WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może właśnie podział na białe i czarne, albo zwane dobrym i złym byłoby o niebo prostsze? Lepiej by się żyło, śniło i przyjmowało swoje własne błędy na barki? Pomimo faktu, że jej chłopak poniekąd prowadził podwójne życie (i tak, w tym ona miała być mniej ważna), ta zdrada, której się dopuściła, będzie w niej wciąż żyła i przypominała, że też nie była sprawiedliwa. Bardzo nie chciała myśleć o tym wszystkim, co zaszło kilka miesięcy później. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby nagle straciła pamięć, a w jej głowie pozostałby jedynie Emerson. Mogłaby po prostu zniknąć z tego świata i w ten pięknie samolubny sposób pozbyła się wszelkich problemów. Odetchnęłaby. Uwolniłaby rodzinę od siebie. Uwolniłaby Zachary’ego. Nie zepsułaby są Mercy’ego, nawet jeśli już zdążyła związać się z nim duchową więzią. Tęskniłaby za nim, choć nie zna go wciąż.
- Myślę, że tym razem nam się uda! Musieliśmy trafić na kiepski moment, że wcześniej nie spotkaliśmy się – odparła, rozumiejąc całkowicie, że to jest właśnie życie. Nie miała mu za złe, że nie przesunął jej w prawo na Tinderze jak ona to zrobiła, gdy przypadkiem trafiła na jego profil. Nie gniewała się, że nie dał znać wcześniej o swoim wolnym czasie. Rozumiała, czekała cierpliwie, zabijała czas kolejnymi zdartymi opuszkami od strun skrzypiec.
Chryste, właściwie teraz zaczęła mieć ochotę, by nie zauważył powiadomienia z Tindera. Czy ona się zarumieniła? O nie, nie, nie, dlaczego?! Odwróciła wzrok, pocierając delikatnie ciepłe policzki, by i to umknęło uwadze Emersona.

Paryż zdecydowanie wydawał się przyjemniejszym tematem, nawet jeśli wciąż uchodził za miasto zakochanych. Teresa jednak widziała w nim miasto pełne pięknej i niesamowitej architektury, którą interesowała się w tajemnicy przed innymi. Marzyła przejść się mniej uczęszczanymi uliczkami, absolutnie nie fotografować, a zapamiętywać, jedząc przy tym świeżą bagietkę i popijając aromatyczną kawą. I chciała być tam sama bądź z kimś, kto będzie rozumiał jej niemy zachwyt. Nie chciała poświęcać tak cennego czasu na bezsensowne pogaduszki typu: „O, tu kręcili ten film, a tam tamten z Netflixa!”.
- No mam nadzieję! Nie chcę być jak Kate Ryan w filmie Francuski Pocałunek i nie widzieć Wieży przez cały pobyt tam – roześmiała się, nieświadomie wpadając we własną pułapkę o miejscach z filmów. Mimo to, wciąż różniło się niż miałaby wysłuchiwać, że stoi w miejscu, gdzie ktoś całował kogoś. Bała się jednak tej tandety, która przeznaczona była dla turystów, a i tak chciała mieć swoją przywieszkę z Wieżą Eiffla do kluczy. – A może pojedziesz ze mną? Tak wiele wiesz! Oprowadziłbyś mnie, alboooo musimy być w kontakcie, nie ma innej opcji – uśmiechnęła się promiennie, absolutnie nie mając tu na myśli nic, co miałoby wychodzić poza ich przyjacielską relację. Miło jednak było, gdy ktoś tak fascynował się Paryżem i wiedział różne smaczki typu co odwiedzić najpierw i ile czasu poświęcić na zwiedzanie. – Słuchaj, przywiozę ci jakiś makaronik, ale nie obiecuję, że będzie świeży! Możemy tak się umówić?
Zaskoczył ją jeszcze bardziej, gdy wspomniał o swojej mamie. Na jej ustach pojawił się kolejny ciepły uśmiech, a dłoń ułożyła na jego ramieniu jakby chciała go wesprzeć. Zrozumiała od razu jego słowa i przekaz o mamie, ponieważ mówił w czasie przeszłym. Nigdy nie miała do czynienia ze stratą bliskiej osoby, lecz spotykała wiele osób, które miały rozbite rodziny: jak nie przez rozwód, to przez chorobę albo okropny wypadek. Jej się udało, chociaż wolałaby zamienić swoich rodziców na samotność bardzo często.

Chyba już zawsze będą mieli takie dni, gdzie będą rozmawiali na poważniejsze tematy. Bała się wręcz kolejnego spotkania, bo skoro już tego dnia poruszyli temat zdrady, co będzie kolejne? Miała tylko nadzieję, by nie wypiął się na nią, ponieważ to ona kiedyś zdradziła. Raz, a żałuje bardziej jakby to zdradziła Emersona, a nie Zachary’ego.
Zamyśliła się; słuchała go, owszem, ale odleciała gdzieś do krainy swoich myśli. Wyrwał ją dopiero dotyk chłopaka na swojej dłoni. Odetchnęła głęboko i pokręciła głową lekko, choć w głębi duszy czuła, że… że tego również dozna.
- N-nie, nie, nikt mnie nie… zdradził. Ale wiesz… Nie mówiłam tego nikomu – poprawiła się i usiadła, zwracając się bardziej ku Mercy’emu, po czym odchrząknęła. – Wydaje mi się, że mój chłopak może kogoś mieć. Kogoś innego. Mam nadzieję, że to tylko głupie przeczucie, nic niewarte, bo kocham go. Pierwszy raz… kocham i boję się tego złamanego serca. Można z tego wyjść, prawda? Tobie udało się? Potrafisz znów zaufać i pokochać?
Jutro będzie żałowała, że ten temat wypłynął.

autor

Awatar użytkownika
25
177

student i dorywczo bileter w teatrze

university of washington

belltown

Post

Mercy nie miał pojęcia ile cierpienia nosi w sobie ta pozornie pogodna istota, która zajadała się czerwonymi żelkami u jego boku, prawiąc przy tym o marzeniach dotyczących Paryża i wieczorków filmowych na Uczelni. Oczywiście nie był na tyle ślepy (choć może zaślepiony, to już inna sprawa…), aby nie dostrzegać zmian w jej nastrojach, i widział, jak przygasała w rozmowie i pogodniała, jak melancholijny uśmiech ustępował temu radosnemu, a potem znowu grymasom będącym objawami męczących ją zmartwień… Ale nigdy nie przypuścił by, że Teresa była gdzieś w głębi duszy aż tak smutna i aż tak przepełniona prawdziwą rezygnacją.
Sam Mercy, choć życie doświadczyło go już na niejeden sposób, nigdy nie rozważał aby się z nim pożegnać, przenosząc się do obiecywanego mu przez Biblię i ojcowskie kazania raju, bo choć trudne, było także piękne i nie tylko niosło ze sobą problemy, ale też obfitowało w cuda i chwile prawdziwego szczęścia. Nawet, jeśli innym wydawały się one być błahe - jak choćby ta, w której znajdowali się teraz.

- Mówisz serio!? - Z jednej strony roześmiał się z lekkim niedowierzaniem, a z drugiej trudno było mu ukryć nagłą nutę nadziei, która pojawiła się w tym pytaniu - Bo tak szczerze… Bardzo bym chciał! - Westchnął ciężko, zderzając się przy tym z bolesnymi realiami, w których miał nieprzekładalne zobowiązania względem rodziny… - Cóż, może następnym razem? Paryż mi się chyba nigdy nie znudzi! Ale żałuję, że nie będę mógł być twoim przewodnikiem za tym pierwszym razem… - Zasmucił się tylko na krótką chwilę, bo już zaraz oblizywał się w reakcji na makaronikową obietnicę - W porządku. Czerstwy makaronik też ujdzie - Zapewnił ze śmiechem - Najwyżej umoczę go w kawie, albo wysuszę i będę nosił przy kluczach zamiast breloczka.
Sam Emerson miał do tandetnych pamiątek i przereklamowanych miejsc godnych komedii romantycznych z lat dziewięćdziesiątych raczej łagodny stosunek. Nie wstydził się za bardzo tych idealistycznych cząstek swojej duszy - był romantykiem, który nie miał nic przeciwko kiczowatym ale słodkim jednocześnie gestom. W końcu człowiek nie może (i chyba też nie powinien) przez całe życie być wyłącznie smutnym intelektualistą!
- Możemy umówić się na facetime spod Wieży Eiffla albo Sacre Coeur! - Zaproponował po krótkiej chwili namysłu - A ja znajdę sobie jakąś fototapetę na tę okazję, i będziemy mogli udawać, że jesteśmy w tym samym miejscu!

Lekka atmosfera rozmowy bardzo mu odpowiadała, ale czuł, że nie potrwa to dość długo. Głębsze, poważniejsze tematy czyhały już na nich za zakrętem konwersacji, a oni pędzili w ich kierunku na łeb, na szyję.
- Och, naprawdę? - Pochylił się w jej stronę ze skupionym i nieco zatroskanym wyrazem twarzy. Nawet jeśli nadal starał się ignorować przeczucie, że między nim i Teresą mogłoby zrodzić się coś więcej niż wyłącznie przyjaźń, nie potrafił być ślepy na oczywisty fakt, że coraz bardziej i szczerzej ją lubił. Każda wiadomość o tym, że w jej życiu pojawiały się problemy, napełniała go zatem szczerym smutkiem i zmartwieniami. Życzył jej dobrze. I życzył jej faceta lepszego od kogoś, kto znajduje sobie innych na boku, nieważne jaka nie byłaby tego przyczyna… - Mogę spytać co sprawia, że zaczynasz mieć takie wrażenie? - Dopytał ostrożnie. Nie chciał uchodzić za wścibskiego, ani wtryniać nosa w nieswoje sprawy, a jednak niestety sam miał przecież doświadczenie bycia zdradzonym i zostawionym dla innego. Wiedział więc, tak mniej więcej, na co należy być wyczulonym i mógł pomóc Terry zweryfikować jej lęki odnośnie (nie)wierności Zachary’ego.
Usiadł nieco wygodniej, znajdując się naprzeciwko dziewczyny i nie odwracając od niej uważnego spojrzenia. Nie dało się ukryć, że wcześniej zauważył lekki rumieniec pojawiający się na policzkach Teresy, ale nie miał pojęcia skąd ten pąs się wziął. W swojej naiwności chłopak pomyślał nawet, że może to od słońca? Tak czy siak, różowy cień na jasnych policzkach tylko dodawał jej uroku…
- Podobno można wyjść ze wszystkiego… - Zaczął ostrożnie - Ale tak szczerze, to nie jestem pewien. W niektóre dni wydaje mi się, że już się z tego wyleczyłem. Ale potem przychodzą inne, i znów jest ciężko… - Wyznał, otwierając przed Teresą tematy jakimi do tej pory nie dzielił się jeszcze z nikim - Wiesz, Terry… Mówi się, że do wszystkiego potrzeba czasu. I… - Zamilkł na chwilę, zastanawiając się czy w ogóle wypada mu dodawać drugą część tego zdania - I nowej, odpowiedniej osoby.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widok uradowanego Emersona przyprawił ją niemal o dreszcze, bowiem był absolutnie szczery, co ostatnio jest rzadkością w jej życiu. Sama uśmiechała się, obserwując go uważnie i śmiejąc się. Bardzo by chciała mieć takiego kompana na wyjazd do romantycznego Paryża, który pokazałby jej smaczki jakich nie ma w przewodnikach. Wiedziała, że będzie mogła na niego liczyć w tej kwestii; byłby również miłą odmianą od reszty orkiestry, która pójdzie w tango w okolicach Moulin Rouge. Oni nie chcą chodzić po mieście jak to robiła Terry. Nie byli też takimi nocnymi markami, więc około godziny pierwszej padną w swoich pokojach hotelowych, by nie przeżywać katuszy kolejnego dnia na próbie tuż przed koncertem.
- Wiesz co? W razie czego pojedziesz za mnie, a mnie weźmiesz do walizki. To musi się udać - powiedziała całkowicie poważnie; zdradzały ją jedynie oczy, które błyszczały aż z rozbawienia i absurdalnego pomysłu. Machnęła ręką, by za chwilę złożyć mu obietnicę pinky promise na malutki paluszek prawej dłoni. - Będziesz miał ten makaronik, chociażby do kluczy i za każdym razem jak będziesz go widział, wspomnisz Szaloną Terry - zapewniła go i jeszcze na moment przyłożyła dłoń do serca, już śmiejąc się do rozpuku. - Poza tym, Facetime brzmi super, zwłaszcza z tą tapetą za tobą.
Z pewnością brzmiało lepiej niż mieć coś za uszami, a jej związek prawdopodobnie usiany był stosem kłamstw i niedopowiedzeń. Czego mogła się spodziewać? Jej chłopak pochodzi z tego samego światka, co ona. Zawsze lał się szampan, gdzie by się nie odwrócili. Zdrady były na porządku dziennym, niestety.
Jej ojciec nawet miał kogoś i już tego nie ukrywał, więc matka również postanowiła znaleźć sobie kogoś, by wzbudzić zazdrość w panu Kingsley. Ona, Teresa, nie chciała być taka. Bała się, że błąd, który popełniła pod wpływem alkoholu, będzie się za nią ciągnął aż do śmierci. Tymczasem coraz bardziej odczuwała, że karma wróciła i teraz ją wystawia na ostrzał.
Pytanie Mercy'ego sprawiło, że na jej ramiona spadł niewyobrażalny ciężar. Zaczęła mówić o czymś, a nie posiadała żadnych dowodów. Odetchnęła głęboko, powoli wypuszczając powietrze i wbiła spojrzenie w swoje dłonie.
- Coraz częściej pisze z ukrycia, mniej rozmawiamy i niby normalnie się do mnie zwraca, ale... jakoś inaczej. Nigdy nie był wylewny, no i nie sądzę, by czuł do mnie to, co ja czuję do niego. On... Wiesz... Mam wrażenie, że coraz częściej woli robić coś innego, niż zasnąć obok mnie. To są... to są takie małe gesty, które uległy jakiejś zmianie i mam nadzieję, że tylko to sobie uroiłam, ale nie wiem już co o tym myśleć. Nie chcę mieć w głowie jakiejś myśli, że on mnie już nie chce. To strasznie boli. Jakby okazało się, że kocha kogoś innego, nie mnie, to ja... - Zamilkła. Nie potrafiła powiedzieć, że tego nie przeżyje. Miała świadomość, że istnieje w niej pewna słabostka, o której wiedział tylko jej brat. Była przerażona, jeśli nie poradzi sobie z nią. Mercy sam zaznaczył, że nie jest pewien czy da się wyjść z tego smutku po nieudanej próbie zaufania drugiej osobie. Samemu można pogubić się; nic dziwnego! Czując się jak dziecko zagubione w ciemnym lesie, nie myśli się rozsądnie, podążając po prostu przed siebie. Zatacza się pijane koła, widząc co rusz jakieś wspomnienie i momenty przypominające tamtą osobę.
Da się z tego wyjść? Naprawdę? A co z uzależnieniami?

- Nowej osoby? A jeśli nawet ona nie będzie już cię chciała? - ulokowała spojrzenie na ciemnych tęczówkach Emersona, szukając w nich nowej nadziei. Nie zamierzała jednak czekać na odpowiedź, która miała być jednoznaczna. Czuła, że coś się dzieje między nimi. Odnosiła wrażenie, że może to potrwać dłuższy czas i być może, gdyby nie fakt, że była w związku, zdobyliby się na niewinny krok w natchnieniu po poważniejszych rozmowach. Odsunęła się więc nieznacznie, zachowując bezpieczny dystans i podparła się na dłoniach. - Nieważne. To co? Jesteśmy umówieni na ognisko? Masz mój numer, pewnie zgadamy się nieco bliżej, bo mogę mieć próby. Ostatnio coś są chwiejne. - Zmiana tematu zawsze dobrze działała. - Mam nadzieję, że lubisz pianki?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Washington”