WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

sometimes all you can do is lie in bed and hope to fall asleep before you fall apart
Awatar użytkownika
30
162

przelewam siebie na płótno

prowadzę antykwariat

elm hall

Post

Żołądek burczał głośno, domagając się kolejnej dawki cukru i węglowodanów, których mu tak okrutnie zaczęła odmawiać. Ciężkie torby z organicznej bawełny, boleśnie stukały o jej biodra, a kilka samotnych, wystających marchewek raz na jakiś czas wbijało się jej pod żebra, kiedy szła z zacięciem wąskim chodnikiem. Pełnym wyrw i krzywych kostek, o które co rusz się potykała. Do tej pory nie była fanką zdrowego jedzenia, a w ciągu ostatnich trzech miesięcy dała ku temu stanowczy manifest, upychając w drobnym ciele dania błyskawiczne, zalewane zatrważającą ilością coca-coli. Dopiero kiedy po raz pierwszy wychynęła z mieszkania, ubrana w ogrodniczki zamiast stroju do pilatesu, jakiś trybik w jej głowie się przekręcił, oznajmiając, że teraz, stawia (kolejny) pierwszy krok ku odnowie. A nie ma przecież nic lepszego i nic bardziej znaczącego jak zadbanie o swoje ciało. Osobistą świątynię, którą do tej pory zdążyła doszczętnie zbezcześcić, zajmując się również wątrobą, która (cud!) jeszcze domagała po taki imponującej ilości rozlanego wina.
Nie zastanawiała się jeszcze co zrobi z tak dużą ilością selera naciowego, ani do czego jej aż tuzin papryczek chilli, zważywszy na to, że za zbyt ostrymi potrawami wcale nie przepadała. Podpatrzyła te artefakty w jednym z programów Gordona Ramseya, a skoro on nimi operował, zdawałoby się, że da się z nich wyczarować wszystko (o ile jeszcze potrafi się ugotować coś więcej niż zapiekanka z makaronem). Wreszcie jej myśli nie krążyły niczym błędny rycerz wokół wydarzeń minionego roku, którymi do tej pory żyła większa część mieszkańców jej piętra. I może tak by było przez resztę drogi do domu, a nawet i resztę dnia, który spędziłaby na nieudolnej próbie połączenia ze sobą zakupionych warzyw, ale pech chciał, że tuż przed nią zamajaczył znajomy kształt. Wysoka postać z burzą ciemnych włosów, których nawet gdyby chciała, nie byłaby w stanie przeoczyć. Zainteresowany był akurat witryną, co z ulgą przyjęła, znajdując w tym sposobność ucieczki. Taktyczny manewr jaki wykorzystała do odwrotu spalił na panewce, gdy jej but zahaczył o tą nieszczęsną, krzywą kostkę, a tylna noga splątała się z tą tkwiącą w chodniku, skazując całą akcję na niepowodzenie.
Głośny jazgot upadających toreb był zaledwie początkiem, nadciągającej apokalipsy, gdy dwie główki kapusty, w towarzystwie kilku cebul potoczyły się w stronę mężczyzny, zatrzymując u jego stop. Chwilę później niesławna Maggie Hartwood z wyrazem prawdziwego nieszczęścia na twarzy i zbolałym jękiem wpadła na drzewo, po raz kolejny ukazując swój fatalizm w pełnej krasie. Choć tym razem nie zawisła na gałęzi, podczas nieudolnej próby włamania się do własnego mieszkania przez okno, wyglądała równie żałośnie, nadziana na samotną gałązkę, która wyglądała jakby od początku swojego istnienia czekała właśnie na ten moment.
- Czy możemy puścić to w niepamięć? - mruknęła naprędce, pilnując aby poskręcane we wszystkie strony, ciemnobrązowe fale, nie opuściły jej twarzy, służąc za prowizoryczną maskę. Może jej nie rozpozna, może sobie pójdzie i zostawi ten chodząc okaz klęski i rozpaczy w spokoju, skoro i tak już był skazany na niełaskę krzywego chodnika.
- Nic mi nie jest - dodała jeszcze na wszelki wypadek, ani myśląc żeby przepraszać za zuchwały atak warzyw, które wysypały się z jej toreb.
There used to be a time you took all my light
Like nothing was left to find ☾ ☾ ☾

autor

lena

ODPOWIEDZ

Wróć do „Alki”