WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Sarah niedawno w sumie dowiedziała się, że jej Jackson ma dzieciaki, siłą rzeczy dowiedziała się o tym również Megan. Nie, żeby jej to jakoś szczególnie przeszkadzało, sama miała dziecko, poza tym Sarah pewnie poznała maluchy Jacka i się wszyscy dogadywali. Sama Megan zaczynała chyba "związkowe" życie z Alexandrem. Było to o tyle dziwne, że on miał swoje przykre doświadczenia związane ze śmiercią żony, a ona swoje związane z tym-którego-imienia-nie-wymawiała-odkąd-zostawił-ją-w-ciąży. Tak czy siak, dzisiaj miała odebrać Katie i Jasona ze szkoły, Alex został w pracy dłużej, a ona musiała zdążyć odstawić maluchy bo potem musiała lecieć do Little Darlings, żeby się nie spóźnić na swoją zmianę. Tak więc kiedy szła korytarzem, wpadła na jakąś blondynkę, która ewidentnie wyglądała na zagubioną i pojęcia nie miała, gdzie właściwie pójść.
- Przepraszam, nie zauważyłam pani - powiedziała, wzdychając mimowolnie i przechylając głowę, by uśmiechnąć się sympatycznie. - Potrzebujesz pomocy? Nigdy cię tu nie widziałam - stwierdziła, unosząc jedną brew, bo wiadomo, nie znała jej, ale znała topografię szkoły i ogarniała mniej więcej gdzie która klasa ma zajęcia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/retroretroretro!

Stuk. Stuk.
Czy słyszycie ten złowieszczy stukot? To dźwięk szpilek Kylie Russell, które pewnym krokiem weszła właśnie do szkoły i niczym czołg sunęła przed siebie. Mijała kolejne drzwi, mijała rozwrzeszczane bachory, aż w końcu... Ech, aż w końcu uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie wie, dokąd dokładnie idzie. No bo... Miała odebrać ze szkoły bratanka i bratanicę. Teoretycznie nie było w tym nic trudnego. Wejść, odebrać, wyjść. Cały problem polegał na tym, że nikt nie powiedział jej, jak to się robi i gdzie jest ten... No, punkt odbioru dzieci. Musi przecież istnieć coś takiego, prawda?
Zatrzymała się na moment. Obejrzała się w prawo, obejrzała się w lewo, obejrzała się też za siebie, ale dopiero wtedy, kiedy jakiś niezbyt rozgarnięty purchlak nie wyhamował i po prostu w nią wbiegł. Odbił się od jej tyłka, wylądował na podłodze, spojrzał na nią i zaczął płakać.
- Sio. Idź sobie - odgoniła go ruchem dłoni i jednocześnie próbowała odepchnąć je nogą gdzieś na bok. Mały człowiek zajął ją tak bardzo, że nawet nie zauważyła kobiety, która chyba delikatnie ją trąciła. Chyba, Kylie nawet nie zwróciła na to uwagi. - Bogu dzięki. Dorosły - wyraźnie się ucieszyła. Od razu wyszła z założenia, że kobieta pracuje w szkole. To chyba logiczne, prawda? W sklepie to pracownik pyta o to, czy może w czymś pomóc, więc w szkole na pewno pytają o to nauczycielki. - Przyszłam po te... No, po te małe. Trochę większe, niż to. O, mniej więcej takie - zaczęła przykładać rękę do swojego biodra, chcąc wskazać, dokąd mniej więcej sięgają jej mali Russellowie. - DZIECI! - w końcu przypomniało jej się właściwe słowo. - Przyszłam po dzieci i... No, jestem.
I tyle. Spojrzała wyczekująco na kobietę. No, raz, raz, Kylie nie ma całego dnia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Megan spojrzała na blondynkę z delikatnym rozbawieniem widocznym w oczach. Co miała zrobić? Przecież nie powie nowo poznanej kobiecie, że jest troszeczkę dziwna i że zachowuje się odrobinę podejrzanie. Nie widziała jej tu wcześniej, ale nie wydawało jej się też, żeby blondynka niosła za sobą jakąś zagładę czy apokalipsę.
– No tak wyszło, że jestem dorosła – wzruszyła ramionami. – Tyle raczej wywnioskowałam z tego, że jesteś trochę zagubiona. Pierwszy raz po dzieciaki, huh? Kiedy ja pierwszy raz byłam tutaj po mojego Jasona totalnie się pogubiłam na tych głupich korytarzach. – zaśmiała się pod nosem, by spojrzeć na nią i wyciągnąć dłoń w jej stronę.
– Jestem Megan Herondale. A ty? Kogo właściwie szukasz? W sensie w jakim wieku są te dzieci, bo wzrost… Ciężko mi powiedzieć po wzroście, tu jest pełno dzieciaków, które mogą ci sięgać dotąd – zauważyła z lekkim rozbawieniem, bo doskonale wiedziała, że kobieta wzięła ją za pracownika placówki. Nie, żeby było w tym cokolwiek złego, bo nie było, ale Megs postanowiła jednak sprostować.
– Nie pracuję tutaj, ale na pewno zaraz ogarniemy, gdzie są twoje dzieciaki – uśmiechnęła się przyjaźnie, bo jednak wiadomo, kobiety muszą trzymać się razem i sobie pomagać, a Meg w tym momencie znała szkołę całkiem nieźle i wiedziała mniej więcej, które klasy gdzie mają zajęcia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie jej wina, że zachowywała się inaczej, niż większość matek. Przede wszystkim, nie była matką. Nie miała dzieci, a te, po które przyszła, nie były jej i nie do końca potrafiła odnaleźć się w tej sytuacji i w tym miejscu.
- Bo tych korytarzy jest tu za dużo. Dlaczego przy wejściu nie ma punktu odbioru dzieci? Ta szkoła jest fatalnie zorganizowana.
Gdyby zaczęła tu rewolucję, na pewno znalazłoby się więcej osób, które mają podobne zdanie, ale tak jakby to nie jej dzieci, więc cała sprawa jej nie dotyczyła. Mimo wszystko naprawdę chętnie przyjmie jakąkolwiek pomoc, bo w tym momencie nie wiedziała, dokąd ma pójść i chociaż kochała bratanka i bratanicę, to jednak nie chciała spędzić całego dnia w ich szkole. Miała dzisiaj randkę, randka jest ważniejsza.
- Kylie. Kylie Russell - tez się przedstawiła. - Przyszłam odebrać Maxa i Hayley. Nie wiem, w których są klasach. Są mali, ale nie aż tak bardzo, jak on - skinęła głową na purchlaka, który wciąż płakał po tym, jak Kylie przepchnęła go nogą pod ścianę. Boże, takie odchowane dzieci, jakie miał jej brat, naprawdę były fajne. Bratankowi mogła dawać pieniądze, bratanicy szminki, które czasem gdzieś podkradała, ale maluch, który na nią wpadł, zdecydowanie nie był w jej typie.
- Ale... Ja nie mam dzieci - przyznała po chwili. Przez moment nieco się przeraziła, bo może było coś, o czym nie wiedziała, ale kobiety z reguły wiedzą, czy rodziły, czy nie. Ona nie rodziła. Nie wykluczała dzieci w przyszłości, ale póki co... - Nie, to dzieci mojego starszego brata. Ja jestem ich ciotką i przyszłam je odebrać, bo on nie może, a ja jestem ciotką. Jackson miał dzwonić do ich nauczycielek i o wszystkim je uprzedzić.
Chyba trochę spanikowała, ale czy można jej się dziwić? Obcy ludzie zadają jej dziwne pytania, a ona pierwszy raz w życiu odbiera maluchy ze szkoły. To miało prawo nie wypalić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tego, że nie była matką, Megan jeszcze nie wiedziała, ale niebawem miała się dwiedzieć. Słysząc kobietę, wzruszyła ramionami.
– Pewnie dlatego, że większość osób odbierających dzieciaki wie gdzie mają lekcje i wie gdzie będą – stwierdziła z rozbawieniem, ale rozumiała jej punkt widzenia. Skoro nie bywała tu na co dzień i nie była mamą, tylko jednorazowo przyszła, to z pewnością sporo utrudniało. Tak czy siak, oczywiście nie zamierzała oceniać kobiety.
– Znam ich, mój syn się przyjaźni z nimi i z małą Katie Clarence – powiedziała z uśmiechem, bo może Russell kojarzyła i Katie, w końcu Alex i Jack byli blisko więc na bank kiedyś na jakimś przyjęciu chociażby małą na bank widziała. Tak czy siak, pokiwała głową ze zrozumieniem, bo w sumie wiedziała dokąd mogą się udać.
– W porządku, rozumiem doskonale. Mają zajęcia obok mojego syna – stwierdziła, wzruszając ramionami, a potem ruszyły pewnie wzdłuż korytarza. – Chyba niezbyt często tu przychodzisz, co? – uśmiechnęła się pogodnie, ale w jej głosie nie było niczego wrednego, ot, luźna rozmowa. Rozumiała doskonale, że jeśli ktoś nie przychodził często po dzieciaki to mógł się zgubić w zawiłych, szkolnych korytarzach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ale nikt mi tego nie powiedział - jęknęła. To wina jej frajerskiego brata. Po co mówił jej, żeby odebrała dzieci, skoro nie wiedziała, jak to się robi? Tyle dobrego, że podał jej adres szkoły. Okej, może i podwiozła tu dzieciaki raz, drugi, trzeci, ale zazwyczaj to one mówiły jej, gdzie skręcić i gdzie podjechać, a teraz? Teraz ciotka Kylie była, za przeproszeniem oczywiście, w ciemnej dupie.
- Znasz ich? Boże, jak dobrze! - radośnie klasnęła w dłonie i spojrzała na nią wyczekująco. Tak, zdaje się, że czekała na to, aż nowa znajoma doprowadzi ją prosto do dzieciaków. I tak, na pewno widziała gdzieś dzieci, o których mówiła jej nowa koleżanka, bo w domu jej brata bywały czasem obce dzieci, ale imiona... Co poradzić, była teraz zawieszona, nie pracowała w zawodzie, być może straciła odrobinę czujności i nie pamiętała już tylu rzeczy, o których powinna pamiętać, ale wróci do pracy. Odzyska licencję. Znów będzie świetnym adwokatem, może nawet jednym z lepszych w mieście.
- Jestem tu pierwszy raz. Dobra, może drugi, ale wtedy byli mniejsi i jakoś bardziej się do mnie przyznawali. Teraz też się przyznają - wolała to wyraźnie zaznaczyć - ale... No sama masz syna. Dzieci ściemniają, prawda? Jestem dobrą ciotką.
Może tego dnia nie wiedzieli, że odebrać ich ciocia Kylie i stąd wszystkie problemy?
- Skoro nasze dzieci się lubią, to musisz mi pomóc - wiadomo, to nie jej dzieci, przynajmniej nie dosłownie, ale płynęła w nich jej krew.
edit: a że dezaktywacja, to Meg pomogła Kylie znaleźć dzieci brata i wszystko dobrze się skoczyło.

/ zt

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”