WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/564x/18/e6/44/18e6 ... /div></div>

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#67
Jeszcze tydzień temu wszystko było w porządku. A nawet lepiej niż w porządku. Zaczynała czuć się coraz bezpieczniej w relacji, która ich łączyła, chociaż nie była jeszcze ona określona. Dostrzegała, że Leonardowi zależy na nich, że chce spędzać z nią czas, że interesuje się jej życiem, przemyśleniami, nastrojem, czy czymkolwiek, co jej dotyczyło. Potrzebowała tego zainteresowania i poczucia, że jest dla niego ważna. Miała wrażenie, że oboje próbują nadrobić stracony rok, że muszą poznać siebie od nowa, a dojrzalsi o dwanaście miesięcy i to bolesne doświadczenie, ostrożnie stawiają kolejne kroki wprzód.
Nagle wszystko stało się... inne. Chłodne i zdystansowane, budzące wątpliwości i niepokój. Racjonalne próby tłumaczenia sobie, że dorosłe życie, praca i obowiązki potrafią być przytłaczające, nie były w stanie zagłuszyć natrętnej myśli, że Leonard się już znudził. A może po prosto jednego popołudnia poczuł się przytłoczony albo zrozumiał, że to do czego wrócił, nie było tym, czego tak naprawdę pragnął? Nie miała pojęcia, skąd wzięły się te myśli, ale były one niepokojące. Jej własny umysł płatał jej figle. A może to nastoletnie hormony?
Nagły przypływ wątpliwości, a także przesadzona reakcja na wiadomości wymienione z Leonardem wcale jej nie pomagały. W oczach pojawiły się łzy, a gdy jedna popłynęła po jej policzku, starła ją szybko wierzchem dłoni, po czym pociągnęła cicho nosem i wzięła głęboki wdech. Dobre kilka minut krążyła po swoim pokoju z telefonem w dłoni, na którego ekranie kilka razy wystukiwała kolejne wiadomości, które raz po razie usuwała.
  • Przepraszam, zareagowałam zbyt emocjonalnie.
  • Wybacz, poniosło mnie. Nie chcę, żebyśmy wieczorem spotkali się w nieprzyjemnej atmosferze.
  • Wcale nie chciałam tego wszystkiego napisać. Od rana mam fatalny dzień i jedyne czego potrzebowałam, to krótkiej rozmowy z tobą. Nie chciałam, żeby te wiadomości poszły w tym kierunku i zareagowałam zbyt nerwowo.
Każda z tych wiadomości była zła i dobra zarazem. Przecież uznawała siebie za dorosłą i dojrzałą osobę, powinna więc umieć przepraszać za swoje słowa i czyny, a także brać za nie odpowiedzialność. Podświadomość jednak podpowiadała jej, że to, jak ta wymiana zdań się skończyła, nie była wyłącznie jej winą.
Jakieś pięć minut przed czasem dotarła pod wskazany przez Adlera adres. Jej oczom ukazał się wysoki biurowiec, a w środku przywitał starszy mężczyzna, wskazując jej drogę do winy. Długim i szerokim korytarzem dotarła do otwartej przestrzeni, a za wielką taflą szkła dostrzegła siedzącego przy biurku Leonarda. Nie tak wyobrażała sobie to miejsce, chociaż wyglądało ono raczej tak, jak właśnie wyglądać powinno. Wiedząc, jak wygląda dom Adlerów znajdujący się nad jeziorem, a także mieszkanie Leo, spodziewała się czegoś bardziej klasycznego. Myślała o ciężkim drewnianym biurku i klasycznych ścianach. Nowoczesne wnętrze robiło jednak wrażenie jasnego i przestronnego, o wiele przyjemniejszego do pracy, jeśli tylko lubiło się być na widoku.
Zapukała w szybę, nie przekraczając progu otwartych drzwi.
– Cześć. – mruknęła, nie ruszając się z miejsca, nie bardzo wiedząc, jak się w tej sytuacji zachować. Normalnie już byłaby obok niego, wtulając się w jego klatkę piersiową albo całując czule na powitanie. Teraz jednak nie była pewna, czy ma udawać, że nic się nie stało, czy trzymać dystans. – Mam nadzieję, że masz już chwilę. – chciała się upewnić, czy nie przeszkadza. Miał przecież tak dużo pracy, że nie odzywał się do niej od tygodnia.
Ostatnio zmieniony 2022-08-08, 17:45 przez Laura May Hirsch, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ten tydzień nie zaczął się zbyt dobrze. Choć lipiec był już w pełni, a wszelkie firmowe rozliczenia na poprzedni miesiąc były już zamknięte, tak dopiero co zaczął się nowy kwartał, a wraz z nim wprowadzono liczne, planowane wcześniej zmiany. Część z nich projektował sam Adler, wysuwając estymacje na podstawie prowadzonych dotychczas badań. W ciągu kilku ostatnich miesięcy zdobył zaufanie innych, stał się częścią zespołu, w którym radził sobie zaskakująco dobrze. O tym, że już wkrótce przeniosą go na inne stanowisko była mowa od dłuższego czasu, jednak nie szły za tym żadne konkretne działania. Kilka tygodni wcześniej dyrektor działu biznesowego zaprosił go do swojego gabinetu i poczęstował whisky, za którą Leonard grzecznie podziękował i odmówił.
- Nie będę owijał w bawełnę. Dawno nie mieliśmy tak dobrze rokującego pracownika, ale wiesz, że nie mogę posadzić cię w swoim fotelu - zaśmiał się głośno dyrektor, tym samym wywołując w Leonardzie mieszane uczucia. Pociągła twarz mężczyzny prędko spoważniała, kiedy pochylił się nad blatem designerskiego biurka, jakby chcąc mówić do niego w zaufaniu, mimo iż szklane drzwi nie przepuszczały dźwięku rozmów. - Dobrze też wiesz, że ostatnie wprowadzone zmiany nie idą zgodnie z planem. Nawalił dział sprzedaży, posypią się głowy. Wpadnie też Christian, będziemy potrzebować zastępstwa.
Brew Adlera powędrowała ku górze. Oczywiście, że znał Christiana z doradztwa operacyjnego, którego podpis widniał wśród innych nazwisk osób odpowiedzialnych za ostatnią zmianę.
- Wejdziesz na jego miejsce. Dam ci chwilę do namysłu, ale liczę, że mnie nie zawiedziesz. - Dyrektor łypnął na niego porozumiewawczo i już wtedy jasnym było, że niewiele ma do gadania.
Decyzję podjął, a i owszem, przed kilkoma dniami, przenosząc swoje rzeczy osobiste do nowego biurka. Pożegnał się z kolegami z open space i zamknął za szybą, gdzie tak każdy mógł na niego patrzeć i obserwować co robi, bez możliwości zagadania. Już od pierwszej chwili czuł się jak w klatce w zoo, lecz nie bardzo miał okazję, by ponarzekać. W związku z sypiącymi się sondażami miał ręce pełne roboty, wszyscy oczekiwali, że od razu przejmie stery i przywróci dział na prawidłowe tory. Adler chciał stanąć na wysokości zadania, każdego dnia spędzając w biurze długie godziny, pojawiając się jako jeden z pierwszych, a wychodząc jako ostatni. Zapominał o lunchu, poił się kolejnymi kubkami kawy, przynoszonych mu przez Anne. To ona do niego zaglądała w ostatnim czasie, będąc asystentką poprzedniego zarządcy, a teraz i jego. Spędzali ze sobą niemal cały czas, kiedy cierpliwie tłumaczyła mu zawiłości kolejnych operacji.
O Laurze nie zapomniał, choć kłamstwem będzie stwierdzenie, że myślał o niej każdego dnia. Nie chciał jej mówić o awansie, nie mając pewności czy przyjmie posadę na stałe, czy w ogóle się w niej sprawdzi, czy nikt z zarządu nie wysunie zaraz wątpliwości i oskarżeń o nepotyzm, z czym absolutnie nie chciało mu się walczyć. Miał nadzieję na prędkie ułożenie wszystkich spraw i powrót do normalności, do niej.
Wymienione tego dnia wiadomości mocno go zdenerwowały. Sam już nie wiedział dlaczego, choć ciągły stres, brak stosownej diety, świeżego powietrza oraz odpowiedniej ilości snu mogły mieć w tym wkład. Na smsy odpowiadał między jednym spotkaniem a drugim, orientując się z czasem, że nie potrafi się skupić ani na Laurze, ani też na pracy. Mieli spotkać się wieczorem, obiecał sobie, że tym razem odpuści i wyjdzie wcześniej - przecież świat się nie zawali.
Zdziwił się jej obecnością, sięgając spojrzeniem w kierunku drzwi uniósł wysoko brwi. Cholera, to już?, zaklął w myślach, wściekły na siebie za ponowne zgubienie poczucia czasu.
- Laura, wejdź - uśmiechnął się blado, podnosząc z miejsca i zapraszając ją gestem do środka. Biała koszula podwinięta była do łokci, kołnierzyk odpięty, krawat wisiał w szafie. Z braku możliwości swobodnego oddechu zaczął zdejmować go po ostatnim ze spotkań.
i wtedy pojawiła się ona, młoda kobieta o długich, jasnych włosach, związanych w sięgający pasa warkocz. Anne ubrana była w elegancką, acz romantyczną garsonkę w kolorze zgaszonego, pudrowego różu, prezentowała się nienagannie nawet po całym dniu pracy.
- Mam zestawienia, o które prosiłeś, czy coś jesz-... - urwała wpół zdania, zatrzymując się jak wyryta. Błękitem oczu sięgnęła Laury, lustrując ją mało dyskretnym spojrzeniem od góry do dołu. W jednej chwili zamiast zdziwienia, na jej twarzy wymalował się uprzejmy uśmiech. - A pani do kogo? Dział Obsługi Klienta mieści się na pierwszym piętrze.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Zanim zrobiła krok, by wejść do gabinetu, omiotła spojrzeniem jego wnętrze i posłała Leonardowi równie blady uśmiech. Potrzebowała chwili, by odnaleźć się w nowym miejscu, a także poradzić sobie ze wszystkimi emocjami, które jej towarzyszyły. Widywała Adlera w różnych sytuacjach — na kursie z fotografii zawsze sprawiał wrażenie skupionego i zaangażowanego, ale rozluźnionego. W szkole towarzyszył jej ucisk w żołądku, gdy dostrzegała jego zdeterminowane spojrzenie, tak bardzo różne od tego, które znała z ich prywatnych spotkań, a które łagodniało, ilekroć napotkało jej twarz. Odkąd wrócił czuła, że patrzył na nią z iskierkami w oczach, czule, z nutą tęsknoty i pragnienia. Teraz jednak czuła chłód i dystans. Być może błędnie, ale to nie był jeszcze moment, by ktoś ją z tego błędu wyprowadził. Była na siebie zła, że pozwoliła wątpliwościom przejąć kontrolę. Nie chciała czuć tej niepewności. Tymczasem miała wrażenie, że wkracza na obcy teren i wcale nie jest na nim mile widziana.
Wzdrygnęła się, gdy usłyszała kobiecy głos, który wraz z jego właścicielką przekroczył próg gabinetu. Zatrzymała się i odwróciła głowę w stronę blondynki. Była zaskoczona, że ktoś poza Leonardem jest jeszcze w biurze. Wydawało się jej, że skoro ustalił miejsce i godzinę spotkania, to zaplanuje to tak, by byli tam sami. Biuro nie było odpowiednim miejscem do prywatnych spotkań, zwłaszcza gdy było się synem prezesa. Nie wspominając nawet o budzącym wątpliwości związku z nastolatką.
Zmarszczyła czoło i nerwowym ruchem zaczesała kosmyk włosów za ucho. – Do Pana Adlera. – odpowiedziała, również przybierając uprzejmy uśmiech, po czym ruszyła w stronę mężczyzny. Anne była jednak szybsza i jednym zwinnym krokiem zastąpiła jej drogę niczym wprawiony w swoim fachu ochroniarz. Nie spojrzała nawet na Leonarda, by sprawdzić jego reakcję. Nie mogła przecież wiedzieć, kim była Laura i że była z nim umówiona. Wątpiła, by Leo opowiadał w pracy o swoim związku albo trzymał jej zdjęcie w ramce na biurku. Właściwie, to nawet nie mógł ich relacji nazwać związkiem, więc dlaczego miałby się tym chwalić?
– Była Pani umówiona? Nie mam pani na liście, Pani...? – uniosła wyczekująco brew. W tej samej chwili rozległ się dźwięk telefonu, który zajął Leonarda. Laura zdecydowanie nie wyglądała na osobę, do której należało zwracać się per pani, Anne zachowywała się jednak bardzo profesjonalnie, czekając, aż pozna jej nazwisko. – Hirsch. I tak, byłam umówiona. – nie zamierzała z nią dyskutować, wiedziała jednak, że Anne wykonuje swoją pracę. – Na dziewiętnastą? – Anne nie kryła swojego zaskoczenia, gdy zerknęła na designerski zegarek zapięty na szczupłym nadgarstku. – Proszę chwilę poczekać, Pan Adler ma teraz ważną rozmowę. – kolejny wymuszony uśmiech pojawił się jej twarzy. W końcu zerknęła na sylwetkę mężczyzny opierającego się o brzeg biurka z telefonem przy uchu. Wyciągnęła rękę i wskazała Laurze drzwi, swoim gestem sugerując, że czekać powinna za jego biurem.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wraz z nadejściem Anne ułożony na blacie biurka telefon Leonarda zaczął brzęczeć i ten sięgnął za słuchawkę. Kierował nim odruch, nie prawdziwa chęć odebrania połączenia, więc zaklął w duchu, kiedy usłyszał już swój własny głos:
- Panie Wellers, świetnie, że pan dzwoni. - Dział księgowości naprawdę nie znał umiaru i czasem odnosił wrażenie, że pracują tam wyłącznie na nocne zmiany. Odwrócił się bokiem do Laury i Anne, wierząc że asystentka zajmie się nią przez te kilka minut, lecz kiedy usłyszał strzępek ich rozmowy, musiał wnieść sprzeciw.
- Nie. - Uniósł rękę, chcąc tym gestem powstrzymać Hirsch przed opuszczeniem gabinetu, jak i asystentkę przed wyganianiem jego… No właśnie, kogo?
Anne odwróciła się, obrzucając Adlera zdumionym spojrzeniem, lecz nie odezwała się, widząc wyciągniętą porozumiewawczo dłoń. Zamiast tego zwróciła się na powrót do Laury, przyjmując na twarz jeszcze szerszy uśmiech; spod zaciśniętych mocno warg nie sposób dostrzec białych zębów, choć biorąc pod uwagę jej dbałość o szczegóły ubioru, także i zęby musiały być dokładnie wybielone.
Niezbyt potrafił skupić się ani na telefonie, ani też na Laurze oraz Anne, więc westchnął wreszcie żegnając się z analitykiem.
- Pomówimy jutro. O ósmej? Świetnie, do usłyszenia. - Rozłączył się, odkładając telefon na blat biurka i oparł się na nim dłońmi, łapiąc kolejny oddech. Prędko wyprostował się i odchrząknął, przywracając się do porządku. Potrzebował resetu, nie kolejnych problemów, a dzisiejszy wieczór zdawał się w niej obfitować.
Nie wspomniał asystentce o umówionym na wieczór spotkaniu, zwyczajnie dlatego, że miało ono charakter prywatny, nie zaś służbowy. Punkt siódma chciał chwycić marynarkę, torbę i opuścić to miejsce wraz z Laurą. W natłoku obowiązków nie pomyślał o tym, jak mało komfortowe może być wyjście z biura w jej towarzystwie, ściągając na siebie spojrzenia zostających po godzinach pracowników. Jak przedstawić pannę Hirsch, czy w ogóle trzeba ją przedstawiać? Nie mógł powiązać jej z biznesem, co byłoby ewidentnym kłamstwem, na jakie nie chciał się zgodzić, a mętne kluczenie wokół tematu będzie tym bardziej podejrzane.
- Dziękuję, Anne, to wszystko - zwrócił się do asystentki z uśmiechem, wyciągając ku niej dłoń, by odebrać dokumenty.
- Pani Hirsch twierdzi, że była umówiona na dziewiętnastą - stwierdziła jasnowłosa, odwracając wzrok od Laury i podchodząc bliżej Adlera, by wręczyć mu zestawienie.
- Panna Hirsch - poprawił ją, niemal machinalnie, otwierając teczkę, żeby pobieżnie sprawdzić czy na pewno zawiera interesujące go informacje. - Zostawisz nas? - Zapadła chwila ciszy, w trakcie której Anne nie ruszyła się z miejsca, jedynie znów przenosząc wzrok na Laurę. - Anne? - Leonard uniósł brwi, dość prędko tracąc już cierpliwość, jakiej zwykle posiadał niebotyczne pokłady. Ta zdumiała, wydając z siebie krótkie oh! i średnio kryjąc swoje rozczarowanie wyminęła studentkę, posyłając jej jeszcze przymilny, acz z całą pewnością nieszczery uśmiech. Adler odczekał chwilę, aż kobieta wyjdzie i zamknie za sobą drzwi, ale zaraz zorientował się, że przez szklane drzwi i tak widać będzie każdy ich gest.
- Wybacz, wszystko znów się przeciągnęło. Potrzebuję jeszcze kilku minut. - Machnął ręką na blat biurka, chcąc zobrazować natłok zadań. Nie uniósł na nią wzroku, lecz nie potrafił określić dlaczego. Był już zbyt zrezygnowany i zbyt zmęczony, a narastająca chęć ciśnięcia komputerem przez okno i ta paląca wyrzutami obecność Laury wcale nie pomagała.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Nie miała prawa oczekiwać od Leonarda, że punkt siódma rzuci wszystko, czym się zajmował, wyciszy telefon i zignoruje każdego, kto będzie mu przeszkadzać. Miała nadzieję, że zastanie go samego w biurze, gotowego do wyjścia i nie wpadnie na żadnego z jego współpracowników, a zwłaszcza na jego nową asystentkę. Ze strzępków informacji, które przekazał jej Leonard, nie mogła wywnioskować, czy Anne była nowym pracownikiem Adler Inc., czy może wcześniej była asystentką mężczyzny, którego niedawno zastąpił. Ich wyjście do galerii mogło świadczyć o spotkaniu wprowadzającym, by blondynka poczuła się dobrze w firmie i być może w nowym miejscu, ale też mogła mieć na celu poznanie nowego szefa. Laura nie dopytywała, starając się nie prowokować kolejnej smsowej sprzeczki, która była jedną z niewielu, jakie do tej pory prowadzili.
– Jak udał się wypad do galerii? – zagadnęła, nim ruszyła się z miejsca, by podążyć we wskazywanym przez Anne kierunku. Zamiast tego odwróciła się do blondynki, jakby czekała, aż ta do niej dołączy i zacznie opowiadać. Asystentka nie potrafiła ukryć swojego zdziwienia, zapewne zastanawiając się, skąd Laura o wyjściu do galerii wie, szybko jednak przybrała wyuczony uśmiech, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby. Nie zdążyła odpowiedzieć, choć wyglądała, jakby właśnie zamierzała to zrobić, musiała jednak zareagować na słowa przełożonego i podać mu dokumenty, o które prosił.
Panna Hirsch nadal stała gdzieś na środku pokoju, w tym samym miejscu, w którym zatrzymała ją Anne, nie podchodząc bliżej Leonarda ani nie cofając się do drzwi. Słuchała krótkiej wymiany zdań między Adlerem i asystentką, w międzyczasie rozglądając się pokoju, jakby nie chciała wyglądać tak, jakby ich podsłuchiwała ze zbyt dużym zaangażowaniem. Uśmiechnęła się uroczo do blondynki wychodzącej z gabinetu, a kąciki jej ust szybko opadły, gdy ta w końcu opuściła pomieszczenie i zamknęła za sobą drzwi.
– Dobrze, nie ma problemu. – odparła, przesuwając spojrzeniem po pełnym papierów blacie biurka, rozumiejąc doskonale natłok zadań i konieczność skończenia ważnych spraw przed wyjściem z pracy. Powoli wypuściła powietrze z płuc, gdy po chwili przyglądania się Leonardowi nie dostrzegła żadnego ruchu ani gestu z jego strony. Ruszyła więc w stronę fotela stojącego pod wielkim oknem, które było jednocześnie jedną ze ścian biura i usiadła tak, by mieć widok na ciemniejące niebo i miejską zabudowę. Założyła nogę na nogę, poprawiając materiał sukienki na swoim udzie, po czym wyciągnęła z torebki telefon, chcąc zająć czymś ręce i myśli. – Ładne biuro. Chyba jeszcze nie zdążyłam tego powiedzieć. – odezwała się po chwili, czując się bardzo niekomfortowo, kiedy tak milczeli. Przeważnie nie było to problemem, ale wcześniej też nie działo się nic takiego, co mogłoby ten dyskomfort wprowadzać. – Jeśli masz jeszcze dużo pracy albo chcesz się zająć tym, co musisz pilnie zrobić, to może nie będę ci przeszkadzać? Nie chcę, żebyś czuł presję, że tu na ciebie czekam. – dodała, wstając z welurowego fotela i podchodząc do jego biurka, o które oparła dłonie.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy aby na pewno nie miała prawa, by wymagać od niego rzucenia wszystkiego punkt siódma? Czy nie miała prawa wymagać punktualności, obowiązkowości, wywiązania się z obietnic? Czy nie miała prawa respektować własnych granic i poszanowania swego czasu? Jakże wiele problemów rozwiązałoby się, gdyby choć jedno z tych dwojga potrafiło wyraźnie zakomunikować swoje potrzeby, otwarcie przyznać się do obaw i domagać się tego, co należne. O ile łatwiej byłoby im się porozumieć, gdyby choć jedno z nich pokusiło się o empatię i zrozumienie, zastanawiając skąd te wszystkie opory u drugiego. Tyle że świat nie jest idealny, tak jak nieidealne było każde z nich.
Powinien był to zauważyć wcześniej. Nie miał jednak na tyle doświadczenia z zazdrosnymi partnerami - albo z partnerami w ogóle - by domyślić się, które z zachowań powinien sobie odpuścić. Zdziwienie, dopytywanie, oschłość - czy mógł temu zapobiec? Wymieniając z Laurą te kilka wiadomości był zły, zwyczajnie poirytowany mnogością zadań, przytłoczony i zmęczony, zupełnie nie pomyślał, że te kilka pospiesznie wystukane na ekranie telefonu słów wzbudzi tak niespodziewane emocje. Nie dosłyszał rzucanych do Anne słów z zapytaniem o galerię. Blondynka zdawała się być mocno zmieszana i szybko wywnioskowała, że skoro studentka skojarzyła ją ze zdjęciem na instagramowym profilu Adlera, ich znajomość musiała opierać się o strefę prywatną, nie zaś służbową. Wycofała się, nie obrzucając spojrzeniem już żadnego z nich i przeniosła się do własnego, stojącego nieopodal szklanego pokoju biurka. Siedząc bokiem zarówno do wejścia na piętro, jak i do biura Leonarda, kątem oka mogła zerkać na tych dwoje, jednocześnie starając się nie wzbudzać podejrzeń, że nie pracuje.
Przytaknięcie ze strony Laury wywołało u mężczyzny oddech ulgi, jakby cieszył się, że dostanie odeń jeszcze chwilę, zupełnie nieświadomy zgromadzonej w niej irytacji. Zajął z powrotem swoje miejsce i sięgnął po teczkę, którą przyniosła wcześniej Anne. Przewertował kilka zawartych w niej kartek, wyłapując kolejne interesujące go rzędy liczb. Wyłapał ruch dziewczyny, wpół świadomie wodził wzrokiem za jej krokiem. Zmęczenie dawało się we znaki, z coraz większym trudem przychodziło mu skupienie. Zaczął odnosić wrażenie, że zupełnie nie rozumie, co czyta, a to tylko podnosiło mu ciśnienie, przyspieszało bicie serca i napływ dusznego gorąca.
- Mhm… - mruknął tylko na komplement biura, bardziej machinalnie, niż z uwagą. Ułożony w fotelu, wspierał głowę dłonią, przyciskając palce do skroni, jak zawsze wtedy, gdy chciał się skupić. Ściągnięte brwi i pionowa zmarszczka na czole świadczyły o trudzie, z jakim przychodziło mu to zadanie, co mogło tylko potęgować wrażenie jego nieobecności.
Wyłapał kolejny ruch, zadarł od razu brodę, w pierwszej chwili nie rozumiejąc co do niego mówi.
- Presję? - powtórzył zaraz za nią, próbując wyrzucić z głowy liczby, a przeanalizować słowa. - Ja tylko muszę… - urwał wpół zdania, rzeczywiście czując narastającą presję. Tego już było za wiele. - Nie, wybacz - westchnął wreszcie ciężko, odkładając teczkę na blat biurka. Uniósł wzrok na stojącą nad nim dziewczynę i pozwolił sobie choć na krótką chwilę utonąć w gorzkiej czekoladzie jej oczu, przeciągając milczenie. - Po prostu ciężko mi się skupić. Za dużo tego wszystkiego. - Wymusił połowiczny uśmiech i sięgnął już ręką, by objąć nią ułożoną na biurku dłoń Laury, lecz kątem oka dostrzegł wychylającą się ponad kontuarem jasną czuprynę Anne. Powstrzymał się dość niechętnie, ponownie wzdychając - nowy zwyczaj, którego już nie znosił. - Już chyba nic z tego nie będzie. Gdzie chcemy iść? - od razu zmienił temat, licząc że wychodząc z biura uda mu się prędko pozbyć irytacji. Zwłaszcza w towarzystwie Laury, która zwykle była dlań przywołującą do porządku ostoją spokoju.

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Z jej ust wydobyło się ciche westchnienie, gdy komentarz dotyczący biura został przez Adlera zignorowany. Mogła teraz powiedzieć cokolwiek, a z pewnością sens wypowiedzi nie dotarłby do mężczyzny. Rozumiała, że miał prace, którą musiał skończyć, jednak grubość leżącej na biurku teczki sugerowała, że może to zająć nawet kilka godzin. Nie chciała mu przeszkadzać, tak jak powiedziała. Choć gdyby miała szczerze wyrazić swoje uczucia względem całego dnia i dopiero zaczynającego się wieczoru, określiłaby to krótkim stwierdzeniem – przykro mi. Nie czuła się dobrze ze swoim dziecinnym i prawdopodobnie bezpodstawnym wybuchem zazdrości, a w tym momencie brak uwagi Leonarda potęgował poczucie niepokoju.
– Nie szkodzi. Uprzedzałeś, że masz dużo pracy. – odparła łagodnie i pokręciła lekko głową. Była wyrozumiała, nauczyła się tego przy wiecznie zajętym i zapracowanym ojcu, przy skupionych na sobie braciach, przy pnącej się po szczeblach kariery matce. Doskonale pamiętała relacje rodziców sprzed rozwodu i wiedziała, że pretensje i rozmowy w nerwach nie prowadzą do niczego dobrego.
– Dokumentów? – dopytała, zastanawiając się, czy w jego słowach kryje się drugie dno. Czego właściwie było za dużo? Papierów leżących na biurku, pracy na jeden dzień, jej obecności? Cofnęła dłoń, dostrzegając jego niedokończony gest i posłała mu blady uśmiech, jakby rozumiała jego decyzję, zgadzała się z nią, jednak nie było jej z nią łatwo. To było kolejne miejsce, w którym lepiej było trzymać dystans. – Może... mogę ci jakoś pomóc? – zapytała, chcąc go jakkolwiek wesprzeć, choć o jego zadaniach w pracy wiedziała niewiele, a i dokumenty, nad którymi siedział, z pewnością nie mogły wpaść w ręce osób trzecich.
– Nie wiem, nie myślałam o żadnym konkretnym miejscu. – wzruszyła lekko ramionami, bo szczerze mówiąc, od kiedy weszła do jego biura, męczyło ją niepokojące uczucie, że to spotkanie nie potrwa długo. – Jesteś głodny? Chcesz się przejść, czy gdzieś usiąść? – dopytała, bo miejsce, do którego mieliby się wybrać, zależało od ich celu. – No i pytanie… ile masz czasu… – dodała, sugerując, że powinien się teraz określić. To również mogło wpłynąć na wybór miejsca – mało czasu oznaczało konieczność znalezienia czegoś w pobliżu, gdzie szybko dotrą i będą mieć chwilę, by porozmawiać, natomiast wolny i długi wieczór mógł skierować ich do ciekawszego miejsca. – W okolicy jest kawiarnia i włoska restauracja, widziałam jadąc tu. – podzieliła się z nim informacją, chociaż pewnie sam w ciągu ostatnich tygodni pracy w Adler Inc. miał okazję zorientować się w okolicznej restauracyjnej ofercie.
– Chyba znów ktoś ma co ciebie jakąś sprawę. – zauważyła, spoglądając na ekran telefonu leżącego na biurku, który zaczął wibrować, a na jego ekranie pojawiło się nieznane jakieś nazwisko. W tym samym momencie do drzwi zapukała Anne, od razu otwierając szklaną taflę, w wolnej ręce trzymając kolejną teczkę.
– Przepraszam… – mruknęła, choć jej mina wcale nie wskazywała na skruchę, zwłaszcza gdy posłała Laurze wymuszony uśmiech. – Znalazłam jeszcze jedną teczkę, myślę, że może być potrzebna. – dodała, od razu ruszając w stronę Leonarda. Poirytowanie od razu pojawiło się na twarzy Laury, z pewnością dostrzeżone zarówno przez blondynkę, jak i Adlera.

autor

oh.audrey

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W Adlerowej głowie nie było żadnych nadinterpretacji. Nie miał pojęcia co kłębi się w myślach Laury, nie umiał podać odpowiedzi na niezadane pytania.
- Niestety nie. Muszę po prostu zapoznać się ze wszystkimi danymi, by na kolejnych spotkaniach wiedzieć o czym mowa. Wprowadzają kolejne zmiany i odnoszę wrażenie, że wszystko ląduje na mojej głowie. Czasem dochodzę do wniosku, że lepiej byłoby zostać w Ballard High School - zażartował gorzkim tonem, choć mimo ironii rzeczywiście bywały momenty, w których zastanawiał się czy obrał dobrą drogę. Hiszpania miała być przejściem na nowe tory, ruszeniem w kierunku, który od lat go prawdziwie interesował, za to dziś brodził w świecie, wobec którego długo zarzekał się, że do niego nie wkroczy. Los bywał przewrotny.
- Czy jest na tyle ciepło, by spacerować? - zapytał dość machinalnie, unosząc wzrok i wyglądając za okno, jednak widok ten nic mu nie podpowiedział. - Mówisz o Il Terrazzo Carmine? To przyjemne miejsce, mają dobre pasty - niejako przyjął propozycję, tym samym oświadczając, że czasu ma więcej, niż na szybki napój w kawiarni.
Kiedy drzwi do gabinetu otworzyły się ponownie, uniósł wzrok na asystentkę i ściągnął brwi. Nie podobało mu się, że kobieta bezceremonialnie znów mu przeszkadza. Nie umknęło mu także zirytowane spojrzenie Laury.
- Dziękuję, tyle wystarczy. Idź do domu, Anne, kończymy na dziś. Tym zajmę się jutro. - Przesunął palcem po wyświetlaczu telefonu, odrzucając przychodzące połączenie.
- Ah tak, w porządku - przytaknęła od razu przymilnym tonem, przelotnie zerkając jeszcze na Laurę, nic nie robiąc sobie z jej niezadowolonej miny. - Zaczekać na ciebie, wrócimy razem? - dopytała jeszcze, wciąż nie ruszając się z miejsca, mimo ponaglającego wzroku Leonarda. Ten zaś zamrugał kilkakrotnie, dziwiąc się nachalności dziewczyny. Do tej pory był dla niej zwyczajnie miły. Zdawało mu się, że młoda asystentka stara się umocnić swoją pozycję w firmie, próbując podłapać kontakty. Sam korzystał z jej starań, wyciągając zeń coś dla siebie, czując że ma w niej wsparcie, że może się na niej oprzeć w pierwszych niewprawionych wciąż dniach. Jasnym było, że za przymilnymi uśmiechami kryje się coś więcej, chęć zainteresowania go swoją osobą. Maślane oczy nie były mu obce, dostrzegał je z niemałym zadowoleniem, przyjmując za pochlebstwo. Niegdyś też często odpowiadał na nie, żerując na łatwowierności dla krótkiej, przelotnej przyjemności. Tyle że znacząco zmienił swoje nastawienie wraz z nowymi okolicznościami. Złożone Laurze deklaracje, nawet jeśli nie zawierały w sobie wyłączności, wiązały się z obowiązkowością, do jakiej zamierzał podchodzić poważnie.
- Nie dziś, Anne - odparł natychmiast, podnosząc się ze swojego miejsca i stając między jedną kobietą a drugą. - Mam już plany na ten wieczór. - Niewiele myśląc dość wymownie objął Laurę ramieniem, nieco przyciągając ją do siebie. Był przeciwnikiem epatowania uczuciami, przed momentem przecież nawet nie potrafił ująć jej za dłoń, ale teraz gnany dziwnym, terytorialnym instynktem zapragnął porozumieć się bez słów.
- Ah tak - powtórzyła markotniejszym tonem jasnowłosa, pesząc się nieznacznie. Szeroki uśmiech na jej twarzy nieco pobladł i cofnęła się o krok, by zaraz znów się rozpromienić. - A więc to randka. Wobec tego nie przeszkadzam. Do zobaczenia jutro Leonardzie. Miło było poznać, panno Hirsch - zwróciła się do Laury przesłodzonym głosem, po czym pospiesznym krokiem opuściła gabinet i tylko przymknęła za sobą szklane drzwi. Zamiast od razu zbierać swoją torebkę i płaszcz, by opuścić budynek, zaczęła się krzątać przy swoim biurku, co rusz subtelnie zerkając w stronę pary.
- Ani chwili wytchnienia - mruknął pod nosem Adler, wciąż nie wypuszczając studentki z objęć. Na padające z ust asystentki słowo “randka” wzdłuż pleców przebiegł go chłodny dreszcz. To pierwsza, stosunkowo znana mu osoba, która skojarzyła tych dwoje inaczej, niż znajomych, zresztą na jego własne życzenie. Nieco zmieszany spuścił wzrok i zerknął na Laurę, nieznacznie unosząc kącik ust. - Masz coś przeciwko? - zapytał, lekko wskazując głową w kierunku Anne, mając na myśli ich małe “wyjście z szafy”. Nigdy dotąd o tym nie rozmawiali, pozostawiając oficjalność ich relacji w niedopowiedzeniu, a dziś sam podjął za nich decyzję. Czy będzie niezadowolona?

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Rozumiem. – mruknęła, analizując w głowie jego słowa. Niby gorzki żart, ale jednak dawał do myślenia. – Wydaje mi się, że twojemu ojcu chodziło o to, byś miał większą odpowiedzialność i zajmował się ważniejszymi tematami… – zaczęła, naprawdę chcąc porozmawiać z nim na ten temat. Ostatnie miesiące były naprawdę intensywne, a gdy Leonard tylko zakończył swój okres próbny i ojciec obdarzył go większym zaufaniem, powierzając tak wysokie stanowisko, Adler wiele informacji na temat pracy zaczął zachowywać dla siebie. Niby rozmawiali, ale to nie były na tyle otwarte i szczere rozmowy, by potrafiła go w tym jakoś wesprzeć. Leonard z pracą chciał i radził sobie sam, teraz jednak miała wrażenie, że chciałaby się na jej temat wypowiedzieć. – Jednak jeśli uważasz, że to nie jest miejsce dla ciebie, to może powinieneś z nim o tym porozmawiać? Ja wiem, że to wielka szansa, ale… po co robić coś, co nie sprawia ci przyjemności? A w dodatku żyć ze świadomością, że będziesz się z tym męczyć przez kolejne kilka lat? – mówiła spokojnie, ważąc każde słowo. Nie chciała mu niczego sugerować, ale też nie chciała, by żył w wiecznym stresie i nie miał czasu dla siebie. Byli ludzie, którzy odnajdywali się w takim świecie, a ich ambicje nie dotyczyły osobistego rozwoju, a jedynie wspinania się po szczeblach kariery i przyjmowaniu kolejnych podwyżek. Leonard był chyba w dość komfortowym miejscu w swoim życiu – miał dobre wykształcenie, bezpieczne miejsce do życia, a przy okazji genialny umysł, który mógł zapewnić pracę w naprawdę świetnych miejscach.
– Mam nadzieję. Mam tylko to. – odparła z łagodnym uśmiechem, lekko wzruszając ramionami, by zwrócić jego uwagę na letnią sukienkę. Rano sprawdzała prognozę pogody na cały dzień i na wieczór, a na jej podstawie dobrała odpowiedni strój, licząc na to, że nic się nie zmieni, a wieczór będzie ciepły. – Chyba tak. Maja taki zielony neonowy szyld, dobrze pamiętam? Makaron to chyba dobry pomysł. – przytaknęła, zgadzając się na miejsce, o którym właśnie mówili. Jedzenie i wyjście do restauracji było tylko pretekstem. Jedyne, o co jej w tej chwili chodziło, to rozmowa i czas spędzony razem.
Na czole Laury pojawiła się głęboka zmarszczka i w tym momencie nie zamierzała kryć swojego zdziwienia i niezadowolenia pytaniem Anne. Zaczekać na ciebie, wrócimy razem? Hirsch dobrze wiedziała, że blondynka robiła to specjalnie. Przeniosła spojrzenie na Leonarda, również wyczekując jego odpowiedzi i zastanawiając się, czy często wracają razem. Aż się w niej zagotowało! I gdyby nie to, że potrafiła nad sobą panować i bardzo rzadko puszczały jej nerwy, już szykowałaby się do odpowiedzi, która raz na zawsze ustawi Anne w szeregu, pokazując dokładnie gdzie jej miejsce. Jednak była tylko Laurą – spokojną, wyrozumiałą, kulturalną i szanującą innych – i znała sama siebie doskonale, dlatego wiedziała, że nigdy nie powiedziałaby niczego, co zaszkodziłoby Leonardowi.
– Na pewno? – uniosła spojrzenie na mężczyznę, który stanął obok niej i objął ramieniem. Jej ton zabrzmiał złośliwie. A co jeśli tak naprawdę planował wyjście z Anne, a przez nią te plany musiał zmienić? Nie była histeryczką, niedoszukiwania się w tej sytuacji drugiego dna, ale… cholera, jednak była trochę zła! Na Leonarda, że od chwili jej wejścia w zasadzie trochę ją ignorował, nie wspominając już o tym, że chyba zapomniał o tym, że byli umówieni; a także za to, że pozwalał Anne na takie zachowanie i zbliżanie się do siebie. Czy naprawdę nie widział, co się dzieje? I czy ona sama była tak ślepa, że wcześniej nie zauważyła, że spędza w tej pracy nieco za dużo czasu i może niekoniecznie jest to związane z obowiązkami zawodowymi?
– Mhm… – mruknęła, potwierdzając tym słowa blondynki po czym, ostentacyjnie ujęła dłoń Leonarda i posłała jej słodki, ale wymuszony uśmiech. – Miło było poznać. – odpowiedziała, choć nie było to prawdą. Odprowadziła asystentkę Leonarda spojrzeniem, nerwowo zaciskając wargi w cienką linię. – Urwanie głowy. – mruknęła nieco złośliwie, co naprawdę nie było w jej stylu, ale gotujące się w niej emocje, z którymi nie potrafiła sobie poradzić, mówiły za nią. W końcu puściła jego dłoń i cofnęła się o krok, by móc na niego spojrzeć.
– Czy mam coś przeciwko Anne, twojej asystentce? Czy może pytasz o to, czy mam coś przeciwko temu, że spędzasz z nią całe dnie, chodzicie razem po galeriach i wracacie razem do domu? – uniosła pytająco brew, bombardując go od razu pytaniami, nawet przez chwilę nie biorąc pod uwagę, że mógł pomyśleć, że nazwanie ich spotkania randką było dla niego „wyjściem z szafy”. Jej zarzuty może i były nieco wyolbrzymione, ale czuła się bardzo źle z tym, że, mimo że nie byli oficjalnie parą, nie wyznaczał innym kobietom żadnych granic. Była najzwyczajniej w świecie zazdrosna! – Jeśli mieliście jakieś plany, to mogłeś dać mi znać. – dodała, jeszcze zanim pozwoliła dojść mu do słowa.

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „Adler Inc.”