WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Delikatny, a jednocześnie uroczy wygląd Melusine mógł być niezwykle mylący, a już na pewno nie sugerował tego, że dziewczyna potrafi nie tylko trzymać broń, ale również jej używać. Z tą po raz pierwszy zetknęła się w wieku ośmiu lat, kiedy to dziadek postanowił nauczyć ją strzelać, jednak nie był to odpowiedni czas by przyswoić taką wiedzę, a dodatkowo próba oswojenia dziewczyny z bronią palną zakończyła się wizytą w szpitalu i blizną na stopie. Kolejne podejście, z dużo lepszym skutkiem, miała kiedy skończyła trzynaście wiosen. Wtedy też dostała swoją pierwszą strzelbę jako prezent urodzinowy i choć powszechnie wiadomo, że naukę strzelania powinno zaczynać się od mniejszego kalibru, tak dziadek Pennifold wyznawał nieco inną zasadę, rzucając wnuczkę od razu na głęboką wodę. Nie miała mu tego za złe, chociaż niejednokrotnie płakała, kiedy nie była w stanie trafić w cel, coraz mocniej zaciskając usta, dodatkowo przepełniona determinacją.
Ogromnie cieszyła się z wypadu na strzelnicę, bo o ile w Teksasie strzelał każdy, tak w Seattle ciężko było znaleźć kompana do tego typu, nietuzinkowej rozrywki; ta sprawiała brunetce wiele radości. Na miejsce dotarła chwilę przed umówioną godziną, nie mogąc się już doczekać nie tylko huku broni, odrzutu jaki zawsze towarzyszył wypuszczeniu naboju, ale również zapachu prochu, bo ten bywał uzależniający. Widząc znajomą twarz, pomachała Brandonowi, witając go szerokim uśmiechem. W zasadzie już nawet nie pamiętała, jak to się stało, że ze zwykłego, nieco egocentrycznego klienta restauracji, stał się nie tylko jej znajomym, ale również partnerem na strzelnicy. Może to wina uroku osobistego dziewczyny, a może tego, że kiedy poznała już jego przyzwyczajenia nie miała problemu, aby przygotowywać mu wciąż te same danie, na tę samą godzinę, dzień w dzień?
- Kawy? - zapytała, po czym nie czekając na odpowiedź mężczyzny wyciągnęła w jego kierunku kubek z czarną niczym smoła cieczą; sama preferowała jednak kawe z mlekiem, dlatego skrzywiła się lekko, kiedy kąciki ust Brandona unosiły się delikatnie ku górze.
- Od czego dziś zaczynamy? - zapytała, nie kryjąc entuzjazmu, jaki rozbrzmiewał nie tylko w tonie jej głosu, ale malował się również w jasnych talerzach oczu. Oczywiście miała na myśli rodzaj broni, tym razem pozostawiając wybór mężczyźnie, chociaż słyszała, że strzelnica miała kilka nowych nabytków.

autor

Awatar użytkownika
31
180

Agent FBI

Federal Bureau of Investigation

fremont

Post

Od pewnego czasu wypady na strzelnicę nie były czymś, co mógł praktykować często. Ba. Od kilku miesięcy nie pojawił się na niej ani jeden raz, musząc odbębnić odwyk, który był jego przepustką do powrotu do pracy. Robił co mógł, by wygrać z własnym nałogiem, stanąć na nogi i zapanować nad własnymi reakcjami, które po alkoholu jaki niegdyś spożywał w zdecydowanie za dużych ilościach, wymykały mu się spod kontroli. Teraz, kiedy wrócił do miasta po trzech miesiącach nieobecności, gdy poukładał sobie większość spraw od zera i wrócił do pracy w agencji... Czuł, że będzie lepiej. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała jego przeczucia, rzucając mu pod nogi kolejną kłodę w postaci zlecenia, jakiego nie chciał wykonywać, lecz musiał. Chodzenie krok w krok za bogatą paniusią, która była niesamowicie irytująca i stała się jego wrzodem na tyłku, gdy wcielał się w rolę jej prywatnego ochroniarza, by dopaść jej męża, nie było szczytem jego marzeń i nie zaspokajało wygórowanych ambicji. Mimo to, każdego dnia pojawiał się w posiadłości Harmonów i robił swoje, nie sądząc, że pierwszy dzień wolny, gdy Harmon postanowi spędzić cały dzień ze swoją małżonką, nadejdzie tak szybko. Kiedy jednak otrzymał telefon od swojego pracodawcy bez zastanowienia przedzwonił do Mel, która może i była tego samego irytującego rodzaju co Valentina, ale do której towarzystwa zdążył się przyzwyczaić. Ponadto naprawdę polubił te spotkania, rywalizację na strzelnicy i kawę, jakąś podawała w kawiarni.
Na miejscu pojawił się przed czasem. Nie potrafił wysiedzieć w domu. Nosiło go od samego rana, dlatego podjechał wcześniej, byle tylko wyjść z zamknięcia. Czas, kiedy czekał na przyjazd dziewczyny poświęcił zapoznaniu się z asortymentem strzelnicy. Wyszukiwał na liście dostępnej broni nowych pozycji i zastanawiał nad tym, czemu tego dnia powinien poświęcić uwagę, by odreagować serię niepowodzeń.
Tak czułem, że nie powinienem ci o niej przypominać. Dzięki – rzucił z uznaniem, uśmiechając się pod nosem, gdy odbierał od niej kubek z kawą. Nawet nie pytał, czy zamówiła taką, jaką lubił. Wiedział, że trafiła w dziesiątkę, bo znała go nie od dziś i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaką pił kawę. Wiedziała również, że nie powinna robić mu na złość. Gdyby kawa była nie taką, jakiej oczekiwał, marny byłby jej los.
Od kawy – odparł złośliwie, wspierając się plecami o ścianę w poczekalni i uniósł kubek, żeby się napić. – Nie wiem jak ty, ale ja znudziłem się małymi zabawkami. Potrzebuję czegoś większego. Może jakaś snajperka, albo karabin maszynowy? Widziałem, że mają w wyposażeniu Scorpiona EVO i Dragunowa. Co ty na to? – dodał po chwili, już całkowicie poważnie. Jeśli nie miała chęci na nowe wrażenia, to nie zamierzał naciskać. Mogła się skupić na czymś mniejszym i po prostu postrzelać w tarczę tak, jak miało to miejsce do tej pory. On musiał się rozładować po ostatnich kilku, ciężkich dniach. Potrzebował nowych wrażeń i wyzwań.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy ma jakieś demony. Człowiek zmaga się z nimi od chwili, gdy otworzy oczy, towarzyszą mu przy porannej kawie, podczas obiadu, w pracy, czy łóżku, kiedy zapada się w pościel, marząc by w końcu odpłynąć w objęcia Morfeusza. Niektórych nie opuszczają nawet podczas snu, nawiedzają w koszmarach, nie dając chwili wytchnienia. Melusine również miała swoje demony, wyciągały po nią szponiaste, czarne pazury w chwilach, kiedy najmniej się tego spodziewała, rujnując, obracały w pył wszystko nad czym pracowała i choć większość z nich udało jej się pokonać, to od czasu do czasu słyszy ich szepty. Z tego też powodu nie oceniała innych. Oczywiście ta kilkumiesięczna nieobecność mężczyzny nie umknęła uwadze brunetki, jednak kiedy w końcu się odezwał, nie zadawał pytań, nawet jeśli te szczypały ją delikatnie w język. Ludzka ciekawość była nieodłączną częścią natury dziewczyny, jednak starała się, by nie zamieniła się ona w wścibskość.
- Nie wiem czy kiedykolwiek mi się za to odwdzięczysz - chciała brzmieć ostrzegawczo, dając mężczyźnie jednocześnie do zrozumienia, że kawa, którą właśnie pije będzie kosztowała go znacznie więcej niż marne dwa dolary, ale ostatecznie zaśmiała się, co zrujnowało powagę tej chwili. Jeśli natomiast poruszyć kwestię tego, jaki dokładnie rodzaj kawy preferował to Melusine wiedziała to najlepiej, dlatego nie próbowała nawet nakłonić go do tego, by spróbował czegoś innego.
Zniecierpliwiona przeskakiwała z nogi na nogę, kiedy Brandon oznajmił, że najpierw pobudzacz, a dopiero później rozmowa o broni, co dodatkowo spotkało się z nieco zasmuconą miną brunetki. Ta zaledwie kilkanaście sekund później - te trwały dla niej wieczność - zmieniła się uśmiech, który mimochodem powiększył się, kiedy mężczyzna wspomniał o większym kalibrze. W jasnych talerzach oczu Melusine zamigotały wesołe iskierki, a ona ochoczo przytknęła głową.
- A mają Sabatti str. 308 win? - zapytała, bo sama nie zdążyła jeszcze zapoznać się z listą broni, którą mogliby się pobawić. - Czytałam, że ma wyższą prędkość pocisku i lepszą redukcję drgań. - powiedziała, preferując jednak bronie o nieco mniejszym kalibrze, chociaż wciąż takie które robiły wrażenie.
- Ostatecznie mogę wziąć Dragunowa, ale nie wiem czy nie będzie dla mnie zbyt toporny - przyznała, bo choć bronią posługiwała się sprawnie, to wciąż jednak była dziewczyną, miała mniejsza siłę przez co podatniejsza była na odrzut broni. Przekonała się o tym podczas jednej z wizyt właśnie na tej strzelnicy, kiedy postanowiła wziąć jedną z cięższych broni, co skończyło się obitym tyłkiem i zbrukaną godnością.

autor

Awatar użytkownika
31
180

Agent FBI

Federal Bureau of Investigation

fremont

Post

Mam sporo czasu, w końcu ten dzień nastąpi – odparł. Niby była to tylko kawa, ale zdecydowanie musiał się za nią odwdzięczyć w jakiś adekwatny do tego sposób. Na ten moment nie myślał jednak jak to zrobi, ani nawet nie zamierzał się nad tym zastanawiać, bo koniec końców wciąż była to tylko kawa, a nie życiowy dług, jaki należało spłacić przy najbliższej okazji.
Jej spojrzenie, gdy poruszył temat broni, szczerze go rozbawiło. Kiedy zaproponował jej kiedyś, by wyskoczyli na strzelnicę, nie spodziewał się tego, że te wyjścia będą miały miejsce częściej, a ona tak się wkręci w taką formę rozrywki. Musiał jednak przyznać, że podobało mu się, iż wzbudził w niej takie zainteresowanie. Tym bardziej, że był zwolennikiem tego, by ludzie wyrabiali sobie pozwolenie na broń i używali jej w krytycznych momentach do obrony własnej. Mel nabierała więc z każdą kolejną wizytą na strzelnicy wprawy w celowaniu i panowaniu nad pistoletami wszelkiej maści. Teraz zaś przyszedł dzień, kiedy w grę miał wejść cięższy kaliber. Tego zapewne nigdy poza strzelnicą nie użyje, ale poszaleć nie zaszkodzi.
Hm... Musimy zerknąć, bo nie jestem pewny – stwierdził po chwili namysłu. Trochę czasu studiował listę dostępnych broni, aczkolwiek robił to na tyle pobieżnie, że skupiał się tylko na tych, które interesowały jego samego. Melusine musiała więc zerknąć, czy mieli dostępne zabawki[/] spełniające jej własne zachcianki. – Owszem, aczkolwiek wersja sport jest bardziej precyzyjna moim zdaniem. Jeśli je mają i będziesz miała wybór, to polecam wziąć to pod uwagę – odparł i ruchem ręki wskazał na kontuar, gdzie leżał katalog ze wszystkimi broniami, by się z nim zapoznała. On w tym czasie zamierzał dopić swoją kawę, czekając przy okazji aż osoby, które przyszły przed nimi, zwolnią im miejsce. Na to jednak się jeszcze nie zanosiło, bo kolejne dźwięki strzałów nieustannie docierały do uszu Brandona.
Widziałem cię już z tyloma broniami, że myślę, że z nim też dasz sobie świetnie radę – przyznał z uznaniem. Nie był to ich pierwszy wypad i zapewne nie ostatni. Na początku często obserwował jak sobie radziła. W końcu była kobietą, która na co dzień z bronią styczności nie miała. Z biegiem czasu zrozumiał jednak, że miała do tego dryg i w związku z tym dał spokój z doradzaniem jej i sugestiami, bo radziła sobie naprawdę dobrze. – Jak polegniesz, to po strzelnicy stawiam kolację na pocieszenie – dodał z zawadiackim uśmiechem. Właściwie nie miałby nic przeciwko temu, by dała mu powód do tego, żeby mógł się z niej znowu trochę ponabijać.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się na słowa mężczyzny, choć nie oczekiwała niczego w zamian. W gruncie rzeczy nie musiała się tu dziś pojawiać z kawą w ręku, bo był to jej czas wolny, gdzie zachcianki klientów odchodziły w niepamięć. Należało przecież rozdzielać pracę od życia prywatnego i Melusine wychodziło to naprawdę dobrze, niemniej dla Brandona była zwyczajnie miła. W zasadzie brunetka od razu go polubiła, chociaż u innych kelnerek pracujących w restauracji wywoływał niechęć; być może przez swój nieco nieoględny wygląd albo gburowaty charakter, jakim niewątpliwie się odznaczał - ciężko było jednoznacznie stwierdzić.
Sympatię Melusine dodatkowo potęgował fakt ich wspólnego zamiłowania do broni, którego w Seattle nie miała za bardzo z kim dzielić. W Texasie już nawet dziesięciolatki biegały ze strzelbami, co tu wydawało się nie do pomyślenia, jakby ludzie zwyczajnie bali się wszelkiej maści środków bojowych, nawet jeśli na ogół nie mieli z nimi styczności. Prawdę mówiąc broń robiła się niebezpiecznym narzędziem tylko wtedy, kiedy znajdowała się w rękach nieodpowiedniego człowieka.
Melusine nie mogła nic poradzić na instynktowną reakcję, kiedy ktoś wspominał o strzelaniu. Odkąd pamiętała miała w sobie tą dziwną fascynację tym sportem, która potęgowana była przez dziadka. To właśnie senior rodu Pennifold nauczył ją wszystkiego co powinna wiedzieć - od właściwej postawy, po rodzaje broni i sposób obchodzenia się z każdą z nich. Oczywiście nie posiadał on tak szerokiej wiedzy, jak Wilson, dlatego przy każdym spotkaniu z mężczyzną starała sie chłonąć jej, jak najwięcej. Dodatkowo sama trochę swojego wolnego czasu, poświęcała na czytaniu, jednak w większości teoria nijak miała się do praktyki.
- Mówisz? - zapytała, jakby szukając jeszcze potwierdzenie na słowa, które wcześniej opuściły usta szatyna. A widząc minę mówiącą już to powiedziałem uśmiechnęła się tylko szeroko - w dodatku uroczo - po czym podeszła do katalogu leżącego na jednym ze stołów. Zaczęła go przeglądać, robiąc przy tym bliżej nieokreślone miny.
- Dzięki, za ten komplement - oznajmiła, czując wewnętrzną dumę, chociaż nadal nie pokładała zbyt dużej wiary we własne umiejętności, które przy tym, co prezentował Brandon były niczym. Nie zawsze dobrze radziła sobie z każdym rodzajem broni, jaki udało im się przetestować, raz jedna nawet się jej zacięła i choć nie było to winą brunetki, to czuła, że wtedy poległa jako strzelec. Natomiast słysząc o kolacji, zaśmiała się. - Sądziłam, że powinieneś mnie motywować, a nie na odwrót - powiedziała, wystawiając mu język, niczym mała dziewczynka. - A co jeśli jednak się wykaże? Co wtedy? - zapytała, ciekawa jaka mogłaby być nagroda niżeli kara.
- A jak tam z pracą? - kolejne pytanie, nieco bardziej prywatne padło spomiędzy malinowych ust, przy czym tym razem postanowiła unikać spojrzenia Brandona, gdyby jednak spojrzał na nią ze złością, że wkracza w sferę jego życia, od której powinna - chyba? - trzymać się z daleka.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Delridge”