Po raz pierwszy poczuł od dawna ulgę odkąd usunął numer telefonu Coraline ze swojego: był oczywiście to moment wybuchu złości kiedy jasnowłosa królowa jego serca znów nie znalazła dla niego czasu. Po raz kolejny, gdy niemal już miał podjeżdżać pod jej własną willę autem. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego spotykał się z takim chłodem z jej strony, ale nie potrafił dłużej już tego zachowania dziewczyny znosić: był to milowy krok jaki zrobił w ostatnim czasie będąc totalnie pod wpływem jej uroku. Ale jednak każdy urok traci w końcu swoją siłę i tak też się stało tym razem: choć bolała go ta decyzja, która absolutnie nie była dla niego łatwa tak jednak nie odzywanie się na jej i tak skąpe wiadomości okazało się przynieść mu większą ulgę niż by się spodziewał. Tym razem po raz pierwszy odetchnął, choć chwilowo nie mógł przyzwyczaić się do braku jej obecności (nawet tej najmniejszej): podejrzewał nawet, że Cora prawdopodobnie nawet nie zauważyła jego milczenia od dłuższego czasu - może zauważyła, może nie, ale dla niego powoli przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. Przyjaźń jednak traktował w zupełnie inny sposób niż ona pomimo, że byli niemal na tym samym poziomie: w tym samym półświatku bogaczy, to jednak dla niego było to cenniejsze niż pieniądz. Chyba był po prostu rozczarowany: to najlepsze słowo jakie mógł określić całokształt tego ciężkiego nastawienia jakie teraz żywił do Somerst - może mu przejdzie, może nie, ale na tym etapie po prostu nie chciał słyszeć nawet o jej imieniu. Musiał jakoś sobie poradzić: wykasowanie wspólnych zdjęć było tylko kolejnym etapem, chociaż tak naprawdę nie usunął żadnego. Nie potrafił tego zrobić za co gryzł się niesamowicie ilekroć próbował wdusić palcem odpowiednią ikonkę. W końcu przestał po prostu je wyświetlać: a i tak nie miał na to czasu, będąc zbyt pochłonięty swoimi własnymi sprawami: to wyczerpujący dwu godzinny trening na basenie, to kolejny wykład historii literatury pięknej, a to napisanie kolejnego referatu na wczoraj ale to wieczorami najbardziej odreagowywał. Choć starał się unikać nielegalnych wyścigów w centrum miasta tak gdy dostawał cynka od znajomego nie potrafił zrezygnować mimo niebezpieczeństwa mieszania siebie w takie podejrzane towarzystwo. Ale poczucie nietykalności sprawiało, że czuł się ponad nich wszystkich i chętnie z tego korzystał. Choć w ostatnim wyścigu z piątku jego auto uległo wypadkowi kiedy zderzył się z inną szybką furą prawie przy końcówce: na szczęście oprócz zadrapań i lekkiego zwichnięcia ręki a także temu drugiemu nic się nie stało to sprawiło, że nieco się wystraszył: dał sobie chwilę oddechu również od tego. Ten rodzaj gry zawsze niósł za sobą ryzyko, a jednak wciąż stąpał po tej cieniutkiej granicy między dobrem a złem.
Wchodząc w pułapkę codzienności próbował odgradzać się wszelkimi barierami od spojrzeń zainteresowanych dziewczyn - szczerze nie miał ochoty pakować się w jakieś głębsze relacje, chociaż nie odmawiał sobie pokus piątkowych nocy skraplanych procentami na których odreagowywał swą złość na rozsypaną znajomość. Swoją uwagę skupił jednak na kimś zupełnie różniącym się od Coraline: Laura była dla niego ostatnio bliższa niż kiedykolwiek i sam nie miał pojęcia kiedy ich kontakt nabrał takiej intensywności. Z początku trochę obawiał się, że może zastępował sobie egoistycznie łapczywie sięgał po towarzystwo brunetki, które okazywało się być wytchnieniem od natrętnych spojrzeń dziewczyn z którymi nie chciał mieć nic do czynienia.
-Dzięki, że mnie uratowałaś....po raz kolejny? - podniósł brew gdy stojąc w kuchni od jakiegoś czasu szykowali dla siebie wspólny obiad po nieoczekiwanej ucieczce z uczelni -I znów przeze mnie wylądowałaś na wagarach, nie jesteś na mnie zła? - zapytał z chichotem, odgarniając niesforny kosmyk włosa koleżanki, który opadł jej na policzek na ucho. Faktycznie nie wiedział dlaczego teraz każda nagle chciała z nim teraz być: czy to zdjęcie na instagramie z Las Vegas i spędzonego tam Sylwestra mogło tak zadziałać? Obawiał się odrobinę, że tak. Jej nowego współlokatora Theo akurat nie było więc spokojnie mogli cieszyć się sobą. Kiedy oddalali się od uczelni trzymając się za dłonie w końcu zaproponował Laurze, że w ramach podziękowań odprowadzi ją do jej mieszkania i takim sposobem znaleźli się na górze -Wiem, że to głupie i nie powinienem składać tobie takiej propozycji, ale prawdę mówiąc...sam nie wiem, nie mogę się odpędzić ani od Karen ani od Meghan i tych ich piszczących dziewczyn....chodzi mi po głowie pewien plan, ale bez ciebie tego nie uda mi się zrobić.... - oblizał drewnianą łyżkę od sosu pomidorowego po czym włożył ją do zlewu oczywiście i spojrzał w końcu na Laurę, przygryzając dolną wargę swoich ust -Moglibyśmy...przez pewien czas udawać parę? Może wtedy....w końcu by się odczepiły.... - ledwo to pytanie przeszło mu przez gardło i niemal od razu przysłonił się rękami w razie jakby przyjaciółka postanowiła mu sprzedać niespodziewany atak za tak bezczelne pytanie.
Laura May Hirsch