśnie to uszanowała.
A jej pozorny spokój zburzył w ułamku sekundy gdy tak pewnie złapał jej bark. Chciała protestować. Nie tylko broniąc się przed kolejnymi bolesnymi uciskami, ale przed tym że nie potrafi pracować w zespole. Potrafiła. Ale z proszeniem o pomoc faktycznie bywało różnie. Do tego trzeba było pokory a Veronica bywała zbyt ambitna by przyznać się do swojej niewiedzy czy problemów.
– Sadyzm to też Twoja dziedzina? – z początku każdy jego dotyk sprawiał jeszcze większy ból ale im dłużej się nad nią "znęcał" tym czuła coraz większą ulgę. Mięśnie po pierwszych protestach zaczęły się rozluźniać a na jej twarzy pojawiła się ulga. Dotyk, który nie miał w sobie nic dwuznacznego i nieprofesjonalnego, okazał się niezwykle przyjemny. Przymknęła nawet na chwilę oczy starając się za żadne skarby świata nie dać mu tej cholernej satysfakcji z tego jak jej ulżył w cierpieniu.
– Znam przyjemniejsze sposoby by zadbać o ciało i głowę… - jego dłonie dokładnie wiedziały co robić, więc skupiając się wyłącznie na nich, nie zdała sobie sprawy jak jej kolejne słowa zabrzmiały… nieprzyzwoicie. W dodatku jego dłonie tak silnie obejmowały jej talię a ona sama była prawie "zakleszczona" między szafą z medycznymi przyborami a jego ciałem. Nie spodziewała się że właśnie przy nim poczuje taką tęsknotę za męskim dotykiem.
Rezydentura kosztowała ją wiele. Samo dojście tutaj wymagało nie tylko nakładów finansowych ale także wyrzeczenie się prywatnego życia. Udało się. Była jedną z tych szczęśliwych osób które zostały przyjęte do najlepszego szpitala w tym stanie. Jednak jej cel był jasny: chciała tu pracować na stałe, a żeby do tego dojść musiała starać się bardziej. Bardziej niż pozostali. I dlatego zamiast bawić się z rówieśnikami pracowała ponad siły biorąc operację zaraz po dyżurze.
Sama nie wiedziała co nią kierowało. Christopher Myers ani razu nie wysłał jej żadnego sygnału, ani razu - nawet podczas tego masażu - nie przekroczył granicy profesjonalizmu. Tylko równocześnie czując rosnące napięcie między nimi podsumowane jej śmiałym podtekstem, nie odsunął się. Wiedziała że jest lekarzem a ona rezydentką, wiedziała że ma żonę a jednak nie posłuchała zdrowego rozsądku i położyła swoją dłoń na jego. Co nie było trudne gdyż cały czas obejmował jej talię.
– Próbowałeś w ten sposób ukoić ciało i natrętne myśli? – a przecież mogła zagwarantować mu jedną chwilę gdy na pewno nie będzie myślał o nieudanej operacji, pracy czy innych pacjentach. A zmęczone ciało odczuwać będzie jedynie przyjemne bodźce. Skąd odnalazła w sobie tę pewność siebie by odwrócić się i bezczelnie na niego spojrzeć? Nie miała pojęcia. Jednak jej spojrzenie zmieniło się w przeciągu tych kilku minut gdy zdecydowała się przełamać pewną barierę. Mogła źle zinterpretować sytuację, i szczerze, zupełnie się tym nie przejmowała. Przeszła już dzisiaj tak dużo, że przestała myśleć o konsekwencjach swoich działań. Chciała tylko zapomnieć. Na chwilę zapomnieć o swoim życiu.
– W końcu jesteś tu by mnie uczyć… – uśmiechnęła się bezczelnie, pierwszy raz odkąd spotkali się w tej sali. – Więc ucz mnie – tym razem nieco bardziej prowokacyjnie spojrzała w jego oczy i jakby tego było mało, złapała dłońmi za swoją szpitalną, granatową koszulkę i jednym ruchem zdjęła ją przez głowę.

Christopher Myers

autor

-

Awatar użytkownika
43
188

anestezjolog

Swedish Hospital

belltown

Post

Skupiony na odpowiednich punktach mięśniowych przy wykonywaniu swojej pracy, Christopher uniósł lekko kącik ust w czymś na kształt uśmiechu, gdy Veronica pośrednio nazwała go sadystą. Dzisiaj zadawany ból miał przynieść poprawę terapeutyczną. Christopher wiedział, co robi. A Veronica nie musiała mówić na głos, jaką ulgę odczuła pod wpływem jego działań. Ciało i rozluźniające się mięśnie zdradzały więcej niż słowa.
Szczególnie te o nieadekwatnym do sytuacji zabarwieniu, jakie absolutnie nigdy nie powinny paść z ust ani jednego, ani drugiego.
Drugi kącik ust powędrował ku górze, a Myers w duchu cieszył się, że Veronica nie może tego zobaczyć. Nie cofnął się jednak. Nie lubił niedokończonej pracy.
- Ból też może dać przyjemność. A żeby było przyjemniej, muszę go czasem… wywołać - na to słowo jeszcze mocniej zaparł się palcami o jej żebra, aby jeszcze mocniej wbić kciuki w obolałe mięśnie. W jego wykonaniu ukryty podtekst, do którego Veronica sama go sprowokowała, nie był aż tak wulgarny, jak można się było spodziewać, bo jego intonacja nie sugerowała nic nieprzyzwoitego. Tak samo jak ruchy dłoni, którymi precyzyjnie wodził po jej ciele, aby przynieść ulgę obolałym mięśniom.
Coś się jednak zmieniło po jej słowach. Christopher nie wiedział, co takiego, ale zawahał się, kiedy miał zejść ze swoim masażem jeszcze niżej odcinka lędźwiowego, który powinien być kontynuowany nawet do kości krzyżowej…
I to był ten moment, który zaważył o jego losach, gdy nagle poczuł jej dłoń na swojej dłoni i padło pytanie, od którego zrobiło mu się cieplej. Nie odpowiedział; milczał nawet kiedy wreszcie stanął twarzą w twarz z młodą kobietą.
Która chwilę później była już prawie półnaga od pasa w górę…
W pierwszym odruchu przycisnął dłonią drzwi wejściowe, aby nikt nie mógł wejść do środka i zobaczyć tej sceny. Miał w sobie wystarczająco dużo klasy i szacunku do kobiety, aby cały czas niezłomnie patrzeć jej w oczy, nawet po tym, kiedy zdjęła górę od medycznego scrubsa. Christopher latami budował swoją reputację, a podobny wybryk mógłby położyć się cieniem na jego karierze.
- Nie to miałem na myśli mówiąc o nauce pracy w zespole - nie były to może najbardziej bystre słowa, jakie mógł wypowiedzieć w tej sytuacji, ale był zmęczony po całym dniu pełnym trudnych wrażeń, choć w głębi ducha sam doskonale zdawał sobie sprawę, jak marne i żałosne jest to usprawiedliwienie. Jednak nie ruszył się z miejsca ani do przodu, ani do tyłu, choć powinien stanowczo zaprotestować. Oburzyć się. Odwrócić się, kazać jej się ubrać i wyjść stąd jak najszybciej. A zamiast tego… - To nie jest dobry pomysł. Ktoś może wejść.
I to miał być argument?! Wymówka, która mogłaby powstrzymać kogokolwiek w środku nocy, kiedy nocna zmiana spała na oddziale, jeśli nie było wezwania do pilnej operacji? Miał przecież żonę! Którą podobno nawet kochał! Podobno
To był zły moment na podobny ruch ze strony Gallagher. Padł na podatny grunt, gdy w jego głowie od miesięcy czaiło się tyle wątpliwości, a możliwość wykorzystania okazji, jaka mogła się prędko nie powtórzyć, była zbyt kusząca… tak, Veronica wybrała cholernie zły moment na manifestację swoich potrzeb seksualnych oraz obranie go za narzędzie do wyzwolenia wewnętrznych frustracji.
A może przez to był tak idealny?
Przełknął ślinę, bo choć nagość była dla niego chlebem powszednim, tak był również facetem, który po prawie dwudziestu godzinach pracy na pełnych obrotach nie miał nad sobą tak dużej kontroli, jak w bardziej sprzyjających okolicznościach.
Ale był też anestezjologiem. Jego pracą - oprócz niesienia ulgi w bólu - było także znieczulanie
A Veronica Gallagher potrzebowała znieczulenia. To byłoby tylko mechaniczne zbliżenie - nigdy przecież żadne z nich nie okazało względem siebie najmniejszego przejawu zainteresowania innego niż na stopie zawodowej, a pójście o krok dalej nie wiązałoby się z żadnym zobowiązaniem. Ona wykorzystałaby jego, on wykorzystałby ją. Jednorazowa akcja. Szpitalny romans nie wyszedłby im na dobre, więc żadne z nich na pewno nie będzie się nim chwalić głośno. Oboje by na tym skorzystali i jak gdyby nigdy nic wrócili do swoich żyć bez zbędnego rozpowiadania o tym komukolwiek.
On do rozpętanego tym występkiem chaosu w swoim idealnym życiu.
Ona do odrobiny spokoju w swoim chaosie.
Spojrzenie stalowych oczu uciekło wreszcie od ciepłych tęczówek Veroniki i spłynęło niżej, po szyi i wcześniej schowanych pod koszulką krągłościach. Bitwa argumentów zysków i strat z wyrzutami sumienia wciąż toczyła się w jego głowie, ale w gruncie rzeczy doskonale wiedział, że podjął decyzję już w momencie jej śmiałego wyzwania.
Chris zamknął powieki, a gdy je otworzył, wpatrywał się prosto w oczy Veroniki zupełnie inny człowiek; jakby przełączył się między trybami na ten, który wyzbył się hamulców w imię większego dobra.
Zrobił krok do przodu, złapał ją za ramiona i oparł plecami o drzwi. Jeszcze przez chwilę stał i się wahał, ale trwało to krótko. Wreszcie ją pocałował, a dłoń, którą położył na jej biodrze, nie była już tak zachowawcza w wytyczaniu ścieżek po jej ciele, jak jeszcze minutę wcześniej.
Był pewien, że przekraczając tę granicę znienawidzi się i będzie czuł do siebie tylko obrzydzenie i pogardę dla zdrady, jakiej właśnie się dopuścił.
Ale nie. Czuł tylko ekscytację.

Veronica Myers

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”