WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Laura & Reggie

ODPOWIEDZ
I wake up screaming from dreaming One day I'll watch as you're leaving
Awatar użytkownika
19
180

dreamy seattle

dreamy seattle

fremont

Post

[ 1 ]

Po raz pierwszy poczuł od dawna ulgę odkąd usunął numer telefonu Coraline ze swojego: był oczywiście to moment wybuchu złości kiedy jasnowłosa królowa jego serca znów nie znalazła dla niego czasu. Po raz kolejny, gdy niemal już miał podjeżdżać pod jej własną willę autem. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego spotykał się z takim chłodem z jej strony, ale nie potrafił dłużej już tego zachowania dziewczyny znosić: był to milowy krok jaki zrobił w ostatnim czasie będąc totalnie pod wpływem jej uroku. Ale jednak każdy urok traci w końcu swoją siłę i tak też się stało tym razem: choć bolała go ta decyzja, która absolutnie nie była dla niego łatwa tak jednak nie odzywanie się na jej i tak skąpe wiadomości okazało się przynieść mu większą ulgę niż by się spodziewał. Tym razem po raz pierwszy odetchnął, choć chwilowo nie mógł przyzwyczaić się do braku jej obecności (nawet tej najmniejszej): podejrzewał nawet, że Cora prawdopodobnie nawet nie zauważyła jego milczenia od dłuższego czasu - może zauważyła, może nie, ale dla niego powoli przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. Przyjaźń jednak traktował w zupełnie inny sposób niż ona pomimo, że byli niemal na tym samym poziomie: w tym samym półświatku bogaczy, to jednak dla niego było to cenniejsze niż pieniądz. Chyba był po prostu rozczarowany: to najlepsze słowo jakie mógł określić całokształt tego ciężkiego nastawienia jakie teraz żywił do Somerst - może mu przejdzie, może nie, ale na tym etapie po prostu nie chciał słyszeć nawet o jej imieniu. Musiał jakoś sobie poradzić: wykasowanie wspólnych zdjęć było tylko kolejnym etapem, chociaż tak naprawdę nie usunął żadnego. Nie potrafił tego zrobić za co gryzł się niesamowicie ilekroć próbował wdusić palcem odpowiednią ikonkę. W końcu przestał po prostu je wyświetlać: a i tak nie miał na to czasu, będąc zbyt pochłonięty swoimi własnymi sprawami: to wyczerpujący dwu godzinny trening na basenie, to kolejny wykład historii literatury pięknej, a to napisanie kolejnego referatu na wczoraj ale to wieczorami najbardziej odreagowywał. Choć starał się unikać nielegalnych wyścigów w centrum miasta tak gdy dostawał cynka od znajomego nie potrafił zrezygnować mimo niebezpieczeństwa mieszania siebie w takie podejrzane towarzystwo. Ale poczucie nietykalności sprawiało, że czuł się ponad nich wszystkich i chętnie z tego korzystał. Choć w ostatnim wyścigu z piątku jego auto uległo wypadkowi kiedy zderzył się z inną szybką furą prawie przy końcówce: na szczęście oprócz zadrapań i lekkiego zwichnięcia ręki a także temu drugiemu nic się nie stało to sprawiło, że nieco się wystraszył: dał sobie chwilę oddechu również od tego. Ten rodzaj gry zawsze niósł za sobą ryzyko, a jednak wciąż stąpał po tej cieniutkiej granicy między dobrem a złem.

Wchodząc w pułapkę codzienności próbował odgradzać się wszelkimi barierami od spojrzeń zainteresowanych dziewczyn - szczerze nie miał ochoty pakować się w jakieś głębsze relacje, chociaż nie odmawiał sobie pokus piątkowych nocy skraplanych procentami na których odreagowywał swą złość na rozsypaną znajomość. Swoją uwagę skupił jednak na kimś zupełnie różniącym się od Coraline: Laura była dla niego ostatnio bliższa niż kiedykolwiek i sam nie miał pojęcia kiedy ich kontakt nabrał takiej intensywności. Z początku trochę obawiał się, że może zastępował sobie egoistycznie łapczywie sięgał po towarzystwo brunetki, które okazywało się być wytchnieniem od natrętnych spojrzeń dziewczyn z którymi nie chciał mieć nic do czynienia.
-Dzięki, że mnie uratowałaś....po raz kolejny? - podniósł brew gdy stojąc w kuchni od jakiegoś czasu szykowali dla siebie wspólny obiad po nieoczekiwanej ucieczce z uczelni -I znów przeze mnie wylądowałaś na wagarach, nie jesteś na mnie zła? - zapytał z chichotem, odgarniając niesforny kosmyk włosa koleżanki, który opadł jej na policzek na ucho. Faktycznie nie wiedział dlaczego teraz każda nagle chciała z nim teraz być: czy to zdjęcie na instagramie z Las Vegas i spędzonego tam Sylwestra mogło tak zadziałać? Obawiał się odrobinę, że tak. Jej nowego współlokatora Theo akurat nie było więc spokojnie mogli cieszyć się sobą. Kiedy oddalali się od uczelni trzymając się za dłonie w końcu zaproponował Laurze, że w ramach podziękowań odprowadzi ją do jej mieszkania i takim sposobem znaleźli się na górze -Wiem, że to głupie i nie powinienem składać tobie takiej propozycji, ale prawdę mówiąc...sam nie wiem, nie mogę się odpędzić ani od Karen ani od Meghan i tych ich piszczących dziewczyn....chodzi mi po głowie pewien plan, ale bez ciebie tego nie uda mi się zrobić.... - oblizał drewnianą łyżkę od sosu pomidorowego po czym włożył ją do zlewu oczywiście i spojrzał w końcu na Laurę, przygryzając dolną wargę swoich ust -Moglibyśmy...przez pewien czas udawać parę? Może wtedy....w końcu by się odczepiły.... - ledwo to pytanie przeszło mu przez gardło i niemal od razu przysłonił się rękami w razie jakby przyjaciółka postanowiła mu sprzedać niespodziewany atak za tak bezczelne pytanie.
Laura May Hirsch

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#78
outfit

Nie była w stanie przypomnieć sobie konkretnego momentu, który zbliżył ją i Reggiego. Po prostu któregoś razu, już nawet nie pamiętała, kiedy to się stało, dość przypadkowo wpadli na siebie w uczelnianej bibliotece, w której spędzili więcej czasu, niż planowali. Innego razu stali w kolejce do pobliskiej kawiarni, rozmawiając o smakach croissantów, wśród całej masy studentów czekających na zastrzyk kofeiny podczas jednej z przerw. Kolejne spotkanie ku jej niemałemu zdziwieniu odbyło się poza kampusem.
Postanowiła jednak nie analizować tej sytuacji, nie zadawać sobie pytań dlaczego to właśnie z nią ostatnio Osbourne chciał spędzać czas. Co takiego wydarzyło się, że raptem stał bardziej przystępny, ale tylko dla niej, unikając towarzystwa innych dziewczyn, które maślanym spojrzeniem zerkały na niego, gdy tylko była ku temu okazja. Bez skrępowania, nawet nie starając się patrzeć, gdy nie patrzył on, a podejmując próbę skrzyżowania ich spojrzeń i zainicjonowana jakiegoś kontaktu.
Dostrzegała to, co się wokół niej działo, ale nie zamierzała się tym przejmować. W pewien sposób schlebiało jej zainteresowanie Reggiego. Był przystojny, dobrze zbudowany, popularny, w jego towarzystwie czas płynął przyjemniej. Po kilku rozmowach dostrzegła w nich coś więcej niż nieźle zarysowaną szczękę i hipnotyzujące ciemne spojrzenie. Rozmawiali o literaturze, o zwierzętach, podróżach, gotowaniu. Sprawiał, że się rozluźniała, a tego naprawdę ostatnio potrzebowała.
Nim się zorientowała, pozwalała na to, by splatał ich dłonie razem, by odprowadzał ją po zajęciach do domu albo wpadał na wspólne gotowanie. Jeszcze bardziej była zaskoczona, gdy dała mu się namówić na zerwanie z ostatnich zajęć.
– Nie ma sprawy. Chociaż zaczynam się zastanawiać, czy nie robisz tego specjalnie, żeby spędzać ze mną więcej czasu. – zażartowała, uśmiechając się przy tym nonszalancko. Nigdy nie była w sytuacji podobnej do tej, w której był Reggie. Miała wrażenie, że nie przyciągała spojrzeń innych studentów, że nie ustawiały się do niej kolejki potencjalnie zainteresowanych randkami chłopaków albo nawet jednorazową przygodą, jej skrzynka nie była wypchana dwuznacznie brzmiącymi wiadomościami, czy szczerymi, choć niekoniecznie najwyższych lotów komplementami. Choć nadal miała o wiele większe powodzenie niż w liceum, a dzięki zaangażowaniu w życie uczelni, stała całkiem popularna.
– Te wagary, to był ostatni raz, Reggie. – uniosła znacząco brew, chcąc brzmieć stanowczo i wyglądać, jakby nie było opcji, że kolejny raz ominie przez niego zajęcia. Miał szczęście, że to, co akurat pozwoliła sobie odpuścić, było jednym z łatwiejszych i mniej angażujących zajęć, o czym niekoniecznie Reggie musiał wiedzieć. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy odgarnął kosmyk jej włosów za ucho, muskając przy tym opuszkami palców jej policzek.
Oparła tyłek o kuchenny blat, po czym skrzyżowała ręce na piersi i wlepiła spojrzenie w twarz chłopaka, który zaintrygował ją swoimi pierwszymi słowami. – Chyba nie rozumiem. – wykorzystała chwilę, gdy oblizywał łyżkę, by się odezwać. – Jesteś chyba pierwszą osobą, którą znam, która nie jest zadowolona z faktu, że podoba się innym ludziom. – zmarszczyła czoło, wtrącając jeszcze swoją uwagę. Miała wrażenie, że większości chłopków schlebiało to, że podobali się dziewczynom, że te wzdychały do nich, specjalnie dla nich wybierały coraz to krótsze spódniczki i dość otwarcie okazywały im swoje zainteresowanie.
Już miała rzucić jakąś złotą radą i podpowiedzieć Reggiemu, by po prostu powiedział Karen i Meghan, że nie jest nimi zainteresowany, ale wyprzedził ją i powiedział coś, czego absolutnie się nie spodziewała. W pierwszej chwili rozchyliła lekko usta, jakby chciała od razu odpowiedzieć nie, zaraz potem parsknęła śmiechem. Widząc jednak reakcję Reggiego, zrozumiała, że jego propozycja była poważna. – Żartujesz? Powiedz, że żartujesz. – westchnęła głośno, bo ciężko jej to było przyjąć do wiadomości. – Jak ty to sobie wyobrażasz, Reggie? Z dnia na dzień ogłosisz, że jesteśmy parą? W co pewnie mało kto uwierzy… i myślisz, że to jakkolwiek pomoże? A co, jeśli to tylko podkręci temperaturę i Karen i Meghan postawią sobie za cel zdobycie ciebie za wszelką cenę? – od razu zarzuciła go pytaniami, na które prawdopodobnie nie znał odpowiedzi, ale chciała, by to sobie przemyślał. Choć jego pytanie brzmiało tak, jakby wcale nie wpadł na nie dwie minuty temu.

Reggie Osbourne

autor

oh.audrey

I wake up screaming from dreaming One day I'll watch as you're leaving
Awatar użytkownika
19
180

dreamy seattle

dreamy seattle

fremont

Post

Miał zagwozdkę skąd od jakiegoś czasu brało się zainteresowanie nim samym: próbował rozwikłać tą dręczące go natręctwo wścibskich par oczu dziewcząt, którymi nawet nie był zainteresowany w najmniejszym procencie. Akurat w momencie kiedy najchętniej schowałby się przed całym światem. To pokazało mu, że prawdopodobnie nie pasowałby do Coraliny: byli zupełnie różni, mimo, że pochodzili z tych samych światów. Z kolei ratunku szukał w towarzystwie ciemnowłosej koleżanki, która otoczyła go kokonem cierpliwości, dziękując w duchu losowi, że właśnie na nią trafił. Choć wcale nie chciał leczyć swojego złamanego serca na tej rozkwitającej znajomości: sam się łapał na tym, że niemal szukał okazji aby znów się zobaczyć z Laurą. Była inna od tych wszystkich zaczepiających go dziewczynach na przerwach czy przy każdej innej możliwej sytuacji. Nie wiedział dlaczego niemal od razu poczuł się przy niej tak swobodnie: prawdopodobnie nieświadomie próbował odreagowywać cały ten ciężar jaki zwalił się na niego przez ostatni czas.
Każda chwila spędzona w towarzystwie Laury odganiała go od ponurych myśli związanych również z problematycznym trenerem jaki mu się trafił. Był już niemal skłonny wyjawić dziewczynie to co go dręczyło od środka, ale te wszystkie spotkania z nią sprawiały, że dawno nie czuł się tak wyjątkowo 'lekko'. Z łatwością mu się uśmiechało gdy ich rozmowy przetaczały się przez przeróżne tematy, a nie tylko te powierzchowne, które zwykle słyszał na kiepskich randkach. Towarzystwo Laury sprawiało, że miał wrażenie jakby przeszedł krok milowy: zostawiając za sobą jakiś potwornie ciężki odcinek życia a on uczył oddychać się na powierzchni od nowa, nie pod wodą. Z każdą następną chwilą dostrzegał jaka jej uroda była posągowo piękna: nie dla każdego - podejrzewał, że może przez budowaną przez szatynkę chłodną aurę pilnej studentki nie kręcił się tłum wzdychających chłopaków, którzy byli zbyt leniwi by poświęcać swój czas aby móc liczyć na ewentualne łaskawe spojrzenie panny Hirsch. I o dziwo naprawdę pragnął być w tej chwili na jej miejscu niż kryć się przed wścibskimi spojrzeniami połowy uczelni.
-Naprawdę nie sądziłem, że się zgodzisz - delikatnie pstryknął ją w nos wplatając na twarz łobuzerski uśmieszek dumny z siebie jak paw, że największą kujonkę z uczelni udało mu się wyrwać z jakichkolwiek zajęć i to bez większego wysiłku i namawiania -Oh, nie wiesz co mówisz moja droga - zaśmiał się, kręcąc głową, podświadomie licząc na to, że takie łamanie reguł mogłoby jej się delikatnie spodobać: oczywiście nie chciał by potem przez niego miała jakieś ogromne luki w materiale czy niepotrzebne problemy z nieobecnościami -Ale, uwierz mi, da się to połączyć...spędzanie lepiej czasu niż na nudnych wykładach, prawda? - zagadnął jeszcze, chociaż wiedział, że na pewno nie ominie go wspólna nauka. Zbliżało im się dość spore kolokwium z tego samego przedmiotu i wiedział, że Laura będzie go tym razem pilnowała -Chociaż jak się domyślam, sama zaraz zrobisz mi wykład z tego jaki to...jestem nieodpowiedzialny? - wyszczerzył się znów trochę naśladując ton głosu swojej matki.
-W takiej ilości jakiej doświadczam...jest...to po prostu męczące - stwierdził z cichym westchnieniem na chwilę odwracając wzrok od Laury. Wcale nie miał się za jakiegoś super popularnego chłopaka i tu właśnie był w tym problem. Nie chciał tego. Chciał skupiać się na swoich pasjach, tym do czego dążył a nie na niepotrzebnym łamaniu serc -Pewnie...miałaś o mnie inne zdanie, co? - zerknął na nią, w duchu ciesząc się, że mogła poznać jego zupełnie inną, tą wrażliwszą stronę, którą skrywał przed wszystkimi. -Mogę to porównać do ścigających paparazzi Księżnej Diany - chyba nikt by tego nie chciał przechodzić, co nie? Oczywiście nie aż w takim wielkim stopniu jak ona...ale szybko ma się ochotę przed tym uciec... - mówił wlepiając wzrok nieco będąc zmieszany tak nagłą otwartością wobec koleżanki: ale poczuł, że wszystkie te słowa zachowa raczej dla siebie niż komukolwiek miała by mówić by może zrobić mu na złość.
-Wiesz, może jestem zbyt pewny siebie, ale....podejrzewam, że już mogły zauwayżyć, że 'kogoś' mam... - miał nadzieję, że nie pomyśli, że specjalnie się do niej zbliżył tylko po to by odpędzić od siebie zainteresowane spojrzenia. Wcale tak nie było: nawet jeśli wiódłby nudny żywot zwykłego studenta był niemal pewny siebie, że Laura robiłaby na nim ogromne wrażenie, jak teraz. -Dlatego pomyślałem, że byłaby to idealna okazja do zrobienia im psikusa... - podniósł brwi do góry, posyłając ciemnowłosej smętny uśmiech. Reggie miał plan i nie wyglądał w cale tak jak wyobraziła to sobie, dlatego musiał szybko jej wyjaśnić.
-Hej, nie denerwuj się...oczywiście, że nie z dnia na dzień - nikt by w to nie uwierzył. Z czasem moglibyśmy potwierdzić, że ze sobą chodzimy, ale..my sami byśmy znali prawdę.... - nachylił się nieznacznie nad dziewczyną spoglądając w jej piękne ciemne oczy w których głębi niemal zawsze tonął - Nie chcę cię do niczego przymuszać, Laura. To będzie twój wybór, okej? Ale.. nie ukrywam, że chciałbym spróbować, a nóż...się uda...? - marny sposób wchodzenia w nowy związek, oj marny, ale przez chwilę czułby się wspaniale, wiedząc, że Laura jest jego...dziewczyną.
Laura May Hirsch

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Powodzenie Reggiego u dziewczyn jej nie dziwiło. Był przystojny, a pod jego koszulką musiało kryć się nieźle wyrzeźbione od częstych treningów ciało. Miał bogatych i popularnych znajomych, sam pochodził z dobrego domu. A do tego, po dłuższej rozmowie naprawdę zyskiwał, bo okazywało się, że było wiele tematów, które można było z nim poruszyć. Nic więc dziwnego, że Meghan, Karen i cała zgraja innych studentek, wzdychały do niego, gdy tylko pojawiał się na horyzoncie.
Natomiast faktycznie nieco dziwne, a może i niepokojące, było to, że interesowały się nim tak intensywnie, że uciekał się do takiego nietypowego rozwiązania, byleby pozbyć się niechcianych zalotów. Sama nigdy nie doświadczyła czegoś podobnego, a więc trudno było jej postawić się w jego sytuacji.
Teatralnie wywróciła oczami i zmarszczyła lekko nos, w który pstryknął palcami. Westchnęła cicho, bo nie mogła przecież szczerze przyznać, że faktycznie z łatwością namówił ją na opuszczenie ostatnich zajęć, z czego wcale nie była zadowolona. – Oh nie, to ty nie wiesz, co mówisz, mój drogi! – powtórzyła po chłopaku, starając się brzmieć podobnie do niego, szybko jednak się roześmiała, nie mogąc się powstrzymać. – Oczywiście, że się da. Można też siedzieć w bibliotece. – odparła, na kilka chwil przybierając poważną minę. Poniekąd to było oczywiste (przynajmniej dla niej), jednak nie mogła przepuścić okazji, by z tego zażartować. Prawdopodobnie kilka miesięcy temu nawet nie wzięłaby pod uwagę opuszczenia zajęć, ale teraz nie miała już prawa mówić Reggiemu, że był nieodpowiedzialny. – Oczywiście, że jesteś odpowiedzialny, Reggie. Jesteś odpowiedzialny za swoje wybory. – sama również przybrała matczyny ton, na końcu nawet uniosła dłoń i zagestykulowała nią, chcąc dodać swoim słowom nieco dramatyzmu.
Powoli pokiwała głową, naprawdę próbując zrozumieć, jak to jest doświadczać tak dużego zainteresowania, że było ono męczące. Przygryzła delikatnie wargi, gdy z jego ust padło pierwsze pytanie. Nie chciała kłamać, wolała więc milczeć. Reggie zyskiwał w jej oczach w ciągu ostatnich tygodni, pozwalając się poznać od zupełnie innej strony.
– Mhm… – mruknęła cicho, bo tylko w tym momencie była w stanie z siebie wyrzucić. Miałą wrażenie, że nieco dramatyzował, jednak… nie miała prawa tego oceniać. Sama przecież była wycofana, nie najlepiej wychodziło jej nawiązywanie nowych znajomości, nie była duszą towarzystwa, nie stała do niej kolejka zainteresowanych chłopców. Co, jeśli to, co widziała na kampusie, to była idealnie dobrana maska Osbourne’a, który musiał nakładać ją każdego dnia, by jakkolwiek odnaleźć się w tamtym miejscu? Co, jeśli kariera pływaka średnio zgrywała się z jego charakterem, a on próbował sobie jakoś z tym poradzić?
– Naprawdę myślisz, że ktoś mógłby pomyśleć, że się spotykamy? – uniosła pytająco brew. Nie miała pojęcia, jak ich relacja wyglądała z boku, wcześniej w ogóle o tym nie myślała. Spacerowali razem po kampusie, siedzieli w bibliotece, jadali lunch, głośno się śmiali, a dziś nawet wyszli z uczelni trzymając się za ręce. Dla niej to były niewinne gesty, bo nie przyjmowała do świadomości faktu, że chłopak taki jak Reggie miałby być z nią na poważnie zainteresowany. Laura była świetną kumpelą, najlepszą przyjaciółką, wspaniałą partnerką projektową… ale dziewczyną?
Zmrużyła oczy, wsłuchując się w jego plan. Nie była przekonana co do słuszności tej decyzji i już teraz zaczynała martwić się o ewentualne konsekwencje. Lubiła być o pół kroku do przodu, przed resztą, zdając sobie sprawę z tego, że każde akcja powoduje reakcję.
– Nie denerwuję się, przepraszam. Jestem po prostu zaskoczona twoją propozycją. Równie dobrze mógłbyś sobie wymyślić jakąś dziewczynę i sprzedać wszystkim historię, że wyjechała na inną uczelnię. – spojrzała na niego, podsuwając mu nieco prostsze rozwiązanie, które też miało szansę się sprawdzić. – A co jeśli… jeśli ktoś mi się spodoba? – uniosła pytająco brew, zastanawiając się, co jeśli w jej życiu pojawi się ktoś, kto poskłada jej serce i pozwoli znów poczuć motyle w brzuchu? I wtedy właśnie zrozumiała. Tego serca prawdopodobnie nie dało się poskładać, rozbite dwukrotnie było już w naprawdę słabej formie. Nie chciała przechodzić przez coś podobnego kolejny raz. Udawanie związku z Reggiem mogło być więc dobrym rozwiązaniem, również dla niej samej. Zminimalizowałoby to szanse na zostanie zranioną, jeśli tylko odpowiednio podejdą do tematu. – Okej… spróbujmy, może faktycznie się uda. – najpierw wciągnęła powietrze do płuc, po czym wlepiła w niego swoje ciemne tęczówki. Udawanie związku nie mogło się nie udać, prawda? – Tylko musimy ustalić zasady. – dodała od razu.

Reggie Osbourne

autor

oh.audrey

I wake up screaming from dreaming One day I'll watch as you're leaving
Awatar użytkownika
19
180

dreamy seattle

dreamy seattle

fremont

Post

Przez pewien czas próbował nie zwracać na to co się działo wokół niego specjalnej uwagi - po prostu machał na to ręką, szukając co raz to nowszych wymówek by wykręcić się od nachalnych propozycji spływających z zewsząd. Był zmęczony namolnymi spojrzeniami, na które nawet nauczył przestać zwracać uwagę - tym bardziej, że ostatnimi czasy jego uwaga głównie była skupiona na konflikcie z własnym trenerem, który nie dawał mu również spokoju własnymi szantażami. Nocami budziły go koszmary: przypominał sobie tamten niespodziewany atak na niego gdy trener zmusił go do pocałunku, wszystko nagrywając na swoim telefonie, a teraz tym cholernym filmikiem go szantażował. Szukał sposobu jak się od niego uwolnić, a najgorsze było to, że jego rodzice byli nim tak bardzo zaślepieni: uważali, że znaleźli dla niego złotą gwiazdę, a tym samym on się czuł jakby utknął, wiedząc, że byle skarga na trenera nic tu nie wskóra. Rodzeństwo miało go raczej gdzieś a on chciałby się po prostu komuś zwierzyć - komuś zaufanemu, komu będzie mógł powierzyć całą tą męczącą tajemnicę, która dusiła go od środka. Rozrywała na strzępy gdy za dnia widywał się z trenerem na treningach - opornie wykonywał wszystkie polecenia gdy słyszał w nich te dwuznaczne półsłówka, które doprowadzały go wewnętrznych wymiotów. Każde spotkanie z Laurą było na wagę złota: odwracały jego myśli o tym, jak bardzo był ostatnio kiepski we wszystkim. Niemal jakby stracił życiową formę: u sportowców raczej tak było, że nie można było być na fali. A jednak zachowanie trenera sprawiało, że słabł: widział to po sobie: po swoim codziennym zachowaniu gdy stawał się dla otoczenia nieco bardziej drażliwy niż był na co dzień. Dlatego był taki oschły wobec tych wszystkich dziewczyn: ale to właśnie na te nachalności, które zalewały go przelewał swą złość. To przy Laurze odnajdywał spokój: lubił jej towarzystwo, a przede wszystkim szanował ją: jak mało kogo obecnie. Stała się dla niego jakimś oparciem, którego tak potrzebował ostatnimi czasy. Dlatego tak chętnie łapał z nią jakikolwiek kontakt, chociaż ten chwilowy na wspólnych przerwach. Oczywiście, że więcej czasu spędzał ze swoimi kumplami, ale to było zupełnie innego: czuł tą różnice, między kumplami a Laurą. Przy niej wszystko stawało się łatwiejsze: zapominał o tym z czym się zmagał. Otwierał się przy niej: jeszcze tak jak nawet nie robił tego przy tej, do której wzdychał przez cały ubiegły rok. Dlatego poczuł, że musiał w końcu zrobić ten krok na przód. Wcale nie było to dla niego łatwe, sam wcale nie chciałby sięgać do takich metod pokręconych, ale miał jakieś dziwne przeczucie, że mogłoby się to udać.
-...ale wiesz, że w bibliotece trzeba być bardzo cicho? - zagadnął, chociaż taka randka w bibliotece wcale nie musiała być aż taka nudna na pierwszy rzut oka. Wystarczyłby odpowiedni klimat: iskra pomiędzy spojrzeniami znad dzielących ich regałów: wysuwanie tej samej książki tylko po to by na siebie zerknąć. Wertowanie palcami kartek by w pewnym momencie móc się złapać za dłonie. Jak to mówią: cwany lis wykorzysta każdą sytuację aby podkręcić wrażenie -A co byś powiedziała na randkę w muzeum? - zaproponował zadzierając nieznacznie brodę w bok będąc ciekaw jej reakcji. Kochał sztukę: samo pływanie było dla niego sztuką, ale na co dzień takową się obracał. Oglądanie obrazów różnych malarzy totalnie go wyciszało: a bardzo potrzebował takiego wytchnienia. Choć nie raz wybierał się na wyścigi samochodowe tak równie często dla równowagi przechadzał się właśnie po muzeach czy różnych galeriach sztuki. Uwielbiał klimat vintage, który był dość całkiem widoczny chociażby w jego ciuchach. Choć nie lubił przesadzać z modą, czasami wybierał po prostu proste, klasyczne kroje. Fakt, lubił modę do tego stopnia, że wolne wieczory czasami poświęcał na stworzeniu własnego ciucha: szył na maszynie, którą miał od swojej babci. To wszystko sprawiało, że miał wrażenie, że tym były ich rozmowy. Ich pasjami, które powoli się zaczynały ze sobą zazębiać, łączyć. -Błagam, brzmisz jak moja matka - jęknął, kręcąc ze śmiechem głosem, ale prawda była taka, że idealnie podrobiła głos pani Osbourne, a miała go dość osobliwego. Mógłby się z nią zgodzić: to co widziała na co dzień na uczelni to rzeczywiście była maska. Ale zdejmował ją podczas tych spotkań właśnie z nią i po prostu był sobą. Nie udawał niczego, każdy uśmiech dla niej był zwyczajnie szczery. Sam nie wiedział kiedy tak bardziej zaczęła mu się podobać, ale jak wyjaśnić przyjemne mrowienie na skórze czy te przysłowiowe motylki w brzuchu gdy miał okazję dostrzegać takie detale jak przygryzanie dolnej wargi ust czy to jak poprawiała sobie kosmyk włosa za ucho? To samo czuł przy Corze, w której tak bardzo kochał się od dłuższego czasu. Ale odkąd postanowiła go perfidnie olać w Sylwestra po prostu poczuł się dotknięty tym jej oschłym traktowaniem: nie pierwszy raz to się zdarzyło, wiele razy przymykał oko na zachowanie dziewczyny, ale tego konkretnego dnia po prostu wylała się czara goryczy - szczerze żałował, że nie pomyślał wtedy, że mógłby zabrać Laurę ze sobą do Las Vegas (chociaż teraz podejrzewał, że prawdopodobnie nie byłyby to jej klimaty) -Nie przepraszaj...masz prawo mieć wątpliwości i...wiem, że cię zaskoczyłem.... - może zbyt prędko wyskoczył z tym planem? Gdzieś tam znów nie posłuchał tej swojej intuicji, ale bywał niecierpliwy. Nie lubił zdecydowanie czekać na jakiś przesadnie pasujący moment, chyba wolał się z wyzwaniami mierzyć od razu. A to było zdecydowanie dla niego również wyzwaniem,
-Tak, mogłem...i już tak nawet zrobiłem... - przystąpił z nogi na nogę, kiedy nakładał porcję makaronu do misek aby w końcu mogli zjeść wspólny obiad -Ale wyobraź sobie, że kompletnie ta historia nie zrobiła na nich wrażenia...także... musiałem wymyślić co innego... - zerknął na nią, wciąż zastanawiając się czy przypadkiem nie za mocno przesadza. Może miała rację: nie powinien nikomu udowadniać, że ma jakiś problem w byciu singlem. Jednakże te ciągłe pytania zaczynały być nie o tyle żenujące co wyjątkowo męczące. -...dlatego proponuje takie wyjście..Ewakuacyjne. Nie będziemy mieli do siebie żadnych oczekiwań, i tak jak prosisz ustalimy jasne zasady - mimo wszystko był zaskoczony, że pociągnęła dalej ten temat. Był niemal przekonany, że da mu po łapskach i tyle będzie z jego planu ewakuacyjnego. A jednak zaskoczyła go. -Droga wolna, Laura...szalej, baw się, jak do tej pory, a na uczelni zachowujemy się jak świeża upieczona para. Możemy im wmawiać jak to się zakochaliśmy od pierwszego wejrzenia na tinderze - trochę się zaśmiał teraz, chociaż nie powinien, ale mimo wszystko chciał by dziewczyna czuła się swobodnie w jego towarzystwie -Ale nie chcę byś czuła się teraz jakoś inaczej przy mnie...chciałbym, żeby...było między nami tak jak do tej pory, dobrze? - w ostatniej chwili ugryzł się w język nie chcąc jej zaproponować pościelowej randki, bo sam sobie pacnąłby w tej chwili w łeb. Usiadł właśnie do stołu by wcisnąć sobie makaron do ust -No dobrze, to od czego chciałabyś zacząć? - zapytał od razu popijając przy okazji colą. Dawał jej wolną przestrzeń, nie chcąc by czuła się w jakikolwiek skrępowana w całym tym jego planie.
Laura May Hirsch

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Zmrużyła lekko oczy, wlepiając w chłopaka podejrzliwe spojrzenie. Była zaintrygowana jego słowami i miała wrażenie, że za słowami dotyczącymi ich spotkań, konieczności zachowania ciszy w bibliotece albo po prostu wspólnym urwaniem się z zająć, kryło się coś więcej. Pokiwała powoli głową, w odpowiedzi na jego pytanie. Po chwili na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, którego nie była w stanie ukryć. – Randkę? – nerwowo przełknęła ślinę, bezwiednie powtarzając kluczowe słowo, które padło z ust Osbourne’a. Dobrze go słyszała, nie była tylko pewna, czy używał słowa „randka” zamiennie z „kumpelskie spotkanie”, czy naprawdę właśnie postanowił zaprosić ją na randkę. I to do muzeum! Jakby dobrze wiedział, że uwielbia muzea. A może to było pytanie o jej opinię na temat randek w muzeum, jakby Reggie chciał wiedzieć, czy dziewczyny to lubią i czy brać takie miejsce pod uwagę, gdyby chciał kogoś zaprosić? – Uwielbiam muzea. – odparła, pozwalając sobie nie udzielić konkretnej odpowiedzi na jego propozycję, której nie była pewna. Miała mętlik w głowie.
Jej doświadczenie w randkowaniu z chłopcami w podobnym wieku było znikome. Czasami miała wrażenie, że nie jest w stanie wyłapać wysyłanych przez nich sygnałów albo traktować ich poważnie. Czas spędzony z Leonardem nauczył ją czegoś zupełnie innego, bo mężczyzna przez większość czasu doskonale wiedział, czego chce i potrafił o tym głośno mówić, nie wstydząc się swoich pragnień (choć z uczuciami było już gorzej). W tej relacji nauczyła się też wiele o samej sobie – o pragnieniach, potrzebach, upodobaniach. Najważniejszą lekcją było jednak to ograniczenie zaufania do innych osób, zwłaszcza tych, które potencjalnie miały szansę złamać jej serce. Od tamtej pory z dozą rezerwy patrzyła na relacje z innymi ludźmi, choć już wcześniej jej zaufanie zostało boleśnie nadszarpnięte, chociażby przez jej ojca.
Powodowało to wielki konflikt wewnętrzny, uczucia walczyły z rozumem, pragnienie bycia kochaną z rozsądkiem, który podpowiadał, że tę miłość mogła dawać sama sobie, nie licząc na innych, potrzeba bliskości ze strachem, który jej towarzyszył.
Może dlatego propozycja Reggiego wydawała się w pewien sposób interesująca? Ograniczała ryzyko, które wiązało się z poznawaniem nowych ludzi, przed którymi musiała się otworzyć. Minimalizowała szanse na złamanie serca. Pozwalała kontrolować sytuację i być w tej relacji na jej własnych zasadach. Lubiła Reggiego, a więc spędzanie z nim czasu nie było dla niej problemem. Ten układ miał szansę się powieść, jeśli zostanie wystarczająco jasno określony. A Laura mogła zająć się sobą, studiami, kawiarnią, szukaniem stażu, być może niemyśleniem o Leonardzie. Zwłaszcza teraz, kiedy kilka tygodni temu poznała Syda, z którym relacji również nie mogła rozgryźć, czy Oriona, który był świadkiem jej rozmowy z Adlerem, podczas której i tak musiała udawać, że ruszyła naprzód, jest szczęśliwa i spotyka się z innymi facetami.
Jeśli Osbourne czuł się przytłoczony swoim życiem uczuciowym tak jak Laura, być może właśnie odnalazł odpowiednią osobę, która mogła pomóc mu wdrożyć w życie rozwiązanie, które mogło mu to wszystko wiele ułatwić.
– Nie dziwię się. Być może nie byłbyś ich obiektem ich zainteresowania, gdyby wiedziały wcześniej, że kogoś masz. – przyznała szczerze. W tych czasach w internecie można było znaleźć prawie wszystko, a Laura była pewna, że dziewczyny przeszukały cały instagram w poszukiwaniu nieistniejącej dziewczyny Reggiego. Pokiwała głową, słuchając dalszych słów chłopaka. Nie była pewna, czy chciała się szaleć i bawić, a potem kłamać i udawać szczęśliwy związek. Wiedziała też, że wiele znajomości ze studiów wychodziło poza mury kampusu.
– A jak było do tej pory, Reggie? – uniosła pytająco brew. Usiadła do stołu, zerkając na chłopaka, po czym zaczęła mieszać widelcem w makaronie. – W sensie… powiedz mi… na uczelni udajemy zakochanych, chodzimy pod rękę, a prywatnie… na przykład w domu… co? – zaczęła, trochę plącząc się w słowach, których nie potrafiła ująć w logiczną całość.
– Od kilku tygodni się… spotykamy… – tu zmarszczyła czoło, bo nie bardzo wiedziała, jak inaczej to określić. Kumplowali się, widywali się? – Czy chciałbyś zostać przy tym, jak jest teraz, czy… do uczelni się ograniczyć? – musiała się upewnić. Na ustalenie zasad przyjdzie czas, na razie chciała wiedzieć, jak określą swoją relację prywatnie, by wiedzieć na czym stoją.

Reggie Osbourne

autor

oh.audrey

I wake up screaming from dreaming One day I'll watch as you're leaving
Awatar użytkownika
19
180

dreamy seattle

dreamy seattle

fremont

Post

Nie dziwiło go wcale podejrzliwe spojrzenie Laury skupione w niego: nie codziennie składa się takie zagmatwane propozycje. Jednakże idąc za swoją intuicją, podejrzewał, że wstrzeliłby się idealnie w czasie. Z Laurą znał się już jakiś czas, a skoro już po uczelnianych korytarzach krążyły ploty o ich rzekomym spotykaniu się, właściwie czemu nie było skorzystać z pomysłu podanego na tacę? Główkował nad tym już od jakiegoś czasu, ale nie przypuszczał, że będzie aż tak skrępowany przekazując dziewczynie swoją małą intrygę. Choć nie raz umawiał się z innymi na randki, choć był w Coralinie zapatrzony jak w obrazek przez całe dwa lata. Czy był gotowy na wejście w nową relację? Prawdopodobnie jeszcze nie, ale złość na jasnowłosą była zbyt duża by mógł się nie oprzeć choć raz wbić jej szpilkę jak ona robiła to przez cały czas – właściwie, na co liczył? Liczył na to, że zostawi Caspiana dla niego? Dopiero teraz docierało do niego, że to nigdy by się nie wydarzyło, a on mógłby przegapić szansę na nowy rozdział. Był rozdarty bo naprawdę nie chciał wplątywać Laury w taki układ a jednak pokusił się.
- Skoro mamy udawać przy wszystkich...to może warto byłoby sprawdzić jakbyśmy się w tej roli czuli? – wzruszył nieco ramionami gdy przełykał porcję makaronu. Czy to właśnie tak się nie robiło, gdy powoli zaczynało kiełkować coś między jedną a drugą połówką? Chciał dbać o Laurę tak jakby rzeczywiście była jego dziewczyną: aby nie czuła się tylko pionkiem w planie a czymś więcej. Nie chciał by cokolwiek między nimi się zmieniało: do tej pory obydwoje czuli się świetnie w swoim towarzystwie i nadal chciałby, żeby tak było. Choć teraz będą mieli w głowie zapewne tabliczkę z napisem ‘uważaj, jesteśmy razem’ Podejrzewał, że Laura na pewno miała jakieś wcześniejsze doświadczenia: ta jej ostrożność w podjęciu decyzji go w tym utwierdzała, ale nie chciał jeszcze wyskakiwać ze wścibskimi pytaniami. Wolał, żeby sama zdecydowała czy opowie mu kiedyś o swoich byłych, choć po części. Trochę jednak musieli się dowiedzieć o sobie więcej szczegółów, jeśli mieli być od teraz razem, prawda? Wiedział jak trudno było komukolwiek teraz ufać – on sam był zaślepiony swoim uczuciem, które okazało się być zupełnie nie trafione. Choć było mu trudno chwilowo musiał zrobić porządek w tej sferze: nie pozwolić sobie na chwilę słabości gdy Corze przypadkiem znów jej się o nim przypomni. Tym razem nie da się już na to nabrać.-To zarezerwuj sobie piątek wieczór – powiedział z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.

-Mam wrażenie, że one zrobiły sobie jakieś zawody: która pierwsza z nich mnie zdobędzie...a ja...nie wyobrażam sobie, abym mógł być z którąkolwiek z nich – westchnął ciężko, niezadowolony z faktu posiadania własnego fan klubu – to było takie dziecinne, irytujące, fałszywe: mógłby tak wymieniać bez końca i stąd te kroki aby pozbyć się natrętcwa wokół siebie. Choć po jego głowie chodził jeszcze jeden, okropny scenariusz: czy te dwie przypadkiem nie dorwą się do Laury w akcie agresji i będą próbowały zniechęcić ją do niego, wymyślając chociażby jakieś okropne kłamstwa na jego temat -Ale muszę cię ostrzec przed nimi: na pewno im się to nie spodoba, że rzeczywiście będę miał dziewczynę...mogą...wymyślać jakieś okropne świństwa w naszym kierunku... – jęknął, zakrywając sobie twarz dłońmi by rozmasować sobie napięte skronie. Im bardziej rozmyślał o tym wszystkim tym obawiał się, że ktoś mógłby poważnie ucierpieć, ale… jeśli nie spróbują, nie dowiedzą się tego, prawda? -Mam nadzieję, że po wszystkim mnie nie znienawidzisz do końca... – zaśmiał się, upijając kilka łyków coli. Zasady były ważne, chciałby, żeby Laura miała przeważającą kontrolę nad tym co będą robili. Podobała mu się stanowczność dziewczyny: nie szła w ciemno za jego pięknymi słówkami, którymi mógł obdarowywać chociażby dziewczyny, które w niego samego były zaślepione. Trochę wiedział jak działa ten mechanizm: on sam nie potrafił oderwać oczu od Coraline, która była niemal tak piękna jak niebiański anioł – zepsuta jednak do szpiku kości, co niedawno zdążył zrozumieć. Będąc na tym poziomie co ona starał się raczej być sobą niż chwalić się otaczającym go bogactwem: nie wychodziło mu to na dobre, chociaż lubił korzystać z majętnego portfela rodziców. Sam jednak starał się pracować na siebie samego; oprócz treningów, które wypełniały jego grafik, zajęć na uczelni znajdował jeszcze czas by sobie dorabiać. W końcu chciał mieć swoje, a nie być wiecznie uzależnionym od konta ojca.
Musieli zatem bardzo dokładnie przemyśleć ten układ: jak się okazywało czyhało na nich wiele pułapek i przeszkód, ale skoro mieli przeciwstawić się światu ramię w ramię, chciał tego spróbować: mieć szansę na nowy początek u boku Laury. –Do tej pory…widzieliśmy się na uczelni między zajęciami, zabierałem cię do naszej ulubionej knajpki za rogiem, chodziliśmy na jedzenie…iiii zaliczyliśmy niejedną imprezkę..właściwie to…chyba nie za wiele się zmieni.. – kiedy tak zaczął wyliczać na palcach ich wspólny czas, właściwie opis się zgadzał do tego co mieliby teraz robić jako oficjalna para. Ale to jest słowo klucz: para. Tylko teraz będzie z dodatkiem trzymania się za rękę by odwrócić ciekawskie spojrzenia wokół nich –Jak będziesz chciała, Laura…nie chcę cię do niczego zmuszać – ale pojawią się drobne gesty na uczelni, mogę cię od czasu do czasu pocałować w policzek, albo…. – urwał, bo właśnie zorientował się, że jeszcze nie byli tak blisko siebie, żeby na takie kroki się decydować….-chciałbym wiedzieć, do jakiego momentu jesteś w stanie mi zaufać? – wytarł wcześniej chusteczką kąciki ust od pomarańczowego sosu i nachylił się centralnie nad stołem by znaleźć się tuż przed nią. Jedną ręką opierał się o blat, a drugą pochwycił jej podbródek: uśmiechnął się przelotnie i zbliżył się wreszcie ustami do jej własnych, które delikatnie musnął, przymykając oczy. –Czy mogę tak robić przy innych…? – zapytał gdy oderwał się po chwili, bacznym spojrzeniem lustrując twarz Hirsch. Dotarło do niego, że to był ich pierwszy pocałunek, choć nie mógł skłamać, że nie czekał na ten moment.
Laura May Hirsch

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Mhmm, masz rację. – pokiwała głową, próbując uśmiechnąć się szczerze, by Reggie nie zauważył cienia wątpliwości, a także odrobiny rozczarowania słowami, które usłyszała. Chyba nie to chciała usłyszeć, choć prawda była taka, że gdyby szczerze miała powiedzieć, co usłyszeć chciała, nie potrafiłaby udzielić odpowiedzi. Miała mętlik w głowie. Zastanawiała się, dlaczego Reggie to właśnie jej proponował taki układ. I czy zapoczątkował ich relację, wiedząc, o co zamierza ją poprosić, czy ten pomysł pojawił się później. – Dobrze. – zgodziła się. Na wizytę w muzeum Laury nie trzeba było namawiać. Choć jeszcze nie wiedziała, co z tego wszystkiego wyjdzie i czy ich rozmowa nie pójdzie w taką stronę, że w piątek będą próbowali o sobie nie myśleć, w tej chwili mogła wstępnie ten wieczór dla niego zarezerwować.

– To brzmi nieco absurdalnie… i choć nie naprawdę nie rozumiem, po co miałyby to robić… to jednak znam dziewczyny w naszym wieku i wiem, do czego potrafią być zdolne. – westchnęła i pokręciła głową. Sama nigdy nie wpadłaby na pomysł skrzywdzenia innej osoby, uwzięcia się na nią i sprawiania jej przykrości albo po prostu interesowania się na tyle jej życiem, że byłoby to niepokojące. Każdy miał prawo żyć życiem, jakie dla siebie wybierał i nikogo nie powinny interesować jego wybory. Laura rozumiała to doskonale, bo długimi miesiącami ukrywała swój związek ze sporo starszym mężczyzną. Bycie w tej relacji narażało i ją jego, nie mogli więc sobie pozwolić, by ktokolwiek się dowiedział. Przez wszystkie wzloty i upadki, momenty szczęścia i smutku przechodziła sama, nie mogąc powiedzieć o tym nawet swojej przyjaciółce. A przecież jej rówieśniczki chwaliły się swoimi chłopakami w social media, chodziły po szkole trzymając się za ręce, publicznie wyrażały swoje uczucia, a jej pozostawało stęsknione spojrzenia i czas spędzony sam na sam. Na początku pod otoczką korepetycji, potem projektów, a na sam koniec najzwyklejszych kłamstw. Nie chciała znów wchodzić w coś, co mogło przypominać to, w czym tkwiła jeszcze kilka miesięcy temu. I choć to, co czuła do Leonarda było szczerą miłością, której wspomnienie boleśnie dawało o sobie znać za każdym razem, gdy o nim pomyślała, ten ból był nie do zniesienia. Z drugiej strony… Reggie wydawał się odpowiednią osobą do rozproszenia jej uwagi, a raczej skupienia jej właśnie na nim. Przecież dobrze się razem bawili, mieli o czym rozmawiać, miło spędzało się im razem czas.
– Też mam taką nadzieję. – spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Nienawiść była mocnym słowem, a Laura nawet nie potrafiła myśleć o ludziach w takich kategoriach. Musiałby ją bardzo skrzywdzić albo wciągnąć w bardzo problematyczną sytuację, by zaczęła go nienawidzić. Nie potrafiła nienawidzić nawet tego, który pozwolił sobie zranić ją kilka razy. Była zbyt ufna, co próbowała ukrywać, a rozsądkiem próbowała jakkolwiek chronić samą siebie.
– To prawda. Ale teraz mamy… udawać. – spojrzała na niego dość niepewnie. Na tym etapie zastanawiała się, jak bardzo chcą wejść w te role i jak bardzo zmieni to ich relację. Miała też wrażenie, że myślą o tym w nieco inny sposób, dlatego musiała się upewnić, dlatego potrzebowała jasnych zasad. Wzięła głębszy oddech i odłożyła trzymany w dłoni widelec. Drobne gesty, o których wspominał, pojawiały się już teraz i Laura je zauważała. Delikatny dotyk, siadanie obok siebie, przedłużające się spojrzenia albo trzymanie się za rękę. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Ktoś inny uznałby to za naturalną kolej rzeczy w rozwijającej się relacji, jej za to w tym momencie zapaliła się czerwona lampka. Skoro to wszystko już robili, to co takiego Reggie chciał udawać i po co chciał kłamać.
– Też chciałabym to wiedzieć, Reggie. – powiedziała cicho, gdy zbliżył się do niej. Nie miała w tej chwili na myśli kontaktu fizycznego, który był czymś naturalnym, martwiła się bardziej o swoje uczucia. Znieruchomiała, gdy ujął jej podbródek i skrócił dystans. Zaskoczył ją tym pocałunkiem, choć przecież wiedziała, że właśnie badał jej granice. Zerknęła na niego i na pewno mógł zauważyć, że jest tym wszystkim skołowana. Powoli pokręciła głową, jakby to była odpowiedź na jego ostatnie pytanie i wstała od stołu. Zrobiła kilka kroków po salonie, pocierając palcami swoją skroń, po czym przystanęła i wlepiła w niego spojrzenie.
– Tu nie chodzi o to, Reggie. – zaczęła, choć nadal nie do końca wiedziała, co tak naprawdę chcę powiedzieć. – Tym… to znaczy pocałunkami, trzymaniem mnie za rękę, zapraszaniem na randki… nie sprawisz, że będzie nam się łatwo udawać parę… nie wiem, co mam myśleć, gdy robisz coś takiego. Czy to… twój nietypowy sposób, żeby pokazać mi, że ci się podobam, czy po prostu badasz granice i sprawdzasz, na co możesz sobie pozwolić? – uniosła pytająco brew. W emocjach mówiła dużo, a teraz jeszcze się w tym plątała. – Powiedz mi prawdę, powiedz mi, jakie są twoje prawdziwe intencje i do czego tak naprawdę mnie potrzebujesz, bo zaczynam wątpić w to, że Karen i Meghan aż tak bardzo uprzykrzają ci życie. – pokręciła lekko głową, bo w tym momencie układała w niej tę historię w zupełnie inny sposób, niż chwilę temu przedstawiał ją Reggie. – Powiedz mi szczerze czy chcesz być moim przyjacielem i prosisz o tak dziwną przysługę, czy po prostu chcesz się ze mną przespać bez zobowiązań. – wbiła w niego ciemne ślepia i tak jak przed chwilą nie dawała mu dojść do słowa, tak teraz zamilkła i czekała na jego odpowiedź.


Reggie Osbourne

autor

oh.audrey

I wake up screaming from dreaming One day I'll watch as you're leaving
Awatar użytkownika
19
180

dreamy seattle

dreamy seattle

fremont

Post

Wyciągnął rękę ku dziewczynie tylko po to by zbić z nią piątkę: tak jak robił to z przyzwyczajenia za każdym razem z kumplami na powitanie. Choć proponował Hirsch układ, chciał aby nie odczuwała wobec tego żadnego dyskomfortu w ich własnym towarzystwie: będzie im na początku zdecydowanie trudno oddzielić dwie rzeczy na raz, ale właśnie dlatego chciał sobie i jej dać czas. Wrzucenie się w wir głębokich uczuć na tym etapie zwyczajnie nie wchodziło w grę. Musieli być obydwoje ostrożni względem siebie: a jednak w udawanie wliczały się kierowanie tłumem: niech patrzą jak szczęśliwi sobą chodzą wśród nich trzymając się za dłonie. Niech ONA patrzy: niech Cora patrzy, że równie z nim byłaby szczęśliwa. Owszem, wspomniane dziewczyny były jedynie wymówką, a chodziło głównie o Somerst. Choć z reguły nie był raczej mściwym człowiekiem, tak tym razem pragnął się dotkliwie odegrać. Wiedział, że w jakiś sposób ją to poruszy: do tej pory samotnie wzdychał do jej oblicza, a więc miała go całego w garści - jeszcze tylko do niego to nie docierało, że to głównie o to mu chodzi.
-Będziemy mieli za sobą pierwsze koty za płoty - zaśmiał się, próbując nieco rozluźnić atmosferę, widząc jak nadal jej twarz jest bardzo napięta. Obydwoje będą szli w nieznane, ale będą przy sobie, razem. Będzie to ich pierwsza oficjalna randka: właściwie sam nie wiedział do końca co o tym też myśleć. Na pewno cieszył się, że Laura się zgodziła: to już dla niego wiele znaczyło - nie uciekała od niego, nie czuła się skrępowana w jego towarzystwie. Niektóre niekiedy blokowały się do tego stopnia, że wolał urywać znajomość mimo, że zapowiadał się całkiem fajny konkret. Relacja z Coraline też była specyficzna: choć durzył się w niej głębi serca nigdy jej o tym nie powiedział, ze względu również na Caspiana, który był z kolei jego dobrym kumplem. Nie chciał niszczyć im tej relacji, mimo, że tak cholernie mu jej zazdrościł. Obydwoje zatem tkwili w trudnych związkach, które znacząco wpływały na nich samych: aż do teraz, jakby obydwoje dostali szansę na odwrócenie ról. Czy rzeczywiście mogłoby im się udać stworzyć coś fajnego? Do tej pory nie planował, żeby ta relacja miałaby być jakaś głębsza, ale jeśli...jeśli to uczucie, które miałoby powstać i mógłby kierować do Laury, mogłoby odwrócić uwagę od Coraline, to chciałby spróbować.
-Niektórzy z zazdrości są wstanie zrobić naprawdę wiele - westchnął nieco się krzywiąc, bo sam doskonale pamiętał czym było to podłe uczucie. Prawie by rozwalił związek swoich przyjaciół, gdyby się w porę nie opamiętał. Oczywiście, że musiał poświęcić siebie, co nie było w ogóle łatwe i co dość mocno odbiło się na nim samym. A teraz Laura mogła skorzystać na nim: oferował jej dokładnie to czego brakowało jej w związku z Leonardem (o którym jeszcze nie słyszał) - mogła się nim chwalić dowoli, co jemu byłoby też na rękę. O to właśnie mu chodziło. O pokazaniu światu, że jest zajęty: że nikt już nie ma prawa mu dupy zawracać, chodź za nim, skamlać mu półsłówek przy uchu, wysyłać rozbieranych fotek. Miał dość oglądania cudzych, nagich ciał, których nawet nie kojarzył. Tak jak powiedziała, to robiła się już absurdalna machina, która powoli zaczynała się rozpędzać, a on jeszcze próbował ją w jakiś sposób zatrzymać - by przypadkiem nie doszło do nieszczęśliwego wypadku. Przede wszystkim zaczęły nachodzić go obawy, czy Laura na tym nie oberwie, ale jedno wiedział: na pewno będzie ją chronił na tyle ile będzie go stać.
-Nie musisz teraz podejmować tej decyzji, Laura. Jesteś w...szoku...prześpij się z nią...i daj mi znać... - nie chciał wywierać na niej w tej chwili presji. Domyślił się, że przesadził z tym nagłym pocałunkiem, dlatego też wstał zaraz z krzesła, żeby do niej podejść. Pochwycił ją delikatnie za ramiona, żeby zwróciła teraz na niego swoją uwagę, widząc jak bardzo ją to rozjarzyło -Laura, przepraszam, że to zrobiłem...nie powinienem - wiele rzeczy teraz będzie poza ich kontrolą i tym razem już wiedział, że jednak będzie musiał się hamować. Laura czuła jednak większy opór przed takimi czułościami niż przypuszczał i będzie musiał to u niej rozgryźć. Zaskoczyła go jednak kolejnymi słowami. Poczuł nawet, że delikatnie się rumieni, że miałby teraz przyznać się przed dziewczyną, że rzeczywiście mu się podobała. Miał rzeczywiście pójść za głosem swojej intuicji czy jednak powstrzymać się od takich wylewnych słów? Ale pod silnym, napiętym spojrzeniem Hirsh, nie potrafił uciec, więc w końcu się ugiął -Nadal chciałbym, żeby to był nasz układ: jako droga...być może do związku? Nie chce tu wybiegać w przyszłość, ale...tak, podobasz mi się...cholernie... - szepnął po czym po nieco się od niej odsunął by wdrapać swój tyłek na parapet okna i splótł ręce -Jednakże Meghan i Karen ode mnie prędko się nie odczepią i niestety muszę ten plan wcielić w życie...ale...jeżeli chciałabyś spróbować bez udawania....być....być...moją..dziewczyną... - w końcu z siebie wydukał tą propozycję, choć miał wrażenie, że jego pewność siebie nagle gdzieś mu umknęła i się schowała, a chyba nie potrafił ukryć szoku malującego się na jego twarzy po ostatnich, ostrych słowach Laury. Ten pocałunek to zdecydowanie był zły pomysł, miał ochotę ukarać się za niego. Chociaż zrobił to poniekąd z przyzwyczajenia, dotąd dziewczyny, z którymi się spotykał lubiły takie nagłe pocałunki. A Laura stawiała warunki i prawdopodobnie to przyciągało go do niej jak magnez. - Najchętniej bym połączył to wszystko i stałbym się twoim przyjacielem, kochankiem i chłopakiem? - zaproponował uśmiechając się łobuzersko, mając nadzieję, że Laura jednak podchwyci to, że trochę teraz żartował, choć nie powinien, ale mimo to próbował choć trochę rozluźnić między nimi atmosferę -Gdybym mógł, przeleciałbym cię teraz na tym stole, Laura...nawet nie wiesz...jak bardzo mi się podobasz - powiedział tym razem poważnie, zerkając na nią, wiedząc, że tym razem pojechał grubo po bandzie, ale prawda, Laura sprawiała, że miał te przysłowiowe motylki w brzuchu za każdym razem gdy na nią spoglądał. Teraz też była totalnie seksowna gdy tak się na niego złościła - Ale nie chcę cię w ten sposób traktować. Chcę, żebyś czuła, że jestem dla ciebie oparciem, że jesteś dla mnie ważna, że możemy na sobie polegać...że mogę ci pomóc w każdej sprawie....chcę...być przy tobie... - wyliczał kolejne słowa, wiedząc już, że właśnie układ, który proponował jej chwilę temu prawdopodobnie właśnie przestał istnieć, ale za to zamienił się na bardzo ulepszoną propozycję. Teraz, wszystko leżało w rękach Laury, a on tylko mógł czekać na jej ostateczną decyzję.
Laura May Hirsch

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Gdyby tylko oboje wiedzieli, jak bardzo pogmatwane było życie uczuciowe drugiej osoby, z jakimi problemami musieli się mierzyć, jak bardzo skrzywdzili ich inni… prawdopodobnie nie wkradłyby się tak takie wątpliwości, jak teraz, a także strach i niepewność, prosta nieumiejętność i poniekąd niechęć zaufania drugiej osobie w obawie, że wykorzysta to zaufanie przeciwko nim. Gdyby Laura wiedziała, że Coraline była dla Reggiego taka waża, że jednocześnie chciał sprawić, by poczuła to nieprzyjemne ukłucie zazdrości, a jednocześnie by on sam o niej zapomniał i ruszył dalej, zgodziłaby się na ten układ, chcąc mu po prostu pomóc. Być może gdyby Reggie wiedział, jak potraktował ją Leonard, wiedziałby, że nie była taka chętna do rozpoczynania nowych, zwłaszcza tych zawiłych relacji z obawy o swoje uczucia, a jednocześnie pragnęła czegoś, co pomogłoby jej o nim zapomnieć. Z drugiej strony… wcale nie chciała zapomnieć. Gdzieś w głębi serca łudząc się, że Adler jeszcze stanie w jej drzwiach i przeprosi za każdy popełniony błąd. A ze świadomością, że na liczyła, czuła się jeszcze gorzej, w myślach nazywając samą siebie naiwną idiotką, której najwyraźniej taki ból sprawiał przyjemność.
Pokiwała głową, bo chyba w tym momencie tylko tyle jej pozostało. Musiała się nad tym zastanowić, musiała to przeanalizować i być może Reggie miał rację – powinna się z tym przespać. Rozumiała, że ich udawanie pary miałoby polegać na okazywaniu sobie czułości, spędzaniu razem czasu poza domem, spotykaniu się w weekendy, zapraszaniu na imprezy znajomych, czy nawet czułych pocałunkach gdzieś w tłumie na środku kampusu, by kilka kluczowych osób miało to zobaczyć. Nie wiedziała jednak, że te zachowania chłopak będzie chciał przenieść w te bardziej prywatną przestrzeń, w której wiedzieli jak wygląda ich układ. A jednocześnie… przecież nie mogła udawać, że nigdy nie myślała o tym, jak wyglądałyby ich pocałunek i że przed chwilą jego czuły gest był tak bardzo niespodziewany. Mogła się przecież wcześniej odsunąć. Pokręciła więc tylko głową, wzdychając ciężko.
– Nie rozumiem. – wymamrotała pod nosem, choć tak, że z pewnością ją usłyszał. Miała mętlik w głowie, bo według niej logiczne było, że jeśli ktoś się komuś podobał, to spotykali się tak jak oni do tej pory, poznawali się i wspólnie dochodzili do wniosku, czy jest szansa na coś więcej. Gdyby Reggie nie wspomniał o pomyśle na ten układ, prawdopodobnie ich relacja powoli rozwijałaby się w tę stronę. Sam zresztą zauważył, że na uczelni niektórzy zdążyli zauważyć, że spędzali ze sobą dużo czasu. – Jest to bardzo nietypowy tok rozumowania, Reggie. – zauważyła, pocierając dłonią policzek. Oparła plecy o ścianę, na chwile uniosła spojrzenie ku sufitowi, a potem znów spojrzała na Osbourne’a, bo to, co powiedział, zaskoczyło ją chyba jeszcze bardziej, niż sam pocałunek. – Mieszasz mi w głowie. – stwierdziła, wzdychając cicho. Było jej ciężko, czuła lekki ucisk na klatce piersiowej i już sama nie wiedziała, czy zacząć się śmiać, czy na niego krzyczeć.
– Czyli… chciałabyś być moim przyjacielem i ze mną sypiać, tak, dobrze rozumiem? – zaczęła, wlepiając w niego ciemne ślepia, na jej twarzy malowało się teraz wiele sprzecznych emocji. Od razu uniosła dłoń, prostym gestem dając mu znać, że to jeszcze nie koniec i będzie mówić dalej.
– Jednocześnie chciałbyś być i nie być moim chłopakiem, tak? Tak, żeby móc mnie przedstawiać jako swoją dziewczynę, ale nadal… się przyjaźnić, ale i tak ze sobą sypiać? – zmarszczyła czoło, bo liczyła na to, że gdy powie to na głos, to nabierze to sensu i być może to zrozumie, ale w niczym jej to nie pomogło. Fuck, Reggie. – jęknęła, gdy powiedział, że przeleciałby ją na stole. Może to jej było potrzebne? By ktoś powiedział, że jej pragnie tu i teraz, by ktoś z słowa przekuł w czyny. Przełknęła ślinę i nieco nerwowo oblizała usta.
Ta rozmowa zaczynała zbaczać na dość dziwny tor, a tok rozumowania Osbourne’a nijak się miał do tego, jaki proces myślowy zachodził w głowie Laury. Hirsch uwielbiała porządek, potrzebowała logicznych rozwiązań, analizowała wszystko za bardzo. I być może właśnie teraz robiła to samo. Przesadnie zastanawiała się nad sensem tego, co w tej chwili działo się między nimi, zamiast dać się ponieść emocjom i chwili, otworzyć się na coś zupełnie nowego.
– Też tego chcę, Reggie. To znaczy, chcę, żeby ta relacja właśnie tak wyglądała. – powiedziała cicho, opadając na kanapę. Uniosła spojrzenie i ściągnęła brwi. – Ale nie jestem gotowa na związek… jeszcze nie teraz, dlatego… chciałam się zgodzić. – dodała, po czym zagryzła wargi, bo nie chciała się tłumaczyć.

Reggie Osbourne

autor

oh.audrey

I wake up screaming from dreaming One day I'll watch as you're leaving
Awatar użytkownika
19
180

dreamy seattle

dreamy seattle

fremont

Post

Sam był zaskoczony jak prosty z pozoru plan ułożony w głowie mógł okazać się bardziej skomplikowany niż by przypuszczał. Przecież wiedział czego chciał od dziewczyny, a jednak z każdym słowem zaczęły pojawiać się nowe możliwości, których wcześniej zwyczajnie nie brał pod uwagę. Nie przemyślał do końca jak bardzo ten układ mógł się w jednej chwili rozwinąć: czy było warto od razu płynąć na głęboką wodę dając zachłysnąć się szaleńczemu tempu? Czy jednak postawić na ostrożność jak cały czas sceptycznie podchodziła do tego Laura? Wpatrując się w nią, intuicja podpowiadała mu, żeby tym razem przystanął na wolniejsze tempo niż do tego, do którego był w gruncie rzeczy przyzwyczajony. Do tej pory nie musiał zastanawiać się czy było za szybko - właśnie to, że do tej pory każda chciała ''szybko'' sprawiało co raz bardziej, że poszukiwał czegoś innego. Czegoś, czego jeszcze do tej pory nie doświadczył, że bycie z dziewczyną nie będzie tylko po to by po prostu nie było nudno. Do tej pory nie wierzył w miłość, będąc tak wiele razy sparzonym - dosłownie podobnie jak Laura nie potrafił znaleźć tej drugiej połówki, aby wreszcie poczuć się...szczęśliwy. Kochany. A z kolei zmagał się z przelotnymi znajomościami na jeden raz, których twarze po prostu umykały: znikały we mgle wspomnień, nie starając się nawet o odszukanie kontaktu. Znajomość z Laurą z początku też wydawała się być podobna do tych wszystkich poprzednich: ale każda kolejna spędzana chwila w jej towarzystwie powoli zmieniała jego tok myślenia: ze zwykłej koleżanki z uczelni przekraczała kolejne progi: aktualnie zatrzymując się na byciu bliższą przyjaciółką. Sam nie wiedział jak do tego doszło, że lubili razem wyskoczyć czy to na obiad, czy po prostu wracać razem z uczelni, tak jak dziś. To się działo, samo.
-Wiesz...powiem szczerze, że sam nie spodziewałem się.... - mruknął, nieco przechylając głowę w bok, wbijając spojrzenie w czekoladowe oczy Hirsch. Światło, które w nich się odbijało powodowało, że dostrzegał w nich ten kłębiący się niepokój. Nie miała żadnej gwarancji, że nie potraktuje jej w jakiś przykry sposób, mimo, że absolutnie nie miał teraz takich intencji. W gruncie rzeczy każdy scenariusz mógł się w przyszłości rozegrać, nawet taki o którym obydwoje by nie pomyśleli. To był dopiero początek: ledwie zalążek tego, co miało wkrótce nadejść.
-Że w jednej chwili będę pragnął takiego wachlarza urozmaiceń... - w końcu musiał wykorzystać to, że chodził na studia z literatury pięknej. Do tej pory ta poetyckość, którą wkuwał na egzaminy przydawała mu się raczej do randek niż miałby szerzej ją pogłębiać w tworzeniu jakiegoś swojego dzieła. Nie próbował jeszcze pisać ani cokolwiek innego: miał zbyt napięty grafik by korzystać z takich dobrodziejstw. -I chyba nie potrzebnie go komplikuje... - przeczesał ręką swoje włosy, próbując w końcu dostosować się do aktualnego wycofanego stanu ciemnowłosej. Już ta rozmowa pokazała mu z czym będzie musiał z nią popracować: była taka wycofana, wręcz nieśmiała chociaż wcale nie musiała. Kompletne przeciwieństwo Coraline, w której tak się durzył bez pamięci.
-Dlatego nie chciałem, żebyś się spieszyła z decyzją, Laura. To ty masz się przy mnie czuć dobrze....a prawdę mówiąc, możemy sobie dać czas. Im lepiej mnie poznasz...tym będziemy myślę bardziej przekonywujący...dla całej reszty - mrugnął okiem, by dodać dziewczynie otuchy. Oczywiście to wszystko w słowach wydawało się w miarę proste, chociaż w gruncie rzeczy nie było. Sam zdążył się już pogubić w tym czego tak naprawdę chciał od niej samej. A teraz powiedział jej wprost, że to będzie jazda bez trzymanki - trochę jakby chcąc poniekąd Laurę na to przygotować, że być może nie będzie im łatwo.
-To chyba nazywa się fachowo friends with benefits - podsumował w końcu głośne rozważania dziewczyny, choć wcale nie dziwił się, że próbowała to wszystko posklejać w jedno do kupy. Przygryzł dolną wargę ust po swoich wcześniejszych, pikantnych słowach: może przegiął, wcale nie popisując się umiejętnościami poetyckimi jakimi by chciał tutaj czarować Laurę.
-Ja też nie jestem gotowy na związek...dlatego...dajmy sobie czas. Będę naprawdę zadowolony, że ty przy mnie...będziesz po prostu czuła się dobrze. A co będzie dalej, to...zobaczymy, okej? - sam czuł się dziwnie zmęczony tą całą rozmową, ale również usiadał obok niej. Zastanawiał się przez chwilę czy ma już go dosyć i ma spadać do siebie czy jeszcze miałby zostać. Chwycił jednak odruchowo za pilot od telewizora a potem na nią spojrzał pytająco - Masz ochotę na jakiś film, by odpocząć? - zagadnął, a widząc jak kiwa twierdząco głową, otoczył ją ramieniem i po krótkich ustaleniach odpalił Spiderman: daleko od domu, resztę wieczoru spędzając u Hirsch na kanapie.
z/t x 2
Laura May Hirsch

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „202”