WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z recepcji budynku odebrała pocztę. Stertę kopert z ofertami banków, z rachunkami za wodę i listem informującym o konieczności podwyższenia cen za elektryczność. Był tam też list reklamujący prawdę o czyimś bogu, reklama nowoowtartej restauracji w sąsiednim budynku. Całą tę stertę makulatury wrzuciła do dużej czary, zdobiącej komodę w głównym holu. Nie zauważyła nawet, że w misie już leżała bąbelkową koperta, na której nie było pełnego adresu, a tylko jej imię i nazwisko. Uznała, że Jason odebrał porcję poczty lub jakąś paczkę od kuriera rano.
Chciała zacząć otwierać listy, gdy rozproszył ją telefon. Rodzice. Zapewniała, że wszystko jest w porządku, że przyjadą na obiad w weekend. Zdawało jej się, że to ostatnie podrygi skazanego. Stała przez parę chwil przed otwartą lodówką, z telefonem dociśniętym ramieniem. Ostatecznie zabrała z niej tylko zimną wodę gazowaną.
W drodze do salonu zrzuciła wysokie szpilki, odłożyła telefon i padła na sofę z głośnym westchnięciem. W apartamencie wciąż panował półmrok. Ledwie smuga światła wpadała z głównego korytarza. Lubiła ten moment - kompletnej ciszy. Spędziła tak może pięć? Może dziesięć minut. Dopiero po tym czasie wzięła szybki prysznic, zmieniając ciuchy na coś wygodniejszego. Zawahała się, ale sięgnęła po jedną z koszul Jasona. To już chyba tradycja. Jej domowy mundurek. Podwinęła rękawy, a włosy odrzuciła za ramiona.
(…)
Na niskiej ławie leżało mnóstwo dokumentów. Zapisy z sesji, sugestie stosowania terapii farmakologicznych, biografie poszczególnych osób, a nawet jej osobiste notatki na marginesach. Często zabierała pracę do domu. Była to już niemal tradycja. Trudno oderwać się od bolesnych, traumatycznych historii, które wysłuchiwała w ciągu dnia. Wśród tych wszystkich papierów, leżała wizytówka prawnika. Specjalizującego się w przeprowadzaniu rozwodów. Tak, wydawało jej się, że to już czas aby zgłosić się po pomoc w znalezieniu rozwiązania. Wciąż się wahała, ale ta wizytówka przewijała się i wpadała w jej ręce niemal jak wynik jakiejś klątwy.
Oczywiście, Nancy zasnęła podczas pracy. W tle słychać było ściszone radio, a ona leżała na sofie, z paroma kartkami w dłoni, a inne jeszcze musiały zsunąć się na podłogę. Przyzwyczaiła się, że Jason wracał bardzo późno. Zwykle restauracja zamykały się późnym wieczorem, a potem zostawało jeszcze sprzątanie, przygotowanie do kolejnego dnia.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
33
190

właściciel

canlis

the highlands

Post

1.

Nie istniało nic gorszego niż monotonia, której Jason nie lubił z zasady - jak zresztą wielu rzeczy. Dużo elementów otaczającego go świata niosło ze sobą przykry, pełen goryczy posmak i choć akurat odpowiedzialny za odbiór tych bodźców zmysł był w jego przypadku narzędziem pracy, to jednak dużo bardziej preferował, kiedy dookoła coś się działo. Może nie chodziło o chaos sam w sobie, wszak kontrola również należała do aspektów, które ukochał, ale napływ czynników, dzięki którym mógł działać, szybko reagować, podejmować decyzje, a na sam koniec - czuć satysfakcję.
Mimo tej niechęci właśnie, wciąż jednak bardzo skrupulatnie pilnował dokładnie przygotowanego grafiku. Każdego dnia budzik dzwonił dokładnie o godzinie piątej, dzięki czemu Sullivan mógł rozpocząć dzień od krótkiej przebieżki po osiedlu i okolicznym parku, by kolejno płynnie przejść do szybkiego, orzeźwiającego prysznica i lekkiego, przygotowanego w biegu śniadania, które najczęściej składało się z kilku kęsów tosta popijanego sporymi ilościami czarnej, mocnej kawy. Poranny rytuał swój finał miał o godzinie szóstej, tylko czasami nieco później, kiedy zjawiał się w restauracji w celu przygotowania wszystkiego. Wygrany los na loterii traktował bardzo poważnie i z - w jego opinii konieczną - nabożnością, co mogło być odebrane jako pośrednia konsekwencja zaniedbania innych aspektów życia.
Ani w dzieciństwie, ani w latach wczesnej młodości nikt nigdy niczego mu nie dał, więc ten jeden, jedyny raz pragnął wykorzystać w stu procentach i udowodnić, że to nie był błąd. Te, które popełniał on sam, wynikały z braku rozgraniczenia, balansu, ustalenia priorytetów i wartości.
Bo to wcale nie tak, że jego małżeństwo nie było ważne. Nancy była jedną z najważniejszych osób w jego życiu, ale z perspektywy czasu nie uważał, by podarował jej to, na co naprawdę zasługiwała. Piętrzące się w ich związku problemy nie były zatem skutkiem tego, co ona zrobiła źle, a raczej tego, czego Jason nie zrobił w ogóle. Lista była długa, bo przecież nie bywał w domu, nie poświęcał jej czasu, wielokrotnie nie był pewien, czy w ogóle rozumiał, o czym do niego mówiła, kiedy po ciężkim dniu pragnęła zrzucić z siebie ciężar obowiązków lekarza.
Dzisiejszy wieczór nie był wyjątkiem; Sullivan wrócił późno, ale - w ramach wspomnianej już monotonii - nie był zaskoczony widokiem, jaki zastał w salonie.
Nancy – podjął cicho, po drodze wyłączając radio. Przykucnął przy kanapie, ostrożnie trącając dłonią rękę jeszcze żony.

autor

jason

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chyba nie obwiniała Jasona za rozpadające się małżeństwo. Zdawała sobie świetnie sprawę, że to ten rodzaj instytucji - relacji, która opiera się na dwóch filarach. Wiele razy podczas awantur wyrzucała mu brak zainteresowania, nieobecność, brak zaangażowania. Ale to wszystko kierowane było złością. Nadmiarem emocji i bezsilności jaką czuła. Zastanawiała się jakim cudem potrafi rozwiązywać problemy innych, prowadzić sesje terapeutyczne dla osób z naprawdę poważnymi przypadłościami, a nie umie skleić własnego małżeństwa. Zwykle te myśli napadają ją w nocy. Siedzi lub leży obok śpiącego Jasona, zastanawiając się czy ich życie byłoby lepsze, gdyby się nigdy nie spotkali? Wtedy szybko dochodzi do jednego wniosku - wciąż go kocha. Kocha, a jednocześnie czuje, że nadszedł czas by się rozeszli. Tylko za kim będzie mogła się schować, gdy po całonocnym maratonie horrorów będzie bała się własnego cienia?
Plaster trzeba zerwać szybko. Jednym płynnym ruchem. Tymczasem ona robiła to jakby powoli, cierpiąc z każdym kolejnym oderwanym od rany milimetrem. Kiedyś to zakończą. Być może nawet niedługo, skoro ta nieszczęsna wizytówka wpada w jej ręce coraz częściej. Jakby zaczarowana - Nancy ją wyrzuca, a skrawek papieru magicznie pojawia się w jej torebce, na siedzeniu samochodu.
– Cześć. – niemal bezgłośnie, z lekko zachrypniętym głosem wyszeptała. Bezwiednie złapała dłoń Jasona, ściskając lekko. Jakby upewniała się, że faktycznie jest obok. Dopiero po paru sekundach przekręciła się na bok, siadając na kanapie. Przetarła dłońmi oczy, odgarniając ciemne, długie włosy za ramiona.
– Która godzina? – zapytała, rozglądając się w poszukiwaniu jakiegokolwiek źródła tej informacji.
– Jesteś głodny czy jadłeś w restauracji? – podniosła się po chwili, zgarniając wszystkie papiery na jedną stertę. Kilka z nich niefortunnie się rozsypało, ale zdawała się tym chaosem nie przejmować. Nie wiedziała nawet dlaczego zapytała o kolację. Przecież rzadko razem jedli. Zwykle nie było sensu nawet pytać. Gdy uprzątnęła dokumenty, pocałowała go. Krótko, na powitanie.
– Dzwonili moi rodzice. Zapraszają nas na kolację w następny weekend. Uda Ci się? – chyba znała odpowiedź. Nawet już przekazała ją rodzicom. Kolejne retoryczne pytanie, niemal rozbawiła samą siebie. Przeszła do otwartej na salon kuchni, otwierając lodówkę. Stała na palcach, strojąc miny. Ściągała wargi, lekko je wykręcała. Zastanawiała się na co ma ochotę. Kompletnie zapomniała o kolacji, a po tej krótkiej, niezaplanowanej drzemce jej żołądek wydał z siebie zabawny okrzyk ratunkowy.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
33
190

właściciel

canlis

the highlands

Post

Choć Jason odwzajemnił uścisk drobnej dłoni, to jednak równie szybko ją puścił. Podnosząc się na równe nogi, z premedytacją zwiększył dzielący go od Nancy dystans; jak gdyby w obawie przed tym, co mógłby ujrzeć w jej spojrzeniu lub czym mogłaby go uraczyć w ramach pretensji za kolejny późny powrót. Chyba, że była już przyzwyczajona. Nie miałby jej za złe żadnej z tych reakcji.
Po pierwszej – odpowiedział, tak naprawdę nawet nie musząc zerkać na tarczę zegarka zdobiącego jego nadgarstek czy tego, który wisiał na jednej ze ścian salonu. Jeżeli bowiem chodziło o orientację w czasie i przestrzeni, Jason zwykł zachowywać się bardzo perfidnie. Nawet kiedy dzień w restauracji kończył się dużo wcześniej, on wcale nie palił się do opuszczenia lokalu jako pierwszy. Właściwie tradycją stało się, że pilnował nawet kwestii jego zamknięcia. Przychodził zatem najwcześniej, wychodził najpóźniej, a jedyne związane z tym wyrzuty sumienia dopadały go, ilekroć tylko wspominał wybór fotela do biura; gdyby ten oferował bowiem funkcję rozłożenia i spania, to Sullivan na pewno by z niej skorzystał.
W restaura... – zaczął, nie kryjąc zaskoczenia związanego z tym krótkim, dość czułym jak na przyjęte przez nich standardy gestem. Dzielenie miejsca na materacu łóżka było w ostatnim czasie jedyną wyznawaną przez nią formą bliskości i rzadko któraś ze stron podejmowała inicjatywę w celu zmiany takiego stanu rzeczy.
W następny weekend – powtórzył za nią, jedną z dłoni masując się po obolałym karku. Sama mina Jasona sugerowała dość jasne stanowisko w kwestii wspólnego wyjścia na obiad, a co dopiero wzięcia udziału w tym, podczas którego na kilka godzin znaleźliby się pod czujnym okiem teściów. – Nie jestem pewny, czy to dobry pomysł – mruknął, odprowadzając Nancy wzrokiem aż do kuchennego aneksu. Sam z kolei zebrał z podłogi wszystkie papiery i, ułożywszy je w równy stos, odłożył je na blat stolika.
Myślę, że powinniśmy sobie to odpuścić – podsumował, wstając z kanapy i ruszając w stronę łazienki, gdzie zamierzał wziąć szybki, orzeźwiający prysznic.
Ale nie widzę powodów, żebyś nie poszła sama – dodał donośnie, rezygnując ze wzmianki o tym, że mogła użyć jego pracy jako argumentu wyjaśniającego jego nieobecność. Nie byłoby to nawet zbyt dużym rozminięciem się z rzeczywistością, skoro to właśnie w restauracji spędzał większość swojego czasu.

autor

jason

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Już po pierwszej? - pokręciła głową. Sama nie wiedziała skąd to zdziwienie. Zmęczenie dawało jej się we znaki, a mięśnie ramion spięły bezlitośnie. Nie skontrolowała tego nagłego odruchu, gdy pocałowała go na powitanie. Uznałaby to za przejaw nadziei, gdyby nie fakt, że Jason niemal zesztywniał. Jakby przestraszył się, uderzyło go coś niespodziewanego. Spojrzała na niego, ale szybko spuściła wzrok i przeszła do kuchni. Czego mogła od niego wymagac?
Była psychiatrą, świetnym w swojej dziedzinie. Jedną z ważniejszych cech jej zawodu było nazywanie emocji. Pomaganie innym, gdy nie radzili sobie z tym zadaniem. Tymczasem teraz, sama nie potrafiła zdefiniować tego co czuje. Gniew? Złość? Rozczarowanie? Lubiła gniew. To silna emocja, która stawia człowieka do pionu. Często towarzyszy mu pochopności, ale ile czasu spędziła już na długich rozmyślaniach. Nie wiem co tym razem przelało czarę goryczy. Czy to jego obojętność, czy tchórzostwo. Wydawało jej, że właśnie czmychnął do łazienki, próbując po raz kolejny zamieść problem pod dywan.
- Dlaczego? - zapytała, stając w drzwiach łazienki. Opierała się ramieniem o framugę, patrząc jak Jason zaczyna się rozbierać. Po tylu latach małżeństwa chyba nie było między nimi żadnego wstydu. Znała jego ciało lepiej niż własne.
- Boisz się przyznać, że to może być nasza ostatnia wspólna kolacja? Czy boisz się, że gdy spędzimy ze sobą więcej czasu, zrozumiemy jak bardzo się oddaliliśmy? - nie przybierała zamkniętej postawy. Ręce miała bardzo swobodnie zawieszone wzdłuż ciała. Zupełnie jakby ta sytuacja miała miejsce w jej głowie wiele razy. Na tyle wiele, że nie była nią już zestresowana. Głos jej nie drżał, był raczej nostalgiczny. Jakby wciąż chciała zrozumieć co zrobili źle, gdzie ona popełniła błąd.
- Chcę rozwodu. - zakończyła, wzruszając lekko ramionami. Dopiero w połowie słowa „rozwód”, jakaś struna głosowa drgnęła niekontrolowanie. Jakby cały wypracowany teatr miał trafić szlag. Patrzyła na niego jeszcze przez moment, zanim wróciła do salonu. Przechodząc przez hol, czuła ukłucie w żołądku. Ściśnięte gardło. Chwyciła za stos poczty, siadając z tym wszystkim w salonie. Otworzyła rachunki i bezsensowny list usprawiedliwiający rosnące ceny energii elektrycznej. Zgniotła w dłoni ulotkę o poszukiwaniu siebie i odnajdowaniu czyjegoś boga. Otworzyła też szarą kopertę, zaadresowaną do niej. Właściwie, bez adresu. Imię i nazwisko, starannie wykaligrafowane na bezowym, nieco chropowatym papierze. Ze środka wypadły dwa kasztanowe ludziki. Splecione, czy sklejone - niczym para małych stworków trzymających się kurczowo za rękę. Miały wydrążone oczy, ale nie miały ust. Nie miały ekspresji. Nie uśmiechały się, ani nie były smutne. Zajrzała do koperty, wyciągnąć z niej jeszcze kartkę z napisem „Zawsze będziesz bezpieczna”. Mruknęła niezadowolona, oglądając kopertę dookoła. Dlaczego nie było na niej żadnego znaczka? Żadnego adresu?

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
33
190

właściciel

canlis

the highlands

Post

Dlaczego?
Jason niemal parsknął śmiechem na dźwięk tego pytania. Odpowiedź wydawała się oczywista i wisiała nad nimi niczym widmo od kilku długich tygodni, choć przyznanie się do tego przychodziło im z trudem. Równie ciężko było bowiem oswoić się z myślą, że niegdyś najbliższa sercu osoba stała się tak obca, a wspólne spędzanie czasu nie niosło już nawet w połowie tak ogromnej radości, jak miało to miejsce przed kilkoma laty.
Dlaczego?
Bo nie potrafili ze sobą rozmawiać? Bo byli dla siebie niemalże obcy? Bo udawanie szczęśliwego małżeństwa stało się męczące, a Jason nie miał ochoty odgrywać teatrzyku przed nikim - zwłaszcza przed teściami, którzy z pewnością zarzuciliby ich masą pytań o przyszłość, w której oni sami widzieliby wielki dom z ogródkiem, psa i może wnuka lub wnuczkę? Powodów było naprawdę wiele, a Sullivan nie czuł się na siłach, by wymienić je wszystkie.
Bo obydwoje dobrze wiemy, jak się to skończy – mruknął, celowo rezygnując z przytoczenia wszystkich przeanalizowanych przed momentem argumentów. Nancy była inteligentną kobietą, ale jako lekarz niezwykle dobrze rozumiała również emocje, a te między nimi od dawna nie były pozytywne na tyle, by dzielić się nimi ze światem. – Nie potrzebuję kolacji u twoich rodziców, żeby to zrozumieć. I nie mam ochoty tłumaczyć im, dlaczego prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy – rzucił krótko, gdy zsunął z ramion również materiał koszuli. Był zmęczony, a prysznic był dla niego największym priorytetem, przed którego realizacją powstrzymały go jedynie słowa żony.
Jason zatrzymał się w bezruchu, zerkając na Nancy kątem oka. Powiedzieć, że się tego spodziewał, to jakby nie powiedzieć nic. W gruncie rzeczy sam wielokrotnie brał pod uwagę scenariusz, w którym ich relacja kończyła się na sali sądowej.
W porządku. – Czy aby na pewno? Grymas niezadowolenia wyraźnie malował się na męskiej twarzy, choć niewątpliwie wśród wszystkich uczuć brakowało determinacji czy chociażby chęci o to, by zawalczyć o tę relację.
Zdawał sobie sprawę, że być może wyszedł na zobojętniałego, ale utrzymywanie pewnych pozorów weszło mu w nawyk, którego nie potrafił się oduczyć. Wszelkie przemyślenia wolał z kolei przedsięwziąć pod chłodnym natryskiem. Sporych rozmiarów kabina prysznicowa - mimo wszystko - dawała poczucie komfortu, a tego potrzebował jak niczego na świecie, dlatego kąpiel zajęła mu więcej czasu niż zwykle, nawet jeżeli w dużej mierze upłynęła na bezsensownym wpatrywaniu się w znikającą w odpływie wodę.
Co to? – rzucił zaraz po powrocie do salonu. Jego celem było szybkie napicie się czegoś zimnego i ruszenie do łóżka, ale widok przeszukującej jedną z kopert Nancy szczerze go zaintrygował, zwłaszcza kiedy w oczy Jasona rzuciły się również fikuśne ludziki.

autor

jason

ODPOWIEDZ

Wróć do „247”