WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Joe & Ana

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

| po ostatniej jakiś czas

Jako, że jest to dom uniwersalny, to uznajmy, że jest to także chata rodziców Anastasii. Kiedy zatem Jackson i Christine zaprosili ich do siebie na lunch, Joseph mentalnie totalnie się obsrał - nie dziwmy się mu. Po ostatnich aferach telefon od rodziców Any był jednym z najbardziej stresujących w jego życiu. Obawiał się cholernie, tym bardziej, że doskonale wiedział, jakie Christine ma podejście do ich związku ogólnie. A po ostatnich wydarzeniach podejrzewał, że jeśli cokolwiek się zmieniło, to tylko na gorsze. Dodatkowo oczywiście jego buźka była nadal obita i nie prezentowała się szczególnie dobrze. Gdy więc dotarli pod olbrzymią willę, otworzyła im Maria, która z uśmiechem poprowadziła naszych nowożeńców do jakiejś jadalni, w której już czekała Christine z nietęgą miną i Jackson ze szklaneczką whisky.
- Spóźniliście się - rzuciła Christine, chociaż wcale się nie spóźnili, ale Joe postanowił przemilczeć sprawę. - Tak się stawiasz na lunch do przyszłych teściów, Joseph? Naprawdę? Z obitą twarzą? - dodała jeszcze, wzdychając cicho i lekko mlaskając z dezaprobatą.
- Christine - upomniał ją Jackson, bo sam pewnie nie raz z obitym ryjem jednak chodził, więc o to akurat nie powinna się przypierdalać.
- Słyszeliśmy o twoim pokazie w Fallen, Anastasio[/b] - zaczęła spokojnie, a Joe aż zassał powietrze. Kurwa. Przejebane. - I nabraliśmy jeszcze większych wątpliwości, czy ten ślub ma sens i czy w ogóle naprawdę chcecie go brać, czy to wszystko jest na pokaz?[/b] - zmarszczyła brwi, lustrując wzrokiem to jedno to drugie.
- Posłuchaj, Christine, pokłóciliśmy się, stąd pokaz w Fallen... Ja... My... - zaczął się jąkać, chociaż spuścił po prostu głowę, pokonany tym wszystkim. Nie był pewien, co miał powiedzieć, bo jak wyjaśnić to, co się wydarzyło? Chyba średnio się dało.
- Wy? Wy co? NIe jesteście gotowi na żadne zobowiązania? Bo tak to wygląda. Poza tym, że kompromitujecie nasze rodziny - rzuciła nieco nienawistnym tonem, zerkając to na jedno, to na drugie.

autor

-

Over, I'm so over you, the way that you look in a three-piece suit. Over, I'm so over you, the way that you held me when nobody else would. Maybe if I tell myself enough, maybe if I do - I'll get over you?
Awatar użytkownika
33
167

Właścicielka galerii sztuki

Galleria d'Arte Scordato

the highlands

Post

outfit

Tak, Anastasia też była przerażona wizją tej wspólnej kolacji. Nie, żeby miała coś przeciwko spotkaniu z ojcem, ale na matkę patrzeć zdecydowanie nie chciała, szczególnie w obliczu wydarzeń, które miały miejsce w ostatnich tygodniach. Doskonale wiedziała po co sie chcą spotkać - opieprzyć ich za to, co robili. Albo co zrobiła ona, bo może o Carrie nie wiedzieli? Gdy Christine od wejścia się przyczepiła, Ana tego nie zignorowała.
- Może powinnaś pomyśleć nad przestawieniem zegarków, bo według mojego jesteśmy kilka minut przed czasem, mamo - posłała jej uśmiech, mało przyjemny i od razu usiadła do stołu. - Cześć, tato - powiedziała do ojca, normalnym już tonem i odetchnęła głęboko gdy jej matka skrytykowała Josepha. - To nie on zaczął, po za tym, nie jest tak źle - rzuciła na szybko, łapiąc Joe pod brodę, patrząc mu z czułością w oczy, ale zaraz grzecznie zajęła wyznaczone miejsce przy długim stole. Wysłuchała marudzenia matki, wlepiając wzrok w talerze, które pewnie chwilę temu Maria napełniła jakimś cudownie pachnącym jedzeniem. Mimo to, w pierwszej kolejności sięgnęła po napełniony winem kieliszek i oprózniła go niemal całego, gdy Joe zaczął się tłumaczyć, bo robił to tak koszmarnie, że sama by nie uwierzyła.
- Joe zdradził mnie z Caroline - powiedziała, odstawiając kieliszek. Wiedziała, że całą historię zajścia trzeba zbudować, ale absolutnie się nie przygotowali, więc musiała improwizować. Sięgnęła po butelkę z winem, kątem oka obserwując ojca który odstawił szklankę i zaczął się im przyglądać z niezbyt zadowoloną miną. - Ale to przeze mnie, bo powiedziałam, że boję się tego ślubu i chcę go odwołać. A żeby mu zrobić na złość, sprowokowałam to całe zajście w klubie. - wyjaśniła na jednym wdechu, dolewając trunku do kieliszka.
- Z Caroline? Z tą Caroline? - zapytała Christine, czerwieniąc się ze złości.
- Dokładnie z tą. - potwierdziła. - Oboje popełniliśmy błąd, ale wydaje mi się, że to nie powinno kogokolwiek interesować. To nasz związek i nasza sprawa. Jak ty zdradzałaś ojca to nie martwiłaś się czy go kompromitujesz - wzruszyła ramionami, wsuwając rękę pod stół i złapała Joe za dłoń, przenosząc na niego wzrok. No, teraz mógł mówić dalej, skoro już udupiła ich oboje :lol:

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Joe po prostu widział jakie Christine miała do nich nastawienie – nie, żeby jej się oczywiście dziwił, ale jednocześnie gdzieś tam wewnętrznie doskonale zdawal sobie sprawę, że kolacja z Chris była ostatnią rzeczą na liście tych, które mógł zaliczyć do przyjemnych. Jacksona się nie obawiał, bo wiedział, że ten bardziej szedł z flow Christine niż faktycznie tak uważał. Albo chciał w to wierzyć.
Tak czy siak, kiedy ona witała się z Jackiem, sam pewnie mu podał rękę i pozwolił się wziąć za brodę. Jakoś ta czułość w jej oczach sprawiła, że zrobiło mu się troszeczkę, minimalnie lepiej wewnętrznie. To było tak po prostu, po ludzku miłe, chociaż trochę zaczął. Cóż. Zajął miejsce obok Any i jakoś mimochodem odszukał jej dłoń, która akurat nie była zajęta trzymaniem kieliszka, nerwowo bawiąc się pierścionkiem zaręczynowym, który sam jej kupił. Sam sięgnął po whisky, ale zakrztusił się, gdy powiedziała wprost, że ją zdradził. Czy ona chciała, żeby poza obitym ryjem Jackson wsadził go teraz w gips? Bo po jego spojrzeniu widział, że zaraz tak to się właśnie skończy. A potem mówiła dalej i w sumie musiał przyznać, że jej wymyślone na szybko kłamstwo – albo raczej półprawdy miały całkiem dużo sensu. Szanował to.
– Tak, ale to była jedna noc i absolutnie nic nie znaczyła – powiedział od razu, a Christine zmrużyła oczy.
- Po pierwsze, należy mi się szacunek, Anastasio. Po drugie, na pewno chcesz się żenić z kimś, kto najpierw zdradzał swoją żonę z Tobą, a teraz zdradza ciebie? Raz zdradził, drugi raz zdradził, pewnie zdradzi i trzeci. Może to genetyczne, mając na uwadze co Louis zrobił Jackie – dodała, wywracając oczami.
– Mój brat zdradził Jacks tylko raz i to był błąd jego życia. Nie uważam zdrady z Aną za błąd. Tę z Carrie już tak. Ale Ana od zawsze była najlepszym, co mnie w życiu spotkało – powiedział zupełnie szczerze – nawet nie musiał kłamać, bo… Naprawdę tak uważał. Zawsze była najlepsza.

autor

-

Over, I'm so over you, the way that you look in a three-piece suit. Over, I'm so over you, the way that you held me when nobody else would. Maybe if I tell myself enough, maybe if I do - I'll get over you?
Awatar użytkownika
33
167

Właścicielka galerii sztuki

Galleria d'Arte Scordato

the highlands

Post

Ona też się nie dziwiła, bo już pomijając te przykre sytuacje które miały miejsce, to mimo wszystko jej rodzice widzieli jak okropnie znosiła ich rozstanie - nawet jeśli samemu Joe tego nie pokazywała, to było z nią cholernie tragicznie. Chociaż nie sądziła, żeby Christine jej stan psychiczny kiedykolwiek robił jakąkolwiek różnicę.
- To w Fallen też nic nie znaczyło - dodała, tak dla jasności, ale widziała, że mina Christine w ogóle nie robiła się mniej wkurwiona. Trudno. Posłała matce nieco sceptyczne spojrzenie, gdy powiedziała że należy sie jej szacunek. Naprawdę, ale to naprawdę Anastasia chciałaby szacunek jej okazać, ale po prostu nie potrafiła. Nie znosiła swojej matki całym sercem. Splotła swoje palce z palcami Joe.
- W takim razie zdradzenie Joe również było spowodowane genami - skomentowała, upijając spory łyk z kieliszka, a Jackson mimowolnie sie uśmiechnął, chociaż uśmiech zaraz zamaskował.
- Rzecz w tym, Ana, że się martwimy. - powiedział w końcu, biorąc głębszy oddech. - Doskonale wiemy, jaki układ jest między Josephem a jego rodziną. Miał wziąć ślub żeby nie stracić majątku, więc…
- To nie ma z nami żadnego związku - wcięła się w słowo, patrząc na ojca poważnym wzrokiem. - Raz już sprowokowaliście to, że się rozstaliśmy, drugi raz się nie uda - dodała, dość stanowczym tonem. - Kocham Joe. Zawsze go kochałam, dobrze o tym wiesz - bo z Jacksonem mogła nawet kiedyś o tym rozmawiać, przy okazji ślubu Joe numer ileś. Kryśce nigdy by nie powiedziała. - Chcemy być razem. Nie możecie po prostu wspierać naszej decyzji? - teraz przeniosła wzrok na matkę, która nadal patrzyła na nich wielce obrażona, ale po Jacksonie było widać, że nie miał nic przeciwko. - Jestem pewna, że tym razem oboje weźmiemy ślub, który nie zakończy się rozwodem - dodała, nieco mocniej zaciskając dłoń Fitzgeralda. Jasne, że się skończy rozwodem i ta wizja była najmniej przyjemnym elementem tego wszystkiego.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

W sumie mając na uwadze całą ich przeszłość naprawdę się nie dziwił, że jej rodzice się martwili - wiedział, że martwił się też Tommy, chociaż z nim już męską rozmowę na ten temat odbył. Inna sprawa, że Thomas sam powinien w ryj dostać za to, co robił z okłamywaniem Poppy, więc w gruncie rzeczy mogli sobie podać ręce. :lol:
– Nigdy nie sądziłem, że znaczyło – powiedział już tylko do niej i uśmiechnął się delikatnie, spoglądając z czułością w jej oczy. Mimo, że wcale przekonany nie był, to wiadomo. W każdym razie, Joe spojrzał na Anę nieco zaskoczony, ale faktycznie ścisnął delikatnie jej dłoń i uśmiechnął się delikatnie do swojej narzeczonej.
– To prawda, nie ma. Gdybym chciał brać kolejny ślub znalazłbym sobie pierwszą lepszą, żeby nie stracić majątku. Ana i ja… To zawsze było to, tylko byłem zbyt głupi, by to wcześniej dostrzec. Zbyt głupi, by jej powiedzieć, że to czuję – powiedział spokojnie, a kiedy powiedziała, że zawsze go kochała, chciał w to uwierzyć. Wziął ich splecione dłonie i przyłożył je sobie do serca, na chwilę ignorując Christine i Jacksona.
– Ja też cię kocham. Zawsze cię kochałem – i mówił w tym momencie szczerze, chociaż wcale nie musiała tego tak odbierać. – Tak, to prawda – westchnął cicho.
– Oczywiście, że nie skończy się rozwodem, tylko jednym wielkim unieważnieniem. Naprawdę sądzicie, że dojrzeliście do małżeństwa razem, skoro rozbijacie się po klubach i robicie takie rzeczy? Może sobie jednak dacie na wstrzymanie? – zmroziła wzrokiem oboje i westchnęła cicho, naprawdę widać było, że nie chciała do tego ślubu dopuścić.

autor

-

Over, I'm so over you, the way that you look in a three-piece suit. Over, I'm so over you, the way that you held me when nobody else would. Maybe if I tell myself enough, maybe if I do - I'll get over you?
Awatar użytkownika
33
167

Właścicielka galerii sztuki

Galleria d'Arte Scordato

the highlands

Post

Odwzajemniła ten uśmiech. Generalnie, wcześniej sądziła, że na Danielu jej zależało, ale odkąd doszli do względnego porozumienia z Joe po tych wszystkich awanturach wiedziała, że wcale tak nie było. Potrzebowała odskoczni i zajęcia swojego mózgu, z uczuciami nie miało to nic wspólnego.
- Oboje byliśmy zbyt głupi na to wszystko. - powiedziała, wzruszając ramionami. Nie brała pod uwagę tego, że Joseph mówił poważnie, ale gdy powiedział, że ją kocha, patrząc typowo na nią, przygryzła delikatnie dolną wargę. Te słowa były miodem na jej serce, nawet jeśli nie były prawdziwe. - Kocham cię - poruszyła jedynie ustami gdy to mówiła, puściła mu nawet oczko, wznosząc się na wyżyny swoich możliwości okazywania mu uczuć. Odwróciła zaraz jednak wzrok na rodziców i odetchnęła głęboko słysząc słowa matki.
- Kurwa, ale jak brałam ślub z Adriano to nie interesowałaś się, czy będziemy szczęśliwi. Spodobał ci się, ale nie interesowałaś się tym, czy jest mi z nim dobrze. - zaczęła się tym irytować.
- A nie było? To był mąż idealny! - ryknęła Christine, której ciśnienie też zaczęło skakać. - Ale przecież ty i twoje humorki musiałaś to spieprzyć. Przy tobie nawet zdrowy facet dostaje zawału, nie wiem skąd ty się wzięłaś! - wydarła się na nią, a Anastasia zacisnęła usta. Sam z siebie zawału nie dostał, troszkę mu pomogły z Poppy, ale nie to było teraz istotne.
- Nie był idealny. A ten ślub wzięłam tylko po to, żeby zadowolić ciebie i nie słuchać tego pieprzenia, że umrę sama. - puściła dłoń Josepha, przecierając zaraz usta serwetką.
- Na pewno to byłoby lepsze małżeństwo niż to w które się zamierzasz wpakować - dodała Christine, a Ana uśmiechnęła się aż do niej.
- Pewnie masz rację. Masz zajebiste doświadczenie w życiu z rodziną, której nigdy nie chciałaś - po tych słowach odsunęła się z krzesłem i wstała od stołu. - Nie musisz przychodzić na ten gówniany ślub. I tak nie byłabyś mile widziana. Idziemy? - spojrzała wyczekująco na Josepha.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

On tak miał z tą nocą z Carrie – był zazdrosny i potrzebował odskoczni, wiedząc, że ona coś do Daniela miała. Z drugiej jednak strony, totalnie z uczuciami nie miało to nic wspólnego i wiedział doskonale, że chociaż to chujowe, to Carrie nigdy nie była nawet w jednej setnej tak ważna jak Anastasia.
– I za młodzi – dodał jeszcze, bo taka była prawda. Był wtedy nieodpowiedzialnym, wiecznym studentem – od dawien dawna już można było zauważyć Progress w tej dziedzinie. – Ja ciebie też – dodał jeszcze bezgłośnie, mimo to, w zasadzie te słowa wcale nie były kłamstwem. Kochał ją, Może wcześniej się nie przyznawał, ale dzisiaj przyznał to na głos i wcale nie było to aż tak straszne, jak straszne być mogło
– Christine, z całym szacunkiem, ale nie będziesz się odzywała w tej sposób do mojej przyszłej żony. Anastasia jest cudowną osobą, oboje z Thomasem wyrośli na wspaniałych ludzi i myślę że wszyscy tu zgromadzeni wiedzą, że to nigdy nie była twoja zasługa, więc błagam przestań się tak zachowywać – powiedział całkiem poważnie. Westchnął mimowolnie, kiedy już całkiem się pokłóciły z Christine.
- Tak, chodźmy – westchnął cicho, ale nie poprowadził jej do wyjścia, tylko pewnie wymijając jakieś pomieszczenia dotarli do jakiejs sekretnej części olbrzymiego ogrodu Herondale’ów, do której dość często uciekali z przyjęć jego rodziców całą czwórką. – Pomyślałem, że nam się przyda – dodał, wyciągając blanta. Pewnie tu idąc zgarnęli też jakieś wino.
– Przykro mi, że musisz znosić fochy w dupie Christine – przyznał zupełnie szczerze, wpatrując się w nią z troską.

autor

-

Over, I'm so over you, the way that you look in a three-piece suit. Over, I'm so over you, the way that you held me when nobody else would. Maybe if I tell myself enough, maybe if I do - I'll get over you?
Awatar użytkownika
33
167

Właścicielka galerii sztuki

Galleria d'Arte Scordato

the highlands

Post

Patrzyła na niego z delikatnym uśmiechem na ustach, gdy ją bronił przed tekstami Christine, ale nie powiedziała nic więcej. Nie chciała się licytować z tą starą, pomarszczoną wariatką, bo po prostu nie miało to najmniejszego sensu. Pozwoliła jednak poprowadzić się do ogrodu, całą drogę trzymając go za rękę. Nie musiała z nim tak iść, ale cholernie tej bliskości potrzebowała. Gdy wyciągnął blanta, pokręciła głową.
- Nie chcę - powiedziała cicho, zabierając mu blanta i wkładając do kieszeni swojego płaszcza. - Ona ma rację. Jesteśmy po trzydziestce, a zachowujemy się jakbyśmy ciągle byli w liceum albo na studiach - zlustrowała go wzrokiem, nadal wkurwiona wymianą zdań z matką. Domyślała się, że Jackson ją teraz ostro opierdala, ale… to nie zmieniało tego, że humor jej naprawdę popsuła.
- Nienawidzę jej, spieprzyła mi humor - stwierdziła, rozkładając jego ręce i weszła pomiędzy nie, wtulając się w niego dość mocno, jakby jego ramiona miały być ratunkiem dla jej znerwicowanej w tym momencie duszy. - Zawsze zachowuje się jak wredna suka. A jakby to wszystko było na serio? Przecież to okropne. Sama nie umie żyć w małżeństwie jak prawdziwa żona, a przypierdala się do mnie - marudziła, wciągając mocniej powietrze nosem, żeby się uspokoić dzięki jego zapachowi.
- Jeszcze temat jebanego Adriano. Taki był idealny, ale rąk przy dupie utrzymać nie umiał - powiedziała cicho, bardziej sama do siebie niż do niego, bo pewnie nie rozmawiali nigdy o tym. - I naprawdę uważam, że byłbyś super mężem - dodała, podnosząc głowę w górę. Chciała pokrzepić jego duszę bo jej matka bywała okrutna, nie?

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Oczywiście, że ją bronił. Co więcej, gdyby nawet nie byli zaręczeni, a ona by miała znosić takie teksty ze strony swojej matki, oczywiście nadal by jej bronił. Nadal by powiedział te wszystkie rzeczy, bo uważał, że Ana kompletnie nie zasłużyła na takie tratkowanie.ze strony Christine ani kogokolwiek innego.
– Och, naprawdę? Sądziłem, że po tej rozmowie.. – umówmy się, ta rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych, tak samo jak fakt, że zwykle po takcih konwersacjach mieli ochotę sobie zapalić i nieco się zrelaksować. – Wcale się tak nie zachowujemy. Poza tym pięknie wyglądasz – powiedział cicho, bo w sumie naprawdę tak było. Chociaż powiedział jej to parę razy wcześniej.
– Mogę jakoś to naprawić? – spytał, mocno zaciskając dłoni wokół jej talii. – Wiem. To jest okropne. Może ci zazdrości, że jesteś piękna i młoda, a stara jest stara i zgorzkniała – wzruszył ramionami. Każdy ruch Christine był doskonale przekalkulowany, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. Odetchnął cicho, gdy wspomniała o Adriano. Hę?
– Czekaj, jest mi bardzo miło odnośnie super męża, też mówiłęm prawdę, ale… Co to znaczy, ja to nie mógł utrzymać rąk przy dypie, huh? Coś ci robił – spytał z troską, pocierając jej ramiona. Gdyby typ żył, to by mu Joe te Łaby przy samej dupie ujebał, ot co!

autor

-

Over, I'm so over you, the way that you look in a three-piece suit. Over, I'm so over you, the way that you held me when nobody else would. Maybe if I tell myself enough, maybe if I do - I'll get over you?
Awatar użytkownika
33
167

Właścicielka galerii sztuki

Galleria d'Arte Scordato

the highlands

Post

- Założyłeś od razu, że tak będzie, co? - westchnęła ciężko. Domyślała się sama, że nie będzie to miły wieczór, ale gdzieś wewnętrznie łudziła się, że chociaż raz jej matka powie coś chociaż neutralnego, skoro na miłe rzeczy jej nie było stać. - Chyba faktycznie powinniśmy dorosnąć. - stwierdziła, a gdy powiedział, że pięknie wyglądała skrzywiła. - Joey, o tym właśnie mówię. Ja o czymś poważnym, a ty mówisz o tym, że pięknie wyglądam… - wywróciła oczami, ale nie mówiła tego ze złością, tylko ogólnym życiowym rozżaleniem. Niby miała w dupie zdanie matki, ale w tym momencie było jej po prostu źle.
- Po prostu bądź i daj mi marudzić - powiedziała cicho, z delikatnym rozbawieniem wyczuwalnym w głosie i musnęła palcami jego policzek. Tak, traktowała to co mówiła jako marudzenie, chociaż w rzeczywistości była w ostatnim czasie naprawdę na skraju swojej wytrzymałości psychicznej. Miała wrażenie, że coś w jej głowie po tej rozmowie z rodzicami pękło i nagle się załączył jej drugi biegun. Zmarszczyła czoło gdy podłapał temat jego martwego już męża.
- Nic. Nie rozmawiajmy o tym. To już i tak nie ważne - stwierdziła, stając na palcach i wtulając się w niego jeszcze bardziej. Nosem przesunęła po jego szyi. - Pojedźmy gdzieś. Gdziekolwiek. Chociaż na weekend - mruknęła, palcami muskając jego kark. Potrzebowała odskoczni, bo była tym wszystkim po prostu kurewsko zmęczona.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

– Może nie od razu, ale powiedzmy, że przewidywałem taką opcję – wzruszył ramionami. – Ale mogło być gorzej, nie? Na przykład Twój ojciec mógłby mi spuścić wpierdol, także cieszmy się z małych rzeczy – dodał z lekkim, nieco krzywym uśmiechem, chociaż wiadomo i rak było mu po prostu szkoda Any i tego jak Christine ją traktowała.
– Przepraszam, ale… Naprawdę wyglądasz przepięknie. Już poważnieję – dodał spokojnie, westchnąwszy cicho i objął ją ciasno ramionami, by zapewnić ją jeszcze bardziej, że był poważny i daje jej marudzić. Tak po prostu. Skoro tego potrzebowała, to tym zamierzał dla niej być.
– Okej. Nie będziemy, ale… Gdybyś chciała, to wiesz – zaoferował cicho. – Gdzie tylko chcesz. Może domek nad jeziorem? Możemy wziąć Popps i Toma, jak za dawnych czasów? – uniósł jedną brew, bo wyjazd od tego zgiełku i szumu wydawał się dobrą opcją, nie? Przynajmniej jemu.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „14”