imie i nazwisko
Baxter James Livingstone
pseudonim
BJ
data i miejsce urodzenia
28.03.1983, Boston
dzielnica mieszkalna
belltown
stan cywilny
kawaler
orientacja
hetero
zajęcie
ordynator psychiatrii
miejsce pracy
swedish hospital
wyznanie
ateista
jestem
przyjezdny
w Seattle od:
2003
Życie BJ'a od samego początku było równią pochyłą. Nie chodzi o to, że urodził się w złej rodzinie czy w złych czasach. Po prostu urodził się jako najstarszy z rodzeństwa – najstarszy i najbardziej odpowiedzialny. Podobno tak mówi definicja. Jednak w momencie, kiedy masz stos rodzeństwa, nie można być wiecznie dobrym przykładem. Baxter po prostu w pewnym momencie zaczął się temu sprzeciwiać. Zbuntował się. Było z nim naprawdę ciężko, nie chciał się uczyć i wpadł w niezbyt ciekawe towarzystwo. Groziło mu uwalenie szkoły, zaczął dużo imprezować i niestety sięgnął po narkotyki. Powtarzanie, że wszystko jest dla ludzi, przestało już do kogokolwiek przemawiać. Na jego szczęście, chociaż w tamtym momencie uważał, że było to szczęście jego rodziców, w końcu na jego ścieżce pojawił się punkt zwrotny. Droga, z której nie było odwrotu nagle okazała się być ślepą uliczką. Pewnego wieczoru, narkotyki weszły za mocno, a jego najlepszy przyjaciel po prostu przedawkował. Jego śmierć była dla BJ'a jak sole trzeźwiące. Miał świadomość, że jeżeli dalej będzie kroczył tą ścieżką, to dołączy do swojego przyjaciela szybciej, niż zdąży powiedzieć słowo medycyna.
Zmienił się, dojrzał i wyszedł z tego stanu w ostatnim momencie. Poczuł, że musi pomóc innym. Chciał ocalić jak najwięcej istnień, na początku nie wiedział, jak, ale później stwierdził, że najlepszą opcją jest zostać lekarzem.
slow down
Kubeł zimnej wody pomógł. Baxter szybko się ocknął i zaczął ciężko pracować. Ciężko to mało powiedziane, bo wiele trzeba było nadrobić, a czas uciekał. Jeżeli chciał zostać lekarzem to musiał po prostu zapierdalać. Dobrze mu to zrobiło, bo pójście na studia medyczne nie było zaskoczeniem. Wiedział, że pracy będzie jeszcze więcej. Na szczęście nauczył się ciężko pracować. Studia były wyzwaniem, ale i przyjemny zaskoczeniem. Ilość nowych bodźców była lepsza niż narkotyki, które kiedyś zażywał. Teraz dla odmiany uzależnił się od nauki i ciężkiej pracy. Opłacało się. Jak żałował w życiu narkotyków, tak ciężkiej pracy nie żałuje. Szybko i sprawnie mu poszło, był dokładny, ale nie wychylał się za bardzo. Skupił się po prostu na tym, by być jak najlepszym, w tym co robi. Długo nie wiedział, na jaką specjalizację się zdecydować, więc bycie psychiatrą przyszło za sugestią jednego z lekarzy, z którymi pracował. W końcu chciał pomagać.
Oczywiście nie obeszło się bez romansowania, tyle tylko, że BJ w tamtym momencie życia podchodził do wszystkiego bardzo zdroworozsądkowo. Nie chciał jednak skazać żadnej kobiety na życie z lekarzem. Dyżury, szaleństwo i brak stabilizacji, bo nigdy nic nie wiadomo. To nie by dobry fundament do budowania relacji.
where do we go when sun goes down
Życie toczyło się od przypadku do przypadku. Do momentu, w którym pełna życia młoda krew nie zaczęła w nim buzować. Czuł się, jakby na nowo miał siłę, żeby zdobywać cały świat. Adrenalina. Zakazany romans i kłopoty, które mógł on wywołać, zaczęły sprawiać, że pragnął się w to wszystko zaangażować jeszcze bardziej. Znowu przestał baczyć na konsekwencje, jakby był tym nastolatkiem pierwszy raz sięgającym po kokainę.
- Jest uczulony na pomarańcze i czekoladę.
- Od momentu nawrócenia nie sięgnął po narkotyki ani razu, chociaż w pewnym sensie ma do nich medyczny dostęp.
- Aktualnie jest w trakcie robienia profesury z neuropsychiatrii.
- Jest wręcz uzależniony od Coca-Coli Zero. Jeżeli sięga po jakiś gazowany napój to tylko po ten.
CDN ;)