WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Na tym najpewniej właśnie polegał związek – na uczeniu się bycia ze sobą, na wzajemnym poznawaniu się, chodzeniu na kompromisy i po prostu na spędzaniu razem czasu. Brewster od dawna żył w istnej samotni – bo chociaż od zawsze otaczała go masa ludzi – i kobiet – to tak naprawdę we własnych czterech ścianach tego apartamentu był sam i na dobrą sprawę nie spędzał w nim zbyt wiele czasu, raczej bywając u innych, na mieście bądź w pracy. Gdzieś, byle nie tutaj, gdzie był sam. Bo chociaż lubił swoją kawalerską samotnię, to z drugiej strony jak każdy człowiek potrzebował czasem po prostu towarzystwa drugiej osoby. Dlatego chyba tak szybko przyzwyczaił się do obecności Indiany, a nawet małego czworonożnego przyjaciela, przed którym równie mocno się wzbraniał. I uwielbiał w tym wszystkim to, iż było to owiane tak dużą dozą tajemniczości: że na dobrą sprawę nie miał pojęcia w co właściwie się pakował i na co się pisał, bo od bardzo dawna nie był w poważnym związku, a jeden jaki zaliczył wcale nawet nie był na tyle dojrzały i poważny, by mógł go nazwać jakimś ważnym doświadczeniem. Dlatego mimo swojego wieku, on również dopiero wkraczał w to wszystko jako niedoświadczona osoba, która miała zamiar odkrywać wszystkie plusy i minusy bycia w relacji z jedną kobietą – i miał szczerą nadzieję, że nie zawiedzie. Bo przecież oczywistym było, że mimo niedoświadczenia ich obojga w tej kwestii, to jednak głównie on niósł ze sobą ten ogromny bagaż doświadczeń i równie złych wybór, co mogło się przyczynić do poważniejszych konsekwencji. I chociaż po tym co już się zdarzyło, głównie z winy Brewstera, tak naprawdę ich znajomość powinna być skazana na porażkę, to ostatecznie nadal tutaj byli – razem, być może nawet silniejsi niż na początku, więc to chyba najlepiej świadczyło o tym, że ich zażyłość nie było tylko efektem tego ogromnego pożądania i pasji, ale również uczuć, które być może póki co niewypowiedziane i nienazwane, ale na pewno były na tyle istotne, że pozwalały im zacząć wspólnie ten nowy rozdział w życiu. – A jak można lubić remonty? – zapytał śmiertelnie poważnie, mając szczerą nadzieję, iż ciemnowłosa żartowała w tej kwestii i wcale nie była ich miłośniczką, bo on sam szczerze nie znosił demolowania swojego lokum i nie zamierzał wprowadzać tu żadnych drastycznych zmian. Owszem, chciał i mógł pójść na ustępstwa, by sprawić jej przyjemność i by swobodnie mogli się tutaj urządzić razem, ale jednak nie lubił nazbyt dużego zamieszania, które wiązało się chociażby z potencjalnym wyburzaniem ścian. – Demolowanie apartamentu nie wchodzi w grę – zaśmiał się w końcu, kręcąc głową – Dlatego musisz się to wszystko zorganizować tak, żeby było dobrze, ale wierzę, że sobie z tym poradzisz. Wszystko poza demolowaniem mieszkania wchodzi w grę, więc masz wolną rękę – skwitował krótko, być może też nie mając świadomości tego na co się właśnie pisał, niemniej jednak chyba chciał się o tym przekonać – o tym co właściwie Indy zrobi i czym go jeszcze zaskoczy. A przecież to właśnie lubił najbardziej, odkrywanie jej kawałeczek po kawałeczku, poznawania i czerpanie radości z kolejnych zaskoczeń, które w nim wywoływała. Była niczym słodki wulkan, który zaskakiwał go w najmniej oczekiwanym momencie, a to właśnie gwarantowało mu nieco innego rodzaju adrenalinę, którą tak uwielbiał. Zaśmiał się więc znowu i pokiwał głową. – Oni z pewnością też chętnie Cię poznają i zapewne będą cholernie zaskoczeni faktem… że nie jesteś tylko moją współlokatorką. I są naprawdę świetni – stwierdził – Na pewno bardziej niż tamci, ale tamtych przyjaciółmi bym nie nazwał – pokręcił głową z rozbawieniem, mimo wszystko doceniając fakt, iż Indy potrafiła z tego wszystkiego tak po prostu zażartować. Mimo, iż nie było to przyjemnych przeżyciem i na pewno w jakimś stopniu się na niej odbiło. Ale tylko pokazywała w ten sposób jak silną była kobietą, a jemu się to naprawdę podobało – jak również i to, że nie uciekła od niego z krzykiem po tym czego się dowiedziała i czego doświadczyła, a pozostała przy nim aż do teraz. – Więc myślę, że spotkanie w większym gronie będzie fajną opcją, wszyscy się poznają, więc może nie będą się tak skupiać na nas – zaśmiał się, domyślając się – przynajmniej z uwagi na własnych znajomych, że jego nowy związek wywoła najpewniej duże poruszenie i zaskoczenie. W końcu był zagorzałym kawalerem, którym wzbraniał się przed poważniejszą relacją… a niespodziewanie się w takiej znalazł. A nikt z jego znajomych nie miał nawet pojęcia, że cokolwiek tego było na rzeczy. – Nie boję się jej – skwitował zaraz i pstryknął Indianę w nos za sugerowanie, iż Brewster mógł się czegokolwiek w życiu bać, a już na pewno nie swojej małej siostrzyczki – Po prostu obiecywałem jej wielokrotnie, że jej koleżanki są dla mnie nietykalne, a raczej lubię dotrzymywać danego słowa. Ale tym razem to było silniejsze ode mnie… - mruknął z uśmiechem i kolejny raz tego ranka złączyła ich usta w czułym, chociaż krótkim pocałunku – Nie chcę więc, żeby to odbiło się na Waszej przyjaźni czy mojej relacji z nią, chociaż mam nadzieję, że jednak spojrzy na to w nieco przychylniejszy sposób. Jednak myślę, że faktycznie powinna się dowiedzieć pierwsza i najlepiej od nas, a nie od przypadkowych osób. I może lepiej nie zaskakiwać jej przy wszystkich w klubie… - stwierdził w końcu, zastanawiając się nad tym. Dobrą opcją było więc powiedzenie jej tego wspólnie, nie zrzucając tego na barki tylko jednej strony, będę więc musieli to zorganizować jakoś przed wspólnym wyjściem. W końcu jednak spojrzał w oczy Indiany i uśmiechnął się szczerze, odgarniając kilka kosmyków włosów z jej ślicznej buźki. – Myślę, że będzie zaskoczona, ale na pewno zadowolona z faktu, że w końcu jestem szczęśliwy. Bo jestem, pierwszy raz od dawna… - przyznała szczerze, czując naprawdę wewnętrzny spokój i pewność, że dobrze zrobił – że to właśnie było jego miejsca. Z Indianą u boku, że to właśnie chciał i potrzebował. I chciał się o tym równie mocno przekonać. Dlatego przekręcił się znowu na bok i przyciągnął ją do siebie, mocno przytulając, równie mocno doceniając ten pierwszy wspólny poranek, który miał być początkiem czegoś nowego – i o wiele lepszego.

/zt x2

autor

Connor

ODPOWIEDZ

Wróć do „215”