WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#85

Nad Seattle od wczesnego ranka wisiał całun burzowych chmur, z których raz za razem wylatywały potężne pioruny. Strzeliste drzewa, otaczające plażową strefę uginały się pod siłą wiatru, po czym niezłomne w swej walce wracały do pionu tylko po to, aby ponownie niebezpiecznie przechylić się na bok. Ziarna piasku lawirowały w powietrzu, fale z hukiem rozbijały się o falochrony i uderzały ponad linię brzegu kąpieliska, a czarna flaga wywieszona na drewnianym palu oznaczała kategoryczny zakaz wchodzenia do wody.
Sirius wbiegł do drewnianej budki, służącej jako przebieralnia, ale również jako schron dla okolicznej młodzieży, która urządzała w tym skromnym wnętrzu libację. Kopnął bosą stopą butelki po alkoholu, dzięki czemu wypadły przez lukę pomiędzy piaskiem a kolanami na zewnątrz. Następnie odłożył buty i plecak i wychylił się, aby sprecyzować dalszą drogę. Spieszył się do akademika, jednak w tym samym momencie, w którym wysunął głowę, zaczął padać deszcz. Ulewa rozmyła obraz przed oczami Siriusa i już wiedział, że był zobowiązany poczekać.
Po piętnastu minutach obserwacji otoczenia dostrzegł biegnącą nieopodal dziewczynę. Intuicyjnie się wyprostował i odbiwszy ramieniem od ścianki przebieralni złapał blondynkę w chwili w jakiej zamierzała minąć budkę. Trochę nazbyt gwałtownie i brutalnie wciągnął ją do środka, po czym nieświadom własnej siły przycisnął jej drobne ciało do płyty.
Była ładna. Miała okrągłą buzię, jasne włosy, które obecnie przyklejały się do jej bladych policzków i niebywale jasne oraz przenikliwe oczy. Spoglądał na dziewczynę, uprzednio wciąż trzymając jej ramiona, po czym zdał sobie sprawę, że to wszystko trwało zbyt długo. Niestosownie długo. Odsunął się i oparł plecami o ścianę. Z tej pozycji miał idealny obraz na pogodę oraz na nową towarzyszkę.
- Zmokłaś - zauważył, zwracając się bezpośrednio do dziewczyny. Nie znali się, choć przypuszczał, że gdzieś ją już widział. Może na uczelni? - Lepiej poczekaj tu ze mną, bo prawdopodobnie będzie jeszcze długo padało.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

13
Sierpień 2021
Letnie burze miały to do siebie, że potrafiły pojawić się nagle i zaskoczyć swoją intensywnością. Jednak tego dnia powietrze było gęste, niebo zachmurzone, wiatr silniejszy niż zazwyczaj, a wszystko zwiastowało ulewę. Długo jednak nad głową Lunet zbierały się te ciemne chmury, jakby nadchodząca burza nie do końca potrafiła się zdecydować, czy nadszedł czas, by już uderzyć. Lubiła taką pogodę, chociaż przeważnie wyglądając przez okno. Tym razem nie potrafiła usiedzieć w mieszkaniu, w którym nie mogła znaleźć sobie miejsca i była przekonana, że widok wzburzonego morza może okazać się ukojeniem, którego potrzebuje. Sprawdziła kolejny raz prognozę pogody, ufając informacji, że deszcz spadnie dopiero za godzinę. Niebo mówiło coś innego, jednak jak można było nie ufać specom od pogody i stacji meteorologicznej?
Spacer brzegiem wzburzonego morza, po chłodnym od wody i wiatru piasku był zupełnie innym, ale bardzo satysfakcjonującym doznaniem. Trzaski fal zagłuszały jej własne myśli, a widok kumulującej się w powietrzu energii był w dziwny sposób uspokajający. Do czasu, aż nagle spadł siarczysty deszcz, w ciągu jakiejś minuty sprawiając, że Lunet była mokra od czubka swojej głowy po same stopy. Piasek uginał się pod jej ciężarem, aż w dotarła do bardziej zbitej powierzchni. Wtedy zaczęła biec, chcąc jak najszybciej odnaleźć schronienie przed burzą.
– Ej! – krzyknęła zaskoczona i przestraszona, gdy nagle ktoś złapał ją za ramiona i przeciągnął pod zadaszoną część plażowej przebieralni. Szarpnęła ramieniem, próbując wyswobodzić się z uścisku, jednak przyparta wcześniej do muru nie miała się gdzie cofnąć, gdy mężczyzna się od niej odsunął.
– Co? – jęknęła zdziwiona jego stwierdzeniem. Nerwowo rozejrzała się wokół siebie, zastanawiając się, czy w promieniu, chociażby kilkudziesięciu metrów był ktoś, kto mógłby jej ewentualnie pomóc, gdyby facet okazał się jakimś psycholem. A w końcu złapał ją nagle i przyciągnął do siebie, jakby chciał jej coś zrobić. Nie można więc było się dziwić, że po głowie chodziły jej dość niepojące myśli.
– Chyba podziękuję. Jak już zauważyłeś… i tak już zmokłam. – odparła, unosząc znacząco brew i obserwując go uważnie. Gdyby tylko zrobił krok w jej stronę, to jedyne co jej pozostawało, to zacząć uciekać, chociaż mogła być pewna, że szybko by ją dogonił. Także stała naprzeciwko niego, starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów.
Ostatnio zmieniony 2022-05-07, 22:10 przez Lunet Rose Harlow, łącznie zmieniany 1 raz.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius również lubił taką pogodę, choć stanowczo wolał jej doglądać zza murów akademika. Wówczas siedział przy uchylonym oknie i dzierżąc pomiędzy palcami papierosa próbował odgadnąć, w którym miejscu pojawi się błyskawica. Za każdym razem robiła to na tyle niespodziewanie, że jego ciało dotykał nagły impuls, a powieki mimowolnie zmniejszały obszar widzenia. Potem ponownie zaciągał się tytoniem i skupiał wzrok na rozjątrzonym niebie.
Nie zważył na krzyk nieznajomej i jej próbę wyszarpania się z jego stanowczego uścisku. Postąpił nazbyt gwałtownie z czego zdał sobie sprawę w momencie, w którym spojrzał w oczy dziewczyny. Dostrzegł w nich cień lęku, dlatego ostatecznie zaniechał dalszych czynności i oparł się o ścianę przebieralni.
Zmokłaś – powtórzył, słysząc jej krótkie pytanie i choć zdawał sobie sprawę z jego retoryczności, to postanowił odpowiedzieć. – Nie jestem psycholem – dodał, widząc w jaki baczny, aczkolwiek podejrzliwy sposób tasowała go wzrokiem. Nieświadomie, lecz trafnie odgadnął myśli Lunet Rose Harlow, której pierzchliwą postawę dodatkowo zdradziło nerwowe rozglądnięcie się po okolicy. Wtedy dosyć niegrzecznie się zaśmiał, po czym wyciągnął z kieszeni zmiętą paczkę papierosów. Włożył jednego pomiędzy wargi i przytknął pudełko prawie pod brodę dziewczyny.
Palisz? – odpalił i zaciągnął się tytoniem.
Niebo nadal było wzburzone i nic nie wskazywało na jakiekolwiek rozpogodzenie. Pioruny znienacka wylatywały spomiędzy gęstych i ciemnych chmur, a złowieszcze huki echem odbijały się w uszach.
W pewnym momencie Sirius westchnął i oparł się bokiem o ścianę, przy czym po raz kolejny zasmakował papierosa. Minę miał łagodną, choć jego ponure spojrzenie mogło wzbudzić wiele wątpliwości.
Chcesz moknąć razem? – postawił kolejne pytanie.
Nie miał żadnych zamiarów względem Lunet – ani tych przyjaznych ani niecnych. Od dłuższego czasu tkwił w plażowym schronie i dziewczyna była pierwszą osobą, którą tu spotkał. Byli w podobnym stopniu poszkodowani, choć ubranie Siriusa z pewnością w mniejszym stopniu nasiąknęło wodą.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każda rozsądnie myśląca osoba z pewnością stwierdziłaby, że oglądanie deszczu i burzy w zaciszu swojego pokoju jest najlepszą opcją. Lunet jednak potrzebowała poczuć cokolwiek. Opustoszały ulice jakby zachęcały do spacerów. Szarość nieba była przyjemniejsza niż rażące w oczy słońce. W tej pustce zajęta własnymi myślami, ale także ucieczką przed deszczem, nawet nie zauważyła chłopaka stojącego pod dachem przebieralni. Dopiero jego ręce sprawiły, że wróciła na ziemię.
Przechyliła głowę, przyglądając się mu. Musiała ją najpierw unieść, by móc spojrzeć na jego twarz, bo ich twarze dzieliło jakieś dwadzieścia centymetrów.
– Hmm, no brzmisz przekonująco. – odparła, unosząc znacząco brew i dając mu znać swoim wyrazem twarzy, że uważa zupełnie inaczej. – Zresztą… pewnie każdy psychol właśnie tak by powiedział. – dodała, całkiem przekonana o słuszności własnych słów. Czy tak właśnie nie było w każdym filmie, który oglądała? Z pozoru miły facet, od razu zapewniający, że wcale nie jest jakimś psycholem, dziwakiem, czy złym człowiekiem, gdzieś w połowie filmu właśnie nim się okazywał. Nieważne, że życiu daleko było do bycia filmem, mimo wszystko, do obcych ludzi należało podchodzić z dozą rezerwy i brakiem zaufania.
– Nie. – pokręciła głową w odpowiedzi na jego pytanie. Mijał trzeci miesiąc, od kiedy była czysta, nie mogła popsuć tych cholernie długich i uciążliwych tygodni walki z nałogiem uzależnieniem, wzięciem papierosa od obcego faceta. Dobrze wiedziała, że za tą jedną decyzją posypałaby się lawina kolejnych. Do papierosów pasował alkohol. Do alkoholu pasowały tabletki. Wtedy natomiast rozstrajał się jej rytm dnia i potrzebowała czegoś na sen. To było błędne koło, w które bardzo łatwo wpadała za każdym razem. Nie czuła się bezpieczna z własnymi pragnieniami. Odwróciła głowę, gdy z jego ust wyleciał ciężki dym. Jej spojrzenie na krótką chwilę utkwiło w ciemnym niebie, a gdy wzdrygnęła się, słysząc kolejny huk, skrzyżowała ręce na piersi i również ciężko westchnęła. Nawet jeśli chciała sobie pójść, nie bardzo mogła. Z każdą chwilą deszcz padał intensywniej.
– Cóż za… nietypowe pytanie. – mruknęła, przeczesując mokre włosy za ucho.
– Chcesz tam wyjść i faktycznie moknąć? – dopytała, tak dla pewności, w tym samym momencie odwracając się w jego stronę, ramię i ciężar swojego ciała opierając na ścianie. – Uwierz mi, to nie jest dobry pomysł. – uniosła znacząco brew, łapiąc brzeg swojej sukienki, zaciskając na niej palce, uświadamiając chłopakowi, jak bardzo przemokła i jaką kałużę wody miała właśnie pod swoimi stopami. – Mogę chować się z tobą przed deszczem, jeśli szukasz towarzystwa. – dodała, a kącik jej ust mimowolnie drgnął, unosząc się nieznacznie.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Nie brzmiał przekonywująco, co dziewczyna manifestowała nie tylko swoim podejrzliwym spojrzeniem, ale również całokształtem postawy: spiętymi ramionami i sposobem wymowy. Było to dosyć zabawne, ale również w jej słowach kryło się wiele racji, dlatego mimowolnie przytaknął. Potem uniósł dłonie w geście poddania, jakby tym sposobem próbując okazać dziewczynie niewinność i pokorę – której przecież w rzeczywistości Sirius Bosworth nie posiadał. Wcale.
Nie zwrócił większej uwagi na jej odmowę, sugerując się bardziej tym, że mogła po prostu nie lubić tytoniu, niż rozprawiając nad większym sensem, kryjącym się za pospolitymi słowami nie. Każdy miał jakąś historię, o jakiej nie potrafił swobodnie mówić i każdy miewał problemy, z którymi nie mógł sobie poradzić. Dla Lunet była to walka z uzależnieniem, a dla Siriusa ból po stracie siostry. Oboje walczyli z demonami, a przewrotny los zapoczątkował ich spotkanie w sierpniowy, niebywale deszczowy dzień, gdzieś po środku opustoszałej plaży.
Po raz kolejny zaciągnął się papierosem, jednocześnie obserwując błyskawicę, która odbiła się w oczach nieznajomej. W absurdalny sposób dodała jej spojrzeniu uroku. Huk, wywołujący wzdrygnięcie, skrzyżowanie ramion i westchnienie świadczyły o tym, że stopniowo godziła się z sytuacją. Sirius raptem dziesięć minut temu zachowywał się podobnie. Wtedy jeszcze zastanawiał się nad powrotem do domu, chcąc przebić się przez pluton ciężkich kropli. Pod tym względem byli trochę podobni.
Nie chcę – natychmiast zaprzeczył – ale ty wyglądasz, jakbyś brała to pod uwagę – stwierdził, przy czym kiwnął głową na przestrzeń poza przebieralnią. Pomimo popołudniowej pory zewsząd było tak ciemno, jakby wkrótce miał zapaść mrok. – Zgadzam się z tobą – odpowiedział godnie z własnymi przekonaniami. Zsunął wzrok na kraniec sukienki Lunet. Wycisnęła z materiału sporo wody, która prędko dołączyła do podmokłego już piasku. Widząc to wszystko ściągnął z siebie bluzę i zanim zdążyła zaoponować przeciągnął ją przez głowę blondynki.
Właściwie, to szukam – uśmiechnął się zawadiacko, tym samym odwzajemniając delikatne drygnięcie warg Lunet. – Nazywam się Sirius Bosworth – wyciągnął ku niej zmarzniętą dłoń.
Pierwsze piętnaście minut spędzili w milczeniu, notorycznie doglądając zmian na niebie. Niestety nie było ich wiele, dlatego Sirius wydawał z siebie ciężkie westchnięcia i sporadycznie cmokał, dając upust niezadowoleniu. Podczas kolejnego kwadransa zsunął się plecami po ścianie i przykucnął, czując dyskomfort w kolanach.
Więc – zaczął. – Może powinniśmy jednak zmoknąć? – zapytał, kompletnie ignorując fakt, że wcześniej nie zapatrywał się na to, aby wyjść na zewnątrz. – Możemy pobiegać, tańczyć i całować się w deszczu – zaproponował, choć wszystko powiedział w formie żartu, nie odrywając wzroku nawet na chwilę od panującej ulewy i zawieruchy.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Aż tak to widać? – kącik jej ust drgnął ku górze, gdy Sirius domyślił się, co chodzi jej po głowie. Zapewne i bez patrzenia na jej minę można było wywnioskować, że ta niecodzienna sytuacja skłaniała ją do szybkiego opuszczenia jedynego suchego miejsca, które miała w zasięgu swojego wzroku. Przestąpiła z nogi na nogę, próbując zmyć uśmiech ze swojej twarzy.
Nim zdążyła zaprotestować, chłopak zdecydowanym ruchem założył bluzę na jej głowę, na którą chwilę odcinając jej dostęp do światła. Wzdrygnęła się, w pierwszym momencie nieco zdezorientowana i już niemal pewna, że nie przeciągnie bluzy przez jej głowę, złapie ją i wciągnie do pomieszczenia, które znajdowało się obok. Odetchnęła z ulgą, starając się nie dać tego po sobie poznać, gdy chłopak pociągnął brzeg bluzy, a ta opadła na jej ramiona.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się do niego, trochę nieporadnie szukając dłońmi rękawów, by włożyć w nie ręce. Był od niej wyższy, więc bluza wisiała luźno, sięgając za jej pośladki, okrywając jej zmarzniętą od deszczu i wiatru skórę.
Uniosła dłoń, którą do połowy zakrywał materiał jasnej bluzy i ścisnęła jego dłoń.
– Sirius – powtórzyła jego imię, by mieć pewność, że zaraz nie wyleci jej z głowy, jak to było z wieloma nowo poznanymi imionami. – Luna Harlow. – również się przedstawiła, posyłając mu uśmiech.
Kolejne minuty, które spędzili w milczeniu, okazały się mniej niezręczne, niż mogło się wydawać. Wspólne obserwowanie nieba było w pewien uspokajającym doświadczeniem, które powoli rozmazywało wszelkie wątpliwości i podejrzenia Lunet względem Siriusa. Z każdą minutą czuła się nieco pewniej, a ich ukradkowe spojrzenia, zaczynały ją intrygować.
– Tak? – zaśmiała się, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową. – A co sprawiło, że nagle zmieniłeś zdanie? – uniosła pytająco brew, w tym samym momencie odwracając się w jego stronę. Jego słowa brzmiały jak wyzwanie, dlatego wlepiła w niego błękitne spojrzenie, zastanawiając się nad dobrą odpowiedzią. Kusiła ją ta propozycja. – Zatem zatańczmy. – rzuciła, uśmiechając się szeroko. Od razu złapała za brzegi beżowej bluzy i ściągnęła ją z siebie, chcąc by chociaż jedna rzecz została w miarę sucha. Odwiesiła ją na haku zamocowanym w ścianie przebieralni i wyciągnęła dłoń w stronę Siriusa. Ujęła tę jego i pociągnęła go w stronę piaszczystej plaży.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius był dwadzieścia cenymetrw wyższy. Miał szeroko rozstawione łopatki i długie ramiona. Nic więc dziwnego, że Lunet wyglądała w jego bluzie, jakby właśnie założyła na siebie dresową sukienkę. Pomimo tego ubranie nie odbierało jej naturalnego uroku, choć z pewnością zaburzało kształt smukłej sylwetki, która przez źle ułożony materiał wyglądała jak bombka.
W obecnej sytuacji przytaknięcie, poprzedzone wymownym uśmiechem, zbudowało całokształt odpowiedzi. Dystans Lunet był obecny nie tylko w momencie, w ktorym wciągnął ją do przebieralni - co było naturalne - ale również podczas początkowego przebiegu ich spotkania. Zauważył, że dopiero z biegiem czasu, jaki przyszło im spędzić wśród szumu wiatru, deszczu i huku fal, rozbijających się o brzeg, zaczęła tracić rezon. Jej śmielsze nastawienie zdradzone zostało poprzez iskry w błękitnych oczach, ukradkowy uśmiech, który próbowała powstrzymać oraz zaciśnięte palce na jego śródręczu. Korzystając z okazji przytrzymał jej dłoń dłużej, niż wypadało, jednocześnie doszukując się w źrenicach Lunet czegoś więcej.
- Luna Harlow - w identyczny sposób powtórzył imię towarzyszki, sugerując się faktem, że zrobiła to jako pierwsza.
Słysząc pytanie Lunet mimowolnie się zaśmiał, a następnie skierował spojrzenie w jej stronę, zdając sobie sprawę, że właśnie zaczęli przeistaczać niewinny żart w prawdę. Przyszło im to z niebywałą łatwością, jakby od samego początku wizja wspólnego moknięcia lawirowała w ich podświadomości, czyniąc z tego alternatywę dobrze zagospodarowanego czasu.
- Nie wiem. Tak powiedziałem - wzruszył ramionami, po czym zamilkł natrafiając na błyszczący lazur jej oczu. Było w nich coś hipnotyzującego; coś przez co z jeszcze większym skupieniem przyglądał się, jak borykała się ze ściągnięciem jego bluzy, jak odwiesiła ją na haku i wyciagnęła dłoń, jednocześnie urzeczywistniając ideę tańca w deczczu.
- Dobra - odparł i ocknąwczy się z chwilowej konsternacji zacisnął palce na jej drobnej ręce. Skórę miała delikatną.
W pierwszym momencie próbował wzbronić się przed deszczem i zasłonił głowę ramieniem. W drugim dał się jeszcze bardziej pociągnąć w głąb plaży, po czy szarpnął Lunet, aby dwukrotnie obrócić jej ciałem. Wykonała niezgrabny piruet, co wywołało u Siriusa niekontrolowany śmiech. Następnie ujął drugą dłoń dziewczyny i zaczął po prostu tańczyć w rytm deszczu, wiatru i burzy; w rytm melodii, która rozbrmiewała się wyłącznie w ich głowach. Jego stopy zakopywały się w grząskim gruncie, przez co wykonywał wiele niezgrabnych ruchów, a przy tym wciąż trzymał Lunet, na przemian odpychając ją i ciągnąc ku sobie.
Woda prędko objęła ubranie, włosy i skórę Siriusa, która w skutek chłodu pobladła. Usta miał sinę, lecz spojrzenie ciepłe.
Niespodziewanie, gdy odgłos grzmotu zdominował okolicę, stracił równowagę i upadł. Niefortunnie pociągnął za sobą blondynkę.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lunet i tak uchodziła za dość wysoką, w porównaniu do innych dziewczyn. Jej rodzice byli dość wysocy, przekazując ten gen swojemu potomstwu. W podobny sposób musiała zadzierać głowę, by spojrzeć na twarz swojego brata, była do tego przyzwyczajona. Lubiła też podkradać mu bluzy, które idealnie nadawały się do spędzania czasu na kanapie, czy do spacerów po ogrodzie, chroniąc przed nieprzyjemnym wiatrem. Od jakiegoś czasu nie było też dla niej szczególnie ważne, czy dane ubranie podkreśla jej sylwetkę, dobrze leży, czy może pasuje do aktualnych modowych trendów. Miało być wygodnie, najlepiej nieco luźno, by zakrywało wychudzone od stresu i odwyku ciało.
Uśmiechnęła się do chłopaka, potwierdzając tym samym swoje imię. Mógł, ale zdecydowanie nie musiał kojarzyć jej nazwiska, a raczej nazwiska jej rodziców. Może gdyby przyjrzał się uważniej, to dostrzegłby podobieństwo do kobiety o śnieżnobiałym i pięknym uśmiechu, która podczas telewizyjnych wiadomości opowiadała o aktualnie panujących warunkach atmosferycznych oraz prognozie pogody na następne dni.
Gdyby oglądała wiadomości albo częściej słuchała matki, wiedziałaby, że tego dnia nie należy wychodzić z domu, bo wejdzie w sam środek ulewy i burzy. Nad wodą to wszystko wydawało się intensywniejsze, jakby otwarta przestrzeń przyjmowała więcej. Jednak w tej chwili, trzymając dłoń dopiero co poznanego mężczyzny i krocząc przez mokry piasek, w którym zapadały się jej stopy, miała absolutnie gdzieś deszcz, przed którym kilkanaście minut temu uciekała.
Odwróciła głowę, śmiejąc się z Siriusa, który w pierwszej chwili próbował osłonić głowę swoim ramieniem. W tym samym momencie chłopak przyciągnął ją do siebie, sprawiając, że obróciła się wokół własnej osi. Dość niezgrabnie, zapadając się grząskim piasku, próbowała utrzymać równowagę, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Mokre od deszczu włosy przylepiły się do jej twarzy i wolną ręką próbowała je jakoś zebrać, zanim pewniej stanęła na nogach, wspierając się o ciało wysokiego mężczyzny. Potrzebowali chwili, by zgrać swoje ruchy i kierunek tańca. Powoli, w rytm szumiącego wiatru i odgłosów deszczu uderzając o taflę wody, poruszali się po ruchomym piasku, huk burzy akcentując pewniejszymi ruchami. Każdy niezgrabny ruch wywoływał śmiech, a mokre ubrania przyklejały się do siebie.
Nagle poczuła, jak się przewraca. W ułamek sekundy znalazła się na ziemi, a raczej na Siriusie, na którego upadła, gdy ten ją pociągnął ją za sobą. Nieco zdezorientowana, ale też rozbawiona uniosła się na rękach, układając je przy jego głowie. Powoli przesunęła spojrzeniem po jego twarzy i delikatnie odgarnęła ciemny kosmyk kręconych włosów z jego czoła. – Hej. – szepnęła, nagle opadając na jego klatkę piersiową, tracąc równowagę przez osuwający się pod jej dłonią piasek. – To już chyba taniec w piasku. – zażartowała, próbując z niego zejść.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius mieszkał w akademiku i niestety w jego pokoju brakowało telewizora – chociaż brakowało tam również lustra, drugiej szafy i żarówki w nocnej lampce, którą próbował kupić od samego początku. Próbował, lecz ostatecznie zawsze zapominał.
Z powodu ograniczonych mediów nie kojarzył nazwiska Harlow. Nie powiązał również wizerunku Lunet z, zapewne, atrakcyjną prezenterką pogody. W obecnej sytuacji Lunet Rose Harlow była dla Siriusa po prostu dziewczyną, którą sierpniowego dnia napotkał na plaży podczas kumulacji niekorzystnych warunków atmosferycznych i z którą właśnie kroczył pośród rozmokłego piasku.
To było niezwykłe. Wpierw kryli się pod niestabilnym dachem przebieralni, a potem własnowolnie wyszli na zewnątrz, jednocześnie podkładając się chłodnym kroplom.
To było niecodzienne, kiedy chwyciwszy mocniej Lunet okręcił ją wokół osi i poczuł, jak jego serce zabiło intensywniej.
To było dziwne, bo po zaledwie paru nieudolnych próbach ich ciała w końcu nauczyły się współpracować. Obserwował dziewczynę, choć jej obraz wciąż rozmywał się przez trwającą zewsząd ulwę; obserwował jak łapała jego spojrzenia, jak posyłała w przestrzeń beztroskie uśmiechy, na które każdorazowo odpowiadał podobnym gestem i jak woda obejmowała zakamarki jej drobnego ciała. Była ładna, co zresztą zauważył już na samym początku, ale w takiej szalonej odsłonie podobała mu się jeszcze bardziej, niż kilka minut temu.
Upadek okazał się być kwintesencją ich niezgrabnego tańca i ostatecznie zakończył podrygi. Dźwignął się na łokcie w tym samym momencie, w którym Lunet wspięła się na ręce, przez co ich twarze znalazły się blisko. Mimowolnie opuścił spojrzenie na jej pełne wargi i delikatnie rozchylił swoje. Chciał coś powiedzieć, lecz powstrzymała go dłoń dziewczyny. Odgarnęła z jego czoła niesforny kosmyk, a w skutek tego niepozornego gestu Sirius po raz kolejny poczuł podejrzliwość względem własnego serca. Uderzało gwałtownie. Raz zarazem, jakby usiłowało wyrwać się z piersi. Miał wrażenie, ze jego dźwięk huczał mu w uszach, zagłuszając ulewę i rozgniewane morze; zagłuszając cnotliwe myśli.
Kolejną próbę wypowiedzi Siriusa powstrzymał nagły upadek Lunet. Nie dał rady utrzymać równowagi i osunął się z łokci, przez co ponownie leżeli wyłożeni na piasku. Wtem roześmiał się – tak głośno i nieprzyzwoicie, jak to wypadało tylko szaleńcom.
Zapasy w piasku – poprawił Lunet gdzieś pomiędzy jednym wybuchem wesołości a drugim. Zacisnął ramiona na jej tali, jednocześnie uniemożliwiając powstanie. Byli już nie tylko mokrzy, ale również oblepieni piaskiem.
W pewnym momencie Sirius szarpnął się i odwróciwszy ich pozycję, zaczął leżeć na blondynce. W jego zachowaniu było wiele niezrozumienia, a przede wszystkim spontaniczności, która znalazła odzwierciedlenie w pocałunku. Przywarł chłodnymi wargami do ust Lunet i począł intensywnie je pieścić.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W tej chwili bycie sobą było dla Lunet przyjemną odmianą. Nieczęsto była jedynie Luną, bo prawie zawsze znalazł się ktoś, kto kojarzył jej matkę. Jej liczne nieobecności na zajęciach sprawiały, że była znana, choć również głównie z nazwiska, bo przecież nie mieli okazji, by widywać jej twarz. Znajdywali się też tacy, którzy z iskierkami w oczach pytali, czy Lucas Harlow jest jej rodziną. Nie było jej łatwo żyć jako odrębna jednostka i musiała zadowalać się tymi momentami, kiedy ludzie mieli to gdzieś albo po prostu nie kojarzyli jej rodziny. Wtedy rozmowy były dla niej łatwiejsze, bo nikt nie spoglądał na nią przez pryzmat znanego nazwiska albo osiągnięć matki, czy brata. Nikt niczego nie oczekiwał, a ona nie musiała się starać. Przecież wystarczyło, że była, prawda?
Tak jak teraz, kiedy tańczyła na mokrym piasku, kołysząc się w silnych objęciach mężczyzny, którego nie znała. To był układ idealny. Nie musiała wiedzieć więcej, jeśli on nie zadawał zbędnych pytań. Anonimowość dawała siłę, a także pewien rodzaj przewagi. Wiedziała, że gdy tylko przestanie padać, a oni się rozstaną, już więcej go nie zobaczy. Pozostanie tylko miłe wspomnienie tego przypadkowego spotkania.
Parsknęła śmiechem, gdy usłyszała o zapasach w piasku. Próbowała wyswobodzić się z jego objęć, już prawie unosząc sylwetkę i zaciskając uda na jego biodrach. Miał nad nią ogromną przewagę, był o wiele wyższy i silniejszy, ale w tym momencie nie czuła niepokoju z tym związanego. Chciała mu tylko pokazać, że zapasy też są dobrą opcją i zaraz je wygra. Szybko jednak sytuacja się zmieniła, niespodziewanie ich obrócił, sprawiając, że blondynka znalazła się tuż pod męskim ciałem. Nie zdążyła zaprotestować ani ułożyć się wygodniej w nowej pozycji, niemal od razu czując jego wargi na swoich. Wstrzymała oddech, zaskoczona nagłą bliskością, jednak nie odepchnęła go od siebie. Przymknęła powieki i odwzajemniła pocałunek, powoli przesuwając jedną dłoń na bok jego ciała. Połączenie zimnego deszczowego powietrza i ciepła bijącego od skóry Siriusa sprawiała, że przeszedł ją dreszcz. Nagle głęboko wciągnęła powietrze i otworzyła oczy, zagryzając swoje wargi.
– Ja… nie mogę. – pokręciła głową, powoli wysuwając się spod męskiego ciała.
– Nie powinnam. – dodała szybko, jakby to miało mu cokolwiek wytłumaczyć.
– Przepraszam. – uniosła się do siadu, gdy chłopak się od niej odsunął. – Wysłałam sprzeczne sygnały... Nie myślałam… – nie była w stanie powiedzieć, dlaczego się odsunęła, dlaczego nagle zmieniła zdanie. Kolejny raz pokręciła głową i nerwowo przeczesała mokre włosy, które przykleiły się do jej twarzy. W końcu stanęła na nogach i ruszyła w stronę przymierzalni, gdzie pod dachem zostawiła swoją torbę. Nie oddaliła się jednak za daleko i stanęła w miejscu, by odwrócić się w stronę mężczyzny.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius nie przywykł patrzeć na kogoś przez pryzmat jego rodziny, ponieważ sam nie lubił, kiedy kojarzono go z Ursulą; tą która popełniła samobójstwo z miłości. Uważał, że ludzie powinni samodzielnie pracować na swoją opinie, aby osiągnąć jakąkolwiek wartość – zarówno pozytywną, jak i negatywną. I biorąc pod uwagę to wszystko, nie byłby skłonny spojrzeć na Lunet inaczej jak teraz.
Zapalczywie gonił ją wzrokiem, jednocześnie próbując nadążyć lub pokierować kroki, które raz zarazem podlegały niebywałej niezgrabności. Tej, uległ również upadek, a potem również gwałtowny obrót w piasku. Dominacja Siriusa była czymś naturalnym – w końcu miał większe predyspozycje – jednak ostatecznie nie zamierzał tego wykorzystywać. Wszystko, co wydarzyło się w tamtym momencie było wynikiem chwili.
Impulsu, wywołującego drżenie serca, nerwowy oddech oraz gęsią skórkę.
Magii, niby niewidzialnej, ale absurdalnie obecnej w lawirujących pomiędzy nimi emocjami.
Absurdu. Po prostu absurdu..
Usta Lunet były słodkie, albo to był jedynie wynik wyobraźni Siriusa, miękkie i wilgotne. Sprawiły, że pomimo wszechobecnej ulewy zapomniał o deszczu, grzmotach i chłodzie; sprawiły, że poczuł się uzależniony od warg tej obcej dziewczyny. Całował opieszale, delektując się każdym milimetrem jej skóry i językiem, który udało mu się dotknąć, gdy skłonna do pieszczoty postanowiła odwzajemnić jego czułość. Potem, z równą nagłością zaprzestała czynności i przygryzła własne wargi. Wtedy Sirius otworzył powieki, przed którymi zebrała się mgła i zadarł głowę, chcąc objąć spojrzeniem całą twarz blondynki. Woda wpływała po jego włosach, czole i policzkach.
Co? – zapytał nieco wybity z pantałyku, pozwalając, aby wyswobodziła się z jego uścisku. – To tylko pocałunek – oznajmił znienacka, po czym wstał i nerwowo otrzepał pośladki z piasku.
W rzeczywistości ten pocałunek wywołał u Siriusa wiele emocji, do których w tamtym momencie nie chciał się przyznać. Spoglądał spod ściągniętych brwi na Lunet, a jednocześnie bił się z własnymi myślami. Z jednej strony chciał podejść i zaproponować kolejne spotkanie, a z drugiej unosił się czymś, co miało kształt dumy. Ostatecznie cmoknął.
Uczęszczam na miejski uniwersytet. Historia sztuki i ceramika – odwrócił się i udał się w głąb plaży, lecz kiedy mijał ich schron ponownie spojrzał ku Lunet – Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy – i odszedł.

zt.x2

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”