WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

początek lutego

Emocje przytłaczały ją coraz bardziej, zwłaszcza teraz, gdy Zach wyjechał do Los Angeles i permanentnie odrzucał jej telefony. Ostatnio życie jej zadrżało, kiedy zaczęła podejrzewać ciążę, ale całe szczęście – to tylko zaburzenie gospodarki hormonalnej. Mimo wszystko, jej chłopak nie odpowiedział na wiadomość o potencjalnym dziecku, co tylko wzbudziło w niej złość i chęć oderwania się od – właściwie – życia. Zrozpaczona, zmęczona i na głodzie zmian, opuszczała zajęcia, a kręciła się po mieście i szukała alternatywy na poprawę humoru. Brała coraz więcej różnych mieszanek leków matki, co powodowało u niej niekontrolowane zdrowym rozsądkiem myśli.
Odcinała się od przyjaciół i rodziny, poznając klubowe drinki coraz lepiej. Miała fałszywy dowód, dzięki któremu nie było problemu, by kupić coś z alkoholem. Szybko przekonywała się jednak, że ten niezbyt jej podchodził, więc niewielkie ilości połączone z kolorowymi tabletkami na stres, migrenę i pamięć tworzyły mieszankę i-de-al-ną do zabawy. Co prawda, za kilka dni i ona oficjalnie stanie się pełnoletnia, ale do tego czasu posługiwała się fałszywym plastikiem.
Gdzieś mignęła jej znajoma twarz, gdy tańczyła na parkiecie. Unikała jednak wszystkich, którzy mogliby zapytać: Coś się stało? Nie była gotowa na kontakt z ludźmi, więc robiła skuteczne uniki, dołączając się czasem do innych grupek tańcujących. Czasem miała też problem, by uciec od nieznajomych, często napalonych mężczyzn. Denerwowało ją to, gdy przylegali nagle do niej ciałem i zmuszali do wspólnego tańca, na który nie miała ochoty.
Taki jeden typ brodacza przyczepił się do niej nagle, z kompletnego zaskoczenia. Objął ją w pasie, nos wsuwając w jej spocony od tańca kark. Nikt wokół nie reagował, choć starała się wyrwać z uścisku. Walczyła z nim długo, lecz w końcu poddał się i odsunął. Widać jednak było po nim, że nie chciał kończyć. Wiedział, że jest tu sama? Niewykluczone. Zgubiła go jednak w tłumie, zaszywając się w kącie, by nikt jej przez chwilę nie zaczepiał. Doszła do siebie nieco, wypiła jednego, niewielkiego drinka i gdy ruszyła z powrotem na parkiet, znów zobaczyła znajomą twarz. Tym razem podniosło ją to na duchu, ponieważ dawno nie widziała mężczyzny. Uśmiechnęła się szeroko, wystrzeliwując w niego palec wskazujący.
- Leonard! – oznajmiła i od razu uścisnęła go, a raczej zawiesiła mu się na szyi, gdy chwilowo utraciła równowagę. Odsunęła się niedługo potem, mrucząc pod nosem przeprosiny. Widać jednak było, że pomimo tak wielu miesięcy przerwy w kontaktach, ucieszyła się na owe spotkanie. Sama zaskoczyła się tym, doskonale pamiętając jak bardzo nie chciała nikogo spotkać. Leonard był wyjątkiem. Nie spodziewała się ujrzeć go właśnie tutaj. – Jezu, co robisz w Seattle? Jak? Matko, chyba wyprzystojniałeś, wiesz? Aaaach, no tak! Faceci są jednak jak wino – zażartowała, nieświadomie zasypując go słowotokiem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powrót do Seattle po roku nieobecności był łatwiejszy, niż przypuszczał, że będzie. Dopiero tydzień temu przekroczył próg mieszkania w Freemont, rozpakowując ostatnie walizki, a już miał wrażenie, że wcale stąd nie wyjeżdżał. Miasto niewiele się zmieniło, jego własne mieszkanie również, natychmiast przywołując wspomnienia przeżytych tutaj chwil. Jednego wieczora, stojąc przed lustrem, zastanawiał się czy aby na pewno w ogóle stąd wyjeżdżał i czy Hiszpania tylko mu się nie przyśniła. Czy ktokolwiek w Seattle zorientował się, że go nie ma? O tęsknocie nawet nie wspominając…
Próba reanimacji życia, nie wdania się w stare, utarte schematy, jakich udało mu się pozbyć w Europie. Ciężko jest utrzymać systematyczność nowych działań, kiedy otaczające środowisko powtarza wciąż te same rutyny. Niełatwo jest wyrwać się z błędnego koła, jeszcze trudniej przecierać własny szlak.
Wyjście do klubu miało być pożegnaniem, swoistym przejściem pomiędzy starym a nowym życiem. Niewiele obecnych w klubie twarzy było mu znajomych, najwidoczniej miejsce to oblegane było wciąż przez młodsze pokolenia, do których Leonard z wolna przestawał się zaliczać. Snuł się trochę, zaglądając do kolejnych lóż bez większego zainteresowania. Wyciągnięty do tańca podbił kilka, nie tylko dziewczęcych serc, które pozostawiał z uśmiechem słodkiego niedopowiedzenia. Nie one były dziś jego celem. Pierwszy drink złożony z gorzkiej wódki z gazowaną wodą i plastrem cytryny został opróżniony do ostatniej kropli, zwiastując moment podjęcia decyzji - znajdź sobie rozrywkę, albo nie trać więcej czasu. Przeciskał się właśnie między kolejnymi kręcącymi się przy parkiecie osobami, szukając sobie spokojniejszego miejsca i potencjalnie ucieczki z klubu. Dobrze pamiętał układ lokalu, korytarz przy zapleczu był idealnym pomysłem, którego realizacja została udaremniona.
- Teresa? - zdziwił się - bardziej temu, że ją widzi, czy raczej temu, że zapamiętał imię? - odruchowo wyciągając ręce, by zamortyzować potencjalny upadek dziewczyny i pomóc jej z równowagą. Oczywiście, że wiedział, kim jest! Tyle że w Adlerowej pamięci wyraźniej zapisała się miękkość jej ust i własne dłonie łapczywie sunące wzdłuż wpół nagiego uda. Pamiętał brzmienie jej talentu, jak i uciekające w bok speszone spojrzenie, w niczym nie przypominające dzisiejszej gwałtowności. - Mam dziwną słabość do tego miasta - odparł rozbawionym tonem, jeszcze przez krótką chwilę czekając w gotowości, czy młoda kobieta na pewno potrafi zachować pozycję pionową. - Nie mogę pozwolić, by przestali zwracać na mnie uwagę. Skazałbym się na śmierć w samotności. - Pokręcił głową z teatralnym smutkiem i dezaprobatą, by zaraz uśmiechnąć się przebiegle do własnych myśli. - Przejdziemy tam? - zaproponował, wskazując brodą korytarz, do którego jeszcze przed momentem zmierzał. Nie czekał na odpowiedź; delikatnym, choć pewnym ruchem ujął dłoń Teresy i poprowadził ją za sobą do mniej zatłoczonej części lokalu, gdzie głośność muzyki nie zmuszała ludzi do komunikowania się poprzez krzyk.
- Widzę, że świetnie się bawisz. Co dziś świętujemy? - zapytał, chcąc dowiedzieć się co było powodem tak drastycznej zmiany. Nie mógł się niestety pochwalić bliską znajomością z panną Kingsley, jednak wychodził z przekonania, iż nikt nie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni w tak krótkim czasie. Nie bez powodu. Oparł się bokiem o ścianę i utkwił spojrzenie na rozradowanej twarzy skrzypaczki, podziwiając jak kolorowe światła dyskotekowych kul tańczyły na jej jasnym licu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nikt nie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni w tak krótkim czasie.
Nikt, oprócz Teresy Kingsley, która tak naprawdę nie potrafiła samodzielnie żyć. Usilnie próbowała wyrwać się spod klosza, wiążąc się przy tym z fotografem i już myślała, że ma wszystko – tak naprawdę nie ma nic. Nie odnajdywała się poza kloszem. Nie doceniała tego, co miała. Miała karierę, o którą dbali jej rodzice. Miała szkołę, którą fundowali jej rodzice. Miała przyjaciół, których zdobyła samodzielnie – wyjątek. Miała samochód – od rodziców. I miała też pieniądze rodziców, by staczać się. Zaczynała od alkoholu, od wina, a kończąc na mocniejszych trunkach jak wódka, w dodatku kolorowaną. Wypiła takich shotów już kilka, dzięki czemu bawiła się znakomicie. Odkryła, że jest absolutnie zazdrosna o swojego chłopaka, podejrzewając, że nie jest dla niego wystarczająca. Zaczęła w to wierzyć, co stało się dla niej zabójcze w połączeniu z mieszanką wybuchową nieradzenia sobie z życiem i presją.
Dzięki temu właśnie stała teraz naprzeciwko Leonarda Adlera, kolana jej się uginały, a dłoń sunęła na oślep po jego torsie. I nie, nie była to forma nachalności skłaniającej go do pójścia do niego; próbowała tylko utrzymać równowagę. Zabawne, jak wyprzystojniał. Nie zmienił się absolutnie nic, a jego geny brały przykład z wina. Czuła od niego wodę kolońską, od której dostawała zawrotów głowy.
- Teresa, a kto! – odparła wesoło, przysuwając się do niego bliżej, skoro ją pamiętał. Co więcej zapisał na kartach pamięci? To, jak ją kiedyś dotykał? Teraz żałowała, że bała się spróbować czegoś więcej niż miękkość jego warg. Chciała więcej, w tym momencie gotowa była w końcu zaszaleć. Czy właśnie nie robi tego od kilku godzin? Samotność jednak doskwierała nawet pod wpływem alkoholu. – Ja będę na ciebie zwracać uwagę, zawsze! – westchnęła teatralnie i uśmiechnęła się promiennie i szeroko. Tęskniła za nim, za jego obecnością, bo jako jedyny dawał jej powód do grania. Podziwiał jej talent i przez to doceniała fakt, że naprawdę potrafi grać. Nocą szło Teresie najlepiej. Leonard rozumiał to, a także ją samą. Potrafiła bawić się przy nim znakomicie, przy okazji odkrywając nieznane ścieżki jak pożądanie. Teresa jednak najpewniej żywiła się strachem i wstydem, więc nie potrafiła wtedy oddać mu się. Teraz? Teraz było inaczej.
Przeszła za nim, tańcząc przy tym poradnie i kusząco. Przyszło jej do głowy, że może to doskonały moment, by w końcu uwolnić od siebie Zachary’ego, a najlepiej cały świat. W korytarzu przylgnęła do niego ciałem, tracąc równowagę, ale wykorzystała moment i objęła mężczyznę za szyję.
- A musimy coś świętować? Musimy się po prostu bawić – rozradowana przesunęła wierzchem dłoni po rumianym policzku mężczyzny i uśmiechnęła się szeroko, gdy zaczęła zsuwać dłoń po jego torsie. – Brakowało mi naszych nocnych spotkań, wiesz? Nic się nie zmieniłeś. Chcesz mnie gdzieś zabrać? Na parkiet na przykład? Albo… nie na parkiet? – puściła mu jeszcze oczko i zalotnie musnęła ustami jego.
Oby rano niczego nie pamiętała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiał się na dźwięk słów Kingsley, ciesząc że sięgnęła flirtującej zaczepki, jakiej wcześniej się po niej nie spodziewał. Był szczerze zaintrygowany zmianą, mając nadzieję, że nie płynęła ona wyłącznie z wypitego alkoholu, ciekawy co jeszcze odkryje podczas dzisiejszego spotkania.
Delikatnie muśnięcie warg wywołało elektryzujący dreszcz, przebiegł wzdłuż pleców. Wzmógł zaskoczenie, ale nie zmuszał do wycofania. Zapach alkoholu mieszał się z kobiecymi perfumami, nagły zawrót głowy na krótko nakazał mu przymknąć oczy, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Jedną ręką objął ją w pasie, przyciągając bliżej siebie, jednocześnie asekurując przed utratą równowagi. Drugą ujął dłoń, sunącą już wzdłuż piersi, lekko zaciskając nań palce, powstrzymując przed dalszą wędrówką.
”Musimy się po prostu bawić”, brzmiało i jego motto, które przyświecało dotychczas każdego dnia. Każdego, do momentu wyjazdu z Seattle, mającego być ucieczką przed zmianami, na jakie nie był jeszcze gotów.
- Chyba nie mam dziś nastroju na tańce - stwierdził, nadal jeszcze przesuwając wzrokiem po twarzy Teresy, by zaraz nachylić się i zetknąć ze sobą ich policzki. - Preferuję mniej zatłoczone miejsca i intymne rozmowy - dodał już nieco ściszonym głosem wprost do jej ucha, pozwalając aby ciepły oddech omiótł miękki płatek. Trochę powątpiewał w możliwość przeprowadzenia z nią rozmowy, bynajmniej do momentu, w którym sam upoiłby się dostateczną ilością alkoholu, by wejść na podobne fale, tyle że Adler miał już dawno za sobą czasy, kiedy wlewał w siebie trunki bez opamiętania.
Ostatnim razem przerwano im w takim właśnie momencie, brutalnie i bezczelnie niwecząc cały plan. Ani wtedy, ani też dziś nie zamierzał wykorzystywać jej słabości. Zwyczajnie pozwalał sobie delikatnie przesuwać zarysowaną granicę, sprawdzając w którym miejscu napotka opór. Tego zaś łamać nie zamierzał, bo choć chwilowa brutalność była w jego stylu, tak w swej pokręconej moralności miał na uwadze, by nie niszczyć czyjejś psychiki. Na swoje nieszczęście nie mógł jej teraz zostawić. Nie w miejscu, gdzie roiło się od takich, którzy za nic mieli sobie przyzwoitość.
Bocznym wejściem wkroczył ktoś z obsługi, na chwilę zawieszając zaskoczone spojrzenie w opartej o ścianę parze. Nie odezwał się jednak ani słowem, zaraz znikając w kolejnym przejściu. Adler odprowadził go wzrokiem i powoli wyprostował się, by spojrzeć na Teresę.
- Zabiorę cię, gdzie tylko zechcesz. - Powstrzymał w sobie nagłą, palącą chęć sięgnięcia jej ust. - Chętnie dowiem się jak rozwija się twoja kariera. - Był amatorem talentu Kingsley, to dla niej chodził na koncerty orkiestry, gdy tylko dostrzegł znajome nazwisko na afiszu. Lubił przyglądać się jej skupionej twarzy i smukłych palcach sunących po strunach skrzypiec. Nie mógł jednak od niej wymagać, by w takim stanie opowiadała o ostatnich miesiącach na scenie, ale jeśli jej wolą będzie zostać w klubie i wyrwać się na parkiet, zostałby.
Leonard wychodził z założenia, że wszystko, co robił, miało służyć chwilowej ekscytacji. Zaspokoić głód adrenaliny, ciągłe pożądanie, jakie napędzało go i motywowało do kolejnego kroku. Jeśli nie chce się zapisywać wydarzeń w pamięci, to po co w ogóle się na nie porywać?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeszcze nie tak dawno sądziła, że już nigdy nie spotka mężczyzny, który prawdopodobnie jako jedyny tak bardzo uwielbiał jej talent. Zawsze widziała szczerość w jego oczach, gdy ich spojrzenia krzyżowały się podczas koncertu. Uśmiechała się zawsze wtedy, czując rozkoszną dumę, ponieważ wiedziała, że przychodzi tylko i wyłącznie dla niej. Kwestia polegała na tym, że wtedy wstydziła się nawiązania jakiejś relacji. Bała się bliskości, dotyku, pocałunków. Dziś o nie zabiegała, ponieważ za mało dostała atencji od własnego chłopaka. Dodatkowo, pod wpływem alkoholu, zrobiła się bardzo szczera i spragniona.
Uśmiechnęła się nieco szerzej, zadowolona z jego ruchów. Znakomicie jej było w objęciach Adlera, choć zawiodła się trochę, gdy nie pozwolił jej przejść dalej. Roześmiała się rozbawiona, ale poddała się mu i przez chwilę nie nalegała na więcej. Wdzięczna mu była za trzymanie jej w pionie, ponieważ ciężko u niej było z równowagą przez kilka chwil. Tym razem to ona dostała dreszczy, gdy tylko przysunął policzek do jej. Tak bardzo chciała przymknąć powieki, ale nie mogła – inaczej świat wirował. Mruknęła jedynie, zadowolona.
- Ja chyba też, doskonale się składa – odparowała właściwie na oba jego stwierdzenia. Chciała tańczyć, ale w tym momencie zmieniło jej się to. Pragnęła zostać z Leonardem, w końcu zapominając przy tym o swoim bólu odrzucenia przez Zachary’ego. Pragnęła udać się z nim w ustronniejsze miejsce, porozmawia; a także bawić się, ale już w ciszy. Nie sądziła, że wypiła za dużo, by nie móc prowadzić konwersacji. Mogła mu opowiadać o swoich koncertach i skrzypcach, o podróżach, o niesprawiedliwościach presji nałożonej na nią przez rodziców. Mogła również wspomnieć jak bardzo nie radzi sobie z życiem w życiu. Miała wyprowadzić się z domu, mieszkać z kimś, kogo kocha, a tak? Tkwi w swoim pokoju, wykradając się w nocy przez okno i schodząc po pergoli na stały ląd.
Tego wieczoru zamierzała przekroczyć wszelkie swoje granice, raz nie myśląc o konsekwencjach. Może właśnie tego jej potrzeba? Nie będzie miała nic przeciwko, w końcu to tylko i wyłącznie zabawa, a Zachary’ego nie ma w Seattle. Kto wie, z kim jest, skoro odrzuca wciąż jej połączenie? Ona też mogła w końcu żyć.
Rzuciła spojrzenie na kogoś z obsługi, mrużąc nieco oczy i odruchowo przysuwając się do Leonarda jeszcze bardziej. Jej ciało nie znalazło oporu, gdy ten odchylił się, by na nią spojrzeć. Uśmiechnęła się wtedy przeuroczo, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Jego propozycja była cudowna. Kłamstwem byłoby stwierdzić, że nie chciała tego.
- Chętnie ci coś opowiem – westchnęła głęboko, opierając czoło o jego. Wargi Adlera z pewnością były miękkie i ciepłe; przyjęłyby ją chętnie i pozwoliły odlecieć w dal, na wzgórza uniesień i przyjemności. Przesunęła językiem po swoich ustach, siląc się na zahamowanie własnego pragnienia. Owszem, jeszcze nie tak dawno bała się ryzyka, lecz dziś dodała sobie odwagi i gotowa była ulec sobie i Leonardowi. – Nie byłam jeszcze u ciebie, zabierz mnie tam. – Odsunęła się od mężczyzny, by obciągnąć nieco za krótką sukienkę. Poprawiła też ramiączka, po czym ruszyła w stronę szatni, gdzie miała swój płaszczyk. W ostatniej chwili sięgnęła dłoń Leo, by podążył za nią. Obawiała się, że wycofa się, więc nie chciała go już puszczać. – A gdzie byłeś, kiedy cię nie było? Tęskniłeś za mną? Albo za Seattle? – zwróciła się do niego, gdy pozostawili za sobą głośną muzykę i duszne pomieszczenia. Odetchnęła wtedy, czując przyjemne, nocne orzeźwiające powietrze.
Często wracała wspomnieniami do ich wspólnych chwil, przerwanych gwałtownie przez nieśmiałość i inne czynniki zewnętrzne. Żałowała bardzo długo, lecz z czasem przestała, ponieważ nie miała już na to wpływu. Adler wyjechał. Niedługo później pojawił się Zach. Prescott również wyjechał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W opinii Leonarda Teresa mogła mieć pewne problemy z konstruktywną rozmową, lecz tylko dlatego, że w jego wspomnieniach malowała się jako zamknięta w sobie dziewczyna o wielkim talencie. Pamiętał przecież, jak skromnie uciekała przed jego spojrzeniem, jak nieśmiało odpowiadała na jego gesty, którymi próbował ją otworzyć, przekonać do siebie, skraść coś więcej, niż drobny pocałunek. Dziś miał przed sobą pannę w sukience ledwie sięgającej połowy ud, która śmiało i bez żadnego skrępowania zwieszała ręce na jego szyi, nawet sięgając warg własnymi w pierwszych kilku minutach spotkania. O tym, że pod jego nieobecność panna Kingsley zdążyła się znacznie zmienić, miał się dopiero przekonać.
Adlerowe brwi powędrowały ku górze na dźwięk zachcianki, jaką przyszło mu dziś spełnić. We własnym mieszkaniu widywał ją przecież wielokrotnie. Wśród poduszek kanapy w salonie, opartą o blat kuchennej wyspy, w miękkości pościeli w sypialni. Widywał ją tam, choć wyłącznie oczami wyobraźni, teraz nie mogąc uwierzyć, że choć w pewnym stopniu te wspomnienia mają się ziścić. Jawną głupotą było oponować w takim momencie, choć ostrzegawcza lampka świeciła się wciąż z tyłu głowy, nakazując rozwagę. Leonard i rozwaga? Dobre sobie…
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział zaraz uroczystym tonem, chwytając wyciągniętą dłoń i ruszył za nią do szatni. Z narzuconym na siebie płaszczem podążył za Teresą na zewnątrz klubu.
Uderzył go chłód zimowego powietrza, zawieszony już nisko na niebie księżyc świadczył, iż noc wcale nie chyliła się jeszcze ku końcowi. Cieszył się, że do znalezionego we Freemont mieszkania nie miał daleko do roztańczonych miejsc Seattle i wystarczyło kilka minut spaceru, by dostać się do kamienicy. Pomysł prowadzenia samochodu po alkoholu porzucił już lata temu, kiedy w czasach licealnych rozbił jeden z wozów ojca, co kosztowało go wyrzucenie przeniesienie ze szkoły prywatnej do publicznej.
- Ostatni rok spędziłem w Hiszpanii, a mając wokół siebie takie pięknie, słoneczne otoczenie, ciężko tęsknić za czymkolwiek - stwierdził szczerze, nie chcąc mamić ją słodkimi słówkami, będącymi nieprawdą. Oczywiście, że tęsknił - za Seattle, za rodziną i przyjaciółmi, jednak zdał sobie z tego sprawę już pod koniec pobytu w Europie. - Praca naukowa dla instytutu badawczego w Grenadzie. Miała być spełnieniem marzeń, ale marzenia też się przecież zmieniają. Wypełniłem swój kontrakt, zrezygnowałem z jego przedłużenia i oto jestem. - Praca dla instytutu była w istocie ciekawą przygodą, lecz jak to bywa w przypadku Leonarda, nawet ta najbardziej porywająca z czasem się nudzi. Zerknął z ukosa na Teresę, sprawdzając czy pomimo płaszcza nie marznie w swoim skąpym stroju. - A ty? W jakich największych salach koncertowych świata zdążyłaś w tym czasie zagrać? - zapytał, bo był to temat, jaki najbardziej go interesował. Pomijając oczywiście stale uciekające w kierunku koloru Kinsgley’owej bielizny myśli.
Żwawy spacer dość prędko doprowadził ich do dzielnicy mieszkalnej, kiedy korzystając z kampusowych skrótów dotarli na miejsce. Pokonanie wszystkich pięter prowadzących na poddasze kamienicy nie było wcale łatwym zadaniem, ale Leonard stale czujnie obserwował Teresę, będąc w pogotowiu, gdyby okazało się, że ma ona problem z dotarciem na samą górę.
- To ostatnia prosta - mówił w ramach dopingu, gdy majaczące się u szczytu schodów drzwi zdawały się być niemal na wyciągnięcie ręki. Krótka walka z zamkiem zakończyła się sukcesem i już po chwili oboje znaleźli się w środku mieszkania. Gentelmeńskim zwyczajem pomógł młodej kobiecie pozbyć się płaszcza, by wraz ze swoim zawiesić go w przejściu. - Napijesz się czegoś? Wino, whisky, kawa, woda? - wymieniał kolejno, gestem zapraszając ją w głąb swojego lokum. Mieszkanie nie nosiło żadnych oznak Leonardowej absencji, w ciągu tygodnia zdążył pozbyć się wszelkiego kurzu i obecnie nie można było stwierdzić, że stało ono puste przez ostatni rok.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zadziwiające jak bardzo odpowiednio skąpy ubiór może dodać odwagi i pewności siebie. Teresa nigdy nie nosiła takich sukienek, chociaż w szafie miała ich mnóstwo. Terry również nie upijała się, nie podkradała leków od matki, ani nie paliła skrętów. Dziś zrobiła sobie mieszanka niegroźną, ale wystarczającą, by się świetnie bawić. Nie ciągnęło jej do alkoholu, a do starszego o dziesięć lat mężczyzny. I co z tego, że jest między nimi różnica wiekowa? To tylko cyfry; tylko uprzedzenia społeczeństwa. A widziała (i czuła) doskonale, że ją pożąda i z wzajemnością. Nadszedł koniec marnowania sobie życia. Nareszcie.
Nikt w tym nie przeszkodzi. Nikt nie może powiedzieć, że źle robią, wychodząc razem z klubu. Bo prawda jest taka, że Leonard wyobrażał sobie Teresę w aksamitnej, chłodnej pościeli swojego łóżka, opartą o blat wyspy kuchennej, wśród poduszek kanapy - a ona? Kingsley wyobrażała siebie wśród strumieni wody pod jego prysznicem, wcale nie będąc tam sama; lubiła leżeć na miękkim materacu i kulić się na kanapie pod kocem. Wszystko to w objęciach Adlera.
Później marzenia rozmyły się pod wpływem Zachary'ego, lecz teraz nie ma go, a Teresa jest przeraźliwie samotna.
Dlatego też chciała rozpłynąć się z kart zapisanego dnia, poczuć coś i poudawać, że jest już dobrze. Pragnęła zaczerpnąć życia, które zazwyczaj nie jest jej. Na co dzień zamknięta w sobie, z problemem, by zaufać komukolwiek i z umysłem krążącym wśród nut. Ze zranionymi palcami od strun, bolącymi plecami od trzymania skrzypiec i krwawiącym sercem.
- Domyślam się. Może kiedyś też tak wyjadę? Hiszpański jest ładny, a ludzie mili - wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem rozmarzenia. Praca, którą wykonał Leonard w Hiszpanii wydawała się naprawdę interesująca. Mógł się oderwać od świata i pochmurnego miasta, od niechcianych relacji i presji nakładanej z otoczenia. Oderwał się również od jej przyjaciółki, o czym Teresa nie miała pojęcia. - Ja? Grałam tylko w mediolańskim Duomo, tam, gdzie Napoleon był koronowany. No i w Wiedniu, w operze. Miałam jechać do Amsterdamu też, ale nie chciałam, wolałam zostać w Seattle z moim chłopakiem, któóóóry teraz jest w Los Angeles - odparła beznamiętnie, odwracając wzrok, by Leo nie zauważył jej zawodu. Zmarnowała szansę przez swoją słabość; przez miłość, która raczej nie była priorytetem dla Prescotta. Może było to głupiutkie myślenie młodej osoby, lecz tego nie potrafiła odsunąć od siebie. Mogła jedynie zatracać się głębiej w mrok, w który wpadła nieświadomie.
Wdrapała się na jego piętro resztkami sił. Zatrzymywała się co chwilę, by oprzeć plecami o tors Leonarda i wzdychała przy tym ciężko. Z ulgą przyjęła wejście do mieszkania, w którym oddała swój płaszcz mężczyźnie. Z lekkim opóźnieniem ruszyła za nim, rozglądając się po wnętrzu z zaciekawieniem, aż w końcu opadła na kanapę. Nie przejmowała się, że sukienka jej podsunęła się znów ku górze, ukazując nagie udo. Obserwowała za to wciąż Adlera, przesuwając opuszkami po jędrnej skórze wnętrza ud.
- Może whisky z lodem? A może ciebie? Ewentualnie to i to - odparła z zadziornym uśmiechem, rozmyślając wciąż o smaku jego ust. Wyrzuty sumienia nie istniały. Czuła za to pożądanie, które wzrosło pod wpływem używek, lecz o tym również nie myślała. Teraz nie chciała rozmawiać. Chciała więcej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ludzie łączący się w związki pozostawali dla niego pewną niewiadomą. Zwłaszcza te stricte monogamiczne, kiedy oboje dobrowolnie oddawali część swojej wolności na rzecz założenia ze sobą rodziny. Na rzecz wspólnie rozliczanych podatków, wspólnie wychowywanych zwierząt, na rzecz chorobliwej zazdrości, która zwykle kiełkowała w jednym z nich wtedy, gdy tylko drugie zostawiło nieco przydługie spojrzenie na pośladkach przypadkowej osoby w barze. Leonard w całym swoim życiu był tylko w jednym związku; Dexter Sherwood był mężczyzną, przy którym Adler poczuł się na tyle bezpiecznie i swobodnie, by zgodzić się na wspólnie zacieśnioną relację, na przejście o krok dalej. Związek ten zakończył się kilkanaście miesięcy później, pozostawiając Leonarda z wątpliwościami czy aby na pewno chce dla siebie podobnej przyszłości. Obyło się wszak bez scen zazdrości, te obserwował wyłącznie u swoich znajomych, rozstali się w zgodzie, by przez pewien czas widywać się jeszcze na filiżance wspólnej kawy i krótkim, przelotnym uniesieniu w sypialni. Mężczyzna spojrzał na swoją towarzyszkę, wyczuwając w jej beznamiętnym tonie i odwróconym wzroku coś na kształt urażonej dumy. Jeśli nie chciała mówić o tym nic więcej, to i on nie miał zamiaru naciskać.
- Ale teraz jesteś ze mną, więc wychodzisz na tym zdecydowanie na plus - stwierdził, kiwając głową z miną znawcy, nadal zerkając na nią z ukosa. - Amsterdam nie ucieknie, początki tego miasta sięgają średniowiecza, jestem przekonany, że poczeka na ciebie jeszcze chwilę. - Trochę ją pocieszał, a trochę wzmagał poczucie własnej wartości. Nikt nie zasługiwał na to, by myśleć o sobie w kategorii porażki, ale wyzwania to inna sprawa. Teresa posiadała niezwykły talent, ale zdawała się patrzeć na siebie przez pryzmat osób trzecich, jakże typowy, ludzki błąd. Leonard mógłby poklepać ją po ramieniu, próbując rozchmurzyć, tyle że był zupełnie innym typem człowieka.
W mieszkaniu zaświecił kilka mniejszych lamp, by w salonie, kuchni i korytarzach nie panowała już ciemność, a delikatny półmrok, idealnie współgrający z dochodzącymi zza okien ulicznymi latarniami. Ciepłe światło otulało oparcie kanapy, róg niskiego stolika oraz zieleniejące w zawstydzeniu listki stojącego na parapecie benjamina, miękko kładąc przydługie cienie, w których skryć mógł się każdy sekret.
- Już się robi - odparł wciąż z uśmiechem, znikając na moment w kuchni. Zdecydowana i bezpośrednia, sięgająca po to, czego chce - jak mógł jej odmówić? Inny, kierujący się przyzwoitością mężczyzna na wzmiankę o nieobecności chłopaka Terry w mieście próbowałby się wycofać, stawiając barierę, jakiej nie chciałby przekroczyć. Wspomniałby coś o solidarności i moralności, wziął pod uwagę liczbę kolorowych drinków, jakie przelały się dziś przez jej przełyk, mrocząc umysł. Leonard Adler wychodził jednak z założenia, iż każdy człowiek był niezależną, stanowiącą o sobie jednostką. Cenił sobie wolność i tę wolność u innych szanował, wraz z podejmowanymi przez nich decyzjami. Musiał sobie o tym przypomnieć, kiedy uzupełniał lodem dwie niskie szklanki z rżniętego szkła, zaraz zalewając jeszcze bursztynowym płynem.
- Rozumiem, że na jutrzejszy poranek nie masz żadnych planów? - bardziej stwierdził, niż zapytał, kiedy wręczając młodej kobiecie alkohol utrzymał z nią kontakt wzrokowy. Uniósł swoją szklankę w niemym toaście, by zaraz upić zeń mały łyk i odstawić na stolik. Wolał mieć wolne ręce. - Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o repertuarze na najbliższe miesiące. W Hiszpanii miałem okazję uczestniczyć w koncertach flamenco. - Przeszedł na tył pokoju, obchodząc obitą miękkim materiałem kanapę, by uruchomić stojący na regale głośnik, stylizowany na stary gramofon. Nie zmieniając płyty włączył muzykę. - Grana na żywo muzyka, wokal i ten taniec, gdzie każdy ruch opowiada inną część historii. Przyznaję, że to niezwykle poruszające doświadczenie, ale z radością wracam do twórczości klasyków. - Zajął miejsce na kanapie i oparł bokiem o oparcie, by móc się odwrócić i spojrzeć na pannę Kingsley. Wolną dłonią, korzystając z ponownej bliskości, sięgnął nagiego uda Teresy, opuszkami palców znacząc na skórze bliżej nieokreślone kształty. - To już starość, czy tylko tęsknota?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bycie zazdrosnym to problem wielu ludzi. W związkach pozostać można, jeśli rzeczywiście można szczerze porozmawiać z partnerem i zaufać mu w pełni, bez zawahania. Teresa zaczęła mieć wątpliwości co do wierności Zacha, lecz to nie było już problemem, gdy sięgała po formy zapomnienia i relaksu. Denerwowała się coraz częściej, chciała być najlepszą w swoim fachu, a rodzice skutecznie pchali ją do bycia najlepszą skrzypaczką. Nie miała doświadczenia w związkach, w seksie, ani w życiu. Chowana pod kloszem jak zaczarowana róża, rzucała od czasu do czasu czar na biednego mężczyznę i napawała się nową przyjaźnią albo zauroczeniem nią. Zazwyczaj nie korzystała z nich w pełni, będąc wierną tylko sobie. Wystraszona, zamknięta i bez takich normalnych rozstań jak w przypadku Leonarda i Dextera. Zawsze płakała, gdy ktoś odchodził; chowała się po dziwnych miejscach, nocą uciekając w miasto.
Dziś uciekała przed swoimi demonami, odnajdując chwilowe ukojenie obok Adlera.
- No tak, masz rację, bo inaczej siedziałabym teraz w sklepie z marihuaną, by po koncercie bawić się nad kanałami. Pewnie znaleźlibyśmy martwy rower – roześmiała się, chociaż mimo wszystko ciekawiło ją to miasto. Wybrała jednak nie wyjeżdżać, gdy jej związek miewał się tak świetnie, a ona na nowo odkryła przyjemność zbliżeń. Trzeba przyznać, że seks działał uzależniająco; ona zaś nie miała dość (pomijając dni, gdy faktycznie bolała ją głowa). Chciała wciąż się bawić, ponieważ karierą zajmowała się od najmłodszych lat. Jeszcze będzie miała na to czas. Świat o niej usłyszy jeszcze nie raz. Rzeczywiście myślała o sobie przez pryzmat osób trzecich i dobrze się stało, że była z Leonardem w tej chwili, bo nie chciała poklepania po ramieniu.
Oparła głowę o zagłówek kanapy, wpatrując się w cienie jakie krążyły po meblach i ścianach, narodzone z latarni ulicznych i ciepłego światła lampy. Dobrze jej tu było; poczuła się lepiej niż wtedy, kiedy była w klubie. Z przyjemnością wręcz zauważyła, że mieszkanie Leonarda mogłoby być jej ulubionym miejscem ucieczki. Zerknęła w stronę mężczyzny, gdy ten wrócił z drinkami i sięgnęła po jedną szklaneczkę. Przyglądała mu się, oblizując wargi tuż przed skosztowaniem brązowego płynu. Starała się nie krzywić. I tak bardziej zanurzyła w nim usta, niż rzeczywiście upiła.
- Zdaje się, że teraz już mam – zadziorny uśmiech rozświetlił jej twarz, gdy utrzymywała z nim kontakt wzrokowy. Odgarnęła włosy, by odsłonić ramię i cienkie ramionko sukienki; skusić go sobą. – Ja teraz będę grała w musicalu, całkiem przyjemna historia, powinieneś przyjść, ale lepiej opowiedz mi o flamenco. Czy ci ludzie pożądali siebie, tańcząc? Nienawidzili? Musieli mieć w sobie mnóstwo emocji. – Nie widziała nigdy flamenco, ale za to uśmiechnęła się na muzykę, jaką wybrał. Idealna. Taką lubiła najbardziej, więc stała się poniekąd miodem na jej uszy. Przymknęła na moment powieki, chłonąc dźwięki jak lekarstwo na złamane serce. Przysunęła się nieznacznie do Leonarda, gdy usiadł i ułożyła dłoń na jego kolanie; przesunęła nią po udzie, aż na tors, by sięgnąć do pierwszego guzika koszuli. Powoli, nie spiesząc się, budując napięcie sięgała po to, czego pragnęła od dawna. – To tęsknota. Wiesz sam doskonale, że ma wiele twarzy, ale tęsknotę można… nakarmić. – Czy słowa były odpowiednie? Pewnie nie.
Uniosła szklaneczkę do ust, by tym razem upić łyka, wpatrując się przy tym w Leonarda. Wzrok jej zsuwał się wciąż na jego wargi, za chwilę wracając do oczu. Rozpływała się coraz bardziej pod wpływem jego bliskości, tak namacalnej, tak bardzo prawdziwej. Odstawiła szkło z alkoholem na stoliczek.
- Gram w środę koncert poświęcony Pavarottiemu, przyjdziesz? – szepnęła, przesuwając wierzchem dłoni po jego policzku. Walczyła ze sobą długo, aż w końcu uniosła się nieco i pocałowała go. Przekonała się, że nie chce zapominać tej nocy, a konsekwencje? Nadejdą dopiero z czasem, więc na zapas nie można było się przejmować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nic dziwnego, że chciała się bawić, kiedy przez całe życie zmuszana była do ciężkiej pracy. On sam miał więcej siły przebicia (a może i mniej upartych rodziców) i nie pozwolił na to, by ktoś ograniczał jego wolność. Buntował się od najmłodszych lat, nie chcąc kroczyć wyznaczoną mu ścieżką. Miał zamiar pisać własną historię i tym kierował się przez całe życie aż po dziś dzień.
Świat erotyki także poznał stosunkowo późno, w czasach licealnych niezbyt interesując się płcią piękną, a nawet żadną płcią. Oddawał się szaleństwom, głośnej muzyce, litrom alkoholu i ryzykownym ekscesom, by dopiero na studiach sięgnąć po to, z czego dziś czerpał już pełnymi garściami. Pewien był własnych potrzeb i zdecydowanie brał to, czego chciał. Nie angażował się w relacje długoterminowe, uważając je za zbędne w drodze ku temu, co chciał osiągnąć - życie pełne zabawy, przepełnione pasmem sukcesów. Zwinnie lawirował między kolejnymi imprezowniami, nie żałując sobie - ani innym - doświadczenia przyjemności, która w swej ulotności miała z czasem pozostać wyłącznie miłym wspomnieniem.
- To były występy solowe - odparł, łapiąc z nią kontakt wzrokowy. - Historie nie były ze sobą związane, choć przekazywane przez tancerzy emocje były prawdziwe. Z łatwością można było wczuć się w opowieści pełne namiętności, stać się ich częścią. - Stukot obcasów wygrywał własny rytm, lecz idealnie komponował się z muzyką instrumentów. Nie bywał na wielu podobnych im koncertach, natłok pracy uniemożliwiał pełne zaangażowanie się w kulturalną sferę Grenady. Zresztą repertuar tworzony był pod turystów, a więc ich powtarzalność uniemożliwiała poznawanie nowych historii. Leonard wykorzystywał nieliczny wolny czas, by korzystać z różnych atrakcji i aby wreszcie poczuć się niczym stały mieszkaniec miasta.
- Możliwe. To zależy… - mruknął w odpowiedzi, nie mogąc dać jej teraz konkretnej odpowiedzi. Nie lubił być gołosłowny, składanie czczych obietnic nie leżało w jego naturze. Wprawdzie nie miał jeszcze planów na następny tydzień, a szumiący w głowie alkohol podsycał skłonność do spontaniczności. Wolał ją jednak spożytkować tu i teraz, zamiast zaprzątać myśli tym, co pozostawało w tak odległej przyszłości.
Widział malującą się na jej twarzy walkę, obserwował ją z pewną satysfakcją, widząc doskonale, jak przegrywa ją z kretesem. Walka ta była przegrana już w momencie, w którym określiła cel ich podróży, kiedy chwyciła jego dłoń i kiedy wspólnie przekroczyli próg mieszkania. Pozwolił jej na tę iluzję, by przez moment mogła wierzyć, że jeszcze ma wybór.
Kolejne guziki koszulki rozpinały się w spowolnionym tempie, zupełnie jakby chwila ta ciągnąć się miała w nieskończoność. Nie, żeby miał coś przeciwko leniwym, stopniującym napięcie gestom, wszak mieli przed sobą całą noc, tyle że choć uważał się za człowieka cierpliwego, pod wpływem alkoholu tolerancja ta zdecydowanie spadała. Miast opuszkami palców przesunął po kobiecym udzie pełną dłonią, ujmując ją pod kolanem i zaborczym gestem przyciągając ku sobie. Skoro już miała zamiar obdarowywać go pocałunkami, niech dzieje się to na jego, mniej nieśmiałych warunkach. Wciągnął ją na swoje uda, pozwalając by brzeg obcisłej sukienki podwinął się ku górze, zaś wargami nadal odpowiadał na wciąż ostrożną pieszczotę.
- Czy będzie Turandot? - zapytał wciąż mrucząc wprost w rozchylone usta, wolną ręką sięgając szyi Kingsley. Gwałtownym, zdecydowanym ruchem przeniósł ją na szczupły kark i chwycił za włosy. Nie bacząc na delikatność pociągnął ku tyłowi, zmuszając ją do wygięcia w łuk. Ciepły oddech od razu znalazł się przy łagodnej linii szczęki, drobnymi pocałunkami znacząc trasę wzdłuż szyi. Niespiesznie smakował delikatną skórę, wyczuwając pod naciskiem wyraźny puls. - ”Rozprosz się, o, nocy! Zajdźcie, gwiazdy! O świcie zwyciężę!” - cytował przetłumaczony już fragment słynnej arii, zwalniając uścisk na włosach, by przenieść dłoń niżej, gdzie zahaczył palcem o cienkie ramiączko. Mocniej wbił za to palce na jej udzie, gdy melodia Adagio wybitnego Giazotto przeszła do mocnych basów, które w swym pierwowzorze wyszła spod pióra znakomitego barokowego kompozytora Albinoniego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W pewnym momencie życia, pojęciem ogólnym, byli podobni. Leonard dość późno zainteresował się bliskością. Miała tylko dwóch chłopaków, lecz dopiero z drugim odkryła prawdziwe pożądanie i tęsknotę za silnymi ramionami, namiętnymi pocałunkami i długich, nocnych rozmowach zwieńczonymi wspólnym zaśnięciem w miękkich pieleszach. I czuła wciąż nieposkromione pożądanie, z krótkimi przerwami na załamania nerwowe (o których nigdy nie chce myśleć). Liczyła się zabawa. A ona objawiała się licem nieznanym, gdy Prescott wyjechał. Znowu. Poczucie opuszczenia było silniejsze niż kiedykolwiek; samotnia, jaką się otaczała, nagle zaczęła przeszkadzać.
W odpowiednim momencie natrafiła na Leonarda Adlera, opowiadającego o namiętnościach flamenco. Emocjonujące wspomnienia z Hiszpanii trafiały prosto do jej serca, powodując pewność, że chciałaby to zobaczyć na żywo. Chciałaby tańczyć, kochać i żyć tak lekko jak robią Hiszpanie. Chciałaby potrafić odmówić i nie zdradzać, kiedy ciało i umysł tworzyły barierę przed sercem.
Dlaczego nigdy nie grali w Hiszpanii? Dlaczego wybierali wciąż Wiedeń, Paryż i Amsterdam? Raz też Australię, raz. Omijali piękne miejsca, by wracać w te znane sobie, a przecież muzyka mogła dotrzeć do każdego. Piękne bazyliki odbijały dźwięki skrzypiec Kingsley powoli i delikatnie, jakby miało to tylko uwydatnić talent młodej kobiety.
I chciała ujrzeć ponownie znajomą twarz na widowni, wpatrzoną w nią z zahipnotyzowaniem; pragnęła być czyimś uzależnieniem, równie mocnym co cyjanek dodawany w niewielkich ilościach na uodpornienie. Chciała, by ktoś kochał ją mocno, aż do wyniszczenia całkowitego. Należało jej się prawdziwe zainteresowanie, a nie związane tylko i wyłącznie z ładnym graniem na skrzypcach. Teraz czuła, że Leonard pragnie jej nie tylko jako artystki, małpki w klatce, co grała w kółko smutne melodie.
Widziała w jego oczach iskrę zniecierpliwienia. Miała wybór? Nie miała, rzeczywiście. Decyzję podjęła już dawno i nie zamierzała jej żałować. Zamierzała korzystać z niej przez całą noc.
Czując jego dłoń na swoich udzie, ledwo łapała oddech ze zniecierpliwienia. Dotyk zostawiał płonące miejsca, docierając wprost do jej wnętrza. Zwilżała wargi różowe od szminki, czekając aż puści swoje wodze i sięgnie po to, czego pragnie – Teresę. I zrobił to. Westchnęła, wsuwając się na jego kolana i dopasowując swoje biodra do jego. Podsunięta sukienka ukazała czerwoną, koronkową bieliznę, lecz to nie przeszkadzało Kingsley, a wręcz przeciwnie. Chwyciła się mocno jego koszuli w ostatniej chwili, gdy zmuszona została do wygięcia w tył. Cichy jęk przeszył salon, a przez jej ciało przeszedł dreszcz wraz z zetknięciem ust Leonarda do jej ciała.
- Mhm, będzie - odparła cicho, uśmiechając się. Zsunęła jedną dłoń niżej, po jego brzuchu, by zahaczyć
palcami o skórzany pasek. Wraz z naciskiem jego dłoni na udzie, przylgnęła mocniej, wsłuchując się w nagłą kulminację utworu. Biodra wprawiła w delikatne kołysanie, zachęcając Leonarda do coraz to śmielszych posunięć. Palce jednej dłoni wplotła w ciemne kosmyki Adlera, a druga zsunęła się niżej zahaczając palcami o skórzany pasek. - Bez niego nie byłoby całego przedstawienia, doskonale wiesz.
Czuła jak płonęła. Czuła jak pragnie więcej. Czuła pożądania, które splatały się w jedno. Czuła jak traci kontrolę, lecz to - to było zupełnie co innego niż utrata panowania nad sobą podczas haju. To było przyjemniejsze.
Wyprostowała się w końcu, gdy tylko poczuła zelżenie ucisku na włosach; wtedy od razu jednym ruchem rozerwała koszulę Leonarda, pozbawiając ją kilku guzików. Przylgnęła do niego ciałem, dłonią sunąć ścieżką po torsie w dół, aż za materiał bielizny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

+18

Z Adlerowego umysłu zniknęły już zbędne w tym momencie myśli, jakie siłą ciągnąć go miały ku rozsądkowi, przyziemnej rzeczywistości. W jednej chwili obce stało mu się pojęcie poczucia winy, zupełnie jakby kształcone przez ostatnie miesiące wrażliwość czy wyrozumiałość odeszły w niepamięć, doszczętnie niwecząc raz powzięty plan zmiany. Nie trzeba było go długo namawiać, zwłaszcza do czegoś, czego sam chciał i przed czym wzbraniać się nie zamierzał.
Wielu było wielkich wielbicieli sztuki, oddających się samolubnej przyjemności w zasłuchaniu klasycznymi utworami. Chodząc na koncerty Leonard szukał czegoś więcej, niż samej muzyki, pozwalając swoim myślom na pogoń bez zahamowań. Podziwiał artystów, ich kunszt, miłość do piękna, jaką dzielili się z widownią. W pannie Kingsley dostrzegał to, do czego inni obawiali się przyznać, że pragną - załamania granicy, cienkiej bariery między artystą a odbiorcą, intymnej relacji, porozumienia dusz.
Cichy jęk wybrzmiewający wśród płynącej z gramofonu melodii był miodem na jego uszy, przyjemną kwintesencją zwieńczającą starania, której nigdy nie było mu dosyć. Zwykle wsłuchiwał się w dźwięk skrzypiec, jaki wydobywała z instrumentu zwinnymi palcami, dziś chciał słuchać także jej głosu.
Ruch kobiecych bioder drażnił, uświadamiając ciasnotę materiału spodni. Z łatwością odczytywał jasne sygnały, potwierdzające zgodność ich myśli. Nawet i bez tego zaproszenia posunąłby się dalej, lecz otrzymując potwierdzenie, zamierzał sięgnąć jeszcze dalej. Zsunął dekolt ciasnej sukienki, oswobadzając krągłą pierś, w stronę której sunął spragnionymi słodkiego smaku skóry wargami. Jedną objął ustami, zaznaczając wilgotnością języka kolejne, zachłanne pocałunki, na drugiej zacisnął palce, pozwalając sobie dać chwilowy upust niecierpliwości. Wolną rękę przeniósł z uda na tył, zahaczając o koronki, których kolor niewiele go w tym momencie obchodził, zwłaszcza że nie sięgał tam wzrokiem.
Leonard nie tracił kontroli. Świadomie poddawał się żądzom, bezgranicznie ufając własnym potrzebom. Zbyt wiele lat kroczył już po tej ziemi, by w to wątpić. Wiedział czego chce i zamierzał sprawdzić ile z tego siedząca na jego udach kobieta może mu zaoferować. Miał wciąż świadomość, że jest pod wpływem sporych ilości alkoholu i coraz mniej zależało mu na tym, by zachować się przyzwoicie, zwłaszcza gdy nęciła go umiejętnie już od pierwszej chwili. Niemożliwe, by źle odczytał jej intencje, rozgrzane ciało mówiło samo za siebie, a i on do niczego jej nie namawiał.
Oderwał od niej usta i spod przymrużonych powiek spojrzał na twarz Teresy; zatrzymał się na krótką chwilę, by podziwiać malującą się nań przyjemność. Znaczące policzki wypieki niewiele miały w sobie z dziewiczej nieśmiałości, co Leonard przyjął z nieukrywanym zadowoleniem. Małym zaskoczeniem okazały się niecierpliwe dłonie, które miast rozpiąć jego koszulę guzik po guziku, dawkując sobie doznanie, zerwały nici i rozchyliły poły materiału, odsłaniając jej oczom nagi tors. Na męskiej twarzy zatańczył szerszy uśmiech - a więc tak zamierzamy się dzisiaj bawić?
Delikatnym dotykiem opuszków palców sunął wzdłuż kobiecego ramienia w stronę łokcia i nadgarstka. Ułatwił jej zadanie, rozpinając skórzany pasek spodni. - Nie lubię opuszczać przedstawienia z poczuciem niedosytu - wyznał w odpowiedzi na oczywistości. - Spektakl musi być kompletny, bogaty w doświadczenia, jakie zaostrzają apetyt na więcej. Problem w tym, że szybko się nudzę. Czy repertuar koncertu zakłada niespodzianki? - Nie sposób już było jasno stwierdzić, czy tematem ich rozmowy jest nadal wydarzenie poświęcone Pavarottiemu, czy też przybrało inny, bardziej subtelny wydźwięk. Zerknął jeszcze przelotnie w stronę drobnej dłoni, która wsuwała się już za brzeg jego bielizny. Kusiło, by na powrót sięgnąć rozchylonych od westchnień warg, lecz zamiast tego zawiesił na jej twarzy wyzywające spojrzenie. Oddał smyczek artystce, by nie poprzestawała w swoich zamiarach i zagrała teraz pierwsze skrzypce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”