imie i nazwisko
Lancelot Andrew Perivale
pseudonim
Lance
data i miejsce urodzenia
08.06.1985, Paryż
dzielnica mieszkalna
Broadmoor
stan cywilny
zamężny
orientacja
biseksualny
zajęcie
wykładowca akademicki
miejsce pracy
university of washington
wyznanie
ateista
jestem
przyjezdny
w Seattle od:
1987 z przerwami
wit. D3, wit. B12, wit. C., magnez, potas, sód
doraźnie, doustnie: prednizon (60mg - 200mg) LUB doraźnie, dożylnie: metyloprednizolon (500-1000mg);
Zwykle budzę się, i wstaję pierwszy - z wyjątkiem tych rzadkich poranków, kiedy boli za bardzo, i wtedy pozostaje mi udawać, że po prostu rozsmakowałem się w jakimś śnie tak silnie, że wcale mi nie spieszno by opuszczać, kolejno, ramiona Morfeusza, bawełniane pielesze i przestronny azyl naszej sypialni na piętrze.
Zawsze najbardziej lubiłem bardzo wczesne poranki i bardzo późne wieczory - chwile, kiedy albo jest jeszcze, albo już bardzo cicho, i bardzo ciemno, kojące dla ciała, umysłu, sumienia.
Wbrew temu, co się o mnie mówi - że jestem towarzyski, niepoprawnie czarujący, że do życia potrzebuję ludzi (i ich uwielbienia) mniej więcej tak, jak roślina potrzebuje słońca i wody, aby nie zdechnąć zwiędnąć, najlepiej czuję się w samotności. Lubię parzyć bardzo czarną, bardzo gorzką, bardzo gorącą kawę. Odliczać paciorki kolejnych pastylek w takim skupieniu, w jakim straszone Piekłem dziecko zmawia pacierz. W dobre dni biegam, wyprowadzam Fibi, biorę prysznic, wklepuję w policzki kretyńsko drogie serum - ostentacyjne placebo, mające mnie uczynić wiecznie pięknym i młodym (kiedy patrzę na siebie zanim się wchłonie, konstatuję, że wyglądam jak wampir, bardziej Bela Lugosi niż Tom Cruise - nie wiem, czy to dobra wiadomość), robię śniadanie. W złe dni idę prosto do gabinetu, albo w ogóle prosto na Uczelnię, jakbym próbował uciec samemu sobie, uniknąć własnego towarzystwa zanim przytłoczy mnie do reszty.
po południu:
octan glatirameru, (20mg);
fingolimod (0.5mg);
Moje ulubione sale zajęciowe mieszczą się w północnym skrzydle Uczelni, od męczącego zgiełku innych, potężniejszych wydziałów odcięte skrzydłami przeszklonych, wahadłowych drzwi, i długim korytarzem pachnącym kurzem, chłodem, i preparatem do utrwalania mahoniu. Wykłady lubię prowadzić w tej z szeregiem potężnych, wykończonych przyblakłymi nieco witrażami, wykuszowych okien wychodzących na wewnętrzny dziedziniec. Upieram się jednak - co semestr, i to już od prawie ośmiu lat - żeby prowadzone przeze mnie ćwiczenia i warsztaty bezdyskusyjnie wciskano do mniejszych, kameralnych sal.
wieczorem:
baklofen, (10–20 mg);
nocą:
sertralina (100mg);
zopiklon (7.5mg);