WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

xxxviii. Powodem, dla którego Eileen zbudziła się o tak wczesnej porze wcale nie była obecność brata w jej domu. Nie był to fakt, iż ten wczorajszego wieczora zbył jej próbę uzyskania odpowiedzi na pytania w sprawie rzekomego kryzysu w jego małżeństwie, tłumacząc, że o wszystkim opowie jutro. Z całą pewnością nie były to też promienie słoneczne, wdzierające się do pokoju i zwiastujące nadejście nowego dnia, gdyż przed snem - jak to zwykle miała w zwyczaju - zadbała o to, by okna pozostały szczelnie zasłonięte. To dyskomfort, którego niecodzienność wprawiła ją w niepokój, skutkując wręcz ekspresowym - jak na nią - opuszczeniem wygodnego łóżka.
Po zrobieniu zaledwie kilku kroków w kierunku wyjścia z sypialni, poczuła ukłucie w okolicach lędźwi. Gwałtowność tego doświadczenia, w połączeniu z rozespaniem odebrały jej zdolność szybkiej reakcji, wskutek czego upadła. Zaskoczenie wymalowane na twarzy kobiety w pierwszych sekundach po zarejestrowaniu tego, co się stało, ustąpiło miejsca przerażeniu, kiedy po poderwaniu się - chwiejnie, ale jednak - przeszywający od środka ból ściągnął ją z powrotem na ziemię.
Chwila bierności, jaka nastąpiła wraz z kolejnym upadkiem, bynajmniej nie przysłużyła się zebraniu myśli. Racjonalne postępowanie błyskawicznie zostało wyparte przez instynkt oraz wzmagającą się w niej histerię, nakazującą natychmiastowe przeciwdziałanie, mimo że nie znała właściwych temu sposobów. Zacisnęła więc kurczowo palce na dywanie, próbując zebrać się w sobie, podźwignąć na przedramionach i posunąć dalej. Cokolwiek. Kilka centymetrów - tylko tyle potrzebowała, żeby przekonać się, iż naprawdę była w stanie to zrobić.
— Nie — wysapała, wspierając się na dłoniach i pokonując odległość do drzwi z niemałym trudem. — Nie... p-proszę. N-nie... teraz — mamrotała pod nosem, odkrywając, że wypowiedzenie nawet tak połowicznych słów - przeplatanych błagalnymi pojękiwaniami - zużywało resztki jej sił. Pomimo boleści, myśli ciemnowłosej krążyły wyłącznie wokół tego, że Winston, gdziekolwiek teraz był, zastanie ją w takim stanie. Bardzo nie chciała, żeby stał się świadkiem aktu bezsilności z jej strony. Nie mogła na to pozwolić, nawet jeśli w przypływie desperacji i obezwładniającej paniki po pierwszym zderzeniu z podłogą, to jego przywoływała, to jego imię wymawiała z nadzieją, że znajdzie w nim oparcie.
Uporu w dotarciu do łazienki, gdzie mogłaby przeczekać atak bez obawy o to, że zostanie przyłapana, starczyło na dowleczenie się do korytarza, w którym, dysząc z wysiłku, oparła się plecami o ścianę i bezwładnie osunęła po niej w dół. Już nawet nie walczyła, układając się na chłodnej posadce. Na tym etapie trudno było stwierdzić, czy zachodzące łzami oczy stanowiły oznakę bólu, czy pogodzenia się z faktem, że poddała się.
Ten dzień musiał w końcu nadejść. Zapowiadano jej to wiele razy. Miała niezliczoną ilość okazji, aby przygotować się na tę ewentualność i uniknąć nieprzyjemnego zaskoczenia. A jednak, nie wiedząc czemu, wydawało jej się, że była niedościgniona, że udało jej się przechytrzyć los. Dlatego teraz, tracąc nawet resztki nadziei, na którą powoływała się w ostatnich miesiącach, poczuła się perfidnie oszukana. Bo przecież świadomość istnienia bólu nikogo nie uodparniała, nie zmniejszała też stopnia jego oddziaływania. Już na pewno nie odejmowała upokorzenia zaistniałymi okolicznościami i maksymalnemu wysiłkowi wkładanego jednocześnie w zapanowanie nad bólem oraz pełnym pęcherzem.
Nie wiedziała, ile czasu minęło odkąd zwlekła się z łóżka. Mogło to być dziesięć minut, pół godziny, ale równie dobrze parę godzin. Niezależnie od wszystkiego, najgorsze nie mijało, a jej ciało, wstrząsane na przemian spazmami płaczu oraz bólu, ułożyło się w pozycji embrionalnej, broniąc się przed kolejną niepożądaną falą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Winston Palmer był skonsternowany, zniesmaczony i zniecierpliwiony.
Ostatnia doba dała mu solidnie w kość, wobec czego jego humor - na który z reguły nie mógł narzekać - nie należał do satysfakcjonujących nawet dla samego ciemnowłosego, a co dopiero osób, jakie stanęły - jaki niefart - na jego drodze. Eileen z samego rana udało się uniknąć konfrontacji z bratem, jednakże dawna znajoma nie miała tyle szczęścia, co i sam Win odczuł dotkliwie na sobie, bo jego planowana trasa została na parę minut wstrzymana. Dyskusja sama w sobie wydawała się dziwna; nawet jeśli nie znał byłej agentki FBI zbyt dobrze, to i tak zapamiętał ją jako pewną siebie, błyskotliwą osobę, jaka nie miała problemu z ciętymi odpowiedziami na wszelkie ewentualne szpilki i prowokacje. Tego poranka zdawała się nieswoja, a pulsujący lekko policzek - kiedy przejechał opuszkami palców po kilkudniowym zaroście - jeszcze przez chwilę o sobie przypominał. Nie analizował jednak całości przesadnie długo, wszak miał inne sprawy na głowie i swoje problemu, aby nadzwyczaj długo przejmować się - najwyraźniej - niestabilnymi emocjonalnie kobietami. Jedna z nich, swoją drogą, uniemożliwiła mu powrót do domu wczorajszego popołudnia.
Porzucenie za sobą tematu swoją drogą, aczkolwiek między innymi właśnie przez te nagłe, przypadkowe spotkanie, jego nastrój zaczął oscylować w okolicach: nie podchodź, bo dostaniesz rykoszetem, z tym, że sprawnie schował to za pozorami stworzonymi z nonszalancji i kpiąco-szarmanckim uśmiechem, jakim uraczył - między innymi - baristkę w jednej z tutejszych kawiarni. Seattle było domem Starbucksa, zatem zapewne do niego trafił Winston. Po odebraniu swojej aromatycznej kawy, zawiesił spojrzenie na szklanej witrynie, prosząc jeszcze o dwie porcje sernika nowojorskiego, skusił się dodatkowo na menu śniadaniowe (pamiętając doskonale o pustce w lodówce siostry), w związku z tym jego łupem padł Croissant Italiano (i tu razy dwa, niech Dev zna jego dobre serce), dodał do tego ze dwa bajgle i ze trzy zdrowe smoothie, całość pakując w papierową torbę.
Mając nadzieję, że żadne przykre niespodzianki nie spotkają go w drodze powrotnej, popijając w międzyczasie kawę, kroczył dumnie z zakupami (zupełnie tak, jakby nie był sobą, bo, naprawdę, kiedy ostatnim razem był na zakupach, skoro wszystko można było zamówić pod drzwi?), przy okazji zastanawiając się, czy nie uda mu się zgrabnie zostawić ich na stole, wcześniej dopinając notatkę z: Dzięki za nocleg, zgadamy się przy okazji. - W. , a w następstwie zająć się realizacją planów na ten dzień, jednak i tu rzeczywistość brutalnie zweryfikowała jego plany.
Brutalniej nawet, niż mógłby się spodziewać.
Z dwojga złego - rozmowy o dopuszczeniu się zdrady, co w konsekwencji przyczyniło się do tego, iż został na jedną noc bez dachu nad głową vs. odnalezienia siostry w takim stanie - wolał pierwszą opcję. Jak bardzo nie czułby się przy tym upokorzony (no dobra, czuł się tak tylko odrobinę, wszak wolał trzymać się myśli, że Leighton przesadziła tymże zagraniem, a on w swoim zachowaniu wielkiej winy nie widzi), tak byłoby mu zdecydowanie łatwiej wyrzucić z siebie kilka haseł, aniżeli iście dramatycznie wypuścić torbę z rzeczami na dwie sekundy po tym, jak jego ciemne tęczówki odnalazły leżącą na korytarzu Shepherd.
- Eileen? - wypalił błyskotliwie, prędko znajdując się przy niej i rozbieganym spojrzeniem starając się zweryfikować i zrozumieć co się stało. - Słyszysz mnie? Ktoś tu był? Zrobił ci krzywdę? EILEEN - warknął, bo, oczywiście, nie dał jej czasu na odpowiedź, a zamiast tego bombardował kolejnymi pytaniami. - Co się stało? Dzwonić po pogotowie? - Bo żyła, co już zdążył zrozumieć (pewnie jakiś grymas mu to zasugerował, bólu, rzecz jasna, a nie taki na jego widok), ale nadal nie znał przyczyny, przez którą odnalazł ją w takim stanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przymknęła powieki z nadzieją, że jeśli bardzo skupi myśli na zasypianiu, sen prędzej czy później zmorzy ją, uwalniając od przykrych doznań. Jeśli nie sen, to chociaż omdlenie, co wcale nie jawiło się jako lepsze rozwiązanie (tak jakby miała jakiś wybór) w kontekście powrotu Winstona, ale przynajmniej dzięki temu nie pozna jego reakcji, która w innym wypadku, zapewne poskutkowałaby tym, że każde z nich, wbrew ich własnej woli, w późniejszym okresie będzie odtwarzać przebieg tego cholernego dnia w najmniej sprzyjających momentach, niezależnie od upływającego czasu.
Jej płytki oddech na długo stał się jedynym dźwiękiem wypełniającym pomieszczenie, razem z tykającym w oddali zegarem i powtarzającym się co trochę dreptaniem Geralta wokół niej. Czuła momentami wilgotność jego nosa na swojej skórze, ale każdy z jej zmysłów był tak przyćmiony przez ból, że nie była w stanie nawet poświęcić minuty na uspokojenie psa, zamiast tego skazując go na partnerstwo w niedoli. Z każdą chwilą nienawidziła siebie bardziej, bardziej niż kiedykolwiek do tej pory.

W holu rozległ się najpierw dźwięk przekręcanego klucza w zamku, a potem przemieszczania się. Mimo że ciemnowłosej od początku przyświecała jedynie myśl o konieczności zapobiegnięcia sytuacji, w której brat znajduje ją w tym stanie, to teraz nie mogła pozwolić sobie nawet na obojętność - jakkolwiek niesprawiedliwie i egoistycznie to brzmiało.
— Win — wymamrotała niewyraźnie w pierwszym odruchu, z policzkiem przyklejonym do paneli. Uniosła jedynie mętne spojrzenie, z którego przez ułamek sekundy wyzierała ulga, szybko jednak przysłonięta napływającymi do oczu łzami. Jej ciało po raz kolejny wstrząsnął znajomy już spazm. — Przepraszam, Win. Nie chciałam, żebyś... — urwała, łapczywie łapiąc oddech, którego na chwilę zabrakło jej z powodu niekontrolowanie wzmagającego się szlochu.
To zdecydowanie najbardziej upokarzająca chwila w jej całym parszywym życiu. Ona, leżąca bezwładnie na ziemi we własnym domu, pokonana przez ból i strach, zlana potem sklejającym kosmyki włosów zachodzących na wykrzywioną w grymasie twarz, pod czujnym spojrzeniem prawdopodobnie jedynej osoby, wobec której zyskała taki komfort i zaufanie, że okazywanie słabości nie traktowała jako przejaw kompletnej bezsilności. Cóż, aż do teraz.
— N-nie... nie — wyrzucała z siebie słowo po słowie, jednak nie do końca wiadomo w odniesieniu do czego konkretnie. — Tylko nie pogotowie — zawyrokowała, zdobywając się na stanowczość w głosie z obawy o to, że zwykła prośba mogłaby zostać zlekceważona. — To zaraz przejdzie. Zobaczysz. Już mija — dodała z takim wysiłkiem, jakby podnosiła kilkukilogramowe ciężary, rezygnując z samodzielnej próby podźwignięcia się prawie tak szybko, jak szybko przemknęła myśl o tym w jej głowie, albowiem mimo iż ból faktycznie ustawał i pozostały po nim głównie przerażenie i histeria, to wiedziała, że skończy się to fiaskiem, gdyż ostatnie minuty odarły ją z resztek sił oraz ochoty na to, by w ogóle ruszyć się stąd.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Retrospekcje”