WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<div class="ds-up1">Number one</div>
I hope someday I'll make it out of here. Even if it takes all night or a hundred years.
Need a place to hide, but I can't find one near. Wanna feel alive, outside I can't fight my fear


Patrzył na wyryte w kamieniu imię i nazwisko oraz datę śmierci. Stracił rachubę czasu i nawet nie był pewien ile tutaj siedział. Ławka przed nagrobkiem była niewielka, ale zadbana - tak samo jak płyta nagrobkowa, na której ułożone były lekko zwiędłe kwiaty i kilka zniczy. Nawet przez chwilę zastanawiał się czy rodzice tak dbali o to miejsce, czy może Charlie dalej tu przychodziła. Czapkę ułożył na kolanie i zaciskał na niej jedną dłoń, w drugiej trzymając własnoręcznie skręconego papierosa. Dym unosił się leniwie, tworząc w powietrzu lekkie fale.
Przyleciał nad ranem w mundurze, z plecakiem militarnym wypchanym po brzegi i nawet nie pomyślał, aby najpierw się przebrać czy chociażby zjeść, od razu pojechał na cmentarz, odwiedzić brata.
Ostatnio widział go, kiedy ten się żenił i nigdy by nie pomyślał, że ich następne spotkanie będzie tak wyglądało. Regularnie się co prawda kontaktowali, rozmawiając o bardzo wielu rzeczach ze swojego życia i Thomas wiedział, że nie wszystko układa się po jego myśli. Nie sądził jednak, że problemy Michaela były tak poważne. Może gdyby wiedział, gdyby wrócił wcześniej, to można by było temu zapobiec. Zrezygnowany, rozbity i wściekły zaciągnął się papierosowym dymem ostatni raz, po czym rzucił peta na ziemię i przydeptał go.
Dym wypuścił ustami, szybko, jakby wcale nie miał ochoty palić. Słońce powoli zbliżało się do zachodu, a on miał dziwne wrażenie, że nie przeżyje tej nocy - z resztą nie pierwszy raz.
Podniósł się, zarzucił plecak na plecy, czapkę usadowił na swojej głowie i zasalutował, prawdopodobnie po raz ostatni.
Wszystko ci opowiem, kiedy znowu się spotkamy — powiedział na odchodnym i ruszył ścieżką, prowadzącą do bramy głównej.
Z cmentarzach pojechał bezpośrednio pod aktualny adres żony Michaela, chociaż teraz to już chyba byłej żony, Charlie. Miał nadzieję, że ją zastanie i że miejsce, podane przez znajomego jest właściwe. Nie miał pewności co strzeliło mu do głowy, aby poprosić o nocleg właśnie ją. Była przecież obcą osobą, kimś, z kim nigdy nie miał szczególnego kontaktu. Chociaż w oczach Thomasa, Charlie była jedną z najbliższych osób dla Michaela i być może to czyniło ją tą właściwą.
Narazie nie chciał się pokazywać na oczy swojej rodzinie. Mógł się co prawda zatrzymać w hotelu i to by było najrozsądniejsze - czemu więc nogi poniosły go aż tutaj?
Patrzył przez chwilę na wielki dom i w pewnym momencie się zawahał. Gdyby nie ruch w oknie na parterze, to pewnie zawróciłby i odszedł.
Słońce zachodziło i okolica spowita była pomarańczowo różowym światłem. W powietrzu czuć było zbliżającą się noc.
Stanął przed dużymi drzwiami frontowymi i zadzwonił dzwonkiem. W momencie, gdy drzwi zaczęły się otwierać, sięgnął po czapkę i powoli zdjął ją z głowy, patrząc uważnie na osobę, która mu otworzyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#51

Przychodziła tam cały czas, choć wciąż miała wątpliwości czy aby na pewno powinna. Dbała o grób człowieka, który zrujnował jej życie i marzenie o szczęśliwej rodzinie. Teraz miała dziecko, ale co z tego? Wciąż równie mocno czuła się samotna i nieprzydatna do życia. Mimo to, tęskniła za Michaelem i ich dobrymi chwilami, których było wiele. Dzielili wzloty i upadki, uśmiechy i łzy, śmierć oraz poczęcia. Zakończyło się to równie szybko jak pojawiło, ponieważ nie było im dane spędzić wspólnie wiele czasu.
Kontakt z jego rodziną urwał się, gdy Charlie tkwiła w depresji po podwójnej śmierci. Oni niespecjalnie rwali się do odwiedzin, za to Everett nie chciała znów wkraczać w sidła wspomnień. Użalaliby się nad nią i losem swojego syna, choć to nic dziwnego. Problem polegał na tym, że nie znali go tak jak ona.
Z braćmi Michaela nie miała kontaktu właściwie wcale. Nie miała nigdy takiej potrzeby, więc i po co miałaby się wychylać? Możliwe, że widzieli się na pogrzebie. Możliwe, ze minęli się kiedyś raz w 7-Eleven albo jeszcze gdzieś indziej. Mogli widzieć ją w telewizji, gdy było rozdanie nagród Grammy. Dowiedzieli się więc i o ciąży, następnie o dziecku, aby później w świat poszła okropna fama. Już nie była szanowana. Jakby kiedykolwiek była.
W życiu nie spodziewała się ujrzeć Thomasa na progu swojego domu. A właściwie: domu Harpera. Nie spodziewała się nawet żadnych gości. Janey właśnie leżała na macie interaktywnej w salonie, gdy Charlie miała chwilę na posprzątanie dokumentów i ułożenie planów do galerii. Jeszcze chwila i będzie mogła ułożyć ją do snu, co oznaczało, że i ona będzie musiała z nią poleżeć chyba godzinami. Już przywykła do tego, więc nauczyła się żyć rytmem dnia córki. Planowała puścić sobie przy tym jakiś film i spędzić tak miło czas, zamiast narzekać w milczeniu, że chciałaby porobić wiele innych rzeczy.
Otworzyła drzwi, sądząc, że to musi być jakaś pomyłka, aż ujrzała go. Stał przed nią prawdziwy. Tak bardzo podobny do Michaela. Zlękła się, że to jego duch, ale to przecież byłaby głupota. Dlaczego nie zapowiedział się? Ubrałaby się… inaczej. Uczesała i wzięłaby prysznic. Przyglądała mu się zszokowana, lustrując ubiór, wielki plecak i wyraz jego twarzy. Sama miała nie lepszy.
- C-co… Thomas? - Mogłaby stać tak godzinami, z niedowierzaniem w oczach. Chyba nie chciała, by okazało się to prawdą, ale z drugiej strony marzyła, by ponownie ujrzeć swojego męża. Kochała go przecież mimo wszystko. W końcu przesunęła się, by mógł wejść do środka, lecz jak tylko zaczął przekraczać próg, objęła go mocno, nie mogąc powstrzymać łez. Dlaczego płakała? Nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć.
Ostatnio zmieniony 2022-07-29, 20:21 przez charlie everett, łącznie zmieniany 1 raz.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wrócił do przeszłości i trudno było mu zaakceptować to, jak wiele się zmieniło i fakt, że wszystkie te zmiany go ominęły. Charlie też się zmieniła, niezależnie od plotek, które z resztą do jego uszu nie doszły. Być może, gdyby najpierw odwiedził rodziców, to co nieco by mu opowiedzieli, jednak sprawy potoczyły się inaczej. Patrzył na kobietę, zastanawiając się czy naprawdę wygląda inaczej czy może inaczej ją zapamiętał. Chociaż czy to taka wielka różnica?
Dom, w którym mieszkała Charlie był jednym z tych, które widuje się czasami na reklamach lub w czasopismach, duży, piękny, idealny i na pewno drogi. Nie zdawał sobie sprawy do kogo ten dom należy i na jakich zasadach ona tam mieszka. Nie przykładał też do tego, póki co, zbyt dużej wagi. Może po prostu dobrze się jej powodziło?
Patrzył na jej zszokowaną minę, nie dziwiąc się taką reakcją. Kto nie byłby zaskoczony pojawieniem się nieproszonego gościa, brata zmarłego męża, którego pewnie nie spodziewało się ujrzeć już nigdy. Na jej miejscu pewnie też byłby w szoku. Czuł się trochę jak intruz, który chce być porządny, a z drugiej strony nie może się powstrzymać, aby kolejny raz nie wejść z butami w czyjeś życie - bez pozwolenia i bez odwrotu.
Zrobił krok w jej stronę, korzystając z tego, że nie zamknęła mu drzwi przed nosem. Musiał zsunąć z ramion ciężki plecak, aby zmieścić się w progu razem z nią.
W momencie, w którym go objęła, plecak uderzył głucho o ziemię i przewrócił się, upuszczony z wrażenia. Mężczyzna otworzył odrobinę szerzej oczy, spoglądając powoli na czubek głowy Charlie, spoczywającej gdzieś na wysokości jego piersi. Płakała, słyszał jej urywany oddech. Bez zastanowienia przytulił ją do siebie, mocno i pewnie, dając jej tyle czasu, ile w tej chwili potrzebowała. — Wybacz, że tak późno — powiedziała w końcu tonem cichym, wyważony, może odrobinę ostrożnym. Trudno było powiedzieć czy chodziło mu o porę dnia, czy kryło się pod tym coś innego, głębszego. W końcu od śmierci Michaela minęły dwa lata, a on nie odważył się pokazać wcześniej, kiedy być może byłby dla Charlie większym wsparciem. Chociaż kto wie, co by było gdyby. Można rozważać przeróżne scenariusz aż do śmierci, a i tak nie cofnie się czasu, aby naprawić swoje błędy.
Przesunął dłonią po jej miękkich włosach, uzmysławiając sobie, że dawno zapomniał co to znaczy prawdziwa bliskość drugiej osoby - nie tylko fizyczna. Jego nieodłącznym kompanem przez ostatnie lata była samotność. Mimowolnie zerknął na niewielkie lustro, które wisiało w przedpokoju, obok wieszaków na odzież wierzchnią. Od dwóch lat bardzo trudno było mu znieść swoje odbicie - swoją twarz, tak podobną do brata, jednak tą, która przyniosła mu śmierć, a wielu innym osobom ból i cierpienie. Karma wraca, więc pewnie czeka go los gorszy, niż spotkał wszystkich tych, których skrzywdził do tej pory i skrzywdzi w przyszłości.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobnie nie dowiedziałby się za wiele od swoich rodziców. Kontakt z nimi został urwany dość naturalnie, ponieważ uważali, że Charlie nie zrobiła za wiele, by uratować ich syna. Nie mieli pojęcia o utraconej ciąży ani o tej, z której owocnie narodziła się Mary-Jane. Nie wiedzieli, że Charlie kochała dwóch mężczyzn, tylko jednego mocniej i miłością nastoletnią. Mieli za to pojęcie o fakcie, że Charlie ciężko radziła sobie z życiem. Widywali ją na cmentarzu, przy grobie Michaela, gdzie piła z nim kielicha. A zarzekała się, że nie pije nic innego oprócz wina! Michael ukrył przed nimi swój alkoholizm, choć tego powinni byli się domyślać. Ich syn z własnej woli jeździł na misję. To nie jest normalne. Wybierał zmiany w Afganistanie i Iraku, a to żadne wakacje. Nic nie było tak jak powinno.
Michael brał przykład z Tommy’ego, ale zawsze miała wrażenie, że Tommy nie był dobrym wzorem do naśladowania. Wiecznie sam. Nigdy nie pokochał żadnej kobiety (czy mężczyzny), nie ustatkował się, tylko jeździł wciąż na wojnę i walczył o życie, bądź robił wszystko, by wrócić jako zimny trup. Może gdyby Michael był sam, wciąż by żył? Zabił się przez to, że zabił ich dziecko. Napisał jej to w liście. A Charlotte nienawidziła go wciąż, choć nie powinna.
Nie sądziła, że kiedykolwiek ujrzy Thomasa. Było to tak absurdalne jak… Nie, nie miała absolutnie żadnego porównania. Musiała tylko zmusić się, by zamknąć w końcu usta i ruszyć się, bo na ten moment wyglądała jak idiotka. Gdy ją obejmował, czuła się niemal jakby była w ramionach swojego męża. Z jej gardła wydobyło się westchnięcie jak zacisnęła palce na jego włosach. Wciągnęła go do salonu, z drżącymi dłońmi pomagając mu zdjąć kurtkę, aż odsunęła się i wzięła pod boki. Nie mogła przestać płakać, ale uśmiechała się cały czas.
- Siadaj, siadaj, chcesz coś zjeść albo pić? Jak zjeść, to obyś nie był głodny, bo nic nie mam, ale możemy zamówić. Ja nie gotuję, bo… potrułabym wszystkich, ale mów mi, dobrze? Jezu, Tommy – westchnęła, ponownie wtulając się w niego mocno. Tak bardzo skupiła się na Thomasie, że początkowo nie usłyszała płaczu swojego dziecka. Dopiero po chwili ściągnęła brwi, zerkając w stronę schodów i zwilżyła wargi nerwowo. – Przepraszam na chwilę – szepnęła, by za moment zniknąć w ciemnym korytarzu. Dosłownie pięć minut później szła już ze swoją córką na rękach, kołysząc ją miarowo. – Tommy, to jest moja córka, Mary-Jane. Janey, to brat mojego Michaela. Wiem, że nie rozumie tego, ale lepiej tak niż słodkim głosikiem – mruknęła, uśmiechając się. Usiadła na kanapie, układając sobie córkę wygodniej na kolanach. Była już ciężka, miała w końcu pół roku, więc rosła jak na drożdżach, nawet jeśli była wcześniakiem. Wiedziała, że musi wszystko wytłumaczyć Thomasowi, ale nie była jeszcze gotowa. Wolała chyba, by pytał niż sama miałaby zacząć temat.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Możliwe, że faktycznie rodzice nie wiedzieliby zbyt wiele. Chociaż może dowiedziałby się od nich czegoś, o czym wiedzieć nie chciał. Podejrzewał, że jego też obwiniali. Poza tym nie szukali kontaktu jakoś specjalnie, nawet po wiadomości o jego pobycie w szpitalu, po poważnym wypadku. Chyba nic nie mogłoby naprawić ich relacji po śmierci Michaela. To był zbyt bolesny cios dla wszystkich. Taki cios, po którym nigdy już nie dochodzi się całkowicie do siebie.
Przed laty był niemalże przekonany, że wojsko to odpowiednie miejsce dla mężczyzny - teraz wcale nie był tego taki pewien. Wszystko co zrobił, co przeszedł i po co? Żeby zostać kaleką, żeby żyć ze śmiercią? Zapomniany, zamieciony pod dywan? Miał mętlik w głowie, chaos, mieszały mu się daty, mieszały wspomnienia, a to, co działo się w danej chwili przeciekało mu przez palce.
Tommy niegdyś był bardzo zaborczy, uparty i przekonywujący. Żałował, że namówił Michaela na misje, co pociągnęło za sobą lawinę zdarzeń i decyzji, które wpędziły jego brata do grobu. Czasami myślał, że on również wylądował tam razem z nim, tylko jeszcze za życia.
Plecak został w holu, a w salonie zdjął z siebie z pomocą Charlie kurtkę - położył ją na jednym z foteli, tak samo jak czapkę. Dalej nie wiedział co tutaj tak naprawdę robił. Czuł się niezręcznie, ale dalej brnął w to, co się działo, po prostu uznając, że co będzie, to będzie.
Chciał usiąść, skoro mu to zaprponowała, ale nie zdążył, bo znowu się do niego przytuliła. Na jego twarz zawitał cień uśmiechu, rozświetlając ja na moment. Objął ją, ponownie, tym razem odrobinę pewniej. Potok słów, które z siebie drżącym głosem wyrzuciła, sprawił że nawet na moment zapomniał o swojej niepewności. Brzmiało to trochę tak, jakby dobrze to znał. Trochę jak chaos w jego głowie. Jak dom. Nie odpowiedział jej jednak, bo usłyszał płacz małego dziecka. Uniósł wzrok na schody, marszcząc lekko brwi. — Oczywiście — mruknął, gdy go przeprosiła. Usiadł, chociaż po chwili, gdy Charlie wróciła z córką, znowu wstał. Poczuł ukłucie w żołądku, gdy przyglądał się Mary-Jane. Przez ułamek sekundy myślał, że to mogłoby być dziecko Michaela, zaraz jednak skarcił się w myślach, gdy doszło do niego, że dziewczynka jest zdecydowanie za mała. Wrażenie było jednak piorunujące. Czy to znaczyło, że Charlie ma kogoś nowego? Tak krótko po Michaelu…
Przeniósł wzrok z małej na kobietę, przyglądając się jej badawczo. Ponownie usiadł, tuż po wdowie, zapadając się w fotelu, mając ochotę w nim całkowicie zniknąć.
Nie jestem głodny. Napiłbym się… czegoś mocniejszego. Tylko nie wiem czy wypada, tak przy dziecku — oznajmił w końcu, układając dłonie na oparciu fotela, uderzając palcami o miękki materiał. Tak naprawdę po prostu nie wiedział co mówić, mimo że chciał powiedzieć tak dużo. Zapytać o wszystko, co tylko możliwe. Czemu więc słowa i zbudowane w głowie zdania, nie potrafiły opuścić jego ust? Utkwił tęczówki w dziecku. — Ile ma? — spytał w końcu, jakby odrobinę niepewnie, chociaż wzrok miał bardzo zacięty. Czy chciał wyjaśnień? Chyba tak, potrzebował odpowiedzi chociaż na te pytania, na które może je zdobyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Do grobu wpadli wszyscy troje. Tylko to wszystko to była wina Charlie. Gdyby nie myślała jak odegrać się na byłym chłopaku, ślubu by nie było. Nie istniałoby niezgodne małżeństwo i chęć ucieczki od siebie. Nikt nie musiałby jechać na wojnę i osłaniać się nawzajem. Ona sama poniekąd rozdzieliła braci, bo weszła do ich życia. I nie liczyło się, że byli szczęśliwi przez kawał czasu. Kłamstewka i milczenie wsunęło się pomiędzy ich dwoje. Wielki żal został pogrzebany, a wybaczenie zakwitło dopiero na kolejną wiosnę.
Teraz nie wierzyła. Tommy stał przed nią cały i żywy, tak bardzo podobny do Michaela. Natychmiastowo zdała sobie sprawę, że tęskni za swoim mężem. Chciałaby cofnąć czas, znów wtulić się w Michaela i czuć się stabilnie oraz bezpiecznie (jeszcze zza czasów jego misji i alkoholizmu). Było im tak dobrze. Zapomniała o Harperze, stawiając na małżeństwo. Oddała się przyszłości, tworząc ją z wyjątkowym mężczyzną. Problem polegał na tym, że plan został wyrzucony do śmieci wraz z pierwszymi wyjazdami za granicę.
Musiała więc korzystać teraz, póki był u niej. Zjawa jakaś, ale ciepła i silna. Obejmowała ją przecież i pewnie czułaby również charakterystyczny zapach, jaki nosił i Michael. Tu jednak ciało ją zawodziło, bo brakowało jej tego zmysłu. Mogła więc tylko i wyłącznie wyobrażać sobie to. Wszystko jednak musiało zostać przerwane przez rzeczywistość, która miał sześć miesięcy i pragnęła obecności matki. Widziała w oczach Thomasa to. Chciał uważać, że to dziecko Michaela i czasami przyłapywała się na tym samym. Byłoby łatwiej, chociaż ich dziecko miałoby już raczej ponad dwa lata. Starała się nie okazywać tego i być pewna siebie, bo nikt nie miał prawa robić jej wyrzutów dotyczących życia wdowy.
- Zaraz zrobię ci drinka, dobrze? Zaraz znów zaśnie i będziemy mieli czas dla siebie- uśmiechnęła się zachęcająco, by dziecko nie przerażało go ani trochę. Ulżyło jej trochę, że nie musiała chociaż szykować nic do jedzenia, bo zraziłby się do niej natychmiastowo. Szybko zaczęła podgrzewać mleko syntetyczne dla Janey. Po nakarmieniu z pewnością zaśnie. – Ma pół roku. Nie jestem z jej ojcem, to był… to było chwilowe. J-jesteśmy same, więc… Poopowiadasz mi coś? Wróciłeś już na stałe? – Usiadła na chwilę na kanapie, podając już podgrzane mleko córce. – Wiesz, jeśli chcesz, sięgnij sam może do barku? Mam chyba whisky i wino. Wyrzuciłam wszystko po Michaelu. A widziałeś się z rodzicami? Co u nich? – dyskretnie nasunęła temat swoich teściów, zaznaczając, że nie miała z nimi kontaktu od pogrzebu. Zrezygnowali z niej, obwiniając o wszystko, a sama Charlie nie zabiegała o nic, oddając się swojemu smutkowi.
Teraz za to cieszyła się, że Tommy przyszedł do niej. Nigdy nie miała takiego wrażenia jak dzisiaj, że są sobie bliscy.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dostawał wiele wiadomości od brata, szczególnie po tym, jak ich rozdzielono - mniej więcej cztery lata po ich wstąpieniu do wojska. Michael opisywał nie tylko to, jak radzi sobie na aktualnej misji, ale pisał również dużo o życiu prywatnym, o Charlie, o ich wspólnych planach i jego osobistych przemyśleniach, również problemach. Tommy widział jak, z jednej strony, Michael starał się godzić służbę z życiem prywatnym i swoim związkiem, z drugiej strony popadając w coraz większe problemy emocjonalne. To wszystko rozgrywało się tuż przed jego oczami, a i tak zrobił za mało. Wiele razy myślał sobie, że chciałby cofnąć czas i tłumaczył, że już za późno, że nie ma czego zbierać. Zawsze mu odpisywał, pocieszał, radził - ale jak widać nie przyniosło to dużych rezultatów. Powinien był przy nim być, nie tylko słowem, ale i ciałem. Powinien był zrobić więcej. Być może, gdyby nie jego zbyt lekkie podejście do całej sprawy, to Michael dalej by tu był. Nie miał pojęcia, że Charlie bierze winę na siebie - może gdyby mu powiedziałaby, to zobaczyłby jakie to absurdalne. Chyba nie powinni się obwiniać, w końcu byli tylko ludźmi. Prawdopodobnie będą jednak żyć z poczuciem winy aż do końca - o ile nic diametralnie się nie zmieni. Być może “do końca” w przypadku Tommy’ego to wcale nie tak długo? Coraz częściej nachodziły go mroczne myśli, często śnił mu się umierający brat, któremu nie mógł pomóc i coraz bardziej go to frustrowało.
Widok i obecność Charlie sprawiła, że poczuł się odrobinę lepiej. Miała w sobie to światło i ciepło, którego mu brakowało. Nie umiał tego wytłumaczyć i gdyby ktokolwiek go o to spytał, to pewnie by milczał - czuł to jednak, silnie, wyraźnie. Nie zaćmiewała tego nawet obecność dziecka, którego nie spodziewał się ujrzeć. To prawda, że córka Charlie wprawiła Thomasa w mieszaninę dziwnych, sprzecznych uczuć. Do dzieci zawsze podchodził dosyć neutralnie - nigdy nie pociągała go perspektywa założenia rodziny. Zważając jednak na to, że to dziecko Charlie, z jednej strony czuł mimowolną chęć opieki nad niemowlakiem, z drugiej jednak wiadomość, że to nie tylko nie jest dziecko Michaela, ale i prawdopodobnie wpadka z obcym mężczyzną tuż po śmierci jego brata sprawiła, że podchodził do sprawy z niechęcią. Oczywiście starał się to jak najlepiej ukryć i chociaż był dobry w utrzymywaniu dyskrecji, to przez chwilę zaciskał i rozluźniał pięści, wyraźnie bezwiednie, bo jak tylko się na tym przyłapał, to wstał i podszedł wolnym krokiem do barku, wpatrując się nieobecnym spojrzeniem w butelki z alkoholem.
Wyrzuciłam wszystko po Michaelu
Zdawało się, że brzdęk szklanki, która uderzyła w twardy, drewniany blat, rozniósł się echem po pomieszczeniu.
Przepraszam — mruknął mężczyzna, lekko drżącą dłonią sięgając po whisky. Mięśnie jego szczęki poruszyły się, gdy tylko się spiął. Tyle informacji i pytań na raz sprawiło, że poczuł stres i niepokój.
Wróciłem na stałe — przytaknął, wypełniając szkło bursztynowym płynem. Nie dodał, że tak naprawdę nie miał wyboru, przez wypadek i przez jego pogarszający się stan psychiczny. Nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział, przynajmniej teraz. Upił łyk alkoholu, mrużąc na moment oczy. Odwrócił się do Charlie dopiero po dłuższej chwili. — Nie byłem jeszcze u rodziców. Nie wiem czy chcę się z nimi widzieć… jeszcze nie. Dlatego miałbym prośbę.
Uniósł wzrok, aby utkwić spojrzenie prosto w oczach kobiety. — Mogę się zatrzymać u ciebie na kilka dni?
Wiedział, że pytanie było nie na miejscu, tym bardziej teraz, kiedy się okazało, że Charlie ma w domu małe dziecko. Nie umiał się jednak powstrzymać. — Jeśli nie, to zrozumiem. Poszukam miejsca w hotelu — dodał po chwili, czując niepewność i lekkie napięcie.
Chciał dłużej z nią porozmawiać i musiał się upewnić czy ona także chce spędzić z nim trochę więcej czasu.
Ostatnio zmieniony 2022-08-15, 12:20 przez Thomas Hangroove, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Teraz, gdy Tommy stał przed nią cały i prawdziwy, głupio jej było. Nie mogła przecież przyznać, że wyszła za mąż za jego brata tylko i wyłącznie z chęci odegrania się na byłym chłopaku. Prawdziwe uczucie pojawiło się później, gdy odcięła się od Harpera całkowicie, ale nie mogła powiedzieć, że nie przestała go kochać. Zapewne Tommy miał pojęcie o tym pożal się Boże gwiazdorze, który wcześniej miał serce żony Michaela i teraz miała powiedzieć mu, że ma dziecko właśnie z Dwellerem? Mogła przeskoczyć tę część? Nie chciała tłumaczyć się ze swoich błędów, bo właśnie tak określa swoje dziecko i swoje zachowanie. Zrujnowałaby tym życie kolejnego żołnierza, czego nie chciała. Widziała w oczach Thomasa ciemność, którą niegdyś widziała u swojego męża. Nie zamierzała doprowadzić go na skraj życia. Wystarczy, że zrobiła to z Mikiem. Odczuwała napięcie, choć to akurat miało być normalne, skoro nie widzieli się od lat. I mimo to, miała wrażenie jakby znali się całe życie i jakby był bliźniakiem Michaela. Czuła znów buzowanie krwi w żyłach i kręcenie w brzuchu; a jego spojrzenie – nie mogła go znieść bez gęsiej skórki. Byli zbyt podobni, a ona wciąż ich porównywała.
Nie umknęło jej spojrzeniu to, co robił z dłońmi. On robił to samo, gdy denerwował się. Natychmiast poczuła niepokój i strach, ponieważ właśnie w takich momentach nachodził cios, podniesiony głos albo milczenie nad szklanką z alkoholem. Odetchnęła, poruszając się niespokojnie na fotelu, a Mary-Jane czując emocje matki, zapłakała cicho.
Musiała znów się tłumaczyć, sądząc, że to jednak uspokoi mężczyznę.
- Wyrzuciłam cały alkohol po nim, nie mogłabym jego rzeczy… wyrzucić – doprecyzowała, obserwując uważnie Thomasa, czy aby na pewno to mu pomoże. Boże, oby tak! Już długo bała się swojego ukochanego męża, nie chciała mieć powtórki z zabawy.
Dopiero po chwili zorientowała się, że wciąż jest spięty, lecz wszystko wynikało z jego słów prośby. Uniosła brwi zaskoczona (a może jednak nie do końca?), bo po pierwsze nie był u rodziców, a przyszedł prosto do niej; po drugie – wolał być tu z nią i z jej dzieckiem niż gdziekolwiek indziej. To świadczyło o nim… No właśnie, jak? Luca ją porzucił, bo nie mógł znieść myśli, że Charlie ma dziecko z jego wrogiem. Thomas trzymał jednak klasę, mimo wszystko.
- T-tak, możesz zostać, mam dużo miejsca. – Nawet za dużo, ale przecież sama wybrała sobie ten dom. Nie sądziła, że zmiana ścian nie oznaczała końca samotności. Możliwe, że to będzie przyjemna zmiana, mieszkać z kimś. Nie będzie aż takiej ciszy, a Tommy zawsze mógłby okazać się pomocną dłonią. – Coś się stało, Tommy? Chcesz porozmawiać? Odłożę ją za chwilę, pokażę ci pokój i… opowiesz mi tak dużo, jak chcesz.
Aby pokazać, że nie ma zamiaru wymigiwać się od rozmowy, wstała i ostrożnie zaniosła dziewczynkę z powrotem do swojej sypialni, gdzie stało jej łóżeczko. Zeszła po schodach szybko i siadła ponownie na fotelu, podciągając nogi pod brodę. Przyglądała się Thomasowi z delikatnym uśmiechem.
- Cieszę się, że przyszedłeś do mnie, Tommy. Cokolwiek sprawiło, że wróciłeś do kraju… cieszę się, że tu jesteś.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie znał historii, która była tłem małżeństwa jego brata i Charlie. Jak widać historia ciągnęła się po dziś dzień i w najlepsze się rozwijała. Trudno powiedzieć jak bardzo zmieniłby się jego pogląd na tę sytuację, gdyby Charlie się do wszystkiego przyznała oraz jakie znaczenie miałaby kolejność zdarzeń i uczuć, które na przestrzeni miesięcy i lat się pojawiały. Poza tym kim on był, żeby miała mu to wszystko tłumaczyć? Kim był, żeby oceniać ją i jej życie?
Prześladowała go ciemność i samotność, a pustka rosła w nim coraz bardziej z każdą chwilą. Kim był, żeby do niej przychodzić, niczym bury kundel, którego zaskoczyła zerwana chmura? Nocleg był chyba najbardziej błahym z powodów, dla których się tu pojawił.
Upił łyk alkoholu, po czym odstawił szklankę. Dziecko było niespokojne i miał podejrzenie, że Charlie z jakiegoś powodu również. Nie zdawał sobie sprawy, że jest aż tak podobny do brata. A może po prostu to od siebie odrzucał?
Myślał też chwilę nad tym, że wyrzuciła alkohol - chyba nie do końca zdawał sobie sprawę jak to wszystko między nimi wyglądało. Być może byłby wtedy… Delikatniejszy.
Skinął głową, gdy wstała, aby zanieść córkę do jej pokoju. Czy wyglądał na kogoś, kto chce porozmawiać? Czy wyglądał na zdenerwowanego?
Z podwójną mocą dotarło do niego, że w zasadzie wysyłał tylko takie sygnały. Już samo jego nagłe pojawienie się mogło mówić samo za siebie.
Chyba tak, chyba chciał porozmawiać. Tylko o czym dokładnie? O jego bólu? O problemach psychicznych? To drugie raczej nie. Jak widać oboje mieli coś, co chcieli przed sobą ukryć.
Obserwował ją uważnie odkąd wróciła do salonu. Złapał się na tym, że zastanawia się nad połączeniem jej delikatności z wojną, którą Michael nosił w sobie. Jak bardzo ją skrzywdził? Jak bardzo zmienił jej ocenę świata i relacji międzyludzkich?
Miałem wypadek — zaczął, chociaż po tym stwierdzeniu zrobił dłuższą pauzę. To faktycznie był główny powód, dla którego wrócił do kraju, jednak nie miał wiele wspólnego z tym, dlaczego przyszedł tutaj, do niej. Kim był?
Nie jestem Michaelem — powiedział w końcu, pierwszy raz od bardzo dawna wypowiadając imię brata na głos. Nie był pewny czemu powiedział właśnie to, ale miał wrażenie, że oboje muszą to usłyszeć. Powstrzymał chęć zaciśnięcia pięści, a nawet sięgnięcia po szklankę, by znowu się napić. Chciał na trzeźwo zobaczyć jej reakcję. Czuł napięcie, które się między nimi wytworzyło i miał wrażenie, że jest coraz większe. Nie wiedział jednak jeszcze co oznaczało. Wsunął lewą dłoń na oparcie fotela i przesunął palcami po miękkim materiale, nie spuszczając jednak uważnego, chociaż jakby lekko zamglonego, spojrzenia z kobiety. Spojrzał na jej łydki, potem dłonie i na koniec na jasną, piękną twarz. Czy była dla Michaela domem? Musiała być.
Kiedyś, kiedy czytał listy od brata, były momenty, że chciał nim być. Teraz już wiedział, że nie może taki być i nigdy sobie na to nie pozwoli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hangroove'owie mieli to do siebie, że często najpierw coś powiedzieli, by następnie pomyśleć. Tommy nie różnił się od nich absolutnie niczym, chociaż on również wiele wyrażał gestykulacją ciała. Poczuła ten niepokój, który wzrastał po napiciu się przez Michaela whisky; w tej chwili był identyczny. Żałowała, że kupiła tą jedną butelkę, która teraz ciągnęła ją w głębiny wspomnień i cieni jej własnego małżeństwa.

Nie mogła jednak przyznać, że nie cieszyła się na jego widok. Znów poczuła jakąś namiastkę radości i chęci do życia, bo najbliższa osoba jej męża zjawiła się właśnie u niej. Czy to nie było wspaniale? Zaufał jej, choć właściwie nie znają się. Powierzy jej zaraz swoje zmartwienia, nawet jeśli nie wszystkie, a tylko zalążek. Chciałaby pomóc mu, a także sobie, ponieważ oboje wciąż nie poradzili sobie z traumą po śmierci Michaela, chociaż ta dla Charlie poniekąd była... ulgą. Teraz więc walczy ze wstydem, patrząc w identyczne oczy Thomasa, różniące się tylko duszą. Tak niewiele potrzebowali, by stać się oddzielnymi jednostkami uwięzionymi w podobnym ciele.

Siadając ponownie, szykowała się na dosłownie wszystko. Czekała na okrutne historie z frontu, na dramatyczną historię z nieudaną miłostką w tle albo na wieści o chorobie teściów czy ich problemach. Nie spodziewała się jednak, by coś przydarzyło się Thomasowi. Owszem, widać było po nim, że wciąż walczy we własnej wojnie. Czy jego też męczyły wyrzuty sumienia po śmierci Michaela?
Miał wypadek.
Nie jest Michaelem.
Tak, tyle wystarczyło, by Charlie jeszcze bardziej obwiniała się za śmierć męża, która ciągnęła jego brata na dno. Sama przerabiała podobnie chwile jeszcze nie tak dawno; teraz za to budziła się nagle z lekkiego i tak snu, płacząc, bo stworzyła sobie złudę życia z kimś, z kim nie powinna. Przecież miała mieć dziecko z mężem. Teraz nawet nie ukryje, że to nie jest córka Michaela.
- Jaki wypadek? - zapytala, ignorując jego kolejne słowa. Wbiła w niego spojrzenie, zwilżając nerwowo wargi, starając się również dojść do jego wewnętrznego bólu. Chciała zrozumieć, co czuje i co mógł czuć jej mąż. Obaj przechodzili to samo, tyle, że Michael nie potrafił o tym mówić. Wolał zapijać swoje l demony. Bała się, że w tą samą ścieżkę terapeutyczną pójdzie i Tommy. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko, co cię trapi? Tak będzie lepiej niż... niż bycie w tym samemu. Michael wolał milczeć, a ja do dziś mam wyrzuty sumienia, że nie pomogłam mu. A nawet jeśli nie chcesz mówić, to w porządku, masz do tego prawo, tylko proszę, nie lecz się alkoholem. To w niczym nie pomoże, a wręcz przeciwnie. Jego wzrok wbijał Charlie w małe zakłopotanie. Nie do końca wiedziała jak ma się zachować. Z Michaelem po jego powrotach radzili sobie przede wszystkim intymnością, która odciągała jego myśli od wojny, choć też było to chwilowe oderwanie. Z Thomasem musiała znaleźć inny sposób.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pewnie był wizualnie podobny do Michaela, ale na poważnie twierdził, że nie jest jak młodszy brat. Nie miał problemu z alkoholem ani agresją, chociaż od przebycia załamania nerwowego jego psychika była coraz bardziej krucha, a reakcje często nieadekwatne do wydarzeń. Umiał jednak nad sobą panować, a przynajmniej tak uważał.
Oblizał usta, słysząc jej pytanie. Zauważył z powodzeniem, że chce unikać tematu Michaela, ale zważając na to, co zaraz powiedziała, pewnie nie można będzie tego uniknąć. W końcu w jego życiu bardzo wiele kręciło się wokół młodszego brata, jego śmierci i uczuć, które w związku z tym, Tommy w sobie dusił.
Michael wolał milczeć, mam wyrzuty sumienia, że nie pomogłam mu
Mężczyzna przeniósł wzrok na ścianą za Charlie i wbił w nią puste spojrzenie. Wyrzuty sumienia… Thomas przez długi czas nie czuł nic innego, a i teraz trudno powiedzieć czy coś znacząco się poprawiło. Na służbie niewielu obchodził jego pogarszający się stan psychiczny, być może dlatego, że większość miała swoje demony.
Samochód pułapka — odparł matowym głosem. — Podczas upadku doznałem pęknięcia czaszki i spędziłem w szpitalu ponad miesiąc, a rehabilitacja trwała prawie trzy. Odesłali mnie do domu jak popsutą zabawkę — wyjaśnił, starając się opanować drżenie głosu. Do tej pory miewał bardzo silne migreny, nie mówiąc o objawach zespołu stresu pourazowego. Często wracał do wypadku, a wspomnienia z frontu mieszały mu się z wieścią o śmierci brata i bywały momenty, że po wybudzeniu się z długiego snu, koszmar senny mieszał mu się z rzeczywistością. Sięgnął po szklankę i upił sporego łyka. Kiedy już przełknął alkohol, dopiero przeniósł na nią spojrzenie, lekko przechylając głowę.
Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. — Jemu nie pomogło, prawda?
Tak naprawdę doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Poczuł, że się zapędza, więc nacisnął gwałtownie hamulec. — Dziękuję, że to mówisz — mruknął szybko, łagodniejszym tonem. — Nie chcę być sam — dodał ciszej, marszcząc lekko brwi. Zdał sobie sprawę, że przy wielu osobach, włącznie z jego rodzicami, nadal czułby się samotnie. Tyle czasu minęło, pewnie zmienili się, jak każdy kogo kiedyś znał. Pojawił się tu, bo chyba miał nadzieję, że chociaż Charlie się nie zmieniła. W końcu dobrze ją znał - z listów, oczami Michaela.
Ciekawe czy bardziej go kochała czy nienawidziła - tak ją skrzywdził.
Intymność, to pojęcie było dla niego odrobinę abstrakcyjne, przynajmniej obecnie. Tak dawno z nikim nie był. Ta sfera pozostawała poza tym, czym się zajmował i o czym myślał przez co najmniej pięć ostatnich lat. Nawet nie był pewien czy chciał aż tak się do kogoś zbliżyć.
Dalej zajmujesz się obrazami? — spytał po chwili, przypominając sobie coś o galerii. Chyba tam kiedyś pracowała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała, co czuł jej mąż ani co teraz czuje Thomas. Wszystko stało się jedną wielką zagadką, gdy zamknęli się na świat i nie chcieli wypowiedzieć już słowa więcej. Na pewno wiele to ich kosztowało; wokół siebie mieli tylko mężczyzn i kobiety z własnymi demonami. Nikt nie chciał słuchać, nikt nie chciał opowiadać. Charlie za to bała się jego kolejnych słów, bo czy aby na pewno będzie w stanie mu pomóc? Michael teraz leżał głęboko pod ziemią, bo nie uratowała go. A na ten moment mogła jedynie zaprowadzić go do gościnnej sypialni, pościelić mu i zrobić gorącą herbatę jako zadośćuczynienie, bo nie pomogła jego bratu.
- Michael mówił… mówił, że można uzależnić się od frontu, od wiecznej adrenaliny i swoich demonów. Więc może to był po prostu twój czas? Wiesz, by uwolnić się od tego zła? Odpoczniesz w końcu, Tommy. – Nadzieja, jak zwykle wprowadza Charlie w ślepy zaułek i powoduje głupotę w języku. Bardzo nie chciała sprawić Thomasowi jakiegokolwiek smutku, lecz właśnie teraz odniosła takie wrażenie. Lepiej byłoby, gdyby po prostu milczała. Nie odzywałaby się, nie palnęłaby kolejnej głupoty, a jej serce nie znalazłoby kolejnego ujścia krwawienia.
Skinęła za to głową na potwierdzenie – Michaelowi to nie pomogło. Nie miała już męża, który kochał ją ponad życie. Nie starali się już o dziecko, chociaż teraz ma dziecko, ale nie z Michaelem. Często żałowała; wolała, aby Mary-Jane była jej męża. Było teraz o wiele prościej, prawda? I choć było to samolubne, bo dziecko nie miałoby ojca, ale Charlie nie musiałaby patrzeć na lepsze życie ukochanego. Przysunęła się do Thomasa i oparła głowę na jego ramieniu, jakby tym gestem chciała dodać mu jeszcze nieco wsparcia. Zapewne nie dawało to za wiele, ale liczyła choć na kapkę.
- Nie jesteś już sam, Tommy. Masz mnie, okay? I teraz będzie dobrze, na pewno nie tak od razu, ale polepszy się. - Poklepała go delikatnie po dłoni, uśmiechając się delikatnie. Nigdy nie mieli takiego kontaktu jak dziś. Dlaczego właściwie unikali swojego towarzystwa? Mogli przecież zaprzyjaźnić się, spędzać razem święta albo czas, gdy obaj bracia byli w Stanach. Tommy mógłby przyjeżdżać do nich do Francji też na wakacje, na urlop aklimatyzacyjny. Dlaczego woleli unikać się? Przez to nie znali się, a Tommy mógł mieć przecież takie same zdanie o niej, jakie mieli jego rodzice - zabiła Michaela. Co myślał o niej starszy Hangroove?
Jak dotąd, sądziła że nienawidzi Michaela. Zaczęła doceniać swoje małżeństwo dopiero, gdy mąż poszedł do grobu. Było to nierealne; jakby jej się przypomniało, że straciła coś bardzo cennego. Czy można właściwie żałować swojej przeszłości? Kiedyś jeszcze powiedziałaby, że wcale nie chciała wychodzić za mąż za Michaela, lecz teraz tęskniła za nim i chciałaby cofnąć czas. Bardzo chciała. Nie mogła wciąż uwierzyć, że tak spieprzyła sobie życie. Przecież mogła już być szczęśliwa, kochana i nie miałaby absolutnie żadnego żalu do Harper-Jacka. Przez to, że najpierw działała, a potem myślała, teraz najchętniej zapadłaby w wieczny sen.
- Tak, maluję dalej, chociaż miałam krótką przerwę. Prowadzę galerię. Chodź, pościelę ci w gościnnym, dobrze? Masz tam przylegającą łazienkę, więc będziesz miał spokój i prywatność. Zjemy razem śniadanie? Coś… coś nam przygotuję, co? – zagaiła, chociaż nie była pewna czy Thomas wie, że Charlie nie powinna ruszać się kuchni i szykowania jedzenia. Tym razem pragnęła zrobić coś więcej niż zamówić śniadanie. Prawdopodobnie taki gest pomoże Thomasowi poczuć się jak w domu.
Zaprowadziła go więc do sypialni na parterze. Wybrała ją, ponieważ na piętrze mógłby słyszeć płacz Janey w nocy. Zależało jej na spokoju Thomasa, który należał mu się.
- Dobra, tu masz ręczniki, zostawiam ci też wodę, a w razie czego jestem na górze. Moja sypialnia jest po lewej stronie schodów. Mary może trochę płakać, ale powinnam mieć gdzieś tu zatyczki…
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”