imie i nazwisko
Aurelie Louise Hill
pseudonim
Re
data i miejsce urodzenia
27 stycznia 2001 r.
dzielnica mieszkalna
Fremont (Northeast Seattle)
stan cywilny
singielka
orientacja
biseksualna
zajęcie
florystka
miejsce pracy
kwiaciarnia Juniper Flowers
wyznanie
ateistka
jestem
Przyjezdna, choć dzieciństwo spędziła w Seattle
w Seattle od:
2021
Sen na jawie. Duszący zapach lata i wilgotne ciepło wieczorów. Pisanie jarzębiną po asfalcie. Smak bułeczek cynamonowych i zupy pomidorowej. Dalekie podróże na osiedle po drugiej stronie ulicy. Paznokcie czarne od brudu i zawody w zbieraniu biedronek. Łapanie deszczu językiem. Kolekcjonowanie marzeń i naklejek. Nieskomplikowana swoboda, niczym niezmącona lekkość i poczucie przynależności.
Największy lęk: broda przycięta zamkiem błyskawicznym i bałwany z wody utlenionej na kolanach.
Pierwsze doświadczenie śmierci: motyl z oderwanym skrzydłem.
Etap drugi: Życie zwerbalizowane. Samoświadomość.
Coś oddzieliło ją grubą linią od osoby, którą była kiedyś. Przez krótką chwilę czuła jeszcze, jak głęboko w środku migoczą w niej dawna prostoduszność i odwaga, a jednak w pewnym momencie przestała być pewna, czy czas przed śmiercią ojca kiedykolwiek należał do niej. W wieku 10 lat musiała wyjechać z Seattle i zamieszkać na prowincji. Migotanie przygasło, a następnie zniknęło, by niedługo później odrodzić się za domem jej dziadków w późnonocnym blasku świetlików. Nie mogąc spać, wychodziła do ogrodu i minuta po minucie obserwowała, jak na zmianę pojawiają się i gasną. I myślała. Nazywała swoje uczucia. Pozwalała, by rodziły się w niej niepokoje, uprzedzenia, niepewność i poczucie odrębności. Choć wciąż była dzieckiem, zamiast zabawy zaczęła wybierać spacery po pastwiskach, łąkach pachnących zbożem, opiekę nad zwierzętami z gospodarstwa i czytanie.
W końcu zaczęła dorastać. Zapominając o dziecięcych znajomościach z Seattle, poznała ludzi, którzy otworzyli przed nią szufladę świata złudzeń, brudnego świata radości do wynajęcia, w którym każdy był lekkoduchem, nawet jeśli czuł, że jego życie przypomina kostkę lodu rzuconą na rozgrzaną blachę pieca. Re czuła to równie mocno. A jednak była spełniona.
Pierwsza odwzajemniona miłość: 16 milimetrowa igła i strzykawka pełna płynnego szczęścia. Gęsia skórka. Ciepło rozchodzące się po ciele i błogie wrażenie, jakby nigdy się nie urodziła, jakby wciąż pływała w ciepłych wodach płodowych wnętrza matki, której nigdy nie poznała. Była wyzwolona. Ale była też więźniem, a wspólna cela zbliżyła ją do ludzi, których chciała traktować jak przyjaciół.
Pierwsza miłość nieodwzajemniona: Mężczyzna o zamyślonych oczach. "Czy można zakochać się w dziewczynie, która nigdy nie napisała wiersza?!"
Świat, który ją otaczał, był w nieustannym rozpadzie. Odchorowała tygodniem bólu, miesiącami cierpienia i pewnością, że rozstanie z morfiną odebrało jej część siebie, za którą miała tęsknić już do końca życia.
Chaos determistyczny.
Był mokry, zszarzały, listopadowy lipiec, gdy poznała kobietę z domu naprzeciwko gospodarstwa jej dziadków. Gracja i ekstrawagancja. Piękno podstarzałego ciała. Dużo jaśminowej herbaty, pracy przy rabatkach i rozmów o przemijaniu. Tworzenie receptur na naturalne farby z płatków kwiatów i na życie pełne pasji. Pierwsze uświadomione, prawdziwe szczęście. Seks, harmonia i przypadek, który bawił się z nią przez długie lata, nim gotów był zamienić się w los.
Po czterech semestrach niesatysfakcjonujących studiów na kierunku pielęgniarstwa, wiedząc już, że zamierza wiązać życie z kwiatami, postanowiła opuścić dom dziadków i wrócić do Seattle. Tam skończyła jednoroczną szkołę florystyczną i zajęła się pracą w kwiaciarni oraz prowadzeniem warsztatów z bukieciarstwa. Znów czuła się spełniona, ale...
"Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie."
Na pewno jednak nie jest aferzystką numer jeden. Ani dwa. Ani nawet trzy. Na co dzień jest dobroduszna i choć uważa się za rozważną, w rzeczywistości niezwykle łatwo wmanipulować ją we wszelkie problemy. Nigdy się nie spieszy, a jej twarz prawie zawsze zdobi uśmiech. Porusza się powoli i nienerwowo, bywając przez to spóźnialska i niezorganizowana.
Często mówi coś szybciej niż pomyśli i już nie raz zdarzyło się, że pożałowała zdradzenia komuś swojej tajemnicy jeszcze w tym samym momencie, w którym się odezwała. Pomimo sprawiania wrażenia spokojnej i łagodnej, kotłują się w niej pokłady infantylnej impulsywności i entuzjazmu. Pociąga ją poezja i miłość dotrzymująca obietnic.
Ma w sobie wiele kobiecego wdzięku i dziewczęcego uroku, a jej językiem miłości jest dotyk. Sensualizm odgrywa w jej życiu ogromną rolę - bliskość drugiej osoby jest dla niej formą samoopieki. Choć nigdy nie powiedziałaby tego na głos, znajduje ogromną przyjemność w obserwowaniu drobnych różnic w czułościach oferowanych jej przez mężczyzn i kobiety.
Jej lawirowanie między refleksyjnością a dziecinną naiwnością mogą czasem przyprawiać o zawrót głowy - zwłaszcza ją samą. Może właśnie dlatego śmieje się równie często jak smuci i czasem ma wrażenie, że ludzie nie traktują jej poważnie.
Ubóstwia przebywanie wśród natury, ale gdy spędza w niej zbyt wiele czasu zdarza jej się wpadać w stan przypominający posępną melancholię, z którego nie sposób ją wyciągnąć. Poza tym od zawsze za czymś tęskni, a ludzi, przy których czuje się na miejscu, trzyma się jak zbawiennej poręczy.
Niektórzy ją lubią. Ale lubi się przecież także ramen, komplementy i kolor niebieski.
CIEKAWOSTKI:
- Kolory i eklektyzm są bliskie jej sercu - widać to po jej mieszkaniu i stylu, w jakim się ubiera,
- wynajmowana przez nią kawalerka tonie w roślinach doniczkowych i niepasujących do siebie bibelotach,
- uwielbia wszystko, co pięknie pachnie. Z tego powodu zgromadziła pokaźną kolekcję perfum, a wszystkie z nich są wariacją zapachów jaśminu, żywicy, geranium i cytrusów,
- rzadko się maluje,
- mierzy prawie 170 cm wzrostu, a jeśli ktoś poprosiłby ją o opisanie swojej sylwetki, odpowiedziałaby, że wygląda jak nastoletni chłopiec. Nie jest to jednak do końca prawdą,
- jest dumną opiekunką suczki charta afgańskiego.