WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Agent FBI
Federal Bureau of Investigation
fremont
– Racja... To był twój pomysł i musiałem ci towarzyszyć – roześmiał się, bo przecież tego Enzo nie mógł zanegować, tak? Żona jeść musiała i jak chciała jeść na mieście, to obowiązkiem Brandona było chodzenie za nią i pilnowanie by włos jej z głowy nie spadł. – Pewnie tak, ale kto by się przejmował. Jest robota to trzeba korzystać, bo za coś żyć trzeba. Drobnym druczkiem będę się martwił jak coś pójdzie nie tak i mnie zwolni – stwierdził. Miał gdzieś te drobne druczki, bo i tak wszystko miało pójść nie tak, jak widział to Enzo. Lena miała być źródłem dojścia do informacji dla Brandona, Enzo miał iść siedzieć. To nie było szczęśliwe zakończenie dla nikogo poza Brandonem, który będzie miał zamkniętą sprawę i być może wróci do normalnych spraw, które dadzą mu więcej frajdy i satysfakcji niż to, co robił teraz.
– Powiedzmy, że staram się jak najlepiej wywiązać z obowiązków. Spuszczę cię z oczu, coś się stanie i będę się tłumaczył i żył z wyrzutami sumienia do końca życia – zauważył. Dostał zlecenie i nie mogła go winić o to, że był jak wrzód na tyłku, czy ten starszy brat, jak to ładnie określiła. Nie chciał zawalić, bo od tego zależało wszystko. Cała jego przyszłość w FBI i życie, bo nie wiedział co miałby zrobić, gdyby stracił tę robotę.
– Kilka. W innych okolicznościach bym o tym opowiedział, ale tajemnica służbowa wciąż mnie obowiązuje – odparł. Po części było to kłamstwo, ale po części... Będąc agentem ochraniał ludzi. Przed przestępcami najgorszego sortu. Minął się więc z prawdą o tyle, że nie mówił o pracy ochroniarza. – Ale przyznam, że niektóre z tych osób potrafiły mnie zirytować bardziej niż ty. Nie jesteś taka zła, jak mi się wydawało – dodał z cieniem uśmiechu, który przemknął po jego wargach. Ten zniknął równie szybko, jak się pojawił, kiedy Brandon sięgnął po szklankę z wodą i upiwszy łyk spojrzał za okno. Kolejny raz dostrzegł tego samego mężczyznę, który przypatrywał się im w drodze do restauracji. Z tą różnicą, że teraz towarzyszył mu drugi, którego Brandon dobrze znał ze zdjęć, jakie otrzymał od szefa.
– Weź swoje rzeczy i idź do łazienki. Jest na końcu tamtego korytarza. Zaraz do ciebie dołączę – podjął, starając się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Tak, jakby w ogóle ich nie widział. – Nie panikuj i zachowuj się normalnie. Wyjdziemy zapleczem. Dwóch gości nas śledzi – dodał, kolejny raz sięgając po szklankę. Nie musiał patrzeć na ulicę, by wiedzieć, że wciąż byli obserwowani.
baletnica
Seattle Opera
broadmoor
– Oby nie. Bo „coś pójdzie nie tak” brzmi, jak moje porwanie albo kulka w głowę. – przyznała szczerze, a jej mina sugerowała, że jest tego świadoma i traktuje to poważnie. Zdążyła już przeprowadzić z Enzo kilka rozmów na ten temat i doskonale wiedziała, co jej grozi. Gotowa więc była spędzać dnie z Brenanem, by ten miał na nią oko i mógł zareagować w odpowiedniej chwili. Jego odpowiedź była… uspokajająca? Do tej pory miała wrażenie, że pojawiał się w jej domu, odbębniał cały dzień, po czym wychodził, prawdopodobnie starając się zapomnieć o tym, co się wydarzyło i o czym rozmawiali. Chyba potrzebowała takie zapewnienia, że jemu w jakiś sposób zależy. Nie musiało przecież zależeć mu na niej, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich przedziwną relację, a po prostu na życiu drugiej osoby.
– To wystarczy. Gorzej by było, gdyby się okazało, że to twoja pierwsza praca na takim... stanowisku. – uśmiechnęła się blado. Nie chciała mu ubliżać, czy prawić złośliwości. Wilson najzwyczajniej w świecie wyglądał na kogoś, kto równie dobrze mógł ochraniać jakiegoś sportowca albo mafiozę, ale też pilnować porządku w nocnym klubie. – To chyba jakiś sukces! – zaśmiała się. – I to nawet odnośnie do naszej relacji. – dodała, unosząc znacząco brew i palcem wskazując raz na siebie, raz na niego. To, co właśnie przyznał, było przecież jakimś krokiem ku polepszeniu ich stosunków, prawda? Albo tak się jej wydawało.
– Co?! – zapytała zaskoczona, od razu prostując się na swoim krześle i starając nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. – O-okej. – wymamrotała, nerwowo oblizując wargi. – Mam tam na ciebie czekać? – dopytała, chcąc, by jej kolejny ruch wyglądał dość naturalnie. Sięgnęła po swoją torbę i kiwnęła głową, tak jak zrobiłaby to, gdyby szła do łazienki w normlanych okolicznościach, po czym powoli ruszyła w stronę korytarza, o którym wspomniał mężczyzna. Rozejrzała się wokół siebie, ale nie weszła do łazienki, bo akurat była ona zajęta. Wzięła głębszy oddech i posłała Brenanowi pytająco spojrzenie, gdy ten po chwili pojawił się obok niej. Bez zbędnych pytań, kombinacji i prób wyjścia przed szereg po prostu ruszyła za nim, zestresowana całą sytuacją. Enzo miał rację, ktoś miał ją na oku.
Agent FBI
Federal Bureau of Investigation
fremont
– Myślę, że Enzo nie zatrudniłby świeżaka do chronienia swojej żony – przyznał. Enzo miał swoje na sumieniu, daleko mu było do ideału, ale niewątpliwie zależało mu na żonie i tym, by miała najlepszą ochronę, kiedy niebezpieczeństwo było nadzwyczajnie realne. – Tak... Właściwie to przepraszam, za te złośliwości. Z góry niepotrzebnie cię oceniłem – stwierdził, pocierając lekko kark. Początki były trudne, z góry źle się nastawił, oceniał ją wedle własnego widzimisię ale kolejne dni pokazywały mu, że Lena nie była aż tak zła, jak sobie wmawiał od początku ich znajomości. Dalej na swój sposób go irytowała, ale nie aż tak, żeby chciał uciekać gdzie pieprz rośnie, mając w nosie całą swoją karierę zawodową. Przyzwyczajał się. Powoli, ale jednak.
– Uspokój się – mruknął z dezaprobatą, kiedy wyprostowała się na krześle i odetchnął, gdy tak po prostu przytaknęła i nie rozglądała się na boki, ani nie wpadała w niepotrzebną panikę, która mogła przynieść więcej szkody niż pożytku. – To chyba oczywiste? – odparł pytaniem na pytanie. Prawdopodobnie jej bezpieczeństwo było zagrożone, jego rolą było zaś dopilnowanie, żeby wytrwała cała i zdrowa w bałaganie, jaki stworzył w swoim otoczeniu Enzo. Nie wchodziło więc w grę to, by Lena wyszła sama a on zdecydował się odwrócić uwagę tych mężczyzn i ryzykował, że gdzieś w pobliżu kręciło się ich więcej. Kiedy wstała, skinął głową i odprowadził ją wzrokiem do łazienki, po czym dopił do reszty wodę, żeby wstać i również skierować się w stronę łazienek.
– Mam nadzieję, że potrafisz biegać w tych butach – mruknął, zerkając wymownie na jej obuwie, które nijak miało się do takiego, w jakim można było przemierzać całe maratony. Biorąc Lenę pod rękę, skierował kroki w stronę drzwi prowadzących na zaplecze i kuchnię. Ignorując zaskoczone spojrzenia pracowników, przedzierał się przez nich, ciągnąc za sobą kobietę. W międzyczasie dopytał jednego z pracowników, gdzie dokładnie są drzwi prowadzące na tyły lokalu, a kiedy do nich dotarli, wymownym uniesieniem dłoni dał Lenie znać, by nie pchała się do wyjścia. Popchnąwszy drzwi, wyjrzał na zewnątrz i mając pewność, że mogli wyjść, przepuścił Lenę przodem. – O samochodzie musimy zapomnieć. Zmieszamy się z tłumem i spróbujemy złapać taksówkę - rzucił. Nie widział sensu w wychodzeniu na główną ulicę i mijanie się z mężczyznami, którzy mogli jej zagrażać, a samochód mógł przecież zabrać z parkingu następnego dnia, albo po odstawieniu Leny do domu.
baletnica
Seattle Opera
broadmoor
– Coś w tym jest. – zgodziła się, siląc się na łagodny i luźniejszy ton. Przez jej twarz przemknął uśmiech. Mogła wiele powiedzieć o swoim mężu, nie zawsze się dogadywali, jednak przez cały ten czas miała poczucie, że jest dla niego ważna. Tłumaczyła to sobie, że gdyby nie była, to nie chciałoby mu się z nią dyskutować.
– O-okej. – zmarszczyła czoło, zaskoczona jego słowami. Powoli przesunęła spojrzeniem po jego twarzy, jakby czekała, aż zaraz parsknie śmiechem i powie, że sobie żartuje. Ale nie żartował, a jego mina tylko potwierdzała jego słowa oraz ich znaczenie. Aż dotąd, a przecież teraz i tak była zaskoczona, nie pomyślałaby, że siedzący naprzeciw niej mężczyzna zdobędzie się na przeprosiny. – Ja… ja również przepraszam, że byłam złośliwa. Byłam zła i nie powinnam tego odreagowywać na tobie. – przyznała szczerze, w pewien sposób czując się zobowiązana do tego, by również przeprosić. Była uparta, a duma wiele razy nie pozwalała jej na podobne do tego wyzwania, teraz jednak było inaczej, bo druga strona potrafiła przyznać się do błędu.
– Dla ciebie. – odparła krótko, pilnując mięśni twarzy, by te nie zdradziły jej myśli. W innej sytuacji na pewno rzuciłaby złośliwym komentarzem i zaczęła niepotrzebną dyskusję, teraz jednak musiała słuchać Brandona.
Uniosła spojrzenie i pokiwała głową, tylko tak w tym momencie potrafiąc odpowiedzieć na jego pytanie. W niewielu sytuacjach zakładała niewygodne i niefunkcjonalne buty, starając się dawać swoim stopom jak najwięcej odpoczynku, gdy tylko mogła. Zacisnęła dłoń na jego przedramieniu, jednak po chwili, gdy tylko znaleźli się na zapleczu restauracji, puściła go. Szła za nim, przeciskając się przez grupę kilkunastu pracowników kuchni, przechodząc na koniec pomieszczenia, oglądając się za siebie oraz sprawdzając, czy ich odejście od stolika zostało już zauważone i czy ktoś za nimi idzie. – Dobrze. – mruknęła, kiwając energicznie głową. – W lewo? – zapytała, gdy puścił ją przodem, od razu ruszając w wyznaczonym kierunku, szukając punktu, w którym będzie najwięcej ludzi, którzy jakoś ich zasłonią. – To są ci ludzie, o których martwi się Enzo? – odwróciła i uniosła głowę, spoglądając na idącego obok niego mężczyznę. – Czego oni chcą? – rzuciła, przysuwając się do Wilsona i łapiąc jego ramię.
Agent FBI
Federal Bureau of Investigation
fremont
– Być może. Jeden z nich to ten sam koleś, za którym się oglądałem – przytaknął, tym samym przyznając się do kłamstwa, o jakie pokusił się, kiedy szli do restauracji. Wtedy naprawdę chciał wierzyć, że niepotrzebnie świruje, ale w tej chwili, kiedy tego samego mężczyznę dostrzegł po drugiej stronie ulicy i miał stu procentową pewność, że przyglądał się właśnie im, to nie widział sensu w ciągnięciu kłamstw. – Liczyłem, że ty mi powiesz w co wpakował się Enzo, skoro potrzebujesz prywatnej ochrony. Nikt bez powodu nie śledzi cudzych żon, a mężowie nie wynajmują ochrony, jeśli mają czyste sumienie – odparł, zerkając na Lenę kątem oka i gdy wyszli z zaułka na główną ulicę, objął kobietę ramieniem i przyciągnął do swojego boku, zwalniając nieco kroku, żeby nie zwracali na siebie niczyjej uwagi. Wtapiając się w tłum, wypatrywał jakiejś wolnej taksówki, ale żadna z tych, które ich mijały, nie sprawiała wrażenia gotowej się zatrzymać, ilekroć wystawiał w ich stronę rękę. Zerkając przez ramię, wypatrzył dwie znajome już sylwetki i zaklął pod nosem. – Przejdziemy na drugą stronę ulicy. Za rogiem mieszka mój znajomy, pożyczymy samochód i pojedziemy do mnie, bo nie sądzę, żeby odpuścili. Jak nas zgubią, pewnie pojadą pod wasz dom – mruknął, wskazując na przejście i nieco przyspieszył, by zdążyli przejść, zanim światło zmieni się na czerwone. Ku jego rozczarowaniu, śledzący ich mężczyźni mieli gdzieś ruch uliczny i również przeszli na drugą stronę, przeciskając się między samochodami czekającymi na możliwość dalszej jazdy. To wymusiło na Brandonie narzucenie większego tempa, by jak najszybciej mogli zniknąć za rogiem. Nie zważając na buty Valentiny i jej komfort, wciągnął ją w jedną z bram i na domofonie wystukał dobrze znany sobie kod, by mogli wejść na klatkę schodową.
Kilka kolejnych minut zajęła mu rozmowa z kumplem, na którym usilnie próbował wymusić samochód, jednocześnie wzrokiem dając do zrozumienia, by ten nie mówił za wiele w obecności Leny. Na jego szczęście znajomy rozumiał te nieznaczne sygnały, a na prośbę Brandona pożyczył mu bluzę i płaszcz żony dla Leny.
– Ubieraj się i spadamy – mruknął, gdy opuścili mieszkanie i wciągnął kaptur na głowę, w dłoni ściskając kluczyki od samochodu znajdującego się na parkingu niedaleko kamienicy, jakim ostatecznie odjechali w stronę Fremont.
zt.
do mieszkania
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
broadmoor
Billy wiedział, że ostatnio Callie miała ciężkie dni - jeszcze cięższe przez to, że tylko on wiedział o stracie ciąży. Domyślał się więc, że przyda jej się jeden wieczór z owocami morza, dobrym jedzonkiem ogólnie i drineczkami. Kiedy więc po nią podjechał z sukienką, uśmiechnął się lekko, a gdy się już przebrała i pojechali do knajpy - pewnie takiej, którą mieli od dawien dawna sprawdzoną i wielokrotnie nawet we czwórkę w niej jedli, odsunął jej krzesło i po zamówieniu jedzonka i drinków spojrzał na nią poważnie.
- Możemy to traktować jak randkę, możemy to traktować jak zwykłą kolację, wybór należy do ciebie i nie musisz mi mówić w tym momencie, co wybierasz - oświadczył spokojnie, ale zaraz uśmiechnął się do niej lekko. - Proponuję też po prostu się zrelaksować. Jeden wieczór bez dram, po prostu drinki, jedzenie i uśmiech na twarzy, jeśli takowy z siebie wykrzesasz - musnął jej policzek dłonią w tym momencie i spojrzał jej w oczy. - Swoją drogą pięknie wyglądasz, Ellie wiedziała, co wybrać - uśmiechnął się szeroko, bo kiecka była idealna, absolutnie idealna. A może to ona była idealna?
Prowadząca The Late Night Show
King5 TV
fremont
- Dajesz mi wybór? To miłe. I trochę zabawne - posłała mu lekko rozbawione spojrzenie. Znała odpowiedź od razu, ale skoro powiedział, że może powiedzieć później - powie później. - Ale dziękuję. Nie wiesz ile dla mnie znaczy to, że po prostu jesteś obok. Jesteś najlepszy, naprawdę - musnęła palcami wierzch jego dłoni i specjalnie dla niego się uśmiechnęła całkiem szczerze i całkiem szeroko. - Dla ciebie zawsze - puściła mu oczko, nawiązując do słów o wykrzesaniu uśmiechu. Pokiwał głową.
- Tak, jest piękna - upiła łyk swojego drinka, wzdychając cicho. - Od teraz Ellie będzie twoją skrzydłową w moim temacie? - zapytała z rozbawieniem, ale nie miała pretensji. Doceniała absolutnie wszystko co robił.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
broadmoor
– Oczywiście, tak mi mów. Jestem najlepszy i najwspanialszy – puścił jej oczko, uśmiechając się do niej mimochodem. – Ale wiem, że sporo przeszłaś i po prostu przyda ci się wieczór bez dramatu – dodał, delikatnie splatając palce ich dłoni ze sobą i spoglądając w jej piękne oczy. Kiedy jednak się uśmiechnęła, sam mimochodem się uśmiechnął.
– Nie narzekała, wiesz, że kocha zakupy – zaśmiał się pod nosem, wzruszając ramionami. – Poza tym chyba Isaak też całkiem się popisał jako skrzydłowy – dodał z rozbawieniem, spuszczając wzrok na naszyjnik, ale nigdzie niżej nie patrzył, taki był grzeczny!
Prowadząca The Late Night Show
King5 TV
fremont
- Zdecydowanie się przyda - przytaknęła tylko, przenosząc wzrok na ich dłonie i uśmiechnęła się. Przesunęła palcem po jego serdecznym palcu, na którym kiedyś była obrączka, wodząc po miejscu, w którym się zwykle znajdowała. Podniosła wzrok na niego, wlepiając go w jego błękitne oczy.
- Wiem. Chociaż mogła wybrać sukienkę, z której moje cycki nie próbując uciec za każdym razem jak się lekko pochylę - wywróciła oczami. Piękna, ale nie na kolację. Chyba, że kolację która miała zakończyć się dopiero przy śniadaniu - Isaak też? Myślałam, że tylko Ellie w to wciągnąłeś. Jesteś głupi - zaśmiała się mimowolnie, mocniej ściskając jego dłoń, ale zaraz ją puściła biorąc się za jedzenie. Nie wzięła krewetek, tylko jakieś kalmary.
- Dużo jest chętnych na ten dom obok ciebie? - zapytała, unosząc wzrok na niego znad talerza. - Myślałam nad złożeniem oferty - przygryzła dolną wargę. W swoim apartamencie czuła się już średnio komfortowo po tym wszystkim.
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
broadmoor
– W takim razie cieszę się, że trafiłem w dziesiątkę – puścił jej oczko i uśmiechnął się nieznacznie. Naprawdę się cieszył, że mógł tutaj być dla niej i że generalnie to poprawiał jej nieco humor. W każdym razie, gdy wspomniała o tym, że cycki jej uciekają z sukienki, zaśmiał się dźwięcznie.
– Mogła, ale w sumie nie będę narzekał, mi się podoba – puścił jej oczko, by zaraz wywrócić oczyma. – Isaak sam się wciągnął, jak się dowiedział, że sukienka nie jest dla Elaine. Podejrzewam, że musiała zamówić taką samą, bo bardzo mu się spodobała - zaśmiał się, wywracając oczyma, bo te uciekające cycki pewnie Isaaka przekonały życiowo. Uniósł ich splecione dłonie i ucałował wierzch jej, ale zaraz faktycznie wzięli się za jedzenie.
– Jest kilku, ale znam właściciela, więc mogę szepnąć za tobą kilka dobrych słówek. Fajnie będzie mieszkać we czwórkę w bezpośrednim sąsiedztwie – stwierdził z szerokim uśmiechem, bo już-niebawem-Państwo-Costas przecież też otrzymali dom tuż obok jego domu.
Prowadząca The Late Night Show
King5 TV
fremont
- Zawsze trafiasz. Masz chyba jakiś dar - wzruszyła delikatnie ramionami. Coś w tym było - umiał poprawić jej humor, pomijając te dwa miesiące pod koniec ich związku, gdy Joe za bardzo namieszał jej w głowie. - No jasne, że ci się podoba. Jesteś facetem - zaśmiała się, nie mówiąc tego absolutnie ze złościa, bo wiedziała o co chodziło i lubiła to, jak na nią patrzył. Nie patrzył jakby była kawałkiem mięsa a po prostu jakby mu się podobała. Szanowała to. Pokiwała głową z rozbawieniem, bawiąc się naszyjnikiem który miała na szyi i uśmiechnęła się do niego czule gdy ucałował jej dłoń. Kochany, najlepszy, najcudowniejszy - to teraz o nim myślała. Ah.
- Będę wdzięczna - puściła mu oczko. - No i tak, o tym pomyslałam. Po za tym, mój apartament był dobry, gdy byłam sama. Nellie widzę mimo wszystko w domu z ogrodem. - zamierzała nawet ogarnąć jakiś mini plac zabaw dla niej w ogrodzie!
właściciel klubu ze striptizem
little darlings
broadmoor
– Pewnie, można jej urządzić jakiś fajny kącik zabaw i jakiś super domek i huśtawki – powiedział z szerokim uśmiechem, a reszta wieczoru spędzona została naprawdę cholernie miło, w towarzystwie dobrego jedzenia, drinków – i przede wszystkim Callie.
ztx2