WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Dzisiejszy dzień był wyjątkowy. Pewnie po kilku wzmacniających kroplówkach i błaganiu Isaaca w końcu udało jej się opuścić dom i dzisiaj z dzieciakami zrobili sobie wycieczkę do wesołego miasteczka, które od kilku dni było ustawione na przedmieściach Seattle. Tak więc dzieciaki były podekscytowane i pewnie wszyscy razem poszli na jakiś rollercoaster, potem na jakąś huśtawkę. Teraz maluchy zarządziły że są głodne, więc ktoś z ochrony zabrał je na obiad, a Meg jako że głodna wcale nie była, to uznała, że przejdą się i zerkną na pozostałe atrakcje.
- A może gabinet luster, huh? - uniosła brwi, poprawiając szalone rękawy koszuli i nieco bardziej ją wpuszczając w spodenki. Złapała Alexa nawet za rękę, chociaż cały czas miała jakieś dziwne, paranoiczne uczucie, że ktoś ją obserwuje. Dziwne, bo nawet gdy pojebane rzeczy się działy, nie traciła głowy, a zmieniła leki. I chociaż halucynacja się nie powtórzyła, to pewnie minęło zaledwie parę dni od ostatnich wydarzeń.
- Mówiłam już dzisiaj jak bardzo cię kocham?] - spytała, patrząc mu w oczy. Jakoś odkąd się zeszli miała potrzebę mu o tym mówić, może dlatego, że sporo czasu spędzili osobno i był to najgorszy okres w jej życiu?
-
– Czemu nie? Zawsze lubiłem oglądać siebie jako karła z gigantycznym tyłkiem – zaśmiał się, zupełnie zapominając o ostatniej sytuacji podczas której Megan – jego zdaniem – wymyśliła sobie obecność Grace w okolicy domu. Całkowicie poświęcał swoją uwagę narzeczonej i dzieciom i nie rozpamiętywał za bardzo wszelkich drobnych spin czy dramatów. Wystarczająco dużo czasu na to stracili. Uśmiechnął się słysząc jej słowa.
– Jakieś dziesięć razy w ciągu dwóch godzin, ale zawsze miło to usłyszeć – wymruczał, przyciągając ją do siebie i czule całując jej usta. – Ja Ciebie też – pogładził kciukiem jej żuchwę, obejmując ją delikatnie w pasie. – Może pójdziemy tam sami? Napiszę chłopakom żeby przyprowadzili dzieciaki do gabinetu luster jak skończą jeść, poczekamy na nich na samym końcu – uniósł pytająco brew w góre. Pomysł był nie najgorszy, a i oni jako stare byki też sobie mogą atrakcje znaleźć, nie?
-
– Całkiem lubię ten twój duży tyłek nawet jak nie jesteś karłem – puściła mu oczko, chociaż osobiście uważała, że jej facet ma najzgrabniejszy tyłek na świecie, ale chyba nie była zbyt obiektywna. Odetchnęła mimowolnie i wywróciła oczyma, ale gdy tak ją do siebie przyciągnął, to z pewnością wsunęła dłonie do tylnych kieszeni jego jeansów i uśmiechnęła się szeroko, odwzajemniając pocałunek.
– No wiem, nadal trochę się nie mogę przyzwyczaić, że będę kiedyś twoją żoną – stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. Przy Alexie nie myślała ciągle o tym, jak bardzo jest źle i nad tym, że niebawem umrze. Czuła się przy nim lepiej i fizycznie i psychicznie. Odsunęła się odrobinę, ale nie wyjmowała dłoni z kieszeni spodni ukochanego.
- Tak, chodźmy. Na pewno nas znajdą. Możemy nawet zrobić wyścig, kto pierwszy dojdzie do środka labiryntu. Na środku jest podobno duża sala z lustrami, które sprawią, że będę wyglądała jak modelka VS albo jak karzeł z olbrzymim tyłkiem, jak to określiłeś – zaśmiała się pod nosem, bo załóżmy że tak to wyglądało!
-
– Wydaje mi się, że jak komuś podobają się karły to ma jakiś dziwaczny fetysz – zaśmiał się pogodnie. W tym temacie zdecydowanie mogli sobie zbić piątkę, bo dla niego jej tyłek był najlepszy na świecie i właściwie to nie tylko dla niego, pewnie gdyby zrobili jakieś głosowanie, większość facetów w wesołym miasteczku potwierdziłoby ten fakt. Uśmiechnął się spod jej ust gdy poczuł dłonie na swoich pośladkach, mając ochotę się za nią od razu wziąć, ale po pierwsze jej chore nerki, a po drugie wszędzie byli ludzie, głównie dzieci więc...
– Mam nadzieję, że raczej prędzej niż później – cmoknął czubek jej nosa, a potem pokiwał głową i faktycznie ruszyli w kierunku labiryntu. Alex zaczął od wejścia z jednej strony, Megan z drugiej – pewnie dali sobie jakiś sygnał dzwonią do siebie, kiedy mogą ruszyć. Właściwie to nawet mu pasował ten pomysł, bo to zawsze jakiegoś rodzaju odskocznia od codzienności, right? Powoli wszedł do labiryntu i zaczął się rozglądać. Chciał nawet zadzwonić do Megan jak jej idzie, ale o dziwo nagle zniknął zasięg. Podejrzane to trochę było, ale uznał że to może specjalnie?
-
– Też mam taką nadzieję – szepnęła, na chwilę jeszcze przymykając powieki, a potem już poszli do labiryntu i faktycznie Meg uważała, że to świetna rozrywka, szło jej nawet całkiem nieźle rozpoznawanie linii luster, ale nagle poczuła niepokój. Rozejrzała się, ale nikogo nie było w środku, chociaż światła nad jej głową zaczęły mrugać, aż na chwilę zgasły. Wyciągnęła telefon, obserwując, że nie ma zasięgu, jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Odetchnęła z ulgą myśląc że to po prostu chwilowa awaria, dopóki kilka luster dalej nie zobaczyła wiadomości która wyglądała jak nabazgrana szminką. Westchnęła z zaskoczeniem, czując jak serce wali jej kilka razy szybciej. Mam nadzieję, że dobrze się bawisz z moim mężem, dziwko głosił napis na lustrze, a Meg natychmiast zaczęła iść dalej, chcąc jak najszybciej do trzeć do Alexa, bo nadal nie miała zasięgu.
– Alex? – powiedziała cicho, aż w końcu dotarła na środek do gabinetu luster i rozejrzała się rozpaczliwie, chociaż chyba na razie nie dotarł, Meg natomiast była całkowicie roztrzęsiona. – ALEX? – spytała nieco głośniej, licząc na to, że tym razem ją usłyszy.
-
– Co jest? – zapytał, patrząc na nią uważnie. Przez chwilę pochylał się do przodu, próbując opanować oddech, a potem podszedł do niej i objął lekko w pasie. Kątem oka spojrzał na swoje odbicie w lustrze.
– Nie przejmuj się, to tylko lustro, nadal jesteś piękna – wymruczał, zupełnie nie rozumiejąc powagi sytuacji. Bo skąd?
-
– Kiedy zgasły światła ktoś coś napisał na jednym z luster, chodź – powiedziała cicho, prowadząc go w głąb labiryntu, w miejsce, gdzie były słowa, które ktoś nabazgrał szminką. Niestety, oczywiście w miejscu, w którym wcześniej je widziała, nie było po nich śladu. Ktoś musiał je zmyć. Przygryzła dolną wargę, bo wiedziała, że w tym momencie zachowuje się jak wariatka.
– Przysięgam, że ktoś coś tu nabazgrał, Alex. Na tym lustrze. Nie jestem szalona i nie wiem jak to się stało, że tego tu nie ma – zacisnęła nerwowo usta, spoglądając na narzeczonego, bo autentycznie nie rozumiała teraz, w jakim Matrixie się znalazła i kto sobie postanowił z nią pogrywać.
– Musiało… Musiało mi się coś przywidzieć – tym razem przygryzła dolną wargę aż do krwi, czując jej metaliczny posmak w ustach. Wiedziała, że w tym momencie Clarence penwie myśli, że jest po prostu pierdolnięta, ale wiedziała co widziała. I nie rozumiała jakim cudem ten pieprzony napis stąd zniknął…
-
– Jesteś pewna, że Ci się nie przywidziało? – zapytał odrobinę ostrożnie, łapiąc ją za rękę i razem poszli do wskazanego przez nią miejsca, lecz gdy staneli naprzeciw lustra na którym miał być napis, Alex zobaczył po prostu ich odbicie. Zmarszczył czoło.
– Tu nic nie ma, Megan – powiedział cicho, ledwie słyszalnie właściwie i posłał jej troskliwe spojrzenie. Zaczynał się coraz poważniej o nią martwić. Westchnął cicho.
– Czym ten ktoś to niby nabazgrał że w ciągu kilku minut dał radę to tak łatwo zmyć? – w jego głosie zabrzmiała nuta podejrzliwości. – I co napisał? – zaczął dopytywać, chcąc pojąć co w tej pięknej głowie siedziało. Może to nadmiar stresów tak na nią działał? Aż objął ją, przytulając do siebie i ucałował czubek głowy.
– W porządku, to się czasem zdarza – szepnął, tuląc ją i nie bardzo wiedząc co w tej sytuacji zrobić. Bał się wprost zaproponować terapię, bo nie chciał żeby się zdenerwowała ale z każdym dniem miał wrażenie, że to byłoby najlepsze rozwiązanie...
-
– Widzę, że nic nie ma, Alex – przygryzła dolną warg, wyraźnie zdenerwowana, puszczając jego dłoń i obejmując się ramionami. Była na niego zła, że jej nie wierzył, a z drugiej strony jak miał jej uwierzyć, skoro nic tutaj nie było? Zacisnęła na chwilę oczy, kręcąc głową.
– Nie wiem, wyglądało na pomadkę do ust w odcieniu ciemnego różu – powiedziała cicho, ledwo słyszalnie. Załóżmy, że właśnie taki odcień pomadki nosiła zawsze Grace, ok.? Tak czy siak, słysząc jego pytanie, pokręciła gwałtownie głową. – To nie ma znaczenia, i tak myślisz, że mi odbija – zagryzła dolną wargę i zaczęła iść w stronę głównej Sali, zdecydowanie odsuwając go od siebie, bo nie chciała teraz jego współczucia. Była wkurwiona, że jej nie wierzył, była wkurwiona, że ktoś robił z niej szaloną na siłę, bo cholera, przecież doskonale wiedziała, co widziała, nie?
- Tyle, że ty wcale tak nie myślisz - rzuciła, splatając dłonie na wysokości piersi i odwracając się w stronę ukochanego. - Powiedz, śmiało, że myślisz, że mi odbija - odetchnęła ciężko, a jej oczy pewnie się wypełniły łzami bezsilności, bo sama zaczynała tak się czuć.
-
– Ciemny róż? – zapytał dla pewności, bo rzeczywiście był to ulubiony kolor szminki jego żony i choć z początku wydało mu się to podejrzane, to mimo wszystko zaraz jakby wyrzucił to z głowy i spojrzał na nią odrobinę zdziwiony, gdy się odsunęła. Już sam nie rozumiał o co jej chodziło. Ruszył za nią, zachowując jednak spory dystans i zaczął się rozglądać wkoło.
– No bo nie mam pojęcia co mogę Ci powiedzieć, to... jest po prostu trudne do zrozumienia. Nie wierze w to, że ktoś coś napisał i zaraz zmył ale jednocześnie nie ma powodu żebym Ci nie ufał, ja... nie wiem. – zmierzwił sobie włosy, lekko zestresowany całą sytuacją i kiedy zobaczył w jej oczach łzy, zagryzł od środka policzki i powoli ją do siebie przyciągnął. Ucałował jej nos.
– Meggy... może powinnaś pójść na terapię? – zapytał o to w końcu, wiedząc, że prawdopodobnie zapoczątkuje to armagedon ale uznał, że terapia naprawdę by się jej przydała. – Nie zrozum mnie źle po prostu... sama rozumiesz – szepnął, patrząc jej teraz w oczy i kciukami przecierając łezki z jej delikatnych policzków.
-
– I właśnie to jest problem, nie wiesz – powiedziała cicho, nawet na niego nie patrząc, a gdy tak ją do siebie przyciągnął, ucałował nos i… zaproponował terapię, to już totalnie się wkurwiła. Odsunęła się od niego stanowczo, jeszcze bardziej poirytowana całą sytuacją.
– Nie mówisz poważnie. Naprawdę myślisz, że mi odbiło, huh? – spytała już na skraju histerii. – Tak samo było z Claire. Nie wierzyłeś mi, kiedy mówiłam, że coś jest z nią nie tak. Next thing we know, wpierdala ci się do łazienki, a potem w Vegas zostaję dźgnięta przez nią nożem! – krzyknęła teraz już całkowicie sfrustrowana, bo dało się tego uniknąć, jeśli Alex by jej posłuchał. Jej spojrzenie teraz stwardniało całkowicie, bo była najzwyczajniej w świecie zraniona jego podejściem.
– Chcesz mi powiedzieć, że po tym wszystkim co przeszliśmy – szantażowaniu, porwaniu dzieci, wypadku, dźgnięciu pieprzonym nożem – nie istnieje nawet tycia szansa, że ktoś chce, żebyś mnie wysłał na terapię? Nie istnieje nawet najmniejsza szansa, że ktoś specjalnie sprawia, żebym wyglądała na szaloną? Że nie ma opcji, że ktoś zatrudnił chociażby sobowtóra twojej żony i starł ten pieprzony napis? – spytała, podchodząc do niego bliżej i dźgnęła go oskarżycielsko w klatkę piersiową. Jasne, brzmiała jak szaleniec, ale wszystko co ostatnio działo się w ich życiu było szalone.
-
– A skąd mam wiedzieć? Jestem tylko człowiekiem i naprawdę uwierzyłbym Ci gdybyś widziała jakiegokolwiek człowieka, ale Grace... jak mam wierzyć, że widzisz kogoś kogo trzymałem w ramionach gdy umierał? Nie bądź zła, po prostu.... dla mnie to w ogóle nie trzyma się kupy, Megan – rozłożył bezradnie ręce, nie rozumiejąc ataku jej złości w tym momencie. Jego myslenie było logiczne, racjonalne. Nie wierzył w duchy, podobnie jak ona, potrzebując dowodu. Nie wierzył również w Boga bo w jego umyśle nie było miejsca na coś, czego nie mógł dotknąć i nie można go było za to winić.
– Nie mówię, że Ci odbiło ale może te wszystkie straszne rzeczy męczą Cię tak bardzo, że ze strachu doszukujesz się kolejnych dziwnych sygnałów – powiedział niepewnie, starając się ignorować jej krzyk bo było to po prostu nieswkazane plus wiedział że jak też zacznie się drzeć, to znowu wyjdzie z tego gigantyczna awantura.
– Kurwa, ale gdyby ktoś coś napisał to byłby ślad. Nie jestem babą a wiem, że szminki wcale nie zmywa się z lustra tak łatwo więc może być się opanowała i przestała na mnie wydzierać bo to nie moja wina, że masz jakieś cholerne zwidy! – odrobinę podniósł głos, ale tak dosłownie tyci tyci. Zmierzył ją wzrokiem lekko wkurwiony, ale zaraz wziął oddech żeby się opanować.
– Nie mów mi, że terapia to zła opcja bo wiesz, że mam trochę racji. Możemy iść na nią razem nawet, nie ma problemu – powiedział już łagodniej, choć nadal się w nim trochę buzowało.
-
– Trochę jednak mówisz, że mi odbiło – stwierdziła, splatając dłonie na piersiach, a kiedy podniósł na nią głos, odetchnęła ciężko. W jej oczach widać było, że koszmarnie ją zranił tymi słowami. Cofnęła się aż z widocznym żalem i odwróciła się na pięcie.
– Nie, pójdę sama, ale wiesz co? – tutaj znów się odwróciła w jego stronę – Jeśli tylko się okaże, że miałam rację nawet w najmniejszym stopniu, a ty wysłałeś mnie na terapię, to nie jestem pewna, jak nasz związek się po tym podniesie – powiedziała, patrząc mu w oczy i mówiła w tym momencie zupełnie poważnie. Skoro jej nie wierzył, mogła iść na terapię, ale gdy znów się okaże, tak jak w przypadku Claire, że nie paranoizowała, to zdecydowanie nie zamierzała siedzieć cicho i pokornie czekać, aż Alex przeprosi, że po raz kolejny coś zbagatelizował.
ztx2