WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Hania? Słuchaj, jest sprawa... - westchnął, gasząc papierosa na metalowej barierce. Powinien przynieść tu jakiś słoik, żeby ciągle nie biegać z petami do kuchennego śmietnika. Za dużo palił, ale nie był w stanie wyzbyć się wszystkich nałogów. - Muszę polecieć do LA, nie na długo, na dzień, może dwa, nie dłużej. Podbramkowa sytuacja, Harper jest nominowany do Grammys i chyba ze stresu zaczyna mu odwalać, no, czuję, że powinienem tam być, wiesz? - Wypalił, poniekąd usprawiedliwiając sam siebie dla samego siebie, żeby ostatecznie upewnić się w swojej decyzji. - Musicie się w końcu poznać... - dodał po chwili, choć prawdę mówiąc, wolał, aby te dwa etapy jego życie pozostały od siebie oddzielone. - Dobrze pamiętam, że masz jutro dyżur? Podwiózłbym młodego do mamy, na pewno nie będzie miała nic przeciwko - bo dzwonił do Hani z całym planem, żeby przypadkiem niczym go nie zaskoczyła.
-
- Eli? – i nie dał jej szansy na pytania dotyczące sytuacji, bo zaraz przeszedł do sedna. Domyślała się, że pali, bo nastąpił ułamek przerwy. Zdenerwował ją już tym, ponieważ nie znosiła tego nałogu, który teraz mógł świadczyć o tym, że jest czymś zaniepokojony. Odczekała więc swoje, oddychając powoli i głęboko. Nie spodziewała się jednak takiej wiadomości. Zaskoczył ją. – Słucham? Do Los Angeles? Aha, ten Harper – mruknęła bardziej zaintrygowana niż zła czy zazdrosna. Zaczęła zastanawiać się jaką mieli przeszłość, skoro Eli był na każde jego zawołanie. Czy to nie przez niego spóźnił się na rodzinną wigilię? W porządku, ona też była spóźniona, ale to już nie liczy się, bo miała dyżur. – Skoro musisz? Zresztą, nie musisz mnie pytać o zgodę, zorganizowałabym coś dla młodego. Pewnie i tak byś pojechał, co? No jedź, jedź. To kiedy byś wrócił?
Musiała jakoś ukryć, że absolutnie nie chciała, by teraz wyjeżdżał. Nie mogła mu jednak tego zabronić. Był dorosły, a jechał do przyjaciela, a nie przyjaciółki. To się… liczyło. Tak przynajmniej sądziła, bo jakiś niepokój zadomowił się w jej sercu wraz z jego oznajmieniem o wyjeździe.
-
-
- T-tak, rozumiem, masz rację – oznajmia ochryple, zwilżając wargi językiem. Przysiada na kanapie w pokoju socjalnym i pociera czoło palcami w głębokim zamyśleniu. Miała wziąć dodatkowy dyżur, lecz teraz jej plany legły w gruzach. Chciała go, by mieć wolne w przyszłym miesiącu i móc pouczyć się do egzaminów ze specjalizacji. Najwyżej weźmie książki do pracy, a Leon? Spędzi więcej czasu z babcią, ucieszy się. – Jedź, damy radę, zostawałam z Leo sama w takich momentach, więc… damy radę. Twoja mama pewnie z chęcią go weźmie do siebie, a jak nie, zapytam Panam. Rozerwiesz się w końcu, prawda? Ile można siedzieć z dzieckiem – zaśmiała się krótko, rozbawiona. I nie, nie gniewa się na niego, ani nie żywi absolutnie żadnego żalu. Wie tylko, że będzie za nim cholernie tęsknić. Za ciepłem obok w łóżku, spontanicznymi pocałunkami i ramionami, obejmującymi ją niespodziewanie i czule. Odchrząka, gdy za bardzo rozmarza się i musi pomyśleć przez chwilę, o co pyta.
- Słucham? A, w pracy? W porządku, dzieje się. Miałam dziś dziecko z wypadku, był w wieku Leo i… nie udało nam się go uratować. Jego siostra bliźniaczka przeżyła, ale jest w stanie zagrożenia życia i… ja chyba bym umarła, gdyby coś Leonowi się stało. Ciężki dziś dzień – wzdycha, wracając wspomnieniami do nocnych wydarzeń. Zsuwa się na kanapę, podkulając nogi pod brodę. Chciałaby, by Elliott był teraz przy niej. – I zaczyna się okres krztuśca, dzieci coraz częściej chorują. Mam nadzieję, że Leo nie złapie, ani my też. Szczepiłeś się? Powinieneś to zrobić, bo on wraca, a dorośli ignorują takie rzeczy. Jest naprawdę okropny. – Chwila przerwy na oddech. – Tęsknię za tobą, Eli. T-to… dziwne?
-
I kiedy wydawało mu się, że doszli do względnego porozumienia, Hannah opowiedziała mu, co się wydarzyło w pracy. Złapał wolną dłonią za nasadę nosa, przymykając na moment oczy. - Hannah... - westchnął. - Tak mi przykro - dodał, choć czuje, że powinien powiedzieć coś innego, zrezygnować z wylotu do LA i zostać przy niej w Seattle. Ale nie może, nie tym razem. - Nie myśl o tym, nic mu się nie stanie - zerka przez uchylone drzwi w stronę jego pokoju. - C-co? Nie, nie szczepiłem się... - z zaskoczeniem przyjmuje nagłą zmianę tematu, odsuwając się od drzwi. - Zrobię to po powrocie - wzdycha, choć nie wie czym jest krztusiec, brzmi jak choroba ze średniowiecza.
- Nie - odpowiada, uśmiechając się pod nosem. - Cieszę się, że nie masz mnie jeszcze dość - rzuca żartobliwie, czując jak na przedramionach pojawia mu się gęsia skórka. Jednak wraca z powrotem do mieszkania. - Ale... Hannah, pisz do mnie, ok? - prosi, zrezygnowany dochodząc do wniosku, że to jest właśnie ten moment, w którym powinien się rozdwoić. - Będę cały czas pod telefonem gdyby coś się działo - dodaje, opadając na kanapę. Nie podoba mu się, że to mówi. Wyjazd na jeden dzień nie powinien być dla żadnego z nich problemem.
-
- Rozumiem, Eli – kłamie, bo nie rozumie. Nie rozumie jak można jechać do Los Angeles z dawnym przyjacielem, gwiazdą muzyki i nie bawić się przy tym. I martwi się, że przez to Elliott podda się dawnym nałogom, a ich cała relacja i rodzicielstwo szlag trafi. Obawiała się jak nigdy, lecz wolała o tym nie wspominać; nie zamierzała też trzymać go na smyczy i podejrzewać o branie narkotyków przez resztę życia. – Tylko obiecaj, że będziesz pisał i oddzwaniał, dobrze? I wyślij mi zdjęcie Lady Gagi jak ją spotkasz z buldogami na ulicy.
Podnosi się, by sięgnąć po swoją butelkę z wodą i przycupnie tym razem na fotelu; okrywa się kocem aż po brodę i opiera na kolanach czoło, czując przeraźliwe zmęczenie i smutek. Rzadko zdarzają jej się mali pacjenci, którzy odchodzą z tego świata i nie udaje jej się ich uratować, dlatego każdy przypadek był tak przejmujący.
- To jest najgorszy moment tego powołania – odparła z ciężkim westchnieniem. Tak bardzo chciałaby, żeby został. Walczy ze sobą. Szczypie się, byle tylko nie padła żadna prośba z jej ust. Chce wyjechać, należy mu się odpoczynek. Już doznał wystarczającego szoku, gdy nagle musiał opiekować się synem i mieszkać pod jednym dachem z ich dwójką. Przyjmuje z ulgą jego zapewnienie o zaszczepieniu się, a po chwili śmieje cicho na jego słowa. – Dosyć? Chyba nigdy nie będę miała cię dosyć, no i jesteś mi winny jeden wieczór na kanapie, bo źle uspałeś tego demona – odparła z rozbawieniem, kuląc się nieco bardziej w fotelu i upijając wody. – Dobrze, dobrze, ale masz się przy tym bawić dobrze i nie martwić nami, okej? Ja pogadam z twoją mamą, zajmie się Leonem, uwielbiają się, więc może dobrze się składa. Powiedz mi tylko… jedziesz z tym Harperem, tak? Coś się stało, że tak nagle czy to taki męski wyjazd? – pyta z zaciekawieniem, ale bez żadnych wyrzutów czy wścibskości. Jeśli nie będzie chciał nic powiedzieć, przyjmie to na spokojnie. A jeśli już mówił? Gryzie się w język, bo naprawdę nie pamięta początku rozmowy.