WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
21
173

Studentka

-

-

Post

about me

imie i nazwisko

Heather Ballesteros

pseudonim

-

data i miejsce urodzenia

XX/XX/2002, Walencja, Hiszpania

dzielnica mieszkalna

northeast seattle

stan cywilny

Panna

orientacja

Panseksualna

zajęcie

Studentka

miejsce pracy

Bliżej nieokreślana knajpa w centrum / Line cook

wyznanie

Ateistka

jestem

przyjezdna

w Seattle od:

kwiecień 2022

my story
There are some things you'll never understand
You do not dance everyday with the fear
Of living in headlights, the hunted, the deer
- Piętnaście minut!
Pochylona nad zbyt niskim blatem, dłonie wspiera na jego krańcach. Pochylona, bo zgarbiona, bo na ramionach więcej, niż kręgosłup jest w stanie utrzymać. Przed nią pokiereszowana życiem deska, pełna chropowatych nacięć i niezmywalnych już plam; na prawo nóż, świeżo naostrzony, z odbicia którego złowrogo spogląda blask; ostrzeżenie, które zignoruje. Nie pierwszy już zresztą raz. Na czoło osuwa się kosmyk, na końcu którego kropla potu, żłobi swój tor przez skórę, przez zmarszczekę usadowioną wygodnie między brwiami. Na ścianie tuż nad nią zegar, ustawiony na piętnaście minut wcześniej, niż czas obowiązujący wszystkich innych. Trzydzieści minut. Nie wie kiedy znika.

Ona też, dematerializuje się w ostatniej chwili, gdy tykanie to coraz głośniejsze, coraz to bardziej złowieszcze, alarm pożarowy, nie wyznacznik godziny. Na ostatnie kilka sekund, w chłodzie wielkiej lodówki, wśród półek zastawionych produktami, wielkich opakowań pełnych zimnych, galaretowatych od kolagenu wywarów z kości, pośród ziół zawieszonych na cienkich, białych sznurkach, jest ona. Pośród świeżego, czerwonego mięsa, którym będzie musiała zająć się jutro. Palce zatopić między tkankami, wyciąć żyłki, wmasować przyprawy. Jutro. Nie teraz. Zatrzaskuje drzwi za sobą, opuszcza kojący chłód i wpada w piekło, w objęciach którego, nie pamięta, szczerze, kiedy ostatni raz była świadomą.
Myśl odzyskuje dopiero wtedy, gdy zatrzaskują się za nią tylne drzwi, gdy w zamku przekręca klucz, na ramieniu przewieszony fartuch, ale myśl ta skupiona na jednym, bo na papierosie. Wtedy, i tylko wtedy, gdy filtr zaciskany między zębami, wracają wspomnienia. Rozcięta skóra wskazującego palca, owinięta w bandaż i kawałek plastiku, bo broń boże, by miało kontakt z jedzeniem; oparzony nadgarstek, nogi ledwo utrzymujące ją w pionie, gardło zdarte, bo nikt nie chce jej tam słuchać, dopóki nie podniesie głosu.
You can slay the dragon like a motherfuckn man
But give me three days you'll both be eatin' from my hand
Za dziecka też tak uciekała, jak teraz, do spiżarni, przed ojcem, który dom zbyt często mylił z wojskiem. Nie w ramiona matki, bo ta obojętna. Kiedyś zdawało jej się, że zmuszanie jej do katechez, spędzania weekendów na plebani pośród innych dzieci, to była jej forma pomocy, by Heather mogła wyrwać się spod ciężkiej ręki ojca; wypychała z pamięci obite dłonie, zdarte kolana, słowo boże, tak niewiele różniące się od chłosty. Godziny modlitwy, klęczenia na grochu, chóru, piesni wbijających się w czaszkę, pulsującą od godzin z bólu rozrywającego skronie, rozpuczającą się na języku komunię. Przed tym jednak też w końcu zaczęła uciekać, uciekać nie przestaje, biegiem przez leśną gęstwinę, nie zważając na potknięcia, biegiem przez dom w ostatni bastion spokoju, pokój na poddaszu; biegiem przez kraj, przez kontynent. Bolą ją nogi.


Przez Seattle też ucieka, głównie przed sobą.
Od dwóch lat przedziera się przez zatłoczone ulice centrum, od roku przez korytarze tutejszej uczelni, nie zważając o zahaczające o bark ciała, bo nie ma siły dać im choćby i krzty uwagi. Ucieka przed wiadomościami od matki, numeru do ojca dawno nie ma; jako kontakt awaryjny wpisana ciotka, mieszkająca w Kanadzie. Nawet nie ma pewności, czy jeszcze żyje (jesli nie, to nawet lepiej. Bo nikomu nic nie powie.) Drugi wpisany jest Love, czule nazwany slag. Wydaje się jej czasem, że wie o nim więcej, niż o samem sobie, niekoniecznie dlatego, że jej na tym jakkolwiek zależało. Nieznacznie, odrobinę, ją do tego zmusił, gdy usta nie próbowały nawet, choćby i na chwilę, się zamknąć.

Za jego sprawą znalazła się w Seattle, I tak jak ona nie chciała słuchać, "za jego sprawą" nierówne jest jego inicjatywie; do USA wyjechał nagle, a ta, podobnie jak i on, nagle znalazła się w jego progu, szukając wyjaśnień. Potem już została, tak jakoś wyszło. Nie chciała wracać.

my flaws
Pod grubą powłowką codzienności, nieopisanej szorstkości i jej ulubionego słowa ("nie"), skryte jest cały czas to samo dziecko, które na przedmieściach Walencji ganiało się przez pola, końcami ciemnych włosów zaczepiając o nierozwinięte jeszcze do końca zdźbła, zielone, jak zielona jest naiwnośc dziecka. Skrywa te dziewczynkę na dnie żołądka, wyżarte kwasem i nie wyciąga przed nikim; czasem, ale tylko czasem, w lustrzanym odbiciu dostrzega tę dziecięcą naiwność. Dostrzega, bo zraniona.


Zraniła ją, chyba, najbardziej matka. Nie wiadomościami, które przyszły już zza granicy, choć te nasączone jadem, o który nie była ją w stanie nawet podejrzewać; całe życia zbyt biernie podchodziła do wszystkiego, by przewidzieć było można, że aż tyle obelg wypłynąc może spod jej palców. Zostawiłaś mnie, Heather. Zostawiła z apodyktycznym ojcem, którego ona powinna była zostawic, gdy pierwszy raż podniósł na nią rękę. A jeśli nie wtedy, może myślała, że się zmieni, gdy agresja przeniosła sie na córkę. Nie zostawiła. Komu więc co ma za złe? Nie odpisała na żadną z wiadomości od ponad półroku, a te, jak z zegarku, pojawiają się minimum raz w tygodniu. Do tej pory żałuje, że dała jej swój numer.

Obwinia w tym wszystkim matkę, bo apodyktyczność ojca weszła i w jej krew., i zbyt dużo w niej zrozumienia względem tego, co robił. Działa to podświadomie, bo to ostatnia rzecz, o jakiej chciałaby myśleć. Czasaem jednak zdaje sobie z tego sprawę; widzi to w pracy, najczęściej, bo choć niekoniecznie najwazniejsza, tak jej zdanie definitywnie musi stac się tym, które na wierzchu będzie pierwsze i jako jedyne się tam utrzyma. Widzi w codzienności, gdy coraz rzadziej potrafi ustąpić, gdy coraz to chętniej poddaje się grzejącej twarz myśli, żeby mieć i nie dać nic.

Za tym chowa to dziecko. Za ojcem, który nigdy faktycznie tego nie zrobił, sama nim jest sobie, nie matką, bo nie dba o siebie z czułością, nie delikatnie; nieostrożnie, agresywnie, głośno i wyraźnie.
and more

imię/ nick z edenu

ratt

kontakt

.matrona

narracja

3os, teraźniejszy dokonany/niedokonany

zgoda na ingerencję MG

tak

Heather Ballesteros

Alissa Salls

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „W budowie”