WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

06.

Indiana od początku wiedziała, że zamieszkanie z Connorem to nie był najlepszy pomysł, na jaki mogła wpaść - a właściwie na jaki on mógł wpaść, a ona przystać. Ale wtedy nie miała innych opcji, a przenosząc do niego swoje rzeczy z mieszkania piętro niżej, naprawdę wierzyła, że zabawi tam tylko kilka dni, dopóki nie znajdzie sobie własnego kąta. Poszukiwania takowego nigdy jednak nie były jej mocną stroną; wciąż pamiętała swoje pierwsze próby usamodzielnienia się, kiedy tylko zaczęła studia - i jak uznała wtedy, że świetnym pomysłem będzie wynająć mieszkanie z dwoma dobrymi kolegami, czemu stanowczo jednak sprzeciwił się jej ojciec. Wtedy Indy zupełnie nie rozumiała, w czym tkwił problem, uznając obawy ojca za bezpodstawne - przecież miałaby własny pokój, więc co za różnica, kto mieszkałby za ścianą? I chyba dopiero teraz, kiedy pod wpływem impulsu zamieszkała ze starszym bratem swojej przyjaciółki, i kiedy również pod wpływem impulsu się z nim przespała, pojęła, że nie wszystko było tak proste, jak malowało się to kiedyś w jej naiwnej główce. I że przespanie się z człowiekiem, z którym dzieli się mieszkalną przestrzeń, wcale nie kończyło się tylko na seksie: bo czy tego chcieli, czy też nie - Indy chciała i nadal karmiła się nadzieją, że Connor również, w czym utwierdzało ją jak dotąd zachowanie mężczyzny, i to, że wbrew ostrzeżeniom wcale nie potraktował jej jak chuj - wciąż musieli widywać się na co dzień, mijać się w przedpokoju, wpadać na siebie w kuchni. A wszystko to robili, nie wiedząc, kim właściwie powinni dla siebie teraz być. Indiana starała się jednak zachowywać tak swobodnie, jak tylko umiała - nie chciała, aby atmosfera między nimi niepotrzebnie się popsuła, i jak dotąd chyba całkiem się to udawało. Nawet jeśli gdzieś w środku wiedziała już, że bycie tylko współlokatorką Brewstera, nie było dla niej wystarczające - że nie chciała, aby tamta noc okazała się tylko jednorazową przygodą; ale przecież gdyby tak miało być, gdyby Connor wolał, aby tak było, to nie pozwoliłby jej wtedy usnąć, a rano obudzić się, w swoich ramionach, prawda? Była niemal pewna, że z nią będzie inaczej - a może tylko desperacko tego pragnęła. Przecież czuła, jak ją wtedy całował, jak jej dotykał; i nieważne, co przy tym mówił - że nie powinna mu ufać, że umiał tylko krzywdzić. I nieważne, że poza minimalną przyzwoitością, z jakiej zapewne wynikało to, że nie wyrzucił jej ani ze swojego łóżka, ani z mieszkania - właściwie nie wysyłał jej żadnych sygnałów sugerujących, że Indy mogła liczyć na coś więcej. Ona i tak wybrała już, w co wierzyć. I co czuć. Może dlatego po kilku dniach takiego mijania się i prześcigania w tym, które z nich podchodziło do tematu tamtej wspólnej nocy i jej ewentualnych konsekwencji bardziej swobodnie, Indy potrzebowała się w końcu od tego oderwać: wygadać się komuś, poradzić, i po prostu spędzić trochę czasu w babskim towarzystwie. Dzisiejsze popołudnie spędziła zatem z przyjaciółką w centrum handlowym, plotkując bez umiaru i przy okazji buszując pomiędzy kolejnymi wieszakami z ubraniami. I chociaż po wizycie w kilku(nastu) sklepach bolały ją już trochę nogi, to jej głowa zdecydowanie odpoczęła od myśli nieustannie powracających do przystojnego bruneta. Ba, zakupowe szaleństwo pochłonęło ją na tyle, że nie starczyło jej już nawet pieniędzy na taksówkę. Dobrze, że nie musiała pilnować domowych finansów, a jedynie dokładała się do rachunków, za uregulowanie których w terminie odpowiadał Connor. Ona ewidentnie nie miała do tego głowy, a obecnie jeszcze bujała w obłokach, do tego stopnia, że omal nie przegapiła swojego przystanku. Chłodne powietrze i krótki spacer trochę ją jednak otrzeźwiły, chociaż mijając zaułek i słysząc gdzieś koło śmietników odgłosy przypominające skomlenie, Halsworth sama nie była już pewna, czy faktycznie coś tam było, czy też mózg zaczynał płatać jej figle. Mimo to - i mimo że z natury była raczej tchórzem, który wolał unikać mało uczęszczanych zaułków - kiedy owe piski się nasiliły, zdecydowała się podejść bliżej. I wtedy, przy rozerwanym worku ze śmieciami dostrzegła niewielkiego szczeniaczka, najwidoczniej szukającego w owym worku pożywienia. W jednej chwili za serduszko ścisnęły ją trudne do określenia emocje - współczucie, wzruszenie, rozczulenie? - a ona sama ukucnęła i odstawiła na ziemię torby z zakupami, po czym wyciągnęła rękę do pieska, pozwalając mu obwąchać dłoń. Ten zaś, początkowo ostrożny, dał się w końcu pogłaskać, a później nawet wziąć na ręce, ale Indy spędziła w tym cholernym zaułku jeszcze dobrych kilkanaście minut, zastanawiając się, co właściwie powinna z owym malcem zrobić. Bo co chciała zrobić - to wiedziała doskonale: chciała zabrać go do domu, ale co jeśli on wcale nie był bezdomny, tylko komuś uciekł? Ostatecznie uznała jednak, że nawet jeśli szczeniak się zgubił, to powinna go ze sobą wziąć, a później ewentualnie rozeznać się w tym, czy do kogoś należał i czy ktoś go szukał. A ponieważ nie było w pobliżu nikogo, kogo mogłaby się poradzić - musiała sama przyznać sobie rację, pogratulować dobrego pomysłu, a później schować pieska pod połami płaszcza, żeby trochę go ogrzać, i obwieszona torbami pomaszerować do domu. Który, należy chyba nadmienić, nie był w gruncie rzeczy jej domem, tylko Connora - którego stanowisko w kwestii ewentualnego przygarnięcia czworonoga nie było jej znane, ale jeśli miałby się on okazać bezdusznym potworem, to Indy wolała się o tym przekonać prędzej niż później. Dlatego zaniechała pierwotnego pomysłu, jakim było przemycenie szczeniaka do swojego pokoju tak, aby Brewster go nie zauważył - bo i tak była chyba zbyt przejęta i nie umiałaby utrzymać jego obecności w tajemnicy. Stanąwszy więc pod drzwiami apartamentu, od razu nacisnęła łokciem dzwonek, licząc na to, że Connor jej otworzy i nie będzie musiała znowu odkładać wszystkich toreb, żeby odszukać klucze. I miała tylko nadzieję, że widząc ją z psem, brunet nie zatrzaśnie jej ponownie tych drzwi przed nosem. Kiedy więc tylko te się uchyliły, Indy zrobiła krok naprzód, nieomal pakując się do środka. - Connor, zobacz! Znalazłam szczeniaczka na ulicy, ktoś go tam chyba - ściszyła głos, żeby to biedne psie dziecko nie usłyszało, że ktoś go tam chyba - wyrzucił, czy coś. To straszne - pokręciła głową, przytrzymując pieska jedną ręką, a z tej wolnej zrzucając wrzynające się w nadgarstki torby z zakupami na podłogę, by następnie tę samą czynność powtórzyć analogicznie z drugą ręką. - Zobacz, jaki jest śliczny. I jaki malutki. Nie wiedziałam, co z nim zrobić, ale nie mogłam go przecież zostawić - mówiła dalej, przejęta losem zwierzęcia niemalże do łez, wlepiając w mężczyznę spojrzenie swych wielkich, błyszczących oczu, niewiele różniące się od tego należącego do szczeniaczka, którego Indy przytuliła do swojej piersi, głaszcząc po malutkim łebku. I chociaż mówiła o "nim", to właściwie nie miała jeszcze okazji tak dokładnie obejrzeć psiaka, by mieć pewność, że to faktycznie on - ani że nie był w żaden sposób ranny. Ale co do tego, że był śliczny i malutki, nie miała żadnych wątpliwości.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

6. Zdecydowanie warto było słuchać zdrowego rozsądku, którego niemal od samego początku zapalał w jego głowie to czerwone światło, które jasno sygnalizowało, iż zamieszkanie z Indianą pod jednym dachem musiało skończyć się źle. Z drugiej zaś strony – czy mógł zakwalifikować to co się między nimi wydarzyło w takiej kategorii? Z jednej strony mógł być więc wdzięczny losowi za to, że postawił ją znowu na jego drodze, chociaż istotnie zachował się jak chuj, bo chociaż jej pomógł i przygarnął pod swój dach, to jednocześnie wykorzystał – wiedząc, iż nie będzie w stanie dać jej więcej niż zapewne by chciała. Z drugiej z kolei nie chciał jej przecież krzywdzić, nie tylko dlatego, że była przyjaciółką jego siostry, ale i dlatego, że sam zdążył ją polubić i zdecydowanie sobie na to wszystko nie zasłużyła. Dlatego zapewne Brewster nagiął dla niej już tak wiele swoich zasad: począwszy od tego, iż podzielił się z nią swoją kawalerską przestrzenią, a skończywszy na tym, że po namiętnym seksie pozwolił jej zasnąć w swoim łóżku – i co więcej także w swoich ramionach. Prędzej czy później jednak dzielenie z nią mieszkania musiało doprowadzić do tego zbliżenia, bo przecież już od pierwszego dnia ta chemia wisiała między nimi w powietrzu i coraz trudniej było ją ignorować, przynajmniej jemu, tym bardziej, iż Indy jest cholernie seksowną dziewczyną, a jej ciało mogłoby przywrócić o zawrót głowy chyba każdego faceta. I bynajmniej nie zdawała sobie z tego sprawy. A on miał to pieprzone szczęście, że tej jednej nocy mógł doświadczać jej bez końca, ciesząc się i poznając jej cudowne ciało, jej upodobania i wszelkie reakcje, które niczym mantrę odtwarzał w swojej głowie od czasu tej pamiętnej nocy. Niczym dzieciak – kompletnie zabujany w dziewczyny chłopak, który pierwszy raz doświadczał takiego zbliżenia, a przecież Connor robił już nie tylko robił, robił znacznie więcej… tymczasem kompletnie tracił głowę. Zapewne dlatego ostatnio chodził nieco nieprzytomny, jakby nieco rozkojarzony, chociaż starał się nie dawać tego po sobie poznać – tym bardziej nie przy Indianie, więc najpewniej odbijało się to trochę na jego pracy i zadaniach dnia codziennego. Nie unikał jednak ciemnowłosej, nie pozwalając sobie na tego typu dziecinne zachowania, bo po tym co zaszło chciał ją widywać – ba, on pragnął powtórki: chciał poznawać ją bardziej i bardziej, więc tym trudniej było teraz dzielić z nią przestrzeń, gdy już wiedział co miała do zaoferowania. A miała cholernie dużo. Odczuwał jednak to, że oprócz tych aspektów fizycznych, dla niej ten seks miał także inny wymiar: chciała bliskości i uwagi, dostrzegał to niemal na każdym kroku, zarówno tamtej nocy, jak i tuż po niej – nawet teraz, kilka dni później, Indiana ciągle była gdzieś obok, zachowując się co prawda tak jakby nic się nie wydarzyło, ale jednak czuł, że ich znajomość nabrała całkiem innych barw. I niestety nie miał pewności co do tego jak on sam się z tym czuje – chyba nieco przytłoczony i zagubiony. Mimo więc, że byli bliżej, to jakby nagle oboje zachowywali wymagany dystans, bo przecież Connor nie rzucił się na nią kolejnego dnia, nie rzucił się także przez tych kilka kolejnych, chociaż istotnie miał na to dużą ochotę – szczególnie, gdy pokazywała te swoje cudowne krągłości niemal na każdym kroku. Dlatego było… dziwnie. I chyba oboje nie do końca wiedzieli jak się zachować i co zrobić, więc – pozostawali neutralni. Dlatego, gdy dzisiaj wracał już do mieszkania po pracy, po drodze kupił sushi w ulubionej knajpce, w której często bywał ze znajomymi, a do tego dobre wino. Banalny wybór – niczym na randkę, którą zamierzał spędzić z Indy, zamiast wspólnego wyjścia z kumplami na piwo, które mu proponowali. Nie rozumiał więc tego wyboru, ale chyba jednocześnie jego myśli były tak pochłonięte przez te ostatnie wydarzenia, że nie chciał się przypadkiem wygadać o tym co zaszło – dlatego wybrał to drugie: powrót do mieszkania. I do niej. Zdziwił się jednak, gdy jej tam nie zastał, z drugiej strony czując ulgę, bo może jednak dane mu będzie spędzić wieczór z sushi na kanapie przed telewizorem, bo przecież na nic się nie umawiali i tym bardziej nie zamierzał rozliczać jej z tego co, gdzie i z kim robiła. Chociaż przeszło mu przez myśl, że mogła być teraz z kimś innym… Zdążył jednak otworzyć tylko butelkę z winem, gdy rozległ się dzwonek do drzwi, co go zdziwiło, bo przecież nikogo się nie spodziewał, a Indiana miała klucze. Otwierając drzwi, zmarszczył lekko brwi, napotykając spojrzenie tych dużych oczu wspomnianej własnej ciemnowłosej, która weszła do mieszkania szybciej niż zdążył się w ogóle zorientować, wyraźne zaskoczony kolejnym spojrzeniem oczu – tyle, że dużo mniejszych. I psich. – Co to jest? – spytał niemal od razu, chociaż samo pytanie wyraźnie brzmiało idiotycznie, bo przecież każdy widział, iż pod połami płaszcza skrywała małego psa. Tyle, że Brewster nie planował posiadania zwierząt i nie do końca podobało mu się to, iż ściągnęła tutaj to małe stworzenie. – Znalazłaś go na ulicy? I tak po prostu tutaj przyniosłaś? – uniósł brew, krzyżując ręce na torsie. Nagle też przypomniał sobie ich rozmowę o tym, iż lubiła zwierzęta i chyba też miała chęci do tego, by zostać weterynarzem bądź by po prostu pracować ze zwierzętami, co akurat obecnie trochę go martwiło. – Nie myśl, że jak tak na mnie popatrzysz, to on tutaj zostanie. To pies… a ja nie chce tutaj zwierząt, bo nie mam czasu się nimi zajmować. I Ty chyba też nie. Nie mam nic przeciwko niemu, ale posiadanie psa to nie decyzja, którą podejmuje się, zabierając go z ulicy – stwierdził, idąc za nią w kierunku salonu, bo przecież i tak nie zamierzał jej stąd wyrzucić: z psem czy bez niego, ale istotnie miał oka na to małe stworzenie z wyraźną rezerwą. Mimo to reakcja Indiany i jej podejście do czworonoga, jakby zmiękczała jego męskie, zatwardziałe serce, gdy przykucnęła i postawiła na podłodze nieco wystraszonego, ale i zaciekawionego psa. – Może po prostu komuś uciekł? – zagadnął jeszcze, pozostając niewzruszonym i być może też pozostawiając ciemnowłosej pole do popisu. Przecież zawsze mogła bardziej zmiękczyć jego zatwardziałe serce i postarać się go przekonać do tego, by ten pies z nimi został. Chociaż póki co Connor zdecydowanie był temu przeciwny, dlatego nawet nie zareagował, gdy ten przyczłapał do niego, by go obwąchać swoim małym nosem. Co było dość komiczne, jeżeli porównać małego psa i dużego Brewstera. Patrzył więc na niego z góry przez chwilę, a potem ponownie przeniósł wzrok na przejętą Indianę i cholernie nie podobało mu się to, że gdy widział ją taką, to faktycznie chciał się na to szaleństwo zgodzić. Nie mógł jej pozwolić wejść sobie na głowę – ale cóż, poza tym, iż kolejny raz chętnie rozbierał ją wzrokiem, to także chętniej przystawał na jej szalone pomysły, którymi chyba skutecznie odejmowała mu lat. – Nie, nie zostanie tutaj – uniósł palec wskazujący, gdy jej proszący wzrok nadal się w niego wwiercał, ale musiała wiedzieć, iż to było zdecydowanie zbyt mało, by go przekonać. Chociaż to jego zaprzeczenie wcale nie było ostateczną decyzją, więc… mogła próbować. I miała szanse, ale jakby coraz mniejsze, bo małe stworzenie właśnie załatwiło się na jego wcale nie taką tanią podłogę i pobiegło dalej, by zapoznać się z nowym miejscem, zostawiając za sobą mokrą plamę. I wzrok Connora chyba wyrażał teraz więcej niż słowa.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Indiana zdecydowanie nie uważała tego, co między nimi zaszło, za coś złego; ani trochę też tego nie żałowała - być może na to jednak przyjdzie dopiero pora - nawet jeśli po wszystkim miała wrażenie, że stąpała po wyjątkowo grząskim gruncie, gdzie jeden nieopatrzny lub zbyt śmiały krok mógł wszystko zepsuć. Bez wątpienia ich sytuacja byłaby znacznie prostsza, gdyby nie mieszkali pod jednym dachem - ale mieszkali, i to pod dachem Connora - a Indianie nie pozostawało nic innego, jak tylko grać według jego zasad, dzielnie obstając przy tym, że nie oczekiwała od bruneta niczego więcej niż to, co już od niego dostała. Czy jej się to udawało i czy była przy tym przekonująca - tego ocenić nie potrafiła, ale dopóki mogła mieć Connora, nawet jeśli nie tak, jak tego pragnęła, i nawet jeśli nie blisko, a co najwyżej na wyciągnięcie ręki, to jej to wystarczało. Musiało wystarczyć. W momencie jednak, kiedy na jej drodze stanął maleńki, bezdomny piesek - nie pomyślała nawet o tym, że to właśnie przygarnięcie go może okazać się owym krokiem, jaki może wszystko popsuć. - No... tak - zawahała się, marszcząc brwi, wyraźnie zbita z tropu i chyba zaskoczona reakcją Brewstera, który okazał się być kompletnie niewzruszony losem pieska. Może więc rzeczywiście miał kamień w miejscu serca, skoro widok tych szczenięcych oczek na niego nie działał. - No nie mogłam go zostawić! A gdyby potrącił go samochód?! Poza tym jest zimno, nie obchodzi cię to? - sama nie wiedziała, po co właściwie próbowała przemówić do jego sumienia, skoro Connor ewidentnie takowego nie posiadał - podobnie jak w jego mniemaniu zapewne Indy nie posiadała obecnie za grosz rozsądku, przez co w jednej chwili poczuła się jak mała dziewczynka, wysłuchująca kazania rodziców o tym, dlaczego nie mogą przygarnąć pieska, bo to nie kaprys, tylko odpowiedzialna decyzja. Właściwie przeżywała chyba małe deja vu i nieomal czuła, jak jej policzki oblewają się gorącym rumieńcem - który można było jednak zrzucić na ramiona faktu, iż wciąż miała na sobie płaszcz - a w jej oczach Connor z łatwością mógł zauważyć ulatującą z nich nadzieję. - Nie chcesz? - powtórzyła zawiedziona. - Ale... ja mam czas. Albo wezmę parę dni wolnego - mruknęła bez większego przekonania, bo właściwie z nich dwojga, to brunetowi, który sam był sobie szefem, łatwiej byłoby wygospodarować więcej wolnego czasu, by móc zająć się psem, zwłaszcza w tych pierwszych dniach, kiedy nie było nawet mowy o tym, aby spędził samotnie kilka godzin, niczego nie niszcząc i nie zostawiając przykrych niespodzianek w każdym zakątku apartamentu. - Będę z nim spacerować i wszystkiego go nauczę - dodała, odsuwając od siebie wciąż trzymanego na rękach szczeniaczka, którego pazurki zaczepiły się o jej sweter, i puściła go na podłogę, choć nie była pewna, czy powinna to w ogóle robić - czy też właściwszym rozwiązaniem byłoby od razu odwrócić się na pięcie i razem z psem opuścić mieszkanie Connora, który najwidoczniej nie życzył sobie obecności czworonoga - a przez to chyba również jej, bo co niby miała teraz zrobić, skoro już tego psa tu ze sobą przyniosła? Przecież nie wystawi go za drzwi. - Jeśli komuś uciekł, to go oddam - uznała niechętnie i zdjęła w końcu płaszcz, następnie odwieszając go na wieszak, podczas gdy malutki nieproszony gość podreptał z zaciekawieniem do Connora, machając nieśmiało ogonkiem. - A jeśli nie, to... nie wiem. Może ktoś będzie chciał go wziąć albo... znajdę nam jakieś mieszkanie - wzruszyła ramionami, wyraźnie posmutniała, bo chociaż nie liczyła od razu na wielki entuzjazm ze strony Brewstera, to chyba nie spodziewała się też aż tak stanowczej odmowy. Jakby wszedł w rolę surowego ojca; tylko czy Indiana mogła liczyć na to, że zmieni zdanie, jak ci ojcowie z internetowych memów? Wiedziała natomiast, że oddanie psa do schroniska nie wchodziło w grę, nawet jeśli taki słodziutki szczeniaczek zapewne szybko znalazłby nową rodzinę. Pozostało więc mieć nadzieję, że jakiś znajomy wyrazi chęć przygarnięcia malca, bo chociaż Indy bardzo by chciała go zatrzymać, to gdzieś tam w środku była świadoma tego, że Connor miał rację - a ona nie mogła rządzić się w jego domu i trzymać tu psa, jeśli mężczyzna sobie tego nie życzył. Niezależnie od tego, co między nimi zaszło - nie mieszkała z nim, tylko u niego. W ostateczności musiałaby więc poszukać sobie nowego lokum, co również nie byłoby wcale łatwe, bo właściciele mieszkań na wynajem rzadko wyrażali zgodę na obecność zwierzęcia, które mogło narobić szkód lub zwyczajnie nabrudzić - tak jak obecny tutaj piesek, który postanowił załatwić potrzebę na środku pokoju, bynajmniej nie poprawiając tym swojej sytuacji. Indy przygryzła zakłopotana wargę i westchnęła ciężko. - Posprzątam to - zapewniła zaraz i skierowała swoje kroki prosto do łazienki, skąd wróciła po chwili z mopem, do którego dopadł zaraz również pies, najwidoczniej uznając go za świetną zabawkę. Indy tylko uśmiechnęła się z rozczuleniem i wytarła plamę, po czym ponownie zniknęła na krótką chwilę w łazience, wykorzystując ten czas na opanowanie emocji, jakimi ewidentnie się kierowała, zabierając psiaka z ulicy. - Masz rację, to twoje mieszkanie i nie miałam prawa sprowadzać tu psa bez pytania cię o zgodę. Ale... może zostać tylko do jutra? Proszę? Poprzeglądam ogłoszenia i sprawdzę, czy nikt go nie szuka - podjęła, wkraczając ponownie do salonu wraz z drepczącym za nią szczeniaczkiem. - W zamian pokażę ci, co kupiłam... Myślę, że ci się spodoba - przechyliła głowę, zerkając na bruneta z uniesioną lekko brwią i błąkającym się w kąciku ust, pojednawczym uśmiechem. Zawahała się jednak i ściągnęła brwi, postąpiwszy parę kroków w głąb salonu, kiedy to jej spojrzenie zatrzymało się na przygotowanym jedzeniu i butelce wina. - Chyba że masz inne plany..? - spytała, bo nie wyglądało to na kolację dla jednej osoby - zresztą byłoby to trochę dziwne, gdyby Brewster w samotności raczył się sushi i winem; wprawdzie Indy też lubiła czasem sama się tak po prostu rozpieszczać, głównie wtedy, gdy miała okres i potrzebowała poprawić sobie nastrój, ale jaka była jego wymówka? Nie spodziewała się chyba, że brunet miał w planach wspólny posiłek - do złudzenia przypominający romantyczną kolację - właśnie z nią; a raczej: chciałaby, aby tak było, ale wciąż starała się powściągać swoje oczekiwania względem Connora, nawet jeśli myśl, że może spodziewał się jakiejś innej kobiety, sprawiła jej pewien podskórny ból.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Zdecydowanie skomplikowali swoją sytuację aż nazbyt – ale bynajmniej Connor nie żałował tego co między nimi zaszło i byłby skończonym idiotą, gdyby w ogóle kiedykolwiek tak pomyślał. O tyle prostsze mogło to jednak być dla niego, że niczego sobie nie obiecywał i na nic wielkiego nie liczył, bo przecież unikał zobowiązań i stałych związków, tym bardziej przywiązywania się do kobiety, w związku z czym mógł to potraktować jak dobrą zabawę. I istotnie to pewnie tak wyglądało – sprowadził pod swój dach młodą i seksowną dziewczynę, potem ją zaliczył i dostał w efekcie tego wszystko czego mógł chcieć, ale… fakt był taki, że Brewster wcale nie chciał jej bezdusznie wykorzystać. Pluł sobie więc nieco w brodę za to, że dopuścił do tego wszystkiego, ale na pewno nie żałował tamtej nocy, bo był niesamowita – nawet jeżeli Indiana nie była jak te wszystkie kobiety z którymi sypiał, a może – właśnie dlatego, że nie była jak one. To czyniło ją właśnie inną, interesującą i taką, której mógł pragnąć bez końca, co z kolei nieco go przerażało. Indy była więc mieszanką wybuchową, o czym chyba do końca nie miała pojęcia, pozostając tą niepewną dziewczyną, która nie czuła się nawet na tyle pewnie, by po wszystkim go dotknąć. I to tak cholernie mu się w niej podobało. Nie podobało mu się jedynie to, że tak gwałtownie wtargnęła w jego kawalerskie życie i do jego kawalerskiego mieszkania, jednocześnie teraz sprowadzając do mieszkania małego psa i to kompletnie bez jego zgody. Nagle spadło na jego głowę zbyt wiele zmian i jego reakcje wynikały chyba głównie z tego, że próbował się przed nimi bronić, ale… przy Indianie nie do końca potrafił. Więc chyba to on utknął w małej pułapce. – Chyba nie chcesz mi teraz powiedzieć, że ściągnęłabyś do mieszkania każdego spotkanego zwierzaka, który błąkałby się po ulicy, kiedy jest zimno i ciemno? – uniósł brew ku górze, spoglądając na nią z lekką rezerwą. Bo oczywiście nie był zwolennikiem krzywdzenia zwierząt, niemniej jednak nie był też wariatem, który brałby do siebie każde zwierzę, które by znalazł. Sam pies niczym mu jednak nie zawinił, ale istotnie Brewster nie planował posiadania czworonoga w swoim apartamencie, co wiązało się ze zbyt wieloma obowiązkami. Dlatego zareagował tak, a nie inaczej, nie chcąc się na to szaleństwo godzić. To było mocno nierozsądne, ale z drugiej strony, widząc minę Indiany, jakby odrobinę spuścił z tonu i przez to również nie poczuł się zbyt dobrze, bo nagle w jakimś stopniu miała na niego zbyt duży wpływ. – Nie wydaje mi się, żeby zostawienie go było dobrym pomysłem – spuścił wzrok i spojrzał na psa, który niepewnie człapał po podłodze, rozglądając się po nowej przestrzeni, ostatecznie ośmielając się podejść do niego, by obwąchać nową osobę – A znalezienie mieszkania z psem też do najprostszych nie należy, bo w większości miejsc nie życzą sobie zwierząt… właśnie dlatego – zmarszczył brwi w momencie, w którym pies postanowił załatwić się na jego podłogę, na co jedynie wciągnął głośno powietrze, starając się nie komentować tego fakty i nie wybuchnąć złowrogo, chociaż lekko go to zirytowało. Mały nieproszony gość już zaczynał psocić, a to jedynie wierzchołek góry lodowej. – Już zaczyna, a jest tutaj zaledwie pięć minut. Wiesz co będzie dalej? Więc sikania na podłogę, podrapane meble, obgryzione szafki… - skrzyżował ręce na torsie z wyraźną niechęcia, jednocześnie obserwując ciemnowłosą, która przyszła z łazienki wraz z mopem, aby posprzątać po czworonogu. Niemniej przeniósł wzrok z wyraźnie zadowolonego psa, któremu spodobało się owe narzędzie pracy, właśnie na ciemnowłosą – i szczerze tego pożałował, bo ta akurat z rozczuleniem uśmiechała się do stworzenia, a ten uśmiech zdecydowanie docierał w pewne rejony męskiej dumy, co kolejny raz wprawiało Brewstera w rozgoryczenie. Nie chciał się łamać przez jeden kobiecy uśmiech, nie chciał jej na wszystko pozwalać i co więcej, nie chciał zmieniać swojego mieszkania – tymczasem czuł, że się łamie i cholernie go to przerażało. Gdy więc Indiana wróciła ponownie z łazienki wraz ze szczeniakiem, wsunął dłonie do kieszeni spodni i uniósł z zaciekawieniem brew, gdy ni stąd ni zowąd zaproponowała, że zrobi mu mały pokaz. – Próbujesz mnie teraz przekupić? – spytał wprost, mimo wszystko z majaczącym w kącikach jego ust cwanym uśmieszkiem, bo z kolei taka zagrywka z jej strony wyraźnie mu się spodobała. Ostatecznie miałby z tego coś dla siebie, a skoro owe zakupy miały się mu spodobać… to jakże mógłby sobie odmówić oglądania jej bez końca w czymś seksownym? – Nie wiem czy podoba mi się to jak dobrze znasz moje słabe strony – zażartował mimo wszystko, po czym westchnął cicho pod nosem i zerknął na czworonożnego intruza – Jeśli jednak faktycznie mi się to spodoba, to… może mógłby rozważyć jego zostanie – zasugerował małe coś za coś, jednocześnie rzucając jej wyzwanie, by przy okazji się wykazała. W końcu nie ma nic za darmo, a on nie mógł się tak po prostu zgodzić na jej szalony pomysł z zatrzymaniem psa. Pokręcił z dezaprobatą głową i przeczesał palcami włosy, przenosząc wzrok ponownie na twarz Indiany, której buźka wyraźnie się rozpromieniła. Wówczas nie zorientował się nawet co miała na myśli mówiąc, iż może mieć inne plany, ale dopiero wtedy zerknął w stronę jedzenia i zrozumiał jej sugestię. – W zasadzie to miałem inne plany… kupiłem po drodze sushi i wino, żebyśmy mogli razem zjeść coś dobrego. Aczkolwiek nie brałem pod uwagę nieproszonego gościa – wskazał ruchem głowy psa, a potem znowu skierował spojrzenie na ciemnowłosą, wcale nie kryjąc się z tym, iż kupił to wszystko dla nich i że istotnie nie czekał na inną kobietę. Chociaż pewnie powinien. I nie powinien robić jej złudnej nadziei, a mimo to wybrał wieczór z nią, nie zaś z kumplami – tego jednak nie zamierzał jej już mówić. – Ale jak tak teraz sobie o tym myślę, to kolacja chyba idealnie będzie współgrała z przeglądem Twoich zakupów? – uniósł pytająco brew, mimo wszystko z szelmowskim uśmiechem, który wślizgnął się w kącik jego ust – A potem podjadę do sklepu żeby kupić coś dla niego… głównie to maty, które zapobiegną niespodziankom na podłodze – dodał, jawnie sugerując, iż już się zgodził na to, by pies z nimi został, a w związku z zakupami dla niego, chyba także zdradził, że bynajmniej nie na jeden dzień. Pies chyba również wyczuł bardziej ludzką stronę Brewstera, bo znowu do niego przyczłapał, wyraźnie zadowolony. Connor zaś tylko pokręcił głową z dezaprobatą dla swojej słabości, chociaż za to wyraźnie ciekawy reakcji Indiany, która zdołała zmiękczyć jego zatwardziałe serce. I to w tak prosty sposób.

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

Zagryzła tylko wargę, uciekając wzrokiem gdzieś w bok i tym samym uchylając się od odpowiedzi na jego pytanie, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby z pełną szczerością chciała takowej udzielić, to musiałaby ona brzmieć: owszem. Tak. Indiana zdecydowanie miała zadatki na to, by zostać jedną z tych dziwaczek, mieszkających w wielkim domu wraz z trzydziestoma psami i kotami, i nawet jeśli to rozsądne podejście Connora do sprawy w tym momencie wydawało jej się bezduszne, to prawda była taka, że nie powinien on pozwalać brunetce na zbyt wiele, właśnie z tego względu, że nim się obejrzy, ten apartament, który do niedawna był jego kawalerską pustelnią, Indy wkrótce zamieni na przyjazny bezdomnym czworonogom azyl. I nie powiedziane, że ograniczy się tylko do tych znalezionych na ulicy, bo przecież w schronisku całe mnóstwo biednych istotek również czekało na dom! Kto zatem wie, czy jeśli Brewster zgodzi się na jednego psa, Indy za jakiś czas nie uzna, że pod ich nieobecność zwierzak na pewno czuje się samotny i potrzebuje drugiego czworonożnego towarzysza? Póki co jednak mogli się tego tylko domyślać, podobnie jak i innych kwestii związanych z obecnym tutaj szczeniaczkiem - i chociaż zapewne większość wysnutych przez Connora przypuszczeń była trafna, to Indy i tak szybko postanowiła im wszystkim zaprzeczyć: - Nieprawda! Będę go wyprowadzać kilka razy dziennie i kupię mu jakiś gryzak, żeby nie niszczył mebli. Podobno psy niszczą głównie z nudów, więc wystarczy zająć go czymś innym... - stwierdziła, mimo że tak naprawdę pojęcie na ten temat miała niewielkie, bo w jej rodzinnym domu nie było zwierząt - ale za to z łatwością zjednywała sobie psy, ilekroć trafiała na takowe chociażby w domach swoich koleżanek. I była przekonana, że to wystarczy - że pupil, którego będzie po prostu kochała i rozpieszczała, odwdzięczy jej się grzecznym zachowaniem. Co nie zmieniało faktu, że jeśli mieliby dzielić mieszkanie, to Connor również musiał chcieć obecności czworonoga. Gdy więc na jego ustach zamajaczył lekki uśmiech, będący odpowiedzią na jej propozycję, Indy dostrzegła w tym swoją szansę - choć początkowo wcale nie sądziła, że to faktycznie zadziała - i mimo iż eksploatowanie cudzych słabości nie było czymś, co zwykła robić na co dzień, to tym razem chodziło przecież o dobro i bezpieczeństwo niewinnej istoty, a taki cel z pewnością zasługiwał na wyjątkowe środki. - Może... skoro grzeczne "proszę" cię nie przekonuje - wzruszyła lekko ramionami, unosząc kącik warg w enigmatycznym uśmiechu. - Postaram się, żeby ci się spodobało - skinęła głową, odczuwając ewidentną ulgę na myśl, że początkowa odmowa nie była aż tak definitywna, jak się wydawało, i że mężczyzna był jednak skłonny do negocjacji. A ona - zamierzała się tych negocjacji, a tym samym rzuconego jej wyzwania, podjąć. Patrząc brunetowi w oczy, podeszła do niego i wspięła się na palce, nieomal dosięgając jego ust. - Wiedziałam, że nie jesteś taki bezduszny - dźgnęła go lekko paluszkiem w tors, tam, gdzie może jednak było jego serce, i celując ustami w jego policzek, trafiła ostatecznie w kącik jego warg, a nim się odsunęła, jej palec pokonał jeszcze szybką trasę w dół po brzuchu mężczyzny. Zerknęła następnie na jedzenie. - O... - rozchyliła bezwiednie usta, w równym stopniu zaskoczona i rozpromieniona widocznie, nie będąc w stanie powstrzymać uśmiechu, który jednak postarała się nieco stłumić, żeby nie wyszczerzyć się jak podekscytowana nastolatka. - To miłe, chętnie z tobą zjem. Ale najpierw może nakarmię psa, nie wiadomo, kiedy ostatni raz coś jadł... - zauważyła, odnajdując wzrokiem malca i na moment odkładając pozostałe plany na bok, gdy to psiak skradł ponownie jej uwagę - choć z pewnością nie na długo, bo zamierzała wywiązać się z umowy, nawet jeśli kolejne słowa Brewstera i wzmianka o zakupach dla zwierzaka wskazywały na zgodę co do jego zatrzymania, na co Indy aż klasnęła zachwycona. - Tak, zakupy! Koniecznie będzie trzeba mu wszystko kupić: miski, obrożę, smycz, żeby mógł chodzić na spacerek... - wymieniała, wyraźnie ożywiona i podekscytowana, do tego stopnia, że na chwilę zapomniała chyba o tym, iż wszystkie swoje pieniądze wydała właśnie na nowe ciuchy. Nie przejmując się tym więc, schyliła się zaraz i poderwała psa na ręce. - Co byś zjadł, malutki? Napijemy się mleczka? Troszkę śmierdzisz, wiesz? Później cię wykąpiemy - świergotała, kierując już swoje kroki do kuchni, gdzie, nie mając psiej miski, wyjęła najpierw z szafki talerz, a następnie z lodówki - butelkę mleka, i odstawiwszy psa z powrotem na podłogę, postawiła przed nim naczynie. Ten od razu zaczął chliptać ze smakiem - a jak to szczeniaczek, okazał się na tyle zachłanny, że po chwili wszedł przednimi łapkami w talerz, rozchlapując mleko na siebie i na podłogę. - Oj nie, skarbie, nie wchodź łapkami do miseczki - roześmiała się rozczulona tą dziecięcą nieporadnością szczeniaczka, ale zaraz szybko urwała kawałek papierowego ręcznika i wszystko wytarła, żeby nie prowokować niepotrzebnie kolejnych argumentów, jakich Connor mógłby użyć przeciwko zatrzymaniu psa w mieszkaniu. Mimo że na jego obecność ewidentnie nie byli przygotowani i prawda była taka, że Indy nawet nie wiedziała, czym mogłaby go nakarmić. Ale poradziła się internetu, a później wzięła to, co znalazła w lodówce, czyli trochę mięsa z kurczaka, marchewkę, i wrzuciła do garnka, dodając jeszcze odrobinę ryżu - bez żadnych przypraw i dodatków, więc raczej nie powinno malcowi zaszkodzić, chociaż domyślała się, że na ulicy jadał akurat wszystko, co udało mu się znaleźć. Chwilę to zajęło, i zapewne udanie się do najbliższego sklepu po karmę okazałoby się szybszym rozwiązaniem, ale w końcu piesek mógł się najeść, a zaraz potem z pełnym brzuszkiem usnął na kocyku, który Indiana ułożyła mu na podłodze w przedpokoju. - Zasnął - poinformowała Connora ściszonym nieco głosem - lub: donośniejszym szeptem - a sama zabrała wciąż zalegające przy drzwiach torby z ubraniami i udała się do swojego pokoju. - Możesz nalać nam wina, zaraz przyjdę - rzuciła jeszcze, zanim zniknęła na chwilę w sypialni. Wyjęła wszystkie ciuchy i ułożyła na łóżku, zastanawiając się, co z nich mogłoby spodobać się mężczyźnie. Nie sądziła, aby zainteresowała go jakaś nudna sukienka, którą Indy sobie kupiła do pracy, więc pierwszą myślą, jaka jej się nasunęła, był koronkowy komplecik bielizny - ale ostatecznie postawiła jednak na coś subtelniejszego. Coś, w czym ewentualnie mogłaby zjeść z nim kolację w domowym zaciszu. Na wierzch natomiast założyła dłuższą, oversize'ową marynarkę, która w całości zakrywała resztę, aby nie pokazywać od razu wszystkiego, nawet jeśli nogi miała całkowicie nagie. I tak też dołączyła wkrótce do Connora w salonie. Obeszła powoli stolik, zatrzymując się naprzeciw bruneta, i zawiesiła spojrzenie na wysokości jego oczu, odpinając guzik czarnej marynarki, pod którą miała na sobie króciutką, jedwabną haleczkę czy też koszuleczkę. - I jak? Myślisz, że mogłabym tak pójść do pracy? - roześmiała się, oczywiście nie mówiąc poważnie, bo do pracy ubierała się nader grzecznie i schludnie. Aby jednak w całości zaprezentować swój zakup, zsunęła zaraz z ramion marynarkę i odrzuciła ją na kanapę gdzieś obok Brewstera, po czym obróciła się zgrabnie wokół własnej osi, na tyle energicznie, że lekki materiał uniósł się nieco, odsłaniając częściowo jej pośladki. Mimo wszystko Indy miała jednak nadzieję, że Connor nie był za bardzo rozczarowany tym, że może nie był to do końca widok, jakiego oczekiwał - a żeby osłodzić mu ewentualny zawód, sięgnęła po porcję sushi, którą złapała w palce i zamoczyła w sosie, a następnie zrobiła krok w stronę bruneta, przy drugim kroku lądując kolanem na kanapie i tym samym siadając okrakiem na męskich udach, gdy podsunęła mu jedzenie do ust i z nieustającym uśmiechem nakarmiła go pierwszą porcją. - Dobre?

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

Niezależnie od jej odpowiedzi, Brewster chyba i tak doskonale znał odpowiedź na swoje ówczesne pytanie, bo Indiana istotnie pasowała mu do obrazu osoby, która z tak wielkim sercem była naprawdę gotowa przygarnąć każdą skrzywdzoną i samotną istotę – w tym głównie pewnie zwierzę, pod swój dach – i nie tylko swój. I nawet jeżeli ostatecznie podobało mu się to w niej i bynajmniej nie zamierzał niszczyć w niej tej dobroci czy odbierać jej chęci niesienia pomocy innym, tak jednak jednocześnie nie chciał też stworzyć w swoim eleganckim apartamencie zwierzyńca. Oczywiście ani on ani ona nie wiedzą jak długo będzie trwał taki stan rzeczy, bo chociaż Connor nie dawał jej żadnego ultimatum ani też nie wyznaczył czasu przez jaki może u niego mieszkać, tak jednak trzeba było brać pod uwagę to, że to nie będzie pewnie trwało wiecznie. I mimo, że obecnie pewnie nie chcieli o tym myśleć, to prędzej czy później mogło się tak zdarzyć, a wtedy Indy zostanie ze zwierzęciem sama, natomiast znalezienie lokum z czworonożnym przyjacielem nie należało chyba do najprostszych. Nie miała więc co liczyć na to, że kolejny przyniesiony tutaj pies, kot czy nawet ptak znajdzie schronienie pod tym adresem, bowiem Brewster postanowił zrobić dziś ten jeden wątek – ale definitywnie był to jeden wyjątek i nie powinna testować granic jego cierpliwości. Póki co jednak był wyraźnie zafascynowany jej podejście do zwierzaka i co więcej – zaintrygowany sugestią, iż w zamian za to dostanie mały pokaz zakupionych przez nią rzeczy; a jako typowy facet, nie mógł sobie odmówić takiej przyjemności, nawet kosztem kilku zniszczeń przez nieproszonego, małego gościa. – Zajęcie czymś małego psa na pewno nie jest takie proste. Ale masz go pilnować. Będziesz miała tyle czasu? – uniósł pytająco brew ku górze, nieco powątpiewając w fakt wyprowadzania kilka razy dziennie i zajmowania go czym popadnie, by tylko nie wyrządzał szkód – głównie dlatego, że oboje w ciągu dnia wychodzili na kilka dobrych godzin. I w związku z tym wtedy miał zostawać sam? Bo istotnie Connor był przekonany, że wtedy po powrocie nie będzie zachwycony tym co zastanie w swoim mieszkaniu. Jakimś cudem jednak dał się wmanewrować w to istne szaleństwo i nim się zorientował, ciemnowłosa stała już tuż przednim z pełnym ulgi i zadowolenia uśmiechem – wręcz z ekscytacją w oczach, co nawet lekko go rozbawiło. Mimowolnie jego spojrzenie zsunęła się na jej pełne, kuszące wargi, które zbliżyła po chwili do tych jego, gdy ponownie spojrzał w jej oczy. – Nie bądź tego taka pewna, mała. Zgodziłem się, ale to nie oznacza, że jak to małe stworzenie mnie wkurwi, to szybko nie wystawię go za drzwi – stwierdził, mimo wszystko nie tak całkiem poważnie, a jedynie próbując ratować resztki swojego męskiego honoru i zatwardziałego charakteru, który Indiana całkowicie skruszyła. Kąciki jego ust drgnęły ku górze, gdy jej usta zetknęły się z jego skórą – mimo, że chyba jeszcze nie był świadomy tego co go czekało w związku z posiadaniem tutaj tego psa. I nie był do końca do niego przekonany, ale widząc radość Indiany, chyba nie mógłby jej teraz odmówić – chociaż może powinien wyjść na tego dupka, za którego początkowo go miała i wyrzucić psa za drzwi. Wówczas ona również zachowałaby o nim to złe zdanie, a wtedy nie robiłby jej i sobie złudnej nadziei, ale… no właśnie, przepadło. Był chwilowo kompletnie zaślepiony, pozwalając Indianie na pozostawienie tutaj czworonoga, na bliskość względem siebie i na swobodne zachowanie – niemal tak, jakby faktycznie byli ze sobą dość blisko. A nie wiedział przecież co chodziło jej po głowie. Nie miał jednak aż tak silnej woli, by odmówić sobie spędzonego z nią czasu, którego łaknął chyba równie mocno co i ona. – Mam rozumieć, że zamieniasz mnie na psa? – pokręcił głową z rozbawieniem – Nie wiem czy mi się to podoba. Jest tu od pięciu minut i już zaskarbia sobie Twoją uwagę – dodał i nawet zaśmiał się pod nosem, widząc jak pełna podekscytowania poszła z psem w stronę kuchni, by go nakarmić. Został więc po chwili sam, jedynie nasłuchując odgłosów dochodzących z pomieszczenia obok, bo chyba jednak wolał nie widzieć na własne oczy tego co się tam działo. Miał ochotę napić się whisky, ale skoro wspomniał o zakupach, to jednak postawił na kilka łyków wina, którego nalał sobie do kieliszka i usiadł na kanapie, popijając je – samotnie, bo kudłaty intruz zaskarbił sobie uwagę jego towarzyszki. Czas nieco mu się dłużył, więc w końcu ruszył przed siebie i przystanął w progu prowadzącym do kuchni i wsparł się ramieniem o framugę, ręce zaś skrzyżował na torsie. – Jeszcze chwila i zjem kolację sam – stwierdził, skupiając na sobie jej uwagę chociaż na chwile. Nie żeby był zazdrosny o psa, aczkolwiek inaczej planował sobie ten wieczór i niezbyt podobało mu się to wyczekiwanie, kiedy uwagę ciemnowłosej nadal pochłaniał pies. Co więcej był głodny i dalsze czekanie mu się nie uśmiechało, by w pierwszej kolejności to mały intruz napełnił swój brzuch. Wycofał się jednak w momencie, gdy ten znowu rozlał nieco mleka, bo wolał to pozostawić w rękach Indiany, skoro tak paliła się do zajmowania psem, a sam znowu zasiadł na kanapie i przez chwile bawił się telefonem – do momentu, w którym usłyszał jej donośny szept. – Chyba nie zamierzasz mówić szeptem? To pies, nie dziecko – zauważył, odkładając telefon na stolik, po czym niecierpliwie czekał kolejnych kilka minut, by wreszcie móc skupić na niej swój wzrok, gdy wreszcie do niego dołączyła. I cóż – warto było czekać, chociaż póki co jego wzrok padł wyłącznie na jej niebotycznie długie nogi, które całe były odsunięte. Niemal instynktownie przesunął koniuszkiem języka po dolnej wardze, świdrując jej sylwetkę wzrokiem, gdy stanęła przed nim i odpięła guzik marynarki, ukazując jedwabny cielisty materiał, który jako jedyny skrywał jej ciało. Bynajmniej nie żałował, że to nie seksowna bielizna – bo chociaż w takiej też chętnie by ją zobaczył, to jednak fakt, iż wolała mu się pokazać taka kusząca i delikatna jakby podobał mu się jeszcze bardziej. I to kompletnie do niej pasowało. – Do pracy w tym? Zdecydowanie nie – mruknął cicho, kręcąc przy tym głową, ale nie odrywając od niej wzroku nawet na sekundę, gdy marynarka opadła już na podłogę – Żaden facet nie mógłby się skupić na pracy – dodał po chwili, unosząc kąciki ust ku górze, gdy obróciła się swawolnie wokół własnej osi, pozwalając, by materiał się poruszył i odsłonił jej seksowny tyłeczek, co nie umknęło jego uwadze. Co więcej, dostrzegł iż Indiana poczuła się pewniej – przy nim i we własnym ciele, co cholernie go nakręcało. A przecież tamta noc miała się już nie powtórzyć… zaczynał się czuć przytłoczony faktem, że mogła znaczyć dla niego więcej niż powinna, że tak łatwo mogła na niego wpłynąć, że… - cóż, jego myśli szybko zostały zatrzymane w momencie, w którym sięgnęła po jedzenie i zbliżyła się do niego z kawałkiem sushi. – Zdecydowanie warto było czekać… - dodał, mając na myśli to swoje niecierpliwienie sprzed chwili, gdy ciemnowłosa jakby nigdy nic usiadła okrakiem na jego kolanach, podsuwając mu pod usta jedzenie. Z nieukrywanym zadowoleniem zjadł kawałek sushi, jednocześnie sięgając zniecierpliwionymi dłońmi do jej nagich ud, po których przesunął zachłannie palcami, wsuwając je odrobinę pod materiał i tak podwiniętej koszulki. Zjadł ze smakiem to co mu sprezentowała, nie odrywając wzroku od jej oczu, po czym najpierw oblizał jej palce z resztek sosu, a potem oblizał swoje usta i pokiwała głową. – Pyszne – skwitował ściszonym głosem, bezceremonialnie przesuwając dłonie aż na jej jędrne pośladki, które ochoczo ścisnął palcami – mając niemniejszą ochotę na to, by skosztować jej samej zamiast tego sushi, które na nich czekało na stoliku – Chcesz spróbować? – zagadnął niemal wprost w jej usta, po chwili łącząc ich wargi w krótkim, aczkolwiek soczystym pocałunku, poprzez który Indiana mogła wyczuć posmak sushi i sosu, a od którego jemu samemu niemal kręciło się w głowie. Pragnął jej. Bardziej niż był skłonny przyznać i każda chwila z którą zdawał sobie z tego sprawę, przerażała go jeszcze bardziej, a mimo to nie wypuszczał jej ze swoich objęć. Nie dzisiaj. Dlatego przerywając po chwili pocałunek, przygryzł lekko jej dolną wargę. – Myślę, że jesteś mistrzem perswazji – zakomunikował w końcu, z cwanym uśmieszkiem, po czym nachylił się, sprawiając iż Indiana musiała wygiąć swoje ciało, które on przytrzymał, by przypadkiem mu nie spadła, a sam sięgnął po opakowanie sushi i przestawił je na kanape tuż obok nich. Wsparł się znowu plecami o oparcie i biorąc między palce kolejny kawałek, zamoczył go w sosie i podsunął ciemnowłosej pod usta, pragnąc się odwdzięczyć. – Nigdy bym nie pomyślał, że jedzenie sushi może być tak podniecające – zauważył, gdy rozchyliła usta i ugryzła kawałek, delektując się smakiem potrawy – Nadal nie przestajesz mnie zaskakiwać – dodał, bo właściwie już jej to kiedyś mówił, ale ona nadal utwierdzała go w tym przekonaniu. I pokazywała mu wiele nowych, innych możliwości, o których wcześniej nie miał pojęcia. – Mam nadzieję, że to nie jest jedyna rzecz, którą sobie kupiłaś. Chociaż chętnie pomogę Ci ją zdjąć… - zaproponował wręcz z wyraźnym błyskiem w oku, przesuwając opuszkami wolnej dłoni po jej ręce – ku górze, aż sięgnął cieniutkiego ramiączka, które zaczepił figlarnie palcami, pragnąc strącić je z jej ramienia. Zamiast tego jednak pozwolił jej zjeść resztę sushi, które nadal trzymał pomiędzy palcami, przesuwając na koniec kciukiem po jej dolnej wardze, na której zostało odrobinę sosu. Chyba nigdy nie doświadczył bardziej intymnego momentu, jak ten z nią w tej chwili – a był przekonany, że doświadczył już wszystkiego. Był w cholernym błędzie. Ale tak jak go to fascynowało, tak samo i nadal przerażało, bo Indiana zaczynała zbyt mocno wdzierać się do jego życia i do jego głowy… a ciało pragnęło jej bliskości bardziej niż było to dozwolone. Tylko jak przerwać to szaleństwo?

autor

Connor

tears under my makeup, your lips will stay shut
Awatar użytkownika
23
169

sekretarka

w kancelarii

belltown

Post

- Wolisz mieć mnie tylko dla siebie? - rzuciła w odpowiedzi, gdy Connor, słusznie zresztą, zauważył, że pies skradł jej uwagę, do tego stopnia, ze najwidoczniej skłonna była nawet zrezygnować z wygodnego mieszkanka bruneta na rzecz znacznie mniej wygodnych poszukiwań nowego lokum, w jakim mogłaby zostać razem z psem. Albo blefowała. Albo - co najbardziej prawdopodobne - w ogóle zbyt dobrze się nad tym nie zastanowiła. I, na szczęście, zastanawiać się nie musiała, skoro Brewster ostatecznie przystał na pomysł zatrzymania czworonoga, i nawet jeśli miałoby to być tylko na chwilę, to przynajmniej Indy zyskała trochę więcej czasu, aby przekonać go, że życie nie tylko ze współlokatorką, ale również z pałętającym się pod nogami szczeniaczkiem będzie jeszcze lepsze. Indiana nie przemyślała tylko tego, jaki jej słowa mogły mieć wydźwięk - że mogły sugerować jakąś zależność pomiędzy nią i Connorem, który być może tak naprawdę nie chciał mieć jej tylko dla siebie. Ale miał - bo Indy przecież nie chciała już żadnego innego mężczyzny, nawet jeśli przyklejenie się i dobrowolne należenie do kogoś, kto wcale jej nie chciał, było chyba najsmutniejszą opcją ze wszystkich... Póki co jednak mężczyzna wciąż pozwalał jej karmić się słodkimi złudzeniami, od których Indy chyba powoli zaczynała się uzależniać, i których odstawienie będzie tym trudniejsze, ale - łykała je bezmyślnie, coraz bardziej wierząc, że to przywiązanie działało w obie strony. Swym małym pokazem pragnęła więc nie tylko ugrać coś w temacie psa, ale też wynagrodzić Connorowi to przedłużające się nieco oczekiwanie. Nawet jeśli bowiem Indiana posiadała niezbędne narzędzia, to do tej pory nie miała okazji ubiegać się do podobnych metod perswazji - pewne prawdy były jednak uniwersalne, a mężczyźni podobno łatwi w obsłudze; i Halsworth skłamałaby mówiąc, że nie była ciekawa, czy na tego konkretnego mężczyznę również zadziała ta jej mała, kobieca manipulacja: czy wystarczy pokazać mu kawałek ciała, żeby zgodził się na wszystko. Uśmiechnęła się więc z nieskrywaną satysfakcją, widząc i wręcz czując na sobie spojrzenie, jakim brunet lustrował jej sylwetkę, gdy podeszła z porcją sushi i usiadła mu na kolanach, chyba po raz pierwszy od owej pamiętnej, deszczowej nocy pozwalając sobie na tak zuchwałą bliskość - bliskość, której pragnęła każdego dnia, a jednocześnie do której wcale nie była przyzwyczajona, bo od dawna była sama. Ale chciała się przyzwyczaić - chciała, żeby Connor ją przyzwyczaił, i nawet jeśli nieustannie upominała się w myślach, by nie oczekiwać zbyt wiele, to chciałaby po prostu móc wziąć go za rękę czy się do niego przytulić. Ale nie mogła; mimo że wydawało się to najbardziej ludzką potrzebą, a brunet właściwie nigdy jej od siebie nie odepchnął, to dawał jej jasno do zrozumienia, że nie praktykował takich czułości. Tym bardziej więc doceniała to, co jej dawał - uwielbiała czuć jego silne dłonie na swoim ciele, i nawet po tym, co robili ze sobą, a raczej: co Indiana pozwoliła mu ze sobą zrobić, tamtej nocy, jego dotyk na jej odsłoniętych udach wciąż przyprawiał dwudziestotrzylatkę o delikatne, przyjemne drżenie. - Dobrze, że jednak nie zjadłeś sam - zauważyła, nie zdejmując spojrzenia z jego oczu. Wprawdzie zjedzone w pojedynkę, sushi smakowałoby pewnie równie dobrze, ale perspektywa nie tylko podzielenia się kolacją i nakarmienia się nawzajem, ale również skosztowania owego smaku prosto z ust Connora - jawiła się jako znacznie bardziej kusząca, toteż Indy chętnie to uczyniła, pozwalając, aby ich usta spotkały się w pocałunku, będącym jakże cudowną przystawką. I dla niej samej - czego chyba nietrudno się domyślić - było to zupełnie nowym i intymnym doświadczeniem. I już teraz wiedziała, że pragnęła tego doświadczać tylko z nim. Cofnąwszy nieco głowę, przesunęła językiem po swojej wardze, z nieustannie majaczącym w jej kąciku uśmiechem. - Miło mi to słyszeć - przyznała z rozbawieniem - ale obiecuję nie wykorzystywać tego przeciwko tobie. Chyba że w słusznym celu - zastrzegła, aby Brewster nie musiał się obawiać, że wiedząc, iż taka forma perswazji na niego działała, Indy będzie częściej starała się nakłonić go do czegoś, na co nie miał ochoty, czy też zacznie cokolwiek na nim wymuszać. Wbrew temu, jak owa sytuacja mogła wyglądać, ciemnowłosa wcale nie zaplanowała sobie tego, że właduje się w jego życie z butami, że zawłaszczy jego prywatną przestrzeń, a na koniec wrobi go w (psie) dziecko. Tylko że jej, w przeciwieństwie do Connora, taki obrót spraw bynajmniej nie przeszkadzał. I może w tym tkwił problem. Przytrzymała się jego ramienia, gdy nachylił się, by sięgnąć po sushi, a gdy powrócił do poprzedniej pozycji, Indy poprawiła się wygodniej na jego udach, wiercąc bioderkami i zupełnym przypadkiem ocierając się bezceremonialnie o jego ciało, by w końcu, z wzrokiem na powrót utkwionym już wiernie w jego oczach, capnąć kawałek sushi, który brunet podsunął jej do ust. Mruknęła z zadowoleniem, przeżuwając kęs jedzenia, zanim podjęła ponownie, odrobinę wręcz zaskoczona jego słowami. - Nie? Niektórzy podobno lubią jeść sushi prosto z ciała nagiej kobiety. Ale to akurat lepiej, że tak jeszcze nie próbowałeś, bo trudno byłoby to przebić - stwierdziła. O ile ona sama faktycznie czuła się coraz bardziej komfortowo ze swoim ciałem: na tyle, aby dać się oglądać w tak skąpym ciuszku, jak ten, który miała aktualnie na sobie - chociaż i tak w gruncie rzeczy nie odkrywającym zbyt wiele - tak rozebranie się do naga i obłożenie się porcyjkami ryby, które mężczyzna miałby zjeść bezpośrednio z jej ciała, wykraczałoby już znacznie poza jej strefę komfortu. Ale może kiedyś? Jeśli tylko będzie im dane... Istotnie bowiem Indiana pragnęła zaskakiwać go nadal, oraz razem z nim próbować nowych rzeczy, a to bez wątpienia byłaby jedna z nich. - I nie zamierzam przestawać cię zaskakiwać - dodała, przesuwając paluszkiem po jego torsie, chociaż przykra prawda była taka, że to, jak długo będzie mogła robić cokolwiek, nie zależało wyłącznie od niej, ale w sporej mierze właśnie od samego Connora. Lecz mimo wszystko chciała, aby wiedział, że wciąż miała w zanadrzu więcej - bo dopóki nie odkryje wszystkiego, może nie będzie miał powodu, żeby wyrzucić ją w kąt i poszukać sobie ciekawszej rozrywki? Zezując na sekundę na jego palec, którym otarł z sosu jej dolną wargę, uśmiechnęła się ponownie. - To najlepsze sushi, jakie jadłam - uznała, a dla dopełnienia tej dobroci, ponownie złączyła ich usta w pocałunku - przed jakim w innych okolicznościach miałaby pewne opory, głównie z uwagi na ewentualny nieświeży oddech po rybce, ale skoro brunetowi to nie przeszkadzało, to jej też nie. Dopiero po chwili popatrzyła po sobie, niejako oceniając swój zakup, gdy mężczyzna zaczepił palcem o ramiączko, a jej w jednej chwili zrobiło się cieplej na myśl o tym, że miałby ją z tego rozebrać - myśl, która równie szybko spowodowała, że Indy zarumieniła się już nie tylko na policzkach, ale i na dekolcie. - Już zdjąć? A w czym jeszcze chciałbyś mnie zobaczyć? - zapytała, troszkę z nim igrając, bo przecież i tak by nie oponowała, gdyby faktycznie zechciał zdjąć z niej tę koszuleczkę; a trochę ze szczerą ciekawością, bo jeśli miała pokazać mu się w czymś jeszcze, to pragnęła, aby było to coś, co trafi w jego gust, którego właściwie nie znała zbyt dobrze. To jest - domyślała się, że seksowna bielizna działała na każdego faceta niezależnie od jego upodobań, ale czy Connor wolałby ją widzieć w czerni, czy w czerwieni czy w niczym - nie umiałaby zgadnąć. Pozwalając mu jednak na lepsze ocenienie materiału i ewentualne zadecydowanie, w czym wyglądałaby najlepiej, odrzuciła lekko głowę do tyłu i odgarnęła długie włosy za ramiona, obnażając smukłą szyję, zanim, wspierając się dłonią na jego kolanie, wychyliła się w tył i sięgnęła po kieliszek z winem, który podała Connorowi, drugi zaś zatrzymując dla siebie. Bynajmniej jednak nie miała ochoty się stąd - z jego kolan - ruszać; zamiast tego upijając łyk trunku i częstując się kolejną porcją sushi.

autor

life is short and it is here to be lived
Awatar użytkownika
33
189

właściciel siłowni

seattle boxing gym

belltown

Post

- Może – skwitował krótko, odrobinę wymijająco – ale celowo, bowiem nie chciał przypadkiem zadeklarować, że istotnie chciał mieć ją tylko dla siebie. Co więcej, taka myśl rzeczywiście pojawiała się w jego głowie od kilku dni i chyba w jakimś stopniu tam myśl po prostu go przerażała, właśnie dlatego ucięcie tematu wydawało się najlepszą opcją. Jednocześnie jednak bliskość Indiany, to jej spojrzenie utkwione na jego osobie i każdy najdrobniejszy gest wykonany w jego stronę zdecydowanie mu tego nie ułatwiały – bo z jednej strony rozum podpowiadał mu żeby uciekał, żeby jak najszybciej wymiksował się z układu, który dla nich obojga mógł skończyć się źle, ale... z drugiej strony coś go przed tym powstrzymywało i bynajmniej nie chciał tracić ciemnowłosej z oczu. Zbyt wiele więc dylematów zrodziło się w jego głowie, by w ogóle mógł spróbować jej rozwikłać w tak krótkim czasie – a gdy tym bardziej Indy nęciła go swoim urokiem, kompletnie nie był zdolny do trzeźwego myślenia. Właśnie dlatego była na cholernie wygranej pozycji i albo zdawała sobie z tego sprawę i celowała zachowywała się tak jak teraz, albo po prostu nieświadomie trafiła w najczulsze punkty i zaskarbiała sobie jego uwagę bardziej niż powinna. Niezależnie jednak od tego, nadal tracił dla niej głowę – wydawać by się mogło, że bardzo tracił też rozum, skoro zdecydował się nawet na posiadanie psa w swojej kawalerskiej pustelni. Pustelni, która od jakiegoś czasu już tętniła życiem, a teraz z nowym lokatorem na pokładzie miała być miejscem pełnym radości i niespotykanych zdarzeń, czego chyba nie był jeszcze do końca świadom, zbyt mocno omamiony urokiem brunetki. Przyzwyczajenie się więc było tym groźniejszym przeciwnikiem, że gdy nagle coś brutalnie zburzy nową codzienność, to niezmiernie trudno będzie się potem przestawić. A on łapał się na tym coraz częściej, iż przyzwyczajał się do czyjejś obecności w domu, że zastanawiał się czy zastanie w nim Indianę, gdy wróci z pracy… że w ogóle myślał o niej częściej niż powinien, co nie wróżyło niczego dobrego. Kiedy więc zgubił swoje postanowienie o byciu tylko współlokatorem? Kiedy pozwolił jej wtargnąć do swojego życia? Sunąć powoli dłońmi po jej delikatnej, nagiej skórze – miał świadomość tego jak daleko się zapędził – nie tylko w tej konkretnej chwili, ale ogólnie, począwszy właśnie od tej pamiętnej nocy, kiedy to pozwoliła mu na wszystko, a on dosłownie zachłysnął się tym i czerpał ile mógł. Zdawał sobie jednak sprawę z tego jak młoda jest, jak odmienne są jej priorytety, jak wbrew pozorom nadal była nieśmiała i niedoświadczona – jak więc mogła tak po prostu przebić się przez jego zatwardziały mur? – Okazuje się, że jedzenie z Tobą może być o wiele bardziej ciekawsze niż jedzenie w pojedynkę – zauważył tuż po tym jak ich usta spotkały się w krótkim pocałunku, by ciemnowłosa mogła w ten sposób skosztować nieco sushi w ten nietypowy sposób. A Connor już był pewien tego, że mogła go zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie i nawet tak błaha sprawa, jak wspólna kolacja mogła się zamienić w coś niezwykle… intrygującego. Bo ona cała taka była: intrygująca, kusząca i cholernie seksowna, co niezmiennie odkrywał, gdy tylko badał palcami jej piękne ciało. Niemal uwielbiał obserwować ten delikatny rumieniec, który pojawiał się na jej ślicznej buzi w każdej chwili, w której doświadczała wraz z nim czegoś nowego – miał wtedy pewność, że było to dla niej czymś nowym i łechtało to jego męskie ego, które cieszyło się, że może jej sprezentować nowe doświadczenia. – O nie, nie ma już żadnego innego słusznego celu. Już i tak złamałem dla Ciebie podstawową zasadę, która głosiła – żadnych zwierząt w tym mieszkaniu. I nie żebym ich nie lubił, ale nie planowałem posiadania czworonoga, bo zwyczajnie nie mam na to czasu… więc tak… zdecydowanie powinnaś mi się bardzo ładnie za to odwdzięczyć – przyjrzał się jej z cwanym uśmieszkiem, który zamajaczył w kąciku jego ust, gdy świdrował wzrokiem jej buźkę. Nie żeby wykorzystywał tego niewinnego psa dla własnych korzyści – ale żal byłoby nie skorzystać. Skoro już skazał siebie i to eleganckie mieszkanie na takie rewelacje, to mógł z tego mieć coś więcej: poza zniszczonymi meblami i niespodziankami na podłodze. Wciągnął jednak w końcu głośno powietrze, gdy wiercąc się na jego kolanach, ocierała się bezceremonialnie o jego krocze, nie zdając sobie chyba z sprawy co z nim właśnie robiła. – Jak będziesz tak robić, to zdecydowanie zapomnimy o kolacji – klepnął lekko jej pośladek i zjadł drugi kawałek sushi, delektując się jego smakiem i nie spuszczając wzroku z twarzy Indiany – A jak będziesz podsuwać mi takie wizje, to jedzenie sushi nigdy nie będzie dla mnie wyglądać już tak samo. Nie miałem pojęcia, że można je zjeść z nagiego, kobiecego ciała… będę musiał to kiedyś wypróbować – zażartował i pstryknął ją w nos, odrobinę sobie z nią pogrywając, bowiem nie powiedział wprost, że zjadłby je z jej ciała, więc… mogła pomyśleć, że z innego kobiecego ciała. Chociaż w jego głowie zdecydowanie królowało obecnie tylko to jej i chyba oddałby wiele, aby móc znowu go zasmakować – bardziej nawet niż tego sushi. Domyślał się jednak, że to nie jest ten etap, w którym zrealizowanie tej wizji byłoby z nią możliwe, bo nawet jeżeli tak bardzo się przed nim otworzyła i pozwoliła mu wówczas na tak wiele, to zdecydowanie nie była to jeszcze ta strefa komfortu, w której czułaby się przy nim tak komfortowo. Mimo, że obecnie nic na jej nieśmiałość nie wskazywało, skoro tak pewnie kusiła go w tej kusej koszulce, rozsiadając się na jego udach. – Tak? – uniósł pytająco brew, niesfornie przesuwając palcami – Jestem niezmiernie ciekaw co jeszcze mnie zaskoczy – przytaknął, poniekąd zdradzając się ze swoimi oczekiwaniami. Niemal wprost sugerując, że istotnie na to czekał – by zaskakiwała go na każdym kroku, by doświadczała z nim nowych rzeczy, bo to równie mocno ekscytowało i jego samego. Tak jak myśl o tym, by zdjąć z niej ten skrawek materiału, chociaż z drugiej strony – chętnie popatrzyłby, jak zrzuca go z siebie sama. A może chętniej zobaczyłby ją jeszcze w czymś innym? Tak wiele myśli miał w głowie, że od ich nadmiaru nie do końca mógł się zdecydować, więc jedynie uśmiechnął się, słysząc jej słowa o jedzeniu i pokiwał głową. – Z tym sushi nic nigdy nie będzie mogło się równać… no chyba, że to zjedzone z Twojego nagiego ciała – mruknął, zezując wzrokiem na jej sylwetkę, skupiając na nieco dłużej wzrok na jej kuszącym dekolcie, by następnie powoli wrócić nim do jej pięknych oczu. Wówczas chętnie odwzajemnił pocałunek, który zainicjowała, przesuwając dłoń nieco wyżej i pozostawiając ramiączko, które zaczepiał palcami, te wsunął w końcu w jej ciemne włosy i ustabilizował jej głowę, pogłębiając pieszczotę. Niechętnie oderwał się więc od jej ust i odetchnął cicho, pozwalając, by kąciki jego ust uniosły się znowu ku górze. – Myślę, że nie będę oryginalny jeżeli powiem, że w jakiejś seksownej bieliźnie, prawda? – zasugerował to o czym najpewniej sama doskonale wiedziała. Z drugiej zaś strony on także nie znał jej upodobań i chyba był zwyczajnie ciekaw jaką miała bieliznę i co lubiła nosić, albo co sama założyłaby, aby zawładnąć jego pragnieniem. Chociaż zgadywał, że nie musiałaby się nawet starać, aby doprowadzić go do szaleństwa. – Widziałabym Cię w klasycznej czerni… - stwierdził z zamyśleniem, świdrując znowu wzrokiem jej dekolt, gdy jego palce przesuwały się ponownie wzdłuż jej ramienia. Niemal mruknął z przyjemnością, gdy odchyliła głowę do tył, prezentując mu jeszcze lepiej swoje wdzięki. Z wyraźną satysfakcją obserwował jak sięgała po kieliszki i przyjął od niej jeden z winem, bynajmniej nie odrywając od niego spojrzenia nawet na sekundę. Upiła kilka łyków, gasząc w ten sposób nagłe pragnienie, po czym oderwał plecy od oparcia i pochylił się ku brunetce, przywierając ustami do ciepłej skóry na jej szyi. Musnął ją zaczepnie ustami, gdy jego nozdrza delektowały się przyjemnym zapachem jej perfum. Uśmiechnął się sam do siebie, po czym spojrzał w jej oczy i po chwili zjadł kolejny kawałek sushi. – Czerwień też świetnie prezentowałaby się w kontraście z Twoją karnacją – zauważył, bo istotnie właśnie to krążyło teraz po jego głowie – Chociaż jeżeli mam być szczery, najlepiej prezentowałabyś się bez niczego – mrugnął do niej przekornie i upił kolejny łyk wina, opróżniając w ten sposób swój kieliszek – No więc… co ostatecznie chciałabyś mi jeszcze zaprezentować? – zagadnął, poniekąd kusząc ją ku temu, by go zaskoczyła – kolejny raz. A jednocześnie wybór pozostawił jej, bo niezależnie od tego, czy pozostanie w tej koszulce, czy zdecyduje się na seksowną bieliznę czy ku jego uciesze, na ostatnią wersję w negliżu, to Brewster będzie chyba jednakowo mocno zachwycony. A przy tym zaczynał czuć, iż lubi ją prowokować i sprawdzać: odgadując w ten sposób to na ile było ją stać i ile była gotowa zrobić, by pobudzić męską wyobraźnię. W ten sposób równie dobrze ją poznawał od tej bardziej intymnej strony i od tej strony – mógłby poznawać ją bez końca. I poznawał przez cały wieczór, który spędzili wspólnie - aczkolwiek całkiem grzecznie, chociaż początek wskazywał na coś innego. Niemniej jednak okazało się, że czworonożny nowy lokator skutecznie zepsuł nastrój, gdy tylko się obudził... i jak go tu polubić?

/zt x2

autor

Connor

ODPOWIEDZ

Wróć do „215”