WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przyglądała mu się uważnie, czekając na słowa wyjaśnienia. Nie chciała robić wielkiej sceny z tego rozstania, chciała po prostu zrozumieć. Nie planowała z Siriusem brać ślubu, w jej głowie nie plątały się marzenia o wspólnym domu i gromadce dzieci, jednak był on jej bliski na tyle, by oczekiwała wyjaśnień.
– Kogo? – spytała, wiercąc się nerwowo na swoim krześle i przesuwają wysoki kubek z kawą w swoją stronę. Na chwilę przeniosła spojrzenie na kremową piankę, na której barista stworzył serce. Prychnęła pod nosem. Cóż za ironia losu. Wcisnęła łyżkę do kubka i szybko pozbyła się tego wzoru. – Że co? – rzuciła zdzwiona, odrywając wzrok od swojej kawy. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się, co to w ogóle ma znaczyć.
– Chwila, bo chyba do końca nie rozumiem... – pokręciła energicznie głową, a jej mina jasno dawała do zrozumienia, że czuje się zagubiona. Znała historię jego siostry, rozumiała, jak cierpiał po jej stracie. Sama straciła brata, więc gdy ich rozmowy stawały się coraz poważniejsze i głębokie, czuła, że łączy ich naprawdę wiele, że te podobne doświadczenia tworzą między nimi jakąś niewidzialną nić.
– Jak zemścić, Sirius, co ty opowiadasz? – spytała całkiem poważnie.
– Jaki masz plan? Chcesz zrobić krzywdę tej niewinnej dziewczynie? Przecież to nie ona jest odpowiedzialna za śmierć twojej siostry… – zaczęła, rozważając głośno różne opcje, jakby miała nadzieję, że gdy Sirius usłyszy to od drugiej osoby, na głos, to zrozumie, że plan, który powstał w jego głowie, jest co najmniej nierozsądny. – Czy planujesz dotrzeć do tego człowieka przez jego siostrę? – dodała kolejne pytanie, nie dając mu szansy odpowiedzieć na poprzednie.
– A może planujesz ją w sobie rozkochać i zranić? No cholera, Sirius, to nie jest hiszpańska telenowela. – zakpiła, nadal wlepiając w niego błękitne ślepia.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Nazywa się Fernanda Hamilton – przedstawił dziewczynę. Lunet prędzej czy później poznałaby jej dane personalne, ponieważ uczęszczali na tą samą uczelnie. W dodatku były w tym samym wieku i niewątpliwe, że miały już ze sobą styczność. Stanowczo wolał, aby dowiedziała się wszystkiego od niego, niż z uniwersyteckich plotek.
Na temat Fernandy Hamilton wypowiadał się tak, jakby właśnie mówił o towarze, a nie o żywiej istocie, która posiadała własne zdanie i uczucia. Spotykał się z nią od ponad dwóch tygodni i wciąż nie potrafił sprecyzować, czego dokładnie oczekiwał. Planował zemstę, manipulował i kłamał. Lecz momentami był zagubiony, bo pomimo niefortunnej przeszłości ich rodzin, w dziwny sposób polubił Fernandę.
Nie ma tu co rozumieć, Lunet. – Wzruszył ramionami. Stał się mniej wrażliwy, niż raptem kilka minut wcześniej. Napił się kawy, a następnie odstawiwszy szklankę na stolik, spojrzał przez okno. Wyglądał, jakby intensywnie myślał nad dalszą dyskusją, bo zgubił wzrok w telebimie. Dopiero pytania dziewczyny ocknęły go z tej chwilowej konsternacji. Cmoknął, skrzyżował ramiona i wygodniej rozsiadł się na krześle. Nadal milcząc z uwagą obserwował twarz Lunet. Nie sądził, że poprze jego pomysł, jednak miał nadzieję, że przynajmniej nie będzie próbowała wybić mu go z głowy!
Więc... – zaczął, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. Nie mógł się skupić, kiedy spoglądała na niego tymi bezsilnymi, szczerymi oczami, za którymi niejednokrotnie zatęskni. Sirius wiedział, że pod względem psychologicznym, to właśnie Lunet była jego bratnią duszą. Miewali podobne stany i chociaż nigdy nie planowali wiecznego związku, to ich niepewna teraźniejszość była dla Siriusa czymś absurdalnie bezpiecznym. – Więc... – zaczął po raz kolejny i tym razem oparł łokcie na stole, jednocześnie łącząc dłonie. Nerwowo poruszał palcami. – Rozkocham ją i zranię – przyznał w końcu, po czym prędko dodał, niby w obronie swojego postępowania – Moja siostra też była niewinna. Nigdy nic nikomu nie zrobiła, Lunet. Dorabiała ze mną na boku, aby wspomóc naszą matkę po śmierci ojca, dobrze się uczyła i nie nadużywała alkoholu. Nawet nie przeklinała – zaśmiał się arogancko, ale również z bezsilności. – Miała pecha, bo poznała debila, za którym stała obrzydliwie bogata rodzina. – Autentycznie zrobiło mu się niedobrze. Ilekroć myślał o tym, co spotkało Ursule, czuł się rozeźlony. Złapał za szklankę i na raz wypił całą kawę. Dopiero po tym kontynuował. – Będę spokojniejszy, kiedy uda mi się to skończyć. Nie mogą dzielić ludzi na lepszy i gorszy sort.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wcale nie potrzebowała imienia i nazwiska dziewczyny, którą poznał Sirius, to pytanie padło, bo chyba w tamtym momencie coś Lunet powiedzieć musiała. Nie znała Fernandy, ale była zdania, że nie można było się mścić na ludziach, którzy nie byli odpowiedzialni za czyny innych. Nie uważała też, że zemsta na własną rękę jest rozsądnym wyborem, w końcu mogło to tylko pogorszyć sprawę albo wpakować mężczyznę w większe kłopoty.
– Aha, czyli to wszystko takie proste i oczywiste. – zakpiła sobie, unosząc jedną brew, jakby nadal czekała, aż rozwinie temat i jednak jej wytłumaczy. Nie wiedziała do końca, dlaczego w ogóle ciągną ten temat. Prawdopodobnie każda inna dziewczyna życzyłaby mu powodzenia i od razu wyszła z kawiarni. Być może znalazłyby się takie, które wylałyby mu tę gorącą kawę na kolana i wtedy na dobre zniknęły z jego życia. Lunet natomiast z niewiadomych dla siebie przyczyn, chciała wiedzieć jaki plan ma jej były chłopak. Nie byli ze sobą tak długo, by miała się angażować w jego sprawy… a jednak to robiła.
– Rozkochasz i zranisz? – powtórzyła, parskając śmiechem. Dobrze, że nie wzięła jeszcze łyka kawy, bo z pewnością w tym momencie by się popluła. I całkiem prawdopodobne, że kawa doleciałaby wtedy i na twarz Siriusa.
– Nikt nie kwestionuje niewinności twojej siostry. Nie myślałeś o tym, że może spokój przyniosłoby ci pogodzenie się z jej stratą? Co możesz z tym wszystkim zrobić, Sirius? Człowiek odpowiedzialny za jej śmierć powinien gnić w więzieniu, a jego rodzina powinna wiedzieć, co zrobił. Oni jednak nie mogą ponosić odpowiedzialności za jego czyny. – próbowała podejść do tego racjonalnie, chociaż temat był cholernie trudny. Sięgnęła po swoją kawę, upijając z niej mały łyk.
– Skończyć? Co masz na myśli? Co ty chcesz zrobić tej dziewczynie? Ludzie dzielą się na lepszy i gorszy sort, tak już niestety jest. Sami się podzielili i chyba jednak należy to wziąć pod uwagę. – czuła się zaniepokojona jego planem oraz tym, jak bardzo zaangażowany w niego był. Ostatnie czego chciała, to by pod wpływem emocji zrobił coś, czego jednak będzie żałował do końca życia.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Lunet Harlow nie była każdą inną dziewczyną, o czym Sirius doskonale wiedział. Lubił jej nieszablonowe podejście do różnych spraw oraz racjonalność. Lubił, kiedy w nienaganny sposób wsuwała dłoń pod pasek jego spodni, uśmiechała się do głupkowatych seriali produkcji Netflix i przypalała mleko na kakao. Naprawdę doceniał to wszystko, dlatego życzył jej, aby w niedalekiej przyszłości znalazła wartościowego mężczyznę; takiego, którego rzeczywiście pokocha. To co posiadali nie było miłością.
Przytaknął, ignorując niegrzeczny śmiech dziewczyny. Był w stanie zrozumieć jej oburzenie, jednak nie zamierzał się z nim personalizować. Upił kolejny łyk kawy, jednocześnie przeczekując dalszą reakcję Lunet.
Jestem pogodzony ze śmiercią Ursuli. Popełniła samobójstwo ponad rok temu. Wyszedłem z depresji i w miarę ogarnąłem swoje życie – wyjaśnił, bezgłośnie nawiązując do tego, co ostatnio udało mu się osiągnąć. Poprawił oceny na uczelni, znalazł lepszą pracę i wyprowadził się z akademika. Ciężko pracował, aby odbić się od dna. – Ale to nie zmienia faktu, że chciałbym udowodnić, że życie może być sprawiedliwe. Jeżeli trzeba, to zapłacę za to własną moralnością. Nie będę żałować, bo jeżeli wszystko się powiedzie, zemszczę się na tym draniu, Lunet. Tylko o to mi chodzi. Nie dbam o środki. – Wzruszył ramionami. Wszystko co powiedział brzmiało podle, wręcz okrutnie. Sprawa dotyczyła uczuć innego człowieka, o którym właśnie wypowiadał się w bardzo przedmiotowy sposób. Sirius utożsamił się z wizerunkiem socjopaty. Zawsze cechowała go bezwzględność, jednak posiadała ona ludzkie granice. Tymczasem w jego słowach brakowało hamulców.
Oburącz złapał za kawę i mocno ścisnął szkło. Napój zakołysał się po krawędziach kubka.
Co chcę zrobić? – zaśmiał się krnąbrnie, przy czym zaczesał do tyłu włosy. – Nic. po prostu z nią zerwę na oczach Darrena. Nie interesuje mnie co później się z nią stanie. – W rzeczywistości Sirius miał już cały plan sprecyzowany w głowie. Chciał doprowadzić Fernande do emocjonalnego załamania, zrugać i porzucić, a jednocześnie wyjawić sekret jej starszego brata. Problem w tym, że łatwiej było mu o tym myśleć, niż realizować poszczególne etapy. Przyłapywał się na tym, że brakowało mu towarzystwa Fernandy - tak, jak niegdyś zdarzało mu się tęsknić za Lunet.
Chyba wiesz, że akurat ja nie uznaję podziałów. – Wziął łyk kawy i delikatnie się uśmiechnął.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po bolesnym rozstaniu z Williamem chyba nie mogła trafić lepiej. Sirius dawał jej wszystko, czego w tym trudnym czasie potrzebowała. I choć daleko im było do idealnej pary, to było temu daleko do toksycznej relacji, w jakiej tkwiła wcześniej. A zrozumienie, w jakich sytuacjach oboje się znajdowali, naprawdę ułatwiało wiele. Sirius nie podważał jej smutku, gdy przypominała sobie o bracie, nie dopytywał, gdy wracała z terapii, nie odpychał, gdy był obok.
– Mój brat odebrał sobie życie trzy lata temu i nadal nie mogę sobie z tym poradzić, wiec trudno mi uwierzyć w to, że tak szybko pogodziłeś się ze śmiercią siostry. Poza tym twój pomysł to podważa. – odpowiedziała spokojnym tonem, mówiąc całkiem poważnie. Gdyby się z tym pogodził, nie planowałby zemsty. Ona nadal czasem budziła się w nocy zalana łzami. Lennox był odpowiedzialny za własną śmierć, obwiniać za nią mogła tylko jego, chociaż bardzo często winę zganiała na całą rodzinę. Nie była w sytuacji podobnej do Siriusa, nie mogła więc wiedzieć, czy sama nie chciałaby się na kimś mścić. Nie zmieniało to faktu, że w tym momencie wydawało się jej to absurdalne.
– Myślisz, że gdy już to zrobisz, to poczujesz się lepiej? Ulży ci? Zaznasz spokoju? – uniosła pytająco brew. Jej ton przybrał barwę tego, którego słuchała na terapiach, kiedy ktoś próbował udowodnić jej, jak bardzo się myli. Chciała Siriusa skłonić do jakiejkolwiek refleksji. Zdążyła go już na tyle poznać, że miała wrażenie, że żadne słowa nie sprawią, że zmieni zdanie. Mogła się tylko cieszyć, że sama nie padła ofiarą jego szaleństwa.
Przechyliła lekko głowę, przygryzając wargi.
– Co to zerwanie ma dać? Bo chyba czegoś nie rozumiem… Czy Darren miałby coś zrobić z tego powodu swojej siostrze? Czy ona po prostu ma cierpieć dla zasady? Całkiem serio, Sirius, teraz pytam, bo chcę zrozumieć. – pochyliła się nieco w jego stronę, opierając oba przedramiona na blacie drewnianego stołu, przy którym siedzieli. W dłoniach zaczęła obracać ciepły kubek z herbatą.
– To chore. – skwitowała krótko, z ciężkim westchnieniem opadając na oparcie krzesła i kręcąc z niedowierzaniem głową.
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Słuchał wszystkiego z uwagą, a konsternacja mimowolnie pokazywała się na jego twarzy. Zacisnął żuchwę, po czym przygryzł wewnętrzną stronę policzka i mocniej ścisnął szklankę z kawą. Trafiła w sedno - zresztą jak zawsze, kiedy dochodziło między nimi do drobnych, słownych potyczek. Nigdy wcześniej się nie kłócili, a wszelkie ewentualne spory rozwiązywali w dyplomatyczny sposób, argumentując każdą stronę.
Można śmiało rzec, że relacja z Lunet była najbardziej dojrzała spośród wszystkich związków Siriusa.
Lennox – zaczął, choć jeszcze przez chwilę milczał, zanim zdecydował się kontynuować. Spojrzał surowo na Lunet. – Przypadki naszego rodzeństwa różnią się od siebie. Nie powinnaś porównywać związanych z nimi emocji. Jestem pogodzony ze śmiercią Ursuli, bo mogę w końcu o niej mówić. Jednak to nie znaczy, że nie pragnę sprawiedliwości, Lunet. – Jeszcze jeden raz spróbował przedstawić swój punkt widzenia. W rzeczywistości nie liczył na zrozumienie, bo to by było równoznaczne z tym, że Lunet również przepełniało szaleństwo. Sirius nigdy nie był przewidywalny, lecz w tym momencie przejawiał zachowania socjopatyczne.
Nerwowo napił się kawy, po czym z rozmachem odstawił szklankę. Szkło huknęło o stolik, jednocześnie na którą chwilę przykuwająca uwagę kelnerki. Dziewczyna widocznie odetchnęła, kiedy spostrzegła, że nic się nie potłukło ani nie wylało, po czym wróciła do wykonywania innych obowiązków.
Tak. Właśnie tak myślę – odpowiedział przekornie, wciąż przetrzymując na blondynce swój baczny wzrok. Sirius z minuty na minutę stawał się bardziej arogancki. o ile wcześniej zależało mu na spokojnej rozmowie, przedstawieniu własnego stanowiska i próbie zrozumienia, to obecnie zaczynał odczuwać irytacje. Wiedział, że Lunet nie poprze jego pomysłu. Wiedział to od początku! Lecz nie przypuszczał, że słowa dziewczyny podziałają na niego w taki sposób. Był podenerwowany i zniecierpliwiony. Miał serdecznie dosyć upomnień i jej spojrzenia, które mieszało w sobie rozczarowanie z niezrozumieniem. Nigdy wcześniej nie patrzyła w taki sposób na Siriusa, dlatego czuł się niekomfortowo.
Po prostu – zawtórował, a następnie ponownie westchnął i przetarł ręką twarz. Potrzebował kilku sekund, aby zgromadzić w głowie odpowiednie słowa. – Po prostu relacja Darrena i Fernandy jest identyczna, jak moja i Ursuli. Darren troszczy się o siostrę, dlatego rozwścieczę go, kiedy wykorzystam Fernandę - wyjaśnił i dopił kawę, ale tym razem o wiele spokojniej. – I odpowiadając na twoje ostatnie pytanie – tu wstał, dając jednocześnie znać, że to spotkanie właśnie dobiegło końca – będzie cierpiała dla zasady. Nic mnie to nie obchodzi – ubrał kurtkę, którą na początku spotkania przewiesił przez oparcie krzesła. Następnie wyciągnął z portfela pieniądze za ich zamówienie i zostawił całość na stoliku.
Chore – powtórzył, przy czym zaśmiał się krnąbrnie. – Naprawdę przepraszam. Przykro mi wyłącznie z twojego powodu, bo uważam, że świetnie dogadywaliśmy się pod każdym względem. – Gdy skończył mówić odwrócił się i opuścił lokal.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kłótnie pozostawiła w ostatnim związku. Podejrzliwe spojrzenia, krzyki, ale i ciche dni, rzucanie szklankami o ścianę, trzaskanie drzwiami, znikanie na jakiś czas. Relacja z Siriusem była zadziwiająco dojrzała, a fakt, że przeżyli coś podobnego, sprawiał, że Lunet było po prostu łatwiej. On rozumiał ją, ona rozumiała jego.
Tylko akurat nie w tym momencie.
– To nie jest ważne, czy się różnią, Sirius. Nie mam jej już w twoim życiu, tak jak jego nie ma w moim. – pokręciła głową, wyjaśniając mu tę kwestię. Według niej tak właśnie było. Nie musiał się z nią zgadzać, ale ona nie zamierzała zgodzić się z nim. – Gdybyś był pogodzony z jej śmiercią, to nie szukałbyś zemsty. Bo to, co chcesz zrobić, to nie jest sprawiedliwość. – dodała jeszcze, w końcu ściągając usta w cienką linię. Ten temat nie raz przerabiała na terapii. Ze śmiercią bliskich godzili się ci, którzy potrafili wypuścić ich ze swojego życia, którzy potrafili iść dalej, nadal oczywiście pamiętając. To, co planował Sirius, z pewnością nie świadczyło o pogodzeniu się ze śmiercią siostry.
– Świetnie. Tego ci właśnie życzę. – odburknęła, chociaż dalekie to było od prawdy. Była niemal przekonana, że to wszystko zajdzie za daleko i będzie tego bardzo żałował. I wtedy chwili, cholernie zła na jego zachowanie, nawet chciała, by właśnie tak się stało. Owszem, cierpiał już raz, dobrze o tym wiedziała… ale czy był inny sposób, który mógłby mu pokazać, jak bardzo się myli?
Prychnęła kolejny raz. Po prostu – zadźwięczało w jej uszach. Co on sobie myślał? Nie wiedziała już, co może powiedzieć. Nie było słów, którymi mogła dotrzeć do Siriusa i cholernie ją to bolało. Czuła żal, że jednocześnie mówi o tym, jak dobrze się z nią dogadywał i jak mu jest przykro, a mimo to zostawiał ją, by zająć się swoją zemstą. Czy naprawdę nic dla niego nie znaczyła?
Przyglądała mu się uważnie, gdy zakładał kurtkę i wyjmował pieniądze. Chciała wyjść pierwsza, ale skoro on wpadł na ten pomysł przed nią, postanowiła się nie ruszać. Skrzyżowała ręce nie piersi i wywróciła oczami na jego ostatnie słowa.
– Jesteś dupkiem, Bosworth! – rzuciła, gdy odchodził od stołu, nie odwracając za nim wzroku.

koniec
Super rich kids with nothing but loose ends.
Super rich kids with nothing but fake friends.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#11

Kiedy tak szli w kierunku kawiarni, Jinowi wpadła do głowy myśl, aby podziękować kumplowi za te bilety, bo musiał przyznać, że bardzo dobrze bawił się na tym walentynkowym seansie. Ciekawe, czy wyskoczymy gdzieś jeszcze kiedyś we trójkę? pomyślał, mając cichą nadzieję, iż odpowiedź na to pytanie będzie twierdząca. Może jakiś wypad za miasto? Albo do maka lub innej knajpy?
Przestał nad tym dumać, po przekroczeniu progu restauracji (oczywiście idąc, rozmawiali, poruszając różne tematy). Wykonał głęboki wdech przez nos, ponieważ powitał ich charakterystyczny zapach kawy, a Jin był fanem kawusi (i nie tylko!). Oprócz kawy uwielbiał również zieloną herbatę oraz soju. A! No i bubble tea rzecz jasna.
- Na jaką czekoladę masz ochotę? Mleczną? Białą? - zapytał, doskonale wiedząc, co zamówi. Miał ogromną chęć na mleczną gorącą czekoladę z bitą śmietaną oraz piankami. W dzieciństwie mama mu takie robiła przed snem, przez co takowa czekolada powodowała u Jina dobre wspomnienia. Zresztą czasami bywało, że też mu mamita przyrządzała takowy napój, tylko czekoladę zastępowała kakaukiem. O, kakauko również przywracało wspomnienia z dzieciństwa. Najbardziej lubił kakao takiej jednej firmy. Gdy pewnego razu, zostało dla niego sporządzone kakao, ale innej firmy, od razu wyczuł różnicę i wypluł wszystko z powrotem do kubka, a z kubka wylał do sedesu.
- A, i stawiam, jakby co, także możesz szaleć. I żeby było jasne, nie przyjmuje odmowy. - powiedział stanowczo, wyciągając palec wskazujący prawej dłoni i posyłając Stelli spojrzenie typu ,,radzę się nie kłócić". Zapraszał, więc stawiał. W dodatku pracował, dzięki czemu zarabiał. Tak więc mógł sobie pozwolić, na zapłacenie za czekoladę Stelli. Kiedyś najwyżej ona mu kupi zestaw w maku, chociaż zdaniem Tae, nie była zobligowana do tego, aby mu się jakkolwiek odwdzięczać.
- Syriusz dalej nic nie powiedział? - spytał, będąc ciekaw, czy napisał, za co zgarnęła go policja. Chociaż pewnie, gdyby chciał, to powiedziałby od razu po otrzymaniu pytania.
Chyba do czekolady wezmę ciasto... mimo, iż w kinie zjadł trochę słonego popcornu, to teraz go naszła ochota na słodkie. Bo przecież balans musiał być zachowany.
Ostatnio zmieniony 2022-03-05, 21:08 przez Jin Tae, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella z ulgą przyjęła zaproszenie Jina do kawiarni. Szła wesoło pół metra obok niego, naprawdę się ciesząc, że nie jest zmuszona wracać do mieszkania na Chinatown czy też iść do kawiarni samej - nie potrafiła zdecydować, która z tych opcji była bardziej przygnębiająca, szczególnie w Walentynki. Miała nadzieję, że Elijah też postanowił pójść dzisiaj na jakąś randkę (jakkolwiek irracjonalna to nie była myśl) i nie będzie do niej za chwilę wydzwaniał z pytaniami gdzie jest i kiedy zamierza wrócić. Bo... Nie była pewna gdzie jest i zdecydowanie nie wiedziała kiedy wróci. Dawno nie była w tej części miasta, a Pearls tea & coffee odwiedzała po raz pierwszy.
Wystarczyło przekroczyć próg kawiarni, żeby otulił ją przyjemny kawowo-czekoladowy zapach. Usiadła naprzeciwko Jina przy niedużym okrągłym stoliczku, przewieszając kurtkę i plecak o krzesło. - Nie wiem! - Przyznała, wertując menu kilka razy, bo po tym słonym popcornie miała ochotę absolutnie na wszystko. - Wcale nie zamierzam się sprzeciwiać - odparła, teatralnie odrzucając włosy za ramię, choć były trochę za krótkie, żeby ten ruch faktycznie wyszedł efektownie. Uśmiechnęła się zaraz, a w głowie pojawiły jej się mądrości ciotki Dakoty gdzieś zza szklanki whisky, która często jej towarzyszyła: niech za ciebie płacą, skarbie.
- Powiedział, że to nie mój interes - odparła, wzruszywszy ramionami. Nie zamierzała mu odpisywać na tę opryskliwą wiadomość, bo dobrze wiedziała, że prędzej czy później i tak pozna prawdę. Zawsze ją poznawała. - Wiem! - Szybko zmieniła temat, zamykając menu. - Wezmę różową czekoladę - postanowiła, bo jeszcze nie miała okazji takiej spróbować, poza tym w zestawie była bita śmietana, lody i kilka innych ciekawych dodatków, które już chciała skonsumować.
- Laura kiedyś wspominała, że jesteś informatykiem, dobrze pamiętam? - Zagaiła, bawiąc się delikatną bransoletką na nadgarstku. W zeszłym roku w tym czasie nosiła biżuterię od Wyatta, ale teraz leżały (nie do końca) zapomniane w niedużym pudełku gdzieś z tyłu szafy. Nie chciała na nią patrzeć, jednocześnie nie potrafiąc się jej pozbyć. - Jak ci się z nią mieszka? Pewnie ciągle siedzi w domu i się uczy, co? - Zaśmiała się, bo choć kochała Laurę najmocniej na świecie (no, poza kilkoma wyjątkami), dobrze wiedziała, że jej życie towarzyskie jest raczej nudnawe.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jin nie zamierzał żałować czekoladowych napojów ani sobie, ani Stelli, bo skoro były walentynki, to czemu miałby pogardzić taką przyjemnością? Bądź co bądź, kilka czekolad pod rząd, jeszcze nikogo nie zabiło, a przynajmniej Jinowi jakoś umknęła takowa informacja.
Fakt, wybór mógł być nieco przytłaczający, ze względu na ilość różnych dodatków oraz smaków, ale Tae nigdzie się nie spieszył. Dzięki temu, że od początku lutego, mieszkał albo raczej wynajmował pokój u Laury, mógł wracać, o której chciał, bez zbędnego tłumaczenia. Znaczy, czasami odwiedzał swoją rodzicielkę, która za każdym razem przygotowywała pyszne posiłki i kazała je zabrać, gdy wychodził (wracał do siebie).
- To dobrze. - skinął głową, z lekkim uśmiechem, wzrokiem dalej badając menu. - I spokojnie. Mamy czas, dopóki nas nie wygonią. - dodał, chcąc w ten sposób dać do zrozumienia towarzyszce, iż nigdzie mu nie spieszno.
Westchnął, poprawiając się na krześle.
- Hmm...ciekawe co zrobił.- odparł, będąc zaintrygowanym powodu zatrzymania kumpla przez policję oraz tego, dlaczego wolał zostawić to jedynie dla siebie. Tae obstawiał, że kumpel albo zrobił coś głupiego, albo była to zwykła pomyłka.
- Różowa czekolada dla różowowłosej. - powiedział z uśmiechem. - Ja wezmę truskawkową z dodatkami. Zaraz wracam. - po tych słowach opuścił swoje miejsce, aby dokonać zamówienia. Oprócz czekolady wziął ciasto z owocami (sernik na zimno dokładniej), ponieważ miał ogromną chęć na ciasto. Na wszelki wypadek, wziął dwa kawałki, aby jeden położyć przed Stellą.
- Mam nadzieję, że nie masz uczulenia na żadne z tych owoców? - zapytał, zajmując poprzednie miejsce naprzeciwko Stelli, a zaraz potem, zatopił widelec w cieście. Kiedy kawałek serniczka znalazł się wewnątrz jego buzi, czuł, jak ogarnia go coś à la szczęście wraz z wieloma innymi przyjemnymi odczuciami i uczuciami.
- To prawda. Jakbyś potrzebowała pomocy z komputerem czy jakimiś programami, to śmiało dawaj znać. Mogę Ci dać swój numer, jeśli chcesz. - wyjął swój telefon z kieszeni, aby położyć go na stoliku. Rzecz jasna, nawet jeżeli nie potrzebowała pomocy, z zakresu informatyki uważał, że mogli się wymienić numerami Bo przecież nie jesteśmy nieznajomymi. pomyślał.
Jin przełknął kolejny kawałek ciasta i spojrzał na Stellę z uśmiechem.
- Całkiem przyjemnie. Fakt, często towarzyszą jej książki, ale myślę, że to dobrze. Dobrze, kiedy ludzie mają jakiś cel i na czymś im zależy, tak myślę. - stwierdził, wzruszając ramionami i będąc naprawdę wdzięcznym przyjaciółce za możliwość wynajęcia pokoju.
- A Ty, chodzisz do liceum, dobrze kojarzę? - spytał, wbijając widelczyk w galaretkę, ponieważ zamierzał kontynuować jedzenie, gdy dostaną swoje zamówione wcześniej czekolady.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella inaczej wyobrażała sobie tegoroczne Walentynki. Po zeszłorocznej tragedii, która skończyła się złamanym szesnastoletnim sercem i wieczorze spędzonym w towarzystwie koleżanek, marzyła o tym, żeby w tym roku było n o r m a l n i e. Była przekonana, że przez dwanaście miesięcy uda jej się poznać jakiegoś chłopaka - przecież to niewyobrażalny szmat czasu! A jednak okazało się, że ma pecha lub (choć ta myśl bolała ją o wiele bardziej) coś jest z nią nie tak. Nie marzyła o tym, żeby pójść z Laurą do kina, ale musiała przyznać, że ten wypad okazał się o wiele lepszy niż przypuszczała. Z przyjemnością udała się z Jinem do kawiarni, nawet czując się podekscytowana wizją poznania go bliżej.
- Ooo, dziękuję - powiedziała zaskoczona, kiedy Jin postawił przed nią talerzyk z sernikiem. Szybko przeliczyła w głowie ile to wszystko może mieć razem kalorii i trochę się tym przeraziła, ale... Raz na jakiś czas można? Od razu wbiła widelczyk w czubek ciasta, które okazało się pyszne i lekkie.
- Mam na truskawki - przeraziła się, spoglądając na ciasto jak na broń masowego rażenia. Zaraz jednak parsknęła śmiechem, okrajając drugi kawałek. - Żartuję, jest okej - uspokoiła go, odgarniając włosy za ucho. Dawno nie spotkała nikogo tak miłego. Ciężko było określić Jina innym słowem, ale uprzejmie odpowiadał na wszystkie pytania i zdawał się przewidywać każdą ewentualną niedogodność: czy ci nie zimno, czy jest okej, czy nie masz uczulenia, czy przynieść ci coś z baru skoro i tak tam idę? Stella uświadomiła sobie, że zachowywała się inaczej, bardziej samolubnie. Jin roztaczał wokół siebie niesamowitą aurę altruizmu i bezpieczeństwa.
- Z komputerem? No... - jeszcze nigdy jej się to nie zdarzyło, potrafiła sobie poradzić przy co mniejszych usterkach (zasada wyłączyć i włączyć sprawdzała się prawie za każdym razem), ale po krótkiej chwili zawahania dodała - ...czasem, tak, jasne - wyciągnęła drobną dłoń, żeby wymienić się telefonami. Wpisała swój numer pod Stella, nie siląc się na większą kreatywność.
- Czasem? - Zaśmiała się, bo nie do końca wierzyła w ten eufemizm. Według Stelli Laurze z a w s z e towarzyszyły książki. Teoretycznie nie było w tym nic złego - Stella sama kiedyś dużo czytała, ale problem leżał w tym, że książki Laury brzmiały tak... mądrze. Nie jak coś, co można czytać dla przyjemności. - Nie no, droczę się... Sama mogłabym z nią zamieszkać - odparła, mimo wszystko uważając Laurę za współlokatora idealnego. Natomiast swoją wzmianką o celu trafił w czuły punkt Stelli. Ostatnio każdego dnia zastanawiała się jaki jest jej cel i co tak naprawdę chciałaby robić w życiu - dni mijały, a ona nie zbliżała się do znalezienia odpowiedzi.
- Tak, do ostatniej klasy - uściśliła, biorąc spory kawałek sernika do ust. Nie uważała jednak tego za szczególnie porywający temat, dlatego postanowiła przekierować ten statek na inny kurs. - A ty... Kończyłeś liceum w Stanach? - Zapytała, zerkając na niego znad talerzyka ciasta. Kojarzyła tylko kilka losowych faktów o jego osobie i miała zamiar teraz poskładać je w całość.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szczerze? Woojin uważał, że spędzie walentynki albo w domu, nie robiąc nic specjalnego albo pójdzie do baru, nawali się i wróci nad ranem do swojego pokoju. A tu niespodzianka! Czy żałował tego, że się zgodził przyjąć bilety od kumpla? Ani trochę. Naprawdę miło spędził czas w towarzystwie Laury oraz Stelli. Gdyby było inaczej, wyszedłby podczas seansu, rzucając jakąś żałosną wymówką, najpewniej związaną z pracą.
- Nie ma sprawy. - powiedział z uśmiechem, który zniknął, gdy usłyszał o uczuleniu na truskawki. Ba, jego wyraz twarzy świadczył, że naprawdę się przejął i już miał rzucać przekleństwem, lecz Stella w porę dodała, iż żartuje.
- To dobrze. Chociaż jakbyś miała, to miałbym dwie porcje. - odparł, gryząc się w język. Miał nadzieję, że nie weźmie jego słów na poważnie, bo rzucił to dla tak zwanych śmieszków. Jak będzie chciał kolejną porcję, to wstanie, pójdzie i po prostu zamówi, proste.
Uśmiechnął się po raz kolejny podczas tego wieczoru, gdy Stella wpisała swój numer. Kiedy skończyła, nacisnął zieloną słuchawkę, a po jednym charakterystycznym dźwięku, oznaczającym próbę nawiązania połączenia, rozłączył się.
- Spokojnie, od znajomych pieniędzy nie biorę. Kawa wystarczy. - uniósł dłonie do góry, chcąc tym gestem poświadczyć, iż mówił prawdę. Co innego, kiedy zgłaszał się ktoś nieznajomy, a co innego, gdy był proszony przez kogoś, kogo znał. Od tych drugich wystarczył jakiś napój bądź dobre jedzonko. Bardzo był uradowany oraz czuł satysfakcję, gdy osoba, której pomagał, przynosiła dobre informacje na przykład w postaci dobrej (albo dobrych) ocenki.
- No okej, bardzo często. - poprawił, uważając śmiech różowowłosej za całkiem uroczy. Cóż, cieszyło go, że ją rozbawił. Lubił bawić ludzi, bo podobno śmiech to zdrowie.
- To dawaj, zamieszkaj z nami. - odrzekł, zastanawiając się, co by było, gdyby faktycznie mieszkali we trójkę. Na pewno byłoby fajnie. stwierdził w myślach, bez żadnej ironii czy sarkazmu.
- Pewnie mnie znienawidzisz za to pytanie, bo sam go nienawidziłem, ale em...wiesz mniej więcej, co byś chciała robić po liceum? - spytał, będąc po prostu ciekaw odpowiedzi dziewczyny. Sam doskonale pamiętał, gdy słysząc to pytanie, zaczynała go dopadać frustracja wraz ze zdenerwowaniem, ponieważ nie był do końca pewien czy podejmuje dobrą decyzję.
Tae skinął głową.
- Tak. Potem wróciłem na chwilę do Korei i po powrocie zacząłem studia, ale no, nie będę Cię zanudzał swoją biografią. - machnął ręką. Oczywiście, gdyby chciała poznać jego przeszłość, to o niej opowie, bo czemu miałby tego nie robić? Mógł grać w otwarte karty.
Wreszcie dostali swoje zamówienia, więc Jin pierwsze co, to stuknął swoim kubkiem o kubek Stelli.
- Na zdrowie. - niby w naczyniach z uchem mieli czekoladę, no ale chyba nie było to (stuknięcie wraz z powiedzonkiem) zarezerowane tylko i wyłącznie dla alkoholi, prawda?
Tae wziął kilka łyków, a piana z bitej śmietany, zostawiła po sobie ślad, w postaci wąsów pod nosem.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Przyjemny aromat czekolady uniósł się w powietrze, oplatając Stellę uczuciem ciepła. Przypomniała sobie, że w dzieciństwie bardzo często piła z mamą kakao z piankami, ale z biegiem lat ten zwyczaj pomału odchodził w zapomnienie. A szkoda pomyślała, postanawiając sobie wydostać tę miłą tradycję z otchłani pamięci. Może niekoniecznie z mamą, ale z Laurą chociażby.
- Wtedy musiałbyś mi postawić coś innego - odparła, uśmiechając się figlarnie, bo żarty trzymały się jej dzisiaj całkiem mocno. Poprawiła się na krześle, biorąc pierwszy łyk czekolady. Omal nie poparzył jej przełyku, ale nieważne, bo było w a r t o.
- Och, no wiesz... - zaczęła, na moment odsuwając od siebie kubek, ale tylko po to, by zająć się sernikiem. Wbiła w niego widelczyk, memłając nim trochę w środku. - W sumie rozmawiałyśmy o tym z Laurą, ale najpierw muszę skończyć szkołę - westchnęła, po czym zapchała się kawałkiem ciasta i zamilkła na chwilę, przeżuwając go do końca. - A potem zobaczymy - zaśmiała się, i bardzo się starała, by ten śmiech zabrzmiał naturalnie, choć tak naprawdę ciągle się tym wszystkim przejmowała. Co było do niej niepodobne, bo zazwyczaj potrafiła na wszystko machnąć ręką i stwierdzić, że jakoś to będzie. Westchnęła cicho na jego następne pytanie. - W sumie jeszcze nie wiem co potem zrobię z życiem... - mruknęła, myśląc o tych wszystkich znajomych z klasy, którzy mieli tak dużo pomysłów, że nie wiedzieli, który wybrać. Stella miała odwrotny problem: nie miała ż a d n e g o pomysłu. Czy też bała się schwytać za rogi te, które gdzieś tam nieśmiało majaczyły na horyzoncie. - Może pojadę na Seszele eee... ratować żółwie - odparła, wymyślając ten (jakże ciekawy!) scenariusz na miejscu. Posłała Jinowi delikatny uśmiech, no, niech zadowoli się tą odpowiedzią.
- Och nie, nie, nie zanudzasz! - Złapała się następnego tematu, spoglądając na niego z żywym zainteresowaniem. Przynajmniej nie będzie musiała opowiadać o sobie. - Czyli twoi rodzice też są z Korei? - Pociągnęła dalej, upijając łyk czekolady. W połączeniu z ciastem to naprawdę była bomba słodko-kaloryczna.
- Na zdrowie! - Zawtórowała, uderzając w jego szklankę. Na widok jego piankowych parsknęła śmiechem i wyjęła z serwetnika parę chusteczek (nigdy nie dało się wyjąć tylko jednej, prawda?), przerzucając je na drugi koniec stoliczka. - Coś tu masz - odparła, wskazując na twarz. Doprawdy, chodziłby dzisiaj cały brudny gdyby nie jej gest, najpierw od coli, a teraz od piany!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słysząc słowa Stelli, skinął głową, tym samym oznaczając, iż przyznaje jej rację.
- Tylko ciekawe co... - ponieważ podłapał vibe, zabawnie poruszył brwiami, a zaraz można było usłyszeć jego śmiech. Dobrze, że nie wypowiedziała tego, gdy pił, bo na pewno miałby problemy, by utrzymać tą czekoladę wewnątrz jamy ustnej.
Uważnie wysłuchał Stelli, a potem odrzekł:
- Bez obaw. Masz prawo nie wiedzieć. Ogólnie, jeśli mogę, to polecam pójście w stronę tego, co lubisz, lub z czego czujesz, że jesteś dobra. - oczywiście wiedział, że mogła go nie słuchać, ponieważ ,,co jej będzie stary chłop pierdzieli?ł" i również zaczął jeść swoją porcję serniczka. Przestał go skubać, gdy usłyszał o ratowaniu żółwików. Naprawdę został mile zaskoczony.
- Oo, ciekawy pomysł. Jak już tam będziesz, prześlij mi fotkę albo raczej fotki żółwi. - powiedział z uśmiechem, naprawdę uważając ten pomysł za ciekawy. Zawsze popierał ratowanie zwierząt.
- Ja zaadoptowałem wilka przez WWF i mam certyfikat poświadczający to. W przyszłym roku mam ochotę zaadoptować sówkę, rysia lub fokę. - przyznał, chociaż żałował, że raczej nigdy nie będzie mu dane spotkać tych zwierzaków. Ogólnie coraz bardziej chodziła za nim chęć zakupu rybek lub jednej rybki - bojownika. Oczywiście pamiętał, że jeżeli zdecyduje się na opcję numer dwa, czyli bojownik, wtedy będzie potrzebował sześciennego lub prostopadłościennego akwarium, ponieważ kule były złe. Zaburzały orientację biednych rybek.
Słysząc pytanie Stelli, dotyczące rodziców, skinął głową.
- Zgadza się. Jakbyś miała ochotę, mogę Cię tam kiedyś zabrać. - powiedział z uśmiechem, ponieważ nie widział nic złego w tej propozycji. Póki byli młodzi, mogli zwiedzać świat wzdłuż i wszerz.
- Miałabyś darmowego przewodnika. - dodał, wciąż posyłając dziewczynie ciepły uśmiech. Czy chciał ją tym oto sposobem przekonać, do tego, by się zgodziła? Owszem. Jeszcze pewnie wymyśli jakiś argument, który pomógłby mu z przekonaniem.
- Tak? O...dziękuję. Wstyd gdzieś ze mną iść, prawda? - spytał, parskając śmiechem. Normalnie spaliłby buraka ze wstydu, lecz im więcej czasu spędzał w towarzystwie Stelli, tym czuł się bardziej swobodnie.
- Ratujesz mi dzisiaj twarz, serio. Zasługujesz na pomnik. - Trwalszy niż ze spiżu. Niech się nie zdziwi, jak kiedyś faktycznie go zbuduje...tylko na przykład w Minecrafcie, ponieważ był tam bardzo dobrym budowniczym.

autor

sometimes all you can do is lie in bed and hope to fall asleep before you fall apart
Awatar użytkownika
30
162

przelewam siebie na płótno

prowadzę antykwariat

elm hall

Post

Przez jej głowę przebijała się sieć nierówno poskładanych myśli. Naderwanych strzępów, z których niewiele można było ułożyć, a na pewno nie wywnioskować gdzie popełniła błąd, który doprowadził ją do tego miejsca. Nie. Nie do kanapy. Ani nie, nie chodziło o towarzystwo. To akurat było najlepsze co mogło ją spotkać, poza permanentnym banem na Tinderze, który łudziła się, że kiedyś dostanie. Bezskutecznie. Jak widać ów stulejarzy nie brakowało, a im prędzej było do wlepienia czerwonej kartki, której i tak nigdy nie dostawali.
Mogła się też nie zgodzić. Użyć tych niewielkich pokładów asertywności, które gnieździły się pod jej białą jak kartka skórą. Ale zbyt często w konfrontacji wychodziło na jaw, że Maggie Hartwood bała się jej używać, w obawie, że urazi tego kogoś kto chce dla niej dobrze. Dlatego jako dziecko na imprezy rodzinne chodziła ubrana w gryzące koronki, a na zakończenie szkoły dała sobie zrobić tą durną fryzurę, w której wyglądała jak wyrośnięta pięciolatka.
- Och... - mruknęła tylko, próbując jakoś nadążyć na za lawiną słów. Chociaż nie była wychowywana w Ciemnogrodzie, miała wrażenie, że określenie boomer niejako odnosi się do jej osoby. Przez lata, które spędziła kształcąc się na weterynarza, nie miała okazji zapoznać się z obowiązującymi trendami w świecie podrywu online, raczej idąc na żywioł, co w ostatnim czasie.... Cóż. Trzeba przyznać, że zegar biologiczny nie oszczędzał nikogo. - Czyliiii... Te wszystkie propozycje wspólnych podróży, to zwykłe kopiuj wklej? - upewniła się, czując jak czubki jej uszu zaczynają się czerwienić. - Teraz to pytanie o sporty nabiera sensu - biorąc pod uwagę fakt, że ze sportem miała tyle samo wspólnego co z fizyką kwantową. Chociaż co nieco potrafiła, nigdy nie miała się za żadną sportsmankę. Już na samym starcie prawdopodobnie zwaliłaby sobie ciężarek na stopę, a sztangą połamała żebra. Albo mostek. Albo to nad czym powinna zawisnąć.
- Co nie? Obrzydliwy. Na początku myślałam, że to jakaś paskudna narośl, ale... - wzdrygnęła się na samą myśl, że być może to coś, kiedyś poznało głębiej ciało innej kobiety. Zwłaszcza, że naprawdę, w pierwszym momencie Maggie nawet poczuła odrobinę współczucia z powodu jakiejś rzadkiej choroby, z którą ten biedny człowiek musiał się borykać, a dopiero później dotarło do niej, że to jest zwykły penis.
There used to be a time you took all my light
Like nothing was left to find ☾ ☾ ☾

autor

lena

ODPOWIEDZ

Wróć do „Delridge”