WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#zabardzomniebolibympoliczyła

Przytłaczający od tygodni zapach deszczu powoli rozpływa się w niepamięci, w czym najwyraźniej umysł pisarza szczycił się w ostatnim czasie. We wspomnieniach ukrytych za sięgającym nieba murem, którego nie sposób było sforsować - nie on. Walka z żywiołem wymęczyła go w sposób, iż powoli zastanawiał się nad rzuceniem tego całego bałaganu w cholerę - pływające rękopisy w zalanym mieszkaniu, potwornie uszkodzony dach i kotwica niepamięci spoczywająca, która nie drgnęła nawet o centymetr. Jednakże porzucił kuszącą wizję ucieczki, przypominając sobie o destrukcyjnej sile wyrzutów sumienia. W końcu odkrył, iż nie potrzebował zawiedzionego spojrzenia bliskiej osoby, by tonąć w tym obezwładniającym uczuciu.
Zaciągnął się raz, drugi, trzeci... a z żadnym obłoczkiem nie poszybowało ku niebu jego nieszczęście. Nie obserwował, jak rozpływa się przed jego oczami, nadal czując chłód spowijający własną duszę. Papierosowy dym przybierał prędzej formę desperacko wysyłanego sygnału SOS, choć sam zainteresowany coraz bardziej wątpił w możliwość ratunku jego zbłąkanej duszy.
Doskonale wiedział, że powinien o wiele wcześniej odezwać się do Camerona i nie tylko w związku z prawnymi sprawami do załatwienia. Pomimo tego, iż zdecydowanie stronił od towarzystwa dawnych znajomych, to z Camem nie było aż tak tragicznie. Stary przyjaciel na szczęście nie miał na celu wyrysowania na nowo w jego pamięci wszystkich utraconych wspomnień. Z drugiej strony potrzebował pomocy mężczyzny, gdy przez szkody został zmuszony do zajęcia się ubezpieczeniem mieszkania. Czy kogoś powinien pozwać za ten uszkodzony dach? Ironią losu było, że ostatecznie zrezygnował z zaangażowania w tę akcję kogoś z rodziny - dwie niezawodne osoby powiązane z prawem? Och nie, to otwierałoby drzwi do pytań związanych z jego nowym mieszkaniem... a dokładniej miejscem zesłania, w którym zbierał te okruchy wytchnienia rzucane mu przez życie. Przysiadł sobie na jednym z większych słupków, spoglądając zamyślonym wzrokiem na widok malującym się przed nim. Niestety to nie to pozbawiało go tchu, choć sprowadzało się do tego samego uczucia.
  • I took a deep breath and listened to the old brag of my heart.
    I am, I am, I am.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6 Obrazek

Seattle potrafi nęcić zmysł powonienia wieloma zapachami. Czasem pieści nos rześką wonią traw zroszonych deszczem, innym razem - zamraża przynosowe zatoki lodowatym, kwaśnym powiewem, jakby sama Pani Zima postanowiła długim podmuchem przypomnieć o swoim istnieniu. Ale znacznie częściej miasto nie urzeka wonnym bukietem. Niepozbawione zieleni, ale jednak wielkie, wypchane od pobocza do pobocza samochodami, wdziera się w płuca wyziewami z rur wydechowych. Lecz to nic takiego w dzisiejszych czasach, które zdominowane zostały przez miejskie aglomeracje, podlane betonem, asfaltem i zaprawą budowlaną! Taki jest współczesny świat! Można odkaszlnąć i iść dalej w swoją stronę! Nie przejmować się... prawda?
A jednak są tacy, którzy powiedzą, że nieprawda!
Może Tayang po prostu nie nadawał się do tego świata. Może zbyt wiele sobie narzucił, wyrywając się z malowniczych mongolskich landszaftów i prąc naprzód za karierą - żeby finalnie dotrzeć do Stanów Zjednoczonych. Może w ogóle nigdy nie powinien się tutaj znaleźć? Natrętne myśli i poczucie wyobcowania potrafiły go podgryzać z taką skutecznością, z jaką spaliny drapały uwrażliwione śpiewem gardło... nie, nie podgryzać. Kąsać - głęboko i boleśnie. Zwykle nie istniały albo raczej trwały utajone na peryferiach umysłu. Gdzieś tam sobie drzemały, czekając na idealny moment, by się zbudzić i zepsuć sobą humor... a kiedy już wracały do życia, mnożyły się jak króliki, które nie znają umiaru w kopulacji. Z ich wybryków powstawały nowe wątpliwości i myśli. A z nich kolejne. I kolejne. I jeszcze następne! Wielkim, króliczym tłumem przepuszczały szturm na spokojne i poukładane życie Tayanga, siejąc wątpliwość i jakieś niewytłumaczalne niezadowolenie z tego, co miał. A przecież, cholera, osiągnął wszystko, co za szczeniaka pielęgnował w swoich marzeniach!
Wrażenie wyobcowania w Seattle pojawiało się zawsze po powrocie z rodzinnych spotkań. Raz do roku, czasem na dwa lata Tayang korzystał z przerw między kolejnymi sezonami teatralnymi i wybierał się na długi urlop do rodzinnego Ułan Bator, do bliskich i... otwierał sobie tym bramy do innego świata. Innego języka, kultury, ulic, wystrojów mieszkań, kuchni (wrócił tydzień temu, ale jeszcze ciągnął na lekach na niestrawność!), a przede wszystkim ludzkiej mentalności. Kiedyś myślał, że nie pasuje do mongolskiej zaściankowości i prostoty. Dzisiaj walczył z wrażeniem, że ten cuchnący spalinami miejski zgiełk też nie jest dla niego. Nostalgia minie zapewne za tydzień, góra dwa, ale tego wieczoru Tayangowi tak bardzo obrzydł widok sznurów aut na ulicach i kwitnącego betonem i cegłą - szumnie powiedziane! - pejzażu za oknem, że w przypływie frustracji po prostu złapał płaszcz i wyszedł z mieszkania, kierując się w zupełnie inną, bardziej malowniczą część Seattle, aż dotarł do Discovery Park. Spacer po okolicach malowanych ręką natury okazał się dla niego zbawienny. Wciągając w płuca haust rześkiego, czystego powietrza, dotarł spacerowym krokiem na szczyt punktu widokowego. Zatrzymawszy się na jego krańcu, zerknął w dół na strome zbocze i na wszelki wypadek cofnął się o kroczek, po czym nieskrępowany już lękiem, że potknie się i przekoziołkuje stromizną, podniósł wzrok na malownicze obrazy, które łagodnymi barwami połechtały jego oczy.
Może to miasto wcale nie jest takie złe?
Ostatnio zmieniony 2022-03-10, 01:31 przez Tayang Batbaatar, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#6

Tego dnia, Malaysia nie miała bardzo napiętego harmonogramu, co oznaczało wolne popołudnie. Dobrze się składało, ponieważ akurat chciała złapać trochę oddechu w samotności. Czasami miała takie dni, jak ten, podczas których łaziła bez celu albo zamykała się w pokoju, aby zająć miejsce na łóżku, ze słuchawkami na uszach i myśleć nad różnymi rzeczami lub sytuacjami. Analizowała też, chociażby swoje zasięgi w social mediach.
Pewnego razu, to jej szwendanie skończyło się znalezieniem wewnątrz sklepu z ubraniami - oczywiście kupiła ich wtedy bardzo dużo, ale nie mogła się oprzeć nowej kolekcji. Następnego dnia zrobiła live, podczas któego zaprezentowała widzom to, co nabyła. Niektórzy pisali miłe rzeczy, a niektórzy wręcz przeciwnie, ale ona już była przyzwyczajona do tego. Wiedziała, że oglądają ją trolle oraz hejterzy, ponieważ nie dało się być ulubieńcem każdego, ale miała to gdzieś (rzecz jasna, wmawiała sobie tak, bo jednak niektóre komentarze potrafiły być naprawdę okrutne).
Tym razem, zamiast w sklepie, wylądowała w parku. Chyba wrócę do biegania..... pomyślała, kiedy mijała kolejną truchtającą osobę. Niby od czasu do czasu wchodziła na bieżnię, ale jednak co innego bieżnia, a co innego bieganie po ziemi. Na pewno to przemyśli.
Przystanęła w punkcie widokowym i wyjęła telefon, aby zrobić kilka zdjęć. Szukając dobrego ujęcia, cofnęła się o kilka kroków, aż nagle...zamrugała kilkakrotnie, ponieważ chyba stanęła komuś na stopę.
- Przepraszam. Ja tylko em...szukałam, to znaczy chciałam zrobić zdjęcie. - powiedziała, lecz widząc, kim jest nieznajomy, aż jej telefon wypadł z rąk.
- Och...- zakryła buzię dłonią, ponieważ nie mogła uwierzyć własnym oczom. Tak, znała Taya z teatralnej sceny oraz telewizora, ale zaskoczyło ją, że spotkała go w tym miejscu. Ciekawe, czy on mnie kojarzył...
Dopiero po chwili spostrzegła swój telefon na ziemi, więc schyliła się, aby go podnieść. Normalnie by przeżywała upadek telefonu, lecz tym razem była zbyt zaskoczona zaistniałą sytuacją.
- Mam nadzieję, że nie boli. - powiedziała, wskazując stopę Taya. Niby Malezja nie ważyła stu kilo, ale wciąż było jej głupio. Najchętniej wzięłaby nogi za pas i uciekła. O dziwo tym razem jakby miała trudności z poruszeniem jakąkolwiek częścią ciała.
Ostatnio zmieniony 2022-03-15, 09:11 przez Malaysia McReenee, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Łagodny ruch powietrza przyjemnie muskał twarz i wplatał się między kosmyki długawych, niedbale nieco spiętych włosów, a obrazy, które rozciągały się w polu widzenia, tak skutecznie potrafiły przykuć wzrok, że Tayangowi zupełnie umknęło przybycie nieznajomej dziewczyny. Tak bardzo nie spodziewał się spotkać tu dziś kogokolwiek, że nie dostrzegł ani chwili, w której smukła, kobieca sylwetka zamajaczyła w oddali po raz pierwszy, ani jej wiercenia się w pobliżu, gdy poszukiwała idealnego ujęcia do fotografii. Ta nieuwaga wypadła bardzo na jego niekorzyść, bo niemal podskoczył, zdumiony nagłym bólem w stopie i pojawieniem się czyjejś ciemnej czupryny w polu widzenia. Zupełnie nieświadomy, że uroczy punkt widokowy ściągnął tutaj jeszcze kogoś, dał się zaskoczyć jak dzieciak!
Pierwszym odruchem zaklął w ojczystym języku, co w amerykańskich uszach musiało zabrzmieć jak bliżej nieokreślone, twarde charknięcie, po czym obrócił się gwałtownie ku autorce tego małego zamieszania. Ściągnąwszy groźnie brwi, rzucił jej ostre spojrzenie. Przeprosiła, więc powinien ugryźć się w język i darować sobie besztanie za nieuwagę, ale tak nieprzyjemnie zaskoczony, szybciej działał impulsywnym językiem niż rozsądkiem.
- Okulary by ci się przydały, zamiast tego telefonu! - burknął w odpowiedzi, gdy obrzuciwszy nieznajomą spojrzeniem, zatrzymał krótko wzrok na telefonie, który trzymała w dłoniach. Zapewne tak skupiła się na fotografowaniu widoków, że zapomniała o zachowaniu ostrożności... choć zdecydowanie lepiej się stało, że wpadła na niego niż spadła w dół dość stromym zboczem, które przy nieuwadze mogło stanowić spore zagrożenie.
Był tak daleki od światka mediów społecznościowych, że twarze choćby najbardziej popularnych i rozchwytywanych influencerek niewiele mu mówiły, więc gdy autorka jego rozproszenia i chwilowego bólu rozpoznała jego twarz z teatralnych desek, Tayangowi nic nie powiedziało jej oblicze - być może zakrawał tu na skończonego ignoranta, ale miał przed sobą zupełnie anonimową mu osóbkę. Zarazem nie spodziewałby się absolutnie, że zostanie przez kogoś rozpoznany na spacerze w taki oddalone od cywilizacji miejsce, a w zasadzie... ze w ogóle pozna go ktoś spoza grona osób, którym miał okazję w przeszłości uścisnąć dłoń. Nie przywykł do tego, chociaż na pewno - jeśli ktoś bywał w Neptune Theatre gościem, miał prawo go skojarzyć, tak z twarzy, jak i z głosu. Drugie miał chyba bardziej charakterystyczne, zwłaszcza będąc rasy mongolskiej, którą wielu miejscowych uważało za nację klonów.
- W porządku, nic się nie stało. Kości mi nie połamałaś, przeżyję. Ale celność masz niezłą, muszę przyznać - dodał, wymownym ruchem głowy rozglądając się po okolicy. Spokojniejszym tonem, hamując tym razem negatywne emocje, które już zdążyły się rozproszyć. Drapnął go nawet nieprzyjemny pazurek poczucia winy, że tak gwałtownie zareagował, że dziewczyna gwałtownie wtargnęła w jego przestrzeń osobistą. To był przypadek, zresztą nie tylko ona straciła tutaj czujność, prawda? - Placyk na kilka metrów kwadratowych, poza mną stojącym w kącie pusty w zasadzie, a ty wycelowałaś prosto w moją nogę. Przypadek tak nieprawdopodobny, że byłbym gotów uwierzyć w zawieszoną gdzieś na drzewie ukrytą kamerę.
Ostatnie słowa wypowiedział już lekkim, żartobliwym tonem, chcąc załagodzić nieprzyjemne wrażenie, które zrobił zapewne swoją pierwszą reakcją. Nie było mu w głowie wyżywać się na zawstydzonej ewidentnie - i całkiem uroczo! - dziewczynie, to nie było w jego stylu. A jeśli z czymś się przesadziło, najlepiej obrócić to w żart, prawda?
Ostatnio zmieniony 2022-03-15, 05:16 przez Tayang Batbaatar, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spodobało jej się brzmienie przekleństwa wypowiedziane w ojczystym języku Taya, aczkolwiek wpierw pomyślała, że to zwykły okrzyk spowodowany bólem. Ciekawa była, czy nauczy ją mongolskiego kiedyś, albo chociaż podstawowych zwrotów typu dzień dobry, dziękuję oraz do widzenia. Skąd wiedziała, że Tayang posługuje się właśnie mongolskim? Proste - wyczytała w internecie. Jako fanka, zrobiła dokładny research. Raz nawet prawie wtargnęła na próbę, ale ostatecznie zrezygnowała, by uniknąć wszelkiego przypału.
Co więcej, Batbaatar był inspiracją albo raczej powodem, dla którego chciała spróbować swoich sił jako aktorka, lecz ostatecznie, zamiast wziąć udział w castingu, wygrał shopping. Stres wraz z chęcią zakupu nowych butów zrobiły swoje, chociaż McReenee nie dopuszczała do siebie faktu związanego z byciem zestresowaną, szczególnie, że przecież występowała na okładkach magazynów albo wewnątrz nich.
Dziewczyna nerwowo zaczesała kosmyk włosów za ucho.
- Ja...mam okulary, ale zostawiłam w domu. - nieważne, że były to zerówki, czego mężczyzna nie musiał wiedzieć. Ogólnie wzrok jeszcze miała dobry (o dziwo), a te prowizoryczne okulary miała tylko i wyłącznie, ponieważ pasowały jej do różnych outfitów oraz sprawiała wrażenie mądrzejszej.
Malezja stała jeszcze długo ze wzrokiem skierowanym w ziemie, pod którą miała ogromną ochotę się zapaść. Gdyby była strusiem, właśnie na pewno schowałaby głowę w glebę (ponieważ piachu tu brakowało). Przy okazji przejechała wzrokiem po swoim obuwiu i doszła do prostego wniosku, mianowicie, były brudne.
Umyję je, jak wrócę. znaczy rzecz jasna, pralka to zrobi.
- Na strzelnicy też często trafiam dziesiątki. - powiedziała, podnosząc powoli głowę. Akurat słowa ze strzelnicą były prawdą. Celność miała niezłą, czy to z broni, czy to również w innych kwestiach (chociażby wyrzucaniu papierków, kiedy siedziała przy biurku, a kosz posiadając po drugiej stronie pokoju).
- Nie nazwałabym tego przypadkiem. - odparła, chowając ręce za sobą i łącząc je ze sobą.
- A bardziej przeznaczeniem. Pewnie gwiazdy nam to zapisały. - dodała, kierując swoje oczęta jeszcze wyżej, by spojrzeć w bezgwiezdne niebo. Dlaczego bezgwiezdne? Ponieważ było jeszcze za wcześnie. Do nocy brakowało kilku godzin.
- Jadłeś już obiad? - zapytała nagle, powracając spojrzeniem na Taya. Czy chciała mu zaproponować wspólny posiłek? Nie była pewna. Z jednej strony chciała, a z drugiej niekoniecznie. Wiele myśli zaczęło przechodzić przez jej głowę. Co zrobię, jeśli powie tak? Co jeśli powie nie? Może najlepiej, gdybym sobie poszła? Może już nigdy go nie zobaczysz, bo wystraszyłaś go swoim gadaniem o przeznaczeniu? westchnęła cicho i wyciągnęła z torebki listek gumy do żucia, ponieważ normalnie miałaby wywalone, lecz tym razem było jakoś...inaczej?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciała uniknąć przypału, a jednak nie zdołała uciec przed przeznaczeniem i koniec końców ich znajomość rozpoczęła się w sposób przypałowy - choć po pierwszej fali irytacji, a następnie zażenowania nad swoją nazbyt ostrą reakcję, Tayang popatrzył na całe to spotkanie z rozbawieniem. Takie drobne wypadki po czasie, zawsze wspomina się z najszerszym uśmiechem, zwłaszcza gdy prowadzą ku pozytywom, dziewczę zaś wydawało się całkiem sympatyczne i potrafiło przeuroczo się zawstydzić.
Ale zanim przyszedł cichy, wewnętrzny chichot nad nietypowością tego spotkania, chwila zawstydzenia dziewczyny dłużyła się, wpędzając w zakłopotanie również jego samego. Szybko naszła go myśl, że potraktował ją zdecydowanie zbyt ostro jak na taki nieszkodliwy wypadek, jakieś przypadkowe zdarzenie, którego przecież nikt z premedytacją nie zaplanował... a nawet gdyby, nie przyniosło nic złego poza siniakiem, który pewnie pojawi się na nodze. Nie pierwszym i nie ostatnim, Tayang był przyzwyczajony do poobijanych kończyn, czterech liter i przeróżnych bolesnych kontuzji w związku z swoją działalnością sceniczną. Praca przy musicalach skupiała się przede wszystkim na śpiewie, lecz nie brakowało w niej elementów tanecznych, które należało sobie przyswoić i przećwiczyć dziesiątki razy. To sprzyjało niemiłym przygodom, więc rozdeptanie przez nieznajomą nie zrobiło na nim fizycznego wrażenia.
- Zabrzmiało groźnie! Chyba więc nie powinienem ci tak podskakiwać - stwierdził, z rozbawieniem komentując słowa dziewczyny na temat strzelnicy. W zasadzie nie miał pojęcia, czy mówi prawdę i nie podejrzewał, że w odwecie za nerwowe ofuknięcie dziewczyna wyciągnie pistolet zza pazuchy i postanowi się zemścić za tę małą zniewagę, ale niezbyt poważny komentarz nasuwał się sam - i był przydatny zdecydowanie, żeby rozładować atmosferę, do której napięcia Tayang trochę za bardzo się przyłożył.
Uniósł brwi w wyrazie łagodnego zaskoczenia i zaśmiał się z jej kolejnych słów, choć w brzmieniu jego głosu nie było nuty prześmiewczej - ot, pogodny, beztroski dość ton. Uniósł przy nim wzrok na niebo, które czyste jeszcze było od drobnych ,migotliwych punkcików, które rozsypią się na granacie nieboskłonu dopiero za kilka godzin. Przyjmą znajome wzory i kształty, zawsze takie same, ale może dziś odpowiedzą, dlaczego zdecydowały postawić Tayanga i tę zabawną dziewczynę na tej samej spacerowej drodze?
- Jak widać, niezbadane są wyroki gwieździstego nieba! - stwierdził, rozkładając dłonie w teatralnym geście bezsilności wobec tej nienamacalnej siły, która zdaniem dziewczyny zadziałała dziś na ich wcale-nie-takie-przypadkowe spotkanie. Dodał w odpowiedzi na jej ostatnie słowa. - A jakie danie dziś gwiazdy proponują?
Jasne, że propozycja dziewczyna była zaskakująca, ale... w zasadzie dlaczego nie? Wolne popołudnie Tayang miał dziś puste, bez żadnych konkretnych planów. mógł więc spędzić nieco czasu z dziewczyną, która taj gwałtownie wtargnęła do jego życia. Nie znał wciąż jej imienia, nie wiedział, kim jest, ale była zabawnym na swój sposób i całkiem uroczym stworzonkiem, które mogło wprowadzić w nudne popołudnie nieco życia. I nadal Tay nie miał pojęcia, jakim jest ignorantem, nie rozpoznając w nowej znajomej popularnej influencerki, której twarz miała okazję zagościć na okładkach kolorowych magazynów!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przypał był czymś, z czym Malezyjka nie raz miała do czynienia. Raz, chociażby wywróciła się na wypożyczanej hulajnodze, ponieważ pomyliła kierunki tzn. miała skręcić w lewo a skręciła w prawo i no...był bum. Gorzej, że widziały tą całą sytuację przechodnie. Na szczęście skończyła tylko ze zdartą skórą na nodze oraz zbitą ręką, którą potem zaczęły pokrywać siniaki. Innym razem spaliła wodę albo raczej garnek z wodą, gdzie gotowały się ziemniaki. Oczywiście te zostały pokryte czarnym kolorem, a garnek spod spodu posiadał ślady typowe dla spalenizny. Od tamtej pory lepiej pilnowała rzeczy, gdy coś gotowała, albo ustawiała minutnik. Także spokojnie przypał jako drugie imię Malaysi pasowało do niej. Chociaż ona otwarcie tego nie przyzna, bo gdzieżby znowu! Samą siebie uważała za pannę perfekcyjną, o!
Wewnętrzna Malezja krzyczała, a gdy przestała, zaczęła zastanawiać się, co należałoby odpowiedzieć.
- Hehe...- tak, śmiech będący piękną, wiele mówiącą odpowiedzią. Ah te nerwy. Jak to jest, że wszelkie pozowania przed aparatami obcych ją nie denerwowały, a denerwowała się podczas rozmowy z aktorem. Aż zakryła sobie usta dłonią. Żenada. Totalna żenada. Pewnie zaraz ode mnie ucieknie. pomyślała.
- Nie no, Ty możesz być spokojny. - odparła z lekkim uśmiechem, zaczynając nerwowo kopać dołek stopą albo raczej butem. Miała gdzieś, że będzie brudny. Miała masę butów, kurtek, spodnie no i ogólnie mówiąc wszystkiego. Oczywiście od czasu do czasu oddawała ciuchy, które przestawały być w jej guście, potrzebującym.
Broni, przy sobie nie nosiła, tylko gaz pieprzowy. Chociaż czasami towarzyszył jej też scyzoryk, ponieważ miał on bardzo ważną rzecz - otwieracz do wina. A wiadomo, czasami, gdy McReenee chciała wypić winko poza domem, to dzięki przenośnemu, mini otwieraczowi, nie musiała prosić o pomoc. Zresztą już raz kiedyś poprosiła przypadkową osobę, a ta uciekła z butelką, której już nigdy więcej Malezyjka nie odzyskała. Przeklęci złodzieje.
- Dokładnie. Jedno jest pewne. Nic nie dzieje się bez przyczyny. - powiedziała z uśmiechem, podnosząc głowę, aby spojrzeć na Taya. Znaczy, rzecz jasna McReenee tak uważała. Wszystko działo się po coś. Cel można było odkryć później. Dziewczyna miała ogromną ochotę zacząć bić Tayangowi brawo, ponieważ zarówno tekst, jak i gest, wykonał wręcz w teatralnym stylu, ale jedyne co zrobiła, to podniosła ręce, by udawać, że zabija latającego obok nich owada.
- Burgery z frytkami. A do tego sok ze świeżo wyciskanych owoców. Co Ty na to? - zapytała, a uśmiech wciąż można było dostrzec na jej twarzy.
- Powinniśmy tu przyjść podczas wschodu lub zachodu słońca. - stwierdziła, paląc buraka, ponieważ planowała o tym jedynie pomyśleć. Halo, maszyno do cofania czasu, potrzebuję cię. Dlaczego nikt jeszcze nie wymyślił tego cholerstwa?! bo pewnie zbyt często by tego używała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Panny Perfekcyjne były nudne. Zamknięte w swej perfekcji traciły ludzki pierwiastek w swoim zachowaniu - zawsze idealne, nienagannie zachowujące się i mające coś mądrego do powiedzenia. Tayang cenił sobie intelekt u płci przeciwnej czy u wszelkiego rozmówcy w ogóle, ale na równi z nim doceniał prostolinijność i autentyczność, które umykały ludziom we współczesnym świecie. Zwłaszcza kobietom, które w pogoni za ideałem stawały się miałkie i nużące, a przy okazji - takie same, niczym zjeżdżające z jednej i tej samej taśmy produkcyjnej. I być może właśnie dlatego nieznajoma - choć może już znajoma! - dziewczyna, zabawna i zaliczająca małe wpadki, wzbudziła w nim ciepłe odczucia. Była sympatyczna, a chwilowa niezdarność była jak najbardziej do wybaczenia, w zasadzie.. .to też był powód, żeby po opadnięciu emocji zaśmiać się serdecznie i w przyszłości wspomnieć tę chwilę z pogodnym uśmiechem. Bez nerwów.
W każdym razie Malezja była urocza na swój specyficzny sposób, co wzbudziło w Tayangu chęć przystania na jej zaskakującą propozycję. Wydawało się, że kto jak kto, ale ona na pewno będzie w stanie ubarwić jego popołudnie, a może też i wieczór swoją obecnością. Nudno nie będzie! Co prawda nie przewidywał na razie, żeby ta znajomość rozwinęła się w więcej niż jeden wypad na wspomnianego przez nią burgera, ale... kto wie? Miał być spokojny spacer w samotni, a skończyło się planem wspólnego spędzenia czasu na mieście, więc wszystko mogło się dzisiaj wydarzyć!
- Pomyślmy... - z kolejną dozą teatralnego humoru zmrużył powieki i pogładził kciukiem brodę, jakby poważnie zastanawiał się nad pomysłem dziewczyny, by w końcu ogłosić mało zaskakujący werdykt, spodziewany zapewne od momentu, w którym ton jego głosu zdradził łagodne rozbawienie. - Jeśli w menu znajdzie się dla mnie opcja wegetariańska, to nie odmówię!
W zasadzie nie był wegetarianinem, nie zamierzał też wymagać na kimkolwiek, a już na pewno nie na Malezji, zamawiania bezmięsnych wersji burgerów, ale zwykle prawie nie jadał mięsa. Nie z powodów ideologicznych, a przede wszystkim smakowych... zwłaszcza teraz na myśl o mięsnym kotlecie czuł, że żołądek najchętniej wyrwałby mu się z gardła i uciekł w siną dal. Jak zawsze po wizycie w rodzinnych stronach, które mięsem, mięsem i... mięsem stały, Tayang miał go serdecznie dość. Jego organizm prawdopodobnie jeszcze bardziej!
- No proszę, nie dość że strzelec wyborowy, to jeszcze zapalona romantyczka! - zaśmiał się, automatycznie posyłając przy tym wzrok ku niebu, które dalekie jeszcze było do zachodu, ale musiał przyznać - w takim miejscu dzień budzący się do życia lub zapadający w sen na pomarańczowej płachcie wieczornego nieba musiał wyglądać niesamowicie. Dodał, gdy jego ciemne oczy na ponów skupiły się na twarzy dziewczyny. - A dowiem się, jak moja dzisiejsza gwiazda przeznaczenia ma na imię?
W dziwnym kierunku skręcała ta rozmowa - ale chyba nikt nie powinien mieć pretensji za leciutki, żartobliwy w swoim wydźwięku flirt?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Malezja i tak na początku nie odkrywała przed drugą - nieznajomą - osobą kart, odzwierciedlających to, jaka była. Proces poznawania panny McReenee był stopniowy i jeżeli uważała, że komuś faktycznie mogła zaufać, wtedy zaczynała zdejmować przysłowiową maskę. Kiedyś chciała, aby ludzie mało o niej wiedzieli, ale przez popularność, anonimowość nie wchodziła w grę. Czasami zastanawiało dziewczynę, w jaki sposób wyglądałoby życie, gdyby przyszła na świat u innej, normalnej rodziny. Czy mimo wszystko robiłaby to, co teraz, czy może byłaby zwykłym szarakiem, niewychodzącym poza tłum. Od Taya wyczuwała pozytywną energię i z wielką chęcią spędziłaby więcej czasu, w jego towarzystwie. Hipnotyzował swoim spojrzeniem, dlatego co jakiś czas uciekała gdzieś spojrzeniem, próbując też nie przygryzać dolnej wargi. O dziwo nawet jej się udawało.
Spojrzała na mężczyznę, jakby oczekując wyroku skazania (lub śmierci), swoimi błyszczącymi, brązowymi ślepiami i uśmiechnęła się, kiedy nie usłyszała odmowy. Szczerze? W swojej wyobraźni już słyszała twarde NIE.
- Jasne! I dietetyczna cola również. - powiedziała, bez większego zastanowienia. Może sama też zamówię coś z wegetariańskiego menu? bo czemu nie? Potrafiła przeżyć bez mięsa.
Kiedy usłyszała kolejne słowa mężczyzny, poczuła, jakby przeszedł ją dreszcz..ale taki przyjemny całkiem, a oprócz tego zaraz wybuchła nerwowym śmiechem. Chciała go uderzyć lekko w ramię za tekst o romantyczce, ale ostatecznie jedynie złapała za swoje ramię. Oprócz tego spaliła buraka i żałowała, że wiatr nie wiał mocniej.
- Czasami mi się zdarza. - odparła, gapiąc się w ziemię oraz czekając, aż czerwone rumieńce opuszczą jej poliki. Przeklęte! [ /i] na szczęście słysząc śmiech towarzysza, sama również do niego dołączyła po chwili. Gwiazda przeznaczenia.... powtórzyła, ponieważ te słowa tak pięknie brzmiały z ust Taya, co dodatkowo sprawiło, że miała nogi jak z waty. Serio.
- Ja...ja...ekhm. - odkaszlnęła, próbując przypomnieć sobie swoje imię. - Jestem Malezja. - prawie przekręciła i powiedziała Melazja, ale w ostatniej chwili się ogarnęła. Dawno nikt tak ładnie do niej nie mówił.
Gdy już opuściły ją rumieńce a oprócz tego, mogła normalnie chodzić, pojechali coś zjeść. Ogólnie Malezja bardzo miło wspominała ten dzień.

//ztx2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Discovery Park”