imie i nazwisko
Theodore Hetfield
pseudonim
Theo, Teddy
data i miejsce urodzenia
21.11.2004 Melbourne, Australia
dzielnica mieszkalna
Fremont
stan cywilny
kawaler
orientacja
oficjalnie hetero nieoficjalnie bi
zajęcie
uczeń
miejsce pracy
-
wyznanie
oficjalnie katolickie nieoficjalnie agnostyk
jestem
przyjezdny
w Seattle od:
miesiąca
when i believed in forever, and everything would stay the same
Jego starszy brat idealnie wpasował się w symbol bycia jak syn koleżanki Twojej matki - dosłownie, zodiakalny lew, który ciężką pracą stawania się kopią ojca osiągał ich wszystkie zachcianki. Theo patrząc na to z boku, jak brat wkłada tyle wysiłku w ten idealny obraz stwierdził w swoje piętnaste urodziny, że nigdy taki nie będzie. Dość wcześnie jego największą życiową pasją stało się pływanie - przebywając tak często na plaży jak tylko się dało szybko podłapał podstawy różnych technik pływania
Of all the things that you would change, but it was just a dream
Oceny Theo w szkole średniej mogły szokować co najwyżej poziomem przeciętniactwa, bo z żadnego przedmiotu nie wyróżniał się na tle innych. Dodatkowo z matematyki szło mu nad wyraz topornie - umówmy się: kompletnie nic mu nie szło, nie rozumiał tego przedmiotu, nie rozumiał po co jest to mu potrzebne do życia. Trochę lepiej radząc sobie w sporcie, który i tak traktował po macoszemu - jego największą pasją była deskorolka i oczywiście pływanie. Muzyka za to sprawiała mu najwięcej radości - brzdąkanie na gitarze elektrycznej i początki grania na fortepianie przynosiły co raz to widoczniejsze efekty. Każdą chwilę mógłby poświęcać graniu ale popołudnia musiał spędzać na dodatkowych lekcjach z korepetytorem, który często był zmieniany przez tracenie do Theo i jego niewiedzy cierpliwości. Nie był karany, ojciec doskonale widział, że stara się czegoś nauczyć, ale po prostu nie potrafi, jednakże nie mogli mu tego od tak odpuścić. Do dziś wzdryga się gdy usłyszy cokolwiek związanego z matematyką - nawet do najprostszych działań potrzebuje kalkulatora. Swoją frustrację rozładowywał na przeróżne sposoby, które niezbyt bywały mądre. W drugiej klasie przyszedł największy kryzys jeśli chodzi o naukę - zbierał oceny niedostateczne jak jesienne jabłka do koszyka. Pierwsze półrocze zapowiadało się już na całkiem poważne straty, a zebrania z jego rodzicami niewiele pomagały. Dodatkowo wdał się w konflikt z nauczycielem matematyki - próbował udowodnić, że pan Hayes bardzo go nie lubi i się na nim mści dając mu na każdym sprawdzianie czy wejściówce laczka. Czuł, że coś jest nie tak - sprawa zaczęła się jeszcze bardziej rozkręcać gdy już cała klasa stawała w obronie Theo gdy nauczyciel tracił na niego nerwy i po prostu krzyczał pół lekcji gdzie obydwoje trafili później na dyrektorki dywanik. Theo naprawdę nie lubi wracać do tego wydarzenia wspomnieniami - za każdym razem przeżywa je tak samo. Nie potrafił być jak "kwiat lotosu na tafli jeziora" na lekcjach z matematyki jak radziła mu wściekła matka, która już powoli zaczynała mieć dość tego nieustającego konfliktu. Jedyną odskocznią w tamtym czasie były nieliczne wypady z kumplami na deskorolkę. Jednakże nie za często miał w tamtym czasie dobry humor - zła sytuacja z nauką spędzała mu sen z powiek. W pewnym momencie bardzo schudł - wyczerpany ciągłą batalią z nieugiętym nauczycielem zaczynał myśleć o najgorszym. W ciemnościach swojego pokoju przecinał swoją rękę ostrym nożykiem próbując sobie sprawić ulgę i nie myśleć cały czas o stresie - prędko skończyło się miejsce na jednej ręce i w końcu musiał przerzucić się na drugą. Oczywiście długo nie musiał czekać by rodzice z rodzeństwem nie zorientowało się, że coś było z nim nie tak - od tamtego pamiętnego wydarzenia gdy w kuchni został przyłapany podczas podkradania noża przypadkiem zamachnął się tak, że ręka cała we krwi musiała być zszywana na sorze. Od tamtej pory zaczęły się codzienne kontrole, niemalże co godzinę czy przypadkiem niczego nie robi głupiego - nie podobało mu się to, krzyczał na swoich bliskich. Druga klasa była ciemnością, jego najsłabszym życiowym punktem.
it would be too easy to say that i feel invisible. instead, i feel painfully visible, and I only wish I could disappear into the darkness invisible
W późniejszym czasie czekał go egzamin sprawdzający - jego sytuacja wcale się nie poprawiła. Groziło mu powtarzanie klasy, ale jakimś cudem zdał - prawdopodobnie nie sprawdzał jego odpowiedzi znienawidzony nauczyciel. Oczywiście była to nadal marna ocena, ale dała mu światełko nadziei, że nie jest jeszcze taki głupi jak już mu zaczęło się wcześniej wydawać. Powoli stawał na nogi - odzyskiwał swoją dawną radość, którą utracił w przeciągu tych ciężkich miesięcy. Jednakże to co udało mu się naprawić w przeciągu jednej decyzji nieugiętego nauczyciela zostało mu odebrane - już oficjalnie dowiedział się o powtarzaniu ostatniej klasy. I tym samym miarka w domu się przebrała. Po wielu godzinach dyskusji z dyrekcją, zaangażowaniu rodziców wszystko jakby przestało mieć znaczenie - on sam się po prostu poddał, nie mając sił już walczyć o łaskawość edukacji. Ojciec był wściekły, matka rozżalona, jego czekał trzy miesięczny szlaban domowy - zamknięty w swoim pokoju miał przemyśleć to, co krótko mówiąc słowami ojca: spierdolił.
Here we are, don't turn away now, we are the warriors who want to survive in this city
Nie spodziewał się jednak, że jego ojciec będzie miał dla niego bilet w jedną stronę. Owszem, miał zmienić szkołę, ale nie sądził, że będzie to zmiana całego życia - z początku nie chciał się zgodzić na wyprowadzkę do Stanów. W końcu tu miał cały swój świat, tym bardziej, że Jim tu był - miał go zostawić? Był zdruzgotany, że ojciec nawet nie spytał go o zdanie i musiał się poddać jego woli. Tym bardziej, że matka również stała po stronie ojca za co był podwójnie obrażony. W końcu jednak musiał się spakować gdy zbliżał się termin wylotu. Dzień przed musiał ostatni raz spotkać się ze swoim przyjacielem, ostatni raz poszli razem na plażę napić się wina z butelki i wtedy....pierwszy raz się pocałowali - głupi jednak odsunął się, mówiąc mu, że to i tak nie ma sensu, skoro znika nie wiedząc na jak długo. Jim jednak poszedł razem z nim i jego rodzeństwem oraz starymi na lotnisku. Po raz ostatni ich widział, nie mając pojęcia jak przetrwa chociażby samo 19 godzin w samolocie. Kot Behemot w transporterze został umieszczony w dziale dla zwierzaków - nie wyobrażał sobie by miał jechać bez niego. Jeszcze ostatni raz obejrzał się za ramię by złapać wzrok Jima po czym minęła chwila i siedział już w samolocie. Lot przeminął bez większych problemów - aż w pewnym momencie żałował, że nie wpadli do oceanu, przynajmniej nie musiałby zdawać szkoły - takie ponure myśli krążyły mu podczas całej podróży, ale przynajmniej nadrobił całą Grę o Tron. Z lotniska odbiera go uradowana ciotka zapraszając go do swojej willi w której ma się rozgościć jak u siebie. Jadąc z nią samochodem wciąż nie dociera do niego, że znalazł się na zupełnie innym kontynencie, w obcym mieście w którym ma doprowadzić swoje życie do porządku. <br>
nothing in the world compares to the comfort... … of having someone just hold your hand
★ nienawidzi gotować z całego serca i średnio mu to wychodzi. Popełnia najgłupsze błędy, matka traciła cierpliwość by cokolwiek miał wynieść z jej lekcji kulinarnych. Wielokrotnie już próbował się nauczyć, ale nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów - poradniki książkowe, oglądanie programów o gotowaniu w ogóle nie pomagało Ostatecznie się poddał, dając sobie z tym po prostu spokój i jakoś radzi sobie - a to sobie zamówi coś przez aplikacje albo po prostu wyjdzie na miasto.
★ gdy po raz kolejny zapomniał o umówionym spotkaniu lub zaczął się notorycznie spóźniać w końcu sobie załatwił planer i zostawia mnóstwo karteczek samoprzylepnych, które traktuje jako „przypominajki” na tą swoją sklerozę. Nie raz i nie dwa zdarzyło mu się zapomnieć o kilku sprawach przez co robił sobie kłopoty, dlatego teraz woli dmuchać na zimne. Ale na imprezę to ze spokojem wybierze się na spontana
★ zdarza mu się dla wyciszenia układać puzzle. Robi to zwłaszcza w momencie, gdy ma dużo spraw na głowie i musi dobrze podejmować decyzje bądź słusznie coś przemyśleć. Stara się wtedy też wyciszać telefon i odkładać go z dala od siebie by nic go nie rozpraszało - ogólnie ma dość spore problemy z koncentracją i taki trening zawsze mu służy.
★ bardzo łatwo nabija sobie siniaki, przez co już nie raz, nie dwa musiał się tłumaczyć, że fioletowe ślady na skórze to nie wynik pobicia, tylko tego, że nie umie chodzić i się obija o wszystko co mu stanie na przeszkodzie,
★ nie posiada jakiegoś wybitnego talentu, który by go wyróżniał z tłumu: odkąd dostał gitarę elektryczną na urodziny trochę na niej potrafi brzdąkać. Pierwszą piosenkę jaką nauczył się grać był klasyczne Stairway to Heaven Led Zeppelinów. Na jego gust muzyczny ogromny wpływ miał jego ojciec - to dzięki niemu odkrywał wszystkie legendarne rockowe/metalowe zespoły, których ojciec był wielkim fanem. Obecnie nie zamyka się jednak tylko na ten gatunek a słucha po prostu wszystkiego co leci aktualnie w radiu. Całkiem nieźle wychodzi mu rapowanie i często sobie nuci pod nosem jak jest sam ze sobą. Ogólnie bez słuchawek na pewno nie ruszy się z domu,
★ od jakiegoś czasu słyszay spekulacje, że pewnie preferuje chłopaków od swoich znajomych i bliskich. Sam natomiast nawet nie wie, czy w ogóle ma jakiekolwiek preferencje. Wie natomiast, że między jego mamą a ojcem jest zakład, czy przyjdzie do domu z chłopakiem, czy dziewczyną.
★ rok temu przebił sobie uszy i zrobił sobie po dwie dziurki w lewym i prawym a w swoim przypływie buntu przebił sobie też język - zdarzało mu się go wyjmować, ale teraz trzyma go już praktycznie na stałe, co stało się jego charakterystycznym znakiem,
★ rzadko kiedy można go zdenerwować - jest typem człowieka, który nie znosi konfliktów i zazwyczaj stara się być neutralny w sporach albo najchętniej w ogóle by się nie wypowiadał. Jednakże gdy już się czymś zdenerwuje klnie jak szewc i to jeszcze mieszanką hiszpańsko-niemiecką,
★ ma niepodważalny talent do zasypiania w najbardziej niewygodnych miejscach i pozycjach; jeśli wie, że ma akurat chwilę na drzemkę, to z niej skorzysta i jest to podstawowa potrzeba typu muszę, bo się uduszę To jest też najczęstszy powód nie odbierania od razu telefonu czy odpisywania na wiadomości, na które zdarza mu się z opóźnieniem odpisywać, ale jego znajomi zdążyli się do tego przyzwyczaić.