WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Romy naprawdę nie rozumiała tych wszystkich ekoterrorystów, ludzi walczących o to, aby nie jeść mięsa i nie pić mleka krowiego, aby każdy był weganinem i tak dalej. No dramat, niech każdy robi to co chce. Pewnie, można uczyć innych ludzi i ich uświadamiać, ale nie w taki sposób! Zwłaszcza, że planeta nie podziękuje, jeśli spali się teraz trochę stoich, na których jest sporo plastiku i innych sztucznych tworzyw. A nawet jeśli było drewno, to impregnowane i tak dalej. O takich sprawach blondynka co nieco wiedziała, bo jednak była specjalistką w temacie mebli - a one jak wiadomo, są z drewna!
Zamieszanie to naprawdę mieszało jej w głowie. Normalnie chociaż starałaby się zachować zimną krew i pomagać wszystkim w ewakuacji i wybijaniu głupich pomysłów innym osobom. Może jakby nie była w ciąży, to by kazała Tottie olać koleżankę i iść do wyjścia. To było może mało asertywne, ale mądre! A i Aurze nic by się nie stało...
A tak to panikowała, choć nie chciała tego po sobie pokazać. Dopóki chodziło tylko o złe samopoczucie, to można było to maskować dobrą miną i pozwolić się wyprowadzić Virginii. Ale gdy zauważyła coś ciemnego na sobie (naprawdę nie chciała uwierzyć w to, że to krew), to już poszło jak lawina. Zacznijmy od tego, że zrobiło się jej słabo i zbladła, tuptała niepewnie obok Virginii, rozglądając się dookoła, jakby szukała wybawienia, a już choćby pola koncertowego, gdzie nie będzie tłoku i będzie mogła panikować do woli i spisywać testament na telefonie. Oczywiście, że jej też źle się oddychało, nie mając nic, czym mogłaby zakryć usta. -To ten... ten-zaczęła gestykulować, nie mogąc przypomnieć sobie, czy w ogóle poznała imię Trevora. Przeraziło ją to okrutnie, aż mocniej zacisnęła palce na ręce koleżanki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Większość tłumu uciekła już w stronę wyjścia – tylko poszkodowani wciąż leżeli na ziemi, w oczekiwaniu na pomoc. Dym przysłaniał widzenie, a pomiędzy szarością dało się słyszeć jęki i nawoływania rannych. Festiwal, który miał celebrować lato, zamienił się w istną makabrę.

Aura – rana na udzie boli, piecze i uniemożliwia Ci chodzenie. Próbowałaś ją uciskać i przejść chociaż kilka kroków, ale niestety. Kończyna odmawia posłuszeństwa, a Ty lądujesz na piasku (jego drobinki dostają się do rozcięcia). Belka nie przecięła wprawdzie tętnicy, ale mimo wszystko bardzo szybko tracisz dużo krwi. Coraz słabszym głosem nawołujesz siostrę, aż w końcu tracisz przytomność.

Tottie – zostawienie Sharon jest dobrą decyzją. Wiesz, kto jest odpowiedzialny za serię ataków, więc pora skupić się na najważniejszym – znalezienie siostry. Ciężko jest zobaczyć cokolwiek będąc otoczonym dymem. Dodatkowo, zaczynasz odczuwać ponadprzeciętnie wysoką temperaturę. Drewniane konstrukcje wciąż nie przestały się palić, podczas gdy flaga grupy przestępczej radośnie powiewała na wietrze. To właśnie niedaleko niej widzisz nieprzytomną postać z rudymi włosami. Aura potrzebuje pilnej pomocy. Uda Ci się wykonać prowizoryczny opatrunek i wyprowadzić siostrę w bezpieczne miejsce?

Virginia – nie chcesz pomagać Trevorowi. Wolałabyś ratować swój tyłek i ewentualnie pomóc Romy, skoro już się do Ciebie przypałętała. Przypominasz sobie jednak, że chłopak odważnie stanął w Waszej obronie i… Coś w Tobie drga. Próbujesz go ocucić ręką, a gdy słyszysz jakiś bełkot, bierzesz sprawy w swoje ręce. Owijasz ramię Trevora wokół karku i podnosisz go z ziemi. Nie należy od no najcięższych osób, ale i tak jest to dla Ciebie wysyłek. Wspólnie z Romy ruszacie w stronę bramek.

Romy – nie czujesz już krwi spływającej po udach, ale brzuch wciąż boli Cię tak samo. Dodatkowo, Twoja córka zaczyna się ruszać. Co rusz odczuwasz bolesne kopnięcia dziecka, co uniemożliwia Ci trzymanie tempa.

To przedostatni post MG – event zbliża się ku końcowi. Ostatni post MG pojawi się 31.08, o godzinie 20:00.

</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aura nie była z tych bojaźliwych, ale teraz na powierzchnię wszystkich emocji, które w niej buzowały wypływał właśnie on – strach. Nie do końca o siebie, nie skupiała się na myśli o własnej krzywdzie, chociaż do jej uszu docierały jęki osób leżących na ziemi, a do tego miała wrażenie, że noga coraz bardziej krwawi. Ból mieszał jej w głowie nie mniej niż wszechobecny dym, który wdzierał się do gardła, sprawiając, że chociaż wciąż się nie poddawała i nawoływała bliźniaczkę, jej głos słabł coraz bardziej.
Tottie!
Jakaś część niej miała nadzieję, że siostra, widząc zmieniającą się z sekundy na sekundę sytuację, biegła już do wyjścia, gdzie będzie bezpieczna. Ale póki nie miała tej pewności, nie mogła się poddać. Nawet nie potrafiła być wściekła na tamtą, na to, że ją zostawiła i pognała za cholera wie czym. Naprawdę myślała, że Aura pójdzie z Virginią i Romy, podczas gdy ona ruszyła w zupełnie przeciwnym kierunku, tam, gdzie z pewnością nie było bezpiecznie? Z kobietami, które owszem, były fajne, ale... ale nie były nią. Oczywiście, że wybrała siostrę, a teraz tylko musiała ją znaleźć. Jeszcze tylko trochę, na pewno niedługo jej się to uda.
I właśnie wtedy straciła grunt pod nogami. Zdążyła jedynie wyciągnąć przed siebie ręce, by zahamować jakoś upadek, jednak zaraz potem poczuła kolejną eksplozję ostrego bólu, a po jej twarzy spłynęły łzy. Miała ochotę zwinąć się w kłębek i łkać albo błagać właściwie kogokolwiek, żeby tylko przestało boleć. Uniosła odrobinę głowę.
Tottie... – Nie była do końca pewna, czy udało jej się to wykrzyczeć, jak miała w planach zrobić, czy może imię bliźniaczki było tylko i wyłącznie szeptem, bo tylko na tyle było ją stać. Nigdy w życiu nie chciała zawieść siostry, ani tym bardziej jej stracić, ale była taka zmęczona. Może mogłaby odpocząć chwilę, a dopiero potem wrócić do poszukiwań? Tylko kilka minut... Ostatkiem sił udało jej się przekręcić na plecy, a widok na niebo zasłonił już nawet nie dym, a wszechobecna ciemność, która naraz ją ogarnęła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może to były omamy i jakieś złudzenie optyczne, mimo to Tottie ruszyła w kierunku wyróżniającego się rudością punktu, który jeszcze przez chwilę utrzymywał się tak, że nie traciła go z pola widzenia. Wkrótce jednak ktoś ją popchnął, przez co zakręciła się w miejscu, gubiąc tę swoją ognistą latarnię, która wskazywała jej drogę. To musiała być Aura, tak, to na pewno ona - powtarzała sobie, ufając przeczuciu. Potknęła się kilka razy, bo naniesione przez rozpędzony tłum połamane krzesełka, tablice reklamujące przysmaki, a także rzeczy, które ludzie gubili próbując ratować własne tyłki, mieszając się z coraz ciemniejszym dymem dodatkowo utrudniało bezbolesne przemieszczanie się po terenie gęsto zastawionym budkami z jedzeniem.
- Aura! - krzyknęła jeszcze raz Tottie, próbując wyłapać głos siostry, ale na próżno. W końcu dotarła do miejsca, gdzie chwilę wcześniej widziała coś rudego. - Aura! Siostro! Aura! - dopadła do bliźniaczki, widząc jak ta leży na ziemi. - Aura, popatrz na mnie. Aura! Proszę cię, obudź się! - błagała, drżącym głosem, non stop pokasłując. Wiedziała, że musi odciągnąć starszą Whitbread, bo wciąż ludzie biegali bez ładu i składu, więc istniało ryzyko, że ktoś ją nadepnie. - Złap się mnie, proszę, Aura… - Miała nadzieję, że siostra się ocknie i szybko się stąd ewakuują. Przecież biegała, była wyćwiczona i nigdy się nie poddawała! Miała jej to przypomnieć, ale wtedy dostrzegła, że nogawka spodni bliźniaczki dziwnie pociemniała. Przesunęła ręką w tamtą stronę i dostrzegła, że to nie jest zwykła plama, oblanie colą, piwem czy innym drinkiem, ale krew. - To okres prawda? To tylko okres - powiedziała, próbując oszukać samą siebie. Jak na złość nie mogła w tym stresie przypomnieć sobie, co się robi z ranami; jak poprawnie założyć opatrunek i który ucisk jest wskazany: ponad raną? Tuż pod? Jak na złość nie pamiętała. Pot spływał jej po twarzy, mieszając się ze łzami, które próbowały jakoś oczyścić spojówki z drobinek pyłu, który wdmuchiwał w nie wiatr. Nie mogła się skupić. Temperatura bynajmniej nie pomagała w logicznym myśleniu, do tego presja czasu i duszący dym…
Tottie zdecydowała, że spróbuje sobie siostrę zarzucić na plecy i przytrzymując ją za ramiona przeniesie ją w jakieś bezpieczne (albo bezpieczniejsze) miejsce, na pewno dalej od rozprzestrzeniającego się ognia. Tam dopiero zajmie się raną albo znajdzie kogoś, kto zrobi to profesjonalnie. Miała nadzieję, że nie będzie na to za późno...
Tak też zrobiła. Zataczając się, parła przed siebie, gubiąc gdzieś w międzyczasie tę tymczasową ochronę z serwetek.
- Trzymaj się, Aura, trzymaj! - powtarzała, przytrzymując bliźniaczkę, która ześlizgiwała się z jej pleców. - Już niedaleko! - To nie była tylko nadzieja, ale faktycznie widziała, że wyjście jest coraz bliżej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jednej strony zestresowana kobieta w ciąży, która zaciskała palce na jej ramieniu, z drugiej - nieprzytomny rycerz na białym koniu, który prawie oberwał próbując interweniować u natrętów.
W zasadzie to żadnej z tych osób Virginia nie miała życzenia zobaczyć na swoim stole, przypieczonych na skwarkę, ale z drugiej strony, sama też nie miała ochoty na nim lądować.
- Dasz radę jeszcze chwilę ? - rzuciła do Romy, ale mocne wciąganie powietrza i próby konwersacji nie były teraz dobrym pomysłem, bo znowu się rozkaszlała.
Zmierzyła kobietę spojrzeniem i dopiero teraz dostrzegła ślady krwi.
Chyba powinna dostać za to medal superbohaterki, czy coś. Świetnie. Naćpana, wygłodniała Panna w pelerynie, znowu ratuje świat, ale musiała przyznać, nawet przed sobą, że była tutaj chyba najbardziej dysponowaną osobą.
Powinna była go zostawić, zamiast ryzykować swoją własną dupą, ale rzuciła jeszcze do Romy:
- Czekaj, tylko sekundę - bo nie mogła zignorować tego, że Trevor zareagował na jej próby poszturchiwania.
Zaryzykowała więc, wypatrzyła "luźniejszy" moment wśród dymu i panikujących ludzi, żeby się pochylić i nie bez problemu pociągnąć mężczyznę do góry.
Jak dobrze, że miała wprawę z nieruchomymi, ciężkimi ciałami, mimo to, kiedy zaczęła znowu przeć naprzód, czuła obciążenie, i szybko zaczęła dyszeć jak stara baba.

Byle do bramek. Byle żeby się stąd wydostać, znaleźć jakąś ławkę, czyste powietrze, a potem, jak już będzie pewna, że nic niespodziewanego nie wyskoczy, może wezwać jakąś pomoc.
I zmyć się zanim przyjedzie, tak w razie czego, w końcu miała trochę trawki w organizmie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ten wieczór na pewno się będzie śnić Romy po nocach. To była jakaś dziwna farsa, jakby los postanowił sobie zadrwić z niej w niezbyt wybredny sposób. Bo to nie był zły dzień, to był splot przynajmniej kilku rzeczy, które mogły pójść nie tak.
Jak blondynka wydobrzeje, to na pewno będzie pluć sobie w brodę za to, jak się teraz zachowywała. Bo zamiast pomóc innym, a przynajmniej zająć się sama sobą, stawała się ciężarem dla obcych sobie osób. Wiedziała jednak, że teraz potrzebował innych, aby wyjść z tego cało. Z resztą ona to pół biedy, poświęciła by samą siebie, aby ochronić swoje nienarodzone dziecko. To dla niej było teraz najważniejsze.
To właśnie dlatego stała tak uczepiona Virginii - potrzebowała jej pomocy, czy chociaż pchnięcia w odpowiednią stronę, bo niestety, ale Davies wyłączyło się rozsądne myślenie i nie była w stanie samodzielnie i rozsądnie myśleć. -ttak... chyba tak-powiedziała. Co miała zrobić? Nie wiedziała co się dzieje, na ile panikowała, a na ile faktycznie źle się czuła.
Gdy poczuła kopnięcia i ruchy córki, trochę strachu od niej odeszło. Było to bolesne i mało przyjemne, ale coś jej podpowiadało, że to dobrze. -Może tam?-szturchnęła Virginię, wolno drepcząc obok niej i ciągniętego Trevora. Wskazała na miejsce, które może nie było bramkami, ale tam było znacznie spokojniej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="tm0"><div class="tm1"><div class="tm-tytul">EVENT
<b>WEST SEATTLE SUMMER FEST</b></div></div><div class="tm2"><div class="tm3">
Dla każdego z Was bramki są coraz bardziej widoczne. Powoli przechodzicie na teren, który jest nieco mniej zadymiony. Nie oznacza to jednak, że oddychanie stało się łatwiejsze – czujecie drapanie i pieczenie w gardle, wciąż kaszlecie. Uczucie to przypomina potraktowanie gazem pieprzowym.

Tottie – niosąc Aurę na plecach czujesz ciepło rozlewajace się w jednym miejscu. To prawdopodobnie krew wciąż cieknąca z uda siostry. Wiesz, że masz coraz mniej czasu, dlatego dajesz z siebie wszystko – przyspieszasz i w końcu udaje Ci się dotrzeć do bramek, przez które ludzie wydostają się gęsiego. Od razu podbiega do Was jeden z ratowników medycznych i przejmuje od Ciebie bliźniaczkę.
– Co jej jest? – ratownik jest oczywiście świadomy wydarzeń, ale ma nadzieję, że wytłumaczysz mu, dlaczego dokładnie Twoje siostra jest nieprzytomna. Mierzy jej puls i wtedy okazuje się, że Aura już prawie nie oddycha.
– Roger, chodź tu, ona nie oddycha! – krzyczy i wtedy widzisz drugiego ratownika, który przybiega na miejsce z odpowiednim sprzętem. Szybko zabierają się za resuscytację krążeniowo-oddechową, a Ty stoisz obok, nie wiedząc co zrobić. Dopiero teraz zauważasz dość mocne poparzenie na lewej dłoni. Skóra jest bardzo czerwona i pokryta nieładnymi bąblami. Musiałaś dotknąć czegoś gorącego podczas niesienia siostry, ale adrenalina nie pozwoliła Ci poczuć bólu. Gdy pierwszy ratownik zajął się intubacją Aury, zwraca uwagę na Twoje ramię. Chce zaprowadzić Cię do ambulansu, ale stanowczo odmawiasz zostawienia Aury samej.
W międzyczasie podchodzą do Ciebie policjanci i pytają, czy jesteś w stanie dostarczyć im jakiekolwiek informacje o podpaleniach. Nie powinni teraz Ci przeszkadzać, ale chcą działać szybko.

Aura – nie czujesz już, że ktoś podniósł Cię z ziemi – nadal pozostajesz nieprzytomna i bezwładna. Czy umierasz? Dziwne obrazy pojawiające się przed „oczyma” wskazują na to, że dzieje się coś niecodziennego. A przecież nigdy nie wierzyłaś w życie po śmierci.

Do rozegrania w po-eventowej grze – jesteście z w szpitalu. Aura została zabrana na salę operacyjną. Tottie, nie masz pojęcia, czy Twoja siostra przeżyje.

Romy, Twoim priorytetem jest utrzymanie dziecka przy życiu. To, że się rusza, wcale nie musi być dobrym znakiem. Ty również miałaś problemy z oddychaniem, przecież wokół Was dosłownie wszystko się paliło. Chcesz zadzwonić do Masona, ale okazuje się, że po drodze zgubiłaś telefon. Nagle czujesz okropny ból w podbrzuszu – nigdy nic Cię tak nie bolało. Upadasz na kolana tuż za Virginią, nie jesteś w stanie powiedzieć ani jednego słowa.

Virginia – jesteś szczęściarą. Nie dość, że wystarcza Ci sił, aby dojść z Trevorem do bramek, to jeszcze nic Ci się nie stało. Nie masz żadnych poparzeń, tylko lekkie problemy z oddychaniem. Tuż za bramkami kładziesz Trevora na ziemię i podbiegają do Was ratownicy medyczni. Otrzymujesz od nich maskę z tlenem i butelkę wody. Okazuje się jednak, że Romy jest w złym stanie. Tuż po tym, jak ratownik zaintubował Trevora, musiał zająć się Romy. Zostałaś poproszona o miarowe ściskanie butli z tlenem.

Do rozegrania w po-eventowej grzeRomy, okazuje się, że rodzisz. Tym bardziej krew między nogami nie zwiastuje niczego dobrego. Zostajesz rozdzielona z Virginią, bo zabierają Cię karetką do szpitala. Tylko… Jak dodzwonisz się do Masona?


Ingerencje MG zakończone zostają wraz z tym postem – zachęcamy jednak również do spokojnego zakończenia rozgrywki. Tematy pozostaną otwarte przez najbliższy tydzień (do 07.09.).
<br><br>Dziękujemy za udział w zdarzeniu!



</div> </div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Było tak... miło.
Kiedy już nie czuła bólu, nie słyszała krzyków, a dym nie wdzierał się do gardła i nozdrzy, było po prostu miło, w sposób zupełnie niewymuszony. Taki, który dawał ukojenie po ciężkim dniu. Bardzo, bardzo ciężkim. Aura nie miała pojęcia, że Tottie już jest przy niej, że próbuje podnieść jej bezwładne ciało i zarzucić sobie na plecy, by przenieść w zupełnie inne miejsce. Nie docierały do niej nawoływania bliźniaczki ani żadne inne odgłosy, pełne cierpienia. Jakkolwiek egoistycznie to brzmiało, nie myślała teraz o siostrze, chociaż od ponad jedenastu lat robiła to niemal stale, nawet kiedy nie zdawała sobie z tego sprawy. Nie pamiętała już o panicznym strachu, który odczuwała jeszcze przed kilkoma minutami, spowodowanym brakiem pewności, czy w ogóle znajdzie Tottie w tym chaosie. Czy jej nie straci, tracąc jednocześnie samą siebie. Przecież nie przeżyłaby tego. Paradoks, skoro nie miała pojęcia, że w tym momencie ważą się jej własne losy.
Mogłaby tu zostać. Ta myśl była jak kotwica. W miejscu, które otulało jak najbardziej miękka kołdra i kołysało do snu, chociaż Aura jeszcze nie potrafiła go nazwać. Gdy otwierała oczy – albo tak jej się tylko wydawało, że to robi – widziała przed sobą najbardziej niebieskie niebo, jakie kiedykolwiek oglądała. Puszyste chmury płynęły po nim leniwie i rudowłosa miała wrażenie, że gdyby tylko wyciągnęła dłoń, mogłaby zanurzyć w nich palce. Wystarczyło tylko trochę się postarać.
Aura? – Znała ten głos, chociaż nie pamiętała, kiedy ostatni raz słyszała go na żywo. Minęło przecież tyle lat, ale ojciec nie stracił tej swojej charakterystycznej chrypki. Zawsze brzmiał przez to trochę szorstko, ale nie teraz. Teraz jej imię, wypowiedziane w ten sposób, było najprzyjemniejszym dźwiękiem na świecie. Było jak dom, do którego przez tyle czasu szukała właściwej drogi. Przekręciła lekko głowę w bok, ale ostre słońce pozwoliło jej jedynie dojrzeć zarys sylwetki... Jednej? A może dwóch? Mogłaby się podnieść i spróbować ruszyć w ich stronę. Wyobrażała sobie, że przyjęliby ją z otwartymi ramionami, a ona utonęłaby w ich objęciach, bo w końcu nie musiałaby się niczym przejmować. To byłoby dobre, była tego pewna. Tylko dlaczego tak nagle coś zmąciło jej spokój?
Tottie.
Zawahała się. Czuła się rozdarta. Jakby coś kazało jej iść, a jednocześnie przygwoździło do ziemi, szepcząc zostań. To był taki trudny wybór. Jak mogła dokonać właściwego?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Meta, którą w tym przypadku było wyjście z terenu festiwalu, wydawała się być już na wyciągnięcie ręki. Jeszcze tylko dwa kroki… krok… i cel. Pomoc. Głęboki, wciąż przesiąknięty dymem - choć już nie tak duszący - oddech. I ulga… której gdzieś w środku rudowłosa wcale nie czuła. Wciąż było coś nie tak i ten niepokój przysłaniał to małe zwycięstwo, które odniosła docierając w to miejsce.
To, co działo się po tym, jak ratownicy przejęli Aurę, zdawało się być grane gdzieś obok niej. Ktoś krzyknął, że krwawi, lecz Whitbread nie przypisała tych słów do siebie (w końcu nie były jedynymi poszkodowanymi, którzy oczekiwali na interwencję medyków) i dopiero, kiedy sięgnęła ręką na tył spodni poczuła, że materiał jest wciąż wilgotny.
Aura. Aura! Gdzie ona jest? - Tottie zaczęła nerwowo rozglądać się po otoczeniu, by zlokalizować położenie siostry. Nie mogła jej opuścić, nawet na chwilę! Miała przecież tylko ją!
Ona nie oddycha!
- Nie, nie, nie! Aura! - rzuciła w kierunku ratowników, którzy od razu przystąpili do przywracania funkcji życiowych starszej Whitbread. Jeden z ochroniarzy (albo funkcjonariuszy policji - ci również pojawili się w okolicy) przytrzymał Tottie, która uparcie chciała znaleźć się jak najbliżej siostry; była gotowa staranować przeszkody, jakkolwiek odciągające ją od bliźniaczki.
- Proszę mnie puścić. Ja po prostu muszę przy niej być. Pan tego nie rozumie. Proszę, niech pan mnie puści! - starała się mówić jak najspokojniej, ale było to niewyobrażalnie trudne i wcale nie pomagał fakt, że z każdym jej słowem uścisk zamiast zelżeć, tylko się wzmacniał, wzniecając poirytowanie. Nie wiedziała, czy to omamy, czy w tym zamieszaniu widziała też Virginię? A może to była inna jasnowłosa? W końcu nie miała okazji tak dobrze przyjrzeć się kobiecie, dla której odbierała jedzenie.
Próba wyrwania się z tej obręczy ze splecionych rąk, niespodziewanie przyniosła ból. O ile wcześniej Tottie odczuwała coś podobnego, ale przypominało to bardziej wyobrażenie cierpienia, niż jego fizyczną postać. Teraz jednak poczuła wyraźne pieczenie na lewej dłoni i przedramieniu i gdy zerknęła w tamtą stronę, zobaczyła paskudne, bąblujące zaczerwienienie. Zacisnęła zęby, by nie poskarżyć się na to nikomu. Było o wiele więcej rannych, którzy potrzebowali pomocy. Była Aura, która walczyła o życie! Dopiero teraz do Whitbread dotarło, że ów mężczyzna próbował zaprowadzić ją do ambulansu - znacznie wcześniej niż ona zauważając obrażenia na jej ręce. Zdecydowanie jednak odmówiła, uznając, że to do wesela się zagoi...
Nie od razu zrozumiała, co mówili do niej policjanci, chcąc, by złożyła zeznania. Cały czas patrzyła w kierunku zaintubowanej siostry i to na niej chciała się teraz skupić, a nie na wkopywaniu koleżanki z pracy. Zresztą… czy ktoś wziąłby to, co mówi Tottie na poważnie? Kiedy wraz z bliźniaczką zeznawały w sprawie rodziców, nikt nie brał ich słów serio. Podobnie, gdy wraz ze spontanicznie zwołaną na facebooku grupą, próbowała udowodnić, że Griffith jest niewinny… Mimo tego braku wiary, podała funkcjonariuszom dane znajomej, wskazując także szkołę tańca, w której obydwie pracowały. Może tym razem coś z tym zrobią...
Nie mogła pojechać karetką z Aurą, więc skorzystała z zaoferowanej podwózki przez kogoś nieznajomego. Kto to był? Nie ma pojęcia… a szkoda, bo pewnie jak trochę dojdzie do siebie, to chciałaby mu podziękować.

// zt x2 (dla Aury i Tottie)


PS Dzięki Mistrzu Gry! Przedni event! :yay: Byłeś suuuuuper! <3 <3 <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Virginia nie bardzo myślała o tych wydarzeniach, jako byciu szczęściarą. Przeciwnie, przyszła tutaj się pobawić, a skończyła wilczogłodna, wśród kłębów dymu i ekoterrorystów, w jakiś sposób odpowiedzialna za kobietę w ciąży i niezbyt przytomnego kolesia, który ciążył jej przez całą resztę drogi.
Podobno matka, która chce chronić swoje dziecko, w przypływie adrenaliny jest w stanie unieść przód samochodu, Virgie czuła, że też teraz przekracza możliwości swojego ciała i kondycji, bo co prawda, ćwiczyła jogę, ale... serio. To była joga. Nie trening siłowy, była elastyczna, ale niekoniecznie nadawała się znowu do dłuższego dźwigania, ok?
Więc ulżyło jej, kiedy udało jej się wydostać wszystkich - mniej więcej - bez szwanku na zewnątrz, gdzie jak okazało się, czekała już pomoc - odpadało więc dzwonienie, eskortowanie, albo czekanie na przybycie ratowników.
Szkoda, że zamiast jedzenia, mieli dla niej tylko tlen, bo to pierwsze wydawało jej się teraz bardziej potrzebne do życia, ale zmęczona i - trochę jednak - zestresowana, grzecznie zastosowała się do poleceń ratowników, dopóty, dopóki nie zaczęła oddychać w miarę normalnie.
Obserwowała, jak zajmowali się Romy i Trevorem, ale niespecjalnie wpadła na to, żeby choćby zapytać tę pierwszą, czy nie skontaktować się z kimś w jej imieniu.
Po wszystkim znalazła jeszcze siły, żeby odwiedzić pizzerię i się w końcu najeść.
Kto jej zwróci teraz kasę za to całe jedzenie?!
/zt

autor

Zablokowany

Wróć do „West Seattle Summer Fest”