WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Nie miał pojęcia dlaczego zapytała o to akurat teraz – dlaczego w ogóle o to zapytał ani tym bardziej dlaczego on sam zdecydował się o tym mówić. Ostatnio pojawiło się coraz więcej niewiadomych, których nie rozumiał, a których mimo to się podejmował, głównie za jej zasługą. Mimo więc, że zarzekał się, iż nie chce się zmieniać i że nikomu zmieniać się nie powoli – najwyraźniej te zmiany po prostu się teraz działy samoistnie i bez jego większej kontroli. Pozwolił sobie na bliższą relacje, dopuścił do siebie Indianę, mówił jej o sobie… to już znaczyło więcej niż jakiekolwiek słowa, które padłyby z jego ust, a które być może nadal nie padły. Te drobne, niewidzialne czasami gesty, na które sobie pozwalał, były właśnie najlepszym wyznacznikiem tego na jak wiele ustępstw sobie pozwalał w jej przypadku – a to oznaczało jedno: musiało mu zależeć. Nie chciał wiec w żaden sposób psuć tej miłej chwili, właściwie nie przypuszczał, że kiedykolwiek powie Indy o tym co działo się w jego życiu nim ją poznał, ale… nagle poczuł chęć – i może potrzebę – powiedzenia o tym na głos. Może tego właśnie mu brakowało. Nawet jeżeli działo się to w takim momencie, który miał być przecież w zamyśle miły, a Brewster zrzucił właśnie na ich ramiona spory ciężar, wspominając o kobiecie, którą stracił i o tym jak cholernie trudną przeszedł drogę, walcząc o własne życie na odwyku. Wiedział, że na pewno nie tego spodziewała się Indiana i że nie to chciała usłyszeć – ale z drugiej strony, jeżeli miała przy nim zostać, to właśnie wiedząc o nim to wszystko co chciał ukryć. Był jednak gotów na to, że to mogło być dla niej zbyt wiele, nie mógłby jej wówczas zatrzymać, nawet jeżeli bardzo by chciał. – Nie musisz nic mówić – mruknął cicho i pokręcił lekko głową, odstawiając pusty kieliszek obok wanny. Nie oczekiwał właściwie wiele słów, wsparcia, ani tym bardziej współczucia, nie to chciał zobaczyć w jej oczach, ale czuł jak jej ciało drżało i jak trudne było jej wykrztusić jakiekolwiek słowo. Zaskoczył ją – nie wiedział jeszcze tylko w jaki sposób. Niezależnie od tego jednak jak wiele ich różniło i jak niewiele być może doświadczyła Indiana – a na pewno nie tak wiele okropnych rzeczy co on, to i tak miał wrażenie, że zrozumie go lepiej niż ktokolwiek inny. I chyba tylko dlatego odważył się jej o tym powiedzieć. – Byłem młody, sam niewiele wtedy wiedziałem, a gdy straciłem nagle wszystko co było dla mnie ważne… straciłem też grunt pod nogami. Narkotyki pozwalały mi zapomnieć, a tylko tego wtedy chciałem – przyznał, spoglądając na nią, gdy odchyliła lekko głowę, by podzielić z nim to spojrzenie. Przesunął wówczas delikatnie nosem po jej szyi i policzku, delektując się jej przyjemnym zapachem, który zawsze działał na niego kojąco. – Sam nie wiem dlaczego nagle zdecydowałem się o tym powiedzieć, ale… tak naprawdę żaden moment nie byłby dobry. Im dalej byśmy razem zaszli, tym trudniej byłoby mi to wyznać, chociaż wiem, że teraz też wiele na Ciebie zrzuciłem. I zrozumiem, jeżeli to może Cię przytłoczyć… - spojrzał niepewnie w jej oczy – Wiem, że żaden ze mnie ideał ani wymarzony kandydat na faceta, ale chciałem Ci pokazać, że traktuję na poważnie to co się między nami dzieje, a powiedzenie tego wszystkiego było chyba najlepszym sposobem. Bo może innych nie znam, nie jestem w tym dobry – przyznał, przesuwając niespiesznie opuszkami palców po jej nagie skórze, przynajmniej do momentu, w którym nagle ciemnowłosa wyswobodziła się z jego objęć, by nagle zwinnie i zgrabnie obrócić się we wannie tak, iż znalazła się do niego przodem. I tak, ta pozycja podobała mu się o wiele bardziej, zwłaszcza, gdy już przysunęła się do niego, układając nóżki po obu jego stronach. Wówczas uniósł lekko kąciki ust ku górze i objął ją, przesuwając teraz niecierpliwymi palcami po nagiej skórze jej pleców. Słysząc jej słowa, kiwnął jednak nieznacznie głową i powędrował niespiesznie palcami w górę, po jej rękach aż do ramion, które lekko pogładził. – Nie byłaś ignorantką, nie myśl tak o sobie. To ja nikomu nie pozwalam się poznać od tej strony, wolę gdy traktują mnie jak skończonego dupka, który wszystko i wszystkich ma gdzieś. Tak jest prościej. Dlatego mogłaś mieć o mnie niekoniecznie dobre zdanie, w końcu sam wiele razy się nie popisałem – zauważył, lustrując wzrokiem jej śliczną buźkę: te kuszące usta, lekko zadarty nosek i duże oczy, które w końcu spojrzały na niego, a on jakby pierwsza raz – zatracał się w nich bez końca. Czasami przerażało go to, jak uwielbiał siedzącą przed nią kobietę i zastanawiał się kiedy i jak właściwie do tego doszło. – To już przeszłość – zapewnił, sięgając dłonią do jej twarzy i pogładził czule jej policzek – Nie mogłem żyć nią bez końca, zastanawiać się co by było gdyby, to pozwolił mi zrozumieć odwyk. Tam postawili mnie na nogi. Niezależnie od tego czy tego chciałem wtedy czy nie, więc jestem im za to wdzięczny. Gdyby nie Ci ludzie, nie byłoby mnie tutaj dzisiaj, a naprawdę chce tu być, z Tobą – dodał jeszcze, w pełni rozumiejąc jej słowa i jej punkt widzenia, więc niczego nie odbierał źle. Właśnie jedynie potwierdziła to, że w pełni go rozumiała i że tak samo jak on cieszyła się z tego, że tu teraz był. Po chwili więc zamknął ją w swoich objęciach i mocno przytulił, muskając wargami czubek jej głowy. – To co było nie ma już dla mnie znaczenia. Ale chce o tym pamiętać, bo to mnie ukształtowało. I mogę być jedynie wdzięczny za to, że po tym co już wiesz i co sama przeze mnie przeszłaś… nadal chcesz być tutaj ze mną – pogładził dłonią jej plecy, po czym trącił nosem jej ramie i szyję, składając na niej po chwili kilka drobnych pocałunków. Gdy odchyliła więc lekko głowę, uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał znowu w jej ciemne oczy. – Jeżeli mam być szczery, to wtedy tylko wydawało mi się, że byłem szczęśliwy – dodał, mając nadzieję, iż ciemnowłosa zrozumie jego przesłanie, które było swoistym wyrażeniem uczuć, nawet jeżeli nie całkiem wprost. A miało powiedzieć tylko tyle, że szczęśliwy naprawdę był właśnie teraz. Z nią. Nawet jeżeli jeszcze chwilami się przed tym bronił, to tak właśnie czuł i nie mógł wiecznie udawać, że jest inaczej. Wiedział, że to gówno mogło w każdej chwili do niego wrócić, tym bardziej, iż nadal obracał się w narkotykowym świecie, niemniej jednak obecnie miał po co i dla kogo żyć, więc bardzo zmieniło to jego podejście do wielu kwestii. Chociaż z jednej strony tego się właśnie obawiał, bo nie chciał Indiany narażać, to z drugiej nie wyobrażał sobie, że mogłoby jej tu nie być. Trącił więc jej nos swoim, a po chwili zbliżył usta do tych jej i złożył na nich czuły, aczkolwiek soczysty pocałunek. By chociaż na moment odgonić te nieprzyjemne tematy i wspomnienia, chciał teraz obrócić ich wspólną kąpiel w coś znacznie przyjemniejszego. Dlatego po chwili pogłębił pocałunek, sunąc dłońmi w dół, aż na jej krągłe pośladki, które ścisnął mocniej dłońmi, niemal dociskając teraz ciało dwudziestotrzylatki do swojego. Oderwawszy się od jej kuszący warg, składał wilgotne muśnięcia na jej policzku, a potem na szyi, przygryzając lekko jej skórę i drażniąc ją własnym zarostem. – Co prawda mieliśmy rozmawiać, ale… - mruknął cicho, dając ciemnowłosej szansę wyboru, bo gdyby jednak chciała przerwać te miłe pieszczoty, to niechętnie, ale by jej na to pozwolił. Domyślał się, że miała pewnie jeszcze wiele pytań, ale jak na ten moment dla Brewstera to było już chyba wystarczająco jeżeli chodzi o zwierzenia. Wykorzystał limit przynajmniej na cały miesiąc. I co prawda chciał po prostu spędzić z nią czas, ale z drugiej strony nie mógł się oprzeć, gdy miał ją tutaj tak blisko – nagą i spragnioną. - …ciągle mi Ciebie mało – dodał, wracając wprost do jej ust, by znowu namiętnie ją pocałować, jakby pragnąc jeszcze bardziej pokazać jej, że naprawdę mu zależało. Na niej całej – nie tylko na seksie, bo to, iż cieszył się, że ją miał, chyba już wyraził pod wieloma względami. Przede wszystkim aktem szczerości, na który się zdobył. A po tym jak zrzucił na jej ramiona taką bombę, musiał jej teraz sprawić również odrobinę przyjemności. Nawet kosztem zalanej łazienki, ale kto by się tym teraz przejmował...
Indiana Brewster

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Nawet jeśli Connor nie oczekiwał wiele po jej reakcji (a domyślała się, że nie oczekiwał, a tym bardziej, ze współczucie było ostatnim, co chciałby od niej otrzymać, bo... pewnie już się go naoglądał po odejściu z wojska i coś jej podpowiadało, że ktoś taki jak on wolał raczej uchodzić za twardziela, niż wzbudzać w ludziach litość) to Indy i tak było głupio w związku z tym, iż nie umiała wydusić z siebie żadnej rzeczowej odpowiedzi. Jednocześnie zaś wolała powiedzieć mniej, niż powiedzieć coś, co zabrzmiałoby teraz dziecinnie lub naiwnie - a chyba wszystko tak by teraz zabrzmiało, szczególnie z ust osoby, jaka nigdy niczego podobnego nie doświadczyła, a co za tym idzie: nie miała żadnego prawa oceniać ani udawać, że rozumiała to, co skłoniło w tamtym czasie mężczyznę do poszukiwania ukojenia w narkotykach. I nie zamierzała tłumaczyć mu, że to było złe - bo on sam już o tym wiedział, i to dużo lepiej niż ona. - Może... - przyznała, głosem ściszonym niemal do szeptu, jakby ten wciąż z trudem wydobywał się z jej gardła; zgadzając się z tym, iż trudno byłoby wskazać odpowiedni moment na tę rozmowę - chociaż gdyby ktoś ich o to wcześniej zapytał, to z całą pewnością żadne z nich nawet nie pomyślałoby, że okaże się nim wspólna kąpiel. Odetchnęła jednak głęboko, a kiedy ich spojrzenia znów się spotkały, potrząsnęła zaraz głową, nie chcąc dać mu odczuć, jakby to było dla niej zbyt wiele. - Owszem, to sporo informacji, ale... to mnie nie odstraszy. Chcę cię lepiej poznać, również z tej strony, której nie pokazujesz na co dzień. Bo wiem, że warto... A przeszłość, jaka by nie była, też jest częścią ciebie, i ją też chcę znać. Najważniejsze, że masz to wszystko za sobą i nie wrócisz do tego... tak? - powtórzyła raz jeszcze, jakby licząc na to, że im więcej razy powiedzą to na głos, tym skuteczniej przekaz dotrze do jego głowy, stanowiąc dla niego dostatecznie silną motywację, aby nie dopuścić do powrotu na tę ścieżkę. Zwłaszcza, że Indy mogła jedynie zgadywać i domyślać się, iż jego obecne interesy oraz świat, w jakim się obracał, były w jakiś sposób związane z narkotykami, co oznaczało, że brunet sam wystawiał się na pokusę i wystarczyłby zapewne jeden raz, aby cały ten koszmar do niego powrócił. I chociaż mogło to zakrawać z jej strony na narcyzm, to Indiana żywiła mimo wszystko (naiwną?) nadzieję, że skoro Brewster miał teraz ją, to nie potrzebował już używek. - Dlatego cieszę się, że mi o tym powiedziałeś, ale... nie musisz mi niczego udowadniać - pokręciła głową, prześlizgując opuszkami palców z jego policzka w dół, na ramię, gdzie powiodła również wzrokiem. - Przepraszam, że tak niesprawiedliwie cię oceniłam i że wątpiłam w to, czy traktujesz mnie poważnie; nie chodziło o ciebie, tylko o mnie... Właśnie dlatego, że uważałam cię za ten chodzący ideał, któremu nigdy nie dorównam i... bałam się, że ty też dojdziesz do takiego wniosku - wyznała, nie bacząc na to jak niedojrzale mogłoby to brzmieć; bo chciała być z nim szczera, tak jak on z nią. Obecnie jednak miała wrażenie, że oboje z Connorem obawiali się poniekąd tego samego, skoro sądził, że ona również, znając jego przeszłość, zmieniłaby o nim zdanie. I trudno powiedzieć, czy wynikało to z faktu, iż oboje się nawzajem nie doceniali - czy przeceniali. - Więc... wolę to, że nie jesteś ideałem. Chociaż sama nie wiem, co właściwie nim jest. Dla mnie jesteś wymarzonym facetem - zawyrokowała, pozwalając, by w kąciku jej ust zamajaczył delikatny uśmiech, gdy znalazła się wreszcie w jego ramionach. Być może takie stwierdzenie nie miało zbyt wielkiej wartości w ustach dziewczyny, która wzdychała do niego już jako nastolatka, i już wtedy o nim marzyła, ale taka była prawda: a Indy znacznie bardziej potrzebowała mężczyzny, który dawał jej poczucie bezpieczeństwa, a nie kwiatki czy prezenty. Dlatego doceniała to, że się przed nią otworzył: bo dzięki temu zobaczyła w nim człowieka, a nie jakiegoś superbohatera czy inne mityczne bóstwo - i zrozumiała, że być może fakt, iż posiadali tak odmienne doświadczenia i że ona tak bardzo nie pasowała do jego świata, był właśnie tym, co go przy niej trzymało? Bo nie przypominała mu o tamtym bólu i pustce, ale... była szansą na coś nowego. Lepszego. I tak chyba wolała myśleć. - Chcę - potwierdziła, że po tym wszystkim, co od niego usłyszała, co widziała i czego sama była w pewnym sensie ofiarą - nadal pragnęła być dokładnie tutaj: wtulona w jego ciało. Wznosząc więc po chwili swoje spojrzenie z powrotem na jego oczy, skinęła już tylko ze zrozumieniem głową, doskonale wiedząc, co miał na myśli mówiąc, iż przedtem jednak nie był tak szczęśliwy, jak mu się to wówczas wydawało. Ona również była teraz najszczęśliwsza - bo Connor okazał się być dokładnie tym, czego jej brakowało. Tym chętniej odwzajemniła więc czuły pocałunek, prześlizgując niespiesznie dłońmi z jego pleców na przód klatki piersiowej, wyczuwając pod opuszkami chyba każdy jego mięsień, zanim, nie przerywając namiętnych pocałunków, objęła bruneta rękami za szyję i przylgnęła szczelnie do jego ciepłego ciała, stykając się nagimi piersiami z jego torsem, gdy poczuła, jak męskie dłonie zacisnęły się na jej pośladkach. Z cichym mlaśnięciem oderwała się jednak w końcu od jego warg i odetchnęła, mając wrażenie, ze ta wspólna kąpiel po raz kolejny przybierała nieoczekiwany obrót. I choć w pierwszej chwili Indy nie była pewna, czy potrafiła jak za pstryknięciem palcami przestawić się z tej, mimo wszystko, niełatwej również dla niej rozmowy, na pieszczoty, i być w stanie czerpać z nich przyjemność - to wystarczyło, że wargi mężczyzny spotkały się z jej skórą, znacząc jej szyję delikatnymi pocałunkami, a całe jej ciało zadrżało niekontrolowanie, spragnione jego bliskości. Mruknęła cicho, uśmiechając się pod nosem. - Lubię słuchać twojego głosu - odparła, mając chyba na myśli kwestię rozmowy, chociaż w tym momencie możliwe, ze sama już nie wiedziała, co chciała powiedzieć, poza tym najoczywistszym: że po prostu lubiła z nim mówić i go słuchać, niezależnie od tematu, bo interesowało ją wszystko, co miał do powiedzenia. Również jego dirty talk. Zanim jednak zdołała rozwinąć swoją myśl, Connor po raz kolejny zamknął jej usta pocałunkiem. Kiedy zaś po paru długich sekundach Indy przerwała pieszczotę, nie odsunęła się ani o milimetr, w dalszym ciągu niemal stykając się z nim nosami. - Ale właściwie, to mieliśmy się kąpać - podjęła trzeźwo, muskając zaczepnie jego wargi swoimi, lecz nie pozwalając na kolejny pocałunek. - Pomożesz mi, czy wolisz popatrzeć jak sama się... myję? - zapytała, troszkę chyba zaskakując nawet samą siebie, bo w jej głowie te słowa wydawały się brzmieć jakby bardziej niewinnie, a zdecydowanie mniej niewłaściwie; zaś wypowiedziane na głos okazały się iście niemoralną propozycją, z jakiej Indiana, zawstydzona, szybko zapragnęła się wycofać, trochę z obawy, że Brewster uzna to za jakąś chorą scenę rodem z "American Psycho", a trochę z obawy, że - jednak zechce pójść tym tropem, zdając sobie przecież sprawę, że nie mówili tylko o myciu. O ile jednak robili już ze sobą różne rzeczy, w tym również brali razem prysznic, tak solowy występ był czymś nowym i Indy nie była pewna, czy w ogóle umiałaby takowy zrealizować, w sposób, który okazałby się dla mężczyzny podniecający i zachęcający. Ale jak inaczej miałaby się o tym przekonać, jeśli nie próbując? Mimo to, aby skłonić Connora raczej ku pierwszemu wyborowi, naparła zaraz ponownie na jego wargi swoimi, i oplotła go nogami, a następnie poruszyła zachęcająco biodrami, ocierając się o niego pod wodą, na której powierzchni było już coraz mniej piany, która okrywałaby ich nagie ciała.

connor brewster

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Nie ma się co oszukiwać, że każdą normalną reakcją w podobnej sytuacji, a przynajmniej w momencie zderzenia się z takimi informacjami, byłoby właśnie współczucie. Przemawiało bowiem przez ludzi bardzo naturalnie i nawet czasem nie były potrzebne słowa, by można było dostrzec je na twarzy drugiego człowieka. I być może Connor wcale nie chciał, by Indiana mu współczuła, bo na pewno nie w tym celu podzielił się z nią tym czego w życiu doświadczył, niemniej jednak w jego mniemaniu i tak było to lepszą reakcją niż każda inna, która obecnie krążyła po jego głowie. Równie dobrze przecież Indy mogła być nim rozczarowana, mogła zmienić o nim zdanie – ale w tym znacznie bardziej negatywnym kontekście, jak i mogła po prostu zostawić go bez słowa, by to wszystko w spokoju przyswoić. Mogła zrobić wiele, ale została – z nim, ale i przy nim, więc to chyba doceniał w tej chwili najbardziej i za to równie mocno ją podziwiał, bo stawiała czoła przeciwnościom i wszystkim trudom, które spadały jej pod nogi, a które w dużej mierze to właśnie on jej tam rzucał. Bo nie był pieprzonym ideałem, za który chciały uważać go kobiety – i nie miał Indianie za złe tego, że ileś tam lat wstecz, za taki ideał właśnie go uważała. Obecnie chciał jednak otworzyć jej oczy i pokazać, że jest po prostu Brewsterem, który ma nie tylko wady, ale i liczne rany – fizyczne i mentalne, które być może nigdy się nie zagoją, które nadal stanowią duże ryzyko, ale i takie, które ukształtowały go jako człowieka i dzięki temu teraz ciemnowłosa mogła nieco lepiej go zrozumieć. I niezależnie od tego jak bardzo chciałby się tego wypierać, to naprawdę chciał się z nią tym podzielić i chciał pozwolić się jej poznać od tej zupełnie innej strony – jakby dosłownie odsłaniając się przed nią, chociaż na dobrą sprawę nie zrobił tego przed nikim innym. Dlatego było to dla niego pewnego rodzaj swoistym rozgrzeszeniem i chociaż takowego wcale nie szukał, to jednakowo mówienie o tym w jakiś sposób również mu pomagało. I chociaż na moment wrócił do jego głowy nieprzyjemne wspomnienia, to wystarczył zaledwie jeden dotyk Indiany, zaledwie muśnięcie jej delikatnej skóry i ciepło jej ciała, by niemal od razu zapomniał o tym co było – bo dla niego teraz liczyło się wyłącznie to co miał tutaj. A miał ją: tak rozkosznie niewinną, delikatną, niepewną, ale jednocześnie intrygująco zadziorną i śmiałą, ale tylko dla niego. Była połączeniem wszystkich cech, których szukał u kobiety, chociaż tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiał i nie miał określonego typu – tymczasem okazało się, że ten swój typ właściwie pod nosem i do tej pory nie był w stanie tego zauważyć. – A ja chciałem żebyś mogła mnie poznać… i zrozumieć nieco lepiej to jakim jestem człowiekiem. Dlaczego taki jestem, dlaczego nie o wszystkim mówię, dlaczego nie pozwalam sobie na pewne rzeczy. Bo skoro teraz jesteś częścią mojego życia, to masz prawo o tym wiedzieć – przesunął opuszkami palców po jej delikatnym, lekko zarumienionym policzku – I wiem, że to cholernie dużo informacji. I dużo doświadczeń, jak na jednego człowieka, ale nie ma co ukrywać, jestem starszy – rzucił z lekką przekorą w głosie i pstryknął ją w nos, rozchlapując odrobinę wody na jej ślicznej buźce – Dlatego doświadczyłem więcej. I mimo, że Ty tego nie przeżyłaś, to i tak wiem, że rozumiesz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Właśnie dlatego, że nadal tutaj jesteś, a wiele osób najpewniej po prostu by uciekło – zauważył, zgodnie zresztą z prawdą, bo niewiele osób chciało przyjmować na swoje barki problemy i złe doświadczenia innych. Ani tym bardziej widma potencjalnego powrotu do nałogu, którego nieustanie czyhało za rogiem. – Nie o wszystkim mogę Ci powiedzieć, jeżeli chodzi o moje obecne interesy, ale… wiem co sobie myślisz. Nałóg naprawdę mam już za sobą, ale nigdy nie będę mógł obiecać, że do tego nie wrócę. Wiesz jak to działa… - mruknął niechętnie, nie chcąc jednak jej w żaden sposób okłamywać i mydlić jej oczu słodkimi obietnicami bez pokrycia - …wystarczyłoby mi jedno potknięcie, a to mogłoby wrócić. Odwyk uświadomił mi, że to zostaje ze mną na zawsze, ale mogę Ci obiecać, że zrobię wszystko żeby do tego nie wrócić. I póki co chyba idzie mi całkiem nieźle, jestem czysty – dodał, poniekąd z dumą w głosie, bo wytrwał już kilka dobrych lat bez nałogu, chociaż sam obecnie pchał się w paszczę lwa, obracając się wśród narkomanów i dilerów – poniekąd będąc tym drugim, chociaż on jedynie zajmował się dystrybucją i dostarczaniem towaru. I być może był pieprzonym hipokrytą, bo przecież sam niemal przez to gówno zginął, a teraz pomagał wciskać je innym – naiwnym i podatnym, ale nikt nigdy nie mówił, że Connor Brewster jest święty. I jak już wiemy, ideałem również nie jest. Najwyraźniej jednak w DNA ma już wpisane nie tylko zamiłowanie do adrenaliny, ale i umiejętność pakowania się w kłopoty na własne życzenie. Ale teraz, gdy miał właśnie ją u swojego boku, rzeczywiście nie miał nawet potrzeby, by szukać wrażeń gdzieś indziej – i to nie tylko tych związanych z uciechami pośród innych kobiet, ale również tych związanych z używkami czy imprezami, bo chociaż w oczywisty sposób nie odrywał się od znajomych i swojego życia, to i tak obecnie to Indiana stała na piedestale w jego priorytetach. Chociaż zaskakującym dla niego nadal było to, iż jedna kobieta mogła tak swobodnie odmienić jego podejście do tego typu relacji. – Nie przepraszaj – pokręcił jednak zaraz głową i uśmiechnął się lekko, nie odrywając spojrzenia od jej dużych oczu – Nie mam Ci nic za złe. Po prostu chce żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie ważna, w zasadzie zawsze byłaś, tylko nie umiałem tego okazać. Może nadal nie umiem, ale przynajmniej chcę o tym powiedzieć wprost. A co do Ciebie, to zdecydowanie musimy popracować nad Twoją pewnością siebie – skwitował w końcu z lekkim rozbawieniem w głosie, bo właściwie nie pierwszy raz zderzał się z myślą, iż Indiana na dobrą sprawę kompletnie w siebie nie wierzyła, a przecież właśnie w jego oczach była tym cholernym ideałem, którego szukał. I dosłownie każdy facet mógłby stracić dla niego głowę, a on miał pieprzone szczęście, że chciała właśnie jego. W ostateczności zaśmiał się, słysząc, iż jest jej wymarzonym facetem i pokiwał głową. – Umiesz połechtać męskie ego, uważaj, bo jeszcze popadnę w samo zachwyt i potem ze mną nie wytrzymasz – rzucił żartobliwie, raz jeszcze odnajdując wzrokiem jej spojrzenie, by jednak po chwili już zatopić się w jej słodkich ustach, nie będąc w stanie dłużej powstrzymywać się przed tym, czego pragnął. A pragnął zawsze tylko jej i nie mógł nic poradzić na to, iż działała na niego w ten określony sposób, tym bardziej, gdy siedziała tuż przed nim zupełnie nago. Kąciki jego ust zadrżały znowu w czymś na wzór uśmiechu, gdy przyznała, że lubi z nim rozmawiać, na co trącił jej nos swoim i znowu złączył ich usta w krótkim, aczkolwiek soczystym pocałunku na dobrych kilkadziesiąt sekund. – Ja też uwielbiam Twój głos, szczególnie wtedy, gdy wymawiasz moje imię, dochodząc – mruknął wprost w jej rozchylone kusząco wargi i uśmiechnął się jednoznacznie, chcąc pocałować ją kolejny raz, gdy jednakże ciemnowłosa stwierdziła, że przecież mieli się kąpać. A o tym fakcie Brewster zdecydowanie zdążył już zapomnieć, pomimo tego, iż nadal siedzieli w wannie pełnej wody. Jednakże Indiana lepiej niż ktokolwiek inny potrafiła przywrócić jego myśli do właściwej tematyki, niemniej jednak skutecznie rozgrzewając jego wyobraźnię. Jego oczy zdecydowanie pociemniały, gdy z jej słodkich – tak naiwnie niewinnych ust – padła sugestia co do małego wizualnego występu, który mogła mu zaserwować. I och, zdecydowanie nie pomyślał tylko o myciu się, co skutecznie pobudziło jego ciało, które napięło się w tym cudownym oczekiwaniu. Nim zdążył jednak cokolwiek powiedzieć, to on przylgnęła całkowicie do jego ciała i wpiła się w jego usta, wobec czego nie pozostał jej dłużny i tym chętniej objął jej drobne ciało, pogłębiając pocałunek. Mruknął cicho, gdy poruszyła się, ocierając o niego pod wodą, po czym objął jej ciało i unieruchomił, następnie odrywając się od jej ust na tyle, by móc na nią spojrzeć. – Chętnie popatrzę jak sama się… myjesz – zawyrokował, rozwiewając wszelkie jej nadzieje co do tego, iż wybierze opcję pierwszą albo że w ogóle zapomni o jej śmiałej sugestii. Zdecydowanie miał ochotę nacieszyć oczy, bo ciągle było mu jej mało. Uśmiechnął się więc lubieżnie i puścił ją, po czym oparł się wygodnie o wannę i wsparł na niej ramiona, skupiając całą uwagę na swojej kobiecie – wyczekująco wpatrując się w jej sylwetkę, którą nieco lepiej teraz widział, gdyż na wierzchu było coraz mniej piany. – Najpierw popatrzę, a potem Ci pomogę – dodał obniżonym tonem głosu, poniekąd zawierając w tych kilku słowach sugestię i obietnicę, bynajmniej nie co do samego, zwykłego mycia się, a raczej do wszelkiej przyjemności, którą mógł jej zaserwować. Póki co był jednak ciekaw czy ciemnowłosa odważy się to zrobić i na jak wiele sobie pozwoli, bo chociaż dostrzegł lekkie zawahanie w jej oczach, bynajmniej nie mógł się powstrzymać. Cholernie go pociągała i właściwie niewiele musiała robić, by coś zadziałało na niego w sposób zachęcający czy podniecający, o czym też powinna była już wiedzieć. Kąciki jego ust drgnęły więc w zaczepnym i zachęcającym uśmieszku, gdy uniósł lekko brew ku górze, nie odrywając wzroku od ciemnowłosej. Szybko tym samym zapominając o tym co było tematem ich rozmowy, bo to istotnie pozostawało już historią i nie chciał tego roztrząsać dłużej niż było to konieczne. Teraz chciał znowu zapomnieć i nacieszyć się Indianą, bo to ona była jego teraźniejszością – o wiele lepszą i ciekawszą.
Indiana Brewster

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


connor brewster

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Indiana Brewster

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

/ zt x2
connor brewster

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „215”