WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://images.unsplash.com/photo-15564 ... /div></div>
Ostatnio zmieniony 2020-10-22, 15:36 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="tm0"><div class="tm1">
<div class="tm-tytul">freak show
<b>porwanie</b></div></div>
<div class="tm2">
<div class="tm3">
Jest godzina 22, na dworze panuje mrok, a ty masz za sobą kilka obejrzanych horrorów, aby wczuć się w klimat zbliżającej się Halloweenowej imprezy. Po otrzymaniu zaproszenia wahałeś się czy udać się we wskazane miejsce, ale mimo to ruszasz z domu. Nie czujesz strachu, bo wiesz, że wydarzenia jakie będą się działy to tylko fikcją, ale i tak rodzi się w tobie irracjonalny niepokój. Po chwili jednak zdajesz sobie sprawę, że nie możesz pozbyć się z głowy niektórych postaci z filmu, który obejrzałeś i po dotarciu na miejsce nerwowo rozglądasz się wokół siebie. Masz włączoną latarkę, bo to był wymóg - w jakiś sposób pozwala ci się uspokoić… tak jest dopóki, dopóty nie dostrzegasz kształtu, przesuwającego się przed źródłem światła, tworzącego cień padający wprost na ciebie. <br>
Dzięki za źródło światła. Miałbym problem z odnalezieniem Cię w tych ciemnościach. - słyszysz tuż przy swoich uchu. Łapią cię czyjeś gnijące ręce, a drugie zarzucają na twoją głowę worek. Prowadzą cię w nieznane i po chwili lądujesz na pace samochodu. W jego wnętrzu słychać tylko cichą, wygrywaną melodię... bądź twardy, to niedługo się skończy, a HALLOWEENOWA impreza rozkręci się na dobre.
</div></div></div></table>

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#74

Nie pamiętał, jakim cudem z klubu przetransportował się do miejskiego zoo. Słaniał się na nogach, notorycznie czkał i roztaczał wokół siebie woń alkoholu. Na jego karku zalegało ramię Ashley, którą z uporem, od krawężnika do krawężnika, przeciągnął przez pół Seattle. Stopy go piekły, kolana wydawały się drżeć pod ciężarem sylwety Siriusa, a palce dłoni nie miały siły dłużej dźwigać butelki wódki.
W pewnym momencie szkło z hukiem uderzyło o asfalt.
- Upsss... - bąknął pijackim tonem, uprzednio zatrzymując siebie i dziewczynę przed rozbitym trunkiem. Z pewnością tej nocy wypili więcej, niż wypadało. Początkowo Sirius przyszedł do lokalu w towarzystwie znajomych z uniwersytetu, ale po upływie dwudziestu piosenek i piętnastu kolorowych szotów w tłumie roztańczonych klubowiczów wypatrzył Ashley. Niewinna rozmowa, zmieniła się w równie niewinny taniec, wspólnego papierosa, jointa, kilka drinków i spacer, który w pierwotnym założeniu miał zakończyć się na postoju taksówek. Tymczasem włamali się do ogrodu zoologicznego i płoszyli zwierzęta.
- Siadaj na ogiera - nakazał, gdy tylko zdołał przełknąć żal po utracie wódki. I nie. W tym tekście brakło dwuznaczności. Aby potwierdzić czystość intencji wskazał na jednego z kilku rumaków znajdujących się w weneckiej karuzeli. Niefortunnie wybrał najbrzydszego z rozbieżnymi oczami i krzywym zgryzem. Mimo tego w stanie absolutnego upojenia Siriusowi było wszystko jedno.
Wyswobodziwszy się z ramienia Ashley koślawym krokiem, nieco zbyt nerwowo, wspiął się po paru stopniach i dotknął plastikowego łba konia. Nic się nie wydarzyło. Wokoło było ciemno i pusto, bo od przeszło pięciu godzin zoo było zamknięte dla odwiedzających. Po obiekcie spacerował jedynie ochroniarz, któremu umknęli gdzieś pomiędzy wybiegiem dla dzikich kotów a żyraf.
- Przynieś wiadro prądu! - krzyknął do towarzyszki, jednocześnie wesoło jej machając. Po raz kolejny w zachowaniu Siriusa zabrakło ostrożności, dlatego po chwili stracił równowagę i przeleciał przez kolorową balustradę. Upadł na plecy i zanim zdążył się zebrać zobaczył nad sobą znajomą twarz. Uśmiechnął się lubieżnie, nawet nie zdając sobie sprawy, ze zbił kość ogonową. Dopiero rano odczuje konsekwencje tego bezmyślnego zachowania.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie sądziła, że zakończy tą noc w taki sposób. Poszła pobawić się z kilkoma koleżankami, a te wybyły z nieznajomymi mężczyznami. Została teoretycznie sama, ale jednak miała ze sobą Siriusa, kolegę, który doskonale zastąpił jej towarzystwo dziewczyn. Wypiła przez to trochę za dużo niż planowała, ale przecież była świetna okazja, ponieważ mogła mieć w rękawie nową, lepiej płatną pracę niż dotychczas. Chciała też oblać coraz to lepsze sukcesy w swojej pasji i tak oto wyszła popijawa życia. Zapaliła jointa, przez co odleciała. Towar musiał nie być za dobry. Powinna uczyć się na błędach, lecz to nie zawsze jej jeszcze wychodzi.
- Boooże, skończymy w więzieniu – jęknęła żałośnie gdzieś pomiędzy przeskakiwaniem przez ogrodzenie, a złym lądowaniem. Kostka jej się wygięła pod nieodpowiednim kątem, ale (jeszcze) nie czuła bólu, przyćmiona używkami wszelkiego rodzaju. Wystraszała się zwierząt w klatkach czy na wybiegach, lecz sama z Siriusem powodowali owe poruszenie i rozbudzenie ich.
Roześmiała się na jego słowa, ich absurd ignorując całkowicie, ale wskazała jedynie ogiera, by przetestował go dla niej. I tak zrobił, bo zaczął się wspinać po schodkach na karuzelę. Nie mogła przestać się śmiać, w międzyczasie zapalając sobie jeszcze papierosa. Tak, by dobić się jedynie mocniej i mieć potężnego kaca. Obserwowała uważnie, kiedy tylko łapała zooma, Siriusa, rozmyślając nad owym koniem. Nie był najpiękniejszy i z pewnością nie tego sobie upatrzyła. Jej był z różową kokardą, tam w tle.
Przysiadła na ławeczce i zaraz natychmiast wstała, widząc spektakularny upadek chłopaka, podbiegła do niego. Wtedy właśnie zaczęła odczuwać swoją kostkę, przez co potknęła się. Podniosła się jednak wyjątkowo szybko, by kontynuować swoje podejście do Siriusa. Pochyliła się nad nim i wyciągnęła dłoń.
- Wiadro prądu? A co ja? Służąca jestem? Masz babo placek – mruknęła z rozbawieniem, podciągając go nieco do góry. – Wstawaj, musimy wsiąść na tego konia! – mieli zresztą niewiele czasu. Zwierzęta wokół były niespokojne, a oni mogli zostać przyłapani przez ochroniarza. W drugiej ręce wciąż trzymała papierosa przez cały czas, więc zaciągnęła się i aż przymknęła powieki, zadowolona jak poczuła zawroty głowy. – Chcesz też?

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Na wzmiankę o więzieniu Sirius natychmiast pokręcił głową. Miesiąc temu wylądował w areszcie. Wówczas zaangażował się w bezsensowną bójkę z Indio w parku. Wpierw policjanci założyli mu kajdanki, potem wpakowali do furgonetki, a na końcu musiał poczekać w klatce aż Melusine załatwi formalności związane z kaucją. Nawet będąc pod wpływem alkoholu doskonale pamiętał jak niewygodna była prycza.
Chrupmy – przejęzyczył się. Przez wypite trunki ruchy Siriusa były mało skoordynowane. – Chrupmy tak, żeby nas nie przyłapali – bąknął, próbując gestykulować coś rękami. W efekcie włożył sobie palce do oko. – Ku-Kurwa.
On, w przeciwieństwie do Ashley, nie miał preferencji odnośnie wyboru ogiera. Po prostu koń z rozbieżnymi oczami znajdował się najbliżej schodków. Niestety nawet pokonanie tego dystansu w obecnym stanie Siriusa było zadaniem niezwykle mozolnym i żmudnym. Ostatnim razem upodlił się do ponownego stopnia w styczniu na urodzinach Jina. Poprawił następnego dnia, opijając z kuzynem wygrany proces Covington Constructions. Teraz czuł się identycznie nietrzeźwy, skołowany i skory do wymiotowania.
Plastikowe zwierzę spoglądało na niego paciorkowymi, krzywymi oczami spod brwi, z których już dawno odprysła farba. Na jego grzbiecie znajdowało się wytworzone z tego samego materiału czerwone siodło w gwiazdki. Dosiadłby go; zrobiłby to z pełną świadomością wszystkich piętrzących się nad nimi konsekwencji, jednak w skutek braku ostrożności, wypadł z karuzeli. |Dłonie Ashley pomogły mu podnieść się do siadu. Czynność wykonał w akompaniamencie zbolałego stęknięcia.
Wybierz innego – powiedział nieco urażony. Posłał w stronę brzydkiego ogiera nienawistne spojrzenie. – On mnie zaatakował! – krzyknął, szerząc zewsząd absurd. – Chciałbym surykatkę. Ashley czy możemy iść po surykatkę? – zapytał. W oczach Siriusa pojawił się błagalny blask. Uczepił się łydki dziewczyny i przez pierwsze dwie minuty spoglądał na nią z dołu. Dopiero potem dźwignął się do pionu, choć ten wciąż niebezpiecznie kołysał się na boki.
Chcę. – Intuicyjnie dotknął kieszeni spodni, lecz brakowało w nim paczki. Musiał je zgubić, kiedy przeskakiwali przez ogrodzenie. Wziął do połowy spalonego papierosa od Ashley i natychmiast wetknął go sobie pomiędzy usta. Zewsząd uniósł się duszący dym.
Przez chwilę stali tak przed karuzelą. Sirius dalej sporadycznie posyłał ogierowi podejrzliwe spojrzenia, na przemian skupiając się na Ashley. W pewnym momencie zwrócił uwagę na jej kostkę, która zdążyła poczerwienieć i spuchnąć. Wcześniej tego nie zauważył, bo skupił się wyłącznie na tym, aby w pijackim amoku szerzyć dookoła chaos i nierozsądek.
Niespodziewanie odwrócił się plecami do dziewczyny i kucnął. Zrobił to zbyt gwałtownie, dlatego na parę sekund musiał oprzeć dłonie o ziemię.
Poniosę cię – powiedział, po czym jedną ręką - niby zachęcająco - uderzył się w żebro. – Wskakuj na ogiera. Ja nie mam zeza – dodał, brzmiąc niebywale poważnie.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ciekawe doświadczenia miał Sirius. Nie chwalił się byciem w areszcie. Ashley z pewnością chciałaby kiedyś spróbować, ale podkreślić trzeba, że tylko noc w areszcie, a nie w więzieniu. Nie czuła się aż takim wariatem, by łamać prawo; co prawda można to robić również przez wkradanie się do parku zoologicznego, ale teraz była pod wpływem alkoholu i chciała wierzyć, że zdążą uciec. O ile nie spadnie na nich żaden samolot – tak, słyszała legendy o napadzie eko świrów. Podobno ktoś zginął w ZOO i nie mowa tu o zwierzętach.
- Chrupmy? – ściągnęła brwi, kompletnie zdezorientowana. Nie miała bladego pojęcia, o co mu chodziło, lecz to nie przeszkodziło jej w roześmianiu się jak włożył sobie palec w oko. Śmiała się tak głośno, że jakieś zwierzęta na to zareagowały, więc zatkała sobie usta dłonią i zrobiła wielkie oczy, nasłuchując czy aby na pewno nikt nie idzie w ich stronę. Droga wolna. Strażników na horyzoncie: brak.
Ashley nie czuła się najgorzej pod względem mdłości. Problemem było, że świat zamazywał jej się momentami aż za mocno, a wszystko przez zapalenie jednego skręta. Bawiła się świetnie, lecz to nie zmieniało faktu, że gdzieś w głębi serca miała wyrzuty sumienia. Jeszcze nie tak dawno Dominic ocalił ją przed narkotykami, a tej nocy sama znów wpakowała się w kłopoty. Był to problem, nad którym zdecydowanie musiała popracować. Ale na trzeźwo.
Naprawdę chciała przestać się śmiać z przyjaciela, ale nie potrafiła. Ledwo dała radę go podnieść z ziemi, aż zerknęła na konia, przez co puściła Siriusa. W ostatniej chwili sięgnęła go , by nie stracił całkowitej równowagi.
- Co ty gadasz, jest absolutnym słodziakiem! Ale spoko, choć, ja sobie siądę na łabędzia – odparła trochę obrażona, ponieważ naprawdę liczyła na ogiera. Skoro już odnalazła swojego księcia, teraz brakowało jej tylko konia. Tak jakby…
Przekazała mu papierosa, zadowolona, że nie musi spalać całego. Inaczej miałaby potężnego kaca kolejnego dnia, a tak – może obejdzie się bez tragedii. Na to przynajmniej liczyła. Przechodzenie kaca samemu jest dość uciążliwe. Dobrze jest mieć kogoś, kto poda wodę albo miskę, a nawet zadzwoni po pomoc w postaci kroplówki pełnej witamin. Miała Winstona, ale co jej po nim, skoro jest tylko chwilami? Z kolei do swojego księcia nie zadzwoni, bo to tylko ją skompromituje.
- Co robisz? – mruknęła zdezorientowana, by zaraz znów parsknąć śmiechem. – Ja bym polemizowała, bo czasem masz zeza, zwłaszcza jak próbujesz się skupić na czymś, ale spoko, każdy ogier to dobry ogier, co nie? Uwaga! Do-o-osiadam ogiera! – zapowiedziała, imitując dźwięk Fonfarów, gdy obejmowała Siriusa za szyję i przylegała ciałem do jego pleców. – Jak mnie upuścisz, dam cię na pożarcie małpom!

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Przez dłuższą chwilę pełen konsternacji i oburzenia obserwował dziki wybuch śmiechu Ashley. Oko, w które niefortunnie włożył sobie palec zaczęło mu łzawić i nie pozwalało się otworzyć. W dodatku nie rozumiał, jak mogła nie zrozumieć szyfru za którego sprawą próbował się z nią porozumieć. Pod wpływem alkoholu często plątał mu się język i miał problem z prawidłową wymową wszystkich spółgłosek oraz omijał samogłoski. Czasami się jąkał i w niekontrolowany sposób przeciągał poszczególne słowa.
Sirius nie do końca zdawał sobie sprawę z problemów Ashley. Widywali się na tyle sporadycznie, że nie starczało im czasu, aby omówić bieżące informacje – z drugiej strony również nie wszystkimi chcieli się ze sobą dzielić. Właśnie dlatego, idąc za wrzaskiem instynktu, skończyli w miejskim ogrodzie zoologicznym w stanie absolutnego upojenia oraz rozbawienia.
Sirius po raz kolejny się zachwiał, lecz przed upadkiem uchroniły go ramiona dziewczyny.
Wychląda j-jakby odzie-odziedziczył każdą możliwą dfmcje(deformację) – zauważył, posyłając koniowi jeszcze jedno spojrzenie. Nawet pod wpływem alkoholu mu się nie podobał, a podobno trunki upiększały rzeczywistość. Obecnie był daleki w uwierzeniu w sens tego stwierdzenia.
Przez dłuższą chwilę znajdował się w kuckach. Dłonie zaparł o ziemię, ale pomimo tego niestabilnie kołysał się na każdą stronę. Wpierw głowę schował pomiędzy ramiona, a gdy Ashley nie ruszyła się nawet o krok, skierował twarz w jej stronę.
Jak sram – bąknął, choć ponownie zrobił to bardzo niewyraźnie. – Jak sram, t-to mam zessss-zeza – wyjaśnił, rozwiewając każdą ewentualną wątpliwość Ashley.
Tok rozumowania Siriusa pozostawiał wiele do życzenia, lecz pomimo tego przednio bawił się w towarzystwie dziewczyny. Nagle poczuł ciężar jej drobnego ciała na własnych plecach. Jedną dłonią objął udo blondynki, a drugą spróbował odbić się do góry. Udało mu się za szóstym razem przy akompaniamencie charknięć, stęknięć i brzydkich słów.
Idziemy po surykatkę – oznajmił i w tym samym momencie runął w lewo. W ostatniej chwili udało mu się odzyskać równowagę. – Było blisko! – zaszczebiotał, po czym udał się w stronę, w którą okoliczny znak wskazywał wybieg surykatek.
Ashley nie była ciężka, ale w obecnym stanie bardzo ograniczała jego ruchy. Przed wybiegiem chronionym oszklonym ogrodzeniem pojawili się dopiero po dwunastu minutach. Po drodze Sirius wielokrotnie zatrzymywał się, aby podskoczyć i poprawić pozycję dziewczyny.
Chcę tą ebaną surykatkę – powtórzył, po czym położył Ashley na ziemi. Rozglądnął się w poszukiwaniu czegoś, dzięki czemu mógłby dostać się do wnętrza wybiegu.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Śmiech to zdrowie, powiadają. I jeśli rzeczywiście przedłuża życie o dzień po piętnastu minutach dzikiego rechotu, Ashley będzie naprawdę długo żyła po wypadach z Siriusem. Śmiała się aż ją brzuch rozbolał i zaczęła poważnie zastanawiać się nad wytrzymałością swojego pęcherza. Ściągnęła brwi, nie rozumiejąc o co chodzi przyjacielowi, ale i tak rozbawił ją nawet takimi słowami. Przyłożyła dłoń do ust, czując jak napływa pierwsze cofnięcie żołądka. Czknęło jej się, z czego absolutnie nie była dumna, lecz tego dnia już nie panowała nad swoim alkoholowym upojeniem.
- Jak się sra to kaaaażdy ma zeza – mruknęła, wywracając przy tym oczami. Miał jednak rację, ten koń był przerażający i nie zamierzała na niego już więcej patrzeć. Wolała łabędzia, chociaż kur się bała tak z reguły i wahała się wciąż, czy aby na pewno jest to dobry pomysł – dosiadać cokolwiek i kogokolwiek. Zabawa jednak liczyła się najbardziej i gdyby nie puchnąca kostka coraz mocniej, przeleciałaby wszystkie te zwierzęta i to jeszcze w akompaniamencie dziwnych odgłosów zwierząt w pobliżu.
Pomagała mu się odbić od ziemi jedną nogą, ale szło jej to marnie. Dopingowała jednak Siriusa zachęcającymi przekleństwami, by ruszył w końcu dupsko, bo bała się, że utkną przy karuzeli do rana. A nie zamierzała budzić się wśród bachorków i ich zdegustowanych rodziców. Nie wiedziałaby nawet jak się ma wytłumaczyć, bo nie było absolutnie żadnego powodu, dla którego tak bardzo zalała się w pestkę tego wieczora.
- Idziemy, w końcu – jęknęła i niemal natychmiast krzyknęła, wystraszona, czując jak jej żołądek i Sirius przechylają się w lewo. Uderzała go mocno w ramię, dopóki nie odzyskał równowagi. –Było blisko – zawtórowała.
Wspierała go podczas drogi, udając, że jest na gnieździe pirackim. Obserwowała otoczenie, alarmowała, kiedy coś widziała na horyzoncie i zachęcała do przyspieszenia, gdy tyko zauważyła wybieg surykatek. Dojrzała go tylko i wyłącznie przez wielki obrazek zwierzęcia, bo przecież jej wzrok w takim stanie był dość… niewiarygodny.
Oparła się o ławkę i przysiadła na niej wygodnie, łokcie opierając o oparcie. Obserwowała Siriusa z przymrużonymi powiekami, próbując złapać jakikolwiek zoom na jego sylwetkę. Robiło się coraz gorzej.
- A jak to zrobisz? Wiem! Wiem! Słuchaj, skacz jak kangur – zaproponowała od razu, ekscytując się swoim genialnym pomysłem, wymierzając w niego palca. – I ja też chcę! Bierz mnie, pomóż mi, no!

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Mimowolnie uniósł brwi na dźwięk filozoficznego stwierdzenia Ashley, dotyczącego srania i zeza, po czym ponownie się roześmiał. W tamtym momencie oboje posługiwali się irracjonalnym, głupkowatym językiem, który tylko oni byli w stanie zrozumieć. W ich żyłach płynął alkohol, płuca wypełniał ostatek marihuanowego dymu, a usta wciąż wyginały się w wesołym wyrazie. Przesadzili z ilością używek i nieodpowiedzialnych decyzji, jednak o tym dowiedzą się dopiero rankiem, kiedy dokuczy im ból głowy oraz suchość w gardle. Tymczasem chłonęli chwilę tak lekko i naturalnie, jak czynili to podczas oddychania.
Idziemy – powtórzył po Ashley, choć w tych słowach zabrakło przekonania. – Było blisko – papugował po raz kolejny. Swobodny chód z dziewczyną na plecach, która pomimo niewielkiej wagi, obecnie ciążyła mu jak kłoda, był niemal niemożliwy. Przed oczami miał mgłę, a nogi z rozmachem zarzucał naprzód, co wyglądało zarówno niedorzecznie, jak niebezpiecznie. W dodatku Ashley uczyniła sobie z jego pleców pirackie gniazdo – ciągle podrygiwała wyżej i wyżej, usiłując wyglądnąć na horyzont. Wielokrotnie wzbudzała i gasiła rozemocjonowanie Siriusa, ilekroć informowała o kolejnych atrakcjach na ścieżce.
Potem dotarli do wybiegu surykatek. Sirius zrobił lornetkę z dłoni, jednak przez panującą zewsząd ciemność niewiele mógł dostrzec. Okoliczne lampy świeciły bladym światłem, aby nie zaburzyć snu mieszkającym w zoo zwierzętom. Tupnął z niezadowoleniem nogą, przez co stracił równowagę i upadł bokiem na ławkę – tuż obok Ashley.
Jak będę udawał kangura, to złapię surykatkę? – zapytał z pewnym powątpieniem w głosie. Następnie poderwał się do pionu i zacisnąwszy ręce w piątki spojrzał na towarzyszkę tak, jakby nagle uznał to za świetny plan! Prędko podniósł dziewczynę z ławki i z ogromnym trudem przerzucił ją sobie przez ramię. Ponownie jego sylweta zachwiała się, grożąc upadkiem, lecz ostatecznie udało mu się podeprzeć o betonowy śmietnik. Po paru sekundach przywyknął do ciężaru ciała Ashley i ruszył ku płotowi, za którym kryły się surykatki.
Dwadzieścia sapnięć, szesnaście przekleństw, dziesięć kopnięć, sześć uderzeń i dwa upadki później na miejscu pojawił się ochroniarz. Wygonił ich wpierw sprzed klatki, a następnie z całego obiektu, grożąc wezwaniem policji. Alkoholowa libacja w zoo zakończyła się fiaskiem. Do cna upodlili się jednak na przystanku autobusowym, skąd uber zabrał ich do mieszkań.

zt. x2

autor

P o l a

ODPOWIEDZ

Wróć do „Woodland Zoo Park”