WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://assets.cdn.moviepilot.de/files/ ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

{ 003 }

Sama nie wiedziała, co właściwie przywiodło ją pod ten adres, co podkusiło ją do tak irracjonalnej decyzji. Jedyne, co na szybko przychodziło jej do głowy, albo przynajmniej wyjaśniało jej aktualny stan, to nieskończone i na pozór darmowe zapasy alkoholu. Przechodziła przez naprawdę ciężki okres w związku z ostatnimi wydarzeniami w jej życiu i najwyraźniej nie radziła sobie z nimi tak, jakby chciała. Wyglądała jak siedem nieszczęść, a czuła się jeszcze gorzej. Naturalnym jest więc fakt, że ratunkiem w tej kwestii były procenty, które pomogą jej zagłuszyć wyrzuty sumienia, jakie mimowolnie nachodziły ją na samą myśl o tym, co wyrabiała. Zaczęło się dosyć niewinnie, bo od małej piersiówki, która jednorazowo miała ukoić jej ból, w pierwszych momentach rezonujący najbardziej. Sęk w tym, że później wcale nie było lepiej. Śmierć męża i kolejno następujące po tym konsekwencje dawały się odczuć coraz bardziej, a alkohol niezamierzenie stał się jej sprzymierzeńcem. W dodatku sprzymierzeńcem, który nie oceniał i działał skutecznie za każdym jednym razem, co tylko wzbudzało w niej zachętę.
Nim się spostrzegła, znalazła się pod wejściem do baru, który akurat tego dnia był zamknięty. Jakiś remanent, czy coś takiego. Możliwe, że starszy brat coś na ten temat wspominał, ale nie była w stanie teraz skupić myśli. Mimo wszystko była przygotowana! Nie od dziś wiadomo, że damska torebka jest w stanie pomieścić bardzo wiele na pozór bezużytecznych rzeczy. Marjorie od zawsze nosiła w swojej całe pęki kluczy, a tak się złożyło, że wśród nich znalazły się też te do baru, które kiedyś pozyskała przy okazji udzielania pomocy bratu w jakiejś sprawie. Pech chciał, że kiedy ona starała się dojść do tego, który klucz jest tym właściwym, ku niej zaczął zmierzać ochroniarz. Szybko zorientowała się, że nie będzie łatwo go przekonać, aczkolwiek ona pod wpływem, nabierała wręcz nieznośnych pokładów odwagi. Nie potrzebowała dużo czasu, aby wszcząć awanturę.
— Czy ty... czy ty wiesz, kim ja jestem? Kim jest właściciel tego miejsca? Nie? To ja ci powiem! — Tak się rozkrzyczała, że możliwe, że nazajutrz skończy się to poważną chrypą. Przynajmniej będzie miała pamiątkę i nie uda jej się zapomnieć o tym niechlubnym przedstawieniu. — Creed. Creed Hudson. Właśnie tak! To mój brat, a twój szef, co daje mi przyzwolenie do przebywania tu o każdej porze dnia i nocy, rozumiesz? Twoim obowiązkiem jest wpuszczenie mnie do środka! — Była niezmordowana, bez przerwy i z irytacją świdrując dryblasa wzrokiem, która tylko się nasilała, gdy zorientowała się, że ten pozostaje niewzruszony jej jawnymi prowokacjami. Chyba uznał, że nie ma co odpierać ataków wyraźnie podpitej kobiety, a od razu trzeba wzywać odpowiednie posiłki, na chwilę ustępując.
— Szefie, niech szef tu przyjedzie. No jak gdzie? Tu, do baru. Jest problem. Pojawiła się jakaś panienka i strasznie się awanturuje. Próbowała wejść do środka, a przecież bar zamknięty, więc sam szef rozumie, nie mogłem jej wpuścić. Ale ona twierdzi, że to siostra szefa. No tak, siostra. Nie powiedziała jak się nazywa. Taka... blondyneczka, drobna taka i niewysoka. Siostra, nie siostra, wpuściłem ją, musiałem no, żeby jakoś zapanować nad sytuacją, choć na chwilę, ale szefie, niech szef przyjeżdża!
Tego Marjorie już nie słyszała. Była święcie przekonana, że wygrała tę batalię bezkonkurencyjnie i wdarła się do środka, jak zresztą zapowiedziała. Odnalazła włącznik światła, pomaszerowała prosto do baru, odstawiła swoje szpargały na bok i zawisła nad blatem, z nogami w powietrzu. Na oślep próbowała wymacać jakąś butelkę pod ladą, bowiem wiedziała już, że barmani lubią czasem skitrać coś specjalnie dla siebie. Poszukiwania niestety skończyły się niepowodzeniem, więc obeszła bar i przeszła do półek z alkoholami, do których w zasadzie powinna była uderzyć od razu. Stamtąd, bez skrupułów i zawahania, zgarnęła tequilę, odkorkowała butelkę i przechylając ją zdecydowanym ruchem, z gwinta upiła solidny łyk. Pociągnęła głośno nosem, jakby nagle przypomniała sobie o swoim dojmującym smutku i, garbiąc się nieelegancko, z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała, skierowała kroki do jednego z opustoszałych stolików, przy którym opadła bezradnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

06. Ostatnie załamanie pogody w Seattle sprawiło, że Creed zmuszony był zamknąć swój bar i przeprowadzić w nim szybki remont. Chciał jak najszybciej przygotować go dla gości, bo każdy kolejny dzień zwłoki sprawiał, że brunet tracił pieniądze. Emerald był jego jedynym źródłem utrzymania i nie mógł pozwolić sobie na dłuższy przestój – to, że bar nie działał wcale nie oznaczało, że nie trzeba będzie pokryć kosztów, takich jak chociażby prąd czy woda.
Wieczór spędzał w zaciszu własnego mieszkania; nie miał ochoty nigdzie wychodzić. Siedział na kanapie w salonie i z widocznym gołym okiem znużeniem, skakał z kanału na kanał z nadzieją, że trafi na warty uwagi program. Niestety nie mógł znaleźć nic ciekawego, więc coraz poważniej zastanawiał się nad odpaleniem Netflixa. W międzyczasie zamówił jedzenie i wyczekująco spoglądał na aplikację, która cały czas wyświetlała komunikat, że zamówienie jest w drodze.
Gdy zadzwonił telefon, Creed początkowo myślał, że to dostawca, który, z jakiegoś dziwnego powodu, nie mógł odnaleźć wejścia do budynku. Zerknął na wyświetlacz i w tym momencie pojawiło się pierwsze zaskoczenie – dzwonił jeden z jego pracowników, który był w Emerald. Odebrał połączenie i słysząc jakie rewelacje miał dla niego ochroniarz, zmarszczył czoło. Awanturująca się kobieta? Opis faktycznie pasował do jego siostry, ale równie dobrze mogła to być zupełnie obca osoba. Szybko podjął decyzję o pojechaniu do baru – wolał wyjaśnić sprawę osobiście, bo uważał, że gdyby to była któraś z jego sióstr, to wzywanie policji byłoby strasznie słabe. Przed wyjściem z domu skontaktował się z dostawcą jedzenia, podał mu kod do wejścia i poprosił, by zostawił zamówienie pod drzwiami. W tamtym momencie liczył na uczciwość sąsiadów, bo nie mógł pozwolić sobie na zwłokę, miał do załatwienia ważniejsze sprawy.
Droga nie zajęła mu zbyt wiele czasu i już po kilkudziesięciu minutach stał z ochroniarzem, który jeszcze raz opowiedział Creedowi całą historię. Brunet westchnął i wszedł do baru; już zaraz miał rozwiązać zagadkę, kto włamał się do Emerald. Szybko zlokalizował kobietę siedzącą przy jednym ze stolików i od razu ją poznał – to faktycznie była jego siostra. Dał ochroniarzowi znak, że nie był już potrzebny, Creed da sobie radę. Jedyne co zastanowiło Hudsona to fakt, skąd Marjorie miała klucze; zupełnie zapomniał o tym, że kiedyś sam dał je siostrze. Przymknął po cichu drzwi wejściowe i ruszył w jej stronę. – No, no, no. – powiedział, opierając się o bar. Wcześniej najwidoczniej zachowywał się na tyle cicho, że Mar nie zwróciła na niego uwagi. – Masz szczęście, że tym razem jestem siostrą szefa to prawda. – podszedł i zajął miejsce naprzeciwko niej. Sięgnął po butelkę i napił się alkoholu; niby przyjechał samochodem, ale to nic, zostawi auto na parkingu i wróci do domu taksówką. – Mogłaś zadzwonić. – powiedział z troską w głosie. Nie musiała być tutaj sama, Creed bez wahania przyjechałby do niej albo zaprosiłby ją do siebie. Wiedział, że życie siostry runęło jak domek z kart i starał się być dla niej oparciem. Mierzyła się ze śmiercią męża, spotkała ją ogromna tragedia. Najstarszy Hudson nawet nie potrafił wyobrazić sobie przez co musiała przechodzić, dlatego był dla niej zawsze, gotowy by ją wysłuchać lub napić się z nią alkoholu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Marjorie była tak pogrążona w swoich myślach i smutku, że gdyby nie wyraźnie przemawiający do niej głos, nie zarejestrowałaby żadnych dźwięków świadczących o obecności drugiej osoby. Straciła rachubę czasu, więc nie byłaby w stanie powiedzieć, ile czasu już tu przesiedziała zanim pojawił się mężczyzna, nawet patrząc na zegarek.
— Creed? Ten troglodyta naprawdę po ciebie zadzwonił? Co za kapuś — powiedziała z wyraźnym oburzeniem, jak gdyby tego typu rzeczy nie wpisywały się w obowiązki jakie pełnił, mimo że ona wcale nie miała nic przeciwko, aby pobyć trochę w towarzystwie starszego brata. Może zmieniłaby jedynie okoliczności spotkania, bowiem nie wiedząc czemu, naprawdę pomyślała, że może w tym całym niedoskonałym i wadliwym od samego początku planie ujdzie jej to na sucho i nikt nie będzie musiał oglądać jej w takim stanie. — Ale tak, zostałam złapana na gorącym uczynku. — Westchnęła ciężko, unosząc nieznacznie ręce w geście kapitulacji. — Żywię jednak głęboką nadzieję, że nie wyrzucisz mnie stąd. Skończyły mi się zapasy — dodała skruszonym tonem, a dla ścisłości pomachała tym razem butelką z alkoholem, z której ponownie upiła większy łyk. Do mieszkania też niespecjalnie jej się śpieszyło.
— A co, często się to zdarza? — spytała, nie kryjąc swojego zaskoczenia. — To skandal, że pracownicy twojego baru nie wiedzą jeszcze, które to te prawdziwe i niepodrabiane. — Zadarła zuchwale podbródek ku górze. — Musisz zająć się tym niedopatrzeniem zanim rozejdzie się to po ludziach. — Marjorie była bardzo dumna z tego, że członkowie jej rodziny są ze sobą tak blisko, sama ceniła ich ponad wszystko. I tak samo jak gnębiły i spędzały sen z powiek wszelkie sprzeczki czy konflikty w rodzinie, tak ubolewała teraz nad faktem, że ktoś wyrażał swoją postawą jakiś rodzaj dezinformacji i ignorancji wobec ich słynnej rodzinności, nawet jeśli przyjęło to formę bełkotu i wyrzucanych z siebie słów, jakie jej ślina na język przyniosła.
— Wybacz, Creed, dobrze cię widzieć, ale zwykle wolę jak odbywa się to w trochę innych okolicznościach. — Nawet nie chodziło o samo miejsce albo o to w jaki sposób się tu dostała (najprawdopodobniej nie zdawała sobie do końca sprawy z tego), ale o swój żałosny i totalnie nietowarzyski nastrój. — Poza tym mam już dosyć litowania się nade mną — mruknęła ze spuszczoną głową, jakby właśnie tego po nim oczekiwała, a wzrok osadziła na swoich dłoniach, z którymi nie wiedziała co zrobić po tym jak przejął od niej butelkę. Być może był to zbyt śmiało i niesprawiedliwie posunięty wniosek w stosunku do niego, ale przecież nie pozostaje nic innego, jak tylko litować się nad tą biedną, zagubioną duszczyczką, prawda? Zwłaszcza mając przed sobą tak nędzny widok. Słowa współczucia same cisnęły się na usta. Aż bała się pomyśleć co by było, gdyby na jaw wyszły nowe fakty...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parsknął śmiechem i nie wiedział czy zrobił to z powodu słów użytych przez siostrę czy przez wyraźne oburzenie, które malowało się na jej twarzy. – Powiem im, żeby następnym razem nie reagowali i nie kapowali. – rzucił żartobliwym tonem i położył rękę po lewej stronie klatki piersiowej, udając, że przysięga. W tej sytuacji, Hudson cieszył się, że ochroniarz zachował resztki zdrowego rozsądku i wybrał jego numer. W przeciwnym wypadku wszystko mogłoby skończyć się nieprzyjemnie, a Creed nie chciał, by ktokolwiek dokładał zmartwień jego siostrze. Już wystarczająco miała na głowie.
– Nie wyrzucę, ale na pewno nie będę pochwalał upijania się w samotności. – mruknął, wzdychając głęboko. Nie chciał teraz zamieniać się w ich ojca albo co gorsza pana marudę niszczyciela dobrej zabawy, pogromcy dziecięcych uśmiechów, dlatego nie powiedział nic więcej. – Czasami. Chociaż na pewno nie częściej niż randomowe osoby chcące zniżek na drinki, bo niby mnie znają. A potem dziwne, że jak wychodzę to nawet cześć nie powiedzą. – powiedział i wywrócił oczami. Zapewne kłamstwo dotyczące siostry nie było tak często, bo mimo wszystko obarczone było znacznie wyższym ryzykiem niż zwykły znajomy. – Musisz mu wybaczyć. – zaczął, odwracając się w stronę drzwi, jakby chciał upewnić się, że ochroniarz tam nie stoi. Obgadywanie pracowników ze swoją siostrą i świadomość tego, że ci pracownicy mogliby to słyszeć nie było czymś, co chciał robić Creed. Upewniwszy się, że ochroniarz zmienił miejsce swojego pobytu wrócił wzrokiem do Marjorie. – Dopiero co zaczął pracę i jeszcze nie zna tych niepodrabianych i najlepszych sióstr. – wytłumaczył. Dzięki zażyłości panującej w rodzinie Hudsonów, znaczna część pracowników Emerald znała rodzeństwo szefa i co więcej, byli poinformowani, że akurat od nich nie trzeba pobierać opłaty. Wyjątkiem byli ci najświeżsi stażem, którzy z różnych powodów nie zdążyli poznać brata i sióstr Creeda.
Milczał przez dłuższą chwilę, bo do głowy nie przyszła mu żadna sensowna odpowiedź. – Mar, daj spokój. – powiedział i dopiero słysząc jej kolejne słowa, mógł zareagować odpowiednio. – W takim razie nie będę się litował i napiję się z tobą. A potem albo wsadzę cię w taksówkę albo prześpisz się u mnie. – zaproponował. Nie chciał powtarzać siostrze, że będzie dobrze i że powinna ruszyć dalej, bo to chyba najgorsze sposoby na pocieszenie. Wydawało mu się, że litowanie się i współczucie także nie zda egzaminu, dlatego postanowił się z nią napić. – Jadłaś coś dzisiaj? – zapytał i zlustrował ją spojrzeniem. On sam, śpiesząc się do Emerald zrezygnował z zamówionego posiłku, dlatego czuł nieznaczne burczenie w brzuchu. Nie obraziłby się, gdyby Mar wyraziła chęć zjedzenia czegokolwiek. Spożywanie alkoholu mogło ich szybko zgubić i choć Creed wcale nie wątpił, że taki plan mogła mieć jego młodsza siostra, to nie zamierzał na to pozwolić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Przepraszam. — Westchnęła skruszona. — Naprawdę przepraszam, Creed. Nie wiem, co sobie myślałam. W ogóle nie myślałam! Mam nadzieję, że nie narobiłam ci tym żadnych... — tu zawahała się przez chwilę — dużych problemów? — dopytała, bo nawet jego żartobliwy ton nie był w stanie odsunąć od niej jakiś wyrzutów sumienia oraz świadomości, że włamała się do baru. Jak widać to, że bar ten należał do jej rodzonego brata nie zmieniał faktu, że wciąż posunęła się do włamania, a to wymagało zastosowania konkretnych środków. Kiedy przez myśl przeszedł jej jeden możliwy, odezwała się wyraźnie przejęta i ożywiona: — Chyba nie wezwał też policji, co? Myślisz, że można to jakoś odkręcić? — Wbiła w niego pełne nadziei spojrzenie. Naprawdę nie chciała mieć na głowie jeszcze policji. Przecież nikt miał się nie dowiedzieć, a tymczasem coraz więcej osób zostawało w to angażowanych.
— Cóż, w takim razie będziesz musiał do mnie dołączyć, bo nie zamierzam zrezygnować — skwitowała tak, jak wydało jej się to najbardziej logiczne w sytuacji, w jakiej się znaleźli. — Ewentualnie pozostaje ci jeszcze udawanie, że wcale nie wtargnęłam tu i nie piję w samotności jak największy przegryw, ale podejrzewam, że nie uda mi się ciebie do tego przekonać — zerknęła na niego kontrolnie, choć wiedziała już jaki będzie werdykt. Zresztą sam wcześniej potwierdził jej przypuszczenia, dlatego też dodała w następstwie: — Na szczęście okazja do napicia się jest zawsze. W dodatku w tak niepodrabianym towarzystwie. — Czy w ten sposób próbowała odwrócić uwagę od swojego tematu, mimo że od kilku dni czuła wzmożoną potrzebę wyrzucenia z siebie tego, co tak ciężko leżało jej na duszy? Chyba tak. Poza tym zawsze żywiła jawne zainteresowanie tym, co działo się w życiu każdego jednego Hudsona.
— Jesteś bardzo wspaniałomyślny, ale wolałabym już spać na tej niewygodnej ławce niż w naszym... — urwała nagle, zaciskając usta, gdy zdała sobie sprawę z naturalnie popełnionej pomyłki. Jeszcze nie zdążyła się przestawić na rzeczywistość bez męża, nawet najbardziej zdradzieckiego. Na ten moment wątpiła, czy kiedykolwiek będzie w stanie. — Chciałam powiedzieć moim, w moim mieszkaniu. — Raz jeszcze westchnęła, ale chcący powstrzymać nadchodzący słowotok i falę przygnębienia, które na dobrą sprawę nie opuszczały jej od kilku dobrych tygodni, sięgnęła zdecydowanym ruchem po butelkę z alkoholem i bezwstydnie wlała w siebie kolejną porcję.
— Sama nie wiem — przyznała, wzruszając obojętnie ramionami, jak gdyby jedzenie było czymś mało istotnym w zestawieniu z tym, z czym zmagała się przez cały ten czas. Zapewne gdyby nie czuwała nad nią mama Hudson, która była absolutnie złotą kobietą i w swojej dobroci nie wmuszała w nią swoich posiłków czy podstępnie podstawionego jedzenia, to Marjorie nie pomyślałaby o czymś tak trywialnym. — Nie wiem czy byłabym w stanie cokolwiek przełknąć — dodała, po czym w zupełnie bezwiednym i poniekąd zaprzeczającym własnym słowom geście, upiła z butelki kolejny łyk.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokręcił głową. Nie musiała go przepraszać, bo to, że weszła do baru to nic takiego. Niczego nie zepsuła, być może jedynie napędziła stracha ochroniarzowi, ale to nic niewybaczalnego, przynajmniej dla Creeda. – Mar, naprawdę nic się nie stało. – zapewnił siostrę i wcale nie musiał kłamać; Marjorie pozbawiła go jedynie możliwości zjedzenia ciepłego posiłku, ale akurat z tym Hudson nie miał żadnego problemu. – Z czystej ciekawości… – zaczął i spojrzał uważnie na siostrę. – Skąd miałaś klucze? – zmrużył oczy. Ta jedna sprawa nie dawała mu spokoju, dlatego po prostu musiał o to spytać. Oczywiście zdążył już zapomnieć, że sam dał je siostrze.
Pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko. – Policję? Nie, zadzwonił tylko do mnie. – był pewien swoich słów, bo poprosił ochroniarza o wstrzymanie się z wzywaniem patrolu. – Matka by mnie chyba zabiła, gdyby dowiedziała się, że zgarnęli cię przez osobę, którą zatrudniłem. – dodał mniej poważnym tonem.
Uśmiechnął się mimowolnie, jednak po chwili pokręcił głową. Nie miał zamiaru jej tutaj zostawiać i udawać, że sytuacja nie miała miejsca. Zdecydowanie bardziej wolał podjąć szablę (choć w ich przypadku bardziej pasowało określenie butelkę). – Słuchaj, nie musisz mi dwa razy proponować. – powiedział. Na potwierdzenie swoich słów wziął butelkę i wypił sporo tequili, co sprawiło, że skrzywił się nieznacznie. Pogodził się z tym, że jego auto będzie stało na parkingu co najmniej do jutra rana, a dzisiaj zamówią ubera. – Następnym razem idź do mojego gabinetu. – poradził. Przy swoim biurku, Creed trzymał prawdziwe perełki, które nie były dostępne nawet dla stałych bywalców Emerald. Tylko bliscy Hudsona mogli liczyć na ten luksus i raczyć się niedostępnymi dla innych pozycjami – dopiero w sytuacji, w której alkohole przechodziły próbę bojową, trafiały na stale do oferty baru.
– W takim razie śpisz u mnie. – rzucił i brzmiało to tak, jakby z góry założył, że postanowione. Nie chciał jej zostawiać samej i tym bardziej wolał uniknąć sytuacji, w której będzie spała w Emerald. W mieszkaniu Creeda było sporo miejsca, a brunet był gotowy udostępnić swoją sypialnie siostrze i samemu zdrzemnąć się na kanapie. Nigdy nie miał problemów z zasypianiem nawet w tych dziwnych miejscach, więc jedna noc spędzona w salonie nie będzie stanowiła żadnego problemu.
Rozumiał jej sytuację, jednak, mimo wszystko nie mógł pozwolić Mar na wlewanie w siebie alkoholu bez opamiętania – to nie prowadziło do niczego innego, niż do jeszcze większej tragedii. Ten jeden raz z nią wypije i zatroszczy się, by bezpiecznie wróciła do domu, ale potem będzie uważniej się jej przyglądał i w razie czego, będzie gotów zareagować. – Jak tak dalej pójdzie to jutro rano na pewno niczego nie zjesz. – zauważył i westchnął głęboko. Zakładał, że jego drobna siostra nie potrzebowała hektolitrów alkoholu, by się upić, dlatego wciąż miał nadzieję, ze uda mu się ją namówić do zjedzenia czegokolwiek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W powietrzu unosił się gęsty zapach alkoholu wymieszanego z dymem papierosowym dochodzącym z dworu. Sama miała już na koncie więcej fajek niż była w stanie zliczyć. Znowu oddawała się nałogowi zapominając o zdrowym rozsądku. Znowu znajdowała w kieszeni pustą paczkę, choć była przekonana, że kupiła ją ledwo dzień temu. Nie wiedziała co tutaj robi i dlaczego znalazła się akurat w takim miejscu. Powrót z pracy miał na celu znalezienie się w cieple łóżka, a nie duszności okolicznego baru, który akurat minęła. Nienawidziła alkoholu z całego serca, a teraz nachylała się nad drugim kuflem piwa, które w smaku przypominał bardziej rozwodniony sok niż jakikolwiek alkohol. Może to i lepiej, może to dzięki temu z taką łatwością przychodziło jej picie mimo czającego się w sercu obrzydzenia względem samej siebie. Prawda była taka, że już dawno nie radziła sobie ze swoimi emocjami, nie wiedziała jak udźwignąć cały ciężar, który jej dotykał od przeszło dwóch tygodni. Budziła się i zasypiała myśląc jedynie o jednej osobie, a nie mogąc jej w żaden sposób dosięgnąć. Ta odległość, dużo większa niż ta za czasów mieszkania we Francji, zdawała się ją dobijać na miliony nowych sposobów, których nie była w stanie do końca pojąć. Budziła się w bólu, który z pośród wszystkich cierpień wydawał się tym najmocniejszym- z bólem serca.
Nachyliła się po raz kolejny nad stojącym przed nią kuflem przełykając nieprzyjemny smak piwa mieszającego się z wlanym doń sokiem. Dokończę to jedno i wrócę do domu. Obiecała sobie to samo przy poprzednim kuflu. Czuła jak alkohol powoli buzuje w jej żyłach- nigdy nie miała zbyt mocnej głowy, wręcz przeciwnie zawsze upijała się pierwsza i to najmniejszą możliwą ilością trunków. Z niecierpliwością stukała palcami o blat stolika zupełnie jakby na kogoś czekała, chociaż nikt nie miał się dzisiaj zjawić. Przynajmniej nic jej na ten temat nie było wiadomo. Nie wiedziała, że niedługo obok niej zasiądzie inna osoba, która choć na chwilę wyprowadzi ją z wgryzającej się w kości samotności.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

/ z kina

Czasem zdarza się, że chce się komuś ufać, nawet jeśli nie jest to najlepszy pomysł. Mógł okazać się wariatem, a także jakimś mordercą czy gwałcicielem, a mimo wszystko poszła z nim. Ba, zrobiła nawet pierwszy krok, który był tak absurdalny, że sama sobie nie wierzyła. Jeszcze jednak nie żałowała i nie chciała cofnąć czasu. Jeszcze nie.
Nico zaintrygował ją. Była spragniona adrenaliny, a on mógł ją zapewnić zmęczonej życiem matce. Bo tak – życie Charlie kręciło się wokół jej dziecka i nie powinno to być problemem, bo przecież czuła cały czas swoje powołanie w macierzyństwie. Teraz jednak wszystko stało się skomplikowane, a w tym wszystkim nie miała żadnej ucieczki, by zająć się chwilę sobą i zapomnieć, że na co dzień ma pełno obowiązków. Rzeczywiście, stworzyła małego człowieczka i teraz musi zrobić wszystko, aby żył, lecz w tym zawsze zapomina się o rodzicach. Była zrozpaczona, bo ojciec dziecka korzystał z życia, oddawał się swojej idiotycznie młodej miłości, a ona? Tkwiła w domu w dresach i tłustych włosach. Teraz mogła odżyć, nawet jeśli było to tylko na chwilę.
Przeszli więc do okolicznego baru, siadając przy stoliku nieco oddalonym od tłumu. Charlie zamówiła sobie drinka, którego zazwyczaj nie piła, bo był z tequilą. Czuła już nadchodzącego kaca kolejnego dnia, więc liczyła, że rodzice zajmą się jej dzieckiem nieco dłużej, jeśli będzie to możliwe. Nie mogła oderwać od niego spojrzenia; miał hipnotyzujące oczy i łobuzerski uśmiech. Miała wrażenie jakby cofnęła się w czasie i dopiero zaczynała randkować albo i lepiej – szaleć jakby była na studiach, więc i nie liczyła się ze związkami, a po prostu bawiła się. Mogła więc pozwolić sobie na niezobowiązującą przygodę, która i tak miała skończyć się już za chwilę.
Próbowała wyobrazić sobie siebie w sytuacji jakby mieli znaleźć się tego wieczoru w jednej sypialni. Prawdę mówiąc – nie potrafiła. Nie była z nikim od miesięcy, a to jednak zapomina się, tak jak prowadzenie auta. Lekcje doszkalające są niemal wstydem, bo zaraz wiedzą o tym wszyscy. Teraz też upokorzyłaby się, bowiem nie miała żadnych umiejętności. Wyparowały. Wmawiała sobie, że starała się odstraszyć Nico od siebie tym pocałunkiem, lecz to nieprawda. To był impuls. Wciąż go czuła, bił w jej sercu nierównomiernie, uruchamiając jakiś niewidzialny guzik pożądania.
- Dlaczego wybrałeś tak beznadziejną komedię? Tylko szczerze! Nie uwierzę, że poszedłeś tam, bo los zaprowadził cię i sprawił, że wypłoszył wszystkich oprócz mnie. – Zabawne, bo naprawdę sądziła, że to jakieś przeznaczenie. Nikt inny nie chciał oglądać tego gównianego filmu, co było słuszne. Może to rzeczywiście siła od losu? Może tak miało być? Nie miała pojęcia, ale bawiła ją taka teoria, co odmalowywało się nie tylko na jej ustach rozciągniętych w uśmiechu, a także i w oczach. Sięgnęła po drinka, pociągając kilka łyków przez słomkę i skrzywiła się. – Ugh, mocne.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uliczne latarnie migały niejednostajnym światłem, wieczór otulał tętniące energią miasto, a gdzieś w jego sercu po ulicach szlajało się dwoje młodych ludzi. Mokrych od uruchomionego przypadkiem alarmu, co rusz wymieniających dziwacznie szczere uśmiechy. A przede wszystkim zupełnie sobie obcych. Chwila przyspieszonego tętna zdawała się zamglić jej rozumne myślenie, albo ciągła statura perfekcjonistki w końcu ją znudziła. Nie wyglądała mu bowiem na byle dziewuszysko, co to bez zaproszenia pchało się w nieznajome, acz przystojne ramiona. Widział w niej więcej, choć poznał dopiero imię i fakturę słodkich ust. Czy mógłby tak bardzo się pomylić? Prawda kryła się gdzieś w wizji poważnej rozmowy, której nigdy zapewne nie mieli odbyć. I dobrze, kochankowie z natury nie zdradzali zbyt wiele, co najwyżej swoje żony i mężów. Całe szczęście nie musiał się jeszcze nigdy żadnemu tłumaczyć.
Zajęli stolik w barze nieopodal kina; los chciał, że za ladą paradował właśnie jego znajomy, co to wisiał mu przysługę i akurat gotów był ogarnąć kilka kieliszeczków na swój koszt. Parę drobniaków brzęczących ciszą w kieszeni starczyłoby bowiem na najtańszego sikacza. I chociaż czuł, że nie musi jej imponować, że samym sobą nadrabia wszelkie mankamenty, głupio było zapraszać dziewczynę, a potem kazać jej płacić. Takie zachowanie nie przystało dżentelmenowi. Nawet jeśli w innych okolicznościach bezwstydnie pozbawiłby Charlie zegarka (co automatycznie deklasowało wszelkie maniery), a staroświeckie myślenie zastąpione zostało ideą równouprawnienia. Nim się obejrzał na stoliczku znalazła się taca rozmaitości; w tle pobrzękiwała jakaś przyjemna melodyjka, lokal parował od rozmów, tańców i spijanych entuzjastycznie kolejek.
Bo przecenili bilety – wyjaśnił po krótce, i w całkowitej zgodzie z rzeczywistością. Upił kieliszek zimnej wódeczki, zrobił machinalny grymas, choć niejako naznaczony satysfakcją. Odstawił pustą szklankę z impetem, zaraz dodał jeszcze – Pierwszy raz od dawna oszczędność wyszła mi na dobre. Bo gdybym poszedł na normalny film, nikt raczej nie całowałby mnie pod kinem. A ty pewnie dałaś się namówić, bo usłyszałaś o moim angażu w produkcji? – spytał po chwili, jednostajnym tonem głosu i z powagą wymalowaną na twarzy. Ot, kolejny z jego głupich żartów, ale przecież wiedziała, że robi sobie jaja? Wychylił kolejną setkę, zaraz już spoglądał sugestywnie w stronę parkietu. Jeszcze chwila i wyrwie ją do tańca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I tym razem również nie będzie musiał nikomu się tłumaczyć. Przed kim? Przed ojcem jej dziecka? On ją ma głęboko gdzieś, zajmował się swoją karierą i nowym ukochanym, czasem również córką. Charlie nie liczyła się dla nikogo; była kroplą w morzu córek, sióstr czy przyjaciółek. Nie należała do kategorii miłości, ani tym bardziej kochanki. Chociaż przyznać trzeba, że właśnie tego jej brakowało. Może dlatego postanowiła zaryzykować? Dała sobie kawałek swobody, by nakręcić się na bajer Nico, spędzić z nim wieczór, albo i nawet noc, by w końcu i tak zapomnieć o wszystkim. Planowała więc bawić się dobrze jeden raz w życiu, nie dbając o konsekwencje. No, byle tylko nie zakończyć tej przygody kolejną ciążą, która zabiłaby jej psychikę już na amen. Poprzedniej nie wspominała dobrze; pragnęła wręcz o niej zapomnieć. Tak jak chciała zapomnieć teraz o własnym dziecku.
Podobał jej się klimat baru, w którym się znaleźli. Już nie pamiętała kiedy bawiła się tak dobrze i swobodnie, lawirując w tłumie z nieznajomym człowiekiem. Niemal od razu skosztowała pierwszego drinka, jakiego im podano, nie przejmując się przy tym swoim bezpieczeństwem. Intrygowała ją cała ta sytuacja; wpatrywała się w niego z fascynacją i szczerą radością, o której niemal zdążyła zapomnieć. Nie martwiła się o absolutnie nic! Mogła wydać dziś majątek na tanie drinki, przez pierwsze trzy nie zerkając na stan konta. Gdzieś z tyłu głowy miała, że musi kupić paczkę pieluch dla Mary-Jane, ale mimo wszystko, starała się wyluzować chociaż raz. Uśmiechała się wciąż do Nico, nie odwracając spojrzenia ani na moment. Wyobrażała sobie jak przebiegnie reszta ich wspólnego wieczoru i jedyne na co miała nadzieję, to aby zakończyli go razem, niekoniecznie w tym barze. Skoro ojciec jej dziecka może szaleć, to dlaczego ona nie?
- Rzeczywiście, mnie również ten aspekt skusił – parsknęła śmiechem, upijając swojego drinka. Pochyliła się nieco nad stolikiem, zwilżając wargi. Bardzo chciała przypomnieć sobie sztukę uwodzenia, lecz to akurat było już chyba zbyt trudne. Wyszła z wprawy, więc wątpiła, by delikatnie odchylenie koszuli od wciąż wilgotnego ciała miało na niego zadziałać. Dyskretnie odrzuciła kosmyk włosów, a głowę przechyliła nieznacznie. – Cieszę się, że taki zbieg okoliczności zapewnił nam ten moment! – Uniosła kieliszek w geście toastu, nie żałując sobie kilku łyków. – Muszę przyznać, że wypatrywałam cię przez te minuty filmu, ale nie znalazłam cię! Byłeś drzewem czy hydrantem? Jeśli którymś z nich, to naprawdę czapki z głów, świetnie ci poszło. – Przysunęła się nieznacznie ku niemu, by zdradzić mu tajemnicę, lecz zamiast tej tajemnicy, pochyliła się jakby chciała skraść mu jeszcze jeden pocałunek. Nie zrobiła tego. Odchyliła się i zeskoczyła z wysokiego stołka, chwytając go za rękę. – Idziemy tańczyć.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze było się uwolnić. Raz na jakiś czas wyswobodzić z sideł przytłaczającego obowiązku i obciążającej odpowiedzialności, chwilowo porzuciwszy przy tym morały czy społeczne konwenanse. Rozumiał ludzi i rozumiał ich problemy; dziwacznie dobrze sprawdzał się w roli przystani dla zmęczonych i skrzywdzonych. Każdy kumpel wiedział, w które drzwi powinien zapukać, jeśli szuka doraźnej otuchy w kieliszku. Każda, nawet ledwie znana mu koleżanka, z premedytacją wybierała jego numer w telefonie, jeśli chciała wyzbyć się złości i wypłakać. Albo pocieszyć. On wysłuchiwał posłusznie, niczym wprawny specjalista chłonął cudze nieszczęścia jak gąbka, a przy okazji zasmakował podłego rumu albo towarzystwa niebrzydkiej dziewczyny. Niekiedy zarzucano mu z tego powodu dziwaczną roszczeniowość albo zwykłe skurwysyństwo - zupełnie jakby dokarmiał się obcym smutkiem. Może poniekąd tak było? Może próbował w ten sposób oddalić z pamięci traumy przeszłości dalej męczące jego duszę? Zapewne sam szukał też swojej opoki; kogoś zaufanego, w kim znalazłby oparcie, dobre słowo i miejsce do opowiedzenia skrywanej pod maską uśmiechów historii. Charlie zdawała się być kolejną, która dostrzegła w nim azyl bezpieczeństwa, nawet jeśli miało być to ledwie przelotną chwilą. Czuł to gdzieś w odmętach intuicji, czuł przy krótkim pocałunku; wnioskował po niepewnych spojrzeniach i nadchodzącym z wolna ukojeniu. Nie znał jeszcze jej krzywd, ale miał pewność, że je w sobie nosiła. Choćby teraz, pomimo ducha beztroski czy odwagi. Da jej to, czego oczekiwała. Będzie oazą szaleństwa, którego potrzebowała. Niech tylko tego nie żałuje.
Zniknęły już ze dwa czy trzy drinki, gadka toczyła się naturalnym tokiem, choć przetykana była sugestywnymi spojrzeniami i wymownymi półsłówkami. Naszła go refleksja, jak niewiele trzeba było, by znaleźć towarzystwo w samotny wieczór. Trochę poskąpił na bilecie, wybrał kiepski film o później porze, pobajerował chwilę jakoś enigmatycznie i już siedział z laską w barze. Zapomniał w tym wszystkim o swojej nieodstraszającej twarzy i uroku buntownika, ale tylko dlatego, że w jego oczach więcej zdziałał w tej sprawie przewrotny los. To całkiem zabawne (albo alkohol już zaczynał działać?). Uśmiechając się dyskretnie, przypieczętował jej toast łykiem czegoś mocnego.
Czyli jednak kolejna fanka! Nie mogę się od was opędzić – odparł z przekąsem, wyraźnie ironicznym. Nie spuszczał jej z oka, gdy niemal zetknęli się głowami; właściwie to łudził się na kolejnego buziaka, ale dostał jedynie trochę nęcenia. Zaraz jednak zaciągnęła go na parkiet, i dobrze, bo powinien nieco zwolnić tempo z piciem. Nie miał się tu przecież dzisiaj uchlać, a ledwie trochę rozweselić. Tłum nieco ograniczał ruchy, ale nie szło mu najgorzej. Może i daleki był do nie lada tancerza, ale przynajmniej nie przygniatał jej stóp! Skoczna melodyjka trwała trochę dłużej niż przypuszczał, ale chwilę wspólnego zmęczenia wykorzystał do niespodziewanej bliskości. Objąwszy dłońmi jej twarz, złożył na ciepłych wargach krótki pocałunek na bezdechu.
Prowokowałaś, to masz za swoje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy na pewno można uznać, że Charlie czuła się bezpiecznie i znalazła swoją ostoję, która broniła ją od świata? Raczej nie. Wciąż miała przeczucie, że źle robi, a wszystko to jest absurdalne. Nie powinna ufać mu, a tym bardziej spoufalać się. Chociaż raz jednak pragnęła szaleństwa i rzeczywiście – od śmierci męża jeszcze nie czuła się tak… wspaniale? Żyła, w końcu. I pragnęła spędzić z nim więcej czasu, przekonać się na własnej skórze jak to wszystko będzie wyglądać.
Są w końcu totalnymi przeciwieństwami – on prawdopodobnie jest buntownikiem, wolnym duchem; Charlie natomiast uwięziona na własne życzenie w wiecznym nieszczęściu (teraz w dodatku z dzieckiem, z którym sobie zwyczajnie nie radziła, choć o nim marzyła). Właśnie fakt, że są tak różni pociągał ją w stronę ryzyka. Nie potrafiła już walczyć z ciekawością i pragnieniem, które tak długo tkwiło w niej uśpione. Mimo wszystko zaufała mu, czego nie zamierza cofać – pójdzie w to, niosąc ze sobą wszelakie konsekwencje z uniesioną głową. Obserwowała go z młodzianym rumieńcem na policzkach, uśmiechała się na dwuznaczną uwagę, a także przelotny dotyk. Już dawno nie przechodziła czegoś tak nieprawdopodobnego! Chciała więcej. Wiedziała, że Nico chce tego również.
Tym bardziej z chęcią wsunęła się z nim na parkiet, bo i to również dobrze im zrobi. Nie powinna tyle pić, musi być świadoma, by rano nie ziać alkoholem i odebrać dziecko od rodziców. Mimo to, odsunęła od siebie zmartwienia i znów oddawała się zabawie oraz rozkoszy. Nieznaczna czułość i bliskość smakowała wspaniale.
- Och, no cóż, takie życie artysty, prawda? – roześmiała się szczerze rozbawiona na jego słowa, wkrótce obejmując go nieco ciaśniej. Tłum wokół nich był dzięki temu odpowiedni, ponieważ Charlie chciała takiej bliskości. Chciała czuć jego perfumy, ciepło ciała i ciasne objęcie. Mogłaby trwać tak długo, ponieważ pomagało jej zwyczajnie zapomnieć o wszystkim. Nie musiała myśleć o swojej pokręconej nowej rodzinie, ani o pustym domu. Mogłaby właściwie przyprowadzić tam Nico, lecz bała się, że wystraszy się wszędzie rozrzuconych dziecięcych ubranek, butelek i czystych pieluszek. To tylko pokazałoby mu, że jest niewarta uwagi, a co gorsze – niedostępna, ponieważ jest matką. Nie chciała być spostrzegana przez taki pryzmat, więc postanowiła trzymać język za zębami. Odwzajemniła za to chętnie pocałunek, przylegając do niego ciałem jeszcze bardziej. Owszem, chciała tego. Dlatego też dała mu do wiadomości, że nie muszą spocząć tylko na pocałunku. Wsunęła dłonie na jego tors i przesunęła nimi powoli na biodra, by finalnie zahaczyć palcami o skórzany pasek od spodni i uśmiechnąć się zadziornie. Pociągnęła delikatnie mężczyznę w stronę ściany, gdzie był odosobniony kącik z dala od roztańczonych ludzi. Oparła się o nią i przyciągnęła go do siebie. – Co na to powiedzą twoje fanki? Mam nadzieję, że równo poświęcasz im swój czas – powiedziała z uśmiechem, nie spuszczając wzroku z jego twarzy.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet jeśli przez umysł przemykały nadal cienie wątpliwości, zdawały się wystarczająco już zblednąć. Z manierą zawstydzonej nastolatki rumieniła się przy sugestywnym spojrzeniu, a zaraz, niczym wytrawna, dojrzała kochanka, dotykała odważnie i pożądliwie. Być może przez ten cały czas toczyła wojnę; jedną bitwę wygrywała frywolna bezwstydność, inną natomiast niewinny rozsądek. W którym kierunku ostatecznie zmierzy? Nie miało to większego znaczenia. Przygodny seks znaczył dla niego tyle co wyjście do kina na byle chłam; żaden był z niego materiał na ukochanego, bo od dawna już przestał wierzyć w miłość i inne zawirowania. Co innego kochać się, bez zobowiązań, poczucia winy, z odrzuceniem społecznych konwenansów. Ten wieczór nie miał z góry napisanego scenariusza - równie dobrze mogła wycofać się tu i teraz, zostawić go samego, uciec do domu, trzymać się zasad. Wcale by się nie obraził, ba! doceniłby nawet za konsekwencję. Nie z każdą musiał się przespać i nie każda musiała być nim zainteresowana. Rozumiał to lepiej, niżby mogło się zdawać. Ego, choć wygórowane, rozumiało sprzeciw, zmianę zdania, charakter relacji i spotkania. Całus w alejce mógł być tylko głupim, nic nieznaczącym gestem. Jak na buntownika i kobieciarza, traktował to wszystko z nienormalnym luzem i wyrozumiałością.
Tańczyli beztrosko, w swoistym zespoleniu, jakby spięci ciasną klamrą dobrej zabawy i chwilowej bliskości. Zapewne nie zwracała uwagi na niezbyt pokaźne ruchy zgoła skrępowanego ciała; on też nie dopatrywał się w krótkiej potańcówce niczego więcej niż okazji do ujrzenia jej roześmianej twarzy i nietrzeźwych pląsów. Moment intymnego sprzężenia, pogrążonego w hałasie tłumu i muzyki, wykorzystał do bardziej szczegółowej obserwacji kobiecej twarzy. Nie zdradzała oznak starości czy zniszczenia, co najwyżej towarzyszącego jej na co dzień zmęczenia. Podziwiał gładką cerę, szczery uśmiech, a razem z nim równie wesoły wzrok. Z dumą przypisywał ten humorek swojej obecności, nie podejrzewając nawet, że Charlie może szczerzyć się jak głupi do sera, bo pierwszy raz od dawna zaznała nieco wolności. Że, chociaż doraźnie, zapomniała o problemach i powinnościach. Widok sterty pieluch, czy choćby wyznanie o małym dziecku by go nie przeraziło, choć sam żył w swoistej abstrakcji, dalekiej uczuciu obowiązku albo przywiązania. Nigdy nie myślał o ustatkowaniu, bo uznawał to za zniewolenie. Jej historia byłaby dla niego jedynie potwierdzeniem wysnutej hipotezy, nawet jeśli chciała tego dziecka, rodziny, wspomnień.
Bez zająknięcia poddał się jej zaczepkom, doglądał coraz to śmielszych ruchów, wysłuchiwał podszytej sugestią gadki. Stawała się coraz odważniejsza, nie wycofywała z pierwotnej postawy, konsekwentnie pobudzała wyobraźnię i skryte w duszy instynkty.
Nie martw się o resztę, umieją o siebie zadbać – odparł wymijająco, zgarniając z jej czoła niesforny kosmyk. – Dlatego żebyś nie czuła się gorzej, wielka gwiazda może zorganizować ci indywidualną imprezkę w swoim luksusowym apartamencie. – Strasznie pokrętnie zaproponował jej, by poszli do niego, ale już przedtem rozumiała jego dziwaczne aluzje. Tym razem chyba nie będzie inaczej? – To duże wyróżnienie, Charlie. Inne dałyby się za to pociąć – dodał po chwili, żartobliwie i bez presji. W razie czego mogą skończyć wypad na jeszcze jednym czy dwóch drinkach przy barowym stoliczku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Długo czekała na tą propozycję. Długo czekała na jakąkolwiek bliskość, która nagle stała jej się zupełnie obca. Tęskniła za nią niesamowicie, oglądając ją jedynie przez pryzmat innych osób, często nieznanych sobie. I nie chodzi o to, że ona chce czułości (bo to zupełnie inna kwestia), lecz dotyku. Tego wieczoru, gdy tańczyli w ciasnych objęciach i obdarowywali się nawzajem nic nieznaczącymi pocałunkami, czuła się absolutnie wspaniale. Pragnęła więcej i więcej, a najbardziej marzyła o wyjściu stąd i pójście do niego, by w końcu zaszaleć. Chciała kochać się z nim całą noc, bo kiedy może nadejść kolejna taka okazja? W ciąży miała wysokie libido, ale nie dość, że przez zagrożenie doniesienia ciąży nie mogła ulotnić sobie emocji w seksie; druga sprawa to nie miała z kim nad tym popracować. Ojciec jej dziecka ulotnił się do innego, jej kupując tylko melony. Jej kolejny partner za to odszedł od niej niedługo po porodzie. Cała kobiecość i pewność siebie Charlie upadły, aż nie powstały tego wieczoru.
Zafascynowała ją postać Nico. Był beztroski, uśmiechał się uroczo i bajerował ją, a ona? Cóż więcej można powiedzieć, podobało jej się! Dawno nie czuła się tak swobodnie w swoim ciele jak tego wieczoru. Starała się jednak stopować w niektórych momentach, by nie uznał jej za nachalną przylepę. Korzystała jednak z momentów, gdy w tańcu ich biodra otarły się nieco bardziej, albo oddech Niccolo otoczył szyję Charlie. Oddychała wtedy głębiej, dłońmi sunąć po jego ramionach, jakby wciąż niedowierzała, że ktoś w końcu zainteresował się nią. A mimo to roześmiała się na jego słowa, gdy uznał, że to wyróżnienie. Bawiły ją, a jednocześnie mogła się z nimi zgodzić. Ostatnimi czasami nie wyglądała najlepiej, a depresję ludzie obchodzą szerokim łukiem. Dziś jednak jakimś cudem promieniała przy nim. Myślała w końcu tylko i wyłącznie o zabawie.
- Więc nie mogę tego przegapić, prawda? Chodźmy już- mruknęła, tym razem zatrzymując się ustami od jego ust jedynie milimetrami odstępu. Uśmiechała się niemal jak głupiutka nastolatka, nie walcząc z grą, że wcale tego nie chce. Owszem, mogliby wypić jeszcze kilka drinków i spotkać się dopiero za jakiś czas, lecz czy w tym był jakikolwiek sens, skoro oboje chcieli tego samego? Pocałowała go jeszcze krótko, by zachęcić go dodatkowo do szybszego wezwania taksówki.
Mogli zaraz ruszyć śmiałym krokiem w stronę wyjścia, nie zwracając uwagi na nikogo wokół. Charlie cieszyła się na wizję spędzenia nocy gdzieś indziej niż wśród dziecięcych rzeczy i wiecznego płaczu. W taksówce usiedli blisko siebie, dbając o to, by między nimi nie było przerwy. Nieznaczny dotyk przejawiał się w niewinnych gestach, natomiast spojrzenie było pełne determinacji i zgodności ze swoją decyzją – chciała tego i widziała, że on również.

/ zt2
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Bar”