WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
uczennica, blogerka
-
the highlands
Na twarzy Lucinde także pojawiła się przelotna oznaka zaskoczenia, jej lewą brew wystrzeliła ku górze, a ona lekko przechyliła głowę w momencie, gdy powietrze wypełniały oklaski. Bez wątpienia brunet obecnie jawił się dziewczynie niczym wariat, którego zachowania nie potrafiła zrozumieć, jednak nie oznaczało to, że nie umiała się do niego dostosować. Niczym aktor na deskach teatru, ukłoniła się z wdziękiem, chwytając w kciuk i palec wskazujący niewidzialny materiał sukienki. Jaka ona była… szalona? Głupia? Wredna? W zasadzie każdy z tych epitetów mógł oddać część natury Ferreyry. Zaśmiała się rozbawiona, lecz ułamek sekundy później wesołość została zastąpiona czujnością. Postawa nieznajomego ponownie uległa zmianie, a serce w piersi różowowłosej zabiło mocniej.
- W takim razie trzeba ci założyć kaganiec - rzuciła w odpowiedzi na jego słowa, zupełnie nie analizując własnego poczynania. Jak miała to w zwyczaju, robiła to dopiero po czasie, jednocześnie uzmysławiając sobie, iż wypowiedziane przez Burka zdanie było ostrzeżeniem.
Lucinde! usłyszała w głosie pouczający głos babci, jaki rozbrzmiewał zawsze, kiedy zachowywała się niezgodnie z oczekiwaniami. Powinna była powstrzymać własną brawurę oraz nierozwagę, ugryźć się w język oraz przeprosić licząc na to, że chłopak doceni okazaną skruchę i ją wypuści, jednak były to ostatnie rzeczy na jakie miała ochotę. Poniekąd, mimo zerowych szans na wygraną w tym starciu, bawiła się naprawdę dobrze. W końcu coś zaczynało się dziać, bo melancholia, jaka towarzyszyła jej życiu od dwóch tygodni robiła się nieznośna.
Stanowczość z jaką Babylon stawiał każdy kolejny krok, zmusiła Lu, aby w tych samych sekundach, cofnęła się o podobną odległość. Wówczas poczuła za plecami zimną ścianę, która dodatkowo potęgowała chłód bijący od chłopaka. Nawet udawane rozbawienie, jakie towarzyszyło kolejnym słowom, nie było w stanie go zamaskować. Nastolatka znalazła się w położeniu bez wyjścia. Nie była na tyle szybka, aby dobiec do drabinki zanim by ją dopadł. Nie była też na tyle silna, aby wygrać z nim w fizycznym starciu. Zdała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, a kurczący się dystans między ich ciałami, jedynie to potwierdzał.
- Oddać? - upewniła się, odrobinę zaskoczona i chociaż nie wierzyła mu, to musiała pochwycić się okazji, jaką dla niej stworzył.
- Dobrze - oznajmiła, wkładając w to proste słowo wszelkie pokłady pewności siebie, jakie jeszcze miała. Na miękkich nogach zrobiła dwa kroki w przód, w tej chwili będąc dla bruneta na wyciągnięcie ręki. Przełknęła gule w gardle. Może jednak uda mi się uciec? Mam go całować, znowu? Przecież wiem, że to podstęp. Cholera, Lucinde! Tym razem przesadziłaś. Powinnaś dostać szlaban i kategoryczny zakaz zbliżania się do chłopców. Totalnie. Umysł dziewczyny bombardowały myśli, kiedy jej jasne spojrzenie lustrowało twarz Burka, nim zbliżyła się do niego na tyle, by ponownie złączyć ich wargi. Pocałunek trwał ułamek sekundy. Był niczym muśnięcie motylich skrzydeł - delikatny, wręcz prawie niewyczuwalny.
- Oddany, jesteśmy kwita, więc pa - powiedziała, spoglądając w czarne tęczówki, w których wciąż majaczyła złość. Zrobiła krok naprzód, chcąc w końcu wydostać się z dachu.
licealista
-
fremont
Gdy dziewczyna w odpowiedzi na oklaski wykonała ukłon, mimowolnie wymusił uśmiech, aby nie pokazać, że poruszyła go jej bezczelność. Była niemożliwa: absurdalnie śmiała i niebywale głupia.
– Spróbuj – rozpostarł ramiona, niby zachęcając Lucinde do założenia mu kagańca. Babylon nie słuchał nikogo, nie miał autorytetu i nie pierzchł pod wpływem konsekwencji, jakie wielokrotnie musiał znosić przez własną brawurę. Nie obawiał się niczego, a zwłaszcza pyskatej smarkuli, stojącej nieopodal - więc gdy zminimalizował dzielącą ich odległość, czuł się nad wyraz pewnie.
– Oddać – powtórzył i zatrzymał się dwa kroki przed Lucinde. Za nią znajdowała się już jedynie ściana, dlatego wydał z siebie triumfalne prychnięcie. Potem cmoknął i pokręcił głową, bo szala zwycięstwa zdawała się przechylić na jego stronę.
Widział lęk w oczach nastolatki; widział z jaką determinacją poszukiwała drogi ucieczki i z uporem zacisnęła drobne dłonie w piąstki. W pewnym sensie mu zaimponowała, chociaż te na pozór pozytywne odczucia prędko zastąpiła kolejna fala gniewu. Lucinde bez wątpienia igrała z ogniem, więc gdy - dla odmiany ona - zmniejszyła dystans, zaczął na próżno poszukiwać logiki w jej zachowaniu. Uchylił usta, aby puścić w przestrzeń kąśliwą uwagę, lecz ostatecznie dziewczynie udało się zatrzymać jego wypowiedz. Niespodziewanie musnęła wargi Babylona, wprawiając go tym samym w ogromne osłupienie.
To trwało kilka sekund, jednak świadomość Cel Tradata przedłużyła tę chwilę. W powietrzu uniósł się słodki zapach gumy balonowej, a jego serce uderzyło intensywniej. Intuicyjnie przymknął powieki, jednak gdy ponownie je otworzył w jego oczach majaczył niezmiennie gniew.
– Chyba żartujesz – odpowiedział gwałtownie i złapawszy z tył kołnierza jeansowej kurtki, pociągnął ją w stronę krańca dachu. Nie zwrócił uwagi na przeciw Lucinde: na jej plączące się nogi, potknięcia i chaotyczne wymachiwanie rękami. Był na tyle silny, że przezwyciężył każdą próbę oporu i już po chwili stanął przed murkiem. Wziął zamach i wpierw za kark przyciągnął dziewczynę ku sobie. – Potrafisz latać? – Następnie zaparł się prawą stopą o murek i pchnął Lucinde ku przepaści. Wówczas prędko zmienił pozycję dłoni i tym razem złapał nastolatkę za zapięcie kurtki, dzięki czemu zyskał idealny widok na jej twarz. Przy pomocy wyciągniętego, napiętego ramienia trzymał jej sylwetkę poza granicą dachu. – Masz jakieś ostatnie życzenie?
uczennica, blogerka
-
the highlands
Chciała przeciwstawić się napastniki, próbując zapierać się nogami, szorując paznokciami po skórze napastnika, na której zostawiała kilka głębszych szram, czy chwytając mocniej jego nadgarstek chcąc rozluźnić mocny chwyt, lecz żadna z tych prób nie pozwoliła osiągnąć zamierzonego efektu.
Jeśli wcześniej tylko przypuszczała, iż brunet może być nieobliczalny, tak teraz nie miała co do tego wątpliwości. Był wariantem, a do tego przejawiał typowe dla seryjnych morderców zachowania. W tęczówkach różowowłosej zamajaczyło autentyczne przerażenie, wykrzywiające ładną buzię w brzydkim grymasie. Instynktownie przeniosła wzrok z postaci chłopaka w dół, próbując ocenić własne szansę na przeżycie, jednak zaraz szybko zamknęła oczy, czując, że zaczyna jej się kręcić w głowie. Nienawidziła wysokości, chociaż zawsze wspinała się na najwyższe drzewa i budynki, jeśli miała ku temu okazję.
Próbowała przełknąć ślinę, by odpowiedzieć na pierwsze, zadane przez Burka pytanie, jednak gula w gardle uniemożliwiła jej to. Jednocześnie bardzo chciało jej się pić, zupełnie jakby była pozbawiona wody przez kilka dni; zaschło jej w ustach.
Nogi Lu bezwiednie zwisały w dół, machnęła nimi próbując odnaleźć twardy grunt - nadaremno. Czuła strach. Serce w jej piersi biło znacznie szybciej, dłonie miała zimne, a mimo to mokre od potu, wywołującego na ciele gęsią skórkę. W myślach, żegnała się ze wszystkimi, którzy będą za nią tęsknić, chociaż z drugiej strony cieszyła się, bo prawdopodobnie znowu będzie miała okazję spotkać matkę.
Wraz ze wspomnieniem rodzicielki, nabrała odrobinę odwagi, aby spojrzeć w czarne oczy.
- Pieprz się, Burek - warknęła, nim otworzył dłoń, a ona wpadła prosto do kosza na biodegradowalne śmieci.
Z tematu X2