WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Sztuka imituje życie, życie sztukę; z którejkolwiek strony by na to nie spojrzeć, faktem pozostawało, że im więcej człowiek ćwiczył daną czynność, tym lepszy się w niej stawał, chociaż w przypadku Indiany owa zasada nie zawsze posiadała odzwierciedlenie w rzeczywistości. Zdarzało się bowiem, że gdy zaczynała już wierzyć w swoje umiejętności kulinarne, nagle coś, co, jak sądziła, miała już opanowane, obracało się przeciwko niej i jedyne, co miała ochotę zrobić ze swym nędznym dziełem, to bynajmniej nie zjeść, a co najwyżej rzucić nim o ścianę. Ewentualnie nakarmić nim kogoś, kogo bardzo nie lubiła, chociaż z natury Indiana nie była raczej osobą zawistną czy konfliktową, acz i tu wszystko zależało od okoliczności. Potrafiła się odegrać, a zraniona kobieta bywała doprawdy nieobliczalna i nieznośna, o czym w ostatnim czasie przekonał się dość dosadnie jej współlokator. Halsworth starała się jednak nie przenosić swych prywatnych spraw do pracy - z lepszym lub gorszym skutkiem, bo momentami i tam udzielał jej się nieco gorszy humor; podobnie jak i nie chciała okazywać przy innych, ze coś mogło być nie tak: wychodziła bowiem z założenia, że jej rozterki w gruncie rzeczy były zwyczajnie błahe i nieistotne dla kogokolwiek poza nią samą. Znacznie łatwiej było oddawać się lekkim, niezobowiązującym pogawędkom przy kawce - i jako takowe Indy postrzegała również wróżby, bo szczerze... gdyby miała za nie płacić, to po prostu by podziękowała. Wprawdzie miewała tendencję do wydawania (lub mówiąc wprost: trwonienia) pieniążków na rzeczy lub przyjemności, jakie ktoś inny mógłby uznać za niepotrzebne, ale w tym przypadku preferowała raczej rolę testerki, na której Malaysia mogła doskonalić swoje wróżbiarskie umiejętności - a w zamian Indy mogła polecić jej usługi koleżankom. Zapytana natomiast o własną pracę, kiwnęła bez przekonania głową. - Myślałam, ale chyba... nie wiem. Nie jestem jeszcze gotowa na zmianę. To znaczy... nie przeszkadza mi ta monotonia - wzruszyła ramieniem. - Zwłaszcza, że mam teraz na utrzymaniu psie dziecko, muszę myśleć praktycznie - zauważyła z rozbawieniem, bo właściwie nie był to żaden argument, ale zawsze mogła poudawać dojrzałą i odpowiedzialną. Z całą pewnością jednak nie groziło jej zostanie pracoholiczką czy wręcz robotem: wychodząc każdego dnia z pracy, zamykała ten temat i nie myślała o niczym, co z nią związane aż do momentu, kiedy kolejnego dnia rano musiała znów pojawić się w biurze. Po prostu czasem bywała zmęczona, czasem musiała się nabiegać z papierami - a innymi dniami siedziała za biurkiem z nosem w telefonie i tak upływało jej to życie... Upiła kolejny łyk kawki, wyraźnie się jednak ożywiając na wzmiankę o wakacjach. - Poważnie? To super pomysł! - uśmiechnęła się, nie kryjąc swej ekscytacji wizją takiego babskiego wypadu, aż się wyprostowała, poprawiając się wygodniej na krześle. - Niczego jeszcze nie planowałam, więc gdyby faktycznie udało się coś takiego zrealizować, to jestem chętna. O ile nie byłoby łażenia po górach - dodała w żartobliwym tonie, bo tak naprawdę, w odpowiednim towarzystwie mogłaby robić wszystko, chociaż trzeba przyznać, że odpoczynek kojarzyła raczej z beztroskim wylegiwaniem się na plaży i popijaniem słodkich drinków przez okrągłą dobę. - Masz na myśli jakieś konkretne miejsce?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dziewczyna skinęła głową, przyjmując informację o zaakceptowaniu monotonii przez przyjaciółkę, lecz zrobiła pełną podekscytowania minę, gdy usłyszała o psim dziecku Halsworth. Normalnie prawie aż pisnęła, ale dała radę to zatrzymać. Ostatecznie tylko machnęła dłońmi kilka razy, uderzając koniuszkami palców o siebie.
- Naprawdę zajmujesz się psią dzidzią? OMG a masz jego lub jej zdjęcie? - zapytała zainteresowana McReenee, opierając głowę na rękach, kiedy już przestała nimi wymachiwać, jak głupia.
- A i jeszcze jedno pytanko, czy długo u Ciebie będzie? - dodała, unosząc brew, ponieważ zaczęła obmyślać plan, by tego malucha spotkać, jeżeli rzecz jasna będzie u Indi wystarczająco długo. Malezja ogólnie uwielbiała wszystkie zwierzątka, dlatego regularnie odwiedzała schroniska oraz przelewała różne pieniężne kwoty właśnie na nie. Ze cztery razy nawet brała udział w kampaniach zachęcających ludzi, by dokonywali adopcji. Serce McReenee krajało się zawsze, gdy widziała opuszczonych czworonogów. Najbardziej ją wkurwiało, kiedy ludzie uważali, iż taki zwierzak jest doskonałym pomysłem na prezent, a potem dochodziło do spotkania z rzeczywistością, czyli obowiązkami, jakimi były choćby spacery, wizyty u weterynarza, kąpiele...i wymówka, że brak czasu, więc trzeba oddać. Dosłownie, szlag ją trafiał, gdy praktycznie co druga historia pupili będących w schronisku miała swój finisz właśnie przez "brak czasu". Zdaniem dziewczyny, ludzie powinni zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności oraz faktu, iż taki zwierzak NIE był zabawką.
- Tak? Cieszy mnie, że tak uważasz! - odrzekła uradowana, z lekkim uśmiechem.
- W porządku. - skinęła głową. - Sama osobiście wolę się walnąć na plaży albo obok basenu, do którego potem mogę wskoczyć, niż łazić po górach. - odparła zgodnie z prawdą. Znaczy jasne, jak już naprawdę trzeba było, to jeździła do miejsc umiejscowionych na terenach górzystych oraz pagórkowatych. Ostatecznie lubiła tam jeździć podczas zimy, ponieważ wyciąg pomagał w pokonaniu odległości pomiędzy dołem góry a szczytem. Nie wyobrażała sobie iść pod górę z tym całym osprzętowieniem - pewnie musiałaby robić przerwy, bo inaczej istniało ryzyko utraty przytomności. Swoją drogą, Malezją ją kilka razy utraciła między innymi przez alkohol. Taka sytuacja miała miejsce, chociażby podczas celebrowania osiągnięcia pełnoletności. Podczas tamtej imprezy uznała, że pije tyle ile może, więc kompletnie nie szczędziła w alkoholowych trunkach.
- Niby kilka miejsc mi się przewinęło przez myśl, zarówno za granicą, jak i w kraju, ale chętnie wysłucham Twoich propozycji. - powiedziała z uśmiechem, a oczy zaczęły jej świecić, ponieważ temat podróży zawsze ją pobudzał tak, jakby właśnie wypiła porządną kawusię lub energola (jedyne, jakie piła to Monsterki oraz Red Bulle). Aczkolwiek z tych dwóch częściej piła kawę.
Zaraz przypomniała sobie o wróżeniu.
- Jak chcesz, mogę Ci powróżyć z linii papilarnych. - bo to umiała wręcz PERFEKCYJNIE. Obejrzała bardzo dużo filmików na YouTubie oraz TikToków, więc wiedziała co należy robić.

autor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Indiana wiedziała, że może liczyć na żywą reakcję koleżanki, gdy tylko wspomniała o szczeniaku, i prawdopodobnie nikt lepiej niż ona nie rozumiał tego, jak bardzo można ekscytować się takim małym, słodziutkim pieskiem. Ale dzięki temu przynajmniej żadna z nich nie musiała czuć się jak wariatka, kiedy... obie takie były. Toteż ciemnowłosa uśmiechnęła się szeroko, kiwając głową na potwierdzenie: - Tak, wrzucałam nawet zdjęcie na instagramie - sięgnęła mimo to po swój telefon, w którym posiadała cały arsenał zdjęć uroczego czworonoga, i pokazała je Malaysii. - Znalazłam go na ulicy, wiesz? To okropne, że ktoś go tak... wyrzucił - i to niemal dosłownie, bo Halsworth znalazła go w pobliżu śmietników i mogła się jedynie domyślać, że albo ktoś usiłował się w taki sposób pozbyć zbędnego problemu, albo po prostu maluch szukał w tym miejscu resztek jedzenia - lecz niezależnie od tego, jaka była prawda, i tak nie zmieniało to faktu, że sama myśl o tym, iż ktoś mógł w tak bezduszny sposób potraktować tę maleńką, żywą istotę, łamała jej serce, malując na jej twarzy smutną minkę, którą Indy ponownie jednak przekuła zaraz w uśmiech, bo ta historia miała swój happy end. Czego niestety nie można powiedzieć o wielu innych, podobnych historiach. - Ale zostaje u mnie na stałe, musisz kiedyś wpaść go poznać. Albo umówimy się na jakiś wspólny spacer, Ares uwielbia spacerki. I swoją pluszową owieczkę. I pożerać moje skarpetki - zachichotała. Nie była żadnym domem tymczasowym, i od chwili, jak tylko po raz pierwszy wzięła psiaka na ręce, wiedziała, że nie umiałaby go oddać - chyba że okazałoby się, iż miał już jakąś rodzinę, której uciekł i która by go szukała, toteż przejrzała ogłoszenia w internecie i sprawdziła w schronisku, żeby upewnić się, iż maluch faktycznie był bezdomny i porzucony. Tym bardziej nie rozumiała, jak niektórzy ludzie mogli tak po prostu pozbywać się psiaka, który był przecież jak członek rodziny i żaden powód - czy to brak czasu, przeprowadzka, czy nawet dziecko, bo od kiedy to niby małe dzieci stanowią jakąkolwiek przeszkodę dla jednoczesnego posiadania w domu zwierzaka? - nie był w jej opinii wystarczającym usprawiedliwieniem. Nie uważała też, aby psiak w czymś ją ograniczał, chociażby w kwestii podróżowania, chociaż z drugiej strony, Indy rzadko gdzieś wyjeżdżała, więc może po prostu nie miała jeszcze okazji się nad tym zastanowić. Posiadała jednak współlokatora, który w razie potrzeby mógł się zająć czworonogiem, a więc nawet jej krótszy czy dłuższy wyjazd nie powinien stanowić większego problemu, jeżeli jej psie dziecko miałoby w tym czasie zapewnioną opiekę oraz towarzystwo. I miski pełne jedzenia oraz wody. - Cieszę się, że tak dobrze się rozumiemy - roześmiała się na wzmiankę o wylegiwaniu się nad wodą, na wyobrażenie czego Indy aż się rozmarzyła, wzdychając głęboko, gdy oparła łokieć o blat, a brodę na swojej dłoni. Wprawdzie nie była zupełnym leniem, i były też miejsca - głównie parę europejskich miast - które chętnie by zwiedziła, bynajmniej nie siedząc na tyłku, czy to w hotelu czy nad basenem, ale na babski wypad to chyba właśnie taki rodzaj wypoczynku wydawał się idealny. Pomijając to, że na inny być może Halsworth nie miała co liczyć, skoro nie miała faceta, a co za tym idzie, nie miała też zbytnio z kim podróżować - to mężczyźni i tak nie nadawali się do wygrzewania na plaży i chyba raczej nie zwykli się opalać. - Jak dla mnie to może być nawet jakieś jezioro gdzieś niedaleko, taki wypad do domku w lesie byłby super, ale... nie wiem, czy nie umarłybyśmy z głodu, bo kto by nam rozpalił ognisko, jeśli nie byłoby z nami żadnego faceta? - zaśmiała się pod nosem, ale tak naprawdę to Indy nie podpaliłaby nawet patyka - albo puściłaby z dymem połowę lasu, trudno orzec. - Więc może lepszy byłby ładny hotel, gdzie miałybyśmy i jedzonko, i drinki, na wyciągnięcie ręki, sama nie wiem, Meksyk? - zasugerowała względnie niedaleką destynację, bez większego przekonania wzruszając jednak ramieniem. - Trzeba by poprzeglądać oferty w internecie, na pewno znajdzie się super cieplutkie miejsce w jakiejś rozsądnej cenie - uznała, totalnie podekscytowana wizją wakacji, jakby na moment zapomniała, że wciąż była w szarym, nudnym Seattle i jutro znów musiała iść do pracy. Ale za to miała pyszną kawkę, której łyk znów upiła, spoglądając na Malaysie. - Chcę, jasne, że chcę! - zgodziła się szybko i wyciągnęła w jej stronę rękę, opierając ją na stoliku. Wróżenie z fusów raczej odpadało, bo ich kawka prosto z ekspresu, takowych nie posiadała - chociaż gdyby Mcreenee chciała poćwiczyć tę metodę, to mogłyby poprosić pracownika o trochę tych kawowych odpadków. Niezależnie od tego, jak dziwna byłaby to prośba. - Słucham, co tam dla mnie widzisz? Bogaty mąż, dalekie podróże?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

McReenee chwilę podumała lub raczej cofnęła się pamięcią, żeby przypomnieć sobie zdjęcie malucha, którym obecnie zajmowała się Halsworth.
- A, faktycznie! - powiedziała, pstrykając palcami, ponieważ faktycznie jakiś czas temu pollajkowała Indianie zdjęcia, które wstawiła na instagrama. - Wygląda, jak taki lisek śnieżny, prawda? - spytała, chcąc mieć pewność, że pamięć nie robi jej w bambuko. Dobrze, że gdy Malezja usłyszała historię czworonoga lub raczej o jego porzuceniu, nie trzymała w dłoniach kubka, gdyż mogłoby to skończyć się na roztrzaskaniu go, zbyt intensywnym uderzeniem o blat lub wylaniem, ale wtedy po prostu zamówiłaby kolejną kawę. Na pewno podczas tygodnia zdarzały się sytuacje, gdzie trzeba było posprzątać po kliencie.
- CO?! To okropne! - krzyknęła, czując, jak napełnia ją złość oraz osoby obok, zaczynają posyłać spojrzenia typu ,,what's going on". Ogólnie zawsze ją denerwowało, gdy ktoś porzucał zwierzaka i najchętniej dorwałaby takie osoby, by porządnie im dokopać.
- Dobrze, że przynajmniej teraz Ares będzie miał kochającą właścicielkę. A jeżeli chodzi o spacery oraz odwiedziny, to jestem totalnie za! - odpowiedziała z ogromnym entuzjazmem. - Jakbyś potrzebowała opieki na dzień lub dwa, to też jestem chętna. - powiedziała, podnosząc rękę, niczym uczennica w szkole, kiedy nauczyciel potrzebował ochotnika do rozwiązania zadania.
- Ja również. - odparła z uśmiechem, wyciągając rękę do przybicia piątki. Jakby Malezja uważała, że wakacje są aby odpocząć, a dla niej najlepszym odpoczynkiem było leżenie plackiem na plaży lub przy basenie.
- Ooo wypad do lasu byłby super tylko oprócz problemu z brakiem faceta oraz jedzeniem, mógłby też być problem w postaci dziwnych ludzi....którzy pytaliby, czy mieszka tu Samantha, a potem próbowali nas dorwać.....- mówiła z oczami przepełnionymi strachem. Tak, McReenee całkiem niedawno oglądała taki horror, po którym przerażali ją ludzie, noszący worki po ziemniakach. A tak poważnie, to serio obawiała się, że ktoś mógłby zapukać do drzwi ich domku w środku nocy. Może i odwiedzała siłownię oraz kilka razy uderzała pięściami w worek, ale trochę miała wątpliwości, czy byłaby w stanie użyć siły, gdyby doszło do spotkania z jakimiś zwyrolami. Pewnie adrenalina całkowicie przejęłaby stery.
- Wybacz. Oglądałam niedawno taki film i on ponoć był oparty na faktach....ale no, jeżeli trzymałybyśmy się razem, wtedy pewnie mój strach by nieco zmalał. - dodała zaraz, chcąc wyjaśnić swoje poprzednie słowa. A klasnęła w dłonie, gdy usłyszała kolejną propozycję z ust przyjaciółki.
- O tak, hotel brzmi cudownie. Taki z basenem....- rozmarzyła się, wyciągając po chwili telefon i klikając ikonkę aplikacji booking.com, której używała, żeby posprawdzać oferty podróży. Szczerze? Lubiła tę apkę. Wiele razy dzięki niej znalazła fajne hotele. Szybko wypełniła dane wyszukiwania ilością osób - czyli dwiema dorosłymi - a w miejsce docelowe wpisała Meksyk.
- Powiem Ci, że jak tak patrzę, są całkiem spoko oferty. Zobacz. - wyciągnęła telefon przed oczy Indiany, żeby sama mogła je zobaczyć. Nawet zaraz przekazała jej swoją własność, na której znajdowało się wiele zdjęć, filmików oraz dokumentów, żeby sobie poscrollowała. Normalnie by tego nie zrobiła, gdyby Indina była dla niej kimś obcym, ponieważ dawała swój telefon tylko zaufanym osobom.
- Dobrze. - powiedziała szczęśliwa, chrząkając oraz kaszląc, jakby właśnie miała wygłosić przemowę życia. Wzięła do swojej dłoni dłoń przyjaciółki, po czym zaczęła ją dokładnie analizować.
- Twoja linia życia jest dość długa i nieprzerwana, więc będziesz żyła długo. Linia serca...uuuuu...- zacmokała. - Też bardzo ładnie się prezentuje moja droga. - odparła z uśmiechem, pokazując drugą ręką, która to dokładnie linia.
- Ogólnie nie widzę nic niepokojącego. No może tylko intuicja jest....krótka, ale wyjebane. Pewnie będziesz kobietą sukcesu. - stwierdziła, przybijając przyjaciółce piątkę na zakończenie swojej wróżbiarskiej usługi.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Starbucks”