WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Laura & Vanitas | sierpień 2023

ODPOWIEDZ
your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#89
outfit

Lato dobiegało końca, dzień stawał się nieco krótszy, a wieczory chłodniejsze. Laura starała się wykorzystać ostatni tydzień wolnego, poświęcając uwagę samej sobie i starając się nie stresować nadchodzącym rokiem akademickim. A stresowała się bardzo, bo z roku na rok miała coraz więcej obowiązków. Teraz planowała aplikować na staż, a wolny czas poświęcała budowaniu teczki.
Ostatnie naprawdę ciepłe dni lata postanowiła spędzić jednak na bardziej relaksujących zajęciach. Jednego dni wybrała się do parku, innego poszła ze znajomymi na rowery, była też na jodze w plenerze, aż w końcu postanowiła spędzić cały dzień nad basenem w domu swojej mamy.
Tym razem wiedziała, że będzie mieć towarzystwo. Caitlyn uprzedziła ją, że Vanitas ma zajrzeć do jej psów, choć Laura zapewniała, że może się nimi zająć. Skoro jednak Irfy tak bardzo lubiła spędzać czas ze zwierzakami, młoda Hirsch nie mogła jej tego zabronić.
Nie zerwała się więc na równe nogi, gdy psy zaczęły biec w stronę wchodzącej do ogrodu kobiety. Odłożyła na stolik książkę, którą czytała i wyprostowała się na leżaku. Włosy nadal miała wilgotne po wcześniejszym pływaniu.
– Cześć, Vi! – uniosła spojrzenie i pomachała ciemnowłosej. Uśmiechnęła się na widok merdających ogonami psiaków, które nie chciały odstąpić kobiety na krok. Widać było, że bardzo ją lubiły.
– W lodówce jest truskawkowe smoothie i mrożona kawa, gdybyś miała ochotę. Częstuj się! – poinformowała ją. Zanim rozgościła się na dobre nad basenem, przygotowała sobie napoje i przekąski. Wiedząc, że w ciągu dnia może zajrzeć Vanitas, zrobiła ich więcej, gdyby kobieta chciała się na cos skusić. – A jeśli wolisz kawę na ciepło, to też mogę zrobić. – dodała, bo nie każdy przepadał za mrożoną kawą. Jednak na tak ciepłe dni były ona idealna.

Vanitas Irfy

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Zwariowany świat pozostawał zawsze zamknięty za szczelną furtą, gdy tylko przekraczała granice znajomej posesji. Zawsze w takich zastanawiała, się jak to jest żyć spokojnym życiem. Dlaczego mimo wszystko przychodziła tutaj w zupełnie innym celu niż okradzenie tej posesji, a przecież tyle cennych rzeczy mogła wynieść. Nigdy tego nie zrobiła. Wprost przeciwnie. Czasem pozostawiła na posesji ślady swojej obecności w żaden sposób nie pasujący, do tego nieskazitelnego miejsca. Drobnostki, jakie dla wielu zapewne bywały śmieciami, lecz dla niej już nie. Dziś znów tutaj przyszła, by móc pozwolić sobie na chwilę zapomnienia u boku zwierząt. Przynajmniej tutaj mogła udawać, że są one w jakiś sposób jej pomimo braku sposobności posiadania takowych. Uśmiech prawie natychmiast wpełzł na jej usta, gdy tylko jej stopy stanęły na obcym gruncie, a zwierzęta wyczuły obecność intruza, jakim na swój sposób nie była. Jednak pozwalała im udawać, że tak jest przez tych parę minut szaleńczego biegu, do bramy gdy podjęły obcy trop. Później jednak już wszystko wracało, do normy. Przyklękała pozwalając, by te całym impetem wpadły na jej ciało. By dały upust swojej radości w chwili gdy wsuwała palce w futro. Były, to chwile gdy obie strony udawały, że wszystko jest ok, później natomiast nastawała rutyna chwili. Jakiś przysmak, zbieranie obolałego ciała, z ziemi w celu dotarcia, do misek gdzie tylko jedna, ze stron dostawała coś dobrego. Niby nic, a mimo wszystko taki układ odpowiadał obu stronom. Dziś jednak najwyraźniej miało być inaczej.
przy basenie zamiast pustki zastała młodą kobietę, która prawie natychmiast zasypała ją tym swoim beztroskim podejściem, do świata w jakim nie było nic ważniejszego, od słodkiego lenistwa. Urocze. Niektórzy jednak naprawdę potrafili żyć tak, jakby życie nie było pasmem jednej wielkiej katastrofy.
-No cześć L- rzuciła w odpowiedzi czując na sobie wyczekujące spojrzenie zwierzaków, a te najwyraźniej nie miały zamiaru jej odpuścić pory karmienia niezależnie, od tego czy będzie to ich pierwszy, drugi a może trzeci posiłek! Chciały dostać więc dostaną.
-smoo, co ?- Zdążyła zapytać zanim zdała sobie sprawę na jaką idiotkę wychodzi. Jednak skąd miała wiedzieć, co to za wymysły? Po pierwsze była stara, po drugie znała jedynie wodę, kawę i masę różnych alkoholi mniej lub bardziej szemranego pochodzenia, lecz gdyby Laura zapytała, o prochy zapewne z pamięci była wstanie wymienić przynajmniej parędziesiąt nazw. Ta jednak nigdy nie pytała, o takie dziwne rzeczy, a ona sama nie miała zamiaru chwalić się znajomością takowych. Teraz jednak Irfy nie wiedziała co ma zrobić, z faktem własnej niewiedzy dlatego też dodała jedynie, by młodsza wersja Caitlyn siedziała, przecież Vi była dużą dziewczynką i potrafiła zadbać, o siebie prawda?
Dźwięk otwieranych szafek, lodówki oraz stłumione "aaa" było jedynymi wyznacznikami bytności Irfy w domu. Najwyraźniej odkryła właśnie czym jest, to smoo coś, albo w najgorszym wypadku odlazła utajnione zapasy słodyczy. Najwyraźniej, to drugie skoro wróciła nad basen, z otwartą paczką paskudnie kwaśnych żelków jakich zapewne nie sprzedawali w tak dobrej dzielnicy. -spróbujesz?- Spytała siadając na najbliższym leżaku, jednocześnie wyciągając dłoń, z paczką w stronę Laury mając głęboko gdzieś, że znów tworzą idealny kontrast, a co za tym idzie pożywkę, dla każdego wścibskiego sąsiada, o ile tacy bywali w tych swoich bogatych mieszkaniach. -Nauka, czy przyjemność?- musiała zadać, to pytanie tylko i wyłącznie by zaspokoić swoją ciekawość. Przecież, kto normalny spędza czas, z książką w dzisiejszych czasach? Chyba jedynie osoby znudzone życiem, uczniowie albo osoby nieposiadające znajomych.
Laura May Hirsch

autor

-

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Jeśli ktoś zdążył poznać Laurę, to z pewnością nie nazwałby ją beztroską. Raczej spiętą i trochę sztywną, zmartwioną i nieco zdystansowaną. Może na pierwszy rzut oka była urocza i dziewczęca, miła i uśmiechnięta, przez co sprawiała wrażenie beztroskiej nastolatki, jednak rzeczywistość była inna. Babcia zawsze powtarzała jej, że pozory mylą, dlatego należy zadbać o to, by umieć je wykorzystać na swoją korzyść. Smutną prawdą jest przecież to, że ładni ludzie mają w życiu nieco łatwiej. A grzeczne dziewczynki nie wpadają w kłopoty.
W życiu Laury nie było słodkiego lenistwa. Po pierwsze nie byłaby w stanie sobie sama na nie pozwolić. Kierując się ambicjami, ale także presją, którą na siebie narzucała, nie mogła się nudzić i marnować czasu, który mogłaby poświęcać na ważniejsze rzeczy. Po drugie miała studia i pracę, a więc prawie każda godzina w ciągu jej dnia była wypełniona niemal po brzegi. I owszem, gdyby chciała, to mogłaby odpuścić sobie połowę wziętych na swoje barki obowiązków, korzystając z karty kredytowej od mamy i łatwości przyswajania wiedzy. Tego jednak nie chciała, nie lubiła chodzić na łatwiznę. I gdyby tylko wiedziała, że Vanitas mogła pomyśleć o tym, że nie było dla nic ważniejszego od słodkiego lenistwa, to poczułaby się urażona. Ale Irfy jej nie znała, a najwidoczniej Caitlyn nie opowiadała o swojej córce za wiele.
Nie usłyszała pytania kobiety, a więc nie miała jak wyjaśnić jej, że mówiła o owocowym koktajlu, który czekał na nią w lodówce. Przyrządzanie takich rzeczy sprawiało jej przyjemność, a ostatnio coraz częściej zauważała, że spędzanie czasu w kuchni daje jej satysfakcję. Od ojca nauczyła się w tej kwestii wiele, no i odziedziczyła dobre kubki smakowe. Nie chciała jednak iść w jego ślady.
Wróciła na te kilka minut do czytania książki i oderwała od niej wzrok, dopiero gdy obok niej pojawiła się ciemnowłosa kobieta.
– Pewnie, dzięki. – uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę, by zgarnąć kilka kwaśnych żelek. Skrzywiła się tuż po tym, jak wsadziła jedną do ust.
– Jedno i drugie. – odpowiedziała, unosząc książkę, żeby pokazać Vi jej tytuł.
– Czytam o Europejskim podejściu do projektowania miast. – wyjaśniła, bo tytuł książki i jej okładka, na której była bardzo prosta grafika przedstawiająca plan miasta, niewiele mogły Vi mówić. – Miałam z tego zajęcia na pierwszym roku. – dodała. Tematy wprowadzające do architektury oraz dotyczące jej historii były w planie zajęć raczej na pierwszym roku, a Laura tę książkę czytała dla siebie, z czystej ciekawości. A mimo to Laura się nie nudziła i miała znajomych.

Vanitas Irfy

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Vi nie znała Laury. Nie wiedziała, o niej nic więcej niż tylko tyle, co powiedziała jej C, a ta natomiast niewiele, mówiła, o swoim życiu, rodzinie, czy innych takich. Właśnie dlatego Vi spoglądała na młodą kobietę w taki, a nie inny sposób. Zapewne gdyby znała jej obraz rzeczywistości, to wiele mogło się zmienić, jednak na jej nieszczęście widziała w niej jedynie dziecko bogatej panny. Nic więcej. Wątpiła również, czy jej młoda rozmówczyni wiedziała, co oznacza sprzedawanie samej siebie by posiadać fundusze na jedzenie przeznaczane nie dla siebie, lecz, dla młodszego rodzeństwa. Vi wiedziała. W jej spojrzeniu kryło się wiele bolesnych wspomnień. Dzięki nim spoglądała na świat "starym, zmęczonym wzrokiem", nijak nie pasującym, do jej wieku. Nawet, teraz gdy przesuwała leniwie spojrzenie, po grzbiecie książki można było dostrzec w jej oczach, to samo odbicie, jakie towarzyszyło starym ludziom widzącym naprawdę wiele paskudnych rzeczy.
-A ten Twój autor ujął aspekt tak zwanych gorszych dzielnic?- Spytała, rzeczowo wygodniej rozkładając się na siedzisku tuż koło swojej prawie córki. -Pamiętasz, jak kiedyś wspomniałam, o dzielnicy cudów? -Spytała, zerkając w jej stronę, z tym swoim rozbrajający uśmieszkiem ulicznego łobuza, jaki był jej najbardziej rozpoznawalną wizytówką dodającą podobno uroku mimo lat spoczywających na jej barkach. -Jest, to hermetyczna dzielnica w mieście. Samowystarczalna, odizolowana od wszystkiego chyba kiedyś cos podobnego było w Rosji albo w Japonii- Jak przez mgłę pamiętała miasto w mieście gdzieś w wyżej wymienionych krajach. Była, to dzielnica samowystarczalna, gdzie nijak spoza owej dzielnicy nie miał zamiaru się zapuszczać. Szkoły, lecznice, burdele... Wszystko, to było owiane legendą, a ona niosła za sobą nazwę, jakiej używała Vanitas. Dzielnica Cudów. Miejsce, gdzie nikt spoza mieszkańców i wtajemniczonych nie wchodził, z własnej woli. Natomiast miejsce, o jakim wspomniała zostało zrównane, z ziemią. Oficjalnie po to, aby posiadać kontrolę i ułatwić życie mieszkańcom. Nieoficjalnie. Cóż było, to miejsce zbyt niebezpieczne dla ludzi, z zewnątrz. -Nawet u nasz istnieje coś takiego- dokończyła swój wywód, rozciągając się na swoim miejscu niczym leniwa kotka, co mogło oznaczać jedno. Nie miała zamiaru ruszać się, z miejsca przez jakiś czas. Tu przecież było jej dobrze. Na tyle, aby pragnęła zostać na więcej niż parę chwil. Niezależnie, od tego czy przebywała tu jej znajoma, czy też nie. Zresztą czasem brak tej drugiej był zbawieniem. Nie musiała się tłumaczyć, wyjaśniać, a tym bardziej czuć winną w chwilach gdy nosiła na sobie nowe blizny, czy też zapachy. Teraz jednak miała, to wszystko gdzieś. Owszem była tu i teraz, z jej córką, a ta najwyraźniej nie miała tego "nosa" jak jej matka, a co za tym idzie, Vanitas była kryta i spokojna niczym tafla wody na jeziorze. -Jest coś jeszcze, co sprawia Ci przyjemność na tych zajęciach?- Niby proste pytanie. Niezobowiązujące. Jednak Vi naprawdę chciała wiedzieć, co tak naprawdę trzyma jej prawie córkę w objęciach nauki. Czemu zechce poświęcać swój czas, młodość i wszystko inne na rzecz nauki? Ona przecież nie zawsze daje, to co oferowała. Znałała przecież wiele osób z wyższym wykształceniem kończącym na ulicy.
Laura May Hirsch

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „34”