WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oh, and My Kawasaki sweater
Even if you get me high
I can let you damage my heart, ooh
Don't tell me that you are sorry
'Cause I'm to blame too


Nie radził sobie tak długo, że zdążył zapomnieć co to znaczy szczęście. Porzucił Lunę, porzucił więc wszystko. Muzyka nie grała mu w błękitnych żyłach, a obojętność stała się jedynym stylem życia. Jedyne, czego nie mógł się pozbyć, to był alkohol. Nie był z siebie dumny. Starał się, bo miał dla kogo, nawet jeśli byli daleko. Najchętniej poddałby się, ponieważ to byłoby najwygodniejsze. Podróżował po różnych krajach, na dłużej zatrzymując się w Meksyku. Ciepłe, parne powietrze dawało mu poczucie odklejenia od rzeczywistości. Liczyło się tu i teraz, a przede wszystkim zimne napoje alkoholowe z lodem. Wiecznie na bąbelkowym haju, wiecznie bez całkowitej świadomości, aż jednego dnia obudził się w Los Angeles. Długo zajęło mu, by pojąć, że jest samotny. Co z tego, że wokół poznawał wciąż nowe osoby, a jego telefon pękał od kontaktów dodawanych co noc w przydrożnych barach. Lucas potrzebował swoich bliskich.
Myślał wciąż o Lunet, swojej siostrzyczce, która prawdopodobnie cierpiała jego samolubnością i strachem przed odpowiedzialnością. Musiało jej być ciężko po odwyku, o czym doskonale wiedział, skoro sam tam przebywał. Wtedy nie potrafił oddychać, a piwniczka ojca stała się magnesem większym niż mógł się spodziewać. Naprawdę nie dało się tego kontrolować. Tylko jego ratowała Luna, a on? Teraz? Zostawił ją. Zostawił na pastwę losu i wymarcie.
Ciągnęło go do Seattle. Kochał to miasto miłością szczerą i ogromną. Tak jak kiedyś kochał Lavę. O niej również rozmyślał. Ciekaw był czy układa jej się w życiu, czy te intymne zdjęcia nie miały wpływu na jej karierę oraz czy czuje się spełniona przy swoim partnerze. Nie zapomniał jej piękna, choć od wszelkich social media uwolnił się wraz z przekroczeniem granicy miasta.

W rozpaczy tworzył. Utworów więc było mnóstwo, zeszyt pękał od zapisanych nut i wetkniętych luzem karteczek. Głowa bolała od słów dopasowanych do melodii. Palce zaś bolały od łamania ich na nowych kompozycjach klawiszowych.

Coraz częściej myślał o powrocie, lecz nie mógł pokazać się w takim stanie. Równo trzy miesiące temu postanowił przestać pić. Zimne, nocne poty przestały zalewać go dopiero sześć dni temu. Głód był ogromny, lecz jeść nie mógł. Schudł, zmizerniał, wyprzytomniał.
W końcu… czuł.
Lokując się w obcym mieście, od razu znalazł miejsce, w którym przedstawiłby swoje nowe utwory. Lokalny bar zgodził się na jego występ, a on mógł udawać, że nie jest tym, kim jest i zobaczyłby jak przyjmą się nowe melodie grane na trzeźwo. Wcześniej jednak potrzebował czegoś więcej; czegoś, czego nie da się zastąpić ani zapomnieć. I może źle zrobił, wybierając jej numer nocą, ale to właśnie pod osłoną księżyca człowiek czuje się najsamotniejszy. Chciał tylko usłyszeć jej głos, nawet jeśli miałaby rozłączyć się po trzynastu sekundach.
Gdy tylko odebrała, zerwał się z fotela, wychodząc na balkon i szybko zdziwił się, słysząc głośną muzykę. Odchrząknął, czego nie miała prawa usłyszeć.
- Hej, Lava! Słyszysz mnie?Proszę, usłysz mnie.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#39
Ostatnie tygodnie były chyba najgorszym okresem jej życia. Jeszcze nigdy nie przeżyła tylu tragedii, w tak krótkim czasie, w dodatku tak bardzo jej dotykających. Wspomnienia z dzieciństwa z biegiem lat się zacierały, zupełnie inaczej postrzegała ten czas, który spędziła z biologiczną rodziną, a potem przez długi czas chodziła do specjalistów, którzy mieli jej z tym pomóc. Teraz jednak to wszystko działo się, gdy była dorosła, świadoma i wrażliwa, a przede wszystkim rozumiała otaczający ją świat. Nie pomyślałaby nigdy, że po tym, co ją w życiu spotkało, los zgotuje jej jeszcze kilka takich nieprzyjemnych niespodzianek.
Najpierw z tego świata odeszła Zoey. I choć Lava nie miała okazji spędzić zbyt wiele czasu z córeczką przyjaciółki, bardzo dotknęła ją strata Charlotte. A niedługo potem wyjazd przyjaciółki, która wraz z Blakiem postanowiła wyjechać z miasta w poszukiwaniu spokoju ducha. Kilka tygodni później dowiedziała się, że Nathaniel ma dziecko. Jednak nie to było problemem. Fakt, że ukrywał to przed nią przez dwa tygodnie, wcześniej i tak informują co tym swoich znajomych, bardzo ją zabolał, a ich rozmowa stała się nieprzyjemną wymianą zdań, która otworzyła im oczy na niektóre sprawy i zakończyła ich relację. Przez kilka dni nie mogła zrozumieć, co tak naprawdę stało się w mieszkaniu Nathaniela, ale brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony, utwierdził ją w przekonaniu, że tamto spotkanie było ostatnim. Starała się jednak odganiać te męczące ją myśli, by razem z Rhysem i Charlotte polecieć do Minnesoty i dotrzymać swojemu współlokatorowi towarzystwa, gdy ten będzie wracał do zdrowia po operacji guza mózgu. Rokowania były słabe, a lekarze od samego początku uprzedzali, że w tym stadium choroby, operacja jest bardzo ryzykowna. Jedyna szansa na ratunek zawiodła, a Lava dowiedziała się o tym po kilku godzinach wyczekiwania na szpitalnym korytarzu, gdy z sali wyszedł lekarz, informując ją i jej przyjaciółkę, że mężczyzna zmarł na stole operacyjnym.
Nie istniało nic, co mogłaby złagodzić ból, który towarzyszył jej w ostatnich tygodniach. Nie pomagały leki, które dostała od psychiatry, nie pomagał alkohol, który tylko na chwile zagłuszał jej emocje, nie pomagało też nic, co kupiła od swojego ciemnowłosego chudego znajomego, z którym wznowiła kontakt. Wiedziała, że nie może oczekiwać, że poczuje się lepiej po kilku dniach, jednak zasypanie w mieszkaniu, które należało do Rhysa, tylko ją dobijało. Nie miała pojęcia, co robić. Nie chciała być wśród ludzi, którzy nie rozumieli, ale starali się ją pocieszyć. W pracy nie chciała udawać, że wszystko jest w porządku. Spakowała się, zdezorientowanego brakiem właściciela Echo wywiozła do swojej mamy, po czym kupiła bilet na najbliższy samolot, nie mając żadnego planu, prócz tego, by wyjechać z miasta. Obojętnie gdzie. Pierwszy okazał się samolot do Nowego Orleanu. W głębi duszy odetchnęła z ulgą, przypominając sobie, że ma tam znajomych i będzie miała się gdzie zatrzymać na kilka dni.
Wpadła w wir nocnego życia, do którego zaprosili ją znajomi. Poczuła się, jakby cofnęła się w czasie. Niewiele się zmieniło u ludzi, których znała. Prowadzili życie, które ich satysfakcjonowało, nie zważając na nic innego. Lava też przez jakiś czas tak żyła i chyba jej tego brakowało. Potrzebowała znaleźć się w miejscu, w którym nikt nie oceniał, nie pytał, próbował zrozumieć, a przede wszystkim wiedział, że każdy jest inny i ma prawo reagować inaczej na przeciwności losu.
Dni zaczęły zlewać się z nocami, nowe twarze świetnie odwracały jej uwagę od problemów i smutków, kolorowe tabletki pomagały ze snem, zmęczeniem i bólem, alkohol rozgrzewał ciało. W tym stanie powoli przestawała tracić kontakt z rzeczywistością, o której i tak nie chciała myśleć. Wiadomości od Charlotte, sióstr i braci, rodziców, czy przyjaciół pojawiały się na ekranie jej telefonu, ale ignorowała je. Podobnie było, gdy na wyświetlaczu migało przychodzące połączenie.
Odebrała tylko jedno. Lucas.
Telefonu od niego się nie spodziewała. Nie rozmawiali od kilku miesięcy, nie wiedziała, gdzie jest i co się u niego dzieje, i ta niewiedza na szczęście działała w dwie strony. Dlatego odebrała. Wiedziała, że nie dzwoni, by ją pocieszać, by prosić, żeby wzięła się w garść, by prawić morały albo przypomnieć o pracy. On przecież by zrozumiał, przeżył coś podobnego.
- Lucas? - odezwała się od razu, w tym samym czasie przeciskając się przez tłum ludzi, którzy o tej porze zebrali się w okolicznym barze. - Poczekaj. Nie słyszę cię! - rzuciła głośno, nie chcąc, by się rozłączył. Wyszła z baru i stanęła kilka metrów dalej, by odejść od gwaru stojących na zewnątrz ludzi. Nadal było słychać muzykę, ale na tyle cicho, by mogła rozmawiać. - Lucas! - westchnęła głośno, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Dawno cię nie słyszałam. - dodała niemal od razu, pocierając swój policzek. Słychać było, że tego wieczora zdążyła już wypić jakieś trzy albo i cztery drinki. Rozluźniony głos, trochę za bardzo żywa reakcja, trochę plączący się język.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ten rok, choć trwał przeszło kilka miesięcy, nie był łaskawy dla nich obojga. Najłatwiej było odciąć się, porzucić wszystkich bliskich i zacząć… od nowa? Nie da się tak. Jest to absolutnie niemożliwe. I zapewne gdyby tylko wiedział, co zaszło w życiu Lavy, nie dałby jej odpowiedniego wsparcia. Nie potrafiłby, mając z tyłu głowy, że nie odzywał się do Luny od dłuższego czasu, pozbawiając ją możliwości posiadania braku zmartwień. Wyrzuty sumienia zżerały go od wewnątrz do tego stopnia, że wybrał kierunki całkowitego wyciszenia, bez żadnych fotografów wokół, a tym bardziej plotek i telewizji. Pozbył się telefonu z dostępem do Internetu, zastępując go starą Nokią, zadowolony, że nikt się z nim dzięki temu nie kontaktował.
Zadowolony? Gówno prawda.
Tęsknił za swoją młodszą siostrą, ale i za Lavą. Nie mógł jednak im znów zniszczyć jakoś ułożonego życia swoim kaprysem odpoczynku. Nie mógł znów zakłócić im spokoju, nawet jeśli teraz chciał już powoli wrócić do Seattle. Nie na stałe, ale z pewnością na nieco dłuższy okres, by wynagrodzić wszystkim swoją walkę z demonami. Gdyby poradził sobie z tym dostatecznie, mógłby wyciągnąć Lavę z dołu, do którego wpadła. Spróbowałby. Bez gwarancji sukcesu, lecz z przyjemnym głosem w głowie, że próbował. Ale nie wiedział nic.

Dopiero niedawno odnalazł swój notatnik, gdzie miał zapisany numer Lavy Hale. Zamazany jakimś tkliwym tekstem piosnki, która nigdy nie ujrzała światła dziennego; rozmazanym ołówkiem i bazgrołem stworka Zmorka – tak pozbył się przeszłości, wciąż jednak niegotowy, by oderwał kawałek papieru i spalić w ogniu kominkowym. Popiół i tak pozostałby w sercu.
Tknęło go dopiero poprzedniej nocy, gdy przemknęła mu kobieta zadziwiająco podobna do byłej dziewczyny. Miał wyrzuty sumienia, że zostawił ją w tak niezręcznej sytuacji. Przysiągł sobie przeprosić ją przy najbliższej okazji. I obiecał, że to już nigdy się nie wydarzy więcej.
Znajomy głos w słuchawce początkowo zagłuszył wszelkie podejrzenia co do jej stanu. Za bardzo chciał wierzyć, że wszystko jest w porządku i czuje się świetnie. To znów okazało się nieprawdą. Najpierw dosłyszał muzykę, a następnie trybiki w głowie zaskoczyły, mówiąc Lucasowi, że Lava jest pod wpływem. Pytanie tylko brzmiało: pod wpływem czego?
- L-lava, co… gdzie jesteś? – Od razu zaczął krążyć, zastanawiając się czy jakimś cudem byłby w stanie dotrzeć do niej za magicznym pstryknięciem palców. Wsunął palce we włosy, gdy zdał sobie sprawę jak zaczyna jej się plątać język i nie da rady nawet tego już ukryć. – Tak, przepraszam, trochę wakacji potrzebowałem. Co piłaś? Tylko proszę, powiedz, że nie brałaś nic. – Trochę za szybko spanikował. Nie chciał jej spłoszyć, lecz jej stan wprowadzał Lucasa w zdenerwowanie. Za dobrze wiedział, jak to jest być pod wpływem i jak bardzo może to zniszczyć życie. Wystarczał ułamek sekundy.

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Zawsze starała się myśleć pozytywnie i podchodzić do wielu spraw z otwartą głową. Jednak daleko jej było do wariatki, która w każdej złej sytuacji dopatrywałaby się czegoś dobrego albo szansy, by przekuć to w coś pozytywnego. Niektóre sytuacje były bez wyjścia, a wobec niektórych tragedii nie dało się przejść z uśmiechem na twarzy. Wierzyła w karmę i większość swojego życia starała zachowywać się tak, by nie szkodzić innym. Jak bardzo tyczyło się to również jej samej? Wydarzenia, które w trakcie jej trzydziestoletniego życia odbiły piętno na jej charakterze, wzmacniały ją, ale niestety też boleśnie utwierdzały w przekonaniu, że świat nie jest sprawiedliwy. I choć chciała wierzyć w próby zachowania równowagi przez wszechświat, z niektórymi nie mogła przejść do porządku dziennego. Gdyby wierzyła w coś więcej, niż otaczający ją świat, miałaby na kogo zrzucić winę, pretensje kierując do jakiejś nieistniejącej i wymyślonej istoty. Wiedziała jednak, że musiała żyć z tym ciężarem na swych barkach, a tylko w wyjątkowych sytuacjach udawało się jej ten ciężar zrzucić. Owszem, z czasem miało być lżej, ale co miała zrobić, gdy teraz było za ciężko?
Zapalić? Połknąć małą kolorową tabletkę? Wciągnąć coś przez studolarowy banknot? Kupić butelkę ulubionej whisky?
– Na mieście! – krzyknęła do telefonu, nie do końca odpowiadając na pytanie Lucasa. Nie wiedział przecież, że daleko było jej do miasta, w którym ją zostawił była jeszcze kilka dni temu. Jej spojrzenie zawiesiło się na chwilę na grupie wchodzących do wnętrza klubu ludzi. A gdy metalowe drzwi zamknęły się z głośnym hukiem, zrobiło się nieco ciszej. Choć muzyka nadal dudniła, zniknęły mieszające się ludzkie głosy. Mimo wiosny wieczorne powietrze było chłodne, a silniejszy podmuch wiatru sprawił, że zadrżała. – Nie-nie ma sprawy. Każdy potrzebuje wakacji! – przyznała, kiwając głową, czego Lucas nie mógł zobaczyć. Nie mogła go winić za to, że wyjechał z miejsca, w którym spędzanie czasu mogło sprawiać ból. Tyle wspomnień, zarówno dobrych i złych… jednak te złe zawsze bardziej utrwalały się w pamięci. Może potrzebował zerwać z życiowymi schematami? Może potrzebował wolności? Nie jej było to oceniać. – Ooooch, Lucas, Lucas, Lucas… – westchnęła melodyjnie, kręcąc lekko głową i cmokając ustami, co na koniec skwitowała perlistym śmiechem. Wyraźnie akcentowała jego imię, uśmiechając się pod nosem. – Skąd to pytanie, najdrożższszy? – dobrze wiedziała skąd, jednak nie zaszkodziło zapytać. – Przecież mnie znasz. – i właśnie dlatego pytał, przecież to oczywiste. – Naprawdę starałam się nic nie mieszać. Wiesz jak… niena… nie lubię mieć kaca. – dodała, dość zawile wyjaśniając sytuację i unikając odpowiedzi na drugie pytanie. Skoro miała powiedzieć, że nic nie brała, to milczenie oznaczało twierdzącą odpowiedź?

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiara nie zdołałaby pomóc nikomu; zwalanie winy zawsze wpędza w poczucie, że nie powinno się tak robić. Wyrzuty sumienia zaczynają zżerać człowieka powoli, sukcesywnie niszcząc poczucie własnej wartości. Choć i ona upada w momencie, w którym szukamy winowajcy wszelkich niepowodzeń. Coś o tym wiedział. Pamiętał okropne uczucie bezradności i bezsilności. Tkwiło to w nim miesiącami, gdy wpatrywał się w bladozieloną ścianę ośrodka leczenia uzależnień. Mógłby wierzyć i mogło być łatwiej dzięki temu, ale po co? Skoro wszyscy wybierają ścieżkę pod górę, on też musiał, a wraz z tym – odrzucenie.
Lava nie mogła odrzucać każdego, lecz jeśli bierze przykład z Lucasa Finleya? Świetnie jej idzie. Doskonale. Za kilka miesięcy, nie mając obok siebie N I K O G O, zda sobie sprawę jak ciężko jest żyć bez Nikogo. Lucas obudził się nagle, tuż przed absolutnym końcem; tuż przed spaleniem telefonu i wszystkich możliwych kontaktów. Porzucił muzykę poniekąd, lecz Lavy czy Lunet – nie mógł. Była dziewczyna widziała go w różnych kombinacjach gwiezdnych: a więc jako upadła planeta, a także jasno świecące słońce. Luna? Nie aż tak. Przed młodszą siostrą zawsze zamykał się, by nie widziała wszystkiego.

Dla Luny zamknął się w ośrodku.
Lavie nawet nigdy nie podziękował.

Nadszedł czas zmian.
Za chwilę, ponieważ Lava jest… na mieście. Pod wpływem. Czegoś? A mimo to uśmiecha się, gdy wymawia jego imię. Dreszcz przechodzi jego ciało, przypominając te lepsze czasy, od których uciekł. Ale uczył się od najlepszego. William porzucił go również. Lennox odszedł. Luna chciała odejść prawdopodobnie. Brał świetny przykład z otoczenia i niestety, ale Lava poszła w jego ślady.
- Och, najdroższy? – wyłapał szybko, a na jego czole pojawiła się zmarszczka. Nie podobało mu się; sposób jej mówienia nie pozostawał żadnych złudzeń. Wiedział już, że coś się dzieje, a nawet nie może jej pomóc w żaden sposób.
I powiedziała to. Sama przyznała bez grożenia, że za chwilę pojawi się tam i sam się dowie.
Opadł z wszelkich sił. Przysiadł na łóżku, oddychając głęboko i siląc się, aby kontrolować to chociaż jeszcze przez moment. Bał się momentu, aż ją ujrzy, lecz teraz był absolutnie przerażony. Co się z nią dzieje? Gdzie się znajduje? Czy jest bezpieczna?
A później?
Zerwał się w końcu z łóżka, poprawiając od razu koszulę i zgarniając dokumenty oraz kluczyki do samochodu. Musiał ją znaleźć teraz, już, natychmiast. Gotowy był do interwencji, gdziekolwiek by nie znajdowała się. Czy jest w Seattle czy w Kanadzie – znajdzie ją.
- Gdzie jesteś? Zaraz będę. Znaczy… gdzie jesteś? Wyślij mi pinezkę, dobrze? Wyślij.
Już dawno nie modlił się do Boga, ale tego wieczoru przeszedł samego siebie i wysyłał w głowie całą litanię o bezpieczeństwo Lavy Hale. Nie sądził, że wysłucha próśb samego Lucasa, ale może zlituje się chociaż nad drugą zbłąkaną owieczką?

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Uciekała w swoim życiu wiele razy. Nie była dumna z wielu decyzji, jednak czasami nie potrafiła inaczej, jakby gniew i żal kumulujące się w niej, potrafiły odpuścić jedynie w innych warunkach. Teraz też uciekała, doskonale znając swoje reakcje na stres i strach, nie potrafiąc już dłużej wytrzymać w rodzinnym mieście. Miała to szczęście, że mogła uciekać. Było ją na to stać, miała w tym doświadczenie, a w Seattle zostawiała tylko tych, którzy doskonale wiedzieli, że tego się można po niej spodziewać. Wiedzieli też, że wróci, bo zawsze wracała. Nie znikała przecież na długie lata, zrywając ze wszystkimi kontakt. Wyjeżdżała na chwilę, szukając jakiejś odskoczni. Lubiła nowe miejsca, w których nikt jej nie znał, a wszystko, co zrobiła, mogła potem zostawić za sobą. Nie potrafiła więc mieć za złe Lucasowi, gdy ten nagle zniknął.
– Kiedyś lubiłeś, gdy tak do ciebie mówiłam. – zauważyła, nieco zasmucona jego reakcją. Oboje dobrze wiedzieli, że było wiele słów, których używała, gdy byli razem, podkreślając łączącą ich relację. To jedno słowo miało jednak w sobie wiele sentymentu. Był jej bliski, nie kłamała przecież. – Mam przestać? – jej głos brzmiał łagodnie, gdy zadawała to pytanie, słychać w nim było jednak zaczepną nutę.
– Daleko, więc bardzo wątpię w to twoje „zaraz”. Chociaż wszystko zależy od tego, gdzie ty jesteś. – odparła, starając się obrócić pytanie przeciwko niemu. Zresztą krążący w jej żyłach alkohol nie pozwalał na to, by zareagowała poważnie i wzięła jego słowa na serio. – No właśnie, Lucas… gdzie jesteś? Gdzie byłeś? Co się stało, że teraz dzwonisz? Stało się coś? – przestąpiła z nogi na nogę, czując chłód owiewający jej nagą skórę, którą przykrywała tylko do pewnej wysokości krótka spódniczka. Skoro nie odzywał się od wielu miesięcy, to mogła podejrzewać, że wydarzyło się coś, co zmusiło go do wykonania tego telefonu. A może…?
– A może… stęskniłeś się za mną? – mimowolnie zniżyła głos, czując, jak sama myśl o tym, że Lucas za nią tęskni, sprawia, że brakuje jej tchu. Wzięła więc głębszy oddech, czekając na jego odpowiedź.

autor

Pateczka

Zablokowany

Wróć do „Telefony”